Sztelak Marcin, 3 march 2015
Wszystkie niegdyś świeże drogi
zarosły blizną na moich dłoniach.
I innych częściach garderoby,
zatrzaśniętej od zarania.
Więc ostrożnie stąpam, aby nie zbudzić
tych od miarowych oddechów
– nienarodzonych lub już martwych.
Może zresztą na jedno wychodzi,
szczególnie kiedy zerkam w lustro.
Oświetlone rzęsiście deszczem, tęczą
oraz pozostałymi iluminacjami.
I nawet nie warto nazywać tego przemijaniem.
Sztelak Marcin, 2 march 2015
Poezje uprawiali wyłącznie nocą, kiedy horyzont
był upstrzony przebłyskiem miasta.
Niczym parapet odchodami gołębi.
Wszystkie objętości raju czy piekła
nie pomieściły słów. Rozsypane jak dziecięce
klocki zaśmiecały trudną drogę do drzwi.
Przejścia w przestrzeni, gdzie ślady zarastały
czasem. Chociaż może to tylko kurz
przesypywany przez palce.
Coraz mocniej zaciśnięte, bo miasto gasło,
poezja umierała na rękach. Nadeszły dni
znudzone nieuchronnością.
Później nie było szczęśliwych zakończeń.
Sztelak Marcin, 28 february 2015
PAX bracia i siostry, nawet z innej krwi.
– zatkano mu usta szmatą utytłaną
w ziemi, być może matce.
Leżał jak go zostawili, dookoła krążyły
gołębie. Szukając okruchów, chleb
jednak dawno zjedzono do ostatniego kęsa.
Wbrew opowieściom nie stanął w gardłach,
tylko rękom złożonym na piersiach
zabrakło pokory.
Biedroneczko, leć do nieba– zakwilił
głos niewinnego. Grad kamieni zakończył
sprawę.
Później spokój i sen sprawiedliwych.
Sztelak Marcin, 27 february 2015
Człowiek na pustej drodze,
poza tym cisza, bezruch.
Na przestrzał i obojętność,
Absolutna.
Całkiem inaczej niż obiecywano
w legendach.
Bo mógłby krzyczeć na całe gardło,
ale nikt nie usłyszy,
więc więźnie.
Potem noga za nogą w przestrzeń,
Nieodgadnioną.
Albo banalne Uniwersum.
Sztelak Marcin, 26 february 2015
Pod mury zburzonej Troi
Grecy znoszą dary – odrobinę za późno,
skoro popiół przykryły inne popioły.
Przelane wino wsiąkło w ziemię,
ciężki aromat przegryzł kości,
a może nigdy ich tam nie było.
Pozostał tylko ostatni taniec zwycięstwa
i powrót do domu.
W zupełnej niewiarze w drewnianego konia.
Sztelak Marcin, 25 february 2015
I
Mamo, w tym samy miejscu, w którym
poznałam męża spadła bomba.
Mamusi, ukradli mi moje miejsce.
II
Kochanie, odbierz. Gdziekolwiek jesteś,
przecież nie mogłeś.
III
Spotkałem sąsiada, z pod siódemki.
Powiedział, że już wierzy
w magię liczb. Zza jego pleców
nieśmiało zerkała dziewczynka. Może
siedmioletnia. Pamiętasz – zawsze był sam.
IV
Ciekawe jak wygląda raj. Dokładnie
o 4.25 piekło spadło z nieba.
V
Nie rozumiem moja mała od trzech dni
powtarzasz:
Abonent jest czasowo niedostępny.
Sztelak Marcin, 24 february 2015
U nas w porządku Stop
Dom spłonął do fundamentów Stop
Koleżanka córki mówi, że razem z Bogiem.
Obie mają po sześć lat.
Ale to nic nie szkodzi, czerstwy chleb z wodą
ma posmak kawioru.
Porównania tracą racje bytu: krew
jest za darmo, barszcz nie do zdobycia.
Za to samogon coraz tańszy,
można go pić właściwie na okrągło.
Zaciskanie zębów jest bez sensu na dłuższą
metę – w końcu trzeba się opowiedzieć
po którejś ze stron .Wystarczy uklęknąć
i zjeść garść ziemi – wyrodnej matki.
U nas w porządku Stop Żyjemy Stop
Jeszcze Stop Stop Stop
Sztelak Marcin, 23 february 2015
Gasząc gwiazdy nieznacznym ruchem ręki
uzupełnia rejestr wszystkich cząstek.
Na bieżąco.
***
A wśród rozlicznych planet tłumy
niezaspokojonych istot.
Wznoszą głowy ku niebu, z przejęciem
nazywając gwiazdozbiory.
Wymyślają zodiaki, święcie wierząc
w przeznaczenie..
Później lecą w kosmos, próżnia odziera
ze złudzeń. Coraz szersze perspektywy
likwidują niedomówienia.
Już tylko szeptem można wierzyć,
choćby w Świętego Mikołaja.
***
Beznamiętnie dopisuje kolejne zagłady.
W tej skali bez znaczenia.
Sztelak Marcin, 21 february 2015
Jeszcze kilka wierszy się zmieści,
z tuzin porażek, jakieś dwa szczęścia.
Wszystko w dłoni, zaciśniętej
do bólu.
Zawsze można powygrażać przygodnie
spotkany piewcą życia. Zresztą w wędrownym
domu wariatów to norma, szara
rzeczywistość.
Tymczasem zakazane owoce gniją,
nikt nie sięga chociaż kuszą
niczym naga Ewa. Albo równie nagi
wąż.
Z jego skóry bezrozumni królowie stworzenia
uszyją buty. Lub bieliznę dla Ewy.
A jabłoń na ścięcie, spróchniała od kiedy
zamknięto raj.
Została tylko ziemia,
na której wciąż usiłujemy zejść z drzewa.
Niepotrzebnie.
Sztelak Marcin, 20 february 2015
Skrzętnie zbierasz ślady pocałunków ze skóry.
A ja mam tylko słowa na obronę,
niedostateczne.
Więc milczę, być może przyznając się do winy.
Ewentualnie piętna twojego dotyku
zniewalają. Jak groteskowe marionetki
uparcie powtarzamy sekwencje.
Odchodzenia i powrotów.
A ponad nami wciąż to samo
życie, jednak spragnieni łapczywie
chwytamy drobne różnice.
Nieistotne w ogólnym rozrachunku
naszego bycia.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
17 november 2024
Too PrudentSatish Verma
16 november 2024
1611wiesiek
16 november 2024
Collective LossSatish Verma
15 november 2024
1511wiesiek
15 november 2024
Wielki BratJaga
15 november 2024
In Your Own TempleSatish Verma
14 november 2024
0005.
14 november 2024
0004.
13 november 2024
Słońce w wielkim mieścieJaga
13 november 2024
0003.