18 october 2010
Sabat czyli niespełnienie
Mam punkt widzenia. Oraz zeza, lecz to podobno
nie przeszkadza w celowaniu. Urzekająca prostota drogi
do piekła. Które jest wybrukowane.
Trochę się zagalopowałem, w stronę światła.
Upadnę – nie powstanę. Pijany albo wariat.
Codziennie mijam progi za wysokie. Schody
po których mi się nie chce. Mrugam okiem
przekornie. Z tęsknoty rzeczy wzniosłych na pysk lecę.
Ewentualnie w czujnie rozłożone ramiona stróża.
Ten się dzieli wylewnie łzami po spożyciu kielicha,
czary czy pucharu.
Pomiędzy rozchylonym brzegiem ust zaczajony
odległy horyzont samotnego łóżka. Na śniadanie
tupot białych mew. Wszystko na nic, z pustego
w próżne i tak dalej.
I to jest dobry
moment na wzruszenie ramionami.
Komu w drogę, ten być może zasłużył na do widzenia.
Tylko to piekielne lato wypala oczy.
Będę walił laską na oślep. Każdego kogo spotkam.
Za wyjątkiem psów na zbyt krótkich łańcuchach.
Nie wiedzieć czemu się utożsamiam.
21 january 2025
Dla równowagi.Eva T.
20 january 2025
Golden Age.Eva T.
20 january 2025
20.01wiesiek
19 january 2025
0032absynt
19 january 2025
1901wiesiek
19 january 2025
dziewczynaprohibicja - Bezka
19 january 2025
baletnicaprohibicja - Bezka
18 january 2025
1801wiesiek
18 january 2025
Aby rozjaśnić szary dzień.Eva T.
17 january 2025
Na huśtawceJaga