sisey

sisey, 11 june 2012

na ryby

mieliśmy od rana
chęć
bo rzeczce leszczyk
obrodził w dreszczyk
longdrinki kije przypon błyszcz
w bagażnik namiot a wóz że poemat
poemat? a co! "dopóki się kręci"
czy jak to tam szło
obława obława na młode leszcze obawa
czy wziąć coś jeszcze może wabik
sztucer na kaczki wyłącznie w obronie
kapelusz lustrzanki telefon
jeszcze okład na skronie
GPS - skręć w lewo zbieraj punkty płać kartą
wreszcie brzeg brzozy pylą jak wtedy
gdy milczeliśmy mądrze czując że
było warto
z leszczynowym kijem ojciec niby się srożył
- co też matce powiemy
zapach ryby z patelni był za całą odpowiedź
leci w głębię zanęta
nie, nie było najgorzej


number of comments: 38 | rating: 15 | detail

sisey

sisey, 20 january 2012

dawno cię nie widziałem

Chyba o śmierci, tato.
Śmierci, powiadasz, synu?
No tak, tylko popatrz,
mają trzy wózki, pełne.
Raczej wojenny, patelnie dwie widać.
A co patelnia ma do wojny?
Bierzesz, synu, zupełnie od rzeczy,
myśmy na przykład krzesło...
A u nich mebli żadnych,
za to mrożonki i wody ile!
I patrz, jaki piękny schab,
aż im ten kombiak przysiadł.
Na pewno Armageddon.

Przełącz.


number of comments: 36 | rating: 14 | detail

sisey

sisey, 3 august 2012

wiersz na raty

płoną trawy

dosłownie
żadnej metafizyki jesieni 

dym pod niebo

jakby matka wszystkich grzechów paliła moje listy

a co się przyśni to się wyśni
 
a co się wyśni to się  przyśni  
kiedy na chwilę opada dym
wciąż widzę tylne światła twego wozu
dalej już wiesz przecież

wytarliśmy winyle do białości
kilka całkiem podłych powieści
realizm magiczny czy co tam
nie wybrażam sobie bym niczym Marquez
zapomniał jak się... no te
do cholery
gdy rano szuram do kibla
nie wyobrażam sobie
nas w niekochaniu


number of comments: 36 | rating: 26 | detail

sisey

sisey, 23 january 2012

głupiec

ulica ciemna cicha ulica
czas dokonany
od przymiotników skrzy się
na palce usta oczy
na pół bochenka chleba
śnieg

płynne granice
nie ma
kogo zapytać czyj księżyc
jak wysoko
uleci zimorodek
nim śnieg
na pół bochenka chleba
na piersi usta oczy


number of comments: 35 | rating: 15 | detail

sisey

sisey, 29 november 2011

co ty tam widzisz

teraz mam jasność - to była krew
od tego który ciałem chciał się łamać
po dzieciaki ściskające karabiny w Kongo
tak właśnie: ciepła parująca gęsta
jucha

szedłem po trzeszczącej skrzeplinie
wrośnięty w skrzypienie wózka
koślawych ósemek śladem
jakby mogło mieć znaczenie
że wybierasz się w podróż
która od zawsze jest we mnie

uniosłem głowę


number of comments: 33 | rating: 16 | detail

sisey

sisey, 16 may 2011

buty nie mają sensu

trzeba by dla nich drogę a jeśli drogę
to i dom gdzie firanki wybiegają przed zakręt
usypać górę może nawet całe pasmo
las skołtuniony u podnóża płatny parking
trzysta niklowanych wózków pod hipermarketem
bar superszybkiejwyżerki dużo plastiku
jeszcze więcej neonów jeszcze więcej
płatną kablówkę - i wszystko jak prawdziwe

a przecież wystarczy sól z pieprzem
na twoje włosy i twarze pod wiatr


number of comments: 31 | rating: 24 | detail

sisey

sisey, 5 july 2014

łaska obłędu

niemiecka jurta na mongolskich częściach
bułgarskie jabłka ręcznie malowane
yeti w japonkach na szczycie śnieżnika
lekarz coś odmówił canarinhos pany
biją po szczękach i nijak się uchylić
czytam cudze wiersze ale nie wiem o czym
syn o wpływ blantów na życie mnie spytał
pójdziemy na groby fotek nastrzelamy

chowam człowieka - kraków rakowiec
zapamiętać powtarzam sobie że
blisko grechuta że ważne są przecież
dni w które jeszcze kondukt się rozprasza
tuż po południu w deszczu przelotnym
na czerwonych światłach

niemiecka junta mongolskie jabłka
bułgarscy ręcznie malowani yeti
ktoś ściska dłonie pyta no jak tam
dociąga szelki całemu miastu leci


number of comments: 31 | rating: 10 | detail

sisey

sisey, 27 january 2012

ekfratyk z jaśminem w tle

to łatwe:
kamienne schody
od ogrodu żeliwna poręcz
pnie się panterą w dzikie czeremchy
Jeszcze antracyt na siedmiu kruczych
strażników perspektywy Alicja znika właśnie
na dobre Koźlogłowy wygrywa lenistwo popołudnia
a niebem przeciągają śmigłe herbaciane klipry
i nikt się nie dziwi długim ściegom lawendy
mężczyźnie w chudej marynarce
który chlebem wabi
sobolowe pędzle

nie dość wytrawne palce więc powiedzmy że to
Grasse zbiór wieczorny początek lipca
i bardzo męskie pośladki


number of comments: 30 | rating: 15 | detail

sisey

sisey, 29 december 2011

po schodach

sto złotych lirycznej drobnicy
zaledwie by opędzić szakochanki
fortepian dźwigam na piętro kamienicy
i żałość że bez niespodzianki

wstyd bo nogi jak z waty
w pół piętra zaciągam się próżnią ulicy
więc noga za nogą po kropli na raty
fortepian dźwigam na piętro kamienicy

zrozumcie jak trudno że bez niespodzianki
fortepian dźwigam po piętrach kamienicy
niby coś tam chlupocze na dnie mojej szklanki
ale brak ognia lodu brak tajemnicy


number of comments: 30 | rating: 20 | detail

sisey

sisey, 23 february 2012

wieczór że do rany przyłóż (update)

francuska nowa fala
gładką skórą oddycham 
z ulgą że fikcja w salonie 


potem
 
poemat nie rosół pichcę
kantata na dwa skrzydełka
gdzie kształt przecieka w Tischnera na kuchennym stole  
marchewkę w całości szalotkę po północy
zrozumieć przestrzeń nadziei 
liść laurowy ziele angielskie 

jestem gotów
wybaczyć wódce śpiewy na schodach 
stworzyć podmiot liryczny z żeberka adama 


najlepsze dialogi wychodzą mi z widelcem


number of comments: 30 | rating: 12 | detail

sisey

sisey, 26 december 2012

na uspokojenie

zażyj proszę okna wysokie
ten pan za biurkiem to nie
ja gadam z wodą nie on
ja słyszę jak
wilgoć w obitym oku
kap
kap kap

łyknij proszę nieco błękitu
ten pan w garniturze to nie
ja gadam na literę... nie on
językiem niebezpiecznie quiz
skórze opowiem
tak
tak tak

załóż proszę nogę na nogę
ten pan z pewnością to nie
ja gadam czasem za dużo
od rąk się wymaga
chwytam cały ten dym
do dna
do dna do

wilgoć w obitym oku
ten pan przy kuchennym stole
wsparta łokciami mocniej mówisz
szklanki w nieładzie
drżą
drżą
drżą

żyję dla rytmu a gdy już piszę
do Ciebie ten cały stek zaimków
to nie gań proszę za erotyk
tylko mnie uśnij
nas uśnij
kochanie pod językiem

 
 
 
 
/autor wie, że powinien go na głos.../


number of comments: 30 | rating: 18 | detail

sisey

sisey, 23 november 2011

z listów

Drogi M.

