Sede Vacante

Sede Vacante, 29 september 2011

Nagość

Dziś zapraszam na bezkresną polanę.
Daleko od zasyfiałego świata. Ludzi zniewolonych na amen.
Dziś odrzućmy stereotypy, puste wzorce relikwie dzielone na
klasy.
Nie zabieraj portfela i zmyj makijaż. Aha. Wstęp tylko na
golasa!
 
Porozmawiajmy wreszcie wprost, bez owijania w gówniane
zasady większości.
O wojnach, krwi, polityce i religii, to trzyma narody za
mordy.
Porozmawiajmy o kulcie mamony i biedzie zbierającej żniwo za
rogiem,
gdzie ludzie nie mają fejsBoga i nie sięga twój  pilot od telewizora.
 
Pozwól sobie pokazać coś więcej niż beton dla mas.
Też chcę cię poznać na żywo. Bez tych fotek z podpisem:
Niedzielny lans.
Zapytam o twe blizny, znamiona i to, co głęboko w sercu.
Opowiesz mi o sobie coś, czego nikt inny usłyszeć nie chce.
 
Ja pokażę ci swoje tatuaże i nie pierdol mi o wyrokach,
sądach, prokuraturze.
Raczej zapytaj o tą historię, na ciele opowiedzianą igłą i
tuszem.
Nie krzyw się na mój widok, bo masz przed sobą człowieka,
który nie skrywa swej tożsamości za szmatą pełną
luskusowych metek.
Ta dziara, czy kolczyk, co kłuje w oczy, być może ma więcej
w sobie prawdziwego życia,
niż zdołasz uświadczyć spiesząc się  w naszych
wiecznie pustych, brudnych ulicach.
 
 
Więc oto zlot ludzi ciekawych i odważnych uważam za otwarty.
Tu siądźcie na trawie, ale tam najpierw spalcie wszystkie
niepotrzebne ubrania.
Dowiedzmy się więcej o świecie, może naprawimy go zaczynając
od rozmowy.
A jeśli się nie uda, to chuj z nami bracie. I chuj z tym, co
nosimy na sobie.


number of comments: 49 | rating: 10 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 24 november 2012

nieuleczalnie skreśleni

Pod filiżanką kawy tańcują żołnierze
czołgi samoloty głowice
hałasują na talerzyku z pierwszym śniadaniem
w szafce przy łóżku zdychają dzieci winne grzechów całego świata
 
wojenne strategie poświecone kropidłem świętego grubasa
niosą posłanie pokoju
 
Za monitorem zgwałcone kobiety z poderżniętymi gardłami
pod nogami karnawał  trupów z kolejnego holocaustu Afryki
z zasłon głowami w dół zagłodzeni gospodarką światową
 
Zmarli na progach swych domów
szpitali
królewskich pałaców
nieuleczalnie skreśleni przez kalkulator
wyłażą spod dywanu prosząc o reinkarnację
 
kolejni wrogowie traktatu o naprawie świata
skatalogowani w tymczasowych cmentarzach
pełzają chodnikiem
póki nie opłaci się ich
zutylizować
 
wszyscy jesteśmy na liście
postępu cywilizacji


number of comments: 23 | rating: 12 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 1 january 2013

Droga, o którą nikt nie pyta

Klęknę nad zawiniątkiem.
W nim płacze początek nowego świata.
 
Nikt go nie szukał, choć każdy
matką  i ojcem.
 
Przytulę do piersi.
Jak zawsze, gdy nie mam z kim zapłakać
nad kolejnym dniem cichym od ofiar.
 
 
Odejdziemy
drogą, o którą nikt nie pyta.
Krzyk zrodzony z beztroskiego spadania
waszego,
naszym będzie żałobnym przekleństwem.
 
„Zdrowia, szczęścia, pomyślności.
Picia,
żarcia,
forsy jak lodu...”


number of comments: 21 | rating: 19 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 21 november 2012

Dyktatura rasy panów

Będą nas hodować,
uprawiać,
przeliczać,
sprzedawać,
spożywać…
 
W zagrodach,
w cyrkach,
przetwórniach,
 
na stole,
między widelcem a nożem.
 
Zawłaszczą mniemanie,
że Pan może być tylko jeden.
 
Pewnego dnia spadniemy z piedestału.
 
Ale spokojnie.
Dziś jeszcze śpijmy bez strachu.
Nim nadejdą nadrzędni,
 
to my wciąż jesteśmy
bogami.


number of comments: 20 | rating: 13 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 25 november 2012

Kiedyś też będę miał Fiata...

Wianki z mleczy,
długopisem pisane listy,
ogniska z gitarą,
listy przebojów na przegrywanych kasetach,
historyjki z gum zbierane setkami…
 
Piotrek! Chodź! Przywieźli „Winnetou”
do biblioteki
 
… w ukryciu schowany, zeszytowy pamiętnik,
gimnastyka na górnej rurce trzepaka,
osiedlowa paczka urwisów -
- Robin Hood, Lancelot, Ryszard Lwie Serce…
 
„na zawsze razem”
 
… kolekcje drewnianych zabawek,
wyścigi  sanek i resoraków,
na pierwszą komunię zegarek
wystarczył.
 
