Pi.

Pi., 27 september 2018

firma portretowa mosoń

 
do twarzy mi z tym i z tamtym
z fochem z zezem i z rozdwojeniem jaźni
z niezdecydowaniem mi do twarzy i z piegiem
na nosie, który pękaty dumnie udaje purchawkę
do twarzy mi z ciętym jęzorem
ze świszczącą szczeliną między jedynkami
nawet ze śliwką pod okiem mi do twarzy
bo warta była gdy do tej twarzy mi było
z nagłym plaskaczem
do twarzy mi z powziętą decyzją
z kawałem z brodą z wąsem z dąsem
i z oczopląsem wzdłuż wgłąb i wszerz
można przypuszczać że najbardziej mi do twarzy 
ze swadą swobodą i szelmostwem 
bom cwany sprytny i honorny 
wiem w jaką kaszę porządnie nadmuchać
i z którego pieca chleb podjadać bezkarnie
mógłbym snuć dalej nieposkromione bajędy
z czym mi i z czym mi i z czym mi
ale najbardziej jednak do rozanielonej twarzy mi z Tobą
i niczego nikomu nie muszę nigdy 
tłumaczyć


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 24 september 2018

za wcześnie na jesień

jak zwykle jesteśmy zaskoczeni. choć to nie zaspy
dookoła, to macamy w poszukiwaniu kubków z herbatą,
co grubszych swetrów, skarpet od palców aż po szyję.

przyjmiemy wszystko byle nas grzało. by zabuzowało
na dłużej. na czas przyzwyczajenia ciał do wszechchłodu,
do słoty, do na nic żadnej ochoty, do preludium z grudnia.

za wcześnie na jesień - mówisz. już rosną mi żywe obrazy
pod powiekami, że wtulasz się we mnie, jak w swoją muszlę
wchodzi głębiej ślimak. i już wiem, od czego mi najcieplej.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 12 september 2018

podziw

pamiętam że stałem przed telewizorem
to jeszcze był telewizor z głębokim kineskopem
pamiętam że trzymałem w garści kromala ze smalcem
nie zdążyłem przesmarować smalec musztardą
pamiętam ten malutki cień z plamką na ekranie
za szybki na muchę za wyraźny na defekt sprzętu
pamiętam swój podziw dla tych którzy wycelowali
tym małym samolotem w tamtą wąską wieżę
pamiętam wrażenie deżawi, gdy oberwała druga
i myśl że w tiwi pokręcono cośkolwiek z riplejem

amatorzy!!!

potem nic nie pamiętam
nie jem już chleba smarowanego smalcem
i wciąż wstydzę się własnego 
podziwu


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 9 june 2021

ciepło, prawie czerwiec

zmierzch. pożadanie wisi w powietrzu. ma własną częstotliwość,
sens utrzymania gatunku przy sytym życiu i desperację apetytu
na rozpulsowane pod skórą nuty spełnienia. banzai! banzai!

jeszcze jestem nieświadomy. jeszcze tlę się w mokrym mroku
jak pochodnia. wysyłam sygnały "bierz mnie, bierz tu i teraz"
pokonałaś ciemne labirynty, sekwencje pułapek i sam strach,

więc nie stanie ci na przeszkodzie byle rozgarnianie wiatru
w trybie very slow motion. może jeszcze tego nie czujesz,
ale ja już uległem. nadstawiam ten drugi - tłustszy biceps.

rozpoczyna się wojna postu z karnawałem. szlachetna żądza
czy prostacki głód? brzęczenie, że "chciałabym, a wciąż się
boję"? im dłużej będziesz się wahać, tym celniej trafi packa.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 15 july 2019

tool in concert

na pierwszy rzut oka wygląda na taką nie stąd. zbyt krótkie
spodenki, zbyt długie paznokcie, zbyt skrzywione nudą usta.
ucieleśniony przypadek. wiesz, kumpel miał być, ale nie mógł,

ja mogłam, to jestem. dopiero rozgrzewka. pierwsze piwo,
pierwszy papieros, trwa pierwsza zazdrość. przyjdą następne,
zostawią głębsze ślady. cięcie na plastikowym kubku broczy

bursztynem. wiesz? nie pozwalają wnosić butelek, a plastik
nie doleci na scenę. tam zmieniają się artyści, tu scenariusze.
już mamy za sobą epizod, już mamy za sobą katalog gagów.

wszystko idzie w przewidywalne momenty. lasery, ektoplazma
oraz multikrotny gejzer próżności. wiesz? mamy za sobą więcej
wspólnego, niż tylko to ciepłe powietrze przedychane z ust

do ust. wymykamy się, gdy wszystko wokół opada. kurz, emocje
i niezapowiedziana kurtyna. coś grają, czegoś więc słuchamy.
jeszcze jest coś do sfałszowania w taniej kodzie. niebo topi się

pomiędzy cieniem, a mrokiem czerwca. wierz mi? szczerze
wątpię żebyśmy spotkali się w następnym życiu. zawsze wiem.
kiedy trafi swój na swego, naga zazdrość brzmi w szeptach.


number of comments: 0 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 13 june 2018

niedożycie

nie zdążyli. cień przyłapany na nieśmiałym skradaniu się 
pod ścianą - już tam pozostał. w zakleszczeniu między 
lodowatymi szczypcami, dnem wziernika a lusterkiem,
 
na którym nieporadnie usiłowano schwytać oczekiwane 
tchnienie. jak szybko musiało żyć to ciałko! wystarczył
błysk, strzał z palców, ostry grymas. a potem cisza cisz, 
 
gdy przez SOR wali fala zaniepokojenia. liniami rozbitymi 
na lamperii w jakiś kontur szantażuję upartą wyobraźnię, 
by nie widziała w nich niedożycia. wolę wierzyć, że wybiegło.
 
że siądzie przed telewizorem, będzie prężyć się w zimnej 
pościeli. może nawet kiedyś żebrać. o lizaka, bajkę, przytul.
zaczaruję sam siebie, że zdołało uciec. przed wykreśleniem.


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 30 march 2018

powtarzając że cię kocham

tyle razy używałem słów do ciebie
nieskończenie inaczej poukładanych
w to samo

tyle razy używałem ciebie do słów
by je wreszcie skończenie poukładać
jak należy

że uwierzyłaś i kazałaś mi to powtarzać
wyłącznie dla czystej przyjemności
mówienia: wiem.


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 6 february 2017

akt wszechwiary

wierzę
że zanim 
skończy się 
zaczynać
i zacznie się 
kończyć
to jednak 
coś tam

jest
było
i będzie


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 19 january 2018

bye bye sweet world

to nie potop nas wykończy, nie podstępna asteroida 
mknąca prosto na nas z manowców kosmosu. jeśli 
stawiasz na apokalipsę w oparach po resztkach słońca

- to też jesteś w błędzie. tak! przeżyjemy i brak pszczół
i cieplarniany efekt, a nagły powrót epoki lodowcowej
jest zdecydowanie przereklamowany. więc postanowione!

wyobraź sobie - mówisz - za trzydzieści lat nie będzie 
żadnego ziarenka kakaowca, z którego można by uronić 
odrobinę koniecznej magii. wtedy to pomrzemy z żalu.

nawet jeśli dziś zachomikuję dla ciebie w jakimś banku
ostatnią mleczną tabliczkę, wyrzucę klucz, spalę mapę 
i poddam się gorzkiej lobotomii - ty wszystko zapamiętasz.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 10 march 2017

jednym ukłuciem

 
zawsze noszę 
przy sobie szpilkę
jeśli mi umrzesz 
za wcześnie
będę gotów
przywołać cię
z powrotem


number of comments: 5 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 3 january 2018

73,2

wciąż tylko jakieś Kartuzy, Tarnobrzegi, opóżnione
Włoszczowe. w najgorszym razie zmiana siódmego toru
na drugi. żaden spiker nie zapowie ci że odjeżdżam.
 
czy to ważne na którym peronie niezdarnie pocałujesz
powietrze? jeszcze przed chwilą ci istniałam. ale załóżmy,
że nikt nie chce mnie z ciebie wyrywać. jestem już głębiej
 
niż te pełne kuszących nóg, dłoni, piersi, oczu, otwartych ust
i wszelkiego grzechu bylejakiego. oto są moje ognie - rudości
włosospadów wzdłuż jedynej blizny jaką chcesz rozpoznać
 
na mojej skórze. ale załóżmy że wziąłbyś mnie tu i teraz.
potem zapewne wziąłbyś każdą inną. zerwij strup. teraz albo tu.
przed wyjściem z domu są dwa stopnie. cement który pyli,
 
kruszy się i koroduje. zimna użyteczna metafora. ile to razy
nasze niedogrzane ciała wędrowały w obie strony, po to by
wzbudzać wewnętrzną temperaturę grubo powyżej wspólnego
 
siedemdziesiąt trzy i dwie? ile razy traciliśmy cokolwiek
by zyskiwać cokolwiek innego? jak ten ktoś, kto nagle traci
z oczu Włoszczowę, Tarnobrzeg i ciebie na już obcym peronie.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Pi.