Zdałem syna na studia, będzie chyba lekarzem.
Od poezji go gonię, niech nie myśli.
Jeszcze kredyt się weźmie - sam rozumiesz,
mus się ludziom pokazać, tu nikt nie wie
czym są stopy inne, niż pełne odcisków.

Na mój gust to on mógłby marsze grać
na Saharze.  Szczeniak zdolny i już ostro gryzie.
Ty pamiętasz, miał trzy latka
jak podpalił kanapę "literata pewnego".

Piarowiec urodzony, bo nie prorok przecież.
Skąd on wiedział, że poezja jest tak łatwopalna?

                                         Pozdrawiam  W.


Bezcenny  W.

Gratuluję potomka. Może wkrótce odkupi kanapę?
Z epoki naszych małych wódek zachowałem jedynie
jest. Śmieszno, szarpnąłem się na krzesło
stolik i chromowaną cygarniczkę, a wychodzimy z mody
niczym palenie i oglądanie się wyłącznie za kobietami.
Potrafię zamknąć oczy, przeciągnąć palcem po grzbietach
i trochę się wściekam, że Ginsberga wydali
tak drobnym drukiem. No sam powiedz, czy skończymy
na czytaniu wyłącznie tytułów?

                                        Twój marudny M.


number of comments: 29 | rating: 17 | detail

sisey

sisey, 21 march 2012

z dziennika rozbitka

Pacyfik tratwa cholernie dużo rekinów
ta w kapoku ma na imię i zespół Tourette'a
staramy się być pomocni towarzyscy
w banalnych rozmowach o życiu

po tygodniu ustalamy że kurwa Brecht
herbata z dusiołka a reszta z Lechonia
wiersze są do dupy jak i cała kultura
ogólnie szczał pies na każdą nową falę
pozabijamy się bez kłótni o ile uda się
ustalić grafik dla następców
 
całym zdaniem to: abakus i kropka
nic aż do zet - sklepione mięso
za zębami próbuję dosięgnąć
czegokolwiek choćby i tego
na czym stoję


number of comments: 28 | rating: 7 | detail

sisey

sisey, 22 february 2014

chciałbym zostawić ci wiersz

jak niebo na grzbietach saren
a tu pustka chichocze - stary gruźlik 
jeszcze nie czwarta jeszcze nie pora
zapytać czemu Cię nie ma
czemu nas nie ma
może gdzieś leczą z uzależnień
lecz we mnie mało z Dylana Thomasa
nie piję nie piszę tak dobrych wierszy
i nie wiem czy będę umiał pożegnać ojca
o kompromisach żaden z nas nie czytał
sam sobie mówię nie wchodź
łagodnie do tej dobrej nocy
i dobijam kroki na schodach


number of comments: 27 | rating: 30 | detail

sisey

sisey, 8 december 2011

nocny talk show

kupiłem buty mocne na długą drogę
chciałem mieć udział w światowym optymizmie
przyznaje brak mi wprawy – ćwiczę
wciąż jednak uśmiecham się
w nieodpowiednich miejscach

w mojej kablówce oddziały specjalne
hurtowo wyważają drzwi tuż po rzezi
co mnie peszy
szczęśliwie wszyscy obcy
pragną zamieszkać w Ameryce

chciałbym zadzwonić do was
opowiedzieć dowcip
bez sponsoringu wesołych tabletek
wyłącznie w nowych mocnych butach
drodzy moi nieobecni


number of comments: 27 | rating: 18 | detail

sisey

sisey, 4 february 2012

scenariusz męskiego wiersza

narrator powinien chłodno
wyjaśnić:      kubek zimnej herbaty
obojętnie:     ona wyszła
informować:  klucz na stole
spokojnie:     w pudełku my -
sześćdziesiąt dziewięć saszetek

cała reszta to głodne kawałki
napisy końcowe


number of comments: 26 | rating: 9 | detail

sisey

sisey, 9 march 2012

kto my?

bohatery po herbatce z dusiołka
chromowanych jenzyków dziedzice
niedomyte wnuki sokratesów
autobusem człowieki jednak w miasto
jadom nie obce greków w nas bezmiary
i nic że Odys wygubi nas po przystankach
nic gdy pachnie słodko ziemią chropawą
my będziemy
nawet jeśli z każdym krokiem mniej
cerberów w nas a więcej spooksów
czas jakiś
nim
w popiół
bez strachu czy żalu


number of comments: 26 | rating: 10 | detail

sisey

sisey, 16 december 2011

ja się o pana niepokoję

nie mam pojęcia jak się zachować
przez wieczność gaszę papierosa 
wilk który nieraz warczał na wzburzony księżyc
przesieką gnał choć drzewa z nagła jak olbrzymy
spoglądam niczym na Straż Nocną 
gdy w przewodniku czytam że od teraz
to już Strzelców Wymarsz 
(i po co były zrywać te zasłony) 

 
A miasto śpi choć słynne - Mistrz w drodze do Paryża
z klozetki raczył tu skorzystać o czym 
uprzejmie informuje prawie złota płyta 

 
Tu przerażenie dzikie mnie ogarnia 
że kiedy spiszę się do reszty
połaskotany nagrodami 
to w drzwiach mięsnego wnet powieszą:
bywał [...] po kaszankę i parówki


number of comments: 26 | rating: 13 | detail

sisey

sisey, 1 june 2012

odchodzę

do tego tego miasta
ściągnąłem jakoś na jesieni
jesień tu ładną mieli a ja lubię jesień
zdążyłem jeszcze kaczki w parku
poznać nim się skończył wrzesień
a później to już tylko deszcz

i mgła

w drodze do sklepu och wiem
ciśnie się jakieś kurwa ma...
jakie to prozaiczne - że bez uniesień
więc tak: chodnik równiutki kamienice
a dachy rude strome niczym gast gdzieś w Alpach
reszty dopełnia płowiejący gotyk
i łóżko na poddaszu
wykradziony dotyk
trochę domowej atmosfery masz
tu klucze drób wstaw na dwieście stopni
raczej cicho
ta z dołu nie zna się na żartach
zima zawiodła całkowicie pantofle włoskie
świetnie wchodzą w poślizg
sąsiedzi mili znają i nikt już nie próbuje
pożyczyć do pierwszego
przyplątał się też pies (właściwie skóra kości)
dzielimy na pół ogrom
nie
nie pytaj czego
podkula ogon
gdy rozdaję karty
lecz z oczu czytam: oszukujesz
znów byłem w parku nie wiem kiedy wiosna
cudowny warkot podkaszarki kaczki wprost do wody
a mnie tak swędzi coś
nie
nie tu
wyżej
w pobliżu karku
unoszę kołnierz - koniec maja chłodny

zapalmy
tyle jeszcze mogę
o wierszu nawet szkoda gadać
no przecież go nie sprzedam
zostało tytuł nadać
może być "odchodzę"
i nie wierz gdy ci powiem że do nieba


number of comments: 26 | rating: 21 | detail

sisey

sisey, 1 september 2012

ona minie

wiem mimo braku umów na ręku
bez wdzięku z wiekiem 
wrasta wiara w fundacje kościelne
poskrzypując leciutko kołnierzem z nutrii 

już dobrze miło

by było jeszcze
odplamić szarość pod czaszką
niechby nie wyło tyle
nie warczało. Z dzieciństwa
pamiętam emaliowaną ciężarówkę
w obłędnym beżu. Miejsce ograniczone 
rozmiarem kciuka gładką błyszczącą

ranę

ja z nalepką: mały przybiegł
na wystawie fajnego sklepu
zaraz ktoś wpadnie zdyszany
po klocki i po mnie 
będzie

wigilie nie były czarno-białe
tak mi się wydaje


number of comments: 25 | rating: 19 | detail

sisey

sisey, 28 september 2012

chili albo auto da fé

ostatnio zasypiam o piątej Bóg wie czemu
a gdy już wstanę w południe mam dylemat
herbatę lepiej czy kawę a może podrzemać
spoglądam na blat pełen kubków - żaden nie mój

