Edmund Muscar Czynszak | |
PROFILE About me Friends (32) Books (6) Poetry (546) Prose (18) Photography (20) Graphics (2) |
Edmund Muscar Czynszak, 30 june 2010
A kiedy już odejdę w górę,
przekroczę mroczną granicę ciszy,
wrony czarne moje siedlisko obsiądą
i myśli nikt już nie usłyszy.
Martwymi dłońmi, największej dotknę tajemnicy,
Bóg mi wystawi swój rachunek.
Czy pamiętać,będziesz o mnie
w słowach, które pozostawię?
Edmund Muscar Czynszak, 22 october 2010
Rozbiegane
kolana zdradzają emocje,
wulgarne słowo zatopione w uśmiechu,
rozpływa
się w chaosie myśli.
Wykolejone marzenia ustawiam na boczny tor,
schodząc ze sceny z potarganym spojrzeniem
nie czekam szelestu opadającej kurtyny.
Widownia
reaguje
Milczeniem.
Edmund Muscar Czynszak, 15 june 2010
Och ty moja ropuszko, powiedział ropuch do ropuszki
Och ty mój aniele, rzece koza do Kózki.
Och ty moja błękitna latawico, rzece motyl do biedronki.
Ty mój zwierzaku, powiedziała much do stonki.
Och ty mój niebieski ptaszku, rzece szpak do sikorki.
Ty mój wszechświecie, który wchłonął mą duszę,
jak się od ciebie nie wyrwę to się chyba uduszę.
Pozostawił jej wspaniałomyślnie dzieci i alimenty,
i fruwał szczęśliwie po niebieskich przestworzach,
ona mniej szczęśliwe, proste życie wiodła.
Edmund Muscar Czynszak, 23 june 2010
Kiedy noc swój czarny welon rozkłada,
zmysły moje czasem dziwna pustka dopada.
Wycie samotnego kundla gdzieś dobiega z dali,
smutkiem nasiąkają oczy i coś w sercu pali.
Nawet słowiki zamilkły snem głębokim otulone.
Chciałbym, żeby ktoś zabrał pustkę i oczy zmęczone.
I miłość swoją darował i dotykał gestem
i mówił do mnie: jestem.
Edmund Muscar Czynszak, 14 january 2011
szarością usmolone śnieżne pejzaże
Staszyc na cokole w parku
o wiośnie już marzy
w kałużach rozmiękły się nasze
wszystkie świąteczne radości
zabytkowy dworzec czeka
na swych całkiem nowych gości
stado wron obsiadło
pusty skwer przed rodłem
papież stanął na łodzi
bo mu pewnie tak wygodnie
tylko przechodnie jak zawsze zabiegani
z trudem ulegają mego miasta magii
Edmund Muscar Czynszak, 27 september 2010
Krople deszczu
natarczywie pukają w moje okna,
w ogromnych kałużach
niczym krzywych zwierciadłach,
odbijają się kudłate
myśli.
Szarobure krajobrazy
nieba, wciskają mnie w depresje,
kwiaty w wazonie nie
przypominają już zapachu lata,
schowane cienie
milczą.
Tylko pogodne zielone
łąki twoich oczu,
ozdobione uśmiechem,
pozostają oazą, którą
odwiedzam, co dnia.
Edmund Muscar Czynszak, 3 february 2011
tabor chmur na południe się toczy
usiądę na którejś do ciebie popłynę
cienie zawistne pozostaną z boku
wypłowiałe wspomnienia będą w tyle
przebiśniegi, co jeszcze nie wzeszły
w smutku utoną
nie powstrzyma mnie grad
słów przekornych i zazdrosnych
będziesz świeżym powiewem
mojej drugiej młodości
zauroczysz wszystkie
moje troski
paletą kolorów zapłoną nasze łąki
wśród kiści bzów pieśń swą zanuci
mały konik polny
uczucie, co rozkwitnie
przetrwa do kolejnej wiosny
Edmund Muscar Czynszak, 24 march 2011
Czy nietaktem jest bezcześcić inne słowo?
czyjeś myśli wywlekać na krytyki szaniec
uśmiechem pogardy obrzucić każde zdanie
nie!
trzeba być tylko
Przemkiem, Waldemarem
już wszystko jest fajnie
a szare chuje idą w ich poetycki taniec
i czyjeś ego zaspokojone zostaje
proste jak drut
puste jak bukiet baniek mydlanych
Wiersz ten pragnę zadedykować wszystkim, którzy skorzy są do krytyki nie merytorycznej opartej na zwykłym ordynarnym wulgaryzmie a szczególnie dedykuje to panom Przemkowi i Waldemarowi.
I jeszcze słowo w waszym potocznym języku panowie, aby było dla was bardziej przystępne, jeżeli dla was chu… i pi… są poezji esencją to ja taką poezje kur… pierd…. ! Wszystkich,którym język rynsztoka jest daleki bardzo serdecznie przepraszam, ale niestety, szaro portalowa proza życia zaczyna nam się coraz bardzie paskudzić przepraszam, że nie potrafię być kul. Coraz bardzie zastanawiam się nad sensem przedstawiania tu swoich prac nie ze względu na krytykę, lecz brakiem spójności słowa poezja z tym, co tutaj się publikuje, lecz nie czuje się upoważniony do wypowiadania się na ten temat jest to tylko moja subiektywna ocena. Wszystkich serdecznie pozdrawiam jeszcze raz przepraszam i dziękuje za uwagę.
Edmund Muscar Czynszak, 21 may 2011
osuszam łzę
smutek w ciszy nocy skrywam
pomiędzy kolejny wers
zakładkę wkładam
to tylko przeoczony wiersz
słowa nieodczytane
nic się nie stało
jutro także będzie dzień
pragnienia nasączam nadzieją
swego pegaza objuczam
kolejnym zdaniem
słońcem zarumieni się kolejna chwila
i znowu będzie tak samo
nic się nie stanie
Edmund Muscar Czynszak, 30 september 2010
Obrazy, jakie usiłuje
łączyć
pękają pod naporem
zdarzeń.
Uczę się kolejnych
zwrotek,
oddechem przekładam
każde słowo.
Wirujące kule naszych
światów
stykają się
milczeniem
na orbicie pragnień.
Nie zaglądamy sobie
do okien,
choć znamy swoje
marzenia.
Jestem tam gdzie nie
ma ciebie
tylko wspólne noce,
są pomostem naszych
światów.
Edmund Muscar Czynszak, 8 may 2011
W koleinach życia utknął dzień
paciorki chwil osmolone czasem
ostatnie liście gubi stary dąb
wspomnienia stargane gradem zdarzeń.
W zaułkach ciszy gubi się twój krok
spojrzeniem swoim już mnie nie dosięgasz
garść rozrzuconych gorzkich słów
i bryła serca, co niczym kryształ pęka.
Za plecami jutra pozostały porzucone marzenia
twój poranny oddech mnie już nie zbudzi
czy ty to tylko był dobry sen?
splot zdarzeń których nie da się powtórzyć.
Edmund Muscar Czynszak, 14 may 2011
W moim ogrodzie pachnie lawendą
w ziołowym zagonie wezbrała mięta
i słońcu wyblakły dawne troski
a pejzaż wiosny jest bardziej radosny
drzewa częstują świeżym owocem
nawet wieczory bywają urocze
w zaułkach zieleni twój uśmiech się mieni
nasze anioły wzrokiem dotykają ziemi
ptaki skrzydłami mieszają cisze
w głośniku radia głos jej słyszę
tylko stara grusza stoi nie ruchoma
chłodny powiem skrywając w swoich ramionach
i to są barwy tego zakątka
po którym spokój w ciszy chętnie się błąka.
To jest tej chwili najpiękniejsza uroda.
Edmund Muscar Czynszak, 12 may 2011
Tryptyk zainspirowany chwilom w kolorze szarości
I
zagubiony w świecie
gdzie czarne jest białe
słowa zakreślone korektorem
burzą rozpoczęte zdanie
pogrążam się w udawanej przyjaźni
gdzie nic nie jest grzechem
i tylko kłamstwo jest prawdą
II
negatywem stają się wczorajsze obrazy
stado czarnych wron otacza zaułek myśli
serce odarte z resztek marzeń
a ty jesteś lecz jak by cię nie było
i już nie pasuje słowo miłość.
III
próbuję sobie przypomnieć
skrawki tamtego nieba
chwile jak sny ulotne
brzmienie twego imienia
w schowku pamięci szukam
fotografii z twoim uśmiechem
lecz jak reanimować
coś czego już nie ma.
Edmund Muscar Czynszak, 13 january 2011
Zagubiony pomiędzy nocą a dniem
z kundlone myśli za uśmiechem skrywam,
bezdomne ptaki przecinają nieba skwer
biel skalana czernią smutna prawdę odkrywa,
błąkam się po labiryncie swej samotności
kiedy spotkam ciebie może będzie prościej?
Edmund Muscar Czynszak, 8 december 2010
Chwile spustoszone
słowem
wschód słońca tonący w mroku.
Kroki zagubione w
krzyku duszy
i marzenia, które tak
trudno porzucić.
Choć wciąż jestem
wnet spojrzenie ode
mnie odwrócisz.
Edmund Muscar Czynszak, 1 november 2010
Potarganą
aleją wiatr liście goni
słońce
jeszcze czerwone, lecz już w agonii
za górą się
skryły skrawki letniej nocy
Wrony na
sejmiki w stada się zbierają
w sadach
nagie drzewa lato wspominają
spiżarnie
skrywają słoneczne specjały
Gorąca filiżanka
herbaty chłód dnia pochłania
borówki
rude ze złości, patrzą w mroczną stronę
zając w
gąszczu przysiadł czeka na swą żonę
Chłodem nasiąkają
szare skrawki wieczoru
orzechy już
wyschnięte rozsiadły się na pół stołu
przymrozkiem
przystrojone świerki patrzą w dal siną
Smutnym
szalem mgieł pokryły się pejzaże jesieni
złoty
uśmiech chryzantem nastroju nie zmienił
a w oddali
snują się cienie tych, co już odeszli
W
pokreślonej przestrzeni ciszy
huśtają się
płomyki cmentarnych zniczy
grając na
naszych wspomnieniach
martwe twarze z wczoraj dzisiaj milczą.
Edmund Muscar Czynszak, 8 november 2010
Kiedy się ode mnie oddalisz,
krótkim słowem skreślisz ostatnią chwile,
mokry powiew łzę w oku zostawi.
Wyblakłe słońce za lasem twarz schowa
życiem rozwrzeszczane ulice zamilkną na chwile,
zdradzony kundel w budzie pozostanie.
Potem się tylko wina napiję
smutek mej duszy na kartce rozleję,
lecz ty przy mnie po zostaniesz
wiernym pamięci cieniem.
Edmund Muscar Czynszak, 10 november 2010
Zamknięty w popielatej ciszy
gdzie myśli nikt nie słyszy,
zasuszone w wazonie kwiaty
słońce za chwile na zachodzie spłonie.
Stary pamiętnik już zamknięty
choć jeszcze nieotwarty,
za oknami wiatr
po opłotkach się skrada.
Kolejne letnie wspomnienia
niedbale w szufladzie chowam,
jeszcze łyk koniaku kolejny.
Z obrazu na ścianie twarz
mego przodka spogląda
są w nim radości i smutki i uśmiech
jak by się właśnie napił wódki.
Szmeru zegara już nie słyszę,
słowa ugrzęzną w ust mieliźnie,
przepraszam kochanie już nie pije,
i koniec tych bajerów
za nim odwiedzą mnie białe myszki
rodem z PRL u !
Edmund Muscar Czynszak, 13 november 2010
Zamazane kontury jutra uwierają najbardziej,
przygnieciony lawiną szarości dnia
błąkam się pomiędzy dwoma światami.
Złote skrawki jesieni gniją w przydrożnych kałużach,
rozrzucone chwile zapisuje na twardym dysku wspomnień
świat, jaki mnie otacza obumiera,
długie milczenie zwiastuje kolejną burze
po której słońce nie będzie już miało koloru radości.
Ze wzrokiem zawieszonym na przydrożnym krzyżu
oczekuje spełnienia dziś.
Edmund Muscar Czynszak, 27 october 2010
Aleją cmentarnych krzyży, cień
śmierci się błąka,
kolejny płomień świecy wiatr porwał,
mroku rozwarte ramiona, w pustkę
dusze wciąga.
Tylko kamienne słowa spokój nasz
czasem burzą,
chryzantemy zziębnięte zamilkły,
plany co wczoraj runęły, już z powrotem
nie wrócą.
Po za marginesem wczoraj pozostanie
dzisiejszy poranek
tych co wczoraj kochałeś,
dzisiaj tu możesz spotkać, historie niezapomniane.
Bez szelestna wstęga, łuna zniczy ku
niebu się wznosi,
o jaką radę chciałbyś milczące cienie
poprosić?
Edmund Muscar Czynszak, 17 november 2010
Ulica Mała numer niewielki
dwa domy jeden na krzyż
tak na wypadek wszelki.
I postacie, których już nie ma
Gruba Helcia, Zdzichu, Benia
środkiem droga szlaką wymoszczona,
przykurzone kwiaty w ogródkach
jabłoń, co owoce przed czasem strąca.
Nad nią niebo pogodne i czyste
co wchłonęło wszystkie wspomnienia
te złe i przyjemne i spojrzenia matki oczywiście
co ciągle tam pozostają jak bzy majowe uroczyste.
Niesione, co roku w dniu jej święta
były to lata pełne spokoju i szczęścia,
tak zapisało się miejsce poczęcia.
Edmund Muscar Czynszak, 21 november 2010
W szarości dnia schowana
myśl, co dojrzewa już od rana
by stanąć na marzeń
swoich szczycie
i odlecieć tam
gdzie zaczyna się
inne życie.
Gdzie niebo jest
błękitne
wszystkie dni są uroczyste,
a jeszcze do tego
zabrać ze sobą
kogoś bliskiego.
Czy ktoś mi
taki lot załatwi
bym wyrwał się
z tej matni ?
Edmund Muscar Czynszak, 22 november 2010
Siny zmierzch nad domami się czai
deszcz wyludnił zabiegane ulice,
gdzieś w oddali grudzień już czeka
po nim szybko nadejdzie styczeń.
Bielą porosną za okienne pejzaże
ciepła kurtka już czeka w przedpokoju,
kilka gram wódki do herbaty doleje
z parapetu sprzątnę zasuszoną muchę.
Tylko chwila za chwilą będzie się sączyć
Nic się nie zacznie
nic się nie skończy
tylko jutro będę znów
starszy.
Edmund Muscar Czynszak, 24 november 2010
Zwykły dzień
jeden z talii zapisanych kart,
cisza telefon cisza
kilka rzuconych pospiesznie słów
spiętrzone myśli w stosie powolnych chwil.
Pustką przekładana każda kolejna minuta
wstrzymane oddechy
jutro inaczej będą brzmieć.
Żółw stanął w poprzek
klucz w zamku tkwi
czy znów odnajdę ciebie
za kilka długich dni.
Edmund Muscar Czynszak, 26 november 2010
Taplam się w smutku głosu nie słyszę
w pustce rozpierzchły się drobne radości,
wiatr porozwiewał przecinki i kropki.
W cień zapomnienia wsiąkają skrawki wiosny
a dzisiaj tonie w martwej rzeczywistości.
Stłoczone myśli w sześcianie ciszy
spoglądam w lustro siebie nie widzę,
zamykam oczy twe słowa słyszę.
Banalny wiersz znowu pisze,
ciebie nie ma
telefon milczy
po kątach drzemie cisza.
Edmund Muscar Czynszak, 28 november 2010
Zdradzone myśli zabite słowem
w strzępy porwane wszystkie wspomnienia
błogie uczucie halucynogenny kaftan zakłada
światło poza horyzont z omdlenia pada.
Gyromitryna już w ciele gości
ostrymi bólami przecina wnętrze
niebo posępnie pochmurne oblicze marszczy
trujące związki cień śmierci kładą.
Potem już tylko spacer krótki
przekroczyć bramę gdzie znikają smutki
wszystkiego jest przyczyna
spożyty wczoraj Boletus sataninas.
Edmund Muscar Czynszak, 17 october 2010
Stała na stacji lokomotywa
już ze skansenu, a jeszcze żywa
wagonów do niej nie przyczepili
i tylko tak stali i podziwiali.
Jakie to wielkie zwierzę ze stali,
a ona stała i dyszała
jak by się jeszcze gdzieś wybierał.
A była to stacja końcowa
gdzie nic nie zacznie się już odnowa.
I co na to pocznie mały człowiek,
gdy ktoś mu powie kiedyś koniec?
Ostatni gwizdek oznajmi cisze
więcej słów swoich nie usłyszy !
Edmund Muscar Czynszak, 27 december 2010
Pustką naciąga każdy
zakątek pokoju
nostalgią porastają
skronie marzeń
telefon milczy, milczącym
słowem.
Z fotografii znajome
spojrzenie
uważnie śledzi wszystkie
ruchy,
wskazówki zegara
żółwimi ruchami
pokonują ocean
płaszczyzny czasu.
Czekam cię na stacji
powrotnej
miarowych rytmicznych
odgłosów serca,
kiedy ponownie na mój
świat
spłynie spokój twego
głosu.
Edmund Muscar Czynszak, 30 december 2010
okruch nocy świt strzepuje
las śnieżno białych świerków
w porannym słonku się pławi
pośród mlecznej scenerii
spojrzenia nasze się snują
jeszcze tylko swym uśmiechem
na dzień dobry cię poczęstuje
kolejny dzień będzie rajem
a ja zostanę twoim aniołem
stając się twoim dobrym cieniem
Edmund Muscar Czynszak, 17 july 2011
ruch jest pochodną mego charakteru
myśli wyciekają poza widnokrąg jutra
sztuczne kwiaty mają zapach obłudy
kiedy kłamstwo spotyka się z prawdą
dotykam płaszczyzny mego istnienia
a dni są koloru jaśminu
zagubiony w milczeniu
porzucam dane słowa
zaplątany w zapomnieniu gasnę
w cieniu twojej gwiazdy
Edmund Muscar Czynszak, 17 june 2010
Na płotku przysiadł ptaszek,
Taki mały ku.........
Poważny był i wystrojony,
W kolorowe piórka przystrojony
Lecz to nie jaskółka,
Ani też niezgółka.
A żeby to nie była zagadka skromna,
Jaskółka nie była bezdomna.
To był zwykły, nieuczony poeta,
Umysł przeciętny, szkolony z neta.
Bo nieważne, co kto ma w głowie,
Lecz to, co tobie dopowie.
Bo nie ważne jakiego kto ma ptaszka,
Lecz jaka z tego jest fraszka.
A fraszka jest z tego taka:
Każdy ma swojego ptaka!
Edmund Muscar Czynszak, 9 june 2010
Zawieszony pomiędzy doliną Noteci a krawędzią wyżyny śląskiej,
usadawiam się na wzgórzu Czaczy, szukam oparcia w słowie.
Legenda o zapadłym zamku, nie paraliżuje moich pragnień,
usiłuje pogodzić pragnienia z rozsądkiem.
Włosy, które opuściły moje skronie, nigdy nie powrócą,
drzewa nad Gwdą rozstąpiły się ukazując mi drogę na południe.
Ławka na skwerku, bulwarów czeka na spotkanie z twoją sylwetką.
Uczucie, jakie oplotło mój stabilny kręgosłup, blokuje moje ruchy,
każdy twój oddech jest jak łyk red Bula wypity o świcie.
Pozostając w alternatywie dwóch światów, czekam!
Miesiące niczym rwący potok, płyną do ujścia swego przeznaczenia.
A ja zawieszeni na moście pragnień,
spoglądam po za widnokrąg nadziei.
Edmund Muscar Czynszak, 10 june 2010
Myśli spętane słowem,
pęcznieją,
w czeluściach umysłu, hula wiatr.
Kwiaty na skwerku,
nabierają żywszych kolorów.
Staje po środku marzeń,
ciepły głos w słuchawce
spływa do wnętrza,
mej duszy.
Gwar uliczny miesza się z ciszą.
Resztkami sił,
chwytam się krawędzi opamiętania.
Lecz już nie walczę,
liść porzucony przez wiatr,
płynie zgodnie z nurtem rzeki.
Bezwładnie pogrążam się,
w jej spojrzeniu.
Stopami dotykam progu nieba.
Edmund Muscar Czynszak, 25 june 2010
Dzień zablokowany niemocą,
smutkiem przesiąkają wszystkie tkanki ciała.
Pustymi ulicami przedzacha się chłodny powiew.
Przez zamknięte okna nie mogą wcisnąć się
płatki uśmiechu słonecznej kuli.
Ludzie, których napotykamy na naszym szlaku,
dotykają nas swoimi sprawami.
Wszystko co jest dziś,
jutro będzie przemijaniem.
Edmund Muscar Czynszak, 19 june 2010
Gdy wkrada się zmęczenie,
rozkładając się w naszych ciałach.
Czarne plamy nocy kładą się cieniem,
na nasze rozbiegane spojrzenia,
okładają zmysł gródkami ciszy.
Składamy nasze ciało na ołtarzu,
błogiej bezczynności, przechodzącej w zapomnienie.
Resztki niedokończonych spraw,
ścieka w kanał zapomnienia.
Płomień żarówki nie gubi swego blasku,
towarzysząc naszemu przechodzeniu,
w stronę sennej mary.
Po omacku szukamy naszych niedokończonych marzeń,
przekwitłe pragnienia zachowują swoją świeżość spojrzenia.
I choć stan ten trawa ułamek naszego istnienia,
wstajemy ponownie, doładowani nową wiarą …
Edmund Muscar Czynszak, 11 june 2010
Tam gdzie czystą kartkę przecina prosta kreska,
noc czarny welon rozrzuca,
miłość wdzięki swe rozkłada.
Świątynia skalana grzechem.
Wypita kawa nasiąka tanim winem,
słodyczą okryte każde słowo.
Nagie myśli wypełzły na grzbiet rogatej duszy,
niezaspokojone oczy topią wzrok w nagości.
Jeszcze łyk beztroski,
snu, co dziś nie pości.
A już świt bezczelnie kotarę białą unosi,
kiedy znów mnie do siebie zaprosisz?
Popełniony - PIŁA dn. 19.02.10. r.
Edmund Muscar Czynszak, 15 june 2010
Księżyc już srebrzy twarz.
Jesteś ty, obok ja.
Niebo płonie blaskiem gwiazd.
Cisza trwa.
Na poduszce płatki złóż.
Zamknij oczy, pora snu.
Pójdziemy przez baśniowy świat.
Gdzie szczęście trwa.
Alejami ze mną pójdź,
Obsypię cię płatkami snów.
Rozłożę dywan słodkich chwil,
Będziemy śnić.
Choć za oknem wicher dmie,
Życia plącze wątłą nić.
Dookoła chaos zgiełk, burzy nasz serca rytm.
Rok za rokiem z workiem trosk,
Poprzez słotę, prozę dnia.
Przemierzamy własny szlak.
Ty i ja.
Edmund Muscar Czynszak, 30 may 2010
Mężczyzna to ciało z bagażem problemów.
Darwin nas wyodrębnił z goryli haremu.
Zajęło to miliony lat ewolucji,
Aż chłop ze zwykłego trutnia, stał się po prostu ludzki.
A nie był tak zwyczajnie miły od siebie.
