Sede Vacante

Sede Vacante, 11 september 2011

"Wola sługusów"

Wieczne polowanie na krew. Tony akt opowiedzą ci, za co
warto sprzedać duszę.
Miliony cyferek są ołtarzem dla marnych, by kilkoro żyło w
luksusie.
Jeden przycisk wielkiego i pomnożyć przez liczbę elity.
Masz swój życiorys. Życie w pozorze. Wolność na niby.
 
Pokolenie leśnych ludzi w wiecznej zimie i biedzie,
taki sobie plan panów. Naród niewolników na ciemno w to
wlezie.
Trochę strachu i suchy chleb, kilka razów biczem po plecach,
i już można zamawiać pierwszą klasę w lektyce do nieba.
 
Właściwie to chodzi tylko o to, by rżnąć każdego, kto nie
ogląda się za siebie.
Właściwie to czemu nie? Polityka, Bóg i chlewy gotowe na
przyjęcie wieczerzy.
Skoro tylu nas wiernie patrzących na ryje, ryje nie zawiodą
motłochu.
„Dlaczego? Bo kocham władać i hańbić. I chuj z waszą wolą,
gdy znów sprzedacie ją za fałszywe słowa proroków.”


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 2 november 2011

Latarenka na rogu ulicy przeklętych

Opustoszały alejki kolejnego skreślonego miasteczka.
Ciężki deszcz w gościnę. Zmyje z  chodników krew w pośpiechu porwanych do piekła.
Zamykają bramy na wieki, ostatni wychodzący stąd pogromcy życia.
Teraz to będzie świątynia ciszy. Następne trofeum głodnych władzy i przepychu.

W oberży wielmożnych oprychów , przy dzbanie eliksiru wiecznej młodości,
król wybrany na ojca uścisnął kikut bladych, zimnych  kości.
Na karcie z papierni diabła, dwa podpisy i można ruszać w swe strony,
już ładują złoto do karet. Zaryczały sługi kostuchy oznajmiając ślepą gotowość.

Odjechał orszak błyszczący. Skarby to nie ostatnie.
Oblizuje wargi spocony król. Jutro poprosi o wszystkie miasta świata.
Bladej pani wystarczą sprzedane sumienia. Wolna wola człowieka.
Ta żałosna i śmieciowa. Kupiona za marny, żółty metal.

Na ostatnim froncie pozostaną bogaci mordercy. Stanie im na przeciw najwierniejszy kontrahent.
Nie będzie więcej złota i paktów. "Ostatnia to wasza droga. Zapraszam".
Zapłaczą z żalem i bólem. Usłyszą tamte imiona,
i przypomną sobie motto znad  tronu: Cały świat niech mój będzie! Choćbym miał w złotym łożu skonać.


Pod latarenką, na rogu ulicy przeklętych, talia kart, choć grać nie ma komu.
Lecz czekają rozsypane figury spokojnie. Świat się jeszcze odrodzi. I znów ktoś zapragnie tronu.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 9 march 2012

Zamknięte usta biją na alarm

Rachunek sumienia nie pozostawia złudzeń. Otwiera się brama ostatniego krzyku.
Biją na alarm zamknięte usta wyznawców bata. Beztroska tresowanych dekalogiem ciszy.
Zbliżają się namiestnicy Chaosu. Wycelowano strzały natchnione głosem Boga.
Jutro wszystkich nas zbawią. Nie ostanie się ni jeden człowiek.
 
Zapłacze kwasem z naszych żył. Nie przebłaga czarnego nieboskłonu,
by powróciły te wszystkie dzieci, gnijące w progach wspólnego domu.
Wczoraj byliśmy miłością. Dziś pozór mądrości. Jutro pogrzebie nas pierwsze łono.
Kalectwo doskonałe. Giń ze mną. Nam to już przeznaczone.

 
Nie potrafią żyć. Umierają, jak przystało na ojców paranoi.
Gęsiego, za zbrodnią, zdziwione miny. Poczęte bezmyślnie pokolenie ostatecznego terroru.
Ocean maleńkich ciał. Najstraszniejszy z elementów nieuniknionego.
Hierarchia przynależności. Oto jesteśmy.
Witaj w królestwie Człowieka.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 12 january 2012

"Hardrock'n'rollów"

(wiersz napisany pod wpływem natchnienia przy słuchaniu niesamowitej muzyki zespołu Steel Velvet. To nie jest reklama, tyko moje osobiste odczucia.) 

Jak dobrze, że znów mamy rok 1980. Niespodzianka. Czas też słucha rock'n'rolla.
Razem tańczymy, dwadzieścia lat temu...I każda sekunda cofa o rok, a Czas krzyczy do ucha: Nie wracamy stąd! Puść to od nowa.

W moim ciasnym pokoju, z błotem w zębach tańczę w rytm wspomnienia,
gdy w modzie była tylko wolność przy ostrych, gitarowych brzmieniach.
Rozwiane wiatrem włosy, choć szczelnie pozamykałem okna,
by żaden dźwięk mi nie uleciał. Tak bardzo nie chcę oprzytomnieć.

W zaciśniętych pięściach każde słowo, wyrywane z ryczących głośników.
Ukryję je głęboko w sercu, by już nigdy nie zapomnieć, że to jest mój „sens życia”.
A gdy zamilkną nuty, co przybyły wehikułem czasu z hardrock'n'rollowa,
nic już nie będzie tak samo. Cząstkę siebie zostawię dwadzieścia lat temu, wśród kwiatów i błota.

Jak dobrze sobie przypomnieć, co kiedyś było najważniejsze.
Dziękuję wam. Jest dobrzeeee Steel Velvet.


number of comments: 4 | rating: 3 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 3 november 2011

Przemyśleń kilka sfrustrowanego połety

Sławni dzis mają po lat kilkadziesiąt. (bo dawno już nie łowi sie pereł.)
Co odkryć trza było, odkryto już dawno. Wystarczy nam tych połetów.

Te bee wydawnictwa. Nie rusza ich młodość, kolejne talenty,
choćbyś Mickiewicza prześcignął polotem, nie dowie się nikt.
Bo dość już połetów.
Umarli zrobili pierwszy krok w wielkość. Umarłych promujemy od zaraz.
Dla żywych tysięcy mamy portale. Wrzucać więc i czekać na łaski uznania.

