Ananke | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (120) Forum (1) Poezja (99) Proza (11) Fotografia (84) Grafika (40) Dziennik (26) |
Ananke, 13 lutego 2013
Spoglądam w okno,
jeszcze drga twoje odbicie,
jeszcze słychać echa słów.
Wczoraj zaplata się z dziś.
Odcisk czerwonej szminki na kielichu,
wywołuje wyblakłe wspomienia,
zastygłe na poduszce.
Tak tu zimno.
Pusto.
Cicho.
Przycupnę na skraju dnia,
może jutro nadejdzie szybciej.
Ananke, 1 marca 2013
Był jak zagubiony na pustynnych piaskach wędrowiec,
gdzieś na rubieżach świata, za nadziei krańcem,
spragniony życia, łaknąc motyli trzepotu,
jak w fatamorganie, ujrzał Dom.
Wysoko zawieszony u nieba pułapu,
obleczony miękkością z mgieł i chmur,
czekał nań z utęsknieniem całe wieki.
Srebrne bramy lekko uchylone,
przyjaźnie zapraszały,
przyciągały magnetyczną siłą,
zwodząc tajemnicą ich progu.
Bose stopy tonęły z lubością w dywanach
z miękkich, zielonych mchów,
a każdy krok zniewalał rozkoszą kolejnego.
Ściany, kaskady wodospadów i fontann,
iskrzyły się lazurowym błękitem,
kojąc uszy niebiańskimi dźwięki
jak gdyby szeptanymi wprost do serca.
W eliptycznych oknach lekko powiewały zasłony
utkane z puchu i piór egzotycznych ptaków.
Unoszący się zewsząd odurzający zapach
dopełniał aktu magii i oczarował wędrowca.
Każdy krok w tym świecie był eliksirem zapomnienia.
Im dalej, tym bardziej bez odwrotu.
Im głębiej, tym to co za plecami,
było bardziej obce.
07.09.2012
Ananke, 10 marca 2013
Ciemność i chłód szczelnie wypełnia
ciasną i prostokątną przestrzeń.
Jeszcze wczoraj tętniący życiem
dom kilku niewidzialnych gramów.
Dziś, zużyte opakowanie,
którego dotykać się trwożą,
nawet ci, co z nim jedli ,spali.
Tam na górze w czerni i żalu,
jedzą i piją na Twoją cześć.
Kilku ukradkiem obciera łzy
w ramionach żywych kojąc smutek.
Choć miał się skończyć bez Ciebie świat,
choć miałeś być niezastąpionym,
krąży wciąż ziemia i wstaje dzień.
Życie nie lubi pustych miejsc.
3.11.2011
Ananke, 13 lutego 2013
Kiedy w bezmiarze bezsilności,
tonie ostatnia kropla nadziei,
nie układaj do wiecznego snu
umęczonej wiary
naszpikowanej ciemnymi myślami,
jak pestkami arbuz.
Spójrz,
jeszcze w zmurszałej od zgryzot głowie,
tli się odrobina nadziei.
Jeszcze nie zamknięto wrót,
a szczęście gra w karty
z kapryśnym i bezwzględnym fatum.
Chwyć się promienia światła jak liny
i krocz jego śladem,
z ciemności w jasność,
aż wypłyniesz na szerokie wody,
lazurowej przestrzeni.
Otwórz oczy,
horyzont nie jest końcem świata.
Rzuć wyzwanie losowi i krzyknij,
że jestem, czuję, pragnę.
Ananke, 2 marca 2013
W magnetycznych słowach i gestach kreśli rzeczywistość
mniej realną, niż sen nienarodzonych,
jednak tętniącą życiem,
gdy przyłożysz ucho do zmysłów.
Martwy umysł żywego ciała, zombie moralności,
kala każdą relikwię, depcze niewinność,
cudzymi łzami popija cierpki smak winy.
Spłodzony w mroku piekieł, popłuczyny człowieka,
istnieje, choć nieraz gardzi własnym życiem, szepcząc:
-Boże, nie udała Ci się wolna wola.
Raz wielbiąc raz przeklinając sacrum,
próbuje odnaleźć i zrozumieć siebie.
Może wówczas odzyska upragniony spokój.
3.10.2012
Ananke, 19 marca 2013
I dokonała się w świętości zbrodnia,
złamano pieczęć, zerwano traktaty.
Idąc za szeptem co dudnił mu w głowie,
zalał betonem uprzykrzone prawdy.
I coraz więcej obręczy na sercu
co uściskały krwawym memoriałem.
Kalając sacrum niepomny rozsądku,
stał się ofiarą własnych sideł łupem.
I gdy w potrzasku myśli uwięziony
ani do przodu, ni do tyłu kroczyć,
coraz mroczniejsze myśli się rodziły
by stać się prochem, grudką czarnej ziemi.
I trwał w rozkroku myśli nienazwanych,
licząc dni do czegoś, na kształt bezimienny,
wierząc, że wyzwolonym będzie z więzień,
w które sam się wpędził, nałożył kajdany.
2.04.2012
------------------------
http://www.youtube.com/watch?v=alAiENqhRxM
Ananke, 8 czerwca 2014
Najtrudniej nazwać najprostsze rzeczy
choć serce toczy wzory słów na usta.
W bezczynności kształcie rozlane nadzieje
nasiąkają w kolejne warstwy zwątpienia.
Spójrz na horyzoncie
niemoc i żal w miłosnym uścisku
splatają lepkie macki by począć w bólach
hordy wygłodniałych demonów,
karmiących się twoim lękiem.
Spójrz już świta,
a oni wciąż wirują w chocholim tańcu,
blednąc i niknąc rześkości poranka.
Ananke, 10 grudnia 2016
W niemym domu rosną zboża,
a w kątach hula pustka.
Czerwień wdziera się w czerń nocy,
budząc demona uśpionego w zapałce.
Iskrzącymi skrzydłami omiata dach i ściany,
a tam gdzie splunie, rozsiewa żarłoczne dziecię.
Wiele silnych rąk chwyta demona za gardło,
miotając się w walce pośród strupiałych zabawek i mebli.
Jak rozsypane bierki czernią się ściany,
ulatują z wiatrem spopielone drzwi.
W niedawnych kątach dogorywają
pieczołowicie układane sny.
W niemym domu rosną zboża,
a w kątach hula pustka.
wrzesień 2013
Ananke, 20 lipca 2016
Milczę i dzień po dniu,
niestrudzenie opowiadam historię
wytatuowaną na opuszkach palców.
Śpiewam, choć zmieniasz akordy,
dyrygujesz plecami do muzyków
i przedkładasz ciszę nad dźwięki.
W ucieczce znaczę drogę okruchami słów,
a kiedy mnie doganiasz,
rzucam ci pod nogi czułość.
Nawet najpiękniejszy motyl
nie dostrzega barwy swych skrzydeł,
dopóki jest sam.
Ananke, 24 stycznia 2016
Jak wiatr wśród soczystej zieleni
łapczywie spijał egzotyczny zapach
wijący się jedwabnym szlakiem.
W rytmie przypływu i odpływu,
szukał w jej źrenicach światła,
w którym chciał się zatracić
i urodzić na nowo.
5.09.2011
Ananke, 2 października 2016
Wypłukuję każde zdanie z niepotrzebnych drgań
a potem starannie rozwieszam.
Powiewają jak białe prześcieradła,
w cieple oddechów.
Zaglądam w oczy jak do studni,
o każde mrugnięcie powiek
jestem bliżej dna,
usłanego muślinem i puchem.
Skuloną w kącie niepewność,
odprowadzam nad skraj przepaści,
odwraca się jeszcze, jakby niedowierzając,
że stawiłam jej czoła.
Ze skrawków wzruszeń i nadziei,
zbudujemy drapacz chmur,
by z lekkością babiego lata
przemierzać zapisaną nam przestrzeń.
Ananke, 20 lutego 2013
Zawzięcie zamykam i otwieram oczy,
świat nie przesunął się ani o milimetr.
ścierwo nadal cuchnie,
rozkłada się ciało świętego,
a głupcy, plują w twarz mądrościami z trzewi.
Wąż gryzie własny ogon
z przekonaniem,
że złapał koniec początku.
Im mocniej zaciska zęby
tym zajadlej go pożera.
Stojąc na mecie,
biegnę z mozołem do linii startu.
Klepsydra odmierza czas
ziarno po ziarnie
jestem bliżej prawdy.
Ananke, 28 lutego 2013
W cieple dłoni,
schroniło się zziębnięte Ja.
Szczelnie przywarło do linii serca i wygrzewało żarem
co trajektorią żył płynął z czerwonej huty.
W embrionalnej pozie
ufnie wtulone, spokojne jak nigdy dotąd,
okryło się suknem ciepłych słów,
płynących doń w niemej mowie zachwytu.
Jedynym, organicznym pragnieniem,
było pozostanie tam na zawsze,
by wtopić się, stając jednym,
na zawsze.
Ananke, 17 listopada 2015
Zapach stęchłego powietrza,
roznosił się i mieszał z wonią strachu,
a on, ze spuszczoną głową
czekał,
na gest verso pollice,
ludzkiej tłuszczy
czekającej na skrawki i ochłapy,
egzaltowanych emocji.
Zapuścił korzenie w zakurzonej bibliotece
wśród książek, których od dawna nikt nie czytał,
z nadzieją, że jako pierwszy tchnie życie
w popiół i zgniliznę.
Z namaszczeniem smakował
marność i ułudę,
a gdy stawały w krtani,
opiewał swój trud i poświęcenie.
Nawet w salonach Wersalu,
roznosi się mlaskanie i siorbanie,
które bezmyślna gawiedź
pieczołowicie naśladuje.
Czasem pośród chłopskich chałup
znajdziesz perłę wciśniętą
pomiędzy skromność i prostoduszność.
Ananke, 21 lutego 2013
Gdyby tak móc zanurzyć dłonie
w twych najskrytszych myślach
po nadgarstki, po łokcie, po ramiona.
A gdy poznam je zmysłami,
nadam im kształt i kolor,
wyłuskam z nich pośpiesznie,
te najbardziej osobliwe.
Nieskażone niezdarną fonią słów
jak prawdy objawione,
lubieżnie je zasmakuje,
czując ich surowy smak.
Nagie jak niemowlę, bez grama fałszu
pieczołowicie rozsieje na polach wyobraźni,
zraszając je obficie deszczem zaklęć,
niecierpliwie czekając na poczęcie.
A gdy zacznie się magiczny spektakl,
kiedy świat ucichnie, opadnie kurtyna,
odetniemy pępowinę rzeczywistości
i zabiorę cię tam,
do świata, stworzonego od początku do końca
przez nas i dla nas.
Ananke, 18 lutego 2013
Pamiętam twoje spojrzenie,
muskające odległy horyzont
jakby chciało znaleźć w nim wyłom
i widzieć jeszcze więcej.
Nie, nie byłeś tam sam,
tylko nie w tym miejscu i czasie.
Kiedy zejdą się wszystkie zmienne
w jednym punkcie,
dosięgniesz nieba, a potem,
ugasisz odwieczne pragnienie.
To nie czas dzieli ani przestrzeń
tylko puste dłonie i milczące usta.
Dając to, co sam chcesz mieć,
możesz liczyć anielskie pióra.
Ananke, 16 lutego 2013
Ta przyszłość,
już się wydarzyła.
Spoglądając za siebie - widzisz jutro.
Nie ma ucieczki, wszystkie drogi prowadzą do środka,
nieuchronności.
Marynarzu, nie szukaj końca świata,
dokądkolwiek nie popłyniesz,
zawsze znajdziesz jakiś ląd lub morze.
Nie ma końca i początku,
jest ciągłość,
zakrzywienie czasoprzestrzeni.
Uroboros nigdy nie śpi.
Ananke, 22 lutego 2013
Choć obdarzony rzekomo wolną wolą,
wybrał powinność daleką swym pragnieniom,
lecz bliską oczekiwaniom samozwańczych sędziów
nieczułych i martwych na nieśmiałe prośby.
Wbrew sobie a ku zadowoleniu tłumu
roszczącego prawa wyznaczania kodeksów,
wskazywania dróg podłóg wyrytego planu,
pośród mlaskania i śliny, żył z cierniem w sercu.
Dzień w dzień zmywał z twarzy natrętne spojrzenia,
skanujące oznak winy i wyłamania
z baraniego szyku żałośnie beczącego,
gdzie wartością stado a niczym jednostka.
I pędził swój żałosny i marny żywot,
coraz bardziej zgorzkniały, przesiąknięty trwogą,
że zatracił siebie, zaprzedał odrębność
stał się jednym z milionów w morzu miernot.
Ananke, 27 lutego 2013
Feeryczna i niepojęta,
kraina malowana tysiącem odcieni barw i nut,
iluminacja pośród szarości.
Nieskończenie wielowymiarowa tajemnica,
zagadka, przy której enigma
to ledwie dziecinna igraszka.
Po horyzont labirynty uprawnych pól
gdzie kiełkują i wzrastają,
najdziksze, najśmielsze i nieokiełznane myśli,
których jedynym ograniczeniem
jest miara wszechświata.
Każdy krok przynosi naręcze obrazów
układanych jak puzzle
w wielowymiarowe pocztówki.
Jak w narkotycznym transie,
jedynym pragnieniem - poznawanie,
do żywego, dalej, głębiej.
Jakże to niepojęte, bo im więcej
tym i głód dotkliwszy.
Ananke, 3 marca 2013
Sennie malowana droga bez drogowskazów
na płótnie rozciągniętym
pomiędzy wczoraj i jutro,
prowadzi tylko w jedno miejsce,
na lawendowe wzgórza.
Ciepły wiatr wypełnia przestrzeń
od horyzontu po horyzont naznaczoną,
tęsknotą w kolorze lawendy.
Fiolet pól miesza się bezwstydnie z błękitem nieba,
przenikają się, łączą lubieżnie
w palety niespotykanych odcieni światła.
Zrodzony melanż, infiltruje powietrze, skórę,
oddaje ciepło nieograniczonej przestrzeni.
Lawendowe wzgórza,
ciepłe, miękkie i delikatne jak oddech.
Płochliwe od poranka, ulotniejsze od mgły,
z każdym spojrzeniem mienią się inną barwą.
Zmieniają jak kameleon od lawendy po purpurę,
od delikatnego różu po karmazynową czerwień,
od porannego błękitu po oceaniczny granat.
Na granicy jawy i snu, chwytam jeszcze zachłannie
niknące zapachy, kolory, ciepło
i czekać będę na noc, która znów mnie powiedzie
na lawednowe wzgórza.
14.01.2012
Ananke, 20 listopada 2018
W ucieczce przed nieodwracalnym,
w ciemnym zaułku dopadł ją lęk.
Śliskimi mackami oplótł nogi
by na dobre zagnieździć się w trzewiach.
Rozplenił się jak kłącza perzu,
biorąc w posiadanie każdy ruch.
Nie mieszcząc się w ciasnym pancerzu,
przebił się przez bladą skórę
obmacując jej oczy, usta i krtań.
Była jak dziecięcy balonik unoszący się w powietrzu,
uległa i bezbronna, szła tam, gdzie pchnął ją tłum.
I tylko czasem, nocą,
ni to na jawie ni to we śnie,
miała siłę wdeptać demony w szpary podłogi
i śnić o pięknym jutrze.
Ananke, 25 lutego 2013
Strach ma tym większe oczy
im bliżej serca zaciska obręcze.
Po ludzku nie znosząc samotności,
przyciąga największego sojusznika,
trawiącą ciało i duszę - bezsenność.
Paranoje i psychozy,
podsycając przebiegle jego moc,
dają podwaliny nędznej egzystencji.
W bezbarwne dni upija się do nieprzytomności
z widmami i zmorami nocy,
przeklinając tego, co go spłodził,
nadał imię i naznaczył wiekuistą rolą.
Możesz próbować go oswoić jak dzikie zwierze,
aż będzie jadł ci z ręki,
łasząc się potulnie i wijąc u nogi.
Przepadł ten kto zapomniał, że wilk
zawsze będzie wilkiem.
Ananke, 17 października 2021
Znienacka usiadł na jej piersi
kolorowy, złowróżbny motyl
trzepoczący lepki niepokój,
który osiada i kiełkuje
na żyznej glebie niepewności.
Jak zawsze pojawił się nagle,
na rydwanie aksamitnych słów,
wypowiadanych naprędce,
ni to w poczuciu winy ni strachu.
Z wyćwiczonym od lat uśmiechem,
wyrywała niepokój z korzeniami,
pozbywając się go jak pryszcza.
Pełna obaw zerkała głęboko,
lecz widziała tylko lód, pod którym wrze
dopychana kolanem prawda.
Ananke, 28 lipca 2013
Ostrożnie jak saper na polu minowym,
przemierzam ostępy wyposażona
w domowej produkcji wykrywacz fałszu.
Saper myli się tylko raz,
ja po wielokroć.
