Sztelak Marcin, 21 november 2019
Pruderyjne dziwki stoją tylko w okolicach
wyłączonych latarń, nieodmiennie narzekając
na brak chętnych: gdyby ktoś postawił,
choćby szklankę herbaty.
W tym samym czasie księżniczki poszukują
ziarnka grochu lub innej namiastki
puchowej pościeli.
Jednak bóg, do którego wznoszą modły
jest gburem. Na podobieństwo odbić
miasta w rdzawych kałużach.
Ta rdza pozostaje z pierwszej krwi
odparowanej w jak najszerzej pojętą
atmosferę. Gęsto poprzetykaną pasmami
zakłóceń
– grzmi. Z każdego kierunku. Obserwatorzy
burz mają swoje objawienie.
Nie warto im zaprzeczać, zresztą nikt
nie chroni się na wierzchołkach drzew.
Sztelak Marcin, 14 november 2019
Ślady życia na każdej klatce schodowej,
spiralna zabawa piekło - niebo.
Droga w domniemanym kierunku Golgoty,
chociaż na jałowym biegu.
Dominująca cisza wibrująca cząstkami
przedwiecznego kurzu, choćby nawet prorocy
twierdzili, że to pył. W który się obrócili.
Idąc w ślady grzesznych mieszkańców blokowisk
i przedmieść. Tu, gdzie przedmałżeńsko
uprawia się wszystkie poletka, nieodzownie
wznosząc modły o plagi na głowy tych z sąsiedztwa.
Zresztą kto by tam wierzył w potępienie,
chyba że pustej szklanki jeszcze za nim świt
nie przeorał porannej nadziei zbawienia.
A odkupiciel już znika za brudnym horyzontem
asymetrycznych ulic. Nie pozostawiając śladów,
bo te tylko na klatkach. I, być może ostatni szept:
piekło - niebo.
Sztelak Marcin, 6 november 2019
Paradoks umierania w pełnym słońcu,
choć nastał czas zaćmień i plam
wyrzucających światłocienie na płótna
malarzy ubabranych czernią.
Wiatr zacina rogi budynków przeczesując
sterty zbędnych testamentów.
Tam rozlane słowa wypisują nieprawdy
o zdrowych zmysłach.
Zmrok nadciąga, wynurza się zza węgła,
już nie rozróżniam: to szaro - brudna jesień,
a może rozbuchana wiosna.
Uparcie milczę ciągle licząc na garniec złota.
Obojętnie czy jeszcze zdążę dojrzeć tęczę,
czy tylko roztrzaskaną ciemność.
Powielone po tysiąckroć niespełnienie,
mimo wszystko słodkie.
Szkoda tylko, że odbite w utraconych oczach.
Sztelak Marcin, 30 october 2019
Droga:
Wszystkie grzechy, które moje są
trzymam w albumie,
pośród nigdy nie zrobionych zdjęć
z naszego życia.
Dryfuję pośród snów, na szczęście
zaciskając dłonie w pięści.
Nocna modlitwa niedochodząca
do skutku.
Rozdroża:
Stojąc w połowie drogi
wciąż się uczę nie żałować,
dla niepoznaki bijąc w piersi.
Nieswoje, lecz szczerze, na ile
pozwala specyficzna konstrukcja
winny – winna.
Jednak dla ogółu myślących
na wprost: mea culpa, itd.
Sztelak Marcin, 23 october 2019
Po trzeciej stronie wszystkich upojeń
jest ciemne, zimne miejsce,
tam drżymy w nieswoich objęciach.
Przecież zawsze czujemy się oszukani
przez słowa, uczynki, domniemania.
To pozwala nam na nowo sięgać
po najświeższe zapomnienia.
One mają gdzieś szaleństwa wyjących
poranków, lodowaty chłód szyb
z odciśniętami na wieczność grymasami
wściekłych ust.
Przecież w snach przeczuwamy czwartą stronę,
najgorszą i najlepszą. Lub inaczej
najciemniejsz raj i najjaśniejsze piekło.
Sztelak Marcin, 16 october 2019
Ręce zginają mi się w przeciwnych kierunkach,
jeśli wziąść pod uwagę wskazówki zegarów,
więc nie pisuję już listów, nie ślinię znaczków.
Nawet mój listonosz mawiał: to straszne faux pas
naklejać znaczki w odwrotną stronę.
Zresztą sam to rozumiałem, popadając jak on
w pogodową melancholię.
Szczególnie w pełnym słońcu, nachalnie ostrzącym
kontury przedmiotów, które powinny pozostać w cieniu,
przynajmniej na czas wypraw na pocztę i innych
szaleństw.
I nie, nie były to wiersze, miłości, pijaństwa, nawet jeśli
to nieuzasadniona kolejność, a nawet czyste kłamstwo.
Zresztą zawsze istnieje możliwość opętania doręczyciela,
na zbyt chłodnej klatce schodowej, tuż przed drzwiami.
PS:
zakończenie powinno być jedno,
jednak w tym wypadku lepsze będzie milczenie splątane
słowami. O niewielkim znaczeniu.
Sztelak Marcin, 9 october 2019
Uparcie wierzę,
we wróżby, koniecznie niespełnione.
Nawet jeśli coraz bardziej rozmyte to z lubością
przytulam do serca te małe gehenny.
Rozmarzenie na poziomie depresji niepotrzebnej
pobudki i niechcianego zasypiania.
W tym przypadku nagromadzenie partykuł
ma swoje niezaprzeczalne uzasadnienie.
Podobnie jak poprzeczna belka przewleczona
przez plecy, na wskroś wszelkich nagości
wzgórz nagromadzonych na mapach.
Zbędna mnogość ofiarowań, szczególnie
tych w kielichach.
Z ust do ust, do zachłyśnięcia,
ze szczególnym uwzględnieniem rozgrzeszeń
i próśb o jak najczęstsze. Możliwości
zaniechań.
Uparcie wierzę,
w spełnienia, niekoniecznie wywróżeń.
Sztelak Marcin, 6 october 2019
Cisza jakby przeleciał anioł po drodze
gubiąc skrzydła.
Opadły jak liść na nabrzmiałe karki miłośników
karkówki z grilla. Z odpowiednią ilością tłuszczu
do popicia.
Ślina na usta przynosi ślinotok i uwypukla
ślepia. Bełkot swobodnie przepływa pomiędzy
lewym a prawym uchem.
Przede wszystkim liczy się miarowość kroku
i słuszny kierunek marszruty. Oraz marzenie
o dobrze podkutych butach, skoro obiecują:
kamieni nie braknie.
Anioł czernieje i zasycha, u stóp się ściele
symbolika. Burzowe chmury – to już nie cisza.
Sztelak Marcin, 2 october 2019
Trzech panów na ławce, nie licząc psa
– dyskusja trwa. O sprawach najważniejszych
dla dalszej koegzystencji ze wszechświatem,
a przynajmniej drogą mleczną.
Zresztą wypijmy jeszcze jedną
– głucho zaszczekał pies, a przynajmniej
tak się zdawało przytomnym. W tym miejscu
i czasie.
Propozycja przyjęta przez aklamację,
tylko budżetowa dziura na przestrzał.
I kieszeni, i mieszkań. Innymi słowy – masakra.
Susza i hańba. Niech to szlag trafi z jasnego
nieba oraz piekła, bo nieurodzaj i totalna
klęska.
Pusta ławeczka, bez trzech panów, oczywiście
nie licząc psa.
Sztelak Marcin, 21 september 2019
Najlepiej byłoby napisać gówniany wiersz z podtekstami,
w pięknych okolicznościach przyrody.
Jednak nic z tego skoro za oknem pustynia,
a ja od nowa wymyślam kości. Pierwszych ludzi.
Aby nam nie zabrakło pogrzebów, na których żałobnicy
poszukują wina. Albo winy, wielkiej winy
bliźnich. I rozpamiętują blizny na twarzach
posągów. Tych zdobiących ogrody, bezwstydnych
w swojej nagości.
Dobrze, że zbliża się noc, poprzykrywa wszystkie
nieciągłe godziny. Nawet tu, na skraju
trzeżwości i zapomnienia.
Najlepiej byłoby pozostać przy pierwszym zdaniu
i nie mieszać do tego miłości, ani żadnych innych słów.
Niezrozumiałych.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0016absynt
24 november 2024
0015absynt
24 november 2024
2411wiesiek
23 november 2024
0012absynt
22 november 2024
22.11wiesiek
22 november 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek