Sztelak Marcin, 19 october 2010
Nic tylko daty. Sztywne ramy do fotografii.
Wszystkie litery alfabetu. Spokój co nie napawa
otuchą.
Róże pachną zwyczajnie. Oburzające.
Tu martwi a natura sobie bimba.
Na dzwonach żałobnych.
Ja bym się nieźle wkurzył na ich miejscu,
ale przecież requiescat in pace.
Grabarze nie znają słowa melancholia.
Szpadle dźwięczą trafiając na kości odarte
z nazwisk. Człowieczeństwo jest miękkie.
W skali Mohsa.
Granit siedem stopni.
Sztelak Marcin, 18 october 2010
Mam punkt widzenia. Oraz zeza, lecz to podobno
nie przeszkadza w celowaniu. Urzekająca prostota drogi
do piekła. Które jest wybrukowane.
Trochę się zagalopowałem, w stronę światła.
Upadnę – nie powstanę. Pijany albo wariat.
Codziennie mijam progi za wysokie. Schody
po których mi się nie chce. Mrugam okiem
przekornie. Z tęsknoty rzeczy wzniosłych na pysk lecę.
Ewentualnie w czujnie rozłożone ramiona stróża.
Ten się dzieli wylewnie łzami po spożyciu kielicha,
czary czy pucharu.
Pomiędzy rozchylonym brzegiem ust zaczajony
odległy horyzont samotnego łóżka. Na śniadanie
tupot białych mew. Wszystko na nic, z pustego
w próżne i tak dalej.
I to jest dobry
moment na wzruszenie ramionami.
Komu w drogę, ten być może zasłużył na do widzenia.
Tylko to piekielne lato wypala oczy.
Będę walił laską na oślep. Każdego kogo spotkam.
Za wyjątkiem psów na zbyt krótkich łańcuchach.
Nie wiedzieć czemu się utożsamiam.
Sztelak Marcin, 12 october 2010
Listonosz zapętlony w łańcuch.
Na ostatnim piętrze pchlego cyrku
wydyszana formułka: Dzień
dobry. Poczta.
Październikowe wiersze. Awizowane.
Adresat odszedł w niewiadomym kierunku.
Kupka liści zmieciona do skrzynki.
Plucha powoduje dreszcze. Początek grypy.
A tu rachunki. Druki reklamowe.
Czasami nawet listy. Pisane odręcznie.
Maligna na półpiętrze. Dokładnie pomiędzy
życiem prywatnym a służbową czapką.
Ciężka torba a w domu przesłodzona herbata.
Kolekcja znaczków i zużytych stempli.
Podobno nie ma takiego miasta. Tak twierdzą
panie z okienka. A ja muszę wysłać jesień
i ciepłe skarpetki. Do Londynu. Na Piccadilly
Circus. Jak najbliżej Soho.
Tymczasem doręczyciela dręczą koszmary.
Buty przyciasne. Pierwsze i ostatnie zejście.
Z wyznaczonej trasy pocztowca.
Sztelak Marcin, 10 october 2010
Dla Ani.
Schowam szminkę i buty na obcasach, odarta z atrybutów
staniesz się małą dziewczynką. Ufną. Może wtedy kocham
nie będzie trywialne.
I puste jak ta butelka, którą trzeba koniecznie napełnić.
(Panie oddal ode mnie ten kielich, nie chcę pijanych
pocałunków i łez mocno zaprawionych wódką).
Jak całodobowa opieka paliatywna, jesteś, z tą tylko różnicą
że dla życia.
Po mnie ślad się zatrze, ty nie cała odejdziesz.
Zazdroszczę,
chciałbym krzyczeć: niesprawiedliwość.
Lecz zamyka mi usta
głębia w twoich oczach i ból, którego bym nie zniósł.
Bawię się niuansami języka i ścisłymi związkami pomiędzy
słowami. Tak na kocią łapę, z doskoku jestem mężczyzną
i wszystkim, co ten wyraz za sobą niesie. Z dziedziczną
mądrością pokoleń gładzisz moje grzechy, z pobłażliwym
uśmiechem. A ja zawsze szukam przyczyny, nie potrafię
bezinteresownie rozgrzeszać.
Sztelak Marcin, 3 october 2010
Później,
gdy horyzont zdarzeń przytrzaśnie palce,
być może dalej będziesz parzyć kawę
jak gdyby nigdy nic nie zaszło, kwadrat
okien nie pociemnieje przesycony światłem,
ja wyblaknę, stanę się przydatkiem
do fotografii w poczerniałej ramce.
kiedy się stłucze ostatnie słowo, skorupka
trąci nasiąknięta, nie pogadamy to i owo,
czasu nie będzie. Skrzętnie spakujesz kwiaty
w skrzynie i wyślesz pocztą, bez nadawcy
i adresata, pewnie nie dojdą. Lecz cóż mnie
wtedy będzie obchodziło, z jakim znaczkiem.
Zasnę, upchnięty na dnie szafy, pochowany
za łóżkiem. Nawet nie pisnę z języka kołkiem.
Mocno zamknięte oczy - to nie takie straszne.
A może nawet sobie pójdę, puste ulice nie powtórzą
kroków. Zniknę gdzieś
na krzyżówce, zamrę spokojny
w perspektywie latarń. I
tyle wrzaśnie księżyc, jak zwykle
nie na miejscu, z kiepskim wyczuciem czasu. Wiatr
zdmuchnie nasze sprawy, kalendarz pomknie naprzód,
chyba nie zapomnę szepnąć pożegnalnie.
Później.
Sztelak Marcin, 19 september 2010
Motorynki rdzewieją bezużyteczne. Kominiarze w białych
rękawiczkach
wygrywają mazury. Na cztery ręce. Fortepiany szczerzą kości.
Struny
napięte duszą dźwięki. Bez litości. Zasłuchani listonosze
gubią torby.
Niedoręczone przesyłki wyścielają rowy przydrożne.
Kloszardzi mogliby czytać przed snem wyznania miłosne. A tu
pisma
urzędowe, rachunki i ponaglenia. Tylko papier dobry na
skręty.
Albo na pisanie wierszy. Takich do przeczytania w
samotności.
Lub w zatłoczonej spelunie, o godzinie już wszystko jedno.
Stare Cyganki wróżą z fusów i z kineskopów które zaszły
bielmem.
Nostradamus po nocach wypisuje hasła na murach. Raju nie
będzie
i tym podobne brednie. Powoli zasypiam w multipleksie.
Tęsknię
irracjonalnie za kinematografem. I za czymś jeszcze.
Już cisza. Zaczyna się wreszcie.
Sztelak Marcin, 17 september 2010
Jelonek rogacz jest pod ścisłą ochroną.
Ku rozpaczy okolicznych entomologów.
Szpilki rdzewieją.
Gabloty zarastają kurzem.
Poldery są pełne zbieraczy trzciny i puszek
po miłośnikach nocnych wrażeń. Ślepe oczy
kretów poszukują słońca. Czarne koty bezczelnie
przynoszą pecha.
Stany alarmowe przekroczone. Woda w piwnicy.
Na ratunek ogórkom kiszonym i stertom węgla.
Grupa poszukiwaczy szczęścia w zgrabnej łódce.
Na moście załamany moralista.
„Wścieklizna się szerzy wśród młodzieży”
Nie udało się zaszczepić hasła na murach.
Pokrytych impregnatem na graffiti.
Sztucery rdzewieją. Bezużyteczne.
Rozliczne problemy w sprawie pozwoleń.
Na odstrzał.
Chociaż przez lunetę można zerknąć.
Ukradkiem.
Sztelak Marcin, 15 september 2010
Czerwony człowieczek z sygnalizacji świetlnej ma na imię
Radek. Wyprężony na
baczność. Niezależnie od kierunku
wiatru. Deszcz drąży asfalt. Korzystając z okazji umywam
ręce. Zawsze mam przygotowany kamień i na szczęście
zapchane kanaliki łzowe.
Za, dajmy na to lat dwadzieścia będę odrobinę mądrzejszy.
Może nawet bardziej niż bakterie w mojej łazience.
Zapiszę się na kurs samby. Częściej będę korzystał z rzadko
używanych liter alfabetów.
Na razie spokojnie smażę naleśniki na zardzewiałej patelni.
Dziękuję, nie tańczę. Choćby to była ostatnia okazja.
Światła powoli gasną, ja wciąż nie wiem kiedy się kończą
zapusty. I dlaczego śledzie są postne.
Sztelak Marcin, 14 september 2010
Bezruch się rozwija. Postmodernistyczne.
Zasłyszana fraza, powtarzam ze słuchu.
Istnieje możliwość pomyłki.
Do jasnej cholery nie jestem buntownikiem.
Nie wysyłam smsów do nieba.
Może czasami bywam niegrzeczny dla staruszek.
Usprawiedliwia mnie nieznośna lekkość,
albo coś w tym stylu.
Już się nie upijam do nieprzytomności.
Coraz rzadziej kłamię. Pomijając sytuacje bez wyjścia.
Przykładowo w podmiejskim autobusie, bez biletu.
Pisuję tylko w nocy. Skrupulatnie przeliczając słowa.
Za pomocą wzoru na pole kwadratu.
Obserwuję gwiazdy, uśmiecham się do dziewcząt.
Nie pragnę ich wykorzystać.
Dużo czytam. Z górnej półki.
Wspinam się do niej na palcach.
Kupując prezerwatywy nie rzucam głupich uwag.
Zbieram pięciogroszówki. Na gorsze czasy.
Oglądam telewizję, szczególnie programy informacyjne.
Może nawet staram się zrozumieć.
Bez przeklinania.
Sztelak Marcin, 13 september 2010
Odliczam godziny za pomocą kamieni i zardzewiałej puszki.
Nocami tworzę poemat z węzełków kipu. Słucham ptaków
porozmieszczanych niczym latarnie. Punkty odniesienia
wijące gniazda z czego popadnie.
Z rzadka słychać dzwony. Niewyraźnie się plączą w koronach
drzew. Czasami trafi w nie piorun. Rozłupie aż żywica splami
nieskazitelną biel prześcieradeł. Rozłożonych na wszelki wypadek.
Gdyby szyszki miały spadać jak śnieg.
Zdziczałe koty leniwie baraszkują. Omijane przez zbieraczy
leśnego runa. Okna mojej chaty są wiecznie zamglone.
Nie rozróżniam poranków. Wieczorami jest wyraźnie chłodniej.
Odgłos kroków zanika w ciszy. Nie mogę krzyczeć.
Zagłusza mnie rechot żab.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
13 september 2025
wiesiek
12 september 2025
wiesiek
11 september 2025
wiesiek
9 september 2025
absynt
9 september 2025
ajw
9 september 2025
Jaga
8 september 2025
ajw
7 september 2025
jeśli tylko
6 september 2025
wiesiek
5 september 2025
ajw