Pi., 3 march 2017

autoportret z tęczą (hejtsbuk 2017)

na pierwszym planie plama
człowiek w czerni świadomie niedogolony
z afiszującym się pryszczem na czole
że młody ten mosoń jeszcze
że hardy butny i lekko bucowaty

to minie

na drugim planie
lususy na czterech letnich kołach
wybieżnikowane wypucowane na felgach dla picu
pasą się po owych poligonach ornych manowcach
stepach motoryzacyjnego Akermanu

przy pierwszej stłuczce to minie

na trzecim planie
chmury horyzont i niepewność meteo
bo albo lunie albo lu wcale i nie
niewątpliwie przyciąga wzrok skaza z siedmiu kolorów
rozbitych światłem w wilgotny pył chwili

niech ona nie mija


(c) Hejtsbuk 2017


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 2 march 2017

erotyk na kartę

więc chodź
doładuj mój
świat


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 25 february 2017

mayday mayday

wrócił chłód. jak zakazana mantra, której nie wolno 
zlekceważyć. ma być dobrze, a jest najgorzej i ciągle 
nie pomagają ciepłości, które chyłkiem gromadziliśmy

jak indianie swój słynny chrust przed szczególnie 
mroźną zimą. kiedy jęczę: alarm! mayday! pull up! 
że nie czuję tego i tamtego. och dear - bagatelizujesz,

o niedomkniętych prognozach. wysyłasz bezpieczne 
aluzje. to tylko gorzka mgła - mówisz - a nie żadna 
z depresji. to tylko przerębel, a nie dziura w lodzie.

podobno będzie dobrze, jeśli tylko przestanę łaknąć.
jeśli tylko nie wrócę stamtąd, dokąd wysyłasz mnie
w niespełnionej fantazji, o tym co już niemożliwe.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 15 february 2017

jeszcze jeden wiersz o zimnie (hejtsbuk 2017)

zimno mi w dłonie. mówię ci: nie rozgrzeję ich pisaniem 
kolejnego wiersza o zimnie. marazm mam bardziej constans.
chłody są kurewsko uparte, ciągną nudą i na dłuższą metę

przestają być nośnikiem tęsknoty za byle sugestią ciepła. 
zimno mi w stopy. czy da się ten ziąb wziąć i rozchodzić?
potrzyjmy może coś o coś. niech wybuchnie jakaś iskra

jeszcze z raz. póki co, wionie skądś beznadzieją. biorę 
to na zimno, przyzwyczajony że wciąż mi się coś zmraża 
w sercu. choć to tylko wymiętoszona metafora: wiosna

zmartwychwstanie spod lodu jak psia niestrawność. są znaki. 
dochodzimy do granicy wytrzymałości. dochodzimy do zera. 
wreszcie ku plusom. już tylko w wierszu mi będzie tak zimno.


(c) Hejtsbuk 2017


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 8 february 2017

żadna historia (hejtsbuk 2017)

nie wiem, które z nas wymyśliło, że to będzie świetny
pomysł, by pośród ruin zamku Tęczynek rozebrać się 

do samego naga. od pasa w dół, ale te rzeczy na wierzch.
naraz. ja blady, ty różowa i szczerze otwarta. gołe emocje -

dyszałaś, rozglądając się pomiędzy rudymi zmurszeniami.
czy nie przywiało jakichś zbłąkańców. nie dane im było

przerwać ekshibicjonizm w najciekawszym kącie dziedzińca. 
dążyliśmy do nieświadomego zera; do samoupokorzenia. 

oto turniej ciał pośród porowatych ruin, które od setek lat
nie widziały nagości. cegły Tęczynka nadal się rumienią, 

jak my - intymni władcy czasu. spermę zasiałem głęboko.
najgłębiej w pamięci, tak - by nie wzeszła żadną historią.


(c) Hejtsbuk 2017


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 16 march 2018

plagiat

jeśli już wpadliśmy na te same metafory, zagrajmy 
do tej samej bramki. szybki grymas na twarz. jesteś 
człowiekiem sukcesu, jesteś mężczyzną zwycięstwa,

jesteś poetą jebanej wiktorii. wszelkie porażki to wymysł 
zawistników zza winkla. nie istnieje nic, co mogłoby nas 
zepchnąć z asertywnej autostrady na jakieś gorzkniejące

pobocze. kto dbałby o powtórzone słowa? a co to niby? 
nie da się zbudować domu z cegieł, które służyły w ścianie 
bożnicy, lub w murze katowni? powszechny niech będzie

recycling. nie będziemy się przecież wykrwawiać o byle co. 
pozostaniemy tacy sami. my kwadrat - jak jednojajowe klony. 
odróżnia nas języczek uwagi, błahy ogonek pod samogłoską.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 14 march 2018

translacja

tłumaczę jej, że już ktoś kiedyś napisał o niej wiersz. 
nie musiał przecież ciebie znać, tak jak ja nie znam 
struktury słońca, wzoru na porowatość księżycowych

kamieni, kąta ugięcia światła we łzie, gdy boli. wystarczy 
magiczny apap, by zatrzymać nawałnicę wrażeń, odwrócić
pioruny, wygasić słone błyskawice. cierpliwie tłumaczę jej,

że byle wierszem nie zastępuje się tabletki z krzyżykiem, 
tak jak ideologii nie wyznacza człowiek z podniesionym 
krzyżem. do tego potrzebny jest świeży Bóg. przeczekamy,

aż zacznie się znieczulać, aż przestanie pulsować wstęp. 
liczymy źdźbła i sekundy do wiosny, kłócimy się o idealne 
wątki, domykamy rozwinięcia. skwierczy w nas brak słów.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 19 february 2017

mrrrau (hejtsbuk 2017)

może pan już włożyć - mówi do mnie ekspedientka 
w wieczorowej żabce. przyszedłem tu po prażynki, 
orzeszki i jakieś piwo. nic zdrowego, ale jest alkohol 
na podryw, więc mógłby być i ten seks sobotniej nocy.

już pan może - ponagla nagła kochanka i wszystkie moje
nieokiełznane myśli doznają podkręcenia pulsu na speed, 
wysyłając obrazy nagich ud przyciśniętych do lodówki 
z Perłą i Radlerem Zero Procent za oszronionym szkłem.

niechże pan dociśnie - szepcze mi w ucho szepczący szept.
mam nieodpartą ochotę by zamruczeć. zaraz tu zemdleję.
teraz pin i przebudzenie - chlust w ryj wali rzeczywistość,
więc próbuję ogarnąć tu i teraz. misja - wykonać! serio?

może pan już wyjąć!
- ktoś to powiedział i udowodnił,
że kobieta z którą przed chwilą zgrzeszyłem w myślach
preferuje brutalne "life after sex". już jestem świadom, 
że z tej miłości dzieci nie będzie. biorę tylko paragon.


(c) Hejtsbuk 2017


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 29 january 2016

wiersz niekonstytucyjny

są rzeczy, o których nie śniło się poetom. jeszcze
nie nadgryzione, nie przełknięte, nie przepuszczone
przez kwasy żołądkowe, okrężnicę, labirynty jelit.

i jest światełko w długim tunelu o niełatwym do określenia
charakterze. wejście to, czy wyjście - nie ma takich pytań,
których odpowiedź przeżułaby nas bardziej do siebie.

są miejsca, to o nich nie śni się kochankom. jeszcze
nie splugawione kanonadą pocałunków, eksplozją
bebechów, pełne trucheł motylich. nieruchomo tam,

i tu też w błysku apatia. jakby oczekiwanie na śmiertelny
zacisk mięśni Kegla było samym aktem ubezwłasnowolnienia
na życzenie. to nie głód i dżuma. to miłość nas pozabija.

są czasy, o których nie będzie śniło się zbrodniarzom.
jeszcze. ale to tuż za rogówką, za średniówką, za ścierwem.
w tych druciastych ostrużynach, gdzie deszcz naszego DNA.

i swędzi rdzą miejscowo na łydce, pod lewym żebrem. zastrzał
pod paznokciem co ma odwrócić trybunał ogonem, gdy ktoś
zapyta nas w końcu, dlaczego razem znaczy ciągle osobno.


