Sztelak Marcin, 7 november 2015
Przebrzmiałe skarby w ziemiankach
/nie wiedzieć czemu kojarzonych z piekłem/:
potłuczone szklanki, wyszczerbione talerze
ze ślubnych serwisów / śluby, do których nie doszło/,
nawet spóźnione wyznanie: wyglądasz staro kiedy śpisz
/albo dobitniej: nie znoszę twojego chrapania/.
I oczywiście bajki, takie jak – asteroidy spadają z drzew,
deszcze wzruszają przypadkowych odkrywców
na przykład nowego kontynentu /nieoznaczony na kuli ziemskiej/.
Ponadto wiadomość: Osobista interwencja szatana
okazała się zbędna, kuszenie bez przebrań
/wyznawcy twierdzą, że Enter to imię bestii/.
Sztelak Marcin, 6 november 2015
Na wypłowiałych
sztandarach wrogowie suszą
zęby, w geście
zwycięstwa.
Uchylam się przed ciosem
chowając dłonie
w piasek.
Drżący pod czułym dotykiem
i spojrzeniami z obietnicą
– płonne nadzieje,
wystarczą trzy krzyżyki i żadnej
daty. I tak nikt nie przeczyta,
najwyżej skrobnie parafę,
wystawi kwitek.
Sztelak Marcin, 5 november 2015
Siedzimy po uszy w sprawach
na wczoraj.
A w uszach szum informacyjnych
i nic nas nie obchodzą śmierci,
egzystencje.
Nieżycia przetaczają się brawurowo
na czerwonych światłach.
Absurdalnie eksponujemy siebie
we wszystkich możliwych odcieniach,
święcie wierząc w ego i tak dalej.
Stary pijak Noe już nie próbuje
budować arki,
wolna wola to kiepski żarcik
na największym wysypisku.
Każdy śmieć ma swoją metkę,
często uwieszoną palucha.
Śmierdzi – na szczęście tracimy zmysły,
począwszy od powonienia.
Sztelak Marcin, 4 november 2015
Niebo milczy.
Pijacy gubią resztki wczorajszych
planów, przechodnie zerkają z dezaprobatą
spiesząc do domu po swój grzeczny
orgazm, konieczne przed dwudziestą drugą.
Wcześniej zaciągnięcie zasłon, później papieros
– z obowiązku.
A po ulicach przewala się życie, we wszystkich
aspektach umierania.
Jeszcze sprawdzenie zamków i można zapaść
w przejrzysty bezsen. Noc z godziny na godzinę
marnieje, ostatni łowcy zbierają resztki
skarbów.
Kaleki dzień jak zwykle zaskakuje tułaczy,
gdzieś pomiędzy delirium a beznadziejną
żebraniną. Ostatni ekshibicjoniści zwijają
kramy pod poły płaszczy.
Niebo milczy.
Sztelak Marcin, 3 november 2015
Jesteśmy czyści jak święta ziemia,
w oczekiwaniu zbawienia przekładamy
z kąta w kąt kości przodków.
Bezbronni, mimo wszystko zaciskamy pięści,
chętnym uchem łowiąc wszystkie szumy
rzeczywistości. Sfałszowanej niedbale,
dyletancko.
Więc zakładamy uniformy chroniące
przed zejściem z prostej.
Bo czekają wyprawy krzyżowe,
ale tylko do rozwidlenia drogi.
Za nimi pogaszone światła, w ramach
zaćmień. I umysł niejasny,
utopiony w licznych znieczuleniach.
Na szczęście czas wieczornej modlitwy
uwalnia od ciążących nadmiarów:
Świeć Panie, a kości niech spokojnie czekają
na dzień sądu.
Jednak niekoniecznie sprawiedliwości,
ta jest dla żywych, martwym odebrano prawo.
Między innymi wyboru.
Sztelak Marcin, 2 november 2015
Powoli wsiąkam w kolejne warstwy
kalendarzy, czas obsypuje się ze ścian.