Wyławiam jak rybak
pożądane dźwięki, nuty i oktawy,
przezornie zagłuszając rozsądek.
Jak wirtuoz przerzucasz całe akompaniamenty,
mistrzowsko zeswatanych słów.
Tak lekko, śpiesznie i radośnie,
wlewam je przez uszy,
segreguję, układam tematycznie,
nadając każdemu numer i datę.
Czasem po latach,
kiedy zostały mi tylko one,
wyciągam przyżółkłe karty
i z uśmiechem na twarzy,
przywołuję dawne melodie.
Ananke, 5 marca 2013
Stoję niecierpliwie w kolejce
po okruszynę szczęścia z rajskiego ogrodu,
rzuconą na ziemię jak gołębiom ziarno.
Przede mną i za mną tłoczą się
mnie podobni – koneserzy
zbytku w wyszukanej luksusowej formie.
W ścisku i ciżbie
wygrywają bieg nie najsilniejsi
ale ci, co nie tracą czasu na kalkulację
zysków i strat.
Dzierżąc w dłoniach swój okruszek z nieba,
przyciskam go do piersi, skarb najcenniejszy,
i uważam, by zbyt silnym uderzeniem serca
nie rozsypać go w popiół.
10.03.2012
Ananke, 23 marca 2013
Ołowiane dłonie i nogi,
nie nadążają za biologicznymi impulsami.
Wyostrzone zmysły toczą walkę o palmę pierwszeństwa.
Serce jak kotwica, zacumowane w pierwotnym punkcie,
wybija dudniący w skroniach rytm szaleńca.
Zaciągam się gęstą jak powietrze adrenaliną,
wdech - wydech, płuca pękają w szwach.
Pod stopami trzęsawisko najplugawszych myśli,
przekrzykujących się o rację.
Zapach stęchłych prawd, rozprzestrzenia się jak dżuma.
W najciemniejszych zakamarkach
rodzą się i karmią, kiełkujące wciąż i na nowo,
atawistyczne pragnienia.
Wydeptana ścieżka nigdy nie zarasta.
Choć każde przejście zostawia blizny i szramy,
gęsto ustawione drogowskazy,
czytelne nawet po omacku,
wołają, wabią kolejną ułudą.
Kwiecień 2012
Ananke, 15 lutego 2013
Osaczyły go wokół.
W zwartym, bojowym szyku stanęły u wrót:
pragnienia, żądze, marzenia i tęsknoty.
Butnie zapukały,
zaskoczony wyjrzał zza kotary pozorów,
szacując siły zmasowanego ataku.
Chorągwie wroga stały po horyzont.
Napastnik nie kryjąc zamiarów,
z szyderczym uśmiechem rzucił rękawicę.
Choć z góry skazany na klęskę,
przyjął wyzwanie z godnością.
Jeden przeciw tysiącom.
Stanął do walki z największym przeciwnikiem,
z którym jadł, spał i oddychał,
lustrzanym odbiciem wewnętrznego Ja.
Po nierównej walce,okupionej kolejną szramą,
z adnotacją w życiorysie - kamikadze,
spojrzał sobie w oczy i wyznał w z zapałem:
- Tak. Jutro będę inny.
Ananke, 4 kwietnia 2013
Zbudził ją nieuważnym gestem,
pieczołowicie niegdyś ukrytą
za grubym murem pozorów,
przykutą dla pewności
do tak zwanego rozsądku.
Rozpostarłszy tak długo zniewolone skrzydła,
poszybował w niebiosa,
by napawać się wolnością i przestrzenią.
Uwolnione z kleszczy zmysły,
nastawiły regulator na pełną moc,
by nie stracić ni grama, ni chwili,
jak by chciały nadrobić zaległości
i odurzały do utraty tchu.
I nie liczyło się już nic,
już nie oglądał się za siebie.
W szalonym pędzie roznosił w proch
bezsilne słowa upomnienia.
Za plecami zgliszcza,
po bokach, rozmazane twarze moralistów,
przed sobą - nadzieja.
31.08.2012
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
18 maja 2024
....wiesiek
17 maja 2024
Tęsknoty byt intencjonalnyDeadbat
17 maja 2024
1705wiesiek
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
1505wiesiek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta
14 maja 2024
Z pamiętnika duszyMisiek
14 maja 2024
Wyznanie majoweArsis