29 january 2012
Lodowaty, drugi koniec
Już prawie poznałem tajemnicę cienkiego przesmyku.
Dotknąłem światła, które nie ma dla nas nic. Poza ciszą.
Co dzień, tak w połowie. W marzeniach o najdalszej podróży,
odchodzę, by rozpocząć swe nieistnienie. Pierwsze namaszczenie spokoju duszy.
Gonię to piękno w czarnym jedwabiu, choć ono wręcz wystraszone,
siłą łez człowieka, który jest Panem żywych światów. I tonie...I tonie...
Już prawie zachłysnąłem się utopią. Podobno najcięższym z grzechów.
Gorzki sen wypłynie po drugiej stronie Styksu. Mą ręką błogosławiona rzeka.
A tu wszystko ma barwę prześwitu w bieli. I srebrnym brokatem usypana,
wieczność w spojrzeniach aniołów ze spiżu, dla których zginąłbym, choćby zaraz.
Nic jednak słodszego, niż smak lodowatej samotni,
pośród milczących wędrowców, mijających się z sobą o światy. Epoki.
Gdy wydychać zaczynam węże, a wdechem, koszmary z powietrza,
zasysane od zjaw potępionych. Projekcji kapryśnego zmęczenia.
Gdy ściany krzyczą „To jeszcze!” I przybierają kształty mych ukochanych.
A ja wciąż potrzebuję przestrzeni... Oddając się zimnej nocy, tą rzekę znów błogosławię.
21 april 2025
wiesiek
19 april 2025
wiesiek
19 april 2025
Eva T.
18 april 2025
jeśli tylko
17 april 2025
Eva T.
15 april 2025
ajw
15 april 2025
Marian Banaszak
14 april 2025
wiesiek
13 april 2025
ajw
12 april 2025
ajw