Sztelak Marcin, 16 december 2022
Pękniętym na wszystkie odłamki
świata, co gwarantuje siedem lat
złożonych tylko z niedziel.
Lub innych wyrazów, wymyślonych
by podzielić linearność czasu,
zgodnie z teorią bezdomnych fizyków.
Ci cwałują na grzbietach czarnych
kotów w kierunku przeklętych lasów,
gdzie czarownice mieszają w kotłach
pełnych miłosnych eliksirów.
Odczytuję – trucizn, jednak jako pozbawiony
odbicia nie mam prawa głosu,
więc taplam się w błocie pół i ćwierć słówek
przechodzących w pomruki.
Może to zapowiedź nadchodzącej burzy,
ale bardziej prawdopodobne, że to koty
ocierające się o zgrabne nogi wiedźm
zajętych ekstazą lub prościej – życiem.
Sztelak Marcin, 15 december 2022
Niedziela,
dziesiąta dwadzieścia trzy,
garnek na wolnym ogniu.
Pokrywka lekko drży.
Nie otwieram chociaż para
skrapla się na oknach.
Woda spływa z wolna,
w kałuży rechoczą żaby.
Kawa,
gęsta jak ziemia zjedzona
na dowód wszystkich win
i grzechów. Popełnionych z najwyższą
rozkoszą.
To nie jest wiersz,
zaledwie dziewiąta w tym roku
Niedziela.
Sztelak Marcin, 14 december 2022
przykład: w autobusie, brudnym
jak nieboskie stworzenie czyli wszystko
w normie, szósta dziesięć.
Lub coś koło tego, zależnie
od nakręcenia – wzorzec czasu
nie istnieje. Zresztą natrętnie
gapię się na pośladki współpasażerki.
Zatoczenie na zakręcie wytrąca
z delikatnej równowagi,
woda chlupocze natrętnie.
Przecieram oczy ze zdziwienia
dryfując na łózku w kierunku
ostatniego brzegu: ziemia obiecana
ewentualnie tonąca atlantyda.
Nieważne,
tylko tych pośladków cholernie żal.
Sztelak Marcin, 13 december 2022
Zupa z muchą na śniadanie, ustało
wredne bzyczenie. Tymczasem za oknem
dziwna zima, wodne bałwany tańczą fokstrota.
Szyby całe w plamach, szampan po polsku
uderza do głowy, pląsy i dowcipy opowiadane
od końca, a jednak śmiech na sali.
Grzmi muzyka, do północy jeszcze kupa czasu
– zegar zepsuty, ręcznie przestawiamy godziny.
Nic nie jest pewne, nawet następstwo pór roku,
dlatego krzyczymy: Po nas już na pewno potop,
na szczęście mamy arki z zapałek.
Swobodnie popłyniemy do przyszłego roku
i w kolejne lata, chyba że wcześniej ogłoszą
koniec, na przykład internetu.
Na razie śpiewamy ochrypłymi głosami,
W każdym razie będzie się działo, noce i dnie
z towarzyskimi gierkami. Innymi słowy raj
całkowicie splątany z piekielnymi czeluściami.
Sztelak Marcin, 11 december 2022
Rybitwy krążą nad odmętami kałuż,
w których odbijają się tłuste plamy okien
po zmroku spadające wprost w asfalty.
Oraz inne niemoralne propozycje
nienasyconych podwórek.
Na dachy świata prószy śnieg,
na białym tle doskonale widać
liczne pułapki pełne seropodobnych
kawałków życia.
Jednak śmierć czyha na śliskich spadzistościach,
szczególnie gdy dzień zasypia w niesłyszalnych
piskach normalności, wariaci dopiero po zmroku
rozkładają skrzydła. Lecą poza ramy.
Prawdopodobnie obrazków, co świt składanych
według najlepszego ze schematów.
A myszka wciąż ucieka, zawsze wprost do dziury.
Sztelak Marcin, 10 december 2022
Infantyle wzorki na serwetce
z przydrożnego baru,
dwie piędziesiątki i śledź,
nie wiedzieć czemu po japońsku.