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 21 may 2010

miłość w czasach przedkomórkowych

między nami cisza rozpylona w tęczowy koloidalny roztwór
tęsknego dźwięku, jak taka międzymiastowa ze Skarżyskiem
w zadeszczony październikowy spleen. ty tam, ja tu, ja tu,

ja tu, a z nami owe impulsy, zabłąkane gdzieś w kapryśnej
centrali telefonicznej. ebonit grzeje prawie jak twoja pierś,
którą czuję podświadomie. chwytam się słuchawki, niby brzytwy

a łapię klaustrofobię, więc rozpraszam się po czułych życiorysach
zapisanych niebieskim flamastrem na udającym drewno drewnie.
mógłbym z nich ułożyć wzorcowy film i dostać Oscara albo grypę.

więc przypuśćmy Konrad, przypuśćmy Brygida. byli tu - gdzie są?
razem? osobno? żona czy puszczalska?, brutal czy mitoman? to na nic.
jej charakterystycznego "ł" już nie pamiętam. membrany pogasły.

skrobię cierpliwe krople deszczu od spodu. zajęte, zajęte.
zajęte jest w każde siąpiące popołudnie. ciągnie wtedy ludzi,
by choćby szepnąć: posłuchaj, jak u mnie też pada deszcz...


number of comments: 10 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 1 september 2016

świadectwo

byłem tam. w krainie księżycowych szos i olśniewających wież
wiary, co szczególnie jest nie na miejscu, gdy przypominam 
sobie, z jaką euforią żegnano tu przenajwszelkie kulty jednostki.

tak. pewnie po to by zastąpić je kultem bylejakości. jakoś to 
przecież będzie - powie ci człowiek, który musi przeżyć w delegacji 
za trzydzieści pięć hrywien dziennie. będzie jadł przez miesiąc

makaron (ponoć aż z chin), ale ugości cię przesłodkimi figami, 
największym szaszłykiem jaki oczy twoje widziały, a na drogę 
powrotną obdarzy lepką księżycówką z wonnego derenia.

byłem tam. w krainie nieszczelnych granic gustu i obcej estetyki, 
cięższej niż grawitacja po ciosie starszego Kliczki. tak, widziałem 
teatr piwa, kopalnię kawy i fontannę plującą czekoladą na biało.

nie ma inaczej. jakoś to będzie - powie ci człowiek, który ledwie 
wiąże plastikowe zderzaki w swoim żiguli i z zazdrością patrzy 
na twoją podżartą przez rdzę francuską pannę megankę.

ta nie grymasi. kluczy między kraterami zastygłego asfaltu, 
pnie się po smołowanych falach wyżej i wyżej. lewituje nad 
pęknięciami. wśród bruzd, baldachimów wypełnionych świętością

i kontrastów rozpierzchających przestrzenie biedy, nie wolniej 
niż pierwszy łyk wszechświata. jest taki kraj, gdzie spotkałem ludzi
życzliwszych niż rodzina. byłem tam - widziałem ich aureole.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 20 may 2010

zaczyna się od obgryzania paznokci

w przypadkach emocjonalnego głodu,
najsytsza wciąż jest własna pięść,
w pięciu znanych smakach palców.

maleńki - nieśmiało, że niby się
zabłąkał, przy okazji rytualnych,
codziennych czynności i mimo woli.

serdeczny - w parzyste piątki i zawsze
o ustalonej z góry półtorejgodzinie,
raz z prawa, raz z lewa, raz wzdłuż.

wskazujący - jak zwykle bezczelnie,
prawie dłubiąc w płytkich oczodołach
ciekawskich matron w Eastern Parku.

środkowy - po omacku i wskutek kary
za stłuczenie krótszych młotkiem,
przy niechcianym gwoździowaniu ściany.

tylko kciuk smakuje bezbronnością,
więc głęboko pod prenatalną kołdrą,
raz na całe popieprzone życie,

obgryzę siebie po siny nadgarstek.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 19 january 2016

nagły wypadek

ze zderzenia 
z rzeczywistością 
wyszliśmy ledwo zarysowani
 
wyobraźcie sobie
jeszcze świeższy 
lakier


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 20 september 2016

maź

we Frankensztajnie grabarze mają przerąbane.
jak ręką odjął jednemu w ramach wyrównywania
rachunków, za rzekome ludobójstwo w okolicach.

a było tak: na klamkach domostw pasta z ludzi.
tych nieżywych. a kto do kata, ciało w ciało od kata
taszczył po krzywych schodach zachodzącej wieży?

zza winkla już donos i nagonka. z psami i od flanki.
nie pomogły obiecanki. nie będziesz spryciulu
nas tu humanizmem truł, zaszytym w zeszłe ciało.

my wiemy, że to na mydło receptura i na potencję,
że staje i nie klapnie, ale starcom na nieszpory iść,
a nie do karczmarzowej córy, co nie sznuruje ust.

za biust ten niewypieszczony, za srebrników moc,
ekstrakt z oczyszczonych kości, wnętrzności jejmości
dziś w południe odejmie się w łokciu dłoń mistrza.

się powiedzie wśród szkrabów, babów i dziadostwa
na miejską kaźń pod mur. oby zaraza z wami w dym,
bo inaczej złe oko wskaże jeszcze niejedno licho.

myślę o tamtych ząbkowickich marach, gdy do dłoni
lepi mi się zielonkawa maź. to niby podświadomy jest lęk,
bo nie kowalową mam na rękach, a colgate doublemint.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 26 september 2016

Elbląg Hotel

"Będę błądzić słowami gdzieś pomiędzy myślami" 
Piotr Banach
"Więc pamietam wcale nie Ciebie"
Maciej Woźniak

byliśmy mennonitami. przejazdem. kapryśna pytia w recepcji
wyznaczyła nam sacrum fatum i wskazała sąsiednie pokoje.
niby obok siebie a tak osobne jak unikające się mgławice.

z najodleglejszych zakamarków kosmosu przyszło pytanie,
czy na tym emocjonalnym bezludziu istnieje jeszcze jakieś
życie. nie musi być inteligentne. nie musi moralnie ubogacać.

wystarczy że zapłaci za rozpuszczalną nescę i podwójne campari 
z lodem. wstrząsnięte, zmieszane i dostarczone w odpowiednim
czasie między gorące uda. nie zgubiliśmy się. byliśmy wikingami.

przeszłość w genach brała nas tuż za progiem pokoju dwieście trzy.
cóż ta brutalna cywilizacja oświeconego rozwygodnienia uczyniła
ze slodkim barbarzyństwem? instynkty skazano na wyginięcie.

najlepiej jeszcze przed świtem. wyjdź. ten poblask nad horyzontem
to nie wybuch supernowej. jeśli to tylko będzie możliwe - zapłonie
ostatni drakkar na plaży. jutro będziemy tutejsi. gdzieś indziej.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 23 june 2010

genesis kropki

duża litera.

tu jest sporo za sporo, ale takie mam "teraz".
czas plucia
seriami wybuchowych spółgłosek
aż po trzeciorząd.

małe konkretne znaczki.

bodaj półtora roku temu
nie przypuszczałem,
że napiszę cokolwiek jeszcze poza myślnikiem,
pod którym zbunkrował się minus.

pusta linia na wydech.

dziś jedni mnie głaszczą, inni zgrzytają o ząb,
ja piszę
z własnego ugniecionego punktu widzenia.
nieładnie.

epitet dla podręcznej pamięci. ważne.

najlepiej bez odrywania się od znajomej skóry,
bo gubię całą poezję na zewnątrz.

ostro zakorzeniona kropka.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Pi.

Pi., 22 october 2013

gra w zbijanego

krążenie mdli więc uruchamiam świat. wcale nie brzmi
jak uderzenie pałki o taraban. to żadne big big bum.
raczej niepozorne wzmocnienie białego skądinąd szumu

- atoniczność. pstryknięcie z dziecięcych wyścigów
kapslami po wykredowanym asfalcie. oszukujesz,
więc wracaj na start i goń wężykiem po serpentynach

za tymi, którzy uczciwiej imitują fair play. plan był prosty.
usunąć na pobocze, zdegradować. eksperyment się udał,
pacjent nie będzie faworytem do pozłacanej blaszki

za wybitność. mniej do koryta to więcej energii
na innego zalanego w wosk zawodowca. a skuś baba
na dziada! chóry unisono łopoczą o balkony,

balkony trzymają kciuki za każde swoje. wychuchane,
zagłaskane, rozpieszczane. synusiu! uważaj dziecko,
bo pęknie ci żyłka zwycięzcy! ślepo bij bez kolejki,

niech inni uczą się połykać łzy garściami. szukaj
dziur w szeregu by dokonać abordażu i spłodzić
własny balkonik, własne kapsle, uruchomić świat

po sobie. śmiej się z metą. mamuńcia ogłosi aplauz.
tatulek rach ciach ufunduje festyn na wiwat władcy
kapsla. debest to twoja gra, a pech uzurpatorom.


number of comments: 0 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 9 october 2016

Elbląg Road

dla Anny Wielorzecznej

Cztery dziewczyny z czterech stron nie czwartego wszechświata,
przez cztery przecznice i cztery wieczory. Wszystko dzieje się
cztery na cztery. Trójkąty kojarzą się źle. Kwadraty zdecydowanie

lepiej. Wiesz przecież: cztery rogi ma chusteczka, ty mój chłopcze
prosto z drogi malowany - nadstaw czwarty policzek, to dostaniesz
od każdej po słodkim całusie. Wszędzie bywa dobrze, ale gdzieś w E.

