20 november 2011
Z tym swoim rigor mortis bywamy śmieszni
Samobójca zmęczony lotem zmarł w
drodze do raju.
Dla niego kwiaty, zwiędłe wieńce
z przemarzniętych
do kośćca granitów. Kalendarze
pędzone jak bimber,
wypaliły dziury w koślawych
trotuarach.
Po nich starzy ludzie w
poplamionych swetrach
przemykają w cieniu młodości.
Płaszcze podszyte
ironią łopoczą na wietrze. Wyprowadzić sztandar.
Po nas też zostaną puste krzesła,
trzeszczące przemijanie.
Od kiedy w piaskownicach
zakopaliśmy sny, tylko dłuższa
chwila, czasu do marnowania tak
na dwa palce.
Tymczasem grabarzom drętwieją
ręce. Zapowiada się
martwy sezon, a tu nawet
siarczyste splunięcie nie pomaga.
Pozostało pisanie wierszy na
śniegu, czaszka Yoricka
prawdopodobnie uśmiecha się półgębkiem.
Poezja – to brzmi dumnie w odmianie przez przypadki,
nawet w tak nieszczególnym miejscu. I w mało
sprzyjających okolicznościach. Zbyt patetyczne
na epitafium, w sam raz na
rozgrzewkę.
Pod warunkiem, że zabrakło na
setkę i śledzia.
7 july 2025
jeśli tylko
7 july 2025
wiesiek
6 july 2025
wiesiek
5 july 2025
jeśli tylko
4 july 2025
Jaga
27 june 2025
Jaga
26 june 2025
Atanazy Pernat
23 june 2025
ajw
21 june 2025
Jaga
18 june 2025
Jaga