kupiłem nawet szwedzkie łóżko do złożenia 
niestety w temacie spania to nic nie zmienia
sąsiadka się żegna czosnkiem gdy mnie widzi
do głowy by mi nie przyszło że to żydzi

on szatyn jest ona blondynka naturalna 
raz w roku są na pielgrzymce parafialnej
narzekać potrafią jak rodacy godzinami
więc skąd ten czosnek i sól pod drzwiami 

poeta przecież może nie sypiać śniąc na jawie
że wiersz wreszcie jaki napisze po szóstej kawie 
poruszy z posad bryłę świata wprawi w dreszcze
już jasno widać nie mam wyjścia będę wieszczem 
 
i taka wizja: pełny stadion a oni krzyczą JESZCZE!


number of comments: 25 | rating: 21 | detail

sisey

sisey, 11 july 2014

kołysanka dla Smoka

sześć jest księżyców tylko jeden srebrny
rozcieram w palcach pół roku
sześć snów gdzie sześć śni się nieb mi
a chmury rosną z obu smoczych boków

pięć jest księżyców tylko jeden srebrny
w noc jasną chowam w kołysankę łapy
pięć wierszy z łap tych wypada niepewnych
ogień smocze gardło pięć razy rozdrapie

cztery są księżyce tylko jeden srebrny
poczwórnie zawisa jak tarcza dla smoka
w cztery strony świata mżenie srebrne leci
i śpią cztery wiatry w kościanych obłokach

trzy są księżyce tylko jeden srebrny
nad smoczym łbem jak medalion błyszczy
trzy chrapią cisze w  komnatach podniebnych
trzy cisze po jednej dla trzech smoczych zmyśleń

dwa są księżyce tylko jeden srebrny
tak jak się srebrzy jedno z oczu smoka
drugie jest przymknięte i śni księżyc srebrny
na grzbietach olbrzymów we śnie o potokach

ostatni to księżyc ale nadal srebrny
grosz srebrny z dna stawu nikogo nie budzi
śpij smoku śnij gadzie srebrny
kto wie kiedy wyśnisz srebrnołuskich ludzi


number of comments: 25 | rating: 19 | detail

sisey

sisey, 25 january 2012

awangarda w salonie fryzjerskim

W '68 wynaleźliśmy rocka i wolną miłość. 
Niektórzy zażywali Sartre'a. W doniczkach 
rósł cannabis i pensje tych z zarządów
mieściły się jeszcze w świńskich portfelach.

Niestety Hendrix nie okazał się Gruzinem,
a Janis Joplin nieśmiertelną. Po czterdziestu
latach wciąż nie wiemy jak mają się do tego włosy.
Fakt, że nie wzięto pod uwagę żadnego Galilejczyka.

Średnia życia Cobeinów, to jakieś jeden w skali
Winehouse. Nikt jednak nie wie jak się urodzić
kolejnym jeźdźcem burzy. Pewnie dlatego
chłopcy od promocji śnią o ACTA. Pewnie dlatego
mają pełne ręce biberów.

Śnieg skrzypi pod szpitalem wariatów i może stąd
nie ufam kolesiom obwieszonym goldem gdy zawodzą
o swoich dramatycznych losach. Chciałbym
jedynie tak przystawiać palce do wierszy, jak Gieseking
w dwudziestym d-moll dotyka Mozarta. To już jednak
zupełnie inna historia.



Więc jak, tniemy krótko?




