Nevly, 7 kwietnia 2014
ślady tkane na skórze
wśród cieni słońc i świtów miłości
wzajemne zawracanie głowy
zapisane sympatycznym atramentem
to było tak naturalne
że aż zdawało się nieważne
wręcz doskonałe
bez ram
obraz którego nie doceniałem
malowałaś skrzypnięciem nocy
pełna powrotów do domu
od deszczu do deszczu
tworząc zapisy gwiazd na wspólnym niebie
pomiędzy wersami
wiosenne spacery w zgięciu twojego ramienia
za oknem hologram wzajemności
ubarwiając codzienność
przeganiałem wszystkie strachy
to była nieuleczalna choroba
na którą nie umieliśmy umrzeć
mój upór twoja siła
wszystko wydawało się takie proste
dawno temu
zbyt piękne
najbardziej bolą wspomnienia
Nevly, 15 kwietnia 2014
dziewczyno z bilbordu
w twoich ramionach
chciałoby się oj chciało
taka niema
fascynujesz z ukosa
cichociemna w pogoni za miłością
czasami lubię popatrzeć na to milczenie
ponosi mnie wyobraźnia_
buduje połączenie tylko w jedną stronę
nie gderasz
nie dociekasz na raz dwa trzy
twoja cisza jest nad wyraz muzykalna
pełna walorów z plakatu
lubieżnie powabna
i nigdy nie zmęczona
uderzasz w struny na krawędzi tętna
niestety
grasz na gitarze nie tą ręką
Nevly, 20 lutego 2013
nić w labiryncie
ciągnie prosto do łóżka
prowadzi znaleziona nocą
do mety którą twoja ekstaza
rozsupłałem cię
ariadno
Nevly, 3 stycznia 2014
w klimacie sześćdziesiąt dziewięć
sieją pozorny spokój
bezsennego wieczoru
nozdrza zaproszone do tańca
ustami pełnymi soku
gdzie ludzie podobni deszczom
gaszą pragnienia
tworząc burzę noszą w sobie
ogień na parkiecie fantazji
taniec nie znający rutyny
pachnący nocą bogami do granic
umysł na krawędzi
celujący palcem prosto w pożądanie
iskra żaru i kradną księżyc
popijając dżina z butelki
sięgają gwiazd nie licząc chwil
poza nimi do rana
nic więcej nie ma znaczenia
Nevly, 14 lutego 2013
niefrasobliwy z różą w zębach
okolicznościowo na niby
już pani nie podglądam
kupiłem jabłko pełne głodnych myśli
pani pozwoli
teraz podaruję je przez okno
z widokiem na dom życząc smacznego
pani usta staną się natchnione
wtedy
zaczerpnę z nich do końca świata
to najlepsze zapewnienie
na jakie mnie stać
Nevly, 13 lutego 2014
szkice na oknie
z punktem odniesienia do pociągu
jadę na dwa przeklinam drogę
serca o pięknych wylewach krwi do mózgu
łapiąc ostatnie prawdziwe
promienie zimą dla początkujących
na śmietniku życia
był czas że coś we mnie drgnęło
jeden z wątków naszego świata
podróż na niby
na cztery nuty fortepianu
próbowałem rozpisać cię wierszem
milczysz
gatunkowo klasyczny nie rozumiałem
jak bardzo smakujesz od środka
brak potrzeby lotu był tak wielki
że każda podróż do głębin
na granicy szczęścia uderzała w tynki
wracam po literkach
iluminacją słów
czystość idzie do nieba
listy
a mówiłaś że nie umiem kochać
na pustych niebach owoce słońc
kreśliły równoleżniki
znałem jedynie kolor betonu
w czterech ścianach z braku okien
nagle spadł
deszcz
drut kolczasty pordzewiał jak noc poślubna
od pewnego momentu
jeszcze jeden niewysłany
spójrz tam na szybie
malują swoje pragnienia
mówiłaś proszę nie dotykaj
bezlistny uciekłem zmrużywszy oczy
wierząc w przepowiednie o końcu świata
nie dokończyłem części tego wątku
zgasłem u progu latarni
za rogiem szans
zbudziłaś mnie kropelką rosy
chwiejnym szeptem niepewnie
znów zapukałem do drzwi
byłaś mokra
prostota jest taka skomplikowana
to nie deszcz pada
Nevly, 22 lutego 2013
chcesz to nakarmię sny
winogronami marzeń
i choć nie umiem dziś
przewidzieć przyszłych zdarzeń
wybiorę same soczyste
te najsmaczniejsze wiesz
bym więcej w twoich oczach
nie dostrzegł żadnych łez
tylko sny smaczne
wiesz te uśpione na jawie
co kąpią się rosą skroplone
w porannej soczystej trawie
by poczuć rytm bicia serca
który zaprasza do walca
duszę bym wycałował
począwszy od stopy palca
dotknę cię delikatnie
tak nieba dłońmi wiesz
słońcem przytulę na deszczu
nakarmię sobą... chcesz?