Bóg wyjął mu żebro i zmajstrował Ewę!
I od tego czasu jak świat światem,
chłop babie nie będzie bratem!
Lecz za to może być dla niej kochankiem,
Tak długo, jak ucho będzie trzymać z dzbankiem.
Bo jak ucho od dzbanka odleci,
To chłop za inną poleci.
Tak więc każdy mężczyzna zwany Samiec,
Powinien nosić erotyczny kaganiec!
Lecz jest moi drodzy iskierka nadziei,
Że w drodze ewolucji, mężczyzna się zmieni.
Już zniewieściały, układny i szczery,
Będzie prał i jeszcze na zakupy poleci .
A kiedy proces ten już się skończy,
To geny, wnuk Darwina, od niego odłączy.
Zostanie z tego zwykła męska klucha,
Co w domu siedzi i baby słucha
I już nie myśli o tym, ni o tamtym.
Czy marzy wam się chłop z wszystkiego oddarty?
Napisany z okazji między narodowego dnia mężczyzny. - PIŁA dn. 10.03.10r. r.
Edmund Muscar Czynszak, 27 may 2010
Poziom rozumu niebezpiecznie wzrasta,
Wypełniając szczelnie twoje serce.
Uczucia pokonuje zimna fala rozsądku.
Obrazy rzeczywistości nabierają
Realnej głębi spojrzeń.
Czyjś uśmiech oddala się za daleko,
Przestając wabić uwodzącym blaskiem.
Różowe okulary osiągnęły pozycję czoła,
Sygnalizując koniec kolejnej epidemii .
Kardiogram milczy, wypłukując resztki prawd .
I choć czujesz się lepiej wyzwolony z resztek uczucia,
Umierasz po raz kolejny.
Niebo staje się piekłem,
Kiedy miłość kona!
Edmund Muscar Czynszak, 24 september 2010
Pan Bóg dał mi życie,
wiarę, nadzieje inny ktoś,
człowiek dał
dni fałszem i zdradą zatrute.
Ty przyniosłaś mi smutek,
i ranę, co krwawi wciąż.
Ja tobie pozostawiam,
uścisk mych zimnych, martwych rąk.
Edmund Muscar Czynszak, 14 september 2010
Grzyb, jeśli grzyb to stary,
choć czas rozwoju ma krótki,
laseczka, koszyczek, flaszeczka,
i spacer po lesie wolniutki.
W zaroślach maślaczek przysiadł,
pokryty od spodu białą mgiełką.
Pod brzózką dwa podgrzybki,
opalają na brąz swe kapelusze.
Z polanki postrzępionej trawami,
łepek swój kozak unosi.
To znowu pod sosną garstka kurek,
ożywia znużone moje oczy.
A grzyb wciąż kozakiem się czuje,
trofea swe dziarsko dźwiga,
różne plany na życie snuje,
marzy mu się wciąż to i owo.
Lecz kiedy do domu powróci,
wnet znów starym grzybem się poczuje,
a swe stare pragnienia wnet porzuci.
Edmund Muscar Czynszak, 15 march 2012
kiedyś byłaś blisko przy mnie
dziś już tylko gdzieś obok
zapomniane zdarzenia
poszły inną drogą
słońce w woalce
mgły się schroniło
spokoju dogląda
aby było miło
ja twemu zdjęciu
czasem się przyglądam
po dawnych czasach
tylko nieraz błądzę
czas którego nie da się cofnąć
na dnie twej duszy zostaje
czasem był nam zimą
czasem był majem
dawne pragnienia
poszły inną drogą
w lampce koniaku
szukam zapomnienia
na stole cienka książka
zapisane skrywa marzenia
lecz mnie już w nich nie ma
jak niewiele mamy sobie
już dziś do powiedzenia
Edmund Muscar Czynszak, 8 october 2011
Jeszcze się czasem raduje
nawet plany swe snuje
myśli pogodne w marzenia zamienia
taka przekorna z niego cholera,
stado starych gołębi
ponad głowami wędruje
twarz pomarszczona problemami
które w potoku dnia już się gubią,
jesień powoli nadciąga
z ogromnej niemocy chmurą.
A ja już nie młody
spoglądam na stare zdjęcia
dowody dawnej młodzieńczej urody,
choć cięgle jary to jednak stary
po krużgankach życia błądzę
skwapliwie wykorzystuje
wszystkie kolejne miesiące,
porośnięty starymi przyzwyczajeniami
zawsze razem, choć samotny
jak księżyc opleciony gwiazdami
zwyczajnie stary dziad.
Edmund Muscar Czynszak, 31 december 2011
Szamocę się w porwanej sieci
mojej mizerii rozdętej
do rozmiarów obsesji samotności.
Orszak szaroburych chmur
otacza mnie szczelnym kordonem
pejzażu mojego istnienia.
Pragmatyzm osiada powoli,
na zwojach umysłu
przepływając krwioobiegiem
zdarzeń skonsumowanych.
Mieszkanie z obcą architekturą mebli
gdzie wszystkie twarze są puste
straciło wyraz bliskości.
Epifania, której oczekuję
utknęła pośrodku
samotnej strony życia.
Siny abażur nieba
wysysa resztki promieni
z mej nagiej duszy,
rozpiętej na drogowskazie
czasu przeszłego.
Edmund Muscar Czynszak, 10 march 2012
Dni zszargane zlepkiem
złych doświadczeń.
Na proste pytania nie ma
prostych odpowiedzi.
Kurz nie jest pochodną
biernej pracy rąk
lecz mozolną pracą czasu.
Słowa na ścieżce życia
rozdeptuje walec zdarzeń.
Postawiona kropka jest metą
której nie dosięga
krótkie zdanie.
Rdza wżera się w metalowe tablice
teren sprzedany, miejsce do wynajęcia.
W następnej alei jest wolny plac
niezasiedlona przestrzeń
wiecznego spokoju.
Nie zatrzymuje się
wolno posuwając się dalej.
Wrócę tu, na koniec jesieni.
Edmund Muscar Czynszak, 20 august 2011
Kochajcie mnie czasami
choć często jestem daleko
zabłąkany w marzeniach
przechadzam się weny ścieżką
czasem prześwituje wspomnieniem
w słowie pozostaje jak echo.
Stado dzikich gołębi
placem się przechadza
podążasz nieraz za mną
choć w myślach cię zdradzam
w zaułkach ciszy się chowam
zdania w snopy wiążę
w kolejnej prozie je skrywam.
Kochajcie mnie czasami
bo miłości mi trzeba
aby z uprzęży losu się wyzwolić
głową dotknąć skrawków nieba.
Edmund Muscar Czynszak, 2 february 2011
kiedy noc swoje rekwizyty rozkłada
cały zanurzam się w twoim oddechu
w dotyku mej dłoni cię skrzętnie chowam
do twarzy przykładam promyki uśmiechu
czasem tylko blask księżyca odsłania twe ciało
wtedy ukradkiem w zaułek rozkoszy się wkradam
choć droga nas dzieli daleka zasypiamy razem
pozostanę przy tobie do świtu jak echo
Edmund Muscar Czynszak, 11 november 2010
kiedy dzień się rozpoczyna i sny odfruwają do nieba
twarz na twej fotografii posępna milcząca
jak zapisane na kartkach wyblakłe wspomnienia
słońce przykucnęło za starym parkiem
nieśmiało w mglistą dal na przestrzał spogląda
nagie ramiona drzew gałązkami ozięble pozdrawiają
swym chłodem do spacerów nie zachęcają
przemarznięte chryzantemy dawno straciły urodę
martwe pejzaże naciągnęły chłodem
bure koty po opłotkach plądrują
po kościach coraz bardziej reumatyzm jesienny się snuje
w szklance chłodnej kawy grzęzną moje spojrzenia
tak wiele jeszcze miałbym ci do powiedzenia
Edmund Muscar Czynszak, 26 december 2010
Gdy nasze krajobrazy pokryją się bielą
znajome nutki wiatr po ulicach porozwiewa
kolejna gwiazdka na skraju nieba zakwita
w ozdobnej szacie świerk w pokoju staje
nasze serca nasiąkają świątecznym nastrojem
zwierzęta gwarzą o nas ludzkim głosem
czasem nawet brat z bratem
pogada
kolacja smakuje tak jakoś inaczej
szkoda tylko że kolędy czas szybko przemija
chwila staje się tylko kolejną chwilą
jak bańka mydlana znika z kolejnym świtem
z pod śniegu szarą prozą życia się wyłania
tworząc rzeczywisty postaw naszych obrazek.
w święta potrafimy być zjednoczeni razem.