/autor wie, jak nieczytelny bedzie to tekst za lat kilka/


number of comments: 24 | rating: 15 | detail

sisey

sisey, 5 december 2011

była sobie zima

grudzień, czwarta rano, koniec świata
chwilę temu z tygrysa mierzyłem do dwururki

na wichrowym wzgórzu - jakżeby inaczej -
wieje i śnieg aż po czerwiec
bo to solidna bajka
z niebemziemią w negatywie
oraz kotem który swoje wie
śmigając w kipiących zaspach. przedziwnie
absurdalny w czarnym futrze
boso. ubija śnieg wraz ze mną

a ja na przekór klątwom dziewic
sięgam po tytoń, ośmielam się
kocham w beznadziejniku

grudzień, czwarta rano, jeszcze noc
nie śpię po raz pierwszy od dwudziestu lat


number of comments: 24 | rating: 11 | detail

sisey

sisey, 29 february 2012

utykanie na starych filmach

zdarzył się w mieście zachód słońca
akurat rzeźnik własną ręką
karkówki odciął na niedzielę
smutnej klientce w cud czółenkach

i grał ten zachód w ostrzu noża

a najpiękniejszy był szczególnie
w witrynie Roman - fryzjer męski
kiedy studiował nowe trendy
srebrnym nożykiem rozcinając
list o zapachu tuberozy

igrał ten zachód z ostrzem noża

latarnie w rynku stały słupka
w hołdzie czerwieni co tak lekko
ulicą razem z chłopcem z głogów
przez zęby hotel california

taki był właśnie zachód słońca
siedem tysięcy circa about


number of comments: 24 | rating: 10 | detail

sisey

sisey, 31 january 2012

mało morskie opowieści

kiedy kobiety tyją cierpliwie
pamięć odstaje na zakrętach
i za kościółkiem krzyże częściej
my budujemy statki

a rzeczy nagłe w suchych trawach
włosy bieleją płótna dzieci
przepija się nie mlekiem
my wciąż o statkach

starczy niedosłuch pełną jesień
o miejsce pyta jak o casus belli
jeszcze nie pora szepczą piaski
smukleją nasze statki

najstarsi mówią coś o zimie
niepewni pustkę tkają w gestach
młodziaki na nas patrzą wilkiem
całą nadzieją statki


number of comments: 22 | rating: 10 | detail

sisey

sisey, 3 january 2012

ok, mieliście rację

to forsa wyłącznie
liczy się. przez okrągłą dobę
podkładam ogień
niewymuszenie
topnieją meble zasłony wiersze
prócz tego nic się nie zmienia

krzyczę

na ten poemat bez metafor
na czworakach. sam nie wierzę
że to jedynie problemy z kręgosłupem
surowe mięso. modlę się o żart
by kondukt sypnął ryżem
by oczy namalował mi Chagall


number of comments: 22 | rating: 17 | detail

sisey

sisey, 27 august 2012

oferta najnowszych telefonów

to nie pogarda, to opadające ręce
i niepotrzebne milion ISO 
czułość w granicach pięćdziesięciolatka
nie zadowala nawet mnie - podmiotu
chciałbym zadzwonić
chciałbym podnieść słuchawkę
i zadrżeć nie z powodu fenomenalnej wibry
a czytam: poza zasięgiem 

nasz ekran jest odporny na wszelkie zarysowania


number of comments: 22 | rating: 14 | detail

sisey

sisey, 26 january 2012

drzewieje się

a kto to to co to to tak jak
ptak spod żeber w głos
drze się że dość że już dość
a ja bym zarósł topoli grzędą
liściastą chmurą byleby wiatr
i w niebo w niebo ucząc się
spadać w lekkie zakręty

i trwałbym przez deszcze nerwowe
słuchał na rozkurz przeznaczonych
ostatnich wilków lisów szczutych
aż przyszlibyście z siekierami
po swoje krzyże trumny swoje
puste miejsca w pasie drogi

już tylko liście w stos
pogrzebowy wróżebny dym
ostatnią gałąź dziad
zgarnie i pójdę
ze śpiewem pójdę z nim


number of comments: 22 | rating: 13 | detail

sisey

sisey, 17 december 2012

Kordian F w ciąży pije

na dobra sprawę i na złą (też sprawę)
resztki ze słowobicia taki tam
nielegalny ubój w piwnicznej podobno izbie
opalanej mostami do lipca, mówią

