20 września 2016
maź
we Frankensztajnie grabarze mają przerąbane.
jak ręką odjął jednemu w ramach wyrównywania
rachunków, za rzekome ludobójstwo w okolicach.
a było tak: na klamkach domostw pasta z ludzi.
tych nieżywych. a kto do kata, ciało w ciało od kata
taszczył po krzywych schodach zachodzącej wieży?
zza winkla już donos i nagonka. z psami i od flanki.
nie pomogły obiecanki. nie będziesz spryciulu
nas tu humanizmem truł, zaszytym w zeszłe ciało.
my wiemy, że to na mydło receptura i na potencję,
że staje i nie klapnie, ale starcom na nieszpory iść,
a nie do karczmarzowej córy, co nie sznuruje ust.
za biust ten niewypieszczony, za srebrników moc,
ekstrakt z oczyszczonych kości, wnętrzności jejmości
dziś w południe odejmie się w łokciu dłoń mistrza.
się powiedzie wśród szkrabów, babów i dziadostwa
na miejską kaźń pod mur. oby zaraza z wami w dym,
bo inaczej złe oko wskaże jeszcze niejedno licho.
myślę o tamtych ząbkowickich marach, gdy do dłoni
lepi mi się zielonkawa maź. to niby podświadomy jest lęk,
bo nie kowalową mam na rękach, a colgate doublemint.
22 listopada 2024
niemiła księdzu ofiarasam53
22 listopada 2024
po szkoleYaro
22 listopada 2024
22.11wiesiek
22 listopada 2024
wierszejeśli tylko
22 listopada 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga