Sztelak Marcin, 2 june 2014
Uniwersalizmy i symbole wiodą na pokuszenie,
krętą ścieżką artykulacji głosek.
Taką jak wszelkie mistyfikacje literatury.
Poczynając, przykładowo, od Homera.
Fizjonomiści przyłapani na gorącym,
w suchym stylu opowiadają bajki:
Czerwony Kapturek biegnie przez las,
Wilk dyszy – pożądanie oraz inne znaki
na niebie i ziemi.
Później grzechy główne, czyny przeciwko,
jak zwykle jesteśmy pod kreską.
Uwikłani pomiędzy metrykami uprawiamy
sztukę obierania jajek – od początku.
A bajki wcale nie muszą mieć szczęśliwego zakończenia.
Sztelak Marcin, 31 may 2014
Gry i zabawy skazanych z mocy prawa
na wiek średni, wieczne zdziwienie
upływem kolejnych jesieni.
Szyby marzną, pomięta noc drży,
głośnym śmiechem próbujemy zbyć czas.
Zakonnice maszerują perspektywą ulicy.
Roztkliwieni zbieramy żołędzie, kasztany,
liście. Do wiader przeżartych rdzą.
W przedświcie cieknie u podstaw,
papier - mache na deszczu.
Karciane wróżby każą iść spać,
próbujemy krzyczeć: jeszcze,
ale słowa więdną w puchowej pościeli.
Więc śnimy niedokończeni. Z nami świat.
Sztelak Marcin, 30 may 2014
Opowieść zaczyna się nocą,
dalej schematycznie
– utarte nieoznaczoności języka.
Otwarta kwestia doboru znaków
przystankowych. Na przykład:
Stop. Wysokie napięcie.
W zakończeniu dzień w pełni,
około południa, nuda, wiatr przewraca kartki
pamiętnika. Z całą precyzją liczb.
Puenta, epilog, kropka.
Później już nic.
Sztelak Marcin, 29 may 2014
Pomiędzy nami słowo – bezdomne,
wgniecione w tłustą plamę na obrusie.
Czytasz o spełnieniach, ja dłubię palcem
w czarnej dziurze.
I posiedzimy tak do końca świata,
później spacer po wydeptanych drogach
mlecznych. Bez trzymania się za ręce
na przeciwległych krańcach galaktyki.
Przed wyjściem w przestrzeń powiesz:
Kropla wieczności waży więcej
niż całe morze czasu.
Lecz to nieważne, wszystko przesłoni
kurtyna pyłu z dawno umarłych planet.
Sztelak Marcin, 29 may 2014
Pomiędzy nami słowo – bezdomne,
wgniecione w tłustą plamę na obrusie.
Czytasz o spełnieniach, ja dłubię palcem
w czarnej dziurze.
I posiedzimy tak do końca świata,
później spacer po wydeptanych drogach
mlecznych. Bez trzymania się za ręce
na przeciwległych krańcach galaktyki.
Przed wyjściem w przestrzeń powiesz:
Kropla wieczności waży więcej
niż całe morze czasu.
Lecz to nieważne, wszystko przesłoni
kurtyna pyłu z dawno umarłych planet.
Sztelak Marcin, 28 may 2014
Azyle, gdzie zwinięty w supeł przeczesuję
życie. Od podszewki.
Całe wszechświaty wciskam w pustą puszkę
– zbiór surowców wtórnych.
Baloniki snów pękają z trzaskiem,
piekło wlewa się w źrenice.
Rozszerzonych nie można zamknąć,
chyba że palcem.
Czekam na twoje usta – bezzasadnie,
w wannie zatapiam uniesienia i porywy.
Milczę całymi zdaniami, cisza brzęczy w szkle.
Zrywam cienką warstwę politur ze skóry,
niech płowieje. Czas leczy wszelkie rany,
szkoda, że przy tym pacjent schodzi
śmiertelnie.
Sztelak Marcin, 17 may 2014
W przyrodzie nic nie ginie, najwyżej zmienia stan
skupienia. Ewentualnie posiadania.
Pomijając epizody dobrze wiemy
co, gdzie, jak i kiedy.
Na chwałę rodzaju wciąż szukamy punktu
podparcia. Wszystkie bryły są do ruszenia
– pewnie nieuzasadniony optymizm,
jednak potrzeba matką wynalazków. Zabójczych.
A w tle walka o przetrwanie gatunku,
pokątnie zwana dziecioróbstwem.
Na pohybel przepowiednią bliskiego końca,
jeśli nawet to z całą celebrą.
Fajerwerki jakich świat
już nie zobaczy.
Sztelak Marcin, 16 may 2014
Piąte:
Wszystkie rzeczy, które wasze są
przejmujemy na własność.
I niech się wam nie śni słowo,
pierwsze czy ostatnie.
Na początku był chaos, życie
jest wtórnością.
Szóste:
Wszystkie bramy i wyobrażenia zatrzaśnięte.
Jak wieko.
Amen.
Oraz reszta i tak dalej.
Sztelak Marcin, 15 may 2014
Trzecie:
Wolność wyboru to dobry pretekst
zważywszy na listę grzechów,
krzew gorejący i przejścia, nie tylko
przez morze.
W dalszej części nazywane życie,
oczywiście z pewną dozą przesady.
Czwarte:
Pojednania przychodzą za późno,
chociaż twierdzą, że lepiej niż wcale.
Lecz, co oni mogą wiedzieć, skoro
drogowskazy złamane.
Podobno przez wiatr, ale opinie
są mocno rozbieżne.
Oraz reszta (przy)kazań.
Sztelak Marcin, 8 may 2014
Prawo pierwszej nocy
Antyerotyk jesienny na nowy armagedon.
***
Plastikowe róże dla pań, od fioletu
po purpurę. Zgięci w ukłonach zerkamy
w dekolty.
Bal, piruety i inne figury
retoryczne takie jak: szwedzki stół, pokój na górze,
szerokie łóżko.
***
Zimny listopad otrzeźwia, jeszcze szklanka,
tabletki na ból.
Taki świt, że tylko płakać, nad bukietem zwiędłych
surówek.
Pościel zmięta, na kieliszku szminka, pod krzesłem
podwiązka.
Za szybą sina dal – przemarznięta czerwień.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
18 november 2024
Śpiew ptaków to są myśliEva T.
17 november 2024
Too PrudentSatish Verma
16 november 2024
Collective LossSatish Verma
15 november 2024
1511wiesiek
15 november 2024
Wielki BratJaga
15 november 2024
In Your Own TempleSatish Verma
14 november 2024
0005.
13 november 2024
Słońce w wielkim mieścieJaga
13 november 2024
0003.
13 november 2024
1311wiesiek