upiera się, że do twarzy mu w czarno-białym filmie
a cała wieś widziała przecież jak na spacer wychodził
szosą E 400 zwaną wśród okolicznych rondem
beznadziejnych romantyków opłaczą rzekotki

jakiś facet zaklinał się w programie świadkowie
zdjęcie było z kilogramem kawy co złośliwi
określili lokowaniem literatury na lichwiarski procent

negocjował też sam z sobą warunki upadku
przekonany że może jak Bizancjum pożeglować
tak naprawdę rozwiewa się za każdym razem
gdy powiedzą zbyt dosadnie: ziemia
 
 
 
/autor ma porządne metalowe drzwi/


number of comments: 21 | rating: 14 | detail


  10 - 30 - 100  



Other poems: prawie ekfraza, żaden, szkic, ballada o ludziach na drzewach, to tylko, zima na Marsie, ..., szkłem w oku bawi się szaleniec, ja proszę pana mam dobrze, stos, żaden albatros, kołysanka dla Smoka, łaska obłędu, z bedekera pana jabłońskiego, nocny rejs do Hurghady, mgły zbyt przejrzyste, chciałbym zostawić ci wiersz, jak pamięć przejrzysty, wiersz o niechęci do uczestnictwa w nurcie, oglądając pejzaż z San Quirico d'Orcia, marynarze jeszcze nie, powiesił się szewc, nic tam, a to co widać to nic, w przyszłości zamierzam pisać już tylko tytuły*, e-gotyk, dochodzenie do wyobraźni, solo na saksofon barytonowy, zawiniątko, kapitułka dla mas, rozmowa z estetyką w tle, na uspokojenie, lekcja czytania, focus, Kordian F w ciąży pije, cóż to by była za miłość [update], romans którego nie było, w dniu dzisiejszym wylosowano... [update2], człowiek prywatny, do porządku dziennego, nasze never never, ich liebe You mon Munich, chili albo auto da fé, ona minie, oferta najnowszych telefonów, wiersz na raty, od klęsk, kiedy nadchodzi, obejrzyj za mną ten zachód [update], nigdy mi nie mów że piszesz wiersze, przyjdzie mi umrzeć na fortepian, na ryby, kojarzymisie, odchodzę, moje łóżko, zwiersz lekki i powiewny (update), wiersz na życzenie GLC za punkcik, o filozofii smaku słów kilka, pamiętnik człowieka rozsądnego, a słońce z papieru jego jest, mój drogi Bruno, błękitniejesz z papierosem, futerał, z dziennika rozbitka, nie przypadkiem w sepii, nie na życzenie publiczności, książę, kto my?, melanż mix i inne trudne wyrazy, utykanie na starych filmach, parapetówka solo, wieczór że do rany przyłóż (update), oczywiście mogło być gorzej, zawierzam [czekamy na pociągi], jesteś gotów, wieża Babel XXI, scenariusz męskiego wiersza, tutsi [cenzura] hutu, mało morskie opowieści, ekfratyk z jaśminem w tle, drzewieje się, awangarda w salonie fryzjerskim, głupiec, dawno cię nie widziałem, czytaj mnie z ruchu warg, o zmierzchu i bez przewodnika, już jestem przedtem, śpiewanka podróżująca, ok, mieliście rację, po schodach, kurs na zachód, audyt, nadmiar powietrza między nami, ja się o pana niepokoję, to tylko słowo o moście, wątpliwości faceta w ugrach, katedra języka, Betlejem zero jedenaście, jasełka w mieście P., nocny talk show, była sobie zima, co ty tam widzisz, ostatnia pięta Achillesa, z listów, sfumato, dom specjalnej starości, zupełnie o niczym, list motywacyjny, pieśń myśliwego, jeden z nas ja, Komunikacja zastępcza, lekcja autonomii, obcy w obcym mieście, hologram, wyjatkowo trwałe niby, re: w drodze do miasta, bezimienni, buty nie mają sensu,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1