Pi. | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (26) Poezja (472) Proza (19) Fotografia (1) Grafika (1) Dziennik (3) |
Pi., 24 września 2010
jeśli nie ma kompromisów bez drzazg
wypiętych na bezbronność
łuszczy się skała
jeśli nie ma przestrzeni by rozsupłać
spadochron odpowiedzialnej decyzji
wietrzeje skała
jeśli nie ma sekund dzielących życie
na uniki przed wielostronnym nokautem
kruszy się skała
jeśli wszystko albo i wszystko
w pył popiół bądź w kurz
to jak mam być opoką?
Pi., 22 września 2010
Pan Cogito wciąż wierzy
że jeszcze nie jest tak źle
by nie mogło być dobrze
przymyka oko
na masowe szkolenia prywatnych Piłatów
na taśmową produkcję
zastępczych sumień
w sam raz na uczciwą kieszeń
obywatela
zaiste - Pan Cogito ufa
że to jeszcze nie to DZIŚ
nie ten sąd ostateczny gdy zdrożne uciechy
podstarzałych senatorów płci nierozpoznawalnej
będą warte jasnej pomroczności
bardziej niż wczoraj
jego nieskalana niewinność
wymaga odświeżającego wizerunku
a w każdym razie
nie uniesie kolejnego upokorzenia
co ciekawe
Pan Cogito nadal chciałby
wspomóc przypadkowe społeczeństwo
odpowiednią jałmużną
ale nieprzewidywalny naród
ukradł
obola co na czarną godzinę
byleż on rozmienił go na pełnię chleba
a nie na drobne igrzyska
Pi., 16 września 2010
rozróżniałem kolory, rodzaje, liczby i czas przypuszczalny
od dokonanego. wiedziałem co było godne, bez podręczników,
instrukcji i regulaminów. palenie książeczek wojskowych
wychodziło wtedy spektakularniej, a przecież i tak siłą
wcielono nas w życie i kazano przysięgać na całe szczęście.
teraz łatwiej się skundlić za karty bankomatowe. dają więcej
smrodu niż efektu, lecz debet na koncie wciąż nieosmalony.
mam podpalić internet? nie dawniej niż dwa pokolenia wstecz,
jeden z dziesięciu oznaczał kulę w skroń w odwecie za podkop,
przegryzione druty, nadliczbowe ujadanie rasowych wilczurów.
dziś przed czym uciekać? wybór zszedł na czarnobiałe psiaki:
grasz czy nie grasz?. trzy tauzeny w nieoznakowanej kopercie
i miejscówka w spa dla dwojga nie ma mocy gotowanej brukwi
a silniej utrzyma przy życiu. przy życiu na odpowiednim życia
poziomie. wśród alfasamców obojga płci zdyskwalifikowany
jestem biegłą znajomością alfabetu z dodanymi ogonkami.
co za wstyd, że wiem kim był Chagall i do czego służy cylinder
van Troffa. przepraszam za nieludzkie słabostki. z buta mi,
albo rozstrzelać na zimno. to pikuś. może nie wybrał mnie
esemes do gwarantowanego raju, ale ja też pragnę wykupić
siebie i przesadzić do większej budy. ogryźć większą kość.
Pi., 14 września 2010
nigdy nie była gwiazdą czasu ani ekranu. nagminnie
jej imieniem chlapano jak ścierą. za to alergicznie
omija gabinety odsysania lekko nadinterpretowanych
znaczeń. od wewnątrz jest ruda, aż po niemożliwość.
pomijasz ją w rozpędzie między sąsiednimi oddechami,
ale czy jesteś gotów zastygnąć tu i teraz, jak dobrze
znany struś sadysta z głupiej kreskówki i strzelić luźne:
siema mordo moja! gdzieś była gdy pobłądziłem? zwykle
jest niczyja, choć w ciemno kupiłbyś monopol. uwielbia
być niedostrzegalną dla poszukiwaczy. wtedy unika
zbędnego przyprawdopodobywania się łatwowiernym
i już zgorzkniałym. ona nie dla nich. woli być szorstka,
byś potknął się przez zaniedbanie, albo którykolwiek inny
z pozostałych głównych i wreszcie zrozumiał, że gdy guzy
na sumieniu są wyczuwalne, to po prawdzie boli. nieprawdaż?
