JoT Eff | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (26) Forum (3) Poezja (99) Proza (10) Fotografia (4) Dziennik (3) |
JoT Eff, 28 lutego 2011
Nad Brynicą niewiele się zmieniło.
Bieda na Piaskach ta sama
i Kościół stoi, niczym kamienny
Bóg, neoromańskim murem.
Ostatnie wspomnienie miasta, jak
przez smoleńską mgłę, Żyd z cegłą.
Sami rozbierali Synagogę. Honor
jest jak huk, odbity od ściany lasu,
zanika wraz z pogłosem.
Był tu już raz, szukał żony. Zastał
kurz spod gestapowskich kół. Ona
tam. On tam. Za długo szedł. Lecz
spróbuj iść z dziurą z tyłu głowy.
JoT Eff, 30 stycznia 2012
Styczeń w Neuss przechodzi do historii.
Przymrozki dopiero przed nami, zapowiada
ciepło pogodynka. Na wszelki wypadek mamy
już dwie kołdry i nadzieję w postaci jednej
sypialni. Udaję, że zielone papużki nadal
siedzą na akacji, choć niedawno ktoś je
przegonił, pod osłoną słów o zagrożeniach.
Wrócił gołąb, siwy i poczciwy, lecz bez żony.
Chłód zawsze zaczyna się od nóg, tak mówiła
prababcia babci, wypychając buty gazetami,
więc chłód zawsze zaczyna się od nóg,
których nie można razem zapleść w warkocz.
JoT Eff, 23 stycznia 2012
nie ściągaj butów, błyszczących jak świtezianki w słońcu.
rankiem spojrzę w okno. jasność pozostawi ciemne plamy
w oku, szybciej niż pamięć po twojej wizycie.
śnię cię zawsze w naszym starym mieszkaniu,
zadłużonym dzisiaj do granic kredytowej płynności.
wzruszasz ramionami zamiast podać liczby,
które padną w lotto.
chociaż mnie przytul.
wyciągasz ręce, dotykamy się,
a ty znowu zmieniasz mnie w ważkę.
i cóż z tego, że potrafię unieść się nad jeziorami,
jeśli skrzydła tną, a zbliżeń unikają wszyscy.
JoT Eff, 3 kwietnia 2012
Przyszła do mnie w nocy.
Szczekałyśmy przez chwilę.
Żadnych demonicznych twarzy,
tylko moja i Emily. Strasznie
duże miała dłonie, jak facet.
Obudziłam się o ósmej,
Emily w moim śnie śni
spokojnie, więc
zostawiam ją
samą.
Wrócę do niej , tak
jak wracam do snów z tatą.
Tata czeka na mnie zawsze
za tą samą siatką z drobnym oczkiem.
Dotykamy się końcem
palców.
JoT Eff, 23 lutego 2011
"Niektóre kawałki szkła były takie duże, że zrobiono z nich szyby(...)
A Zły śmiał się, aż mu się brzuch trząsł, i to go przyjemnie łaskotało.
A w powietrzu unosiły się wciąż maleńkie okruchy lustra.
I słuchajcie, co się stało!"
- i tak się kończy "Opowiadanie
pierwsze, w którym jest mowa o lustrze i okruchach-
Królowej Śniegu" -
Hansa Christiana Andersena - potem zaczyna się drugie pt Dziewczynka i chłopiec"
Pierwszy raz to całuję się
z Jolką. Ma szorstki języczek,
jak kotka i za ciepły oddech,
żeby mogło mi się podobać.
Pierwszy raz myślę, że milej
może być z chłopcem. Bez
całowania błądzę z inną
w asparagusowych szklarniach
mojego ojca. Nie ma w sobie
spokoju i wytchnienia, jak
w oczach Królowej Śniegu,
pewnie dlatego, że ma już
trzeciego ojczyma. Opiera
nagość o szklaną ścianę.
Pęka szkło. Odłamek tnie
skórę. Krew jak czerwony goździk.