* :))) rymowanka
Nevly, 22 lutego 2013
na niebiańskiej poświacie
diabeł jest skrajnym idywidualistą
jak słowa
na zakrętach nieprzespanych nocy
zapisane wiecznym piórem
po drugiej stronie łóżka
igraszkami
huśtając krew w żyłach
nic nie mówią
tylko psocą
Nevly, 20 września 2014
kiedy lód pokrył nurt
nie dostrzegłaś biegu zdarzeń
rzeka czasami
pełna jest płaczu
a jednak nie wylewa
łzami w poszukiwaniu antidotum
jestem gestem ręki
pod pokrywą luster
bezradności nie widać
tylko twarz
zimna od szkła
Nevly, 10 maja 2014
kiedy pozostają już tylko wiersze
jedynie sufity trwają niewzruszone
wyrażone tłem podłogi
są jak skała która niczego ni w ząb
pomiędzy wersami kawałek pokoju
oddycha w rytmie tulonego strachu
suche to wszystko pustymi ścianami
kołysanki o irlandii dawno poszły spać
przepis na milczenie patrzy prosto w okno
a mnie nawet dusza śmierdzi whiski
ronię soczewki do pustych talerzy
kiedy nie wiem co zrobić z palcami
resztę mostów setnym papierosem
paląc jednym pstryknięciem zapalniczki
wśród strof zwykłe dni
szukam uliczkami zmysłów na krzywe oko
podobieństw dotykając bezboleśnie
prześcieradła kiedy na pościeli resztki upojnych nocy
ukrytych o zapachu coco chanel
niewypowiedzianymi w porę słowami
zagubionymi gdzieś nad ranem
pośród resztek afrodyzjaku na kolanach
skazany na sny o pogubionych drogach
poszukując chwil karmionych twoją piersią
podsłuchuję jutrzejsze sms-y
by móc zagrać tych kilka słów
kiedy pozostają już tylko wiersze
Nevly, 5 lipca 2014
pomiędzy świadomością a snem
niewzajemność
w lament ofiar po instynkt
przetrwania nie ma już nic spadające ptaki
pamięć znowu przypomina
jak zmyć tę miłość
o potępiona boskości
śpij spokojnie moja teraźniejszość
to zabawa w chowanego
na jednej ze ścian horyzonty
na drugiej szarość garścią słów
rzucona o groch na wiatr
przestrzenią zakłopotaniem
utopijne marzenia promowane na głucho
cicho proszę nie mów nic
samotne wołania wyszły z mody
szorstka szeptem deszczu
teraz już niczego
nie jestem pewien czy to działo się naprawdę
przepraszam
nie mam dziś natchnienia
wczoraj nie widzę wersów jutro liter
nie widzę przed oczami
jedynie znak zapytania
Nevly, 28 grudnia 2012
Słońce ty moje
dzień mi smakuje poranną kawą
mimika twarzy zwiastuje o świcie
wygodna bezczynność na chwilę
przypomina o nocy
i papieros ooo... papieros
on to dopiero wie
Nevly, 12 października 2012
nie mam pomysłu na wiersz
pamiętam tylko
tańczyłaś w deszczu
krocząc boso po granicach mojego umysłu
który potykał się o własne neurony
uwiodłaś
łapiąc krople w naparstki
by nic nie uciekło
patrzyłem
jak płonie niebo zrobione na szaro
potem były usta
od tamtej pory
robię z wiosny konfitury na zimę
usiłując początek przybliżyć do końca
Nevly, 29 października 2012
zapuść korzenie wzrośnij drzewem
do samego błękitu
i niech aniołom pospadają sandały
wzleć ptakami
rozpostarłszy skrzydła tak szeroko
aż cała rozgościsz do naga
potem wybuduj dom z miejscem na spełnienie
przestrzenny i jasny tak słonecznie
aż poturlasz słońce po podłodze
i ulep noce z nietłukącej porcelany
smugami barw malując wzory ponad czasem
w sobie
zamknę to wszystko
całe to jutro zaciskając w pięść
bez ran skropionych łzami
by następnie zamienić na jeden pocałunek
by w cieniu ust
z uśmiechem tylko w jednym kierunku
doczekać ciebie
Nevly, 30 grudnia 2012
po drodze do domu
gdzieś pomiędzy myślami w ptakach
jaśnieje siła ubrana w skrzydła
poukładana w pióra
sercem uchylonym na niebo
gniazda odślepują urodzajnie
dojrzewają ławkami w parku
tam gdzie pierwszy raz
poczułaś wiosnę na rozdrzewiach
aleją czasu
wszyscy jesteśmy czekaniem
prosto w oczy w objęciach morfeusza
kiedy prowadzisz za rękę przez świat
nawet gdy śpię
kiedy nadchodzisz nocnym coraz bliżej
po drodze do domu gdzie drzewa
wzrastają i trwają
wejdź
otwarte
Nevly, 7 września 2012
dziś bardziej niż zwykle
układam z klocków szpary w poszyciu
przychodzi taki czas
kiedy trzeba oddać myśli do renowacji
wtedy
nawet niebo jest zdegradowane
do roli kropelki w twoich oczach
tam lub tam światłocień
tylko on przypomina
że w czerwieni było ci do twarzy
ławka pod lipą jeszcze ciepła
ale okno na północ robi wrażenie banału
kiedy wczoraj jest pojutrze
chcesz czy nie
poranna rosa zbierze się na czterolistnej
Nevly, 8 lutego 2013
pośpiech
świat zaległ szpitalem
na chodnikach pełnych bruku
betonowi gonią promocje
nie przeszkadzajmy
w obłędzie tylko poeta ofiarny
irracjonalnie łapie słońce turla
po ogrodzie od zmierzchu do świtu
puszcza latawcem homo wiater
przypadek krystalicznie beznadziejny
na szczęście nie musi reanimować
masek szpitale pękają w szwach
tylko on
jeden z niewielu normalny inaczej
powiedzieć była tak ciepła że wszedł
jest tym który potrafi ot tak
Nevly, 5 września 2012
na podstawie kruków
mówisz o przemijaniu i wieczności
a przecież one
tylko kraczą
Nevly, 15 października 2012
lunatykuję
poza zasięgiem dłoni
mówisz coś o zapisie
a przecież
to usta były natchnione
to szczęście
kiedy ktoś w ciebie wierzy
i nie chce
byś zasypiała w samotni
co ja mam z tobą no co
lato i zimę w jednym zamknięciu
drzwi otwierane słowem
między wierszami
połykam głos
wpadam po ogień
zaprószony z kilku sylab
kiedy cię czytam
śladami na piasku ucząc się czekać
Nevly, 11 października 2012
kiedy nadam SOS
wpuść mnie nie uciekaj
przecież wiem
nie potrafisz oszukiwać
kochanie
to nie jest utrata tożsamości
to przyjaźń
dzikość i pełnia księżyca
namiętność
zmysłowość wolność ptaków
jakże chciane
nieprzespane noce
to wiara w to
że już nic lepszego
nie może się nam przydarzyć
a później
kiedy znajdziemy drogę
doświadczymy się nawet z daleka
Nevly, 29 stycznia 2013
nie powinienem zapisywać
na wiatr niczego co wykracza poza ramy
rzucać na stuprocentach celulozy
inni są jak śpiew
w obrazach kulkopisem staram się stworzyć
kilka niezapomnień czarno na białym
odciśniętych w chwilach
choć tak bardzo podziwiam talent
nie jestem w stanie ich dogonić
ale to właśnie one mi dodają
Nevly, 17 września 2012
kiedy znikasz za szkłem
jesteś taka przezroczysta
choć brakuje słów
zakrzywiasz biurowe codzienności
marzy mi się to samo
za lustrem zawsze jest coś
przewrotnie wywrócone
straszliwie prawdziwe
dlatego właśnie tak wiarygodne
moje oczy coraz częściej
patrząc przez pryzmat twoich
układają odbicia w fotomontaż
wszystkiego za dużo i za mało
ciebie za dużo i za mało
cholera jasna
wciąż jesteś
za szkłem
upijam się
Nevly, 11 lutego 2013
najaboleni z wiarą na krawędzi
wydeptują swoje miejsce na ziemi