Pi., 9 września 2010
widziałem
film - on i ona
chodzili na koncerty
potem się pieprzyli
w czasie rzeczywistym
to film o miłości żywcem
o niczym więcej
dziewięć obnażonych piosenek
dziewięć surowych orgazmów
jakaś niema sprzeczka
napisy końcowe
z tego nie będzie
wiersza
Pi., 8 września 2010
public relations nie pomogło wyjść z tego ambarasu
z twarzą, gdyż cały biblijny przekręt z rajem od początku
cuchnął ściemą. nikomu skandal nie wyszedł na dobre.
Bóg okazał się sprzedawcą bubla. na zaoferowanej
nieruchomości nie można było nawet dotykać
niektórych kuszących roślin i paradajsować na golasa.
Adam trochę jakby pyskował, ale gdy argumenty
archanioła zabłysły ogniem nad głową Adama, okazał się
zwykłym konformistą i zadenuncjował grzeszną żonę.
nawet specjalny agent "Snake" nie zachował w całości
swojej skóry. Ewa opuściła sielskie tropiki z powszechnym
fochem i naburmuszona. dopuszczalna ofiara za nowe buty.
Pi., 7 września 2010
mam tak
śnię wszystko
pamiętam nic
biuro podróży
do przewszędzie
to mój sposób
zapędzania snu
pod powieki
byle głębiej
z trans last minute
zwiedzam własne
nigdziebądź
nie pamiętam nic
wszystko śnię
masz tak?
----------
tytuł pożyczony od Neila Gaimana.
Pi., 4 września 2010
z każdym oddechem maleje prawdopodobieństwo jeszcze
jednego obłąkania. istnieje obawa, że nie istniejesz
a ja wciąż w niedopieszczonej ułudzie. pyk! i minęło
piętnaście chudych klepsydr, a solennie obiecywaliśmy
sobie zdrową cudzość tylko przez sześć. więc kto pękł?
kto poddał się pierwszy? kiedy to, bez blizn zamordowałem
w sobie stalkera? w emocjonalnym pojedynku, jeden po
drugim ginęły głuche telefony. zabijałaś się we mnie
powoli. pytałem coraz chłodniejszych znajomych: a co
u niej? co u kogo? - odpowiadali, nakładając teksturę
cienia na twarze. wymazane? wstydliwe, więc nieistniejące.
już niewiele by pogodzić się z pluszową wersją rozpaczy
i oddać cię jakiemuś sanktuarium dla niedopieprzonych,
jak maskotkę z której należało po kryjomu wyrosnąć.
wszystko będzie tak dobrze, gdy nie będę kochał. wreszcie.
Pi., 3 września 2010
dwudziesta pierwsza dwadzieścia dziewięć. proszę
pani, strasznie kręci mi się w życiu. przyjmijcie mnie
na odział bezwzględnie uleczalnych. będę, jakby
mnie nie było. poza lekarzem prowadzącym nikt
go nie odczyta. sala numer dziewięć. drzwi w nagle
zakazany świat. pożyczona piżama. kapcie też nie jego.
szczoteczka do zębów - odświętna. jakby czuła powiew
ostatniego namaszczenia. serce dąży do mistrzostwa
świata w asertywności. zapuszczona w labirynt aorta.
wieńce? tak! ileż on tych wieńcy na wierchach mocowoł
i więźbach. pierwszy odważny, pierwszy dumny z cudzych
domów, zgubił ten własny w strzelistym cukrze. stężenie
granic ponad normą norm. jest grubo. śnięty organizm
grzęźnie w milczącym, świadomym nieposłuszeństwie.
śmierć bolała całe życie z ukrycia. stan arcykrytyczny,
stan powojenny ciała. trzeba powiadomić bezsilną
rodzinę. jest trzecia i czternaście. nie! napiszcie mu
lepiej piętnaście. to taka dobra godzina by umrzeć.
Pi., 1 września 2010
poznałem cię i przetrwałem
ale to wskutek
wczesnej fazy uzależnienia
nieoczyszczony jestem
z własnej woli
taki to "gift from god"
dawka zbombardowanych słów
uśpi demona
surowica z krwi Sarah Kane
wrócę o 4.49 po psychosis
tak jakbym
nic nie nawdychał się dotąd
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
26 listopada 2024
0020absynt
26 listopada 2024
Doświadczaniedoremi
26 listopada 2024
z niedopitym winemsam53
26 listopada 2024
doskonałośćBelamonte/Senograsta
26 listopada 2024
Oczekiwanie na nowego GodotaMisiek
25 listopada 2024
AfrykankaTeresa Tomys
25 listopada 2024
2511wiesiek
25 listopada 2024
Bajkaabsynt
25 listopada 2024
0019absynt
25 listopada 2024
Pod skrzydłamiJaga