Sztelak Marcin, 30 october 2013
Turkaweczko, leć do nieba
Poleciała.
Na pohybel fizyce ciał stałych, grawitacji
i prawu powszechnego ciążenia.
Nas przyciąga zmarznięta ziemia w żałobnej
bieli. Pod nogami chrzęści zwiastując rozpad,
jak tu uwierzyć w stajenki, gwiazdy i trzech
mężczyzn niosących prezenty.
Może tylko połamać się chlebem z pierwszym
lepszym, z nadzieją, że w łeb nie da
posądzony o bezcelowość istnienia.
Albo zasiąść przy stole, otworzyć dwanaście
puszek śledzia. Podziękować za dary,
zasnąć bez zakąszania.
Lub zapisać słowa na odwrocie zdjęcia ze śladami
szminki. Na wieczną pamiątkę
w datach granicznych.
Turkaweczko, leć, gdzie cię oczy poniosą.
Sztelak Marcin, 29 october 2013
Pan A. łaknie
rzeczy niepoślednich, jak skóra węża z raju
pierwszych.
Krocząc niepewnie swoją ścieżką na przestrzał
tygodnia
nie marszczy nosa w przechodnich bramach,
ani okolicach śmietników.
Bo nic, co ludzkie nie jest bez znaczenia.
Czasami tylko zamyka oczy, aby poczuć się jak ślepiec.
Dokładnie pamięta słowa filozofa:
dupa – dalej z namaszczeniem – jak dwie połówki jabłka.
Tu nie jest pewien – być może chodziło o światło.
Panie A. – świat jest mały, ale nigdy się nie spotkamy;
ty nie żyjesz, ja jestem na wpółmartwy po całonocnych
nie myśleniach.
I nie ma tu znaczenia, że dnia siódmego wymieniamy
zdawkowy ukłon.
Sztelak Marcin, 25 october 2013
Poezji nie należy mieszać z uprawianiem prokreacji
i jedzeniem fast foodów, mięso w zębach może zaboleć
pod napletkiem;
to mógłby być głos za obrzezaniem.
Pozostałe słowa najlepiej złożyć w sprawne ręce.
Z onieśmielenia testamentem, bliżej nieznanym
gatunkiem prozy.
Już spokojnie śnić o krainach miodem płynących,
czy innych rajach z hurysami.
A gdy pobudka zburzy światy prostopadłe pora
na nudne lekcje pokory,
z niezbyt odkrywczym stekiem wniosków:
Nie ma tajemniczego składnika i to właściwie
wszystko, co warto wiedzieć przed wejściem
albo wyjściem.
Jeśli deska ratunku okazuje się gwoździem
do trumny pozostają wróżby i cuda jednakowo
nieziszczalne.
Może jeszcze:
To nie prawda, że nadzieja umiera ostatnia, na końcu
zawsze jest człowiek i jego prywatne niespełnienia.
Ale to upiornie banalne.
Sztelak Marcin, 22 october 2013
duch wodza błądzi (nie wierzył w duszę nieśmiertelną)
wśród ruin dworca (podobno unikatowy projekt)
architektonicznie blokowiska obligują do mordobicia
(a co najmniej paru piwek w bramie)
pasterz wielorybów zaplątany w sieci impulsów
nerwowych (na bezrybiu i raka nie uświadczysz)
wygłasza przepowiednie sprawdzalne pod kątem
oka (przymrużeń nie bierzemy poważnie),
złodziej liści (tych od masłem na dół) skrzętnie
zbiera prezenty do worka na usta się ciśnie
sztuczne wygląda zdecydowanie lepiej optymiści
za wszelką cenę opanowali świat
my na przekór spotkamy się tam gdzie kwitną
stokrotki chociaż życie daremne jak skórka
chleba (nawet filozofia)
Sztelak Marcin, 21 october 2013
Epidemia zwana życiem wybucha raz po raz, w tle
ciąg przekleństw na dobranoc:
śpij, niech ci się przyśnią kwiaty doniczkowe
i czyste okna.
Majaki o potędze zamierają na ustach gdy tutejsze
wariatki przędą wątki kołysanek. Dla wylanych z kąpielą.
Nigdy nie nauczone chodzić wycofały się poza nawias
widnokręgu.
Stali bywalcy cmentarzy niosą naręcza sztucznych kwiatów
jako requiem dla opętanych jesiennieniem. Panowie z okolicy
średniego wieku zagryzają smutnym korniszonem,
świat rozmienia się na drobne.
Nic nie szkodzi, na czarną godzinę pochowane precjoza
po dziadkach i przepowiednie końców.
Jest jeszcze nieznośne parcie na pęcherz i długi
pocałunek z pierwszego lepszego romansu.
Sztelak Marcin, 18 october 2013
Było ognisko i dziewczyny, napoje alkoholowe,
kiełbasa oraz ziemniaki pieczone
w popiele.
Poezji mało, ale to dobrze, bo komary
gryzły jak wściekłe.
Później spadł na nas dzień. Upalny.
Zabrakło miejsca na wiersze.
Kolega powiedział: uciekajmy.
Więc uciekliśmy. Najprędzej
biegł Karol.
Chociaż urodziny miał wczoraj.
Sztelak Marcin, 17 october 2013
Małe olśnienia i pojedyncze gesty nic nie znaczą.
Później tylko od ściany do ściany. I przeklęte sny,
o lepszych czasach.
Uniesień zbyt mało, aby sklecić coś na kształt domu.
Kalendarze chudną, niewiele zostaje, a to i tak fantasmagorie.
Słowa znaczą o wiele mniej niż powinny. Najbardziej bolą
oczy – beznadziejnie zamknięte ze zmęczenia.
Twoje, moje.
Koniec zabawy w przeznaczenie.
Sztelak Marcin, 15 october 2013
Nie ma takiego ptaka jak cukrówka,
chociaż pamiętam go z dzieciństwa.
Ponadto nikt mi nigdy nie chciał wyjaśnić
dlaczego nie należy dłubać w nosie.
Paluch u nogi, na który spuściłem cegłówkę
jeszcze boli, na tak zwaną zmianę pogody.
Bezpieczne miejsce pod kuchennym stołem
wciąż czeka, prawie nie zmienione. Jednak
koniec.
I odpowiednia dawka przemijania.
Z cyklu: Formuły zakończeń
Sztelak Marcin, 11 october 2013
Po drugiej stronie słońce świeci odwrotnie,
deszcz pada do góry. Okna są zawsze skierowane
do wewnątrz.
Zasłużyłem, więc mów mi kim będę
za te kilka lat.
Czas się mocniej zazębi na twarzy,
w zmarszczkach będzie można odnaleźć
niewybrane drogi.
Coraz większa obojętność nie pozwoli
zasnąć, mimo że jeszcze
by się chciało. Jednak
koniec.
Z odpowiednią dawką farmakologii.
Z cyklu: Formuły zakończeń
Sztelak Marcin, 10 october 2013
Mieliśmy nocne nieba, do przesytu. Pokrzywione
latarnie na kocich drogach. Zakręty,
za którymi nie było prostych.
Na poczekaniu wiersze bez puenty i opowieści
bez początków. Nogi niosące w perspektywę
ulic, dłonie po omacku w poszukiwaniu
wzajemności.
Oczy jeszcze nienawykłe do wiary
we wróżby. Jednak
koniec.
I odpowiednia dawka smutku.
Z cyklu: Formuły zakończeń
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
19 november 2024
Metaphysics Of ShrineSatish Verma
18 november 2024
1811wiesiek
18 november 2024
0007.
18 november 2024
0006.
18 november 2024
Śpiew ptaków to są myśliEva T.
17 november 2024
Too PrudentSatish Verma
16 november 2024
Collective LossSatish Verma
15 november 2024
1511wiesiek
15 november 2024
Wielki BratJaga
15 november 2024
In Your Own TempleSatish Verma