Co czterdziesty, pięćdziesiąt ma punktów, reszta przeleci jak wódka przed colą.
"A kto by tam panie to wszystko czytał! Ale ten owszem, bo to  znajomy."

Huczą fora podniosłym tonem. "Publikuj! Ocenimy i pomożemy!
Tu każdy debiutant jest bratem! Każdy się liczy i jest dla nas przepiękny."
I poszły listy otwarte do adminów wielce pomocnych.
I cisza na setnym i nie ma nikogo...nie umarłeś jeszcze i nie jesteś znajomy.

Za sto lat przeszukają archiwa, wyłowią kilku zacnych, przepięknych.
Kumulacja talentów wtedy i cisza. Znów im wystarczy. Tych cholernych połetów.


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 25 january 2012

ACTA. Każdy orze, jak może.

Ach, jak dobrze, że są ci artyści! Będziemy bronić zaciekle ich prawa!
A jeśli nawet by któryś nie zechciał, my sami dla siebie! Nasza to sprawa!
Ściągajcie, cytujcie, wklejacie. My już kręcimy nowego bata,
piratów zepchniemy na jedną kupkę. Na drugą zmieciemy całą resztę świata.

Że niby strażnicy, że niby wybawcy, że to wszystko znów dla rodaków.
Zapełnią się listy wrogów systemu, pod płaszczykiem łapanki piratów.
Można inaczej, a jakże! Ścigać winnych, karać, pilnować,
ale któż z nas oprze się absolutnej władzy, w epoce ludzi znad monitora.

Ten więc napisze, że Veto. Tamten nawoła do walki,
kilku odkryje kolejny spisek, a jeszcze ktoś nas obrazi.
Ktoś spojrzy na ręce władzy, ktoś będzie zbyt mądry, czy silny,
ktoś pomyśli dwa razy, czy trzy. Oj, jeszcze nam będą liczyć.

Rzucimy się zwarci, gotowi, by znów stanąć na straży,
dla tych, co by chcieli i tych na przekór. Jak cudnie! Wszystko od dziś jest nasze!
Od jutra nikt nas nie rozliczy. Nikt nawet nie spojrzy w górę,
by dostrzec zdradziecki błysk w oku. Przejrzeć zamiary i przetrzepać skórę.

Zaciska pętlę na szyi narodu, co mu jesteśmy królami,
o to chodzi, lecz ciii. Bo może ktoś podsłuchuje za ścianą.
Dążymy do kontrolowania umysłów, dusz, snów i prywatnych marzeń,
tylko wtedy wróg cię nie zgnębi, jeśli przed nim odwiedzisz jego własną sypialnię.

Wolność? Wam chyba całkiem już się poprzewracało w głowach!
Mamy dwudziesty pierwszy wiek! Społeczeństwo jest po to, by je hodować.


number of comments: 4 | rating: 7 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 5 january 2012

Ołowiane rzeki końca

Prężą się jak koty przed skokiem, groźnie i w niezliczonych szykach,
dziś jeszcze śmieszne dla oka. Marne atrapy wojennych historii. Poustawiane w mapach ołowiane żołnierzyki.
Palcem pstrykniesz i zanim przewrócą się siły wroga, plecami w tył zwrot, ku otwartej lodówce,
zapominając o gazetowym alarmie. „Uderzą niebawem. Nie zasypiaj, bo obudzisz się w trumnie.”
 
Poustawiane ręką Jednego, co nie spyta swego narodu,
czy gotów śmierć ponieść, w imię cudzych ambicji, ślepego honoru, lub bogów.
Po prostu Veto! Zaciśnięta pięść nie zrywa już kwiatów.
„Dawać armaty i niech prochu nie braknie! Naprawmy ten świat przy pomocy granatów!”
I ruszą żołnierze z ołowiu, a pod granicą twego kraju,
nagle dowcip stanie się żywy. Powstaną z lekceważonych map. Za późno by klękać w błaganiu.

Zapytasz: Dlaczego Tu i teraz? Czemu właśnie ty i twoja lodówka?
Ale nikt nie będzie słuchał. Dawna cisza poniesie krwawą pokutę.
Nie nadążą księgowi diabła drukować list niewinnych ofiar,
co zapłacą za wojnę przyspieszoną łzą i ostatnim szeptem: Już nie będzie nam dane „Sto lat”.
Tysiące dzieci ruszy gęsiego na ostatnią lekcję. O umieraniu w imię szczytów władzy.
Nie będzie komu pozbierać tornistrów. I spłoną, co do jednej, nasze tłuste mapy.

Rzeki stopionego ołowiu zastygną po ostatnim strzale na niebieskiej planecie.
Władza powróci do Matki Ziemi, gdy wybiją się wszystkie jej dzieci.
Pustka i cisza zatrzyma dla siebie tajemnicę okropnej historii,
o zwierzętach stadnych, co padły od nienawiści. Wiecznego kultu Tronów.


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 10 december 2011

Wieczność może trwac tylko sekundę...

Coraz łatwiej stracić z oczu księżyc. Słońce nawet.  I nie wiesz po co było to wszystko, gdy dokładnie każda chwila,
w ostatnim akcie barwnej melodii, na kolanach.  Wśród resztek rozsypanego, jarzębinowego życia.
Gdy pan Zero Wartości, nijaki pajac, bezmózgie ego siłacza,
staje się autorem  twojego końca.  Taka ochota, potrzeba, czy draka.
Milion powodów, dla których nie powinieneś  kończyć poniżej linii jego kolan,
lecz nie przestanie ci wyliczać swych zalet. Boskie władanie ulicznego mentora.
 
Imiona twych bliskich, ponad granicami wszechświata. Nic bardziej istotnego niż ich trwanie.
Praca u stóp codzienności  i dom. Choć różnie bywa, on zawsze w kwiatach!
Oddałbyś wszystkie skarby ziemi, by jeszcze choć z kilkadziesiąt lat tam wracać,
z wszelkich trudów zmagania się z codziennością. Dźwigania
abecadła ciężarów świata.
 
A oddasz tylko życie i wcale nie za coś, za żadne wyższe wartości.
Idee spisane na podkoszulkach, pięć złotych,  gniew, który musi ulecieć. Frustracja, kompleksy…cokolwiek.
 