Edmund Muscar Czynszak, 20 november 2010
Czasem, kiedy sen
nasze powieki przygniata
twój oddech splata
się z moim oddechem.
Gdzieś za oknem
gałąź do nas pomacha
twoja twarz w myślach
odbije się echem.
Spokojną strugą sen
przez strudzone ciała przepłynie,
i niech ten stan
się nigdy nie skończy,
co Morfeusz złączył
niech nic nie rozłączy.
Edmund Muscar Czynszak, 19 november 2010
Czas, który przecieka przez sito przypadkowych zdarzeń,
zaczyna się kurczyć do rozmiarów oddechu.
Przewartościowane prawdy osiadają powoli,
w naszej ułomnej świadomości.
Zapisane wypłowiałe kartki spełnionych dni
niebawem rozwieje na cztery strony świata,
wiatr historii.
A ślady, jakie pozostaną
wypłowieją pod działaniem czasu.
__________________________________________________
Szanowni państwo ten wiersz niech będzie moim wprowadzeniem i zaproszeniem
do przeczytania mego kolejnego krótkiego opowiadanie pod tytułem" ŚMIERDZIEL„ w
temacie rzeka, jakim jest nasze życie.
Edmund Muscar Czynszak, 7 february 2011
Złączeni falą dźwięków
co w głąb ucha płynie
każde w swoim świecie
własną partie rozgrywa
elektromagnetycznymi polami
słowa w przestrzeni błądzą
serca w stacjach bazowych
uwiezione posłusznie trwają
zawieszeni między wiosną a zimą
ulegają przypływom zmiennych nastroi
stojąc na przeciwnych biegunach
lecz wciąż blisko siebie
tylko fale radiowe
tajemnice skrzętnie skrywają
a ludzie jak ludzie
czasem się nienawidzą
czasem się kochają
Edmund Muscar Czynszak, 4 june 2010
A kiedy już odejdę w górę,
przekroczę mroczną granice ciszy,
wrony czarne, moje siedlisko obsiądą,
mych myśli nikt już nie słychy.
Martwymi dłońmi, dotknę największej tajemnicy.
Bóg mi wystawi swój rachunek,
czy pamiętać, będziesz o mnie?
Słowa, które pozostaną…
Edmund Muscar Czynszak, 30 january 2011
poprzez zaśnieżony
widnokrąg marzeń
prześwitują resztki
złudzeń,
w sześcianie ciszy
harcuje niepokój
jestem rzeczywistością,
jakiej nie oczekujesz
fałszywą monetą z
nieprzyswajalnym rewersem,
słońce ukradkiem
przemyca ciepłe uśmiechy
otoczona barykadą
własnych przyzwyczajeń
uparcie odpierasz
ataki przyjaznych gestów,
fala nastrojów
odmierza odcinki oczekiwań
słowa burzą stabilizacje
dzień nie dorównuje
kroku nocy,
tylko spokojny sen
jest tym czekasz
najbardziej
oczekujesz
świtu
pochłonie
koszmary dziś
Edmund Muscar Czynszak, 5 february 2011
uwiedziony głosem do lotu się zrywam
przemoczone skrzydło pod odzienie
chowam
jutro pokreślone słowem
z trzepotem powiek
zrywają się do lotu marzenia
ziemia krąży wokół zdarzeń
które myśl wyprzedza
rozbiegane po łzawą rosą
wymoszczonej łące
ja nie jestem twym świtem
ty nie jesteś mym zachodem słońca
tak blisko nam do siebie
choć dzień zbroczony szarością
przecież wciąż mamy siebie
jak rok swe miesiące
Edmund Muscar Czynszak, 1 february 2011
dzień potargany czernią
zerwane wczoraj kwiaty więdną
w cieniu zawistnych spojrzeń
zima oplata mnie swoim chłodem
obrzucany ciężkimi grudkami
gestów
uginam się pod pręgierzem
obcych gorzkich prawd,
złamany widnokrąg jutra
okładam plastrami miodu
pochodzącymi z twego serca
w ciepłym dotyku twych dłoni
odrastają mi skrzydła
słowo walcz,
wraca do mego słownika
Edmund Muscar Czynszak, 23 november 2010
Moja muza fruwa
po internetowym wszechświecie
zbiera nutki z fal błękitu
szczodrze raczy uśmiechem
Za górą przysiadł
księżyc srebrno Oki
a ja w jej stronę
znowu liczę kroki.
Potem w mej samotni
literki z strofy składam
kiedy się zmęczę
trochę sobie pogadam.
Edmund Muscar Czynszak, 1 january 2011
włóczę się po bezdrożach
swojej wyobraźni
myślami dotykam rozkoszy
twego wieczornego oddechu
popielata cisza
jaka przysłoniła mi twoje słowa
wyostrza moje pragnienia
które rozpływają się
w przestrzeni pożądania
na poduszce szukam
śladu twego uśmiechu
Edmund Muscar Czynszak, 4 january 2011
Jeśli to prawda, że
życie nasze nie jest bajką,
dni są koloru szarości
nasze uczucia zawsze stają się farsą.
Jeśli to prawda
że miłości nie ma,
to nasze życie jest wędrówka przez skały
a serca nasze są martwe,
zbudowane z kamienia.
Edmund Muscar Czynszak, 5 january 2011
Darowany wyrok przyjąłem ze spokojem
ty jesteś przy mnie ja przy tobie stoję,
żyjemy tak razem na przeciwnych biegunach
między nami pęcznieje niezgody góra
księżyc się budzi i zasypia o właściwej porze
ja, co rano się modlę
zdejmij ze mnie swą klątwę
mój ty dobry Boże.
Edmund Muscar Czynszak, 1 january 2011
Pożółkły kalendarz na nowy wymieniam
niemiłe wspomnienia pozostawiam z tyłu
nieufny, choć ciekawy spoglądam do przodu
za oknem zamglony poranek
tajemnice jutra chowa.
Słońce w chmurach spojrzenie swe kryje
przed pustą kartką staje od nowa
znów po raz pierwszy pisze te same słowa,
krocząc tą samą aleją pustych linijek
rozpoczynam życia kolejną przygodę.
Edmund Muscar Czynszak, 2 november 2010
Czasem szara rzeczywistość potrafi
przysłonić kolorowy świat.- M. Fater.
W paterze nocy przegląda się księżyc
miliony słów zamazuje przestrzeń
ciszy,
zawieszeni między dwoma światami
toczymy heroiczną walkę o marzenia.
Kiedy na południu płonie słońce
północ ocieka strugami smutku,
karawana czarnych wron przemieszcza
się
w stronę naszej wiecznej bezsilności.
Wsparci na iluzorycznych pragnieniach
zarzucamy kotwice w porcie spełnienia,
brodząc pomiędzy kolorowym a czarno
białym światem
czekamy świtu w kolorze nadziei.
Edmund Muscar Czynszak, 6 december 2010
Dachy pokryte czapami śniegu
słońce puszcza mroźne oko,
błyszczącymi iskierkami
zdobi sosnę smukłą i zaspę głęboką.
Chłody oddech poranka
siną kredką znaczy twarze,
jeszcze się nie rozpoczęła
lodem skuła w parku stawek.
Rój białych motyli
nad głowami szybuje,
dzieci bałwany lepią
kominy dymem plują.