A Zły śmieje się, aż mu się trzęsie
brzuch i to go przyjemnie łaskocze.
z cyklu "z Jolką"
http://www.supershare.pl/?d=324361682
czyta Wanda Szczypiorska
JoT Eff, 24 lutego 2011
Ktoś powtórzył mi, przypadkiem, twoje słowa;
Oj, kochałem tę dziewczynę, była słodka,
z alabastru miała skórę, włosy lśniące.
Nie zapomnę popołudnia na tej łące.
Też pamiętam na tej łące popołudnie.
Tego lata słońce, w Bystrej, grzało cudnie.
U Szymanka beczał baran, a na niebie:
jeden obłok, wciąż wędrował. Chciałam Ciebie.
Mech był miękki, niczym dywan z Anatolii,
reszta łąki przystrojona w mleczną kolię.
Ty bez spodni, ja bez spodni, stanął jeleń.
Zakrwawione miał poroże. Chciałam Ciebie.
Nie, że jeleń, nie, że ryczał, grzało słońce!
Bardzo chciałam, tego lata, na tej łące.
A tu nagle, Ty przestałeś mnie całować.
Teraz, kiedy byłam prawie, całkiem goła.
Nie zdążyłam nawet krzyknąć Jezus Maria
Ty zniknąłeś, tylko bestia liście żarła.
Pozbierałam moje spodnie, twoje spodnie.
Jeleń zadem się obrócił (tylko) do mnie.
Ktoś powtórzył mi, przypadkiem , twoje słowa;
Oj, kochałem tę dziewczynę(...). Wielka szkoda.
JoT Eff, 14 marca 2011
Jolce puchną oczy. Bez powodu
- stwierdza i sięga po butelkę żywca.
Życie lubi wzbierać jak piana z piwa,
nalanego pochopnie do środka,
zamiast pieścić delikatnie ściankę
szklanki.
Zobaczyć można tylko to, co wypływa
na powierzchnię, a co skrywa się
na dnie, można jedynie sobie wyobrażać.
Jolce drży pękający kącik ust.
Zmora dzisiejszej cywilizacji.
Tulę ją. Czuję, jak się wyślizguje,
ale będę trzymać. Tak długo, aż
zabraknie sił. Przyjaźń.
Kolejny raz możemy się nie wspiąć.
To, co ponad, zawsze wymaga wysiłku.
Mówi, że on wrócił. Znowu. W znowu
jest tyle sensu, co w odpalaniu petard
w dzień.
Dużo huku, a jasność dnia wyklucza
oglądanie fajerwerków.
z cyklu ' z Jolką"
JoT Eff, 20 czerwca 2012
Ej, wracaj już do domu. Twoja matka czeka.
Na pewno dziś przyrządzi najlepsze gołąbki.
Te, o których potrafisz rozprawiać bez końca;
jak najpierw na półtwardo gotuje się w rondlu
kapustę, gdy słoninę topi się na skwarki,
i na skwarkach dopiero przysmaża cebulę.
Twoja matka się skarży, że znów źle się czuje,
że boli ją kolano, niezbyt dobrze widzi,
coś gniecie, w piersiach dusi i pod mostkiem kłuje.
Nogi już nie te same, już tak nie potrafi
jak kiedyś, biec za tobą naokoło stołu.
Teraz cię nie dogoni, nie oberwiesz szmatą,
choć asłużyłeś sobie przez ostanie lata,
kiedy to odkładałeś funt do funta, aby.
A skończyło się tylko łez wylanych morzem,
gdy tuż przed przyjazdem, rzuciłeś – nie mogę.
Ej, wracaj już do domu. Twoja matka czeka
na wszystkie swoje dzieci rozsiane po świecie.
Jak jednoroczne żyto masz mocne korzenie,
od kolan do Polan, wrosłe w polską ziemię.
JoT Eff, 25 stycznia 2012
Już jesteś taka stara jak ta makatka z jeleniem
w mieszkaniu pani Stefy - tej, co wiązała kwiatki
sznurkiem i układała w sterty, a Jan je wywoził
do miejscowych kwiaciarni. Róże, goździki i wieńce,
pełne były ich szklarnie, a krew asparagusowa.
Masz takie same ręce jak korzenie tamtych świerków,
rosnących obok drogi prowadzącej do początku.
Jestem małą dziewczynką. Z okna mojego pokoju
widać niski budynek. Wychodzi się z niego z marszem
Fryderyka Chopina. Garbus z miętówką w kieszeni
szeptem woła mnie "asiu". Objadam się cukierkami.
Ktoś sztywno śpi na stole. Będzie naszą tajemnicą.
Garbus głośno się śmieje, a ja boję się księżyca,
który raz na jakiś czas podgląda zza szyby,
mamo.
JoT Eff, 24 października 2011
nie lubię oplatać słów bluszczem. walę prosto z mostu,
dlatego mama przeze mnie płacze. wiem, że to źle,
ale uczyłam się dyplomacji, siedząc pod drzwiami
z nożem do krojenia powszedniego chleba.
noc w noc oszukujemy siebie, wymyślamy kłamstwa
w rozpaczliwej nadziei, że jutro staną się prawdą.
i stają się. po śmierci miałyśmy być szczęśliwe,
obiecałyśmy to życzliwemu Bogu, a modlimy się
o reinkarnacje. odjeżdża autobus. wskakuję jeszcze
z paczką papierosów i rozmienionymi pięć euro, żeby
mama miała na ubikację. czeka ją długa podróż,
bo ona boi się latać, znikąd donikąd.
JoT Eff, 18 października 2011
Urodziłam się wbrew naturze. Mama schudła
do porodu, chociaż babcia dbała o nią jak o swoją
matkę, po powrocie z Ravensbrück. Wyglądały
podobnie; z wydętymi brzuchami, z twarzami,
obrzuconymi krostami. Potem znowu Bóg chciał,
bym umarła, lecz lekarka włożyła mnie do balii
z zimną wodą i gorączka skończyła się tylko
zapaleniem ucha. Siedziałam zmęczona bólem
na kolanach taty, ale to ja ściągnęłam na siebie
wrzątek. Na pamiątkę zrobiono fotografię buźki
z ustami w podkówkę i obłożonych opatrunkami
kończyn. Jestem na niej. Jestem jeszcze
na kilkunastu smutnych, innych, schowanych
w czerwonym pudełku za książkami. Odkąd
sama robię zdjęcia, uśmiecham się. Nie ma
nic bardziej zwodniczego od uśmiechu. Myślę
sobie, że jeśli was oszukam to i siebie
uratuję.
JoT Eff, 15 marca 2011
zatrzymam tylko blizny, mimiczne
bruzdy - tyle mi zostanie po sobie
- gęsta mapa ciała. gramy
w karty, cała nasza trójka;
ja, ty, Baśka.
przypominasz swojego ojca, też
tak się śmiał, kiedy zgarnął karty
na dziewiątkę pik. tak samo
głaszczesz Baśkę.
na pewno myślisz, że tak będzie
zawsze. nie będzie. powinno
umierać się przed poznaniem
prawdy.
- grasz bez atu mamo?
JoT Eff, 8 lipca 2011
Świętego Antoniego widziano ostatnio w Muzeum
w Stęszewie. Uwięziono go z dzieciątkiem Jezus
na ręku w momencie, gdy szeptało „Bóg Cię Kocha”.
Tylko Cześka szuka go wszędzie. Zawodzi: Antoni,
Święty Antoni, patronie ubogich i zagubionych, dzieci
i narzeczonych, gdzie jesteś?! Nikt nie powiedział
pomylonej Cześce, że Święty ma się nieźle. Nie odrąbią
mu łobuzy ani rąk, ani nóg, ani najświętszego języka.
Stoi sobie wyczyszczony i gotowy do zdjęcia, i nie musi
słuchać próśb o znalezienie utraconego szczęścia Cześki.
