Florian Konrad | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (1) Książki (14) Poezja (511) Proza (226) Fotografia (279) Grafika (73) Wideo wiersz (5) Dziennik (9) |
Florian Konrad, 2 stycznia 2016
mozaika baretek- guziki doszyte do serca
szlachetna purpura kontrastująca ze zgniłozielonym
mundurem. pozostałe kolory wypadają blado
aureola nad stolicą wroga, dym jakby z kadzidła
przynęta. może zabłąka się ślepy cherub
w zgrzebnej koszulinie, z podstrzyżonymi skrzydłami
z dział sypią się obrazki: uśmiechnięte maluchy
kroczą z transparentami, ryba na straganie zawinięta
w białą flagę, trójłapy kot na ostatnim piętrze
spalonego hotelu
grób nieznanego żołnierza na tyłach speluny
chwilowe zawieszenie broni, w oddali słychać
starołacińskie kolędy, ktoś charczy o wolności i partii
nie ma się co martwić, za rok rzeka sama się oczyści
trucizny spłyną do morza wraz ze śmieciami
czaszki posłużą za popielniczki w urzędach pracy
proroków- na wysypisko
noc. motłoch kłębiący się przy jedynej studni
pierwsi oczywiście zeloci niedouczeni w piśmie
mówią o sobie mędrcy
żona uparcie twierdzi że to zdrobnienie od ,,mędrały"
Florian Konrad, 30 grudnia 2015
maik, bozisko ustrojone pokrzywą
figura na sosnowych gałęziach. niesiemy za płotek
córki przekarmione szalejem, chwiejny krok
rozbitkowie na tratwie skleconej z telewizorów
minorowy nastrój. barankowi z cukru odłamała się głowa
grób w czekoladowej polewie. średnio jadalne
ołtarzyk na ekranie- garnek przebity sztachetą
kałuża wyciekłego mleka. świętokradztwo!
postawione. starsze kobiety intonują pieśń
program na cały tydzień. reszta jest wgapieniem
weselej! nie wypada rozejść się z nosami na kwintę
jeszcze by obraz znikł. i co wtedy zrobić ze wzrokiem?
chłopy się odżegnują. jak który potrafi.
paru wyszła gwiazda Dawida, mnie-szachownica
co niedożarte- przodkom. oby równo spuchli
przejedzony duch nie łazi po kanałach
witki- do ciemnicy, zasuszyć
piwnica- ostatni przyczółek prawdziwej wiary
śmiesznej jak głowa błazna w formalinie
albo mrówki toczące pojedynek na pinezki
Florian Konrad, 29 grudnia 2015
,,Legenda jest protezą, nie szukajmy w niej tętna."
-Ziemowit Fedecki
pokoiczek- prawie bajka, nie każę wierzyć
pustawo, jak zawsze o tej porze
śnieżynki w piecu, paru bałwanów na uwięzi
gryzonie ogłosiły głodówkę
bo ileż można- marchew z kinoli
jednego najmitę trzymano od przednówka. aż do północy
po wyjściu puszył się, jaki już z niego kombatant
biegły w chiro- mantrach
zaprawiony w walce z fantazjami
nie wytrzymał doby, znów się zaciągnął, kto wie czym i gdzie
został tylko dowód przekroczenia granicy
rozdarta banderola. hen, za Morze Spokoju
(kałuża szczyn)
najdłużej siedzi były kronikarz. również za konfabulacje
(,,przysięgam! nie mam pojęcia że z niego samoróbka
wyglądał jak żywy, nawet zamieniłem parę słów
ze zmarzlakiem)
niedługo rocznica
paru uroczych dysforiuszy przyniesie
tulipany zerwane po katowniach i pomniejszych
galeriach sztuki ludowej, komety wytrzęsione z rynien
jest na kogo liczyć
mówię- nie wariujesz- to jakby cię nie było
przywykniesz. realni mają gorzej
Florian Konrad, 28 grudnia 2015
,,proszę o wers ciszy"
Kamil Brewiński ,,Pindrzenie"
kompletnie obcy układ. nie perfumowany nawet na święta
zalatuje futrem. pod wiankiem- sznur
chrabąszcze na kabelki, dobrze wysuszone
świecą jak z Czarnobyla
oczojebalnik, że aż wewnątrz kłuje
ponapychali wszędzie farszu, a ty człowieku- dźwigaj
dokoła domu, na osła, na barana
za porzucenie- w nagrodę- ostracyzm i kop
nie da się lubić, wyszywanka
brodacz z synem, cali w drewnie
na górze- ptaszysko. groźne kuriozum
ani w tym płci, ani uczuć. co najwyżej parafina
dożyje do końca ery, nawet dalej- w kosmos
prowincjonalizując się z kim popadnie
a spróbuj powiedzieć że to makieta, sztuczny ogień
zaraz wyśmieją. i ze zgorszeniem- w kąt
polać? stłumić kocem? nie tacy się starali
odrasta, nawet bardziej błyszczące
korzenie żłobią tunele w ścianach
więc cicho
będzie mniej
Florian Konrad, 27 grudnia 2015
i co? niby taki inteligencik, a nie zorientowałeś się
że pożera. kłujące wąsiska i oddech- w górę to w dół
blagier, mistrz wciskania ciemnoty
pójdzie precz, a z ciebie- szkielet, obgryzione okładki
opatul się, póki zostało cokolwiek. choćby i plomby
mięsopust dobiega końca, powyłaziły ścięgna
jeszcze dwa dni i wielka smuta, o chlebie i wodzie
albo- kły w ścianę
imaginacje: lampa i surowy pejzażyk na mokrej szybie
dach szpitala, w którym zamiast leczyć częstują ziołami
zaszywają prospekty. można tu tylko oczadzieć
od spalarni zawiewa nudą
jedynie na pogodę nie można narzekać. jak opłatek
zrobisz krok- i chmury łamią się pod trampkami
słońce spod spodu. niczym rozdeptana mandarynka
i znowu w miękkie, sok cieknie po brodzie
gdzie nie spojrzeć- plotą się nudy, na przęsłach wiszą
farmazońcy spuchli z przejedzenia. surowe miny
nie dojdziesz prawdy. karnawał potrwa jedynie dwa dni
za mało czasu by się podgoić
Florian Konrad, 27 grudnia 2015
świt. znowu ściemniam że to miasto
gpzeglądam się. obraz olejny w swetrze
gość z zakopanej planety
słuchający mało znanej kapelki Tylko Siebie
jechanie po sztampach: kawa, miłość, fajki
romet z silnikiem jawy. mdłości po niestrawnej książce
a przecież da się prościej
wieczne przygotowanie operacji: usuń
się stąd. miej telefon i potrzeby, załóż rodzinę na fejsie
za spichrzem- dyskoteka ogrodzona pastuchem
iść? po co? jeszcze na skroni wyrośnie rak
markowy, nie żaden Adeydas
czy nie lepiej być na parę? żywić się ciepłem z grzejnika
szczerze nienawidzić konsumpcjonizmu
(w telewizji- Kevin sam w domu wkłada palec
między nogi Barbie. to trochę pedalskie)
moda opuszczonych GSów, lajfstajlowe samotnicwo
leczyć?
wiem, obciach mieć w nazwisku
angielskojęzyczne określenie spluwy i grata-skarabeusza
ani się tym zastrzelić ani spienieżyc na złomie
Florian Konrad, 24 grudnia 2015
włącz toccattę z fugą d-moll. titudim!
krajobraz jakby przez śrutownik: każdy dach obsypany
nawet wieża kościelna w pyle. i kto pościera?
blok-podniszczony zeszyt z nazwami zespołów
co mieszkanie- inny utwór. rzępolenie na dwóch strunach
akompaniament zmaltretowanym kotom
coś się rodzi, ktoś się przeje, inny będzie obrażony
tłuścioch przez większą część grudnia trapiony omamicą
śniło się że odjechał do więzienia karetą ze śliwki
trze bordowiejący nos, powsiłazęga
bezpieczniki watowane watą, instalacja
może nie wytrzymać. pójdzie dym
z fajczącego się drapaka
zza ramy dynda zasuszony bukiet: ssanki, zawiłki, łopuch
palemka na następne święta. choć może prędzej
gwiazdowisko zwali się na łby, ścieknie za kołnierze
niebieski futrzak coraz bardziej nie w sosie
panowie-grać! ciągle! panie- zamknąć mordy!
