10 october 2010
Ty jesteś urodzaj, róg obfitości
Dla Ani.
Schowam szminkę i buty na obcasach, odarta z atrybutów
staniesz się małą dziewczynką. Ufną. Może wtedy kocham
nie będzie trywialne.
I puste jak ta butelka, którą trzeba koniecznie napełnić.
(Panie oddal ode mnie ten kielich, nie chcę pijanych
pocałunków i łez mocno zaprawionych wódką).
Jak całodobowa opieka paliatywna, jesteś, z tą tylko różnicą
że dla życia.
Po mnie ślad się zatrze, ty nie cała odejdziesz.
Zazdroszczę,
chciałbym krzyczeć: niesprawiedliwość.
Lecz zamyka mi usta
głębia w twoich oczach i ból, którego bym nie zniósł.
Bawię się niuansami języka i ścisłymi związkami pomiędzy
słowami. Tak na kocią łapę, z doskoku jestem mężczyzną
i wszystkim, co ten wyraz za sobą niesie. Z dziedziczną
mądrością pokoleń gładzisz moje grzechy, z pobłażliwym
uśmiechem. A ja zawsze szukam przyczyny, nie potrafię
bezinteresownie rozgrzeszać.
29 april 2024
AmnesiaSatish Verma
28 april 2024
Pan pokląskwa w ostatnichJaga
28 april 2024
CompromisedSatish Verma
27 april 2024
Uśmiech z trawkąJaga
27 april 2024
By KissesSatish Verma
26 april 2024
2608wiesiek
26 april 2024
The EntitySatish Verma
25 april 2024
2504wiesiek
25 april 2024
QuartzSatish Verma
24 april 2024
The End StartsSatish Verma