Wśród niepokojów, lęków, marzeń i planów w ciasnym
kalendarzu,
z ciepłem tych, którzy co dzień wyczekując z tęsknotą , wreszcie
w  progu cię witają.
Prywatnych łez w ukryciu i śmiechów na sali zabaw w dni
otwarte dla odpoczynku,
beztroski  w ramionach spełnienia, ciężką pracą zdobytego w tych właśnie ulicach,
jeden pijany od pustki może odebrać ci wszystkie składniki istnienia.
Roztrzaskać z byle powodu, co oparło się wojnom, biedzie,
polityce i systemom.
Żałosne. Ale latarnie wiedzą najlepiej.
Tylu już pochowały w swym świetle, ludzi z listą planów na
wieki.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 4 may 2012

Ulica nie Sezamkowa

Szukam ich tam, gdzie nie powinienem.
Nie chciałbym.
Świecące oczy wilków potwierdzają
że mam się czego bać.

Nie oglądały kreskówki przed snem.
Nie usłyszałem: Poczytaj mi na dobranoc.

Kogo tu ucałować i obiecać, że zawsze będzie bezpieczny,
gdy już wszystkie wyrosną z epoki kolorowych bajek
ostrząc noże w ciemnej ulicy.

Gdybym był ojcem wszystkich,
ściskałbym mocno
te, które nie połamały jeszcze kredek.


W strachu
że i one kiedyś
zapragną wrażeń
w ulicy nie Sezamkowej.


number of comments: 3 | rating: 8 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 21 july 2011

Maska

Oto początek kolejnego dnia. Oto plastikowa maska, odlana z kredytowego Banku Dusz.

Zbudzona, by przejść następny ciemny tunel. Dziś też nie zdarzy się cud.

Chowa Krzyż do kieszeni, choć nie pamięta po co.

Podobno pomaga. Przecena na słowa Proroków.



Pośpiesznie przemierza ulice. Tyle wokół historii, potrąca ramię niewolnika,

tylu niewolników. Znów nie otworzył się Portal. Podążamy donikąd.

System wymiotuje ostatkami śniadania,

obiad, kolacja. Puste daty dla nieujętego w słupkach Polaka.

Kromka chleba, byś miał siły uwierzyć we wszystko, co usłyszysz,

i ani trochę więcej! Tak łatwiej utrzymać naród w ryzach.

Pomięta kartka z listą obowiązków na wczoraj,

znów brakło czasu. Rzeczpospolita Polska.


number of comments: 3 | rating: 2 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 13 february 2012

Dekalog ludzkich grzechów

(tekst napisany, jako piosenka pod zamówienie, a tutaj jako "wiersz". Zamieściłem konkretnie pod ocenę poziomu wartości tego tekstu dla was.)



Jestem zbiorem grzechów błogosławionych nieśmiertelnością,
wydartych z woli światła,  pożartych rozpaczą pochodzenia.
Zakutym w cierpienie spowiednikiem świata.
Kolekcjonerem fałszu, abecadłem ból i lęków.
Niechciane bierzmo dźwigania dekalogu krzywd.

Każda twoja kropla krwi, to kolejna moja łza,
twój płacz jest krwotokiem złudzeń, że istnieje coś jeszcze,
oprócz kukiełek naznaczonych symbolem władzy,
wtrąconych w niewolę przetrwania, pod lektykami.
Żyję, by pokutować za pogardę, hańbę i mord.

Jestem zbawieniem narodów, zabitym przez przyzwolenie.
Jestem dzieckiem gwałtu. Człowiek. Planeta ziemia.
Jestem oprawcą oprawców i ofiarą wśród ofiar,
pierwszym przykazaniem istnienia. Zabij, albo giń!
Jestem prorokiem ostatniego, naszego dnia.
Widzę w waszych twarzach, jak będzie wyglądał koniec.

Szeroko zdziwione usta, że to już, teraz i tu.
Zwycięzcą ten, kto ostatni padnie Bogu u stóp.
Istotą przetrwania jest pycha, siła i chęć,
bycia zawsze tym lepszym. Bryła lodu na wszystko wokół.
Poznajesz mnie? To znowu ja! Zwierciadło wstydu i gniewu.
Klątwa, namaszczenie, każdym waszym cierpieniem.


number of comments: 3 | rating: 1 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 4 february 2012

Stara kwiaciarnia

(po zakupach, pół godziny temu. Czyli na faktach)

W tą zimę znów chciałem żonie miłość do domu. Z zakupów. Z codzienności.
Stara kwiaciarnia na rogu ulic. Anonimowych, jak rzeka mijających mnie, nieodkrytych w pośpiechu historii.
Bukiet, by powiedzieć, że kocham, gdy słowa zamarzły w mrozie półwiecza,
i być może znów zbyt przybity życiem, by pięknie jej dziękować, za każdy dzień pod jej schronieniem.
 
Stara kwiaciarnio, jak spieszę! Twych dzieci zapachem, nową energią natchniony,
by przypomnieć sobie, że nie wszystko jest bez sensu. Na kolanach klęcząc, mej jedynej o tym właśnie opowiem.
Stara kwiaciarnio! Obejmij mnie bez pośpiechu.
Pozwól zatrzymać się w ciepłym, jakże romantycznym schronieniu.
Ucałuję łzą w oku każdy płatek wyznania,
że świat jeszcze nie umarł! Wystarczy przypomnieć sobie, co jest najważniejsze. Co powinno być dla nas.
 
Wystawowa szyba krzyczy gniewem... Choć banner mojej przystani,
wciąż starym tym płacze wierszem. „Witajcie moi kochani”.
W wystawie szydzą z mojego romantyzmu, głosy nowej epoki.
Ktoś zawiesił tu tanią odzież. Coś się skończyło. Odbiera ulicom te ostatnie przystanki spragnionych miłości.
Wyparte kwiaciarnie, przez żywe złotówki. Czyżby i romantyzm w ludziach umierał? Dokąd zmierzamy, ludzie?? Zakładamy sztaby na diamenty istnienia.
Ulice pijane od natłoku zdarzeń, w których chyba zapomnieliśmy...Po co dano nam życie na ziemi.
 