najlepiej. Cztery dziewczyny, a każda nie stąd. Nietutejszość rządzi.
Ten rząd jest spontaniczny. Chętny by rządzić i dzielić emocjami.
Jak na turbinowym rondzie. Odśrodkowo. Albo ak na Abbey Road

w Liverpoolu, tuż przed czwartą. Na cztery zderzenia te zdarzenia. 
Na cztery życiorysy ten wiersz. na cztery dziewczyny z czterech stron
poezji. A każda inna. A każda Anna. Tu wszyscy kochamy Anny.


number of comments: 0 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 16 july 2010

tabula rasa

...pałka zapałka...
na razie grają w chodnikowe klasy
ja pierwsza ty druga ona na końcu
ty gimnazjum ona liceum ja uniwersytet
ona ciąża ja aborcja ty rozwód

.......dwa kije...
na razie rzucają niewinną kredą
piekło niebo powtórz ostatni rzut
za mamę za tatę za zdrowie dziecka
za zbrodnię za karę i za sumienie

...........kto się nie schowa...
na razie wieszają się na trzepaku
pupą w okno wścibskiego sąsiada
stopami gniotąc cukrowane obłoki
relanium żyletka rak - nie teraz

...............ten kryje...
na razie są niezapisaną kartką
wolną od świadomych albo-albo
albo mieć święty spokój duszy
albo ołtarz malinowego beemwu

...................kto się nie bawi...
na razie bawią się w beztroskość
łapaną na wabia naiwnych ocząt
na zabawę w wiarę nadzieję i miłość
jeszcze przyjdzie najwyższy czas

.......................nie żyje...


number of comments: 5 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 19 july 2010

grzybobranie

nic w tym nadzwyczajnego.
na obiad wybielona grzybowa,
syknęłaś w zakleszczone
siekacze. milczałem za wczoraj,
jak dobrze wychowany młodnik.

kiedy zaklinowałaś scyzoryk
wewnątrz zcapierzonej garści,
napoczął się sezon wyskrobań
między drugim a sąsiednim
paluchem lewego płaskostopia.

dobrze że nie wyrywasz razem
z grzybnią. da się przemilknąć
gdy zamknięte oczy. nigdy
nie przypuszczałem, że zaufanie
ma smak niedociętych paznokci.


number of comments: 8 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 16 january 2014

lament ubogi

dla T.S.


nie ma co gadać
o czym o kim nie ma
bo kogo to przecież już nie ma

myśleć trzeba
pamiętać
i wypić też trzeba z kimś

nawet do drzewa
nawet do głodnego kota
nawet do wychłodzonego od dziś pieca
iść trzeba naoddychać się
na dwa płuca na dwie komory
walić krwią w żyły
po przedsionkach po aortach
po przyciasnych włosowatych
się mazać w karmazynach
się mazać choćby pod prąd

żyć trzeba by nie wyć
do nieprzytomności
bo przecież nie do śmiechu
się można zmartwić

wszyscy mówią że wszyscy umrzemy
ale nie mówią że ty że on że ja
właśnie tu i teraz


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 3 november 2015

głęboko wydrapane

warszawski Mokotów.
na ścianie jakiejś klatki schodowej 
w przedwojennej kamienicy, 
stoi kulfonami jak byk: 
Adelajda jest fajna
pod spodem ktoś dopisał
i   L e g i a
a pod spodem ktoś inny
i papież w imię ojcasynaduchaświętego też
następnie zdecydowanym charakterem pisma:
Soren Kierkegaard
a na to w tonie polemiki:
Kierkegaard, to ci ciulu mordę lizał
poniżej już odpadł spracowany tynk,
ale w obnażonych cegłach wciąż widać,
że ktoś miał głęboko wydrapane:
ale to Adelajda jest najfajniejsza
i dziś śpi u mnie


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 29 january 2014

strzeż się tych miejsc (cover dwudziestopierwszowieczny)

są jeszcze takie miejsca
które profesjonalnie kuszą nęcą i wabią
mrugają niedoczynnym neonem
zapraszają świeżo oliwione ciszą
na oścież

są takie miejsca
że wchodzisz jak Bilbo Baggins
do kramu "tysiąc i jeden pierścieni"
tyle że tutaj dla lejdi Smaug za ladą
jesteś niespotykanie żywotnym zaskoczeniem

są miejsca
gdzie przez próg jak w alternatywną rzeczywistość
prosto z deszczu prosto z tłumu z gniewu
aktu desperacji lub wyłącznie z potrzeby chwili
i gdy się ockniesz lecz zanim cokolwiek
to - "a kartą da się?"

i wtedy pryska bajka-hobbitka
podwójnie empatyczne rozczarowanie
wybucha cię za te przeklęte naoliwione drzwi
byś jeszcze bardziej
strzegł się tych
miejsc


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 23 september 2015

metamatematyka

unia dzieli
120 tysięcy
uchodźców

120 tysięcy
uchodźców
dzieli unię


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 17 june 2015

rozwój w biały dzień

jest jakiś zgrzyt
między nasiąkaniem
delikatną poezją
o Kwiatku który zwykł przyjaźnić się
z gościem ze świętego obrazu
a
przesłużoną kosiarką spalinową
która toczy naładowany decybelami bój
o równość
z nadekspansywną trawą

jest zgrzyt
ale to dobrze
bo nawet najmniejszy konflikt
to metapaliwo
dla czyjegoś rozwoju
ktoś powie
nic się nie dzieje
ja powiem
ale JAK się nie dzieje


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 26 june 2012

epitafium dla andrzeja

dla A.I.

martwo tu jest
rozsypały się płytki Mahjonga
i choćbyś rzucił wszystko
do czego jesteś przyrośnięty
odciął natrętne nadgarstki
to nie przywrócisz chaosu
nie tędy pełznie strumień

popatrz nie powiedziałbyś
że dlatego tyle w nas życia
ponieważ jakiś stan skupienia
niedożywionych pierwiastków
przekroczył alarmowe stężenie
aż piszczą wszystkie wymiary

inny byłbyś a nie ten tamten
żyły nie zawrócą krwi pod prąd
ze strachu przed stękającym sercem
nie zbuntują ciała ale mogą zniechęcać
aż po nieodległą martwość

twój wyraz twarzy ma potrójną premię
i miejscowy bonus od dobrych uczynków
tranzyt w bezpośrednie chmury
wielkie mecyje z limbo w tle
niech czeka ma cierpliwie czekać
niech tkwi skoro się nie da przełknąć


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 21 july 2010

dogrywka i karne

mógłbym strzelić ci gola
przy takim nic-ci-się-nie-chceniu
to dla mnie żadna sztuka
nie ma co rżnąć
głupa
strzelę sobie za to setę
zamiast karniaka
jesteśmy kwita

w wyniku samobója objawiły się
skłonności
jestem spod znaku strzelca
ale zawsze kłamię
gdy to komuś mówię prosto w okienko
przeważnie trzy strzały serca
później
mam poważnie przestrzelone

totalitarnie z główki
wygrywasz po dobitce mnie żywcem
na czczo

zgodnie wymieńmy koszulki


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 26 may 2010

ground zero

moje dotąd - odtąd twoje
między nami tymczasowo niczyje
a tak kusi by spacyfikować

ja dla siebie ty dla siebie
poróżnione krzywymi liniami
nasze upiaszczone królestwa

nie warte złamanego forinta
gdy ty stawiasz nieboskłonne mury
a ja kopię piekłodenne fosy

aż imploduje międzyprzestrzeń
i kurcząc się spiralnie do "nic"
obca interwencja wisi w przydechu

od pierwszego ziarenka aluzji
po ostateczną garść piachu
wciśniętą głęboko w gardło

po nas choćby pustynia


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 21 july 2010

opowieści lasku smołdzińskiego

spaliny mąciły w głowach nie gorzej niż pierwszy
wdech marihuany. coraz łatwiej było drzeć z gardeł,
że jeszcze jeden ułan dzisiaj i refren o Kryśce

z przytupem o smołdziński asfalt. gdzieś przed nami
szumiało morze obiecane, pamiętasz? mojżeszowałem,
że jeśli przestaniesz śpiewać, to otworzę ci suchy

tunel aż do samej Szwecji. tak łatwo było wyjść
z domu z jednym celem i jedną kanapką. ze smalcem
była, ale gdy pokochaliśmy wydmy, tłuszcz wtopił się

w podrabiany przez kitajców plecak. głód? łaknęliśmy
życia jarając na zmianę ekstra mocnego i popijając
marzenia skwaśniałym kompotem z węgierek. udawaliśmy

że to jest już ten hakslejowy świat, to niby Shangri-La
błyszczące zza witryn sklepów Baltona. pod wieczór
rudy milicjant wylegitymował nas z raju. na 48 godzin.


number of comments: 9 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 12 january 2016

rimejk

leżą
napełnieni po suche brzegi
uważać na przelew wylew zalew
na cofkę powrotkę
na drobne jakieś opady nawet
 
które 
mogą wznieść 
się ponad podziałami
się ponad wałów wałami
przepierzeniami cokołami fosami
kolczastymi z emocji drutami
przerywanymi liniami
 
jak stosunki
te wczesne te tuż po zimie
a jeszcze przed międzyludzką wiosną
przed obrączkowaniem
przed dzieleniem się na drobne
komórki zygoty płody
jak kurwa stosunki?
a wiesz że bez zmian
 
leżą
nawspominani po brzegi
na czas jakiś pusty szczerbaty spsuty
czas który się zacznie 
od teraz do następnego
jeszcze raz


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 11 october 2016

brudna poezja

przepraszamy
za czyste intencje

po przeczytaniu
zwrócić
zawrócić
odwrócić
przewrócić

oraz
niepotrzebne skreślić

po zrozumieniu
reklamacji nie uwzględnia
się


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 17 june 2010

stara kobieta pokazuje

Co prawda, nigdzie już nie krzyżują artystów,
za żądła w lukrowanych na zimno alegoriach,
ale odarta z sukni dupa na teatralnych deskach,
to wciąż gołosłowny środek wyrazu w sprzeciwie,
a koncert bezkompromisowego Rammsteina
jest w stanie zbeszcześcić białoruski stadion.

