3 november 2022
Dyrdymały
Zapisuję poemat na czterowarstwowym papierze
toaletowym, pastą do zębów z maksymalną
zawartością fluoru.
Odziedziczona po nieznanym dziadku,
podobnie jak wyszczerbiona brzytwa;
twardy zarost i zimny porcelit
– oto są przekleństwa dnia powszedniego.
Z perspektywy stygnącej kawy większe
niż śmierć ostatniego wodzireja. Leży na progu,
tarasując drzwi wejściowo - wyjściowe.
Przy tym bledną wszystkie utracone miłości,
szanse, przyjaźnie, narodziny i śmierci.
Siedzę więc po turecku obserwując szczeliny
w perfekcyjnej płaszczyźnie sufitu.
Zresztą papier się skończył, nie dokończę.
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0016absynt
24 november 2024
0015absynt
24 november 2024
2411wiesiek
23 november 2024
0012absynt
22 november 2024
22.11wiesiek
22 november 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek