Sztelak Marcin, 20 march 2012
To mój zły bliźniak o lepkich dłoniach,
jestem niewinny, szukam kamienia.
Z braku czasu na zabawne historyjki
czarno widzę stare zdjęcia.
Bardzo daleko od miejsca gdzie Jezus
zzuł sandały co wieczór nie odmawiam modlitwy.
Miewam dreszcze na widok ceglanych brył
tonących w nadrzecznym półmroku.
Ostrożnie klucze po krzywych ścieżkach
aby przypadkiem nie upaść na kolana.
Zgniatam zgrabne kulki z kartek zapisanych
noworocznymi postanowieniami. Jak zawsze
rozebrałem choinkę do ostatniej igły.
Zbyt zajęty nie zauważam pryszczatych gówniarzy
i nieumiejętnie pomalowanych dziewczyn.
Opanowali lokal rynek gier i zabaw, u mnie debet
na koncie i w pościeli. Popijając cienkie wino
nucę „W Polskę idziemy”. Nigdzie się nie wybieram,
ot tak, na pohybel młodości skoro jestem stary.
Szkoda, nie tylko w swoim mniemaniu,
ale pewnie to szczegół o którym nie warto wspominać.
Sztelak Marcin, 17 march 2012
Życiowy dramat z Szekspirowską konotacją
bo słońce, balkon i słowa,
słowa, słowa.
W oczekiwaniu na ostatnie
gwoździe do trumny trochę zabawy, snu, oddechów.
W rytmie trzy na cztery, panie proszą panów.
W tym tańcu trudno utrafić w sedno
pierwszym lepszym wersem, czy też pięścią.
W zanadrzu bardzo eksperymentalne terapie,
rzewne łzy księcia ciemności, oszukiwanie w tarocie.
W końcu nadejdzie taka gówniana apokalipsa
na miarę potrzeb, ciemnych bram, dziurawych portfeli.
Zerowe szanse na sukces, salwy honorowe, trąby od
archaniołów.
No pocieszenie przydałby się worek złota, czaszka Yorika,
spacer po Weronie, a nawet rozbójnicy siedzący w jaskini.
Tylko że to zupełnie inna bajka z całkiem inną puentą,
można by nawet rzec – szczęśliwym zakończeniem.
Sztelak Marcin, 15 march 2012
Malowana
akwarelami zachodzącego słońca
uśmiechasz
się półgębkiem. Skrywasz tajemnicę.
Pewnie
niejedną.
Wyczuwam
daremność słów i dotyków,
w
innym łóżku byłabyś tą samą kobietą.
Strach
drąży podskórne korytarze, choć dreszcze
na
karku to raczej pocałunki i smak szminki
na
języku.
Rano
cię już nie znajdę. Będziesz snem,
zamglonym
obrazem.
Chciałbym
wypić chwile do końca. Dotrwać
do
wschodu na twoich wargach.
Jednak
sen zdrajca powieki zatrzaśnie
ledwie
słyszalnym szeptem.
Po
przebudzeniu smutek ogarnie ręce,
ich
drżenie dołączy do pożółkłej sterty.
Sztelak Marcin, 10 march 2012
Któryś tam z kolei wieczór
okazał się ostatnim.
Niedostrzegalnie.
Nagle zabrakło rąk splecionych
w rozgrzeszenie.
Ust wpółotwartych z pragnienia.
Przyszły kłamstwa z niezręcznym
obrazem
zmiętej pościeli.
Słowa mądre, które nie mogły
już nic zmienić.
W końcu zrozumiałem
- nikt już mnie tak nie wyśni.
Sztelak Marcin, 10 march 2012
Nocami wciąż mi pachniesz. Zbieram
ślady do kasetki,
wykonanej rękodzielniczej.
Czasami nawet cię słyszę. W
psalmach recytowanych
przez nawiedzoną sąsiadkę.
Kiedy już zawijam do przystani
zimnego łóżka,
niekiedy podłogi – nie chce
pragnąć.
Zabierasz zbyt wiele czasu, choćby
i niezbyt cennego.
A miałem wyznaczać drogę przez
gwiazdy.
Wciąż na nowo uczyć nas miłości.
Zabrakło, sam już nie wiem czego,
dla uproszczenia nazywam to
szczęściem.
Sztelak Marcin, 5 february 2012
Dzisiaj rzucaliśmy kamieniami w lód
spiętrzony pod mostem.
Kryształki wpiły się pod paznokcie,
krew słabo krzepnie na mrozie.
Skóra zgrabiała w prześwitach
tkanin.
Od kiedy nie istniejemy w górnych rejestrach
nikt nam nie uchyla rąbka
nieba.
Tak marznąć i całować zimne palce
można z byle powodu.
Szmery w sercu to nadciśnienie tętnicze,
ty w demakijażu, ja w różnych stanach
skupienia.
Najprościej byłoby milczeć jednak słowa
same klną w żywy kamień.
Tafle tak fajnie pękają.
Sztelak Marcin, 3 february 2012
Przekrwawione witraże rzucają blaski
na świeżo ubitą podłogę.
Modlitwy rozpraszają sklepienia, pył
prawie że popielcowy.
Chłodne uściski wiary
na pohybel straceńcom,
tym co zaprzedali
ciało, nadciągającym
Gog i Magog.
Pochodnie w odwodzie. Niedobry czas
dla bosonogich wędrowców – im ciernie
i jarzmo.
Przydrożnym frasobliwym zabrakło
nawet krzyży.
Tylko garść gwoździ. Na drogę.
Sztelak Marcin, 1 february 2012
W ciepłym bagienku zagrzebany po szyję
jeszcze oddycham.
Wdech – wydech i ślina zbierana w międzyczasie.
Dyskusje z pustego w próżne,
jak u Salomona,
albo w niesłusznym okresie.
Komisje i podkomisje, pomniki
jak grzyby po deszczu.
Apteka, staruszce znowu brakło
trzydziestu groszy.
Lodówkowy przeciąg, kolejka
w sklepie dla biedaków.
Jeszcze pisze wiersze,
już nie mówią o mnie młody, gniewny.
Co rano sprawdzam sennik,
śnią mi się szubienice.
Później pastuje stare glany,
nucąc pod nosem wiersz Tuwima.
W rytmie marszowym. Nie wiedzieć czemu sąsiedzi
mają tak samo.
Sztelak Marcin, 31 january 2012
dupa, cycki,
seksualne wychowanie dzieci i młodzieży,
tablice poglądowe oraz filmik
pełnych oddania instruktorów.
żarliwe modlitwy o prokreacje,
bojkoty, manify, pielgrzymki,
listy intencyjne.
parki, samochody, toalety, sypialnie
składają się z samych wykrzykników,
bez względu na czas i datę.
komunikacja niewerbalna z ledwie
opuszczonymi spodniami, kilka uwag
technicznych, później coś do żarcia
i fajrant.
Bez infantylnej serenady pod oknem,
rumieńców, gaszenia światła.
Sztelak Marcin, 31 january 2012
Ryczałtem dostałem parę
kopniaków w dupę,
podobno skończył
mi się termin przydatności
do spożycia.
Towar drugiej klasy,
najpierw przecena, później
półka na zapleczu.
Nieuniknione zarastanie kurzem.
Na pocieszenie: toż to czysta
fizyka, przepływ niejednostajny,
coraz bardziej przyśpieszony.
Z górki do dołu. I domniemany
spokój.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
13 september 2025
wiesiek
12 september 2025
wiesiek
11 september 2025
wiesiek
9 september 2025
absynt
9 september 2025
ajw
9 september 2025
Jaga
8 september 2025
ajw
7 september 2025
jeśli tylko
6 september 2025
wiesiek
5 september 2025
ajw