Dowolność wyboru, między obnażonymi pośladkami
przekraczającej siebie aktorki Szczepkowskiej
(tak, to ta niezmiennie wieszcząca jakieś końce),
a obnażonym egocentryzmem nadreżysera Lupy,
jest niestety w pełnej krasie miazmatyczna,
choć pewnie znajdą się i tacy, których do teatru
zwabi nieskażony Photoshopem cellulitis.

Dziś jakby łatwiej nakreślić rybę na piasku
i oblec ją w religijny rosół natchnienia,
niż wyznaczyć obrys własnych kompromisów,
nie wdeptując się w codzienną śmieszność.
Wcale nie jest pociesznym, że dla krotochwili
artyści obrali sobie właśnie nową Królową,
z gołym zadkiem w herbie. Niektórzy nie czują,
że trzeba ze sceny zejść, zanim twarz zdupieje.

Naiwniak Białoszewski stawiał proste pytania,
o swoje, moje, twoje, jego i Jej granice,
tak dawno temu, że stały się zabalsamowane.
Kiedy wychodzę w szkło powiększające sceny,
zbrojny zaledwie w przejrzystą wrażliwość,
też nie do końca świadomy ulotnej granicy,
między pasją a ekshibicjonizmem, brnę w pustkę.


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 15 june 2010

akt czegokolwiek

czerwiec. Słupsk o tej porze roku wygląda równie bezbarwnie,
że gdyby zamknąć oczy, to mógłby być Kościanem (w gardle).
tu i tam, sunące po wyświechtanych trotuarach nieistotne istoty,
skądś dokądś, o coraz bardziej docelowych spazmach groteski.

brakuje tylko samozwańczego blondyna, który rozrzuciłby
tu i ówdzie, szrapnele jaskrawożółtych skórek po cytrusach.
jakby banany, swą podstępną obślizłgością, zdolne były wnieść
w ten zastygły na betonowo pejzaż szansę improwizacji.

tak. mógłbym zstąpić łaskawie, ale ręce zajęte mam walizkami,
a Słupsk (albo to Szamotuły) mi się przydarzył powierzchownie.
tu i teraz, nie wejdę głębiej, w to nazbyt przewidywalne miasto,
by nie natknąć się na pole minowe czegokolwiek. pułapki bolą.

powiem wprost. od żadnego wejrzenia nie będzie nam po drodze.
ja to wiem, a ty łaskawie nie zwrócisz uwagi podczas piruetu.
następnym razem znów cię wezmę za podrabiany Kołobrzeg, wbrew
oburzeniu przygodnych kolejeńców. ruszą, byle dalej od nas.


number of comments: 6 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 31 may 2011

życie seksualne dzikich z naprzeciwka

do mieszkania z najbardziej przeźroczystymi
szybami wkomponowali się nowi rezydenci. stać ich
na przejrzyste życie wewnętrzne i ego. intymność

na oścież? w to im graj. skapitulowała pruderia
zbyt biała. zbyt aseptyczna a przez to zbyt obojętna,
więc poszła na pojutrzejszy recycling. intrygujące.

odkupiłem od syna lornetkę i za bezcen czuję to samo
podniecenie, które ponoć zalewało Malinowskiego,
gdy podglądał etniczne zachowania Aborygenów.

już dzisiaj przed północą dowiem się, że Ona lubi
wyprowadzać obwisłe piersi na wiatr, a On nie myje
rąk po sikaniu. pozwalają wilczurowi wąchać krocza.

kiedy napiszę o nich wiersz - nawet nie przeczytają.


number of comments: 9 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 28 august 2015

matka boska siateczna

targa ich sześć a każda z innej
krainy mlekiem i miodem 
ale palców wolnych jest dość
by posłać w świat
z tramwaju na Piazza Pavone via FB
kilka cierpkich słów naładowanych
barokowymi wyobrazami
 
spójrzmy zatem
(przeznaczone tylko dla osób 
o stalowej wrażliwości. bądź żadnej):
proktologia
kolonoskopia
obmierzły
łuszczyca zgnilica ropnica
syf kiła i mogiła
kanałów rodnych łyżeczkowanie
kamyczków w moczowodach wysysanie
oj lepiej niech nastanie już amen
 
Matko z siatkami
jeśli jesteś jeszcze z nami
módl się za nasz
grzech
niech nas nie spotka
nań nieprzygotowanych
bądź tuż po bajecznie urozmaiconym
obiedzie
bulimia to tak nieestetyczny element litanii
o  Bosche - zarzygane bambosze
efekt jest paskudnie zwrotny
lecz nie tak efektywny jak wyobraźnia
 
Matko z ordzewiałego tramwaju policz siatki
policz jatki kratki i sałatki
groszek z marchewką
bułkę tartą na bakier z masłem 
wypowiedź cierpką wywołaną hasłem
tu wysiadasz 
tu wysiadasz
tu wysiadasz
amen


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 18 november 2016

białopomidorowi


blady massa 
ze wschodnich przedmieść słynnej Europy
testuje młodą chińską ludność
czerwoną zupą
dobrze im tak

to nie krew
to pomidory
to nie tłuszcz
to pasja
to nie biel
to nie makaron
to ryż tyż tyż

pomidorowa z ryżem raz
na bambusowy stolik
pomiędzy ratanowe krzesełka
pod kantońskie skrzywione nosy
pomidorowa z ryżem dwa trzy cztery

żryj bo gorące
od ostrego nawrotu tęsknoty
wcinaj i nie grymaś
że zupa ci była za słona
od łez

poprawiasz chińczykom jadłospis
a tymczasem oni majstrują
w genotypie idealnego człowieka
nie będzie tam już miejsca
na wywar z pomidorów
choćby nie wiem ile nieletnich azjatek
jadło ci z ręki
Polaku 


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 12 june 2015

podryw

przepraszam
czy mogę być panią zachwycony?
umiem i udowodnię
że wielbię jak nie wielbił nikt
przede mną

tylko niech się pani
nie przyzwyczaja
niech pani zamknie
oczy serce i ramiona
bo na jawie można przywyknąć
zbyt wcześnie

słowa uzależniają

ślubuję
że lubieżny będę
w następnym życiu


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 16 december 2016

oko na niebie

wśród trzydziestu najpiękniejszych rzeczy, które dostrzec można
wyłącznie z perspektywy bardzo wysokich trajektorii, są miejsca 
na Ziemi które olśniły estetów, więc podziwiam. być człowiekiem,

to takie dumne. po to kilku zmyślnych gości stworzyło idealne oko 
na niebie, bym mógł zobaczyć obrys gitary Ibanez wyrżnięty w lesie 
pod Cordobą. oto długość gryfu: trzysta metrów z okładem; średnica

struny G? zasięg ramion przeciętnego argentyńczyka. oko, bym mógł 
zachwycić się eleganckim lazurem na powierzchni zbiorników potażu 
w Moab Utah. tu barwy migoczą nieprawdopodobnie nieprawdziwie.

przeglądam więc ten, oraz tysiąc innych obrazów uchwyconych przez 
szpony dronów. cuda na kiju. wiedziony ciekawością krzyżuję celownik 
nagłego zainteresowania na 36°9'9"N i 36°53'37"E. co wtedy widzę?

żadnej wojny, żadnych tłumów, wojsk, działań zbrojnych; zero krwi, 
ni cienia szubienicy. place bez świeżych grobów, jeszcze nieużywane 
kamienie. gdzieniegdzie znajome plastikowe butelki, kartony opakowań

błysk wybebeszonej konserwy. z perspektywy anonimowego Google Earth 
tego leniwego popołudnia nie dzieje się tutaj nic szczególnego. dymy? 
to pewnie z grilla. smażone mięso ma swoich miłośników i w Aleppo.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 25 january 2011

szwabski rower

tu na tym polu, my najpierw kopali osierocone kartofle,
potem w te same dziury upychali niewybuchy po szkopach.
palec krąży od samotnej brzozy aż po himalaje kompostu.

no gdzieś tu chyba. ziemia pluje. co roku wydala z siebie
rude żelastwo. Heniek od Maliców cieszy się, że tylko nogę
stracił i że ziemia go z miłości do samogonu wyleczyła

tak tanio. teraz już tylko korki wącha od święta i przepycha
słabość chlebem przez wzruszone gardło. dziadek Franciszek
ślini kopiowy ołówek i kreśli na kopercie labirynt Schatzkarte.

tam musi gdzieś być ten rower, cośmy go przed ruskami
na lepszą godzinę zagrzebali po nocy. śni się, że krety na nim
wciąż jeżdżą, albo trup starego esesmana wywleczony widłami

z bunkrzaka i dla chichrów posadzony na siodełko. trzecie
okrążenie po kartoflisku jak polny etap wyścigu Stalingrad-Berlin,
ale na pieszo, więc się nie liczy. według dziadkowego na oko

- to beńdzie hetta a nie wiśta. mnie już wsio ryba. bardziej
nie w ten rower wierzę, lecz w lodowatość, która szparami
z udeptanej blizny owija mnie wkoło stóp. coś zamarza w tle.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 11 january 2017

dowód na ostateczne istnienie zimy

dowodem na istnienie zimy jest brak kota
w przestrzeniach poniżej odczuwalnego zera
i zmaterializowana niechęć do przesuwania
namacalnych granic ciepłości

kot z zimą wygrywa wewnątrz
walkowerem walkowera
i bez brania jeńców

nawet jeśli na pierwszy rzut oka wietrzysz tchórzostwo
to przewietrz jeszcze z raz - byle szybko bo przeciąg
a koncert wyrzutów sumienia jest dla kota
tak ostatecznie wyczerpujący


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 11 june 2010

piętaszek

i co z tego,
że istnieją te wszystkie raje na ziemi?
że wystarczy strzelić pilotem w ekran HD,
by obejrzeć sobie wszystko ze wszystkich stron.
każde drzewo dowolnie spreparowanych wiadomości,
oraz bramę input-output z szyldem "Sin makes free"
(nie wiem co to znaczy - nie znam rajskiego).

bez wychodzenia z papuciów, okrążam glob
bajtostradą 66, tankując oddech przy satelitach,
i co z tego?

kręcę nosem - źle,
kręcę piętą w bucie - gorzej,
kręcę sobą na wytartym fotelu - i co z tego?

czytałem, że pewien naiwniak został wybrany
zawodowym szczęściarzem na pół roku.
miał dobrze się odżywiać rarytasami,
ładnie wyglądać na kolorowych folderach,
chwalić staranny piasek pod stopami
i transparentność wody w lekkim oceanie.

w chwili słabości, ów szczęśliwiec, przez nieuwagę
dał się pogłaskać wyjątkowo wrednej meduzie.
i to w piętę (co za achillesowy pech).
za niedokładność w byciu żywym szczęściem,
zwolniono go, zanim zdążył zemdleć z bólu.

kręcę nosem - cynamon,
kręcę piętą w kapciu - ulga,
kręcę sobą w archipelagu fotela - za friko


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 1 august 2015

tajny wiersz

w niewypowiedzianym wierszu o tobie
będą filiżanki pełne szampana
i orzeszki podawane
przez osobnego kelnera od orzeszków

w ukrytym wierszu o tobie
będą podróże ale bardziej przerwy w podróżach
gdy zatrzymywaliśmy czas
na coraz głębszych poboczach

w najintymniejszym wierszu o tobie
nie będzie łez
wszystko będzie dobrem
będą nas spotykać same zasłużone przyjemności
będą mówić: cześć, to my! wasze nagrody! 
jesteśmy tu specjalnie dla was!
bierzcie i czerpcie z nas wszyscy dwoje

teraz
ty zjadasz truskawki
i wysysasz krem z rurki
ja liżę ciebie i zapominam gdzie kończy się twoja skóra
a gdzie zaczynają moje wargi

to jedyny pierwiastek z obojga
wynajęty na nieskończoność plus
bo to jedyny wiersz
który nigdy nie wychodzi z ciemności
z czterech ścian
i z najskrytszego z tych tajnych brudnopisów

oto mieszkaniec twojego łona
który został wszeptany do wewnątrz
moim językiem


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 1 july 2011

wilczyzna

w poprzednim wcieleniu
pokochałam pełnię
                          - Julia Jaz
 
to nie wilki lecz spasione kundle, z nimi niekoniecznie
drapieżnicy po drodze. wyjesz, szarpiesz, toczysz pianę,
ale łapa w łapę, jak chętna wadera w stadzie - na gwizd.
 
 
nozdrza w zwichrzony grzech. przychodzą, nienawidzą,
odchodzą, w pyskach świecidełka dla pierwszej lepszej.
choć instynkt pierwotny jeszcze cię jako tako prowadzi
po tropie - innaś niż wszystkie pokąsane przed tobą.
 
 
da się żyć z zapachem mokrego psa na sumieniu.
wyj a będzie współgrała niedorżnięta wataha samców.
czy sądziłaś że można się uzależnić od wrogiego
warczenia? upokorzonej sierść matowieje wolniej.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 26 october 2016

beep beep

zdarza się że
ludzie dzwonią do mnie
w nadzwyczaj pilnej sprawie

gdy podnoszę słuchawkę
i przedstawiam się wyraźnie
słyszę: przepraszam pana bardzo
nie gniewam się wcale
nie obrażam nie strzelam focha

jako asertywny wirtuoz
jestem chyba stworzony
do wymownych przemilczeń


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 26 june 2010

spotkanie z Zenonem Żubrem (poetą w trzecim pokoleniu) w miasteczku Skarżysko-Kamienna lub jakiejś innej pierwszej lepszej pipidówie.

wianuszek spędzonych jak na sprzedaż dziewic
nicniedajek siedzi, leży albo stoi gdzie popadnie.
co druga wymownie żuje gumę, a wzrok jej zmącony
pieści figlarnie ogorzałe lico guru. och, guru przyjechał
z dalekiego żelem i betonem płynącego miasta,
tak dalekiego od tutejszej świetlicy, że wystarczy
by wymienił pierwszą literę, a wylewituje się
wzdech zachwytu i zazdrości na orbitę żarówki.

dziewice słuchają
a serduszka im terkocą
z oszołomienia lecz

czasem któraś odważniejsza mamrotnie o niepełnoletnim
wstydzie, ale chętniej o nieporadnym ekshibicjoniźmie,
któremu w jawnym podnieceniu musi się poddać gdy na swym
sztambuchowym łonie opisuje pierwszą miesiączkę. Mistrz
słucha, niby uważnie, skupiony w sobie solidnie, lecz
tak naprawdę myśl Mistrza błądzi nieskromną chucią
w ich wnętrzach lubieżnych wilgnych i pokornych.

dziewice słuchają
a łechtaczki im terkocą
z oszołomienia lecz

ni jęk żaden ich gardeł nie splami, gdy batuta
recytującego maestro w szczególnie zamaszystym
podkreślaczu potrąci bladozimną przeźroczystość
musztardówki z kawą instant Calypso a struga
brudnobrązowej brei zgwałci kaligrafię czyjejś intymności.
o pardą, o pardą. zachowa się idol jak nieudol gdy nitką śliny
będzie obmacywał tę zbrukaną poetycką wirdżinity, ale wcale
mu nie będzie pardą. przeciwnie. będzie mu śpieszno
by nabazgrać niechlujne haiku na skórze lolitki
spermą od wewnątrz. póki starczy viagry.


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 27 june 2010

ostatnia z Salem

właśnie rzuciłam. dwa słowa nasycone miętą,
między górną a dolną szminką, nie pochylą się
nad iluzją, że kiedykolwiek coś zaczynałaś.

ja cię znam. tak długo pływasz po powierzchni
lżejsza od grzechu, że nagięłaś rzeczywistość.
w stos. już się nie dziwię gdy dłonie nam drżą

nad popielniczką. kiepuję barwy, weneckie maski,
perły rzucone przed wczesnych świętych, onomatopeje,
a ty nawet berbeluchę zamienisz w dziewiczy absynt

wyliczonym na efekt kolorem źrenic. twój blask
wciąż jak umiłowana rudość nieskalany zwątpieniem.
ty milcz. ja już wierzę od pierwszego pocałunku.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Pi.

Pi., 28 june 2010

magnetyzm

nienawidzę obcej grawitacji zagnieżdżonej
w brudnobiałym laboratoryjnym fartuchu
w perfidnym archipelagu wysp Castorama
w misterium babińca przy półsłodkiej amforze
w tysiącu i jednym niegodnych drobiazgach
zdolnych z taką łatwością odginać orbity

twoją od mojej

odmierzam zatem samotnie gorzkie zaćmienia
brnę w słoneczne wiatry pozbawione ciebie
dotykam dotyków powtarzam zapamiętane szepty
mrugam ku bladym mirażom na wszelki wypadek
chucham na powierzchnię lustra przed którym
przymierzałaś rano kolejne wersje zewnętrzne

aż do skutku

tak cierpliwie zaklinam kosmiczne meandry
że jednak wracasz - nic w tym nadzwyczajnego
port zazdrosnych myśli przyciąga najpełniej
jestem Orfeuszem któremu słoń nadepnął na ucho
więc zamiast liry mogę tylko zacisnąć kciuki
i wierzyć że każdy dźwięk dzwonka będzie fanfarą

za wyczekanie


number of comments: 6 | rating: 5 | detail

Pi.

Pi., 30 october 2014

suma wszystkich różnic

uchwyciłem wreszcie
co oddziela poezję od nie-poezji

po wierszach jestem głodny
i najchętniej przegryzłbym
równie następnymi
 
po nie-wierszach mnie mdli
rzygam
tracę fizjologiczną kontrolę nad sobą
to nie jest nawet estetyka kiczu
to może być filozofia kaca
pewnie mam silny układ odpornościowy
więc niełatwo mnie nakarmić
byleczym od bylekogo więc cierpię
 
uchwyciłem wreszcie w zęby
tę cholerną różnicę
i teraz nie jestem niczego pewien
nawet tego czy chcę ją przełknąć


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 14 july 2010

żona Lota

Sodoma jest jedna, choć widzisz ją w każdym.
zaprzecz i zmień pryzmat lub przeskaluj uczciwość
na dostępną dla mojego rodzaju. zgaś światłość,

a będziesz samotny z własnego wyboru. muzyka
polifonicznej hosanny i bałamutne modlitwy z ajpoda
nie zastąpią ci krnąbrnych zabawek. to nie twoja

wina. to nie twoja bardzo wielka wina. dojrzeliśmy
do asertywności na pokaz, więc zabierz tombakowe
aureolki. asceza nie stała się moim rajem. witalność?

nadstawiałam ciała na szum pokus i wdychałam je
pełnymi biodrami. oczyszczona czy nie, i tak nie będę
pierwsza na listach poszukiwania cnót. nikim bardziej

i nikim mniej, niż odarty z imienia grzech. ja mam siłę
stawiania tez o twojej domniemanej dobroci, gdy z błota
wygrzebuję monetę. mam czelność określania wniosków,

gdy rozsiewasz nowotwory zbyt blisko. ikony pękają,
jak słone gałki oczne, tej która się zawsze odwróci,
bo nie nawykłam wierzyć na słowo. zwłaszcza twoje.


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 10 july 2010

głos pana

wrócił do gwiazd
ten drobny staruszek
co Bogu
się nie kłaniał
- ciebie przecież...
nie ma

- a ty Stanisławie?
ty to niby jesteś?
odpowie mi drobny staruszek
gdy niezwyciężony
przepłynę
nad purpurowochłodnym
oceanem solaris









---------------------------------------------
starusieńkie. pamięci Stanisława Lema


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 24 july 2015

wchodząc/wychodząc

dawno mnie tu nie było
co u was? nowe znajomości?
stare strzykanie w kolanach?
słychać
bo milczycie

taki czarny humor
w bramie cmentarza
który bawi co najwyżej mnie
bo i żona (słyszała to już
- niech policzę - osiemnaście razy)
patrzy już tylko z niemaskowaną niechęcią
przydaj się zamiast głupio dowcipkować
bądź stosowny i zapal w końcu ten znicz
- dziękuję ale to dlatego rzuciłem palenie
by nie walczyć z cmentarnym wiatrem
o ogień


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 18 july 2010

moja menado...

moja menado
mżawią mi się wspomnienia
zamazane jak szyby
w rzadko odwiedzanych oknach
szron tam gdzie powinno
parzyć nieskromne palce
namacalny mrok uciska
tę błotnistą drogę
o jednym zabliźnionym skraju
prosto w koloidalność uczucia
a potem
gejzer gwiazd w twoim oku
i ten szept finezyjny
jak nasz pierworodny grzech

jakoś jest inaczej
jakoś jest
jakoś
ja


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 26 may 2010

doścignięty

pastylka quaalude podzielona na trzy/migawka
fontanna szampana w jacuzzi/migawka
pomarańczowy ręcznik frotte/migawka
zbyt młode ciało na Mullholand Drive/migawka

a cena?
obce granice za cudze mdłości
obce hotele za cudze uległości
obce alarmowe dzwonki
własne przerwane odkupienie
niedokończone konfesje
strach nieufność zdrada

i
oto
mamy go!
jakby z pachnącego jeszcze świeżym utrwalaczem celuloidu
zeszły na płytę lotniska w Zurychu jego własne obsesje
i w rozjarzonych pożądaniem reflektorach chwyciły za rękę
świat wstrzymał oddech
świat się zachłysnął
świat się wysmarkał uronił łzę puścił bąka zwymiotował
między jednym a drugim haustem coca coli
między garścią popcornu a garścią popularności
na żywo haj definyszen tru kolor slim fast rewelejszyn
przewiń kochany na koniec chcę zobaczyć go za kratami
przewiń kochana na początek chcę zobaczyć tę trzynastolatkę
jeszcze raz jeszcze raz jeszcze raz
chodź pójdziemy do sądu rzucić kamieniem
będziemy krzyczeć bo nie mamy jacuzzi
będziemy potrząsać niepomarańczowym oskarżeniem
będziemy grozić - to takie podniecające
będziemy się kochać jak gwiazdy
tylko mi nie mów że masz trzynaście lat

nie ukochany
mam trzydzieści jeden
i jestem twoją przeszłością


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 7 september 2014

test na inteligencję

już wiesz jaką wydzieliną jesteś?
odpowiedz na kilka pytań od czapy
a zbudowany z zero-jedynkowych trybików
mechanizm powie ci jaką porą roku jesteś

wszyscy się cieszą jak ser do jeża
ci od przedwiośnia i ci od złotej jesieni
każdy jeszcze przed kwadransem nie wiedział
jaki będzie przeszczęśliwy
gdy dowie się jaką piosenką dylana jest
albo jaką postacią biblijną
zarżniętą na ofiarę
 
teraz już wiesz?
wiesz że wygenerowałeś się
sugerowanymi odpowiedziami
by być koalą aligatorem koralowcem
odpowiedz na kilka pytań od czapy
a dowiesz się jakim jesteś psychopatą
putin hitler kuba rozpruwacz jean bedel bokassa
im egzotyczniej tym lepiej
im głupiej tym egzotyczniej
 
już widzę to rozczarowanie
gdy wynik testu
wskazuje że jesteś
człowiekiem
zakład że zagrasz
od nowa?


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 4 august 2015

breżniewski czyli słowo o pięknie

kobiety
dla was  p r z y s z ł e m

zobaczyć Breżniewy
a nie ma

nie ma w was Wałęsy
nie ma nic Gierka
nie ma urody Gomułki
przysięgam
nie uświadczę w cymes lali
żadnego z brzydali

sam raj złoty porządek i niezbity wzornik śliczności
same klaudiekardinale i briżitebardo na wyścigi
w porywach merylin bez makijażu może
czasem ale też z figurą
jak Figura chociaż

jako wykwalifikowany poszukiwacz
brzydoty
czuję się skrajnie oszukany
pięknem po oczach

poszłyście mi po nadwyraz estetycznej
bandzie jak po brzytwie
Ockhama

skrapla się ten we mnie
stachanowiec - zachwyt


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 18 july 2015

Przypadki Zbigniewa M. - Droga Krzyżowa

Zbigniew wyrywa krzyże kamieniom.
Zbigniew wykrawa w kamieniach krzyże.
W przyrodzie nic nie ginie. Krzyż za krzyż.
W przyrodzie nic nie gnije. Kółeczko za krzyżyk.
Aureolka za Krucyfiksik.
Aura Krucafuks Pochuju Bomba.
Zbigniew przy pomniku erektuje jak słoniowa trąba.
Do góry rąsia. Haj Noł Loł,
To na szczęście.

To na szczęście tylko kamień.
Mazut może zmrożony.
Marmur pastowany,
z którym do parku nie można?
Na Skaryszewie popatrz,
nie takie pomniki na spacer
ludzie wyprowadzajo.
Czochrajo pod rzeźbionym włosem.
Kołysanki śpiewajo. Nie kolebio.
 
Zbigniew jest dobry dla pomników.
Zbigniew jest lepszy i najlepszy.
Wzór na pomnik to nie byle kto. 
Zbigniew liczy na spiżową wdzięczność.
Nie po to się dochrapał funkcji w Związku
by dać się odlać w byle Gównie.
Każdy ma taki Krzyż
jaki wyrwie Chrystusowi.
Zbigniew ma już w czym wybierać.
Ma już Krzyż na każdy dzień tygodnia.
Pracujący, świątek, piątek
i dwa na niedzielę. 

Trzeba się cenić.
Albo cierpieć na bezcenność.


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 6 august 2015

shit people say to Joanna

ludzie listy piszą
coraz krótsze niekolorowe
satelity wirujące wokół świeżej dupy
słynny Dirty Dancing
przy akompaniamencie
głośnej klawiatury
w T9

zamiast cichej partytury
zaproszenie na party
z obowiązującym penisem na śniadanie
tu nie pada pytanie gdy wszystko jest jasne
i ocieka śliną zanim zaschnie w lepkość

ślinią ci się
misie pedomisie
ale cóż chcieć jeśli się wygląda jak zanęta
Joanna - elektroniczna przynęta
ściąga idiotów mała
choć majtki ściągać miała
tak wierzą idioci
w kraju gdzie wiara
stała się benzyną dla mas
trzy dwa raz
was? was?

od słowiańskiej Joanny wara
oliwkowym niepolskojęzycznym
trudno mieć bekę
jeśli się nie rozumie szlaczków
spod dubajskiego nieba
choć Dubaj też tylko o dupie blond
marzy

warto - raz na sto
się łatwiejsza Joanna
zdarzy


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 3 june 2010

separatum

powierzchowność spękana ciszą
ten zaprawdę cierpi po wielokroć
kto bezwładnie czuje własną skorupę
w dramacie emocjonalnych odłamków
obitych o bezduszny zlewozmywak

raz pęknięte powierzchnie grymasów
nie polepią się za jedno przepraszam
na wszystkich kolizyjnych skrzyżowaniach
między salonem gabinetem i sypialnią
czerwono od świateł ostrzegawczych

tylko racz mnie wcale nie zauważać
tylko racz mnie nie dotykać sobą
lewa wolna bo z prawej lita ściana
dla takich jak my powinni wymyślić
mieszkania jednokierunkowe bez okien

czterdzieści pięć metrów kwadratowych
dobrowolnego sam na sam w obecności
wciąż śmierdzącej przegniłą miłością


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 20 july 2010

konzentrationslager parnas

rzeźnia nie będzie kwietną łąką,
tylko dlatego że zamknę na sztywno oczy.
nowotwór wątroby nie przeprowadzi się
gdzie indziej, jeśli przestanę myśleć,
że jest niechcianą częścią mnie.

omijanie karkołomnym slalomem
niewygodnych z pozoru słów:
pedofil, kał, sperma, stwardnienie rozsiane,
czy auschwitz-birkenau w końcu,
nie współtworzy piękniejszego świata,
lecz fałszywy w pełnej mentalnej ułomności.

poezja jest silniejsza niż nożyczki.
poezja jest mocniejsza niż czyjakolwiek
plwocina (nie wyłączając twojej).
poezja nie jest opisana granicami,
lecz jej neofici są zbyt płasko ograniczeni.

na całe szczęście Hipokrates
nie był hipokrytą do samego końca.


number of comments: 8 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 16 december 2014

nic się nie stało

można by sądzić
że świat uległ przewartościowaniu
w wyniku odosobnionego iwentu
gdy ostra autopromocja
przebiła się przez przypadkowego czytelnika

 
można by wziąć pod rozwagę
okop palisadę jakiś skuteczny panic-room
bo przecież każda przemoc niesie odwet
i teraz przeleje się przez wrażliwą przestrzeń
krucjata przeciw poetom
 
tak - to ci co mordują między metaforami
ostrzą przecinki o których nam się nie śniło
zaciskają węzły kulminacyjne
szarpią miażdżą rozdrapują
byle tylko nie pozostawić obojętnym
a potem sami odchodzą
gdzieś poza słynne intymne pola siłowe
bynajmniej bez żądzy mordu
choć z oskomą
na dobrze doprawione flaki
 
tylko grafoman zrozumie ten apetyt
zbyt dosłownie


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 18 june 2010

bezprzykładny kompromis

nie opłacam abonamentu
w formie konformistycznego protestu.
w telewizji nic ciekawego.

moja żona opłaca.
w formie zdecydowanego protestu
przeciw mojemu protestowi.

w tej różnicy zdań
zachowujemy
podziwu godną konsekwencję
i powtarzalność
od lat.

rządy zmieniają się szybciej
niż pory roku.
dostęp do pilota jest reglamentowany
uczciwie.

naruszenie równowagi
mogłoby
wywołać wojnę domową,
głód, uporczywą samotność nocy
i działania niehonorowane konwencją genewską

jesteśmy małżeństwem rozumnym
więc
wynegocjowanie kompromisu
na dobre nie wyszło nam
na złe.

rozumiesz.
ojciec mateusz też musi mieć
by być.


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 8 august 2014

selfie

a na koniec
postanowiliśmy
strzelić sobie fotkę
z gołą dupą

taki spontan
powinno być przefajnie
pomyśleliśmy
 
co kulturalnie wygląda
w marzeniach
to na żywca niekoniecznie
gdy zadziałał w nas
rasowych było-nie było samcach
koktajl testosteronu i ADHD
to malowana dupa
wyszła na tym zdecydowanie najgorzej
 
jej szkło strzeliło w poprzek
a nam tylko wzdłuż portfela
zważywszy na podpis w zgięciu kolana
była to ta dupa pod specjalnym
nadzorem


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 10 september 2015

w śladowych ilościach

ten wiersz
zawiera
lokowanie poezji

w śladowych ilościach

jeśli cierpisz
na alergię
to odejdź

po własnych śladach


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 12 july 2010

confiteor

ważę się przybijać do siebie tylko własne wiersze.
ściskając w znerwicowanych palcach marność, myślę
że schwytane w pułapkę dwuwymiaru są bezbronne.
Kohelecie - wystarczy zaczerpnąć dystansu na język.

tak będzie - przy obcych trupach liter utracę umiejętność
czytania empatycznym głosem, a zacznę się wstydzić.
celebracja czyjejś intymności jest mi perwersyjną mszą,
gdzie alegorie, psalmy i te deum intimatum sanctus.

i jak tu pluć wniwecz spółgłoskami wybuchowymi,
jeżeli dostępne są erupcje bezgłośnego spółkowania
ze świeżodojrzałą miodnością wyobraźni. ekstaza.
aż trudno założyć inny od oczywistego walkower.

milcz - poezja ma prawo głosu lub obowiązek zaniechania,
wyłącznie wtedy gdy szeptem kłamstwo jest groźniejsze,
niż każda nadinterpretacja pokuty. i ani słowa o emocjach.
nie rzucaj mi w oczy Salomonem nadaremno. amen.


number of comments: 8 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 11 july 2010

bohemat

Z tą nocą bezgwiezdną pod rękę, tak wolny i ufny,
jak w trzewiach grzesznego galeonu - ja płynę,
poprzez ocean wieczornych uczynnych trotuarów.
Ćwierć stopnia w amok i w tamten świat wybrany.

Tam po cygańsku w pląsach satyrów gną się syreny.
Tam błyszczy w dymie wszechwiedzące oko Cyklopa.
Tam kusicielki Meduzy przechadzają się szpalerami,
i tryskają ze źródeł upojne ambrozjum i nektaris.

Gdzie dzikość iskiernym gra rytmem fine-de-siecle,
a lędźwie niecierpliwie pulsują: staccato, staccato.
Gdzie w winnych pojedynkach bez słodkiego epilogu,
nikt nie ma odwagi zrejterować pod zimny stolik.

Gdzie mienią się barwnią absyntowe tęcze pokus,
a trzeźwi są tylko wiecznie obecni odźwierni!
Ci nieśmiertelni! Ci kamienni! I w tej pieśni...
Och! W refrenach kolejnych toastów już się gubię!...

Twój gęsty muślin upaja jak... jak jakaś papaya...
Intensywnym poematem przyobiecanym komuś... Komu?
Przytulonym... Przyszszszalonym... Ten szaaaal?...
och tak!!! Już wiem! Do świtu mnie wieź... jam senny...

Bohema, ach Bohema... O tobie napiszę poemat...
Ale jutro, Dekadencjo ty moja, jutro... Dziś trema...


------------
2009


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 12 june 2015

emocjonalna grypa

przydałoby się
jakieś
przeciwciało


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 12 june 2015

trzeci trymestr

wiersz
w drodze
jest jak dziecko
 

też kopie


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 4 september 2014

przeprowadzka

już nie jesteśmy tu ani tam
już jesteśmy gdzie indziej
niż sądziliśmy

 
choć nie ruszyliśmy się
ani na tiptop
to piszcie teraz do nas
na Laniakeę
 
ludzkość ziemia
układ gromada
kod międzygwiezdny
i tak dalej
 
za lata świetlne
dotrze i wróci z dopiskiem
adresat nieznany


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 5 january 2011

prognoza dla meteowrażliwych

o każdym z tych poetów miało