Gzymsy obsiadły sople
rzeźbione wlodowatej wodzie,
kiedy je spotykam
przechodzę na drugą styrane.
Gdy dzień oczy przymyka
księżyc z mroźnym spojrzeniem
po opłotkach się panoszy,
niedźwiedzie w sen zapadają.
I tylko gorące serca
trzymają stały ciepły klimat
choć zimne mamy dłonie
nie straszna nam zima.
Edmund Muscar Czynszak, 3 december 2010
Stoję w oknie
spojrzenie błąka się
po zakamarkach nieba
ze stosu myśli
wyłuskuje promyki
twego uśmiechu
przestrzeń mego świata
tonie w ułomnościach
martwego dziś.
Edmund Muscar Czynszak, 2 december 2010
Gdy w kuchni już z
dumy
pęcznieje kolejny
placek,
mróz przyozdabia okna
w śnieżno biały
szlaczek,
na wieżowcu jeleń
zastygł jakby mrozem
podcięty.
Białymi opłatkami
śniegu
pokryły się pobliskie
bulwary
stado łabędzi już zebrało
się do wigilijnej
wieczerzy.
Staszyc wciąż nad
Gwdą się błąka
w świętego Mikołaja
już dawno nie wierzy,
jak miło w tym
mieście kolejne święta przeżyć.
Edmund Muscar Czynszak, 1 december 2010
Na stoliku kawa przy
nim piernik z babą
o seksie sobie gwarzą,
chcieliby jeszcze
troszeczkę
posiedzieć sobie na
szkolnej ławce,
pójść aleją gdzie
promienie słońca
ze wstydu się
rumienią.
Lecz jesień ich
ubiegła
zabrała młodość
pozostały wspomnienia
i kawały z brodą.
Edmund Muscar Czynszak, 25 may 2010
Obłapiani wygranymi problemami,
pławimy się w uczuciach, rodem z komiksów.
Słońce wschodzi i zachodzi poza naszym nie spokojnym oddechem,
czerwone odcienie naszych uczuć, zapalają się i gasną jak uliczne reklamy.
Świadome wybory stają się krokami popełnianymi po omacku.
Gwiazdy bledną z wolna ustępując miejsca następnym i następnym.
Każdy kolejny wybór jest wyborem ostatecznym,
nigdy niezaspokojeni poszukujemy ciągle nowych namiętności,
które na nowo pobudzą nasze ego, bredzimy o miłości,
porastając automatycznie naszym anachronizmem.
Nasza selekcja jest subiektywna, wyzuta z resztek prawd,
Artykulacja naszych kolejnych uczuć, grzęźnie w wąwozie naszej krtani.
A na horyzoncie tracimy wektor prawdziwych naszych wartości.
Tylko dzień rozpoczyna się i kończy o właściwej sobie porze.
Edmund Muscar Czynszak, 24 january 2011
powalony przez wichurę stary konar drzewa
strzela w górę świeżymi gałązkami zieleni
słońce, które znużone przysiadło na zachodzie r
wraca swymi promykami na wierzchołek dnia
strudzony wędrowiec na ścieżce swego losu
zawraca do chwil zapisanych złotymi słowami
pająk zmęczony tkaniem misternej pajęczej sieci
zamarł w bezruchu spokojnie oczekując pory chłodów
krople potu wsiąkają wolno w przestrzeń przemijania
dotykając najgłębszych pokładów zmęczenia
nie porzucając gry podjętej w trudzie rodzenia
realizuje kalendarz pór roku lat minionych
przemierzam całą talię dni i miesięcy zatrzymuje się
ponownie na przystanku jesieni nie myślę o zimie
idąc odważnie i wytrwale w stronę kolejnej wiosny
nie pozwalając by mój pojazd zatrzymał się na ostatniej stacji
Edmund Muscar Czynszak, 20 december 2010
Jarmarczne słowa słyszę
dziki chichot targa
ciszą,
dławię się dawno
wypowiedzianym słowem.
Inne znaczenie będzie
miało to, co dzisiaj powiesz?
Nie wkłada się innego
klucza
do innego zamku, bo
się zepsuje
fałszywa nutka do
oryginału
nigdy nie pasuje.
Stado czarnych
kuropatw
nad mym domem krąży,
ogromny smutek dziś mą duszą drąży.
Edmund Muscar Czynszak, 27 january 2011
wiersz zainspirowany obrazem „ Babie lato „
Józefa Chełmońskiego
lata cień oplata strudzoną postać
spokój łagodne kreśli smugi
w sielski obrazek smutek się zakradł
każdy spokojnym spogląda wzrokiem
i tylko myśli szybują ku górze
śledzone czujnym wzroku tropem
jak że teraz jest już inaczej
spokój poszarpany głośnym kombajnów
głosem
cóż nam zostało z tych lat złoconych
kłosem
chwila zapisana pędzlem w sercach
naszych
uwiedzionych tamtym widokiem
jak pogodna chwila dostępna
w mroku codzienności
Edmund Muscar Czynszak, 14 february 2011
szmerem nie spokojnych myśl
rozpoczął się kolejny dzień
w zakątkach ciszy
rozsiadły się moje marzenia
tylko ty niezmiennie
w mym sercu tkwisz
jak w skorupie orzech
czekający swego wyzwolenia
żółty kwiat derenia
rozpromienił lutowy poranek
jak chcesz jeszcze z tobą zostanę
Edmund Muscar Czynszak, 18 may 2010
W oparach dymu postrzępione rozmowy
Za oknem dogasa słaby słońca promień
Przy barze harmider miesza się
Z odgłosem wody podczas mycia pokali
Siedzę samotnie ze wzrokiem zanurzonym w piwie
Klątwę przerywa histeryczny chichot
Barmanka brudną szmatą zmywa
Z posadzki resztki pospiesznie zwróconej zakąski
A w domach matki żony kochanki
Daremnie czekają cudu ocalenia
Za drzwi dobiega ostry dźwięk rozbitego szkła
I tylko dzieci nie świadome niczego
Cieszą się spokojem jaki im pozostał
Z przekrzywionej fotografii wiszącej na ścianie
Spogląda pół naga piękność wyzuta ze wstydu
W akompaniamencie bełkotliwie szemranej pieśni
Opuszczam lokal znudzony spektaklem barowej ballady
Pozostawiając wspaniały nastrój alkoholowego zapomnienia
Wracam do mego świata
Edmund Muscar Czynszak, 30 july 2010
Dotykam twych włosów,
a ciebie już nie mam.
Wnikam w twoje oczy,
wielka pustynia się rozpościera.
Drżącymi rękoma namaszczasz me spojrzenia,
oczami swymi próbujesz pozbierać wspomnienia.
Więdnąc wolno zmierzasz w stronę cienia,
a jeszcze tyle miałbym ci do powiedzenia.
Twe ciało jest przy mnie,
Lecz ciebie już nie ma.
Nawet nie zdążyłem
powiedzieć ci do widzenia.
Edmund Muscar Czynszak, 31 october 2010
Liść pozostawiony na płycie,
zapisuje się trwałym śladem
jak łzy, co dawno wyschły
na dnie duszy pozostają.
I nie sposób tego porzucić
co pochodzi od bliskich osób
a czasem tak by się chciało,
w prozie dnia to zagubić.
Edmund Muscar Czynszak, 26 october 2010
Zagubiony w wieczornej ciszy płomień
znicza, otulona żółtym dywanem liści nagrobna
płyta,z imieniem, o które nikt już nie zapyta,
wiatr konarami nagich drzew szeleści.
Grubą kreską zapomnienia rozdzielona kolejna chwila,
gdzie odeszli ci, co nazwisk już nie odczytam
wie tylko stary dąb, co zawsze tu tkwił
i wspomnienia, co już nie krzyczą.
Ból, co wymieszał się z martwą ciszą
pokrywa czyjąś modlitwa.
Kolejna gwiazdka w dół umyka,
ziemi przybędzie kolejna mogiła.
