Ananke | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (120) Forum (1) Poezja (99) Proza (11) Fotografia (84) Grafika (40) Dziennik (26) |
Ananke, 16 czerwca 2014
Zaklęty w bryle marmuru,
czekał na cios, który nada mu formę,
by zaciśnięte niczym pięści płuca,
zaciągnęły się życiodajnym powietrzem.
Niechciane wspomnienia osiadały umysł
jak natrętne muchy padlinę.
Desperacko wydłubywał z pamięci
chwile naznaczone jej oddechem,
a one wracały, jak fantomowy ból.
Każde działanie przyśpieszało krwotok
myśli, co jak deszcz oblepiały ciało.
Bezruch i otępienie dudniąc w skroniach,
posyłały drżące dłonie w zgubną drogę,
pomiędzy usta a krawędź butelki.
Ananke, 8 czerwca 2014
Najtrudniej nazwać najprostsze rzeczy
choć serce toczy wzory słów na usta.
W bezczynności kształcie rozlane nadzieje
nasiąkają w kolejne warstwy zwątpienia.
Spójrz na horyzoncie
niemoc i żal w miłosnym uścisku
splatają lepkie macki by począć w bólach
hordy wygłodniałych demonów,
karmiących się twoim lękiem.
Spójrz już świta,
a oni wciąż wirują w chocholim tańcu,
blednąc i niknąc rześkości poranka.
Ananke, 7 kwietnia 2014
Szyderczy los powiódł w ślepy zaułek,
rozbicie skroni nie przynosi ulgi.
zanurzam dłonie w gęstwinie obietnic
wydłubując z trzewi pokłady cierni.
Jak czarne wrony myśli wciąż kołują,
zlatują stadem na skonanej woli
i w jednej chwili gdy swąd truchła czują,
trawią ostatki blednących nadziei.
Jak znów uwierzyć kiedy martwa wola,
gdzie stawiać kroki na krawędzi brzytwy?
Toczy się życie, dzień pogania nocą,
na niwie zniszczeń rosną nowe myśli.
Ananke, 18 marca 2014
Płynie deszczową kroplą czas,
przelewa z pustego w próżne,
wczoraj infiltruje się z jutrem
bezlitośnie znacząc dłonie.
Na horyzoncie senny majak
tak bliski i tak daleki,
znasz jego ciepło, woń i smak
choć za kotarą przyszłości.
Czekasz, aż wszystkie wektory
skrzyżują się w jednym punkcie,
wiecznym źródle tajemnicy,
znanym jak odbicie w lustrze.
Ananke, 6 lutego 2014
Okryta tylko spojrzeniem,
obnażała się dalej,
odsłaniając najskrytsze pragnienia,
misternie zaplecione z nieśmiałością.
Jak wędrowiec na pustynnej oazie
gasił rosnące pragnienie.
Opuszki palców pieczołowicie zbierały
ciepło i miękkość na jedwabnym szlaku.
Zaplątany we włosach szept,
wędrował aksamitnym szlakiem
i gubił się zawstydzony bladością poranka.
W sytości i ukojeniu zmysłów,
w splecionych dłoniach,
płyną oddechy w ramiona Fobetora.
Ananke, 2 stycznia 2014
Starannie zamknę za sobą drzwi
albo lepiej zabiorę je ze sobą
a potem porąbię na drzazgi,
te trawią się znacznie łatwiej.
Zaciekle gryząc i żując każdy kęs
trzy razy splunę resztkami za lewe ramię
by się ustrzec od nieuchronności.
Za każdym razem gdy ponownie
zechcę zasiąść do stołu, najpierw
przypomnę sobie ten cierpki smak.
Ananke, 23 grudnia 2013
Szarość warkoczem zapleciona z czernią,
wsiąka w ciało by przeniknąć wolę,
i krok po kroku staje się najemcą
wypłukując z barw spłoszone nadzieje.
W wymiętych słowach wielkie obietnice,
toczą się cicho na dno zapomnienia.
Niechciane prawdy trawią zaufanie
kolczastym splotem owijając trzewia.
Zwątlona wiara zbroi się w arsenał
twardych pancerzy i niezłomnych myśli
i starą prawdę jak pochodnię trzymam:
że: co nas nie zabije to nas wzmocni.
Ananke, 1 grudnia 2013
Proszę traktować to poniżej, pół żartem pół serio :)) Wiersz z serii - mało anankowy :)).
Kiedy kłamiesz idąc w zaparte,
mogłabym ci wygryźć wątrobę,
przeżuć, wypluć i rozdeptać obcasem.
Gdy znów zostawiasz samą
z rozlanym winem na dwoje,
mogłabym wypruć Ci żyły
i udziergać z nich żałobny kir.
Na przemian odpychasz i przyciągasz,
nieustająca Wańka-wstańka.
Jesteś jak Matrioszka w ręku dziecka,
szuka niespodzianki, a tam same warstwy.
Ananke, 29 listopada 2013
Kiedy na nią patrzysz,
rozpadam się i w każdej z żył,
toczą się rozgrzane węgle
i bryły lodu.
Gdy się uśmiechasz
znikam w odmętach bezsilności,
dławię się potokiem
niewypowiedzianych słów.
Kiedy czule dotykasz,
mogłabym z niej wyssać życie
do ostatniej kropli.
A potem spojrzeć w szkliste, martwe oczy
i wydrapać z nich paznokciami,
każde twoje spojrzenie, odbicie, gest.
Ananke, 26 listopada 2013
Kiedy odeszła,
byłam martwym morzem, bezmiarem niemocy,
pustynnym stepem, jałowym popiołem.
Kiedy odeszła,
więcej życia było w granitowej skale,
niż w mym żalem roztrzaskanym sercu.
Musiałam wstać, unieść obolałą duszę,
tchnąć w nią choć odrobinę woli istnienia.
Byłam cieniem karmiącym się wspomnieniami,
które mój szaro-czarny świat bez ciebie mamo,
czyniły możliwym do zniesienia.
Ananke, 5 listopada 2013
Jesteś słowem,
spływasz wielobarwnym melanżem
do serca i umysłu.
Jestem słowem,
napiętą membraną,
wyławiającą dźwięki
na wzór i podobieństwo twoje.
Pojednani ciszą,
wybuchamy koktajlem znaków
pomiędzy zamiarem a efektem.
Nauczę się ciebie,
i przetłumaczę na język dotyku,
by w zgodnie szeptać
tę samą melodię.
Oswoję lęki i obawy
by jadły nam z dłoni
a resztę trwóg schowam pod podłogą.
Z ufnością dziecka zawierzę przeczuciom
by w cieple twoich rąk
odnaleźć spokój.
Ananke, 24 października 2013
Gwałtownie zerwano kotarę a za nią,
jestem Guliwerem w krainie Liliputów.
Delikatnie stąpam wśród skarlałych myśli
co niczym błoto przywierają do nagich stóp.
Łatwiej się zgubić obnażonemu w tłumie
niż skryć nieme słowa, co w spojrzeniu kwitną.
Z płochliwością motyla omiatam rzęsami
obrazy co tylko tu i teraz trwałe.
Cóż to za żeglarz, co ster w dłoniach trzyma
a płynie z prądem tam, gdzie poniosą fale.
Kiedy wreszcie ujrzy swój upragniony ląd,
sądzi, że go odkrył, nazwę nań wymyśla,
a on przecież istniał i bez jego woli.
Ananke, 2 października 2013
Dziś będę twoją gejszą, uwiedzie cię
twarz biała jak śnieg i szkarłatne usta.
Nocą w sukience utkanej z oddania,
w starannych gestach i misternych ruchach,
naznaczę chwile sakralną bliskością.
A potem będę słodką Lolitą,
smak niewinności rozpoznasz na nowo.
Odkryjesz czułość, czar pieszczot najpierwszych,
w świeżości zmysłów zatracisz poznanie.
Jutro zostanę zgubną femme fatale.
Czerpiąc nauki od Isztar i Lilith,
odgadnę wszystkie najskrytsze pragnienia,
a potem każde w dłoniach swych obrócę,
nadam im formę, smak, zapach i kolor.
czerwiec 2011.
Ananke, 17 września 2013
Było w pobliżu,
lśniło tysiącem bajecznych odcieni,
szepcząc o cudownym istnieniu,
iluminacji nieodkrytych doznań.
Mocą niewzruszonych praw,
rozprysło się jak szkło,
zostawiając drobiny w oczach
i te dziwne kłucie, gdzieś pomiędzy
czuciem i odrętwieniem.
W oparach bezradności
tępo wpatruje się w miejsce,
w którym horyzonty nieba i morza,
zamieniły się biegunami.
3.12.2011
Ananke, 6 września 2013
Przewrotny los lubi zagrać va banque,
a jedyna zasada - to ich brak.
Na szpicy noża toczy się walka
a sekundantem obojętny czas.
W kieszeniach pęczki zaległych marzeń,
na karku trwoga co ku ziemi pcha.
W dłoni garść znoszonych talizmanów,
na ustach słowa: Ten ostatni raz.
Komu pisany wojownika los
ten w walce zjada każdy chleba kęs.
Toczy się życie oręż garbi grzbiet,
w górę czy na dół i tak musisz biec.
Ananke, 2 września 2013
Moja wiara jest niczym przypływy i odpływy,
jak pory roku na karuzeli
rozpędzanej opatrznością.
W klepsydrze przesypują się znaki i symbole.
Wystarczy spojrzeć pod odpowiednim kątem
by garść popiołu stała się diamentowym pyłem.
Ucieczka przed samym sobą
zawsze prowadzi do miejsca zaniechania.
Choćbyś zaszył się w krainie Mordoru
i tam odnajdzie cię oko przeznaczenia.
Ananke, 17 sierpnia 2013
Przyodział ją w kokon zgrabnych słów,
oczarował wykrzesaną na poczekaniu
pantomimą jednego mima,
zaś tam, gdzie jeszcze nieśmiało
wyzierały resztki bieli,
pośpiesznie zamalował je
mozaiką półprawd i przemilczeń.
Patrząc bez dumy
na ukleconą niedbale imaginację
nie czuł winy,
przecież upiększył rzeczywistość,
skroił na miarę
i na podobieństwo swoje.
W obawie by nie opadły dekoracje,
wzmocnił dzieło spoiwem
z jej empatii i ufności.
I grał dzień w dzień swoją rolę
a jedynym widzem była ona,
oślepiona maską, cekinami i brokatem.
Ananke, 5 sierpnia 2013
Nie da się odciąć, jak drwa siekierą
wspomnień, które zapuściły korzenie
od głowy przez serce,
aż po małe palce u stóp,
ale można próbować zastąpić je nowymi
jak malarz,
nakładający kolejną warstwę farb.
Tak chciałabym zajrzeć do jutra,
uchylić nieco firanki,
by upewnić się, że nie ma tam ciebie,
takiego z wczoraj.
Szukam drogi do miejsca, w którym
wierzyłam, że to co szepczą usta
jest wieczne dłużej niż na chwilę,
w której trwa.
Ananke, 28 lipca 2013
Ostrożnie jak saper na polu minowym,
przemierzam ostępy wyposażona
w domowej produkcji wykrywacz fałszu.
Saper myli się tylko raz,
ja po wielokroć.
Wyławiam jak rybak
pożądane dźwięki, nuty i oktawy,
przezornie zagłuszając rozsądek.
Jak wirtuoz przerzucasz całe akompaniamenty,
mistrzowsko zeswatanych słów.
Tak lekko, śpiesznie i radośnie,
wlewam je przez uszy,
segreguję, układam tematycznie,
nadając każdemu numer i datę.
Czasem po latach,
kiedy zostały mi tylko one,
wyciągam przyżółkłe karty
i z uśmiechem na twarzy,
przywołuję dawne melodie.
Ananke, 4 lipca 2013
Na dywanie z pereł rosy i mgieł,
przetykanym ostatnim tchnieniem światła,
kąpie się światło pełni.
Strudzone dźwięki, kładą się do snu
pomiędzy miękkość oddechów ziemi,
ustępując miejsca swym nocnym braciom.
Czerwcowy wieczór przyodział się w czerń,
której tonów i odcieni tyle,
ile gwiazd odbitych w tafli jeziora.
I nastał czas święta ognia i wody,
urodzaju, płodności i miłości.
Języki rozpalonych ognisk,
lubieżnie tańczą z ciemnością,
przenikając się wzajem i wielbiąc.
Na śnieżnej bieli sukien dziewcząt,
zmysłowo pląsających wokół ognia,
igrają nocne światła i cienie,
układając się w magiczne symbole.
Śpiewy i radosny śmiech weselników,
niosły się echem, budziły nocne zjawy.
Roziskrzone gwiazdami lustro jeziora,
przyodziały rzucone wianki,
uplecione z wonnych ziół i kwiatów.
Popłynęły prośny zakochanych,
odprowadzane wzrokiem w zadumie,
aż noc i ciemność pochłonęły wianki.
Wybiła północ, śmiechy i harce ścichły,
szepty nocy przejęły ciszę.
Śmiałkowie, których orężem miłość,
idą po mityczny kwiat paproci,
zakwitający raz o północy,
co wskazuje swoim blaskiem drogę
do ukrytych głęboko w ziemi skarbów.
Choć tego kwiatu jeszcze nikt nie znalazł,
a drogowakazem i światłem dwojga
robaczki świętojańskie i księżyc,
idą mężnie w odmęty nocy pary
a kwiat paproci w spojrzeniu zakochanych.
Ananke, 2 lipca 2013
Uwięziony w kłębowisku norm i nakazów,
niewolnik przyzwoitości i oczekiwań,
zagubiony w prawach fizyki i geometrii,
miotał się z prawdą w dłoniach
niczym obłąkany w napadzie szału.
Jeszcze wczoraj żeglarz,
przemierzający morza i oceany,
dziś, pełzające wczoraj,
w smolistej niemocy pragnień.
Tlący się w trzewiach bunt,
mnożył z zażartą impulsywnością,
ostro ciosane słowa,
wypluwane wściekle w nieczułą rzeczywistość.
Krzyk nienarodzonych niesie się większym echem
niż ta bezsilna próba sił z samym sobą.
Szyderczy los, czasem łamie ducha
niczym wiatr źdźbło suchej trawy.
Nakazuje przyodziać się
w sutannę pokory i czekać.
maj 2012
Ananke, 17 czerwca 2013
Wytatuowałam twoje imię,
odkryjesz je patrząc głęboko.
Tak wiem, że to na zawsze,
nie wymaże go czas,
nie wyblaknie od światła.
Czasem bliżej do gwiazd niż do człowieka,
bywa, że jesteś sam, choć w tłumie.
I choć tęsknota nie jedno ma imię
im jesteś bliżej, tym ciebie mniej.
Na wspólnym poligonie
kotłują się wizje, mieszają marzenia,
które zraszamy nadzieją i wiarą,
a one kwitną w kolorze purpury.
I choć byś rzekł, że to imaginacja
spytam, czy w życiu nie ma jej więcej?
Ananke, 17 maja 2013
W szpilkach nie do pary
i z gazetą sprzed roku w dłoni,
bez celu przemierzała miejskie ulice
budząc współczucie albo drwiny.
Ludzkie łokcie i natarczywe klaksony aut
nadawały jej kierunek.
Przypominała bilardową kulę,
którą wytrawny gracz odbija po wielokroć.
Jej nieprzytomne spojrzenie nikło na chwilę
gdy zbierała z chodnika pełzające ślimaki.
Potem prześladowała ją myśl,
że jak zawsze zawrócą.
Jakimś cudem nogi zawsze niosły pod dom.
Stał taki sam, a jednak inny,
bo to z czym z niego wybiegła
wyblakło, rozproszyło się myślami,
tylko tak trudno zgubić siebie.
Ananke, 12 maja 2013
Uśpiona na samym dnie,
wyrwana ze snu znajomym szeptem,
jak oswobodzony z niewoli więzień,
chwytała wolność pełną piersią.
Kpiła z pryncypiów i nakazów,
ładu, pokory i posłuszeństwa.