JoT Eff, 17 stycznia 2012
byłam portierem
tak napisano na świadectwie
pracy było więcej niż przyjmowanie
i wydawanie kluczy
myślałam jestem recepcjonistką
patrząc roześmiane twarze
widziałam nadzieję
na każdej zmianie
dotknęłam więcej
niź korespondent
sączące się rany
otwarte złamania,
pęknięte blizny
gdy zdawali pokój
mówiłam "zapraszamy ponownie"
JoT Eff, 13 marca 2011
kiedy Jolka mlaska, zapominam
oddychać.zawsze byłam dziwna:
oddzielam kaszę od sosu, taka mała
zemsta świetlicowej na córce komunisty:
nałożyć jedno na drugie, wymieszać, podać
wrzące, a (tylko) Jolce dać possać iryska.
na razie mam za długie ręce, nogi,
włosy obcięte za krótko, wciśnięte okulary
głęboko w kieszeń. wstydzę się. i jeszcze
urosną mi piersi, i zostanę jak one,
kolejną suką z cieczką. zjeżdżamy
na sankach przy kurnikach.
mała górka, jedno ostrze. metal.
znowu szpital. mama płacze. to, co
pamiętam rzadko bywa mało czerwone.
z cyklu "z Jolką"
http://www.supershare.pl/?d=5798F6CC2
czyta Wanda Szczypiorska
JoT Eff, 16 czerwca 2011
Swędzi mnie pieprzyk na plecach.
Damian podrapał swój i umarł. Nie od razu.
Po przerzutach. Miał tego raka wszędzie.
Płakał, kiedy zrobili mu ostatni rezonans.
Mama też miała czerniaka. Jeszcze zanim
ja się urodziłam. Może dlatego mnie nie chciała.
Jestem, bo babka zapytała: - chyba po to
pobierają się ludzie, żeby mieć dzieci?
Nie przywiązuję się do niczego. Nie kolekcjonuję.
Zostawiam domy jak roztargnieni rękawiczki
w tramwajach. Gubię przyjaźnie.
Żal mi tylko nazajutrz.
JoT Eff, 27 października 2011
- bratu
białe ściany, góry pościeli na tapczanach.
bawimy się żołnierzykami. za drzwiami
toczy się wojna, czym głośniej, tym ciszej
walimy klockami w nasze wojska. to czas
największych i najdłuższych bitew.
tak łatwo zasypiasz, wystarczy, że przeczytam
kilka stronic. wierzymy w cud (jak Marynia z baśni,
której miłość do dziadka do orzechów jest w stanie
zdjąć czar z pokracznej figurki), ale nie nadchodzi.
pewnie dlatego, że to mysi król.
lepimy baby z piasku. jesteś bardziej cichy niż inne
dzieci, za to ja mielę językiem, jakbym mieszała im
myśli, nie dopuszczę pytań. wstyd. i tak powstanie
mit, że jestem ta silniejsza. nie jestem, chociaż
w moich żyłach płynie więcej krwi.
JoT Eff, 22 października 2011
proszę, niech mama opowie jak było,
gdy się piechotą do szkoły chodziło:
w granatowym mundurku
z białym kołnierzykiem,
ze schowanym głęboko
na sercu krzyżykiem
lub o krawcu, proszę,
niech mama opowie,
tym, co go te dolary
przeżyły w komodzie.
lub o Feli,
co razem w szkole i po szkole,
która wyjechała z niedużym tobołkiem
do ziemi świętej, do swoich musiała,
choć to rzecz była ostatnia, której Fela chciała.
lub o wujaszku Józiu
na wszystkich portretach,
o zwalonych pomnikach, o radzieckich grzechach,
tak mi mamo zwyczajnie o tym wszystkim powiedz,
żeby człowiek wiedział - kim był zwykły człowiek.