Stara kwiaciarnio, odeszłaś, jak najwierniejszy przyjaciel, którego nigdy nie chcemy pożegnać...
Jutro ściągną wyblakły banner. Na rogu ulic, granicy miast, kontynentów... Romantyzm znika w półkach z przeceną.


number of comments: 3 | rating: 6 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 12 april 2012

Dostojeństwo królów

Ukazali nam wrota otchłani. Szepnęli, że to dom Bogów.
Pokazali potęgę władzy. Ruszyli w pustkę, zaślepieni żądzą i trwogą.
Rozsypali monety na drodze. "Poprowadzą was w nieskończoność.
Nie szczędźcie jadu i pięści. Nieliczni dostąpią tronów".

Silniejsi zbudowali ołtarze i skarbce. Zamieszkali w pałacach pod niebem.
Słabsi nie podnieśli się z kolan.
"I choćby jedną, sobie monetę".

Wyrzekli się ciepła pierwszego domu.
"By nie rozzłościć Panów nad nami…
I wciąż szukać własnego tronu".
Choćby z miedzi korona, lecz na jego głowie.
Każdą cenę zapłaci, by nie jadać przy stole z motłochem.

Ktoś sprawił nam psikusa. Pozwolił uwierzyć w podziały i cenę.
Namaszczenie dostojeństwem królów. System wartości, błogosławioną monetę.
Nabraliśmy się na społeczeństwo. Poprawność, rację bytu.
Tak wielu dziś czołga się w bagnie, by tak niewielu szydziło ze szczytów.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 22 december 2011

Archaniołowie z napiętą cięciwą

Zakrwawiony nóż obiecuje ciszę. Przytula swoim wrzaskiem.
Tu będę bezpieczny. Ostatni raz oczy zamknięte, nie skrzywdzą mnie więcej cywilizacją.
Na ostrzu nicości odnajdę spokój. Zbawiciel Śmierć  przyjmie każdego zagubionego z bagażem pytań,
na które odpowiedzi nie mógł znieść...Ścierwa,przetrwanie i polityka.
 
Czy jestem chory? Powinni mnie leczyć w szpitalu szalonych?
Skuteczna metoda na awarię Machiny. Precyzyjnie oddany
strzał w tył głowy.
Odbierz mnie zatem  ulicom, paranojom i lękom przed człowiekiem.
Z poligonu półnagich bezbronnych, gwałconych pięścią ozdobioną złotym pierścieniem.
 
Rozsiani w gettach. Umieralniach dla wiecznie biegnących.
Czasem nie zdążysz pokochać nawet siebie. Pachnący przeliczają
nas na wieczność i beztroskę.
A tu, na dole spokój i sza. Sanktuaria milczenia i Archaniołowie z napiętą cięciwą.
Jedno słowo może dać ci kolejny dzień. Zabić, jeśli nie urodziłeś się niewolnikiem.

Spijaj słowa z ambony na szczycie najwyższej góry, gdzie powietrze jest skażone nieśmiertelnością.
Albo spróbuj wspiąć się, by spadły głowy krasnali. Nie oglądaj się do tyłu. Nikt nie idzie za tobą.


number of comments: 3 | rating: 8 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 5 april 2012

Diamenty na dnie


Siwy, brudny raj przemyka bezgłośnie pod stopami myśliwych.
Pełno ich i ciężkie dzierżą kamienie. Namaszczenie sprawiedliwych.
Noc znów będzie domem. W dzień z dala od pięknego świata.
W pysk za zapach ulicy. Sąd poprawnych, majestatyczna pogarda.

Błogosławiony kontener jest pełen skarbów. Opakowania z dobrobytu dla półboga.
na kolację puszka po rybie. Diamenty na dnie. Wystarczy, by skosztować.
Wózek na zdobycze ugościł parasol. Gdyby znowu rzucali.
Osłoni przed razem i wstydem. Żeby zapomnieć. Wy byście nie chlali?

Każdy z nas może być nikim. Wystarczy jeden dzień z życia upadku człowieka
I jutro widzimy się przy Alei Zwycięzców. Śmietnik z napisem Teraz ty zaczynasz od zera.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 28 january 2012

TEKST PIOSENKI (nie widziałem kategorii)

(Woooolne, pod reggae, może być sama gitarka )

"To chyba przyjaźń"


Kiedy obok dwoje, troje, czy gromada, ludzi oddanych sobie i na wieki,
Kiedy każda twoja łza ląduje na dłoniach szczerego przyjaciela
gdy nie jesteś sam w radości i spełnieniu, i masz się z kim dzielić każdą drobną chwilą
gdy ci nie brak oparcia w spojrzeniach ludzi,
bo zawsze są blisko, wystarczy o nich pomyśleć.

Gdy zawołasz w niebo, a oni już są, gotowi za ciebie dźwigać ziemię,
i wszystkie zmartwienia odchodzą,
jak poranny deszcz, jak mgła, jak burza.
Tak lekko się czujesz noszony na rękach,
losu, co zesłał ci tych ludzi,
imiona, których nie zapomnisz.
Wspomnienia, które zawsze będą żywe.


Ref.
To chyba przyjaźń, to chyba przyjaźń. Ktoś kocha cię tak jakbyś chciał.
To chyba przyjaźń, to chyba przyjaźń, z takimi ludźmi można zdobywać świat.
To chyba przyjaźń, to chyba przyjaźń, nie jesteś samotny, niczego się nie boisz,
To chyba przyjaźń, to chyba przyjaźń, każdą przeszkodę pokonacie trzymając się za dłonie.

Każdy z nas ma takiego przyjaciela, któremu odda ostatnią koszulę,
każdy z nas może być takim przyjacielem. Rozejrzyj się wokół. Tylu nas tu jest.
Podajmy sobie ręce, niech każdy każdemu i wszyscy dla siebie,
Jutro świat obudzi się lepszy, jeśli dosięgniemy nieba.


Ref.
To chyba przyjaźń, to chyba przyjaźń. Ktoś kocha cię tak jakbyś chciał.
To chyba przyjaźń, to chyba przyjaźń, z takimi ludźmi można zdobywać świat
To chyba przyjaźń, to chyba przyjaźń, nie jesteś samotny, niczego się nie boisz,
To chyba przyjaźń, to chyba przyjaźń, każdą przeszkodę pokonacie trzymając się za dłonie.


number of comments: 3 | rating: 2 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 10 september 2011

Jak w Raju


W dole znowu słychać krzyki. Modlitwy nigdy nie brzmiały tak
strasznie.
Nie zliczysz dusz pokonanych, w walkach dzieci niczyich i
ważnych.
 
W tym świecie każdy chce być pierwszy, lub chociaż nie
pozostać w szczerym polu.
Wciąż pysznią się rusztowania podniebnych budowli. Tu staną
królewskie pałace i dwory.
Tysiące mieczy wytycza drogę do spełnienia i nikt nie zapyta
jak ci na imię.
Kwatery nie pomieszczą całej ludzkości. Żyjesz dla siebie,
albo nie żyjesz.
 
Orszak sprawiedliwych z brudnym transparentem przeciska się
przez pola uprawne.
Nie dojdzie do bram raju dla królów. Zapłoną znów stosy, by
czarnym dymem nieboskłon nakarmić.
Są tacy, co ostatnią kroplę krwi przeleją, by choćby jeden
dzień,
wszyscy trzymali się za ręce, nie pędząc na oślep, nie
czekając na rzeź.
 
Lecz od dawna nic prawie nie zależy od człowieka,
z sercem na dłoni i dobrym słowem. „Witaj wędrowcze. W mym
domu, bądź jak u siebie.”
Jeden kabel trzyma nas przy życiu i jednym kablem odłączysz
całą historię ludzkości.
Jedna rasa rządzi światem, tnąc łby wokół. Byle nadal
rządzić.
Jeden cel przyświeca gatunkowi nadrzędnemu. Bezwzględnym
władcom życia.
Na wieczność nie oddać władzy. Nigdy nie mieć mniej i po
kres świata, na szczycie!
 


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 23 september 2011

Diabelskie konklawe


Odchodząc, porozwieszali na drzewach krzyżyki. Medaliony z
boską swoją matką.
Krople krwi skapują w czarną ziemię. Nie wrócą z pola walki.
Ostatni legion błękitnych aniołów. Giń, by Piekło nie
wstąpiło na Ziemię.
I zginą. I wstąpi. Król potępionych onanizuje się na
kościelnej wieży.
 
Dobro zawsze było słabe. Łatwiej spalić sto domów proroka w
sandałach,
niż zbudować pałac z serc gotowych na ofiarę.
Łatwiej mieczem uderzyć bez litości, po tysiąckroć zadawać
ranę,
 niż krzyknąć:
Opamiętaj się zagubiony mój  bracie!
 
 
Maszerują armie czarnych synów Króla chaosu.
Szykuje się mroczne konklawe na zgliszczach domu świętych
proroków.
Szeleszczą spopielone skrzydła .Smród śmierci i krwi
rozgościł się pośród spalonych ołtarzy.
„Warczmy i rżyjmy moi bracia mordercy! Ziemia od dziś jest
nasza!”
 
Sede Vacante jak mgnienie. Wybrano nowego króla,
gdy poprzedni w heroicznej walce z Bogiem, od tysiąca ciosów
anielskich umarł.
Kapie dymiąca smoła na poświatę spokoju w błękicie,
zbliżają się, dysza i ryczą. Niebawem zadrżą twe drzwi, na
ich nagłe przybycie.
Wszyscy trafimy w ich objęcia. Wsadzą nam lepkie języki do
gardeł i wyrwą serca ostrym szponem.
Bo jeśli dobro przegra na ziemi, w niebie zabraknie aniołów,
co pójdą na rzeź w naszej obronie.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 25 july 2011

Tabula Rasa

Zapowiadają finał odprawy inkasentów chaosu.
Nieliczni chowają się w piwnicy. Ktoś od tygodnia topi wszystkie czarne koty.
Słowa nigdy nie były tak niebezpieczne, a złodzieje bezczelni.
Frustracja wykipiała z brzegów matki Ziemi.

Orkiestra z niezliczoną ilością w drugim rzędzie,
takich chórków nie miał nikt wcześniej.
Och, co to będzie za koncert krzyków. Szkoda.
A potem martwa cisza. Tyle milionów lat zgniecionych ludzką nogą.

Podobno teraz wiadomo, czyj Bóg to wszystko stworzył.
Reszta w indeksie utylizacji. I poszła maszyna po znajomym torze.
Polityka osiągnęła już wszystko. Nie było kogo okradać i głodzić.
Powstał lud ciemiężony. Nie wystarczy ziemi, by ich wszystkich zakopać.
Nikt nie wie, jak zwykle, od czego się zaczęło.
Nie będzie komu pamiętać. Nie tym razem człowieku.

Dziś to tylko spekulacja. Fantastyka dla pesymów.
Kto zna datę końca świata, ręka w górę.
I ci, którzy mają pewność, że jutro nie zginą.


number of comments: 3 | rating: 2 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 23 october 2011

"Karuzela w umarłym miasteczku

Już prawie cały świat jest ich! Już prawie zmietli nas z powierzchni ziemi.
Już łamią ostatnie karki ślepym i nawlekają ich na sznurek do pasa przypięty.
Wśród oparów zgrozy i wiecznej zimy dla robali,
przetaczają się ich misjonarze z abecadłem władzy doskonałej.
Nie spoczną, póki wszystko wokół nie trafi do worka na trofea.
Nie spoczną, póki myślisz i odczuwasz, a wolność wystaje ci z kieszeni.

Na pomarszczonych twarzach możesz zobaczyć szacunek do wieku.
W zmęczonych oczach i siwych włosach smutek. Tak wielu przed nimi już przeminęło.
Twoi bliźni i tak pięknie prawią. Na pewno chcą dobrze dla całych narodów...
Zarżnęli juz tysiące, miliony takich jak ty. Zakrwawione fartuchy i topór trzymają dla ciebie pod stołem.

Tu nie chodzi o zbawienie pokoleń. Nie ma żadnej naprawy cywilizacji i dobrobytu na świeżych mapach.
To karuzela w wymarłym miasteczku. Rozumiesz człowieku? Jak najwięcej wyłapać i sprzedać. Zarabiać.

Jesteśmy kwiatem tej ziemi. Obumarłym ziarnem na targ niewolników. Masa wyklęta.
Cokolwiek nie zaciśniesz w pięści, w końcu trafi na listę przedmiotów przejętych.
Nikt z nich nie ma w interesie pokochać cię, zrozumieć, uszanowac twą wolę.
Żaden nie dosiegnie najwyższych tronów pytając cię w nieskończoność "Jak u pana ze zdrowiem?"

Medialna wszechpropaganda, odmóżdżanie świata, handlowanie teoriami.
Narysują własną wersję rzeczywistości. I tylko taką dostaniesz.
To właśnie jest cała tajemnica istnienia. Ewolucja roli człowieka.
Już nie jesteś myśliwym. Otacza cię ogień, a system podkłada do pieca.
I każdy człowiek jest ceną. Wartością liczbową  dla wybranych.
Największy ich sukces? Żaden z was nie uwierzy w te bajki.


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 13 may 2012

A masz!

dość uwiązania
przedłużenia bytu za pomocą
stalowej linki
pacyfikowania
sadystycznym zwijaniem i popuszczaniem na wietrze

nie chce być losem i z losem i dla losu
ani obok
nad
w zasięgu wzroku


całkiem daleko

Puść, błagam!
Nie widzisz ze będę uciekał wiecznie??
Tylko poranię się o przymusowe odpracowanie
twoich wyborów


Odbicie w lustrze
szpicrutą w gębę
najmocniej jak potrafi
A kto trzyma latawiec?
Może ja??


number of comments: 2 | rating: 6 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 27 december 2011

Dawno temu na trzepaku...

Pamiętam świat bez przyjaciół zasilanych kablem,
gdy ludzie byli bliżsi sobie, a listy wysyłaliśmy przyklejając znaczek.
Tak mój bracie. Tak dawno, że nie potrafię już nad tym zapłakać,
poszukiwaliśmy sensu istnienia spacerując po wiecznie przepełnionych deptakach.

Nie było sieci i wirtualnych postaci,
wymyślanych, by życie smakowało lepiej. By ktoś nas wreszcie zauważył.

Budki z lodami zapraszały z uśmiechem. Bez logowania w grupach i klanach,
spieszące gromady chłopców, z monetą zdobytą na matczynych kolanach.
A potem kwiaty z łąk zrywane w podzięce,
i po cichu, na wycieraczkach, pozostawiane rodzicielce.

Kawiarnie, czytelnie, pełne sale kinowe...
życie było zbyt piękne, by w ciasnych domach, po cichu, na ścianach spisywać swoją opowieść.
Muzyka z kaset płynęła przez otwarte okna, a wielu słuchało w zachwycie,
"No zaraz mamo! Obiad poczeka! Tam Artur Gadzio śpiewa. O miłości i tanim winie."

A sobótki? Takie zapomniane święto, którego nikt dziś nie obchodzi.
Gościły nas na łąkach ogniska co krok. Muzyka gitar i przywołania przyjaciół stęsknionych.
Do rana zwiedziliśmy wszystkie baśnie ukrywające się między blokami,
z pochodnią zadartą nad głowę i krzykiem: Jestem Królem Świata! Drżyjcie zbójcy i wilkołaki!
 
Pięć lat w krótkich spodenkach, czy piętnaście w dżinsach po bracie,
biegi na czas przez miasto, by nie spóźnić się na kolejne spotkanie.
Wieczorne zromadzenia na trzepaku i obietnice, że nigdy się nie rozejdziemy,
na cztery strony świata. Za pracą, nauką...za chlebem.

Gdy masz pięć lat, wszystko wydaje się wieczne i choćbyś zamknął oczy na lata,
na zawsze chcesz pozostać dzieckiem. Tym urwisem z plastikowym mieczem, wojującym wokół trzepaka.

Dziś piszę do was. Gdzieście sprzed lat moi znajomi?
Zdążyłem się narodzić w piękniejszych czasach...A teraz szkoda tych baśni, przygód i ognisk dawno zgaszonych.


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 10 january 2012

Nadrzędne.

Te dwie siostry tak blisko siebie. Piękna i bestia, nierozłączne bliźniaczki.
Wpatrzeni w nie, gotowi oddać życie. W sukni białej miłość. W purpurze szpetna Nienawiść.
Gdy już nic przed Tobą, na kolanach błagasz enigmatycznego nieba.
Niechże mnie pokocha światło. Albo wróg największy nada sens istnienia.

Gdy zagubi się człowiek i sił mu poskąpi los niezrozumiały,
czemuż to tutaj szuka zbawienia, gdzie dawno umarły najpiękniejsze ideały?
Gdy miłość milczy tymczasem. Samotność nie po równo rozdzielona,
jak kara, czy znak równowagi. Choć nie potrzebna ni w ułamku, panoszy się rozpaczą zaproszona.

I znów na końcu świata. Kolejny dzień pusty, jak tysiąc lat, po trzeciej wojnie na atomy,
zlewa się z resztkami marzeń. Agonia ostrą łzą skroplona.
W pokoju pełnym duchów przeczekają, aż zabraknie czasu i otworzy się portal donikąd...
Puk, puk. Na wezwanie przybędzie purpurowa siostra. Jeśli nie miłość.

"Więc daj życie ileś łaskawe. Oby nie brakło mocy i spełnienia.
Nie kochany, sam odnajdę wroga, co mu w oczy spojrzę. I zobaczę wieczność. Nieskończenie."

Nic tak nie pochłania, jak namiętność i wojna. Wieczna noc poślubna, lub gwałt w imię przetrwania.
Dwie siostry czekają na rozdrożu. I biada nam, gdy ruszą wszyscy samotni, a bieli nie starczy, by wykarmić te stada.


number of comments: 2 | rating: 7 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 29 september 2011

Oziębła królowa. Pogarda mężczyznom i basta.

Zapukał do lodowej bramy rycerz z czarnym kwiatem.
Stopić chce twe serce. Uwieźć cię i porwać w dzikie
kraje.

Bronisz się jak lwica. Setki lat samotnie, w gniewie,
ale to nie zwykły rycerz. To jest twoje przeznaczenie.
 
Na nic teraz Twoja srogość, znana ulęknionym sługom!
Na nic twarz z kamienia, serce lodem skute.
Usta lekko rozchylone, drżą od dawna nieznajomym,
głodem dreszczy i bezdechu. Nierozsądnej namiętności.
Drażni swędząca uległość. Krzykniesz „Veto! Zabraniam!”

A jednak coś zniewala... miękną nogi w kolanach.
 
Walczysz z miną twarzy. Nie pozwolisz, by miękkością
skóra zbladła!
Bo nikt taki, się nie znalazł, co byś go pokochać chciała!
Wszak ta rasa, to poddani! To wygnańcy! Potępieni!
Na nic ci żałosne wycie. Na nic puste komplementy!


Ale cóż takiego! Oto zła królowa,
co nie tęskni za uczuciem, nagle pada osłabiona.
Nie pozwoli, by zobaczył, jak szybciutko różowieje!
Giń! Przepadnij Stworze marny! Walka siły i... stęsknienia.


Zapach jakiś. Cudnie suchy i surowy!
Ileż lat nie czuła tego. Toż to męskość w swej osobie!
Szorstkość skóry, co dotyka, już bezczelnie piersi,  uda!
Ale hejże! Jam Królowa! Nie zadziała Twoja próba.
Ty bezczelny, padnij przeto! Klęknij, proś o przebaczenie!
I pocałuj! Proszę! Błagam! Zrób to wszystko, o czym nie wiem!



Już upadły fundamenty, wykuwane przez moc wieków!
Teraz Twoja, choć na chwilę! Tylko weź mnie, jak  kobietę!
Smagaj! Biczuj swym natchnieniem! Potem porzuć jak ofiarę.
Odejdź i nie wracaj nigdy! Bo pokocham cię 
na amen.






number of comments: 2 | rating: 1 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 15 april 2012

Siła w sile

Znów budzimy się wczoraj. Słaby szept w milczącą nadzieję.
Jeden dzień bez walki.
Błagam.
Niech odwiedzi nas komornik Losu i tylko czas bez pardonu odbierze.
Dość klątwy Atlasa, kary Syzyfa, męki Prometeusza.
Kiedyś musimy wreszcie odpocząć. Też chcemy kosztować życia.

Spłaciliśmy dług Przeznaczeniu. Czyż nie? Ileż można się czołgać?
Pora być królem swych pragnień. Zostawić za sobą bagaż cudzych żądań.


Zazdroszczę ptakom wolności. Drzewom gratuluję ciszy.
Kwiatom urody, wodzie czystości. Ziemi cierpliwości pod panowaniem myśliwych.
Wiatrom wędrówek po świecie, zwierzętom podrzędnym sprawiedliwości.
A ludzie? Polują na siebie. Nadrzędni , stworzeni, by rządzić.

Ktoś zostaje w tyle i Daj odpocząć Panie!
Lecz Pan ma tylko jedną maksymę: Gdy spotkasz słabszych do siebie, siłę swą rozdziel batem.


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 9 february 2012

Utylizatorzy

Bestie na mównicach prawią o wojnie za zamkniętymi drzwiami.
Już dawno śmierć przestała być najcenniejszą walutą. Dziś bogaci, którzy za pyski trzymają żywych. Zakutych w kajdany.
 
Niech walczą z sobą o wszystko. Byle zapomnieli o największym wrogu.
Niech dzielą się na lepszych i gorszych. Silni spychają słabszych, w krematoria społecznego terroru.
A w międzyczasie, każda ich złotówka dzielona na cztery i trzy dla naszej, wyższej sprawy.
Marzenia, prawa i przede wszystkim godność! Zabierz im godność, a nigdy nie braknie ci władzy.
 
Dajmy im świat złudzeń. Ale taki, żeby każda sekunda walce poświęcona.
Niech wiecznie brakuje. Wtedy o wszystko będą się gryźć. Zielone światło na nasze ambony.
Powiedzmy, że jesteśmy dobrzy. Że nasze serca dwa i pół raza więcej krwi pompują,
większe o połowę. A to wszystko, by im jak najlepiej się żyło.
 
Rzućmy motłochowi mięsiwa. Jakiś ochłap, który wciągnie ich w wir wzajemnej nienawiści.
Nic tak nie odciąga od myślenia, jak wróg, którego chcielibyśmy za wszelką cenę zniszczyć.
Na giełdach najwyższe notowania dla młodych, więc starych należy utylizować.
Młodym na barki podwójną dawkę pracy. Dla wspólnego dobra narodu.
 
Tyle, by przeżyć. Nikt jeszcze nie umarł od chleba i wody.
Podróże i marzenia zostawmy elitom. Gdzieś w końcu musi być pozorny dobrobyt.
Dzieci? Niech się mnoży robactwo! Nigdy za wiele rąk do wycierania śliny cieknącej z pyska.
A kto zdechnie zbyt wcześnie, lub serce mu pęknie z żalu. Jak reszta. Na wysypisko.


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 18 july 2011

Szept z Nieba

Pokazałem Bogu faka. Ten środkowy palec.
Pogubiłem  się obserwując morza krwi. Wieszając na ścianie kolejne wojenne obrazy.
Już nie wiem czy tylko ludzie są tak źli, czy Bóg też ma to gdzieś.
I jaka jego rola? Wciąż milczy, choć podobno jest.



Tak stałem pośrodku pokoju i patrzyłem na cztery ściany umazane krwią i kałem,
nienawidząc czystej bieli sufitu, który wciąż tak cholernie od reszty odstaje.
Żaden  mag z różdżką nie powie: Dość
ludzie!
Więc wciąż wyciągnięty środkowy palec, ku twardo milczącym aniołom na górze.

Przez lekko uchylone okno, przemówił.


„Nie mogę wszystkiego za was naprawiać!

Nie będzie drugiego potopu. Wciąż miłuję najbardziej
nieudany wynalazek wszechświata.

Jestem. Schowany za chmurą, płonę ze wstydu,
chciałem cudu, a  jesteście  porażką. Gównem na patyku.”






number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 2 april 2012

Zaczarowany ołówek

Kot Filemon i Zaczarowany Ołówek
leniwie przeciągają się w wrzeszczących wspomnieniach.
Narysowałbym
wehikuł czasu.

Dzieciaki w hipnozie
pół metra od telewizora.

Dziś czekają na nas w ciemnej ulicy.

Enter
Escape
Spacja

Taksówką 1313 byle dalej stąd

Tatusiu, myszka nie chce jeść sera.

Rademenesie, wystawiłem mleko przed drzwi.
Tak na wszelki wypadek.


number of comments: 2 | rating: 8 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 23 december 2011

"This is...... Święęęęętaaaa!"

(sprzed roku, a wciąż aktualny...)