Wbrew tchórzliwym siostrom,
dumna stanęła na barykadach.
Wbrew pobratymcom i rodakom,
co kierowali się logiką,
i praw wszelakich kodeksami,
nieokiełznana i harda
jak rewolucja wywracała,
wypracowany porządek rzeczy.
To nic, że światu jest utrapieniem
i że rodowód dają jej szaleńca.
Co jednym zbędne i fanaberią,
innym zbawieniem i darem losu.
10.11.2011
Ananke, 30 kwietnia 2013
Nim zgasnę i nastanie wieczna ciemność,
trzeba mi prawdy,
serwowanej jak wykwintny kawior
na najlepszej chińskiej porcelanie.
To nic, że może nie smakować,
wyliżę talerz do ostatniej okruszyny.
Nim zgasnę, zanurzę się po szyję
w ferii dźwięków, barw i woni,
wetrę je w skórę do granic przyswajalności.
Wypełnię źrenice światłem
pochodzącym z każdej szerokości geograficznej,
zostawię ślady tam, gdzie stąpał tylko bóg.
Na koniec ochrzczę się prawdziwym imieniem
i będę sobie sędzią, katem i ofiarą.
Ananke, 29 kwietnia 2013
Z kołtunem zgryzot w żołądku,
przełykasz kolejną gorzką pigułkę,
krzywiąc usta w grymasie uśmiechu
bo przecież jesteś silny.
Czasem łatwiej strawić szkło
niż kolejną cierpką prawdę.
Choć ciężko unieść ciało,
a oddech sprawia ból,
to nadal wierzysz, że przyjdzie taki dzień,
w którym pokonasz strach.
I dla Ciebie nadejdzie wiosna,
przecież każda zima kiedyś mija.
Jutro z lekkością bańki mydlanej,
ulecisz ku przyszłości.
Na błękicie nieba zatacza koła biały orzeł,
już wiesz, że jest twoimi oczami i uszami,
wystarczy tylko zamknąć oczy.
Ananke, 25 kwietnia 2013
Bliźniacze dni leniwie turlają się
po wyboistej drodze gęsto wysadzanej,
echem nieśmiałych słów modlitwy.
Słowa ciągną się smoliście,
mijający ludzie, dają złudzenie ruchu.
Drepcząc w miejscu widzę wokół
ciągle te same, jednakowoż szare twarze.
Trwa podróż wokół własnej osi.
Zawrotne tempo rozmazuje kontury.
I jeszcze raz i jeszcze, jak na karuzeli.
Noce depczą po piętach dniom,
nie da się wysiąść choćbyś gryzł i przeklinał.
Zamykając oczy, zobaczysz więcej.
W głuchej ciszy, usłyszysz siebie.
Trzeba tylko wierzyć, że może jutro, kiedyś, niedaleko.
Ananke, 20 kwietnia 2013
Nie bój się tego, co wbrew tobie,
bogom, ludziom i opatrzności,
zrodziło się głęboko pod skórą
i nieśmiało wyziera ku światłu,
niemo walcząc o przetrwanie.
Piękno nie może być złe,
choć czasem rodzi się w czasie i przestrzeni
nie gotowych na jego przyjęcie.
Żeby wiedzieć, iż lód jest zimny
a wrzątek gorący, nie musisz go dotykać.
Czy widząc pięknego, rajskiego ptaka,
musisz nadać mu wpierw nazwę
by cieszyć oczy widokiem?
Czy będzie ci lżej,
jeśli Niagarę nazwiesz strumieniem,
pustynię garścią piachu,
a ocean kałużą ?
5.12.2011
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
3 maja 2024
Ciscollo!Arsis
3 maja 2024
Co wiesz o bólu?Voyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky
2 maja 2024
Słodkavioletta
2 maja 2024
Palce do bokukb
1 maja 2024
Chciałem ci powiedzieć…Arsis
1 maja 2024
To już maj...Marek Gajowniczek
1 maja 2024
Zejściekb
1 maja 2024
Jutro będzie obiadVoyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky
30 kwietnia 2024
Biały szumArsis
29 kwietnia 2024
Wojna na majówceMarek Gajowniczek