19 november 2011
Tu gwiazdy gasną znacznie wolniej
W martwym punkcie lustra wykrawam
nowe szaty
króla. Nagość nie jest już
obscenicznym wyrazem.
Świt nadchodzi bo drętwieją nogi,
czas wycieka
jak olej z puszki sardynek. Pora w
drogę
a pokrzywione drogowskazy, w
którąkolwiek stronę,
znaczą dziurawe rozstaje. Szos z
serpentynami
dawno przetrawionych karnawałów.
Tymczasem wszyscy
diabli już spakowani w skórzane
walizki od Prady.
Czarne koty zlizują mlecznobiałe
zacieki na ścianach
kapliczek. Świętych od spraw
całkowicie beznadziejnych.
Im to pomarszczone dłonie babinek
znoszą naręcza
kwiatów polnych i wianuszki dziecięcych
wspomnień.
W odpowiedzi starcy palą wrzosowe
fajki grzejąc
pożółkłe kości w ostrym dymie
niepłukanego tytoniu.
W okolicach krążą szaleńcy w rytmie
tanga lub paso doble.
Na wietrze dumnie powiewają wymięte
prośby
żebrzących o zmiłowanie. Wszyscy pijacy
mają swoje
płoty. Pomalowane kolorami tęczy i
złoto po drugiej
stronie. Za uporczywe wystukiwanie
słów grożą mi
palcem. Kolejną noc spędzę na
wycieraczce piekła.
Przecież lustra nie zbiję. Za dużo
nieszczęść i odłamków.
Ostrych jak świt po nieprzespanej.
28 september 2024
2809wiesiek
27 september 2024
Zapachniało powiewem jesieni,Eva T.
27 september 2024
2709wiesiek
27 september 2024
After SeparationsSatish Verma
26 september 2024
2909wiesiek
26 september 2024
Wyblakła miłość.Eva T.
26 september 2024
Jak mrówka z biedronkąJaga
26 september 2024
Incomplete ThoughtsSatish Verma
25 september 2024
Usiłowałem liczyć owce,Eva T.
25 september 2024
To Tell The TruthSatish Verma