Edmund Muscar Czynszak, 18 october 2010
Stado starych topól suknie swe zdejmuje,
potarganym niebem czarne chmury płyną,
pomarszczone jezioro liście w dal przegania.
Z zarośli wygląda para dzikich kaczek,
przełamana gałąź do odlotu wzywa.
Ślady zajęcy biegną w drugą stronę
myśli jeszcze nie pozbierane a już zagubione.
W zaroślach jelenie stoją zamyślone,
na skraju lasu sosna spokojnym spojrzeniem
swymi igłami częstuje jak cieniem.
Wnet pejzaż otuli welon mgły wieczornej
tylko zza miedzy słychać oddechy niespokojne.
Z oddali dobiega odgłos ludzkiej dżungli,
stary kruk tu zawitał, by się w ciszy zgubić.
Edmund Muscar Czynszak, 12 june 2010
Popełniłem dzisiaj wiersz,
a właściwie zgrabnie splotłem słowa.
Czy pływanie z umysłem zawieszonym w chmurach ma sens?
Jestem dinozaurem, na które już mija moda.
Ile uroku ma wyświechtany, szarą prozą dzień,
czy zdoła jeszcze świat, uwieść róży powabny wdzięk?
Romantyczny mechaniczny warkot, robota to też śpiew?
Pochylony kręgosłup emanuje ból,
w głowie spiętrzone pytania,
czy ktoś odpowie mi dzisiaj?
Słowo kocham ma nadal sens?
Nie?
Lecz czy warto, żyć bez KOCHANIA?
Zawieszony między nocą a dniem,
z lawiną pytań o miejsce i cel.
Zasiada w mej pustelni i popełniam kolejny wiersz.
Nie szkodzi, że jestem troszeczkę śmieszny,
taka pewnie już moja uroda.
Edmund Muscar Czynszak, 15 june 2010
Kiedy twój świat otoczą problemy,
kotary smutku pokryją szczelnie każdą chwilę.
Dzień do nieskończoności się wydłuży,
a każda minuta będzie milą.
Otocz się szczelnie marzeniami,
które na skraju twoich myśli drzemią,
aż chmury czarne w dal odpłyną
i nie przestawaj wierzyć że się odmieni.
Edmund Muscar Czynszak, 15 october 2010
W pokrytej poranną
mgłą tafli jeziora
odgłos mej duszy uśpiony
się chowa.
Spłoszone ptaki
spokojną burza cisze,
z perełek rosy żaba
dostojnie się wynurza.
Błądzę pejzażem świtu
otulonym chłodem,
wczorajsze myśli pod
podszewką skrywam,
w szuwarach swój pacierz
wiatr nieśmiało śpiewa.
Muza weną mnie obdarowuje,
jak najlepsza
kochanka
pocałunkiem częstuje .
Edmund Muscar Czynszak, 22 september 2010
kiedy otwieram oczy
w zamku przekręcam klucz
z nadziei układam kroki
przez ulice przebiega kot
każda kolejna minuta
miała być tak piękna
lecz znowu jestem tutaj
gdzie kończy się mój sen.
Edmund Muscar Czynszak, 2 june 2010
Wnikam w strukturę mojej świadomości.
Świat najeżony problemami pęcznieje.
Szpalty nie zapisanych zdarzeń,
wypełniają zakamarki mojej pamięci.
Przez pochmurny widnokrąg,
przenikają resztki nieuporządkowanych myśli.
Skrzydła mojego pegaza obciążone wilgocią łez.
Miotam się bezsilnie po powierzchni niemocy.
Głosy, które mnie dotykają, brzmią fałszywą nutą.
Mlecze na skwerku pogasły pod naporem deszczu,
a połamane konary drzew,
przypominają przebytą burzę.
Tęcza, której daremnie wypatruję,
nie nadchodzi.
Moje czekanie jest nieskończonością.
Edmund Muscar Czynszak, 23 april 2011
W witrynie sklepowej zając
czekoladowy przysiadł
do gniazda już skowronek powróci
kaczeniec w mokradłach się moczy
wierzbowe kotki wiosnę zwiastują
i słońce przestało się już smucić.
Łąka żółcią meczu zalana
jakby trochę z zazdrości
że dzika śliwa w białym kwiecie tonie
i słowik w niej radośnie nuci.
A my pełni nadziei ufni i pogodni
dotykamy starej tajemnicy
spisanej w Świętym Piśmie
że życie co umiera,
nigdy się nie kończy.
Edmund Muscar Czynszak, 3 june 2011
inny człowiek odkrył koło
ja wymyśliłem historię wspaniałą
po południu wypiłem słodzoną kawę
słońce przysiadło za wzgórzem
ty znowu jesteś niezadowolona
słowem odgradzasz się ode mnie
i wszystko jest niezmiennie takie same
jak powtarzane zdanie
a ja w cieniu
słowa pozostaję
Edmund Muscar Czynszak, 12 november 2010
okopcone sztandary strzepują spokój
wspólna historia w cieniu krzyży staje
za niepodległością skrywane fałszywe gesty
słowo co coraz bardziej nie łączy lecz dzieli
salwy co dawno już umilkły
na barykady niezgoda ochoczo się wkrada
z wrogiem wykarmionym na własnej piersi
brniemy przez kraj w zwartym szeregu
ksiądz, polityk, biznesmen i zwykły piechur
jakie ci dzisiaj życzenia złożymy
Polsko krwawiąca wciąż starym grzechem
naszej narodowej niezgody i zwady
czy znów o wolność przyjdzie nam walczyć
aby do wspólnych marzeń powrócić
Edmund Muscar Czynszak, 4 november 2010
Kamień toczony w mozole
pod wzgórze ogromne jak życie
nigdy nie będzie motylem
Na pokreślonej przez los orbicie
niedokończone zdania blakną
Skreślone myśli milkną bezpowrotnie
Czy ktoś ci mówił, że będzie łatwo?
Gdy pierwszy raz mówiłeś mamo
Edmund Muscar Czynszak, 30 july 2011
nierówne rytmy
wygrywane na tafli naszych okien
droga pełna olbrzymich wodnych kleksów
słońce za chmurami przyczajone
małe bańki powietrza
nurzają się w wilgotnej toni
czasem nawet parasol
nie jest w stanie nas ochronić
Edmund Muscar Czynszak, 11 july 2010
Podaj mi swoją dłoń,
poprowadzę cię w jasną stronę,
gdzie z nocą styka się dzień.
Cieniem nałożę się
na kolejny spotkany mrok,
paletę pogodnych chwil,
przed tobą natychmiast rozłożę.
Z chłodnym powiewem nocy,
na mapie twego ciała,
kolejny pocałunek złożę.
Spocony kończy się sen,
mroki nocy świt zgubi,
nie musisz mnie zaraz pokochać.
Spróbuj tylko polubić!
Edmund Muscar Czynszak, 7 june 2010
Kiedy ją masz zapominasz, zanika w polu naszego widzenia?
a ona także była młoda, nosiła w sercu pragnienie miłości, a we włosach kwiat,
czerwiec był tak samo upalny, zimą nosiła wełniane skarpety.
Długotrwały płacz dziecka był niepokojący, uśmiech jego zaś rozpalał jej serce,
spokojne twoje dzieciństwo było jej najdroższą monetą, jaką otrzymywała.
Ptaki niejedno krotnie odlatywały i powracały w nasze strony,
czas już dawno przelał się przez krawędź zapomnienia.
Płyty cmentarne zaczynają porastać otoczką mchu,
bzy przy płocie, zapomniały już swego zapachu,
nasze kroki stają się coraz bardziej męczące.
Nierówny oddech przypomina ci o drodze, jaką pokonałeś,
synonim słowa matka, nabiera innego znaczenia.
Rola, jaka teraz przypadła tobie do odegrania jest odwrotnością twego własnego dawnego ja.
A dzieci jak dzieci, zawsze podążają uparcie swymi drogami,
i tylko włosy bardziej skąpe, nabierają koloru starości.