Zmęczone swym odbiciem w lustrze.
Hipokryzją i wyparciem się szkarłatnej koszuli.
Zabrudzona na stu frontach świata, dziś skrzętnie chowana w szafie.
Biel ma swoje pięć minut. Grubym pudrem zamaskowana, twarz zmęczona od walki.

Suto zastawione stoły. Im więcej, tym lepiej.
Bogatsi o przepych. Awans na świętych.
Duch zaklęty w portfelach i książkach z przepisami,
kościół dla pozorów. Szczelnie złożone ręce w modlitwie i zagryzane w gniewie wargi.

Wszyscy szczęśliwi, przy jednym stole.
Dziś ludzie się kochają! I nigdy więcej wojen!
Ułuda spokoju... Żałosne przemilczenie.
W świątecznej szacie chcecie być piękni.

Opłatek łamany na czternaście. Sucho i szeptem, „żeby się darzyło”.
Jutro też jest dzień.
Święta...
I PO CO WAM TO BYŁO...


number of comments: 2 | rating: 6 | detail

Sede Vacante

Sede Vacante, 27 november 2011

Zima w ogrodzie wisielców


Na kość zamarznięta matka początku i końca. Pusto tu i przeraźliwa cisza.
Bohaterowie zwisają z drzew. Mordy wysłanników z targu sprzedanych, ostatnim ich towarzyszem.
Kiedyś wiatr wrażliwości, piękna, wiary w serca  wyciągnięte na dłoni,
a dziś dyndają na grubych sznurach. Złamani  przez zakutych w kajdany, ich fanatycznym umiłowaniem niewoli.
 
Nie ustaje zima istnienia.  Płatki śniegu pokrywają posągi odwagi i honoru,
co im sługusy w kagańcach zawiązali pętlę w ostatniej drodze.
„Walczyliśmy dzielnie i do ostatka”, głosi napis pod drzewami.
„Ale nie daliśmy rady pokrakom, co z lepianek wypełzły, by paść przed Panem”.
Zapatrzeni w rozdawcę przetrwania. Nieznany cel podróży i nie zawsze ochoczo,
lecz to jedyny szlak jaki znają. Bez kajdan ich drogi kończą się za płotem.

 
Wielu mych braci rozpoznaję po sinych od mrozu i sznura twarzach.
Te imiona tak bliskie, gdy w jednym szyku naprzeciw wroga, przysięgały obalić ostateczny sąd bata.
A potem ginęli obok mnie z krzykiem rozpaczy i łzą na bladym policzku…
Dziś odwiedzam ich w nowym domu. Bezkresne ogrody wisielców, owładnięte dramatyczną ciszą.
 
Ile mi pozostało? Kiedy do was dołączę ukochani, gdy i mi odbiorą ostatki godności?
Już idą  ze sznurem w garści i ostatnią szansą. „Na kolana psie, równo z nami! Uznaj majestat pogardy i chłosty”.


number of comments: 2 | rating: 3 | detail


  10 - 30 - 100  



Other poems: Droga, o którą nikt nie pyta, Dokąd..., Pacyna, Te głupie, bezrozumne zwierzęta..., Już późno, a jego wciąż nie ma, Kiedyś też będę miał Fiata..., nieuleczalnie skreśleni, Dyktatura rasy panów, Przechowalnia surowców NN, Mądry Piotruś, A masz!, Koniec świata, Ulica nie Sezamkowa, Jutro będzie lepiej, Z OSTATNIEJ CHWILI, Stop, Siła w sile, Dostojeństwo królów, Diamenty na dnie, Zaczarowany ołówek, Demotywator, Zimno, Rzeczpospolita Zdradzona, Born in PRL, Wygnanie cz.2, Mrożone, smażone gołębie, Elektroistnienie, Danie z żebra, Jeden., Zamknięte usta biją na alarm, FAŁSZ, Pusto., Na wymarciu., Marsz żałobny. Za zdradę narodu., Ludzie prości, Dekalog ludzkich grzechów, Król psychopatów, Brudasom wstęp wzbroniony!, Utylizatorzy, Nowotwór przemijania, Stara kwiaciarnia, Dusze kryształowego cierpienia, Lodowaty, drugi koniec, TEKST PIOSENKI 2, TEKST PIOSENKI (nie widziałem kategorii), ACTA. Każdy orze, jak może., Ostatni front, IRA, 198-, Apostoł obłędu, Puzzle z chmur, "Hardrock'n'rollów", Nadrzędne., Ołowiane rzeki końca, Pany Wiecznie Uśmiechnięte. (Pokolenie 67), 2012, Ja, tęsknota., Dawno temu na trzepaku..., Baśń o dobrym królu., "This is...... Święęęęętaaaa!", Archaniołowie z napiętą cięciwą, Śmierć marnotrawnych, Klinika konającej nadziei, Retro-Eden i słodka nieświadomość, Wieczność może trwac tylko sekundę..., Pacierz słomianego luda, Strach przed nie wiecznym istnieniem., Pięć litrów błagania o spokój, Zima w ogrodzie wisielców, Nie rymowana obraza bogów fabryki, Wyrok majestatu ścierwa, Potop. Ostatni dar człowieka., Konfesjonał dla ostatnich, Efekt końcowy zabawy w cywilizację, Brzuchy pękate, Pieśń żałobna garbatych, Niebo krwawych proroków, Władza króków, Ród królów, Twierdza kryształów, Dom czarnych kwiatów, Przemyśleń kilka sfrustrowanego połety, Latarenka na rogu ulicy przeklętych, Bastylia, Błagania dusz, "Karuzela w umarłym miasteczku, Dawno temu na wsi..., Moje 30 urodziny, Rycerze boga, Getto, Dobranocka od ponurego bajarza, Nagość, Marenven, Oziębła królowa. Pogarda mężczyznom i basta., Święte rewiry, Imię jego, Witaj przybyszu znikąd, Diabelskie konklawe, "Wola sługusów", Jak w Raju, Gigabajty życia, "Gasną ogniska", Wozy z chlebem, Lombardy, Tabula Rasa, Epitafium, List do mistrzów, Spokój, Maska, Wiosna dla ludu, Duszna cisza pod zegarem, Świr, Szept z Nieba, Wygnanie, Eldorado dla wybranych, Dziewczę z koszem malin, "Choroba", "Numer", "Bestie",

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1