Za oknem świat uparcie przewijany
do przodu nie zatrzymuje się w stop - klatkach.
Nocami przemierzam szlaki ludów wędrownych,
to tu, to tam łapiąc chwile nieprofesjonalnych
uniesień. Jednak ogólnie pesymizm z krótkimi
przerwami wdepnięć w szczęście.
Uparcie zamykają dni w pułapce słów czekam
na zmiany, ale krajobrazy wciąż te same
na takich samych zdjęciach.
Tylko coraz bardziej wypłowiałe,
podobnie jak odbicia w lustrze.
Sztelak Marcin, 1 november 2015
Przecież nie lubisz słuchać poezji,
szczególnie w koszuli nocnej.
Całkiem mokrej dla podkreślenia
nieważkości słów.
Wędruję po półmrocznych ścieżkach,
tam wciąż straszą potwory
z dzieciństwa, więc szukam światła
w twoich objęciach.
Lecz sól na skórze osiada niezmywalną
warstwą, coraz trudniej przekonywać,
że wciąż będziemy.
Dlatego ze strachem szepczę:
To wszystko marność, z przyniesie
wyzwolenie.
Jednak wiary jakby mniej, z każdą nocą
pozbawioną uniesień.
Sztelak Marcin, 31 october 2015
Posiedliśmy wiadomości niezbędne
do przeżycia. Aż do śmierci, na przykład
na skutek zbiegu okoliczności albo ulic
(zwanych też drogami do celu).
Ta nagłość odbiera nam wybaczenia
wszystkich szaleństw i błędów.
Nierozgrzeszeni łapczywie chwytamy
każdą okazję, dobre słowa przygodnych
oszustów i wędrownych kuglarzy.
Jednak najdziwniejsza konkluzja
przychodzi na zakończenie:
szarlatani też mają swoje ambiwalencje.
Sztelak Marcin, 30 october 2015
Do drzwi stuka rewolucja,
a ty łakniesz kultury,
niestety złamała się półka,
ta wyższa.
Więc zasłaniasz okna, gasisz domowe
ognisko, próg oznaczasz krwią baranka.
W poczuciu niewiniątka na rzeź.
Mimo wszystko skazany na piekło,
na nic świece, ogarki,
modły i sen.
Bo z jednej strony urok,
z drugiej przemarsz wojsk.
I dalej stuka – nie otwieraj,
wejdź pod stół.
Nie pomoże, ale zawsze to jakiś ruch.
Sztelak Marcin, 29 october 2015
Fakt:
niestabilnie umiejscowiony w czasie i przestrzeni
zamykam oczy mijając upośledzenia.
Takie jak krzyczące reklamy w czarnych
odcieniach czerwieni.
Albo brak znaków przystankowych
pomiędzy wszystkimi kłamstwami
*
Inaczej:
w każdym domu powinna być talia kart,
zeszmacona, z ledwie widoczną
paletą barw.
Zawsze można pokazywać sztuczki,
twierdząc, że to cud.
Szczególnie w marnym oświetleniu,
jakieś dwadzieścia wat.
Albo grać, najlepiej w piki
*
Fakt:
niestabilny emocjonalnie podpalam światy
tuż przed snem. Gasną wraz z zamknięciem
drzwi. Zewnętrznych.
Bo w środku uspokojenie i kropki,
ale nigdy na końcu.
Albo wszystkie prawdy,
tuż poza nawiasem alfabetu.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
16 november 2024
Collective LossSatish Verma
15 november 2024
1511wiesiek
15 november 2024
Wielki BratJaga
15 november 2024
In Your Own TempleSatish Verma
14 november 2024
0005.
14 november 2024
0004.
13 november 2024
Słońce w wielkim mieścieJaga
13 november 2024
0003.
13 november 2024
1311wiesiek
12 november 2024
0002.