Słońce jak zawsze wschodzi i zachodzi o właściwej sobie porze,
matka zawsze jest matką a spojrzenie przez łzy bardziej boli.
Człowiek w swej ułomności najbardziej ceni to, co utraci,
młodość zamienia się starość, wspomnienia nie płowieją.
Edmund Muscar Czynszak, 9 june 2010
Bezbronne liście zmywa fala,
pszczoła pracowicie nektar warzy.
Dłońmi dotykam skrawku nieba,
oddechem twym namaszczam swoje skronie
Nad Czaczą, co noc serce me zachodzi,
zmysłami dotykam twe spojrzenie,
tak bardzo lubię marzyć.
Po zachodniej stronie słońce płonie,
pogodne myśli chwytam w sieci.
Wieczorem pegaza swego wnet dosiądę,
nocą na spacer Cie zaproszę.
Acardem serce wspomagane, jest przedłużeniem mego tchnienia.
Jak ćma podążam w jasną stronę - imię twe moim jest wektorem?
A my ci sami starzy , jednak młodzi,
trwamy w swoim przeznaczeniu.
Edmund Muscar Czynszak, 31 october 2010
W kwaterach ciszy stłoczone pytania,
anielski orszak dawno przekroczył
drugą stronę cienia,
stare wierzby przy płocie stoją
zadumane
wiatr w konarach nuci pieśni
zapomniane.
Płomieniem świecy oznaczymy ślady
bliskich,
okaleczone wspomnienia dotykają
wszystkich.
Za górą wysoka wnet się schowa
wypłowiałe słońce
melancholia przesiąkną kolejne różańca
miesiące
Kogo tu spotkamy znów w następnym roku
może ty mnie spotkasz?
albo ciebie ja?
Czy też życie pozostanie już z boku?
Edmund Muscar Czynszak, 26 december 2010
Są to słowa do kolędy
( Do szopy przyjacielu ) napisanej przeze mnie do szopki noworocznej
przygotowywanej przez nasz miejscowy dom kultury.
Do szopy przyjacielu
Do szopy, hej
pasterze
do szopy, bo tam cud
w markecie kawa leży
kto zdąży kupi but
Refren…..
Śpiewajcie aniołowie
dyskdżokeje, grajcie
nam
kłaniajmy się losowi
nie zbudzimy się ze
snu
Padnijmy na kolana
okruszek, co na
ziemię spadł
cud często się nie
zdarza
jutro skończy świąteczny
szał
O ludu niepojęty
jak giętki jest twój
kark
nie straszne Szwedy,
Niemcy
gdy mamy tak
wspaniały rząd
O Jezuniu nasz
najdroższy
tobie polecamy nasz
los
o bogactwie nie marzymy
racz oddłużyć nasz
rodzinny dom.
Edmund Muscar Czynszak, 15 january 2011
poprzez stare koryto rzeki
strugą drogi nieśmiało się wciska
ze szlakiem stalowych ptaków
przelot swój krzyżuje
potem przez górne mknie niepostrzeżenie
przeskoczywszy przy boisku bagno
przy dworcu się zatrzymuje
przeskakuje ponownie tę samą rzekę
i znów dociera do nowej estakady
zatoczywszy koło nie dla zabawy
lecz dla naszej wygody
przy okazji miastu dodając urody.
Edmund Muscar Czynszak, 16 january 2011
wdychamy resztki wiary ufni lecz przezorni
z pamięci strzepujemy wszystkie stare plotki
wiatrem przewietrzone szare losu ulice
po styczniu przyjdzie luty potem maj i wrzesień
przez rok się przetoczą kolejne dnia paciorki
gdy przeminie grudzień znów będziemy starsi
lecz zanim poznamy wszystkie czasu tajemnice
życie nam wystawi bilans strat i zwycięstw
co będziemy chcieli pamiętać a co przemilczeć
dowiemy się nim znowu powróci styczeń.
Edmund Muscar Czynszak, 28 december 2010
To już jest koniec
ostatni odszedł gość
piramida brudnych naczyń
okupuje kuchnie,
jeszcze gdzieś w rogu
pozostało echo wczorajszych świąt.
Jutro znów kolejny poranek zakwitnie
wystrzałem petard
oznajmi swoje nadejście nowy rok,
ja jak zawsze taki sam
będę czekał na swój dzień.
Edmund Muscar Czynszak, 25 may 2010
Bólu, co, smutkiem dusze trawisz
Zamykasz usta hałaśliwe
W czerni pośród tłumów chodzisz
Obłudy sztandar rozwija człowiek
Coś, co, wczoraj było złem
Jutro słodkim słowem przyozdobi
Na stosie spłonie ostatni żart
Niemocą strawisz ciało moje
Pustka na placu pozostaje
Na drugą stronę prze chodzi czyjaś postać
Ból wciąż z nami pozostaje
Towarzysz nasz niezwyciężony
Od narodzin aż do zgonu!
Edmund Muscar Czynszak, 2 january 2011
Przespałem się z Toba nie po raz pierwszy
wiele napisałem o tobie wierszy
zabieram cie wszędzie, na długie spacery
jesteś blisko przymnie, gdy przez życie brodzę
czasem utykam to znów śmiało krocze.
Kiedy się budzę w uszach dźwięczy twój oddech
gdy wieczorem zasypiam nie znikasz jak słońce,
jesteś moim księżycem i gwiazdką na niebie
czy ja na prawdę byłem, gdy nie było Ciebie?
Edmund Muscar Czynszak, 29 december 2010
Kolejna potargana noc
sen, co przychodzi nad ranem
zaschnięte w oczach łzy
plamy na sercu nie pozostawią.
Ogłuszony ciszą, smutek pod poduszką skrywam
w słuchawkach zamilkł głos
oddechu, którego wciąż nie ma.
A potem kolejny dzień
i słowa na ekran rzucane,
czy warta jest taka ofiara?
warta, bo warto być kochanym.
Edmund Muscar Czynszak, 24 may 2010
słowo które pochodzi od ciebie.
jest zakończone ostrzem szczerości
rany jakie powstają bezkrwawo wyjałowione z bólu
wiosenny deszcz przemywa pogodne klimaty
myśli dorastają do rozmiarów spełnienia
twoje prawdy są jak łyk lodu w mroźny poranek
ucieczka w kolejne popełniane strofy
przynosi tylko chwilowe zapomnienie
zasypiam z kroplami deszczu
przygrywających na szybach
pochłonięty moim dorastaniem
oczekuje spełnienia
Edmund Muscar Czynszak, 9 december 2010
Słowa twoje brzmią
jak niechciany
telefon
twarz pomarszczona
złymi spojrzeniami
uderza odłamkami
złości.
Swoją sylwetkę
podtrzymuje uśmiechem
kolejne chwile leczę
dalekim oddechem.
Gdy nad moim domem
przetacza się kolejna
burza
na południu
zawsze świeci moje
słońce.
Czekam wieczoru
zakończonego kolorową
tęczą,
w odcieniu zielonych
oczu
które spotykam
każdego poranka.
Edmund Muscar Czynszak, 24 may 2010
Kiedy twój świat otoczą problemy,
kotary smutku pokryją szczelnie każdą chwilę.
Dzień do nieskończoności się wydłuży,
a każda minuta będzie milą.
Otocz się szczelnie marzeniami,
które na skraju twoich myśli drzemią,
aż chmury czarne w dal odpłyną
i nie przestawaj wierzyć w lepsze jutro.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
10 may 2024
Wielki wypasJaga
10 may 2024
Tangerines SingSatish Verma
9 may 2024
0905wiesiek
8 may 2024
0805wiesiek
8 may 2024
Touching EverywhereSatish Verma
7 may 2024
0708wiesiek
6 may 2024
Taking RevengeSatish Verma
5 may 2024
Poetic JusticeSatish Verma
4 may 2024
Izerska rzekakalik
4 may 2024
Suffering Was RightSatish Verma