tuż za rogiem pod sklepikiem
cały wszechświat nabity w butelkę
bezimienni uparcie
zaczepiają akuku obywatelu
ziomuś poratuj albo coś w ten deseń
na górze olimp podziw
bogowie do nieba biorą poza kolejnością
w czasie kiedy zakazani pod spodem człowieka
językiem fantomowym potwierdzają nieskończoność
a wątroba nie chce już odrastać
wokół zamieć alternatyw
prognozy nie podlegają korektom
stopklatka film urwany
więcej nie będzie
Nevly, 14 września 2012
nie wolno nam
zapomnieć ławki z całą partyturą melancholii
ten spacer był natchniony
nawet bogowie zdejmowali czapki
oczęta ptaszęta impresja chwili
bez lęku bez tytułu naiwni zagadką nocy opętani
zauroczeni gwiazdą spełniającą życzenia
miałaś diabła za skórą
powroty
niech przemówią róże
Nevly, 9 listopada 2012
zmieszana niewstrząśnięta
smakujesz najbardziej
po ciemnej stronie dnia
boska uczta pod prysznicem
anioły są zbyt miłosierne
w przestrzeni skurczonej do dotyku
świt goi się na mokro
jesteś
wszystkimi miesiącami wiosny
Nevly, 13 września 2012
poznałem mężczyzn
którzy wypluwali tęsknoty
i wypowiadali jej imię
przy samotnym stole
topiąc smutek w johny walkerze
zmęczonych
w przemijaniu tańczących na linie
balansujących na krawędzi
poznałem kobiety
które pisały o niej wiersze
a nocą wtulone w jej zapach
wypłakiwały oczy
solą łez nasączając poduszki po brzegi
poznałem ludzi
którzy byli ponad
i mimo wszystko
wtuleni w jej ramiona
pragnęli kochać
Nevly, 7 lutego 2013
mokra od pragnień
zwieńczeniem okna wyznajesz deszcz
w ulotnych myślach
obmywając noce z braku snów
wczoraj i dziś rozmyte kąty
w porcelanowym istnieniu
udają miłość prognozując krople
na żaluzjach odsłoniętych do połowy
dalej zamglony horyzont
z widokiem na perspektywy
nowa twarz
wpisana w pejzaż pożegnań bo tak trzeba
spragniony wilgoci łapię resztki
ulotnych myśli
obmywam dni z absurdu
Nevly, 7 lutego 2013
niemy krzyk
na krawędzi jawy i snu
refleksyjnie wędrówką po ciszy
odciska piętno
na duszach sprasowanych życiem
udając zbawienie
Nevly, 5 października 2012
cholera wie
dlaczego nie mówię o miłości
łamanie skrzydeł to nonsens
nie moja branża
a niewidzialna smakuje że hej
ale to ona
zawsze wie najlepiej
oczywiście że nie uciekam
sprzed luster również
tylko nie lubię
jak coś wyrywa mnie ze snu
no chyba że ty
może dzisiaj nam się uda
cholera wie
Nevly, 12 czerwca 2015
one nawet nie wiedzą
nie chcą wiedzieć jak ja bardzo
za nimi wodospadem z oczu
a nawet nie wiem jak głęboka jest woda
jak ja bardzo za nimi
one nawet nie wiedzą
no bo i skąd wiedzieć mogą
kiedy telefon milczy coraz bardziej
a bardziej
tęsknię wspominam i okrutnie boli
pamiętam jeszcze jak nosiłem na rękach
tuląc serce do serduszek
które jeszcze wtedy biły dla mnie
one nawet nie wiedzą
nie wiedzą jak bardzo
nie wiedzą jak bardzo je kocham
bo ona nie daje im wiedzieć
moje najdroższe
tatuś zawsze będzie z wami
a ja
bezsilny wodospadem z oczu
dzwonię kamieniem w wodę
Nevly, 11 maja 2014
ten grzech biorę na siebie
panie i panowie poeci
cienie chceń a ubodzy zimą
latem jesteście jak wiosna
rozterkami kociej łapy
opowieści wszystkim
o wszystkim co wokół w trawie
piszczy gdy cisza
i deszcz pełen wyzwoleń
kopciuszki i królewicze
trzymajcie mocniej parność nocy
zwyczajnie wibracjami życia
aż po karmienie kaczek
a gwiazdy zawsze świecą cudnie
czy osiemnaście to czy dziesiąt
na ziemi ubitej w listach z moich snów
nie ma miejsca na przegrane
pojedynki
nie uciszaj głosu serca
savoir-vivre na trzy strofy o herbacie
kiedy do nieba
nie jest wcale tak bez cytryny
kochajcie ile wlezie
panie panowie poeci
ten grzech biorę na siebie
Nevly, 16 kwietnia 2014
wybuch wiosny
szeptem bezsennych nocy
brzoskwinie w akcie poznania
jak prezent od losu w idealnym momencie
nawet nie zauważałem kiedy zima
liście wciąż rosły na zielono
wśród myśli tańczących na deszczu
różnice w postrzeganiu były mało istotne
potem powycinano drzewa
...
w miedzianym blasku
ucieczkami od pochmurnych uśmiechów
zaciągaliśmy dług wobec światła
nocami raty do przejścia
jeszcze byliśmy wypłacalni
pełna papierowych łez
rano nadal budziłaś się szczęśliwa
teraz
rozkład na czynniki pierwsze
w pajęczynie ulotnych chwil
nienawiść utkana z miłości
dziś jest nasze jutro
nie jestem pewien czy to się działo naprawdę
Nevly, 3 maja 2014
jak wydostać się z braku piękna
powielanie smaku wody jest takie
nie do zniesienia po burzy ostrożność
podyktowany doświadczeniem
zapasowy uśmiech zniknął o piątej nad ranem
osobno wychodzi nam najlepiej
odchodzisz w snach pozostawionych za ścianą
resztkami iskier gasząc ostatnie
gwiazdy za kulisami jeszcze raz
wznoszę toast za kilka chwil spędzonych razem
dolegliwość to czy uleglość
zawsze byłem jednym z wielu
budując arkę nad obcym potokiem
od wschodu do zachodu
kreśliłem krajobraz z tobą w tle
teraz pragnę tylko się wydostać
wyzwolić z braku piękna jakie fundowałaś
kiedy każdna nieprzespana noc
praktycznie została stracona
Nevly, 3 maja 2014
umierałem już nie raz
dokładnie wiem co to znaczy
nie boję się śmierci
boję się tylko tego że cię stracę
zimny jak głaz
Nevly, 2 maja 2014
powiedz to wreszcie nie uciekaj
to przescieradło pachnie tobą
spotykam szczęście w burzy na przekór
wszystkim modlitwom na skraju złudzeń
mam już dość leżenia pod kałużą
zalej mnie sobą zanim zasnę
na drugą stronę po równi pochyłej
połóż swój świat uśpiona w łyżeczkę
otuleni w liściach szeptem sześć na dziewięć
wyryci pod skórą w galop przyszłych ptaków
drzewami zaplatamy gniazda
obłakąni podniebną podróżą
w dotyk kołaczący o siebie gdzieś pomiędzy
taka rozchwiana
skapujesz mi na trzy czwarte
cholera_
nie mogę złamać tego kodu
przydało by mi się wsparcie
kiedy system alarmowy miga twoim imieniem
...
powiedz to wreszcie nie uciekaj
ufna w winobranie
zrób przelew na mój rachunek
Nevly, 19 lipca 2014
ułomność substrykcja
to właśnie za to nie kochankowie
dość zamykania okien od środka
kiedy wszystko staje się zwyczajne
po czym poznajesz że się staram
najlepszy wiersz miłosny
jaki w tej chwili mogę napisać
to taki że pragnę cię przytulić
bez zabijania bez fałszu
tak po prostu objąć
ramieniem ptaki są bliższe słońcu
skrzydła podążają za głębią
najpiękniejsze motyle wylewają do mózgu
a ty płaczesz bo tak podobno
lepiej
chimera posiada kapryśną naturę
mam głowę lwa ty masz ogon węża
koza tylko skubie trawę
kiedy ciało pozostaje niewzruszone
najzwyklejszy chleb naprawdę nie wiem
do nieba jest nam chyba za daleko
gdy cisza i deszcz
udręką kłosów bo bez ciebie...
Nevly, 11 kwietnia 2014
nie wiem jak to się mogło stać
wiersze pisane koślawą stalówką
łakomstwo skrzydeł pełne wersów
cichym rozmiarem piękna
ubrane w ptaki zanim pęknie horyzont
wypełniony słowami po brzegi
pełen spotkań na granicy lustra
usiłuję zgłębić uroki pozarzeczywiste
nieobojętny na na pół etatu
drwię sobie z dróg jakie pozostały do przejścia
spoglądam na niepokorne stopy
tęcza się pali na podłodze
samotność chowa głowę pod krzesłem
na wypadek czasu kiedy zaparują szyby w oknach
pod dywanem schowałem kilka kamieni
czytana ze zdjęć
patrzysz tak bardzo błękitem
twoje oczy mnie znają
na firmamencie nieba o spojrzeniu jutra
abstrakcyjna sfera o nieokreślonym promieniu
zatacza coraz szerzej
krąg któremu nie potrafię się oprzeć
zdominowany za zamkniętymi powiekami
tworzę obraz pamiętający nasze grzechy
na kamieniach ukrytych pod dywanem
wiersze rodzą się kiedy zechcą
rozbrykane_
wlatują przez komin pełne światłocieni
piękne i jedyne takie
niepowtarzalne rozbiegają się w różnych kierunkach
na szybach zaparowanych od ciebie
pisząc zbieżność perspektyw koślawą stalówką
kiedy jesteś jak one
nie wiem jak to się mogło stać
Nevly, 11 kwietnia 2014
dziś mam dzień dziecka
pobajam o niczym
kawa o świcie
papieros w blasku poranka
a potem mała jajeczniczka
tak tak
na boczku i z cebulą
ponoć śniadanko
to najważniejszy drink w ciągu dnia
tak daleko tak blisko
widokiem z okna
duszę zostawiam za tym wzgórzem
na jego zboczach
generalny remont myśli
w promieniach słońca
dojrzewam krótkodystansowo
wreszcie bezkres obrazów
jak tu zielono_
błogosławieni którzy się nie smucą
w oddali bocian
dziewiąty dwunasty_ może zdarzy się cud
i wszystko odmieni
...
a ty wciąż wracasz taka uparta
zatruwasz mi głowę
znów jesteś na odległość myśli
no dosyć już_ odejdź proszę
chcę odpocząć
pozwól
i nie dręcz_
dziś mam dzień dziecka
pobajam o niczym
Nevly, 12 grudnia 2013
kiedyś mówiła
kocham cię tatusiu
potem życie wypaliło piętno
niekiedy w przypływie trzeźwości
kupował jej tanie zabawki
rozpisany na dwa akty z cyklu no to chluśniem
sposobem na przetrwanie świat zaczynał po wypiciu
kończąc jazdę na delirium clemens zatracił smak
sumienie i pole widzenia też miały już dosyć
pomiędzy śmierdzącym wyziewem
a łzami matki
przeżywała swoją własną traumę
wtedy jeszcze trochę go nawidziła
kiedy spał pragnęły by się nie obudził
mamo czy tata będzie znowu bił
chodź córeczko nic nie mów przytul do mnie
w obliczu podinstynktu
czasami się wieszał
wyginając palce składały ręce
modliły by nie zerwał się sznurek
palec boży nie był łaskawy
kolejne obietnice z pustego w próżne
patrzyły na świat swoim życiem
objawiona prawda przelatywała obok
samotność w czterech ścianach
i ten strach wieczny strach
mamo ja się boję ja też córeczko ja też
tylko sąsiadki
z ironią zamiast pomadki na ustach
pytały i co pani chce od niego
on zawsze taki grzeczny
każdy chłop przecież czasami musi
Nevly, 12 grudnia 2013
późna jesień w rozumieniu łaski
konwaliowe majowania
nie gniewaj się
niepełnia nie oznacza
myślisz_ że księżyc nie istnieje
jeśli jest nam po drodze
widzisz zajadam twoje ogórki
inteligentnie pieszczony jakbyś mnie czytała
chociaż nie wierzę
w świetęgo mikołaja dzisiaj nie zawsze
pozostaję pod stołami
pisząc ballady z wątpliwego cyklu
o teoriach szumu wiem niewiele
wyczekiwanie w owczej skórze
kraina żyrandoli z nadzieją na światlo
w przeręblu nocy poświata z przynęty
ryba nie bierze
a ja wciąż się karmię
Nevly, 18 lutego 2014
nad inną rzeką
tam gdzie nogi niosą jakby bardziej
z otwartymi oczami
nie potrzebujesz strachu
spójrz
nieopodal zapach znad łąk
tam bociany mają lotnisko
pod lipą pominięte chwile
dalej most
na którym nie wznieca się ognia
pomiędzy słowami
w małe radości ujmujemy czas
jesteśmy czekaniem
ale tylko na chwilę
by nie umrzeć idąc pośród szeptu
otwierasz smakując drzwi
czegokolwiek nie dotknę
zamieniasz w piękne miejsca
do twarzy ci w kasztanach
w sukience mini
spadające gwiazdy wołają o miłość
nad inną rzeką
tam gdzie nogi niosą jakby bardziej
poezja z pakietem wiosennym
to nic trudnego
idę tym nurtem
Nevly, 29 stycznia 2014
o nocy powiedziano już wszystko
kiedy nadejdzie ten dzień
nienarodzone jeszcze a już nasze
będzie jak świadomość która nie oddala złudzeń
cierpiąc na różne formy postrzegania
układam przezroczyste portrety
brak drogowskazu na jutro
to jeszcze nie tragedia
najgorsze są mylne odpowiedzi
i miłość wyuczona na pamięć
a przecież
na styku ziemi z niebem
marzenia są dziecinnie proste
tam drzewa nadal są w transie
szumią o wygasłych gwiazdach
które wciąż pragną świecić
i o ptakach co na nowo sklejając skrzydła
z niedokończonych rozmów uczą się latać
dalszą drogę wyznaczą serca ze szrotu
nie usypiaj na powrót otrzemy się o myśli
jak niegdyś skóra o skórę
w czasach
gdy robiliśmy testy na wiatr we włosach
nie bój się podejdź bliżej
zagramy w zielone
na szczęście
Nevly, 20 maja 2014
wytrawna_
nowy model bez szelestu
na linii montażowej
następnym elementem są drzwi
odpowiadające standardom
aluminiowym echem
we wszystkich barwach i kolorach
zaprojektowanych na sukces
szalona_
mam tylko drzewo w kominku
po prostu
kocham cię
otwórz
Nevly, 15 lipca 2014
łza większa niż wykroczenie
odchudzona o kroplę nie płacz
przestępstwo
nic mi nie będzie strefa ciszy
wskrzeszam ballady o pękniętych
szelkach wulkan maryja i ciasteczka
a dalej progresywnie
sama z siebie bez skrupułów
nie wiesz kim naprawdę
jesteś taka na wskroś
wzdłuż i w szerz dwanaście kroków
a czarne koty miauczą za pan
a z bratem jeszcze lepiej
dla gattino oddałaś wszystko
ostatnie powróżenie italiano
tonę zatapiam
w pytaniach bez odpowiedzi
trawy żółkną w zachodzącym słońcu
uciekam kołysząc razy trzynaście
do czterech sztuka
Nevly, 17 lipca 2014
w krainie absurdów mam serce w klepsydrze
eden ku twojej chwale kopnij mnie w dupę
taki zbyt piękny dla skrzywionych
ust zanim odpowiesz nie
czasami jeszcze pozostaję wewnątrz ciebie
kultura immanencji wymaga znacznie więcej
a ty znosisz mnie niuważnie
po raz enty zapomniałaś zamknąć okno
pogrążony nie neguję nas broń
boże z widokiem na dalej piszę długi list
kiedy kobieta odchodzi
niektórzy tylko wyglądają
w hołdzie pocałunkom których smaku nie zaznałem
fałszywe oczy egzaminem z piekła
pijane rozmowy do siebie
kiedy nie wracamy do domu
bo bliżej nam do szaleństwa niż dalej
a w maju serca takie młode
zapach piwa i kiełbasek po zmroku
na rozdrożach stadium zbawienia
w zawirowaniu nic mnie tu już nie trzyma
wtedy bóg spojrzał
wiosna dla początkujących
w sonet umarłych bezpowrotnie
układam noc specjalnie dla ciebie
na następną poczekaj najmniejszą z chwil
po raz sześćdziesiąty dziewiąty
wzywa mnie ogród
Nevly, 17 lipca 2014
chicago nago_ figo fago
jak dotąd
orgasnizm ręce i pragnienie
nic nowego
tynk spadąjacy z sufitu
wojna się zaczęła czy może
zawalił się dach
a potem noce
noce szalone do białości
żar(t) gorący bardziej niż zaufać
karmiony językiem
próbuję mówić
Nevly, 9 kwietnia 2014
nie od razu rozświetlimy żyrandole
rozwiewając mroki
lęku ukrytego w zakamarkach
najpierw na granicy pragnień
posłuchamy jak grają zmysły
by wszystko co ukryte pomiędzy
zatańczyło zgodnie z ruchem wskazówek
wyobrażeniami zegara
o nocach przynoszących wyczekiwanie
szalone_
kiedy spełnią się wszechświaty
pożądanie wypije całą wodę
ze studni rozkoszy
oknem na ogród wyleje każdy świt
rozbłyśnie zbudowany z szeptów
żadną słoną kroplą
więcej nie spływając po policzku
wtedy poczujesz
że miłość to nie error
że tytuł istnieje naprawdę
Nevly, 10 maja 2014
na schodach do piekła
gorące myśli
wyklęte z wypiekiem na twarzy
we mgle umysłu
na dwa oczka w pełni
wypatrują ciepła
Nevly, 1 września 2014
każdy to robi inaczej
jednak nie tak drastycznie jak ja
w ogrodzie wybieram śmierć
zaprzepaszczam owoce które dla nas
wyrosły obficie pełnią wiary
o tęsknocie nie piszę po raz drugi
to wydarzyło się wczoraj albo nigdy
znów spóźniłem się na teraźniejszość
aczkolwiek
nasze ptaki narodzą się jutro
wśród cieni i wschodów słońca
na twojej skórze tkam ślady miłości
w upalne świty pożarem lasu
płoniemy szeptem w bliskość ciał
każdy to robi inaczej
ale zawsze jest jakiś powód
tak dawno nie byłem żywy
Nevly, 21 listopada 2014
aby zdobyć skrawek duszy
z pończochami w kieszeni
w pudełku po butach na obcasach
ukrywam wspomnienia bez ubrania
deszcz niedaleko
na próżno wydzwania kroplami
w metafizycznym cyklu wskrzeszeń
próbując powstrzymać kilka łez
dzwoni i dzwoni
aby wreszcie dotarło do mnie
że loguję się niepoprawnie
lub moje konto zostało skasowane
odbierz
Nevly, 17 listopada 2014
w kilku światach nieprawdy
odnaleźć tę jedną pośrodku
wszystkiego jedyną posuniętą w latach
zaćmień zaobrączkowanych na zachętę
ostatni raz podaj mi dłoń
nie bój się_ przecież gryzę jak zawsze
kiedyś w końcu przestanę się dziwić
brakiem twojej szminki na ustach
innego końca świata nie będzie
antidotum to nienawiść zmieniona w powrót
tak blisko do niej na twoje podobieństwo
bo wciąż miłością pozostajesz łzą
w oku już jedynie suchość nocy
z przepisem na jutro drgające za mgłami
miedzy północą a świtem
czas zawsze daje odpowiedź
zostań jeszcze choć na chwilę
niech nasycę ostatnie pożegnanie
tych szczęść księżyca pełnych od wzruszeń
kiedy bez złości mówiłaś kocham
Nevly, 27 lutego 2013
bezdomni z wyboru
w deszczowych miastach małych próśb
kręte uliczki otwierane zmrokiem
niedoskonałość samotności
w balonach wypełnionych niebem
a oni
romantycy
pełni wiary bo lepiej późno niż wcale
bez rutyny turlają księżyc po chodniku
rozpisując noc cichej pustki ponad światem
poeci
Nevly, 1 listopada 2014
nieistotne wyznania
żal który gdzieś się przyplątał
nie nazywaj mnie szczęśliwym
na jednej nodze nie potrafię
podskoczyć do nieba
to nie jest wcale takie proste
pierwszego dnia byłaś miła
drugiego powiedziałaś kocham
i słowo stało się ciałem
wypiliśmy gar wina
oczy garnąc ku sobie jak nikt inny
nie potrafiłem przestać
zaślepiony blisko bliżej mój boże
co to była za noc
a potem
a potem były już tylko trudne pytania
zapakuję sobie te dwa dni na drogę
schowam je do plecaka
głęboko
tak aby nigdy nie uciekły
i w tylnej kieszeni dżinsów
schowam wiersz
napisany dla ciebie dnia trzeciego
Nevly, 31 października 2014
noc bez tytułu jest jak sto milczeń
a ja nieodwracalnie
lubię nazywać sprawy po imieniu
to bardzo niepopularna miłość
na odległość
nawet tytuł musi mieć co najmniej dwa znaki
by drzewa w leśnym transie
mogły rozkwitać liśćmi pełnymi od ptaków
tęsknię_ straciłem kontrolę
nad sobą tobą i nami
przecinek kropka zlewają się w ciało
jak żółw i motyl zapleceni w jedność
popatrz
zachody słońca właśnie zakwitają
w beztroskie marzenia o dwóch tysięcach pokoi
z których jeden pozostanie naszym
na zawsze czekałem czekam
i czekał będę
teraz jestem chwilą na ugorze
pełen zapomnianych stacyjek
buduję nasz dom na gruzach
ale pamiętaj
przyjdzie czas że zedrę sandały
aby wiosną
w podziękowaniu za to że wytrwałaś drogą
pobieżyć za tobą na sam kraniec świata
Nevly, 3 października 2014
uwielbiam kiedy taka bywasz
cztery tony zmysłowości
i jestem nałogowcem
intuicja podpowiada
podbrzusze
ten kąt tyle zawiera
zniewala
ale ty doskonale o tym wiesz
rozwarta
wrę
na trzysta sześćdziesiąt stopni
wykorzystując moją słabość tylko patrzysz
wyczekujesz_
kiedy znów zabłysną mi oczy
podpuszczasz mnie na lepkość
czterech pór roku
po mistrzowsku kontrolujesz sytuację
dobrze wiesz
że mnie zagotowałaś
pragnę
więcej i jeszcze
aż po zakwasy języka
podczas podróży do zagadki istnienia
podarte pończochy konfitury
zmysłów prawdziwie
bliskość
zamieniona w dotyk bez zbędnych pytań
ech ty
pani umysłu
zobaczysz
na stosie spłoniemy obydwoje
..................
http://www.youtube.com/watch?v=sjJoFgojmB8
Nevly, 28 sierpnia 2014
przy kawie w tle
z widokiem na niebycie
w sztalugach poranionych okien
siedzę duszą
na parapecie rdzewiejąc jesienią
pajęczyny cieniem
zamieniam w wiatr podczas gdy pająk
zaciąga dym z papierosa
który nosem wypycham z braku ust
muchy przodem przepuszczają ćmy
bezpretensjonalnie namolne a jednak
tyłem boją się światła
zupełnie jak ty
efekt cieplarniany się pogłębia
a ja czasami jeszcze sobie pozwalam
przeszczapiać serce twoim tropem
azymut ustawiajac na tętno
bije
a ja wciąż biję się z myślami
łagodnieję dopiero po północy
pomyślnych dróg chociaż
równowaga została delikatnie naruszona
ale to nic
jutro ponownie będzie świt...
Nevly, 30 września 2014
aniele boży stróżu mój
dawno cię nie było
odezwij się
wpadnij chociaż na herbatę
na przekór podniebnym niedopowiedzeniom
wypij ze mną za wczorajsze jutro
nie bój się
są wśród nas tacy którzy rozumieją
a teraz
komu w drogę temu buty
zdolność do bycia z kimś bez nikogo
zawsze tak się kończy
aha
nie bredź mi ciągle że jestem najlepszy
i zabierz ze sobą obietnice
dość mam już
ciagłego nakrywania do stołu
Nevly, 12 lutego 2013
odtwarzam myśli przywołuję w pamięci
jak to było pierwszy raz
nieudolni a jednak prawdziwi
motyl zaplątał się we włosach
nic innego
i nikt inny mówiłaś pytając czy wiem
byliśmy tacy obłędni
instynkt podpowiadał
w przeciwieństwie do rozwagi
choćby się pomylić choćby się wygłupić
doskonałość niedoskonałości
teraz jak na to wszystko patrzę
jakby czegoś było mniej
wdzięk życia stracił na duszy
narzucone normy wszystko jak należy
brak
Nevly, 19 marca 2015
bywam poezją kiedy się rodzę
co świt i każdym rankiem
tworzę rozmowy z moim bogiem
nad krzyżem milcząc nie podrywam zbyt wiele
jedynie poziom boleści automatycznie
przetwarzam na słowa pełne w dłoniach
żaden inny deszcz nie krzyczy tak głośno
przerywam milczenie mówiąc spokojnie
krople są jedynie po to by cię kochać
o bezkobieciu staram się zapomnieć
a dotyk
jest zawsze z kolejnym życiem do odzysku
lewitując pośród ty i ja
kiedy znów możesz ale nie musisz
powiedz mi jeszcze raz
że bywasz poezją kiedy się rodzę...
Nevly, 23 września 2014
znam taki most
na którym słowa nie ranią
nad rwącą rzeką
miłość to przejście
płynące z nas dwojga
mówię do ciebie
głosem poezji
słowik_
symbolem śpiewu
znam taki most
którego trelu
nie da się za sobą spalić
Nevly, 25 lutego 2013
poczekalnia uśpiona codziennością
a ty wtórnie nieobecna
przecierasz ze zdumienia i nie wiem co bardziej
oczy czy talerz który wylizałem aż do kości
z twoich okruchów
chciałem jedynie napisać wiersz
znowu podałaś zły adres
Nevly, 2 października 2014
o poezji powiedziano już wszystko
tylko że o niej
nie da się powiedzieć wszystkiego
ujarzmić zrozumieć okiełznać
i chociaż często bywa przekorna
nie da się też nie być pod jej wpływem
urokiem czarem pięknem
zmysłowością
po prostu nie da się jej nie kochać
kobieta
Nevly, 2 października 2012
pomiędzy powściągliwością a pożądaniem
zmysły zmagają się pod sufitem
obudziłaś
ta noc to był absolut na jeden oddech
dalej już nic dodać
o tym że świta
pamiętał jedynie kogut
Nevly, 13 grudnia 2012
o północy płomień scala
rozmawiamy wszystkimi częściami ciała
melancholijna podniosłość
ulatuje w zegar wraz z zawstydzoną kukułką
teraz jedynie porcje przyswajalne
dotyku który ma słuch absolutny
wirtuozerią doznań tworzą symfonie
grając koncert na strunie G
wzburzone fale na pograniczu szczytów
natchnione wylewają z brzegów
spływając ciepłem przyśpieszonych oddechów
i bezszelestem szeptów
w krzyk spełnienia amplitudą drgań
dając świadectwo rozkoszy
Nevly, 5 listopada 2012
zagubieni
w pragnieniach o każdej godzinie
łamiemy gałęzie pod ciężarem liści
zaparzasz je naturalnie
bez zbędnych wypraw do sadu
bez pośpiechu i mimo deszczu
miętą pachnie nawet przez ściany
zbudzona wyobraźnia ociepla klimat
raz po raz usiłując się wydostać
dziura ozonowa topnieje bezwiednie
uwzniośla do granic kiedy pachniesz latem
nie znam odpowiedzi na to wszystko
twój styl
uśmiechnij się potrzebujesz siły
nie tylko pomiędzy drzewami
jestem jesteś
w zgięciu mojego ramienia
słońcem na pustyni
pożądania wspinaczką po podłodze
ku światłu które oddajesz z nawiązką
a mówili że to niemożliwe
pachnie miętą za murami wiosna
przechodzę przez ściany by zaczerpnąć ciebie
rzeką
rozlewasz we mnie
będziemy
Nevly, 20 września 2012
odkąd z powodu liścia leżącego na gruncie alejki
wpadłem w melancholię
dwa kroki od października wyobrażam sobie inny świat
taki gdzie listopad deszczy słowami
kasztanowe ludziki piszą wiersze a domy mają szczęście
w samo południe ktoś kto kocha żyć
bierze aparat do ręki
i robi zdjęcia kwiatom które nadal się śmieją
na bezdrożach ptaki pełne wolności
liczą do trzech układając puzzle
muzyka nie zagłusza ciszy choć my robimy to wszędzie
Nevly, 10 listopada 2012
brwi są chyba tylko po to by były
a rzęsy któż może to wiedzieć
tylko oczy prawdziwe
gubisz przez okno
za tym o czym nie zdążyłem ci powiedzieć
śpiew orfeusza w czas supernowej
z teorii w praktykę
liczy się to co u wlotu
miękka rozłożona przeurodzajnie
rozchylona bo tak samo
wybucham dojrzewając każdą wilgocią
pragniesz i nie masz siły
patrzeć
Nevly, 18 grudnia 2012
szczęśliwy pewnego jutra
opowiem ci o nienapisanym wierszu
o nawróceniach poety
ubranego jedynie w kapelusz
wtedy zegary przestaną być złośliwe
spojrzysz na słowa innymi oczami
pełnymi szeptu i zrozumienia
bez lęku obaw oraz niedomówień
szeroko otwartymi na nowe świty
między wersami cichutko zapytam
o dom w którym możemy zaistnieć
zakwitnąć umysłami wolnymi od krwawień
i sobą na krawędzi pożądania
przyswajając nieprzyswajalne
chwile wyłuskane z przebłysków martwej strony
przemycające wolność pośród krzaków dzikiej róży
jak ptaki pełne piór kiedy będziemy cali
Nevly, 8 listopada 2012
od drzewa do drzewa
zielone tango
wszystkie nuty drżenia głębia
dotyk bez rezygnacji
zaklinanie intymne
barwność
jedynie preludium
do tańca o drugiej w nocy
tak blisko liści
że nie da się już bliżej
gałęzie dotykają bezpowrotnie
dyskretne delikatnie
jak poetyckie romanse
zapisane szeptem
prowadzę ufasz
na wschód od księżyca
na zachód od słońca
poddajesz się nie zasypiam
patrzysz twoje oczy
kochasz
wyznaję
Nevly, 14 września 2012
kiedy jesień pyta o barwy
supłasz liny na moich myślach
znów się zakradam
po cichutku
zakłócony czerwienią twojej pomadki
pod powierzchnią serca białe noce
choć opadają liście
nagie gałęzie zapalają gwiazdy
kiedy trzecia pora się wykrwawi
i zabraknie światła
o świcie otworzę chmury
by rosa nie wzeszła tylko kroplami rozstania
wtedy dopiero
pozwolę ci odejść
Nevly, 13 września 2012
w zgięciu twojego ramienia
układam to co pozostało
ulotność chwil tęsknoty
las ciszy na pustyni pożądania
taki bezpieczny
kiedy odkształcasz moje myśli
co dalej?
maluję sny w kolorze domysłu
twoja siła
potrzebuję jej by spać
Nevly, 10 września 2012
perspektywa wytchnienia
poetom na pocieszenie nie jest pisana
rwą rzekę na strzępy nasiąkają deszczem
płaczą przez śmiech śmieją przez łzy
ocean jest głębią
oni są oceanem
dopóki diabeł w klepsydrze rozdaje karty
a dziurawe niebo chodzi po linie nad przepaścią
przez ciało i krew przebija słońce
a przedsionek snu jest otwarty
piszą
Nevly, 17 września 2012
ty i twoje zamiary
okno z widokiem na poranne samotności
popękane wybarwienia kiedy cię szukam
nie rwę dup na poezję
wciąż piszę grochem o ścianę
nie chcesz słuchać
dając wytchnienie od perspektyw
krążysz obwodnicą nad poziomami szuflad
w których skrzętnie chowasz odloty
ale nie martw się
nie szukam czego nie zgubiłem
nie wypowiadam słów
o jednego za dużo
jedynie
dobrowolnie dziurawię niebo
mając nadzieję
chociaż deszczem
Nevly, 18 września 2012
najlepsze zapewnienie na jakie mnie stać
to klamki rozgrzane od splecionych dłoni
może gdybyś
otwarta na ryzyko przystani
pozwoliła mi wejść
to barwy nabrałyby miejsca
a niepewność zapachniała konwalią
czuję to
o czwartej nad ranem kiedy kurczowo trzymam sen
w którym czeszę twoje włosy a ty uśmiechasz się do lustra
o świcie zrobię kawę
wpuścimy księżyc do naszej kuchni
Nevly, 31 października 2012
krzesłem a stołem
duszne popołudnie
kąśliwy wzrok bez zamówienia
to promocja jakich wiele
serwujesz w swoim menu
kolejnym niedzielnym
utopionym w rosole
zbuntowane oka też nie chcą
nawet patrzenie jest ponad siły
kiedy talerz postawiony
bo stać powinien
pozostają rachunki
fotel i bitwa na głosy
z playbecku
potem zapraszam siebie na kawę
pozbawiony ścieżek w zimowe noce
pieczętuję czas aby do rana
wygarnąć snem
resztki tej sztuczności
a tamta czeka
kiedy nie potrafię krzywdzić
na zawołanie
ani uszczęśliwiać w ułamku sekundy
bo nie mogę
pierdolenie
nie umiem gotować
Nevly, 12 listopada 2012
dni ciche że aż boli profesjonalna pustka
obok między nami
skazane na porażkę z gatunku nieuniknionych
duszności w słowach na niby
przerywane jedynie miniaturkami dawnych tęsknot
zmarynowanych tradycyjnie na krótko przed snem
w pustych łóżkach dokąd zmierzamy
gasząc fragmenty przeszłości
z łatwością świecy zdmuchniętej przez świadome profanacje
wspomnień kiedy jeszcze nie potrafiliśmy bez siebie
Nevly, 25 września 2012
przemalowuję ściany na green light
pootwierałem wszystkie drzwi
okna i ramiona
również pozostawiając w rozchyleniu
czy jakoś tak
z myślami sam na sam próbuję nakarmić gołębie
nie są jeszcze oswojone ale potrafią słuchać
miłość i zaufanie to trudne ulotności
bliskie anihilacje po sąsiedzku
w świecie
w którym brakuje piosenek na dzień dobry
a przecież
wystarczy zakochanie
takie zwyczajne
niepomylone z zauroczeniem
banalny motyw a jednak
permanentnie zielony
Nevly, 15 października 2012
wieczorem
niezrozumiałe pożegnania
na skraju nestępnego
w kieliszku kilka motyli
aluminiowe puszki są trochę ciszej
za późno na słowa
chcące wyślizgnąć się na zewnątrz
za późno o całe życie
lecz wciąż krępujesz mój umysł
pozornie pogodzony z nową optyką
patrzę przez okno wypatrując wczorajszych
wpuszczam chwile i bredzę
układając bajki na strzępach
list podarłem w drobny mak
tamte z pola były ładniejsze
zielenią
rozsiewaliśmy czerwień na błękicie
rozumiały
Nevly, 19 września 2012
przelewając na papier popołudniowe uśmiechy
wieczorową porą
przy blasku świec pisałaś wiersze z dedykacją
i choć nie jestem aż tak topliwy już zapaliłaś
mięknę
ale teraz
musisz to wiedzieć
tak łatwo mnie nie zdmuchniesz
Nevly, 23 stycznia 2013
od drzewa do drzewa zielone tango
wszystkie nuty drżenia głębia dotyk
bez rezygnacji zaklinania intymne barwność
jedynie preludium do tańca o drugiej w nocy
tak blisko liści że nie da się już bliżej
gałęzie dotykają bezpowrotnie
dyskretne delikatnie jak poetyckie romanse
zapisane szeptem
prowadzę ufasz na wschód od księżyca
na zachód od słońca poddajesz się
nie zasypiam patrzysz twoje oczy
kochasz
wyznaję
Nevly, 21 stycznia 2013
bym nabrał ze źródeł
czemu sprowadzasz na manowce
wyciągając moje dłonie
do ogrodu pełnego melonów o smaku gruszki
kiedy w zakamarkach sypialni
z lekką zadyszką języka
mogę spijać słodkość z wiśni
Nevly, 12 października 2012
w bajkach o poziomkowym sadzie
tam gdzie wiodą ślady stóp
na pamięć uczysz mnie smaków
pytania i krzyk
pozostawiając bez odpowiedzi
kiedy zbyt nagłe porażenie wiosną
wyrasta ze zranionych pragnień
zaplątani w dzikie wino
rozrzutni dotykiem przesuwamy smyczki
dźwięcznie po strunach gwiazd
by kosmos rozebrać do naga
wtedy malujesz
pod tym obrazem zakwitają drzewa
a ja już wiem
między kłamstwem a prawdą
coraz większe
Nevly, 9 listopada 2012
metr
osiemdziesiąt pięć i taki
ze mnie filozof jak z koziej
trąba dlatego
nad strumieniem szukam białych
świateł a globus i tak
kręci się na stopie
którą delikatnie stawiasz
by w słowa ubrać każdy dotyk
wtedy nie umieram
nie dziw
tak mam z twoimi wierszami
dawno już nie byłem żywy
Nevly, 23 października 2012
z głównych myśli
wybieram pozycje obecne
standardowo zapisując tytuł
przystepuję do pisania
wybieram pozycję wszystko
po sprawdzeniu prawidłowości wpisów
w wierszu i szczegółach
z głównego paska dodając nastepny wers
dla kolejnego
otwieram okno wyboru
po zaakceptowaniu ukazuje się nowy
analogicznie
postepuję dla wszystkich pozostałych
ważne
zeruję wartości w liniach
których myśl nie obejmuje
heh
pisanie
żeby to było byłoby
Nevly, 30 października 2012
ukryte w zakamarkach
kusisz prowadzisz
zapamiętuję
po winie nawet bogowie
tracą głowy kiedy już będziesz
odwróć się
czas zacząć
północny taniec
sztuka i płatki róż
przewrotność kolców i tworzenie
to co nas łączy
kiedy mamy siłę na więcej
to co bezdenne
nosisz w sobie
tajemnica
byłbym mędrcem gdybym wiedział
Nevly, 7 listopada 2012
nad inną rzeką gdybyś była
kobietą dzień w którym cię poznałem
najwspanialszym
zapomniałem już jak smakujesz
ale pamiętam dobrze ekstrakt twoich ust
w ekstazie odciśnięty pocałunkiem
z niczym nie mógł się równać
niebo śmiało się wraz
w każdym przypadku
odmieniony kiedy przekwitają maki
czerwona sukienka przypominała
miałaś na sobie
wszystko i nic twoje oczy zielone
i widzę nas razem
tam na polanie wstążką ku rzece
jak idziemy
trzymając w dłoniach oboje w tę samą stronę
pamiętasz
wziąłem cię na ręce
dla ciebie umarłem życiem teraz listy
bez odbioru
straciłem kontrolę ale musisz to usłyszeć
wciąż i nadal porażasz
nigdy nie gaśnie
Nevly, 3 października 2012
spowiedzi grafomana wyjęte z kilku słów
chwile obsesji kiedy mówisz odejdź
taki gość jak ja nie składa obietnic
za dużo myślę
spadające gwiazdy
jak puste wizje skazane na przemijanie
świeciły przecież jeszcze wczoraj
ciężko iść po tej drodze
usranej różami rzucanymi do twoich stóp
kiedy mój autoportret malujesz z profilu
gdzieś na krawędzi strony światła
niepokój nocy majaczy w gorączce
stukam w niemalowane
zmiany przychodzą o świcie
Nevly, 27 grudnia 2012
kilka wersów przeciw nicości
piszę trzymając fason przed i po
uwięziony w płomieniu
z którego nie potrafię zrezygnować
światłocienie kradną blask
nieustępliwie malując na czarno
słowa wyszeptane na niebiesko
jedynie ty
pod kopułą świadomości
naga zapraszasz nieskromnością
podnosząc noce na wysokość świtu
ustami na krawędzi omdlenia
błądzę
ciało płacze szczęściem
Nevly, 19 września 2012
dookoła jesieni
trzy pory miłości
do diabła z następną wiosną
śpieszmy się kochać
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
19 maja 2024
Świat LucaArsis
19 maja 2024
DystansMarcin Olszewski
18 maja 2024
Amatorzy antychrystówkb
17 maja 2024
Tęsknoty byt intencjonalnyDeadbat
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta
14 maja 2024
Z pamiętnika duszyMisiek
14 maja 2024
Wyznanie majoweArsis