-trzeszczy zza niewykarczowanych pniaków
wszędzie ckliwość że aż-paw!
wyrywa pióra z wachlarza
oczka- na oślep
Florian Konrad, 23 grudnia 2015
szczerze? miałem durną nadzieję że będziesz inny
krew z kości, szaroperłowe włosy, wieczny buntownik
o ego cierpiącym na gigantyzm
harley nie przerobiony ze skutera
a tu- walizka średnio świeżych kartofli
pokurcz dmuchający w szklany wiatraczek
beznikotynowe papierosy z odpustu
(pierwsza paczka za darmo
oferta ważna do wyczerpania zapasów)
przezywają cię jakoś w szkole?
e, każdy -obok. po co przejmować się zatłuszczoną gębą
nawet już nie wiadomo kogo przedstawia
jakiś śródbywatel
pewnie to farbowaniec, nielegal zza Buga
(czarnorynkowa wartość- dwie kopiejki, pół funka kłaków, smar
by było czym zaklajstrować luki w metryce)
nie zaciągaj bo kiedyś się powiesisz na jęzorze
twardo, jak po sznurku:
brzy-do-ta-brzęk- roz-rzy- nać- grzech-po-grzeb
seplenie dozwolone, choć nie polecam
współczuć? jeszcze czego! szkło ci w oczy
żarówka- kwoka zbyt nisko, aż się upieczesz
matka wrzuci swoją połowę do konterenera PCK
Florian Konrad, 22 grudnia 2015
wiersz na osiemdziesiąte urodziny
i znowu pełno, świeżo najęci- temu tak kłapią
że prawo i w ogóle, powinno się zapewnić ludzkie
warunki: mydło i bieżącą wodę
tych tam- zredukować. muszą się zmieścić na trzybitowym zdjęciu
co nie wejdzie- do szaf, niech
każdego ranka dokonują coming outów, by przed obiadem
odszczekiwać wszystko. ,,nie mamo, to tylko żarty"
chować za plecami dowody osobiste z gumy
dowody zbrodni pokrywające się poliestrem
co znowu? wyciekają przez dziurkę od klucza?
namoczyć gąbkę i po włosach, przekonasz się
że są jak kurz pod dywanem, równie romantyczny co pismo
Zawsze Wierni albo obleśny uśmiech Liberace
o- cieć- kolaborant upycha pod beretem
żal się zrobiło przegrańców
nie wie że najdalej po Familiadzie
wrócą wyposzczeni by się nadziać
gdzie otwieracz?
19.02. 2066 r.
głebokie podziemie
w trupa
i z powrotem
Florian Konrad, 21 grudnia 2015
chudo, co druga koszula dla przyzwoitości wypchana słomą
z głów. ślady pęknięć, kreski wyżłobione w powietrzu
tylko młodziakom jeszcze brzuchy sterczą, nosy
dumnie zadarte
choróbska najpewniej są przenoszone drogą radiową
wścibscy sąsiedzi prowadzą nasłuch, zmawiają się
kogo uszczęśliwić czerwonym nosem, wypryskami na potylicy
nie do wiary! plotkarz doszywa kolejne oko. już piąte
błyszczący guzik, pewnie oderwany od munduru marszałka
najwyżsi rangą poślepli całkiem
przynajmniej było za co zagrać. złote medale
służą za żetony. ręci się, ruska
i co chwila- trach! pęka kolejny worek
toczą się uschnięte pędy
biegacze pustynne, jak w westernie
jesem za stary by bawiło mnie szukanie
miejsca gdzie kobiety rodzą się mając w poprzek
czarny szew
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
25 listopada 2024
AfrykankaTeresa Tomys
25 listopada 2024
2511wiesiek
25 listopada 2024
Bajkaabsynt
25 listopada 2024
0019absynt
25 listopada 2024
Pod skrzydłamiJaga
25 listopada 2024
Widzenie wielu poetówdoremi
25 listopada 2024
refleksjasam53
25 listopada 2024
AniołyBelamonte/Senograsta
25 listopada 2024
Wróciłem do domu, MamoArsis
24 listopada 2024
Nie ma lekko...Marek Gajowniczek