Tak czy inaczej trauma,
ze szczególnym uwzględnieniem
czwartej tuż przed wschodem,
gdy bełkot staje się adekwatny
do zastanej sytuacji.
Piszemy wiersze, szlaczkiem.
Na stole zalanym kompotem,
podobno z brzoskwiń.
Chociaż nie rosną po tej stronie
knajpy.
Oczy bolą jak wszyscy diabli
z nadzieją pukający do okien.
Tradycyjnie zamkniętych na pętelkę
z hetką, czy jakoś podobnie.
A wolne konie cwałują, hołubce
na oślej łące. Uparty tętent w głowie.
Czas kończyć, iść w stronę światła.
Tylko razi a tunel cholernie wąski
i żal niedokończonej wycinanki.
Sztelak Marcin, 8 december 2022
Zupełna utrata formy,
świat rozłazi się na boki,
pęka zbyt nadęty.
Nic nie będzie, zostaniemy samotni,
bez lokalizacji.
Pod nogami wszechświat,
nad głową kosmos.
Na pamiątkę pozostaną
głupie nazwy gwiazdozbiorów
i galaktyk. Niepotrzebnie ponumerowane
czarne dziury.
Na razie płyniemy dziurawą łódką
kręcąc się w kółko
w poszukiwaniu przystani,
bezpiecznej w danym momencie.
W założeniu mamy czas,
lecz zgodnie z teorią fali
sztorm zmyje za burty zegarki.
Wtedy pozostanie już tylko
zupełna utrata formy
i tak dalej, od początku.
Sztelak Marcin, 7 december 2022
1.
Czas zapuścił korzenie, z tyłu głowy
golema. Glina najgorszego sortu
a ręka niesprawna i drżąca.
Nie ma miejsca na zaklęcia.
2.
Pierwsza gwiazdka rozpękła
na tysiąc jeden drobiazgów.
Chociaż pewnie to tylko bajka,
ostatniej nocy.
3.
Sztuka wklejania dopracowana
do perfekcji, więc szczęścia
i innych.
Być może nawet potrzebnych.
4.
Pod choinką zapomniane prezenty,
niewręczone z braku chętnych.
Ewentualnie papieru w odpowiednie
wzorki.
5.
Mimo wszystko miejsce wciąż czeka.
Nienapoczęte.
Sztelak Marcin, 6 december 2022
Wszelkie zagęszczenia skupiają się w punkcie
przecięcia dróg wiodących na manowce
odwróconych światów.
Tam łowię na starą wędkę przebrzmiałe słowa,
które niewiele znaczą skoro trzeba przełknąć
codzienny kęs umierania.
Do końca, póki ostateczne nie stanie w gardle.
Na sztorc. Jednak w konkluzji to nie ma znaczenia,
tak wiele znaków, a żaden nie trafia w sedno.
Ani nawet w bliskie okolice.
Wydech.
Sztelak Marcin, 5 december 2022
Półprodukt, zaczyn, od zawsze
w nietrwałej formie.
Lepszy czy gorszy – mało znaczy,
jako że słowo pada.
Niepodatne na wzrosty, a życie
nigdy nie odpuszcza.
Szczególnie w aspekcie ciągłej
zmiany.
Której podlegamy, chociaż właściwiej
– polegniemy.
Jak przystało na człowieka, zawsze
z niewypalonej gliny.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
2 november 2024
This ViolenceSatish Verma
1 november 2024
Ale róże kwitną dalej,Eva T.
1 november 2024
Wpadła w pokrzywyJaga
1 november 2024
0111wiesiek
1 november 2024
Don't Sell You ThoughtsSatish Verma
31 october 2024
Vision In DarkSatish Verma
30 october 2024
Słoneczko poplonoweJaga
30 october 2024
Kruchość.Eva T.
30 october 2024
We Were Too ProudSatish Verma
29 october 2024
Jesień mnie cieniem zwiędłychEva T.