„kiedyś też będę miał
Fiata,
ożenię się z panią od języka polskiego,
kupię gruby zeszyt na nasze wspomnienia,
dużo klaserów…
… i nigdy nie przestanę pić oranżady w woreczku…”
 


number of comments: 18 | rating: 11 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 25 august 2011

Gigabajty życia

Spotkali się na ulicy, jakoś samotni w swym spojrzeniu.
Więc może rozmowa? Tak mało dziś ludzi rozmawia ze sobą bez
przyczyny.
 
 Panu pewnie ciężko spacerować ulicami w tym upale.
35 stopni w cieniu.
Ach, młody człowieku... Przeżyłem dwie wojny światowe... Żeby
teraz tylko to słońce...

Ma pan pewnie bogate wspomnienia? Dużo zdjęć i opowieści?
Pięćdziesiąt klaserów ząbkowanych historii na wyblakłym
papierze.
I tylu bliskich, którzy nie przychodzą już do parku.
 

Ach, szkoda, że nie urodziłem się wcześniej.
Dużo słyszałem o sentymentach starej daty.
Dziś gigabajty i dialogi po kablu.
 
Podobno na strychach wciąż jeszcze czekają nieodkryte
skarby.
Stara butelka potrafi wzruszyć do łez.
A my tylko do przodu. Tak nas nauczono.
Nikt nie opisze naszej historii.
Kolejni będą tacy sami.
 
Chciałbym urodzić się wczoraj.


number of comments: 15 | rating: 5 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 20 november 2012

Mądry Piotruś

Mądry Piotruś odłożył gazetę, słysząc wezwanie
wolontariuszki:

"Piotrusiu!
Pora zdmuchnąć świeczki
i pomyśleć życzenie".

Ostrożnie podszedł do stołu.

"I co? Pomyślałeś?
Tak.
Ale nie mogę powiedzieć, bo się nie spełni".

Wszystkie światła w domu dziecka
zgasły.
Mądry Piotruś
znów wziął do ręki gazetę.
„In vitro – refundacja NFZ. I ty możesz zostać rodzicem”.

Nad ranem znów spotkał się z wolontariuszką

w kostnicy.

Zakrwawiona kartka papieru oznajmiła ostatnią wolę.

"Zróbcie mnie jeszcze raz.
Z probówki".


number of comments: 15 | rating: 12 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 28 march 2012

Zimno


Nie narzucał się.
Stojąc spokojnie z boku, znów liczył, że spotka człowieka.
Papieros i łyk herbaty. Mniej niż cokolwiek, lecz kiedy nic już nie ma…

Z dala od domu życie smakuje inaczej. Nadal nikt go nie szuka.
A tak bardzo by chciał, by szukali. Samotny w królestwie ludzi.

Dostał ciepło na kilka sztachów,
reklamówkę prowiantu na drogę. Pusta noc syknęła Zapraszam.

Dziś nikt nie wypatruje żebraka.
Bar zamknięty, a w ulicach wyścigi. Na końcu, na czworaka, umiera życie w
szmatach.

Dziesięć złotych dla człowieka bez dachu nad głową. Paczka fajek, ale Wara z łapami.
Nie narzucał się.
Nikt nie przyszedł na pogrzeb.

Nawet go nie szukali.


number of comments: 13 | rating: 19 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 30 september 2011

Dobranocka od ponurego bajarza

W głębokiej nocy chadzają między chałupami w ciężkich
habitach,
ze świecą w dłoni, ledwo błyszczącą, do okien zaglądają
szukając niby skrycia.
Przebiegłe stwory z łapskami bladej kostuchy i suchego
żebraka,
a pod przyłbicą chowają łby świni złączonej z rogatym
buhajem.
Oddech śmierdzący. Widać nawet te wydychane, zielone opary
smrodu,
tak mój miły, to oni. Ci, co na dobranoc zgubę ci przyniosą.
 
Gdy mocne stukanie usłyszysz, chowaj się pod kołdrą i nie
otwieraj do rana drzwi i okien.
Przybyli, by cię zniewolić. Klątwę rzucić na twą duszę, ugotować twe zwłoki nad piekielnym ogniem.
Zamknij więc na sztaby liche swe wrota, okiennice zabij
deskami.
Nie nasłuchuj ich kroków, bo obłęd cię pokona, a czarne zjawy
poszczują omamem.
Nie pytaj kim są. Przemierzają wioski i miasta po zmroku, by
kraść dusze, ciała połykać kęsami.
Nikt nie wie któż to i nie chce wiedzieć. Wszyscy przed nimi
drzwi zamykają.
 
 
Już idą te zmory, wyłażą z lasu. Już wyciągają szpony do
waszych kołatek.
Już słychać szelest liści przy drodze, gdy kopytem
niespiesznie stukają.
Kto dziś otworzy strudzonym wędrowcom, ciepłą strawą
uraczy?
Kto nie domknie okna, czy drzwi, a dom jego w karczmę zmieni
się krwawą?
Kto wpuści pięcioro w habitach, z ręką wyciągniętą w
błaganiu:
Wpuść miły Panie. My z dala. Odejdziemy, nim nastanie
poranek.


number of comments: 11 | rating: 9 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 5 december 2011

Strach przed nie wiecznym istnieniem.

