Sztelak Marcin, 17 july 2017
Dzień czterdziesty, pada,
nie pora na wniebowstąpienia.
Zresztą w pierwszym duszno,
a im wyżej tym gorzej
– krówki boże i szaleńcy.
Pokorne cielęta na uczcie wznoszą
toasty za niewiernych i hosanny
albo alleluje.
Ciężko odróżnić w parterze.
Jedno pewne – na dół bliżej,
w każdym razie z górki.
Siódmy grzech główny
oraz wcześniejsze.
Już się nie mieszczę w uchu,
nawet igielnym. Przeklęty.
Na pocieszenie błogosławiony
spokój po deszczu.
I kałuże.
Wszystko po drugiej stronie tęczy.
Sztelak Marcin, 16 july 2017
Wygrywam
hymny na blaszanym bębenku.
I sam już nie wiem
kiedy stałem się dzieckiem.
Już nie sięgam głową ponad,
przykładowo stół.
Na którym leży menu,
w nim kawa z włosem.
Być może anielskim, bez różnicy,
identycznie drapie w gardle.
Nie bardzo można odkaszlnąć.
W obliczu spraw tak ostatecznych
jak powtórne dorastanie.
Sztelak Marcin, 15 july 2017
Bawię się w naditerpretację grzechów,
za to spłonę w piekle, ale nie jestem pewien
po której stronie. Lustra.
Popękanego na fragmenty
– siedemset siedemdziesiąt siedem
lat nieszczęścia.
Albo inna liczba, w przybliżeniu
od zera do nieskończoności.
Zresztą wypędzony z raju
noszę piętno. Z dumą, bez zadęcia.
Brakuje mi tylko figowego liścia,
aby okryć węża, marznie.
W prognozie coraz dłuższa zima.
Sztelak Marcin, 14 july 2017
Wstępnie:
podlegamy selekcji, począwszy
od dnia pierwszego, kończąc
na szóstym.
Stąd magiczna liczba siedem.
Skutki:
Mimo wszystko coraz więcej trocin,
szwy trzymają.
I po co wspominać o jakiś tam żebrach,
skoro miękko
zmieniamy stan skupienia.
Inkluzja:
Raj zamknięty.
Ostatni pluszowy niedźwiedź odszedł,
oczywiście w stronę zachodzącego słońca.
Sztelak Marcin, 13 july 2017
Diabli nadali
telegram, pod koniec zaszłego wieku.
Więc już nie przyjdzie, doręczyciel
zakopał służbową torbę.
W ogrodzie rozkoszy ziemskich.
Tu ostatni idealista kradnie
cukierki umorusanym dzieciakom.
Płaczą rzewnie.
Nie swoimi łzami. Tychbrakuje,
ciągły deficyt na półkach, a ostatnie
krokodyle wyszły.
Do kina, na melodramat.
Tymczasem nielegalnie nieogoleni spiskują
w najciemniejszych zaułkach.
Niestety, czas minął, wbrew twierdzeniu:
Boże młyny powoli mielą.
Sztelak Marcin, 12 july 2017
Zaplatała wianki, zupełnie trzy
po trzy – a jednak podobnie.
Te i inne bezsenności zawiązują
kolejne supły na lini życia.
Niewyraźnej od wczesnego dzieciństwa.
Wiem, w tym momencie wzdychasz:
och, jakież to pretensjonalne.
Więc zakładam rękawice
z jutowego worka – specjalnie dla ciebie,
najmilsza: tym razem egzaltacja.
Nie pozostało nic innego niż zatrzasnąć
okna, mimo wyraźnego ciążeni w stronę
światła.W cieniu też można
układać pasjanse oraz inne wariacje
nienarodzenia.
Rozplatała wianki, zupełnie trzy
po trzy – a jednak odwrotnie.
Sztelak Marcin, 11 july 2017
Żyjemy sobie
na bezludziu, chociaż człowiek
brzmi dumnie.
Aż świat kręci,
do zawrotu głowy, więc zataczamy
koła. Z nogi na nogę.
Po kieszeniach trzymając ręce,
przeciwstawne. Oraz większość
innych osiągnięć.
Tyle i niewiele więcej,
żyjemy sobie. Od pierwszych urodzin
po następne.
Sztelak Marcin, 10 july 2017
Istotnie – siedmiu krasnoludków
to małe, pokraczne gnojki, myślące
tylko o robocie.
I tu zjawia się Śnieżka,
misterna konstrukcja pęka jak bańka
z samogonem. Pędzonym w innej
baśni. Tam gdzie długo, szczęśliwie
nie zaśniesz.
Bo we śnie czai się morderca
albo domokrążca z naręczem
niepotrzebnych sprzętów.
Zrzucamy je na stertę, będzie ognisko,
zaproszono Złego Wilka.
Nie wiadomo czy przyjdzie
– w końcu Kapturek na ścieżce
wojennej.
Tymczasem za siódmą górą
podobne fantasmagorie
oraz pozostałe choroby psychiczne.
Sztelak Marcin, 9 july 2017
Oddaję siebie na makulaturę,
skoro od początku jestem
złożony ze słów.
Niepełnych, jak dom,
w którym przyszło zabijać dni.
Dziurawym butem.
Paranoja kalendarza albo aktu
urodzenia – tam prawda, naga
jak ją stworzyła ręka
urzędnika.
Z działu spraw niezałatwialnych,
a już na pewno przed upływem
życia.
Sztelak Marcin, 8 july 2017
Bezbarwne sny drążą dziury
na przestrzał policzka, spływając
aż do stóp.
Naznaczonych stygmatami najdłuższego
dnia.
Ten trwa, nieprzerwanie od poczęcia
po testament, taki nigdy nie podpisany
cyrograf. Szczególnie krwią
utoczoną na niezłożoną ofiarę.
Zabrakło baranka, pozostało samobiczowanie
i długa droga pod górę.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
7 november 2024
0711wiesiek
7 november 2024
"In This Hell"steve
7 november 2024
"My Love For You"steve
7 november 2024
DefaulterSatish Verma
6 november 2024
0611wiesiek
6 november 2024
Filigran.Eva T.
6 november 2024
VirginitySatish Verma
5 november 2024
0511wiesiek
5 november 2024
"W żółtych płomieniachJaga
5 november 2024
Jesień.Eva T.