JoT Eff, 7 marca 2012
za cienką ścianką, dzielącą łóżko ergoline
od poczekalni,rozsiadają się czasowniki.
rozbieram się, zażywam pigułkę maksimum
słońca w minimalnym czasie. skłamał,
nie przyszedł, nie dzwoni, bolą najbardziej
piszczący głosik. nareszcie szum ergołóżka
zagłusza globalny lęk uczącej się czekać.
po solarium piję czarną, bez cukru. mężczyźni
piją taką kawę, jakie lubią kobiety. moi gustują
w średniej, białej, przesłodzonej. pozostawiam
gorycz, lecz coraz łatwiej o dwubiegunowych.
obok rozsiada się: przyszedł, wyszedł, nie
powiedział, zostaw, nie chcę, nie mogę,
płacę, jadę, uciekam. jestem w pracy.
dziewczyny w pokoju śniadaniowym
bombardują: nie mów, nie daj,
nie pozwól, nie wpuszczaj, oddaj,
odejdź, pomyśl, tęsknię
za rzeczownikiem
miłość.
JoT Eff, 17 kwietnia 2013
nadaj mi imię, a stworzysz mnie
Bożenka najpierw wyrzeka się języka
potem Polaczków a teraz swojej wiary
bo czyż człowiek nie jest obłąkany kiedy wierzy
że świat stworzony został w sześć dni
Świat Bożenki tworzy Max
konsekwentnie dzień po dniu
z niemiecką perfekcją
obdarza cennym oświeceniem
Bożenka usuwa historię
w gogle odwiedzanych przez nią stron
choć Max po polsku nie rozumie
i nie biłby jej jak ojciec matkę
Bożenka każdego dnia szlifuje niemiecki
by prowadzić z Maxem konwersacje
które nie przemieniają się w dyskusje
dlatego Max wierzy
że będą z niej jeszcze ludzie
a potem może zmienią jej imię
JoT Eff, 28 listopada 2011
Bogdan mówi: napisz wiersz świąteczny z Jolką,
bo Jolka to nie byle kto, choć nie czyta książek,
Nadaje się na bohaterkę filmu Agnieszki Holland.
Jolka w każdą niedziele znosi wózek i jadą do Kocioła.
Wieczorem wyciągą podnośnik wannowy.Odkąd go ma,
jest im dużo łatwiej. Cały podnośnik jest wodoodporny.
Bez obaw można go używać. Jedynie po kąpieli,
należy pilota odwiesić i pozostawić do wyschnięcia.
Bogdan nie wie, że ja nie piszę wierszy na zamówienie.
Myśli, że jednak napiszę,a on przeczyta na opłatku,
zorganizowanym przez artystów Polonii niemieckiej.
Kto wie, czy nawet i nie holenderskiej, jak ostatnio.
Bogdan czyta tak, że wszyscy płaczą.To sztuka
umieć rzucać wzruszenia ludziom, którzy
z zachwytem raportują i skomlą o więcej.
Bogdan też jest bohaterem,
chociaż o tym nie wie .
JoT Eff, 17 kwietnia 2013
Jadwiga dzisiaj nie pracuje
lecz nadal ma czerwoną twarz
jakby bez przerwy obsługiwała
prasowalniczy stół z wytwornicą pary
Jadwiga nie pamięta albo nie chce
myśli o tych których mija
o transwestycie z kilkoma pieskami
o starcu z buteleczką lekarstw
Jadwiga chwali teraźniejszość
ponieważ na nią może liczyć
gdy gdzieś jej dziecko zostaje
zbyt młodą mamą
Jadwiga spogląda na rzekę
przy siedemset trzydziestym siódmym kilometrze
porównuje się do wyżłobionego koryta
przez powierzchniowy naturalny ciek
JoT Eff, 24 czerwca 2011
Taczki mojej babki
naładowane kamieniami
z wolna w stukocie chodaków
posuwają się do przodu kopniaki
skutecznie podnoszą z ziemi zmuszają
do pośpiechu chyba że zaczniesz rzęzić
nabrzmiejesz spienisz zamienisz z kamieniami
nie zamienisz jeszcze mnie bierzesz w sześćdziesiątym
ósmym na ręce pewnie pachnę jak te niemowlaki krzywisz się
widziałaś owczarki niemieckie wygryzały matkom z brzucha bucha
dym z kominów ludzie umierają wszy smród brud łaźnia dezynfekcja
chwytaj szmaty razy gruba niemra używa pejcza biegnij biegniesz nie wolno
zmuzułmanić zamienić z kamieniami musisz myśleć jak kamień o pomieszczeniu
o ubraniach o sprzętach ale nie tęsknić za nim za nią za Piaskami za Brynicą za domem
coraz ciszej płynie w moich żyłach numer trzydzieści siedem tysięcy sześćset dwadzieścia
osiem szczególnie dzisiaj gdy mieszkam idę nad Ren wskrzeszę ogień piekę z judaistami z hindusami
z chrześcijanami i z islamistami z ateistami kiełbaski w kraju w którym praca czyni wolnym od zaraz.