Umierają dzieci ziemi na kamiennych ołtarzach. U stóp świętych pomników i w gniewie ostatnich sprawiedliwych.
W imię miłosierdzia, miłości. Relikwii zza siedmiu gór i mitycznych ojców wszechbytu.
Pośród symboli woli Najłaskawszego. A imion i podobizn jego nie zliczysz,
jak krwi mórz przelanych i łez. Byle władza Bogów pozostała na szczycie.

Zmiażdżeni apelem właścicieli świata o potulne zachowanie,
milczące, martwe kikuty. „W imię ojca”, „Dżihad” i  „Amen”.
Dostąpisz zbawienia padając na kolanach przed rycerzami Nieba,
albo modlitwą  namaszczony  łeb, spadnie podług woli Wielkiego.

Nie pomoże zrównanie z ziemią wszelkich ołtarzy  upadłej rasy.  
Świątyń i pustych kościołów, choć pełnych krzykliwego wyznania wiary.
Nie ocalą nas choćby wszystkie księgi natchnionych, spalone w  ogniu oczyszczenia ziemi,
z  wojny narodów zwanej „To mój Bóg stworzył pierwszego człowieka”.

Zwierzę na dwóch nogach potrafi kochać. Nienawiść jest prostsza, choć krwawa.
Tysiąc ofiar na ołtarzu dla Niego. Tak walczy się o przykazania.
Nie ma ratunku dla cywilizacji, bo zbyt wiele kwasu zatruwa umysły.
Dla mnie to strach przed nie wiecznym istnieniem. Dla was Zbawienie. Bo tak mówią pisma.


number of comments: 10 | rating: 8 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 24 april 2012

Stop

Najcięższy marsz
i nie pamiętam nawet od czego się zaczęło.
Chyba od pragnienia, by żyć.
Szukam światła.
Ktoś zgasił kierunkowskaz,
czy tylko wciąż jestem po tej stronie?
Tunel wcale nie jest długi. Park zwojów otoczonych miękką tkanką.
Brnę po kolana w śliskim, błyszczącym
bagnie.
Walczę z sobą, uczę się siebie, zmagam.
A wystarczyłoby wypić butelkę Domestosu
i wszystkie marzenia przestałyby krwawić.

Siła?
Uczyli mnie tego na fizyce.
Dziś prawdziwych przyjaciół poznaję po tym,
w jaki sposób chcą umrzeć


number of comments: 9 | rating: 7 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 4 june 2011

"Choroba"

Ile aniołów wystarczy, by porozmawiać z Bogiem?
Ilu ich, by zgładzić go? Tylko Ja i Ja. Moje paranoje.

Ile bólu znieść trzeba, by śmierć była wibratorem,
o słodkim, różowym kolorze? Uwierz mi, tylko trochę.

Czy on istnieje? I do czego jest potrzebny? Może, bym pogardził tą władzą.
Wtedy już nikt nie będzie silniejszy. Nie zabiją  mnie ci, co za drzwiami.

Wolę  być Panem siebie, niż jak Judasz zawisnąć zbyt wcześnie.
Więc uciekam w obłęd. Tu nikt mnie nie skrzywdzi. Tu jestem! Tu jestem...

Kilka słów człowieka, co brzmi jak nawiedzony przez diabła.
Tylko jeden powód. Wolę opętanie, niż jak pies pod ciosami upadać.

Jutro zapomnę o wersach debila, jutro będzie jak dawniej.
Dziś wymawiam zaklęcie. Nie umrę. Uwierzę w te baśnie.


number of comments: 9 | rating: 1 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 30 january 2012

Dusze kryształowego cierpienia

Pod powieką milczącego kamienia...

Pod skrzypiącą podłogą, lodowato szepczącą, że to nie miejsce dla was.
Wśród rozerwanych kaftanów bezpiecznej kontroli, tego co obce i przeraża.
W mrokach syczących czystym cierpieniem. Odnalazło ten dom na skraju istnienia,
gdzie wreszcie ma prawo do niewinności. Odkupi grzech ciszy pod pręgierzem.

Nie dopadną bestii apostołowie jedwabnego przemijania w ulicach.
Nie opętani ciężarem poznania świata, aż po gorzkie granice.
Nie dotknięci szlachetną nauką bólu. Skosztowania ambrozji z ciemnej strony księżyca,
nie zabiją cię...Powstań z kolan, synu króla najgłośniejszych krzyków.

Dziecię Kata I rozpustnicy, spłodzone w twierdzy opustoszałej od wieków.
Ofiarowane zimnej celi. A imię jego “Na zawsze pzostaniesz grzechem”.

W tę noc, którą stworzyłeś, ofiar nie zliczą najstarsze drzewa.
W Akkalabetch Taur nie znajdzie światła ni jeden strażnik betonowego pacierza.
To świat kamiennych ołtarzy bólu, jaki znają od pierwszej do ostatniej litery.
wygnane z Edenu niedobite zwierzęta. Ludzkie psychokaleki.

Prężyć się będą teraz lubieżnie na grobach swych katów,
dusze kryształowego cierpienia. Ofiary nienawiści i pychy. Wasze oto ofiary.

Gdy zamknę oczy. Och, nie martwcie się, zniknąłem tylko na chwilę,
w wymiarze, w którym jesteś myśliwym, albo przemykaj bokami. I cisza.


number of comments: 9 | rating: 6 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 24 july 2011

Spokój

Trwam w nocy. Pochłania mnie jej obrona przed dniem.
Zachłyśnięty spokojem i nie przejrzystością tego co przede mną,
nie widzę, nie czuję, by jeszcze ktoś mnie gonił z iskrą w oku.
Wdycham  ciepłe powietrze zachłannie.
Ach, słodki mrok. Spokojnie i bezpiecznie w objęciach nieistnienia.


W tę noc dłonie nie muszą służyć do pracy. Lepkość czerni należy
do nieprzebranych nadziei,
że nie skończy się tak szybko. Nie umknie, zanim nie upiję się jej
urokiem.
Oczu nie zamknę, póki nie poczuję jej w żyłach i w każdym,
zakamarku duszy.
W letargu, w kokonie nieprzejrzystości.  Jeśli to gwałt, weź
więcej!



Zlizuję   aromat z szaty ciemnego zaspokojenia,
niczym płatki brokatu. Zostaje ślad na szyi.

Pogrążam się coraz bardziej. Wpadam w wir lodowatej melancholii.
Czuję mrowienie na ciele. Przyjmuje mnie, pozwala.

Ta jej kobieca klasa i wyważenie. Z pewnością jest Damą,
szlachetnie urodzoną.

Zostanę w niej na zawsze. Ma tyle miłości dla mnie i
cierpliwości.

Zna wszystkie moje grzechy, ale potrafi wybaczać.


number of comments: 8 | rating: 3 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 28 november 2012

Już późno, a jego wciąż nie ma

Słuchają mnie.
Zatrzymują się, by dać wszystko.
Słuchają  bardzo uważnie.

Coraz ciężej
nie żyć,
nie istnieć,
nie znać  drogi do domu …
… na samym dnie serca
przeklinać wiecznego uciekiniera.

 
Królestwo za konia!

Nie wiem
co dzień tak samo boleśnie.

Samotność
jak dziwka , bez reszty i
„Cała przyjemność po TWOJEJ stronie”.
 
Słuchają,
ale nikt nie słyszy.


number of comments: 8 | rating: 5 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 1 december 2011

Pięć litrów błagania o spokój

Wzlecieć wysoko nad głowami pierwszych dam tej ziemi,
bardzo powoli płynąć podniebną ciszą. Z majestatycznym uśmiechem. Niech patrzą w zegarach uwięzieni.
Połykać wiatr spieszący w drugą stronę, by ani okruch
euforii nie uleciał bokiem.
Nie być. Nie istnieć. Jak ptaki nad głowami ludzi. Taki choćby
królewski, milczący orzeł.
 
Podobno smak jabłka potrafi obalić teorię nieistnienia wyższej siły.
Czy sok z jagód. Zapach grzybów. Dotyk płatkiem maku, niczym
„nigdy więcej zimy”.
Melancholijna muzyka zwraca z nawiązką dwa lata w kołchozie,
a orgia z aniołami po zmroku, w swym zakazaniu czyni cię Bogiem.
 
Zmęczenie nie omija nikogo. Depresja straszy nielicznych. Nerwica ma ochotę na seks bez  zahamowań,
z każdym, kto w skale serca nie zatopił. Kto jak ja, na
niebie odpoczynku wygląda.
Szczęśliwi uciekli ponurym gwałcicielkom. Nieszczęśliwi mają
nadzieję,
że pięć litrów krwi szybciej uleci, niż ktoś  krzyknie: Nie odchodź! Jest jeszcze tyle do zrobienia!

Pozbierałbym resztki siebie znad grobu. Wyrzekł się łez, a smutek słodko zdradził,
jak Judaszowy spisek. Jak fałszywy przyjaciel bez twarzy.
Wszystko! Zaklinam! Byle tylko znów kochać, jak nienawidzę,
każdego kolejnego dnia w krainie martwych skrzydeł.


number of comments: 8 | rating: 7 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 8 october 2011

Moje 30 urodziny


Sto lat!! Życzcie mi. Uprzejmie proszę i z pokorą błagam.
Niechaj zniknę gdzieś, zapadnę się. Niech mnie diabli,
wiatry, stada.
Niech mnie gdzieś poniesie, ale bez tych waszych oczekiwań,
że zza rogu wyjdę z chlebem, masłem, mlekiem, czy warzywem.
 
Niech tak stanę z boku, w cieniu, ale poza już granicą bytu.
Tak dla siebie, obok całkiem. Gdzie nie dojdzie mnie głos
niczyj, tylko cisza. Słodka ciiiiisza.
Żadnych krzywd nie dopatrujcie w swoim przy mnie
zaistnieniu,
I na Boga, jeśli jest! Nie pytajcie o nic wreszcie!
 
Ja tam dziś nie myślę, żeby z klasą, bez urazy.
Ja po prostu stąd wypieprzam. Potrzebuję pustki! Czasu.
Nie wiem po co i na ile, dziś mam dość wszystkiego.
Takie stany mocium panie. No i cóż?Marzenia. Nikt nie zwolni
mnie od tego.
 


number of comments: 7 | rating: 4 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 31 december 2012

Dokąd...

Już prawie świta.
Setny raz.
Już prawie żyję…
 
Odłączony od procesu słodkiej strony przemijania,
nie potrafię stanąć na szali bez stresu.
Mgła kurzu  znów znokautuje.
 
Ha! Wróć, jak przytyjesz
siłaczu.
 
Z czerownego worka brodacza,
 Sezamu zza siedmiu gór, rzek i lasów,
eliksiru życia i wiecznej młodości,
całej reszty bajek dla szczęściarzy,
wziąłem więcej, niż trzeba.
 
Zapomniałem tylko o
 
tożsamości.


number of comments: 7 | rating: 6 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 25 july 2011

List do mistrzów

Stąpam po tych chodnikach ze słów mistrzów.
Kruche i dumne. Żebym nie roztrzaskał, bo mistrzowie nie
zdzierżą.
Cudne? Słyszałem, że są zapisy od miesiąca.
Wszedłem ze swoim. Trochę inaczej, podobno za ubogo na
piękną poezję.
Po cichutku przemykam z boku. Nikt nie widzi, bo po co?
Zresztą, tanie banały.
 
Dwie przemiłe duszyczki rzuciły kwiatkiem, choć warunkowo
(no wiesz, żeby nie było.)
Coś tam dostrzegły, choć biedny ten gospodarz.
 
Nie chcę być czarodziejem, co omota was tak, że rzucicie się
do słowników dziwnych sformułowań.
Nie rzucam na pożarcie enigmatycznego piękna duszy.
Nie znosi polemiki, najwyżej odrzuca ubogich w wyobraźnię.
 
No i też nie umiem jak wy, latać wyżej niż najznamienitsi
kosmiczni dygnitarze.
Ale dobrze mi czasem puścić kilka haseł w obieg, według
siebie. Taki styl banity.
Rozwój pozostawiam artystom doskonałym.
Liczę, że kiedyś pozostanie jakichś dwoje, ale na zabój,
blisko przy mnie.
Że nawiedzą mnie pojedyncze krople kwaśnego deszczu.
Tak szczerze i z oddaniem, że pewnie pokocham swoje
nieistnienie dla poetów.
Czy to pycha?
Nie...Tylko fajnie się podobać. Ale nie za wszelką cenę. Być
sobą i trafić.


number of comments: 6 | rating: 7 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 12 december 2012

Pacyna

Kolejny spopielony świt.
 
Zanikam w bagnistej przestrzeni
kodowanej liniami papilarnymi.
W ramionach fatum,
spojrzeniach świata proszących o więcej mnie,
życiu zapisanym rozgrzanym w ogniu szablonem.
„Znak/symbol. Teraz wiemy, kim jesteś”.
Ofiarny stos. „Na wyłączność skurwysynu!”.
 
Kolejny spopielony dzień.
 
Nasączona łzami pacyna,
hiena pożerająca od dawna zgniłe pozory,
marnotrawny syn świata wolnego od wspólnokracji systemowego zbawienia.
 
Kolejna noc.
Nazywają to bezsennością.
Podobno nawet to leczą. Mają takie specjalne pigułki.
 
Ani się waż specjalisto od diagnozowania światów!
Nie podpalaj mojego domu.
 


number of comments: 6 | rating: 11 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 10 november 2011

Władza króków

Tak młode, bezbronne te białe gołębie. Nie unikną ciosu Obcego.
A jutro już kruki zgorzkniałe i za późno na wzrok błagalny. Pożegna ich ostatnia kromka chleba.
Zbyt smutne małe dzieci, byś mógł spokojnie patrzeć. Lecz jutro dorosłych, obejdziesz z pogardą,
robactwo  pod nogami, z wyciągniętą, brudną łapą.

Tak niewinne, że miałbyś ochotę nie przestawać przytulać...
Urodziły się w złym czasie. Złym miejscu. Nie wiedzą, że szczęście jest dla królów.
Może w ogóle źle, że są. One najczęściej pytają o to jedynego przyjaciela,
gapiącego się po drugiej stronie lustra, gdy samotność zbytnio już doskwiera.

Wysypują kolejne kontenery złota na składzie. Jestem, więc posiadam.
Czekolada smakowała, gdy też miał pięć lat. Teraz smakują zarżnięte władzą stada.
Nie musiał żebrać o grosik, by nauczyć się czytać z własnej książki.
I nie będzie na niebie wyglądał małych, białych gołębi. A kruki strąca. Kruki to złoto.


number of comments: 6 | rating: 1 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 25 august 2011

"Gasną ogniska"

Tamta epoka odchodzi w smutku i łzach.
Długi welon siwych włosów pyszni się na tle sukni pobladłej
melancholią.
Wśród łąk niepokojonych kawalerami szukającymi
najpiękniejszych kwiatów,
odchodzi niepotrzebna nikomu.
Zaraz zniknie za drzewami. Ich nie chcą już scyzoryki.
Kiedyś zostawiały tu ślad pięknych miłości.
Teraz rdzewieją na strychach.

A właściciele odchodzą powoli, siedząc przy drewnianych chałupach.
 
Coraz mniej ognisk na łąkach. Nie słychać gitary i śpiewów.
Gdzie te czasy, gdy wianek z mleczy wystarczał, by kochać i
nikt nie wstydził się pięknej poezji...
Wspomnienia pieczołowicie składano w klaserze i pisano
długie listy,
co przez cały kraj wędrując, fiołkowy zapach zostawiały na wszystkim.
 
Tak wsiadłbym w łódkę drewnianą i z Tobą odpłynął w dal łaską
rzeki,
powrócił do starych chałup. Do ognisk w długie, piękne noce
i berka w ciemnym lesie.
Miłość... takie romantyczne zatracenie w zimnej trawie, nie
rozsądek, dreszcz i duszności.
Dziś tego nie trzeba. Wszystko wyjaśnisz przez monitor i
głośnik.


number of comments: 5 | rating: 4 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 11 december 2011

Klinika konającej nadziei

W klinice moich myśli, piątą dobę trwa reanimacja nadziei,
która nie chce już się budzić wśród ludzi pomarszczonych gniewem.
Korytarze pełne lęków czekających, by pogrzebać wiarę,
w zwycięstwo płaczu niewinności, nad aktem ostatecznej kary.
Zamykam się przed światem martwych  priorytetów, czekających Tego, co za nas zbawi świat.
Oddzielam smutną jawę od pokarmu pragnień. W gorzkim
nieistnieniu, próbuję złamać czas.
 
Poczekam aż nie będę musiał chronić pleców, przed żalem skamieniałych ciał.
I w końcu umrze pomiędzy wami  staruszek Piękny Świat.
Stracony jesienną burzą kresu, rozczarowaniem, śmiercią złudzeń,
do końca z szeroko otwartymi oczami i rozdziawioną lękiem
buzią.
 
 
Teraz w cmentarzu myśli nadzieja pragnie ciszy.
Dawno uciekła pod zimną ziemię. Świat rzeczywisty nabiera
nowej siły.
W ogniu zmian, reformy służby śmierci,
męczennicy  wczorajszej pustki, za rok nie będą mieć więcej.
 
W ciemności poza życiem, opłakuję wszystkich  braci i siostry, których pochłonął wiatr.
I nadal nie rozumiem dlaczego egzystencja  jest sokiem z nienawiści i kultu przetrwania mas.

Twarda pięść i ogień  tworzy kolejną teorię chaosu,
w szklano betonowych świątyniach mroku.
I tylko przetrwać Panie! I tylko nie zginąć zbyt wcześnie!
Za cenę każdego obok. Obojętność, nowożytna potęga.


number of comments: 5 | rating: 5 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 20 november 2012

Przechowalnia surowców NN


Kawalerka po telewizorze. Sony apartament.
Ciepły kąt przy piecu,
domowe pielesze,
skompresowanie w kartonowej ziemi obiecanej.
Przechowalnie przeterminowanych surowców
NN.

Żelaznym mostem,
nad głową fatamorgany w łachmanach
przejeżdżają
bracia i siostry.

Komunikat pogodowy:
Dzisiejszej nocy temperatura spadnie do minus dwudziestu stopni Celsjusza. Apelujemy do państwa o nie opuszczanie domów po zmroku, oraz picie dużej ilości gorącej herbaty.
I pamiętajcie.
Ptaki nie wyżywią się same.
Uzupełniajcie swoje karmniki.


Zmarzniętą dłonią zamknął wieko tekturowej twierdzy
przytulając kota przybłędę.

Nie smuć się Filemonie.
Może jutro nadejdzie
ten cholerny koniec świata.


number of comments: 5 | rating: 9 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 31 december 2011

Ja, tęsknota.

Zapłakany duszą i wspomnieniem. Pozbawiony oddechu pocztówką z PRL-u,
z tym walkmanem marki Lewis przy pasie...Znowu tu jestem moi przyjaciele.
Wróciłem z piekła. Postępu cywilizacji, czy upływ czasu, jak kto woli.
Ale już jest dobrze. Dżins, bandamka i rock. Gwałć mnie dziewczyno w kwiecistej sukience i glanach całujących stopy.

Ulice znów są cicho-szare. Jak ja kocham ten świat sprzed laty,
gdy rock znaczył więcej, niż "nalej", a miłości szukaliśmy w kwiatach.
Usiądźmy tu na trawie i niech gitara znów zmienia świat na lepsze.
Zaśpiewaj mi o sowie, wielkim ptaku, ukrytej miłości. Pogrzebie czystości, obrastaniu w siłę i chlebie.

Zamykam oczy, by przenieść się w dźwięki i słowa, które pożądały naszych łez,
i szept:Nie chcę umierać. Oby ta muzyka trwała na wieki. Potem będzie tak pusto, w epoce elektronicznych serc.
Nikt już nie zasiądzie obok, w nocnej łunie pojednania,
by rano wiedzieć o tobie wszystko. A na zakupy pójdziemy, może następnego lata.

Po co się spieszyć, gdy ich suknie są tak pełne kwiatów i nie ma nic piękniejszego niż dziewczyna w skórze?
Po co walczyć z betonem, gdy nie dopiliśmy jeszcze wina, a zakochiwanie się pod gołym niebem, w jedną noc, najlepiej smakuje?

Uśmiechnięte anioły z mleczowym wiankiem na czole. Długie włosy bez kleju i farb, a usta tak szczere, jak wyznanie dozgonnej przyjaźni,
gdy stykasz się z nimi, nie skleją się z Tobą, za pomocą różowej, słodkawej substancji.
Wystarczy ich wiara, że ten będzie jedynym, a romantyzm nigdy nie umiera,
i spojrzenie na ciebie, gdy słyszysz jej myśli: Zakochaj się we mnie. Dziś będziemy wiecznością. A jutro?
"Jutro znowu pójdziemy nad rzekę".


number of comments: 5 | rating: 8 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 1 december 2012

Te głupie, bezrozumne zwierzęta...

Gdyby psy porzuciły swe budy na rzecz atomowych laboratoriów,
tworząc armagedon  w stalowych futerałach,
gdyby ptaki wybijały się dla globalnej władzy,
strzelając z ptasich katiuszy,
gdyby konie pobudowały skarbce, by gromadzić sztaby ze złota,
a mrówki walczyłyby  w imię mrówczej religii
i stawiając miniaturowe ołtarze,
atakowały wrogów wiary,
 
gdyby wilki zabijały dla hecy,
dziki podpalały swe lasy,
wiewiórki wciągały kokę wśród drzew,
niedźwiedzie po samogonie
wyrywały kosze na  śmieci w pijackim amoku,
a bociany używałyby szminki  i cieni do powiek,
 
by piękno nabrało wartości…
 
Biada!
Świat oszalał!
Stanął na głowie!
Nic nie jest, jak trzeba!
 
Puknąłbyś się w głowę,
bo przecież
 
 to wszystko wymyślił człowiek…


number of comments: 5 | rating: 11 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 1 october 2011

Getto

Tu mi dobrze. To moje miejsce.
Gdzie ziemia czarno martwa i stosy wzgardzonych nie pogasły
jeszcze.
Chyba jestem u siebie. Cierpiący starają się opowiedzieć o
sobie, a nikt nie słucha.
Nieszczęście za czarną zasłoną gra w szachy z zamyśloną
kostuchą.
Kto wygra, a kto odejdzie z niczym? U kogo przenocują
wyklęci?
Gdzie kończy się granica świętych i kto podarł mapę do ich
cudnej ziemi?
 
Powyrywane nagłym ruchem kwiaty szepczą ostatkiem nadziei:
Jesteśmy tacy sami jak wy. Tylko nikt nie zapytał o czym
wiersze piszemy.
Rozbite zwierciadło już nigdy nie powie: Tyś najpiękniejsza.
W zamkniętych pokojach, pod galerią umarłych, znika w
ciemności zagubiony ideał.
Dzbany wody w płacz i lament. Dorośli tak szybko zapominają.
A tyle tam pięknych historii. I sztuka rzuciłaby na kolana.
Nikt jej nie zaprasza.
 
Tu mi dobrze. Gdzie tacy jak ja, z testamentem niewybaczeń.
Sam szedłem tą drogą. Już nie dla mnie rżenie ogierów i
klaczy.
Powracam do was czarne gwiazdy. Węzłem wspomnień spętany.
Ból, narkotyk szlachetny. Rany uzdrawiają beztroskę na
latającym dywanie.
Przytrzymani historiami z getta empatii, nie wzlecimy w
nadmuchany spokój.
Dlatego znów, dobrze mi tu. Widzę wszystkie ofiary ludzkości


number of comments: 5 | rating: 6 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 29 september 2011

Marenven

I biada mi, gdybym nie dobił do brzegu, gdzie tylko Ty i
niebo!
I sercem dziękuję oddechom. Że twoje i tylko dla Ciebie.

Na oceanie zguby, w sztormie wybłaganym  rozbić się chciałem,
w przepaści swego Ja. Bez chęci na życie w pustym kalendarzu.
Nad krańcem stojąc, skoczyć pragnąłem, by ogień pustki mnie pochłonął,
tak obojętnie w otchłań wpatrzony. Zmęczony wyboistą drogą.

Bo czasem mam dość czarnowidztwa i wiecznego upodlenia
światem.

Czasem chcę nie być. Kulę się i uciekam w nieznane.

Lecz Ty nie zasypiasz w takich chwilach. Weźmiesz mnie za
rękę i poprowadzisz w święty spokój.

Ciszą otulisz i pocałunkiem uśpisz wszystkie wojny w
mojej głowie.

Nie zasypiasz, gdy wątpię i zaciskam pięści w gniewie.
Nie odwracasz się, gdy dorosły na powrót płacze żalem
dziecka .

 
 Przypomnisz nazwy wszystkich kwiatów, policzysz każdą łzę
zbieraną w swoje serce,

cierpliwie położysz się obok, odpychając nerwowe
dreszcze.

Spojrzysz w oczy bez jednego słowa. Pokażesz mym myślom
jak wrócić w swe progi,

a w drzwiach przywitasz szepcząc: Witaj kochanie! Mój dom zawsze twoim.


number of comments: 5 | rating: 3 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 4 may 2012

Jutro będzie lepiej

Zasiądą w wygodnych fotelach
obszytych skórą z męczennej ciszy,
zajadając  cukierki w kształcie waginy.
Zbyt wczesne dorastanie z wystawy
wciśnięte pomiędzy urodzinowe torty.
Poczęstuj się tatusiu.
 
Będą prawić o ludzkim losie
choć nie czytają naszych  pamiętników.
Przekrzyczy mądrzejszy głupszego
na sali mędrców elity.
Że on to wie i basta!
 
Pięścią uderzy w stół.
Podniosą ręce znudzeni.
Ja po dietę.
 
Wrócą do komnat zamkowych
wyłożonych naszym cierpieniem.
 
Pomięty garnitur, pospiesznie nie zdjęty,
przed stosunkiem z ojczyzną.
Dopisz do rachunku
poddanych.
 
 


number of comments: 4 | rating: 2 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 20 march 2012

Born in PRL


Udało się nam… Born in PRL.
Pokolenie nie podpiętych…
Tak….
Udało się.

Wciąż błądzimy na łąkach. Wciąż spotykamy się na trzepakach,
chowany, ganiany, lunatyk! A potem biegiem na łąkę. Poszukamy beztroski w dzikich kwiatach.
„Żywe, zielone. Raz, dwa, trzy”. Osiedlowe bandy rozwrzeszczanych dzieciaków.
„Zaraz Tato! Robimy z Grześkiem tamę nad rzeczką. A potem pojedynek na resoraki.”

Historyjki z Donalda napawały dumą. Palce spuchnięte od przewijania kasety,
w międzyczasie, pod łóżkiem, w zeszycie spisywany, osobisty pamiętnik.
Śpiewniki z hitami rocka i znowu „Dawaj gitarę!
Dziś nie wracamy na noc do domu. Rozbijemy namiot pod blokiem. Życie nie musi być szare.”

Udało się… Born in PRL. Przeżyliśmy te chwile.
Bez maili i loginów „Kocham cię, kocham cię życie”.
„Jeszcze się tam żagiel bieli”,
nie zniknie, póki pamiętamy.
My, dzieci PRL-u.

Jutro odpłyniemy łodzią Magellana,
Wehikuł czasu i szept. „Wiesz co? Chyba stąd nie wracamy”.


number of comments: 4 | rating: 4 | detail


10 - 30 - 100  



Other poems: Droga, o którą nikt nie pyta, Dokąd..., Pacyna, Te głupie, bezrozumne zwierzęta..., Już późno, a jego wciąż nie ma, Kiedyś też będę miał Fiata..., nieuleczalnie skreśleni, Dyktatura rasy panów, Przechowalnia surowców NN, Mądry Piotruś, A masz!, Koniec świata, Ulica nie Sezamkowa, Jutro będzie lepiej, Z OSTATNIEJ CHWILI, Stop, Siła w sile, Dostojeństwo królów, Diamenty na dnie, Zaczarowany ołówek, Demotywator, Zimno, Rzeczpospolita Zdradzona, Born in PRL, Wygnanie cz.2, Mrożone, smażone gołębie, Elektroistnienie, Danie z żebra, Jeden., Zamknięte usta biją na alarm, FAŁSZ, Pusto., Na wymarciu., Marsz żałobny. Za zdradę narodu., Ludzie prości, Dekalog ludzkich grzechów, Król psychopatów, Brudasom wstęp wzbroniony!, Utylizatorzy, Nowotwór przemijania, Stara kwiaciarnia, Dusze kryształowego cierpienia, Lodowaty, drugi koniec, TEKST PIOSENKI 2, TEKST PIOSENKI (nie widziałem kategorii), ACTA. Każdy orze, jak może., Ostatni front, IRA, 198-, Apostoł obłędu, Puzzle z chmur, "Hardrock'n'rollów", Nadrzędne., Ołowiane rzeki końca, Pany Wiecznie Uśmiechnięte. (Pokolenie 67), 2012, Ja, tęsknota., Dawno temu na trzepaku..., Baśń o dobrym królu., "This is...... Święęęęętaaaa!", Archaniołowie z napiętą cięciwą, Śmierć marnotrawnych, Klinika konającej nadziei, Retro-Eden i słodka nieświadomość, Wieczność może trwac tylko sekundę..., Pacierz słomianego luda, Strach przed nie wiecznym istnieniem., Pięć litrów błagania o spokój, Zima w ogrodzie wisielców, Nie rymowana obraza bogów fabryki, Wyrok majestatu ścierwa, Potop. Ostatni dar człowieka., Konfesjonał dla ostatnich, Efekt końcowy zabawy w cywilizację, Brzuchy pękate, Pieśń żałobna garbatych, Niebo krwawych proroków, Władza króków, Ród królów, Twierdza kryształów, Dom czarnych kwiatów, Przemyśleń kilka sfrustrowanego połety, Latarenka na rogu ulicy przeklętych, Bastylia, Błagania dusz, "Karuzela w umarłym miasteczku, Dawno temu na wsi..., Moje 30 urodziny, Rycerze boga, Getto, Dobranocka od ponurego bajarza, Nagość, Marenven, Oziębła królowa. Pogarda mężczyznom i basta., Święte rewiry, Imię jego, Witaj przybyszu znikąd, Diabelskie konklawe, "Wola sługusów", Jak w Raju, Gigabajty życia, "Gasną ogniska", Wozy z chlebem, Lombardy, Tabula Rasa, Epitafium, List do mistrzów, Spokój, Maska, Wiosna dla ludu, Duszna cisza pod zegarem, Świr, Szept z Nieba, Wygnanie, Eldorado dla wybranych, Dziewczę z koszem malin, "Choroba", "Numer", "Bestie",

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1