Sztelak Marcin, 17 september 2025
Na marnej jakości zdjęciach
wszyscy wciąż jesteśmy żywi
a drzewa są soczyście zielone,
mimo czerni i bieli.
Przechadzam się pomiędzy zgiętymi
starością masztami latarń,
szczerzą swoją bezzębność, bezskutecznie
próbując rozproszyć ciemności.
Dotykam ziemi, właściwie jest prochem,
przesypuje się przez palce
nie pozostawiając śladu na spragnionych
wilgoci dłoniach.
Księżyc rozpada się na fragmenty,
może poraz ostatni, koty zerkają
z flegmatyczną dezaprobatą.
Mój chwiejny krok wytycza trasę
do w pocie czoła wypracowanej
samotności łóżka.
Na marnej jakości zdjęciach
na śmierć zapomnieliśmy uwiecznić
najwarzniejszych spojrzeń, słów i gestów.
Dlatego nawet koty milczą, nic nie zakłóca
przeklętej ciszy, prawdopodobnie ostatecznej.
Sztelak Marcin, 15 september 2025
Jestem plamą na mapie, roztartą
kroplą tłuszczu, która uparcie
spływała po brodzie niechlujnego
mędrca z sąsiedniego podwórza.
Jednak to prawda
– u mnie później robi się jasno
a cząstki mroku czyhają w bramach
na nierozważnych przechodniów.
Mam zepsutą głowę, uparcie
upada, by toczyć się po asfalcie
w przeczuciu podskórnego bruku.
Jestem kałużą pozbawioną wody,
przez spragnione sępy żyjące
w moich pustynnych oczach.
Nigdy ich nie zamykam,
bojąc się znaków wyrytych
na wewnętrzach spuchniętych powiek.
W rzadkich chwilach, gdy spoglądam
w absolutna ciemność martwego lustra,
szepczę prawdę: Nie zamykam w strachu,
że są całkowicie puste.
Sztelak Marcin, 12 september 2025
Od kiedy robisz się przeźroczysta
wraz z zachodzącym słońcem
noce są coraz zimniejsze,
nie pomaga nawet wściekłe bicie serca.
Przy zgaszonym świetle
i szczelnie zasnutych oknach
czuję twój oddech,
delikatnie osiada na pustej ramce.
Świt spopielił zdjęcie,
proch wypełnił całą przestrzeń
pomiędzy nocą a snem.
To jego pragnę, wcale go nie chcąc
– cisza i miałkość.
Sztelak Marcin, 11 september 2025
Płacz nad rozlanym mlekiem
z łatwością można ukryć
przechylając kolejny kieliszek.
Byle do świtu lub zmierzchu,
z perspektywy fotela obojętne.
Panie nie jestem godzien,
ale skoro już jesteś, usiądź.
W końcu świat umiera na moich oczach,
chociaż bardziej pod powiekami.
Pieką od ciągłego puszczania oka
do szczupełej panienki z kosą.
Ostateczne rozwiązanie jest mi coraz bliższe,
więc drogi gościu dajmy spokój
dyskusjom. I bez toastów,
są tak samo śmieszne jak epitafia.
To co najważniejsze jest jak zwykle
na wyciągnięcie ręki, jednak za daleko
o kilka milczeń.
Sztelak Marcin, 10 september 2025
Życie funta kłaków warte,
chociaż to niestabilna waluta,
jednak cóż poradzisz – galopująca inflacja.
Dlatego w ostatecznej wersji
jestem niedopracowany jak cholera jasna.
Lub inne przekleństwo,
które akurat wiatr przyniósł na język.
Czas splunąć przez lewe,
ewentualnie uciekać przed siebie,
aby wyrżnąć głową w mur.
Albo potknąć się o perfidny kamień,
na nim podobno się rodzą,
ale nie wiadomo kto, kiedy i dlaczego.
Wypada więc pozostać sam na sam
ze swoją niewiedzą, puszczając oko
w kierunku niewiadomego.
Przecież śmierci nie wyśnisz, a życie
– jak było na początku, oraz najoczywistsze:
i tak dalej.
Sztelak Marcin, 9 september 2025
I.
Ostry przypadek weny zakończony
hospitalizacją
oraz długotrwałym leczeniem.