JoT Eff, 31 sierpnia 2012
Dla M.
Wysyłasz zdjęcie z suczką. To York, ta sierść nie uczula,
a przypomina jak drażniło mnie pociąganie nosem,
nieodbieranie telefonów, pojawianie się jak gdyby.
Pisanie, jakbyś mnie znał, bo książki kochałaś
nade wszystko. Nieprawda, nie umiałam się skupić
nawet na tytułach, gdy byłeś blisko. Jak gdyby
nigdy nic się nie zdarzyło, odpowiadam.
Współczuję wszystkich nieszczęść, które
układają się w pasmo, prowadzące do źródła.
Dobrze się czujesz - pytam. Fatalnie, tylko dzieci
trzymają mnie przy życiu. Miotam się niczym kotka
w klatce, nad którą właśnie zaczął krążyć kanarek.
JoT Eff, 16 marca 2012
Nikt nie zna ich imion. Nikt ich nie spamiętał.
Był dół. Nie ma dołu. Jest połowa sierpnia.
Wzgórze nad stawami, drzewa jeszcze młode.
Jedzie na furmance kilka ze Bzur kobiet.
Mieli zamiar zabić (po to były pałki)
Żydówki ubrane w koszulki i majtki.
Nikt nie zna ich imion. Nikt ich nie spamiętał.
Ocalały słowa z powojennych zeznań;
kto zabił i ile (gdzie okuli pałki)
ubranych Żydówek w koszulki i majtki.
Pierwszy zatłukł cztery. Drugi tylko jedną.
Pięciu je gwałciło. Jeden zapamiętał.
Budzi się historia w pożółconych księgach.
Nad boczkowskim lasem znów się niebo ściemnia.
Szepczą nad stawami głosy martwych kobiet;
trwalsza ludzka pamięć czy wodne sitowie?
* tytuł w cudzysłowie, bowiem słowa pochodzą z 1948 roku, ze zeznania świadka, który widział Żydówki, przewożone na furmankach, tuż przed bestialskim ich zamordowaniem w okoliczach Bzur w 1941 roku.
Ten mord był wyjątkowo okrutny. - Kobiety były bite metalowymi, okutymi wcześniej w kuźni pałkami, kilka z nich na pewno zostało zgwałconych. Wszystko działo się nad jamą, którą wcześniej wykopali sprawcy. Po wszystkim ofiary zostały zasypane ziemią. Wg. prokuratury nie ma najmniejszych wątpliwości, że oprawcami byli Polacy.
JoT Eff, 8 marca 2013
Być kobietą to nie takie wcale proste.
Zwłaszcza wtedy, kiedy jesień goni wiosnę,
ale co tam, ja się wcale nie poddaję,
kokietuję sprawnie nadal swoim czarem.
(Tak przynajmniej jeszcze dziś mi się wydaje.)
Trzeba wiedzieć, co to znaczy make sceniczny
Jestem w końcu z rodu kobiet pełnokrwistych
(no, a czasem dobrze dodać kroplę whisky).
Dbać o ducha. Kąpać ego w komplemencie,
bo czy nie jest dla kobiety "całym szczęściem",
kiedy widzisz w oczach prawie swego synka,
że potwierdza się teoria „z piciem wina”.
(że czym starsze, to tym lepsze – oto chodzi,
a nie mylić, że po winie piękno wschodzi)
No, a kiedy znowu jesień jest na sprincie,
jak najszybciej trzeba znaleźć się przy windzie,
jak amulet ściskać mocna nową szminkę,
wsiąść szybciutko w swą prywatną czasowindę.
Być kobietą to nie takie wcale proste.
Zwłaszcza wtedy, kiedy jesień goni wiosnę,
ale co tam, ja się wcale nie poddaję,
kokietuję sprawnie nadal swoim czarem.
(Tak przynajmniej jeszcze dziś mi się wydaje.)
Trzeba wiedzieć jak się nosi kapelusze!
Niekoniecznie robić rzeczy, które musisz.
I przenigdy się nie wolno zbisurmanić.
No, bo wiosna wtedy całkiem jest do bani.
W szafie ukrywać swoje drobne tajemnice:
halki, szpilki, wąskie spodnie i spódnice.
Trochę miejsca pozostawić dla kochanka,
lecz przy sobie mieć wiernego Pana Janka.
Może być, że Janek w końcu pójdzie w długą.
Trzeba wtedy mieć alternatywę drugą:
jakąś pasję, jakąś miłość ( do muzyki?),
i bez Janka można pisać limeryki.
A po Janku, pewnie się pojawi Jerry.
Trzeba w miłość, tylko w miłość, trzeba wierzyć!
Jeśli wierzysz to kobietą być jest proste.
Każda miłość, w każdym sercu, czyni wiosnę!
Wiem, banalne znów w utworze zakończenie,
lecz banalne, przecież życie ma zwieńczenie.
To tak z okazji 8 marca. Z najgłębszego archiwum, gdy będąc trochę po trzydziestce myśłałam, że już jestem stara :-))
Oczywiście wiersz nigdzie nie publikowany poza portalami ;-)
JoT Eff, 12 lutego 2012
Niemcy
budziły mnie w nocy jękiem starych ludzi.
kładłam się między nimi, szturchałam, krzyczałam:
nie mogę przez was spać! dziecko, przywołujące ciszę;
zaczynali miarowo oddychać, milczeć, gdy rodził się
lęk - głodny jak więźniarki z obozu, nie do pozbycia.
przypomina fantomowy ból z zagojonego kolana dziadka.
Nie mów do mnie,
że to obcy kraj. Wyrosłam na nim
na pannę z uginającymi się kolanami niczym fasolka
na wacie.
JoT Eff, 5 grudnia 2011
The poem for my sonny
No, sonny, this won't make you invisible.
I know I used to clench my eyes as well,
and yet the moon rose. I am his sky now.
At first we are afraid of what is out of doors,
and then what may be in us. My sonny,
this is the only way to grow up.
przeł. Magalena Chojnowska
Wiersz dla synka
Tak nie staje się niewidzialnym, synku.
Wiem, też ściskałam mocno powieki,
a i tak wszedł księżyc. Teraz mieszka we mnie.
Najpierw boimy się tego, co za oknem,
potem tego, co w nas, lecz tylko
w ten sposób stajemy się dorośli.
autor Joanna Fligiel
JoT Eff, 21 marca 2012
przyjeżdżajcie po mnie natychmiast
napisałam z kolonii w tysiąc dziewięćset
siedemdziesiątym ósmym roku
na pocztówce z Warszawy
i ciągle to wołanie
jest aktualne
zanim tata zawiązał krawat
wiedział że po niego przyjdą
powiedział zobaczycie
oni po mnie przyjdą lecz
zajęci pukaniem się w czoło
nie zapytaliśmy o nich
jeśli wy po mnie przyjedziecie
oddajcie mi odwagę bo
sama sobie jej nie odebrałam
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
18 maja 2024
....wiesiek
17 maja 2024
Tęsknoty byt intencjonalnyDeadbat
17 maja 2024
1705wiesiek
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
1505wiesiek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta
14 maja 2024
Z pamiętnika duszyMisiek
14 maja 2024
Wyznanie majoweArsis