Sztelak Marcin, 13 june 2015
Wieczór zapięty na ostatnią klamkę,
mroki spływają przez szpary w drzwiach.
Na korytarz i meandry.
Być może chodzi o odrobinę upokorzenia,
posmak władzy na koniuszku palców.
Choć wolimy nazywać to zabawą,
czasami nawet życiem.
Ostrożnie sprawdzając alternatywne drogi
błądzimy. Z usprawiedliwieniem
rzeczy ludzkiej.
Na ścianach pełgają ognie obrazów, nie bierzemy
ich za dobrą monetę, co najwyżej za drobne
wrzucone do studni życzeń.
Bez jakichkolwiek intencji.
Sztelak Marcin, 10 june 2015
Po omacku szukam wilgoci warg,
nadaremnie. Wtulam twarz w ostatnie
zdjęcie; wybacz, nigdy nie powiedziałem:
smakujesz jak chleb.
Została tylko sól na skórze, przegrzanie
ciał. W końcu i tego zabrakło.
Czas gry złożonej ze słów oraz podejrzanie
szklistych oczu.
Teraz, kiedy rozchylamy usta by zapaść
się w siebie zwątpienia każą iść
w przeciwną stronę.
Nawet jeśli ramię przy ramieniu.
Sztelak Marcin, 6 june 2015
Oglądam wróble kąpiące się w kałuży,
nieopodal świat horyzontalnie składa
pomarszczoną twarz. Rozorany świeżą
blizną milczy.
Podskórne ciśnienia przymykają powieki,
pod nimi przyczajone obrazy.
Jak zapisane w płynnym szkle miękkie
kroki wojowników.
Zalanych krwią ofiarną, ku chwale bóstw
obojętnych niczym piasek.
Przesypujący się w klepsydrach.
Więc pełnymi garściami rozścielam
go na łóżku. Aby przespać apokalipsy
i inne zagłady.
Tylko kot krzyczy, przez sen:
Miau.
Sztelak Marcin, 5 june 2015
Sztukmistrz z piątego piętra rozkłada
karty, chce wywróżyć dobry dzień,
ale słońce uparcie nie wschodzi.
W ciemnościach czają się magie,
z tych najprostszych. Jak zamiana wody
w wodę, na poziomie elementarnym.
Oraz inne zaklęcia
cisnące się na usta. Z braku
lepszych przepowiedni.
Sztukmistrz wychodzi, być może upadnie
na klatce schodowej rozsypując karty.
A chciał rozmienić je na drobne.
I pożyć,
nie uchylając rąbka.
Sztelak Marcin, 3 june 2015
Czyste okna uwypuklają rysy
w zwartej strukturze konstrukcji
widzialnego. Coraz wyraźniejsze
nierówności kwestionują proroczy dar.
Na przykład sąsiadki, która przepowiada
koniec świata – zawsze dnia następnego.
Zresztą szklane kule toczą się po klatce,
strach
wychodzić przy takim kiepskim układzie
gwiazd. Więc wygładzam noc zapalając
światła, sąsiadka śpi, w kartach pomyślność,
zdrowie, sto lat.
Czas łyknąć odtrutkę i można kłaść
kolejną warstwę poranków.
Albo wróżyć z fusów, tylko szklanka
nieskazitelnie pusta. Do dna.
Sztelak Marcin, 2 june 2015
Twoje dłonie są półprzeźroczyste,
aż chciałoby się powiedzieć zjawiskowe,
ale jesteś tylko numerem telefonicznym,
natrętnie dzwoniącym kiedy śpię.
Zmęczony brakami, także liryki,
więc czytam wiersze przygodnie spotkanym
pluszakom. To takie niemęskie
– twierdzą koledzy w butelce,
otwieram następną. I obłąkaniczo tęsknie,
nawet za twoim głupim uśmiechem.
Bo tak naprawdę nie potrafisz odejść,
ewentualnie trzymam się kurczowo
ostatniej normalności.
Sztelak Marcin, 1 june 2015
Rozliczne zaćmienia tworzą ażurowe
siatki spękań, ciemności w wygłodniałych
źrenicach – jednak niewidoczne gołym okiem.
Żarliwe modlitwy do słońca są jałowe
bez ołtarzy ofiarnych,
więc prośby pozostaną wymownym
milczeniem oraz dowodem winy.
Pierworodnej. Co najwyżej zorze zamkną
usta niedowiarkom,
o ile zdołają je zauważyć w ułamku
dnia przed nocą.
Sztelak Marcin, 30 may 2015
Niewiara w ciemną stronę księżyca
rodzi paradoks półcienia.
A plamy na słońcu wypalają
przedświty aż do nagiego obramowania.
Szkielety tańczą swój taniec na ugorach
wyjałowionych po fundament.
Więc na twoje chodźmy na spacer
szczelniej zasłaniam oczy.
Cofasz dłoń, jeszcze głębiej
zakopuję się w szufladzie ciepłych
słówek. Niestety następne są tylko
kroki milknące na klatce.
I echo, które powtarza wszystkie
urojenia wprost do ucha.
Chętnego.
Sztelak Marcin, 27 may 2015
Zakazane wyklucie w połowie
drogi. Drżące przedsmaki na koniuszkach
powiek.
Napięcia ponad odczuwalność.
(Włosy, jedwab – i tak dalej).
Język zapięty na guziki bluzki,
półprzeźroczystej,
pod nią niecenzuralne.
Słowa na skórze.
(Oczy, głębia – między innymi).
Tatuaże przepalone solą,
po raz pierwszy
na wargach upadki i dziękczynienia.
Pretensjonalne.
(Ból, serce – następne).
Sztelak Marcin, 26 may 2015
Powoli rozwiązuję języki zasupłane
w związki. Wyrazowe, a jednak
bez przyszłości.
Tylko werbalne przeskoki pomiędzy nieparzystymi
stronami pamiętników.
Z gehenny, głodu, zdrady oraz innych
przypadków. Do tego plagi i wróżby
rzucone na wiatr. Spełniane w zakresie
zmylonych dróg, ścieżek na zaplecze
uniwersalizmów.
Gdzie a może znaczyć b
albo coś zupełnie innego. Patrząc w trzecią
stronę alfabetu, dla niepiśmiennych stwórców
(arcy)dzieł.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
16 november 2024
1611wiesiek
16 november 2024
0006.
16 november 2024
Collective LossSatish Verma
15 november 2024
1511wiesiek
15 november 2024
Wielki BratJaga
15 november 2024
In Your Own TempleSatish Verma
14 november 2024
0005.
14 november 2024
0004.
13 november 2024
Słońce w wielkim mieścieJaga
13 november 2024
0003.