Lewatywą ze słowa
żula spod sklepu, któremu od zawsze
brakuje dwa złote.
Kierowniku złotousty, na bułkę,
na bułkę.
II.
Nie ma co rozmieniać na drobne
zastanej rzeczywistości
w doskonale zastanym powietrzu.
Którym ostatecznie oddychamy, wbrew
brodatym naukowcom.
Groźnie łypiąc znad okularów,
koniecznie drucianych, twierdzą, że trujące.
Z drugiej strony, może się zdarzyć,
że wszystko to tandetna makieta,
mieszkamy pośrodku niczego,
na spłachetku jałowej ziemi.
Sztelak Marcin, 8 september 2025
Moi bogowie nie sięgają absolutu
swoimi przykrótkimi rączkami,
w sam raz do zabawy w piekło - niebo.
Ze szczególnym uwzględnieniem
tego pierwszego.
Z wysokości siódmego (to nie jest ciąg
przyczynowo - skutkowy) piętra obserwuję
ludzi oprószonych codziennością.
Obojętnie mijają przejścia pomiędzy
stanami istnienia. Miasto nabrzmiewa
głosami umarłych. Świadczą o ciemnych
zaułkach i nieciągłościach bram i klatek,
gdzie lepiej wchodzić z zaciśniętymi
pięściami powiek.
Niekoniecznie na kolanach wznoszę modły
do jeszcze nieistniejących i już nienazwanych
twórców rzeczywistości. Zastanej i odciśniętej
na wargach pokalanych grzechem życia.
Z dużym prawdopodobieństwem — pierworodnym.
Sztelak Marcin, 8 may 2024
Prowadzą na manowce, przykładowo:
zamrugała pierwsza gwiazdka,
na pobliskim kominie krematorium.
Źle się kojarzy, mimo wszystko pora
rozpocząć zwyczajowe wypędzanie demonów,
z luster i fragmentów czarno - białych zdjęć.
Monotonny zaśpiew wyjdź zagłuszy
zaokienne szmery, odgłosy odległych
kroków idących na zatracenie.
Wypolerowane szafoty zalśnią, wywołując
uśmiech u utrudzonych katów.
Po pracy ich okrwawione dłonie
utulą nieświadome dzieci.
Będą śniły wszystkie odcienie błękitów
w absolutnej czerni.
Rano światło rozbije okna, komin
wypluje kolejną porcję szarości,
kaci jak codzień ujmą stryczki,
niewyspane demony ziewając zamkną
lustra.
Strzępy fotografii uniesione wiatrem
przykryją wędrowców.
Sztelak Marcin, 6 may 2024
Zimny poranek:
dzień budzi się z ociąganiem,
przewraca świat na nice,
od podszewki lepiej widać
liczne dziury
i niedoskonałości szwów.
Perfekcyjna bylejakość.
Toaleta:
twarz ochlapana lodowatą wodą
tężeje w grymasie.
Pośmiertna maska odbita
w mocno skrzywionym
kafelku.
Ciąg dalszy:
niespodziewanie zapada wieczór,
na szybach niezabliźnione rany,
swędzą.
Nie drapię, ręce mam związane
tasiemką od nieślubnej wiązanki.
Noc:
jeszcze tylko uśpię
puste fotografie,
na których dla mnie zabrakło miejsca.
Sen jak zawsze przyniesie
Zimny poranek:
Sztelak Marcin, 24 april 2024
Był tam by odbierać złudzenia,
wbrew oczekiwaniom w bieli,
powoli przechodzącej w żółć.
Grzechot kości nasilał się z każdym
błogosławieństwem, spadającym na bruk,
niczym zwiędłe kwiaty.
Nadchodząca cisza była zwiastowaniem
jeszcze gorszych sekwencji,
gdy z drobnej rączki ciągle wypadało
coś na kształt lalczanej główki,
świeżo po dekapitacji.
Był tam by po prostu stać,
z wiele mówiącym uśmiechem
na siniejących wargach.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
17 september 2025
wiesiek
16 september 2025
wiesiek
16 september 2025
absynt
16 september 2025
absynt
15 september 2025
wiesiek
14 september 2025
wiesiek
13 september 2025
wiesiek
12 september 2025
wiesiek
9 september 2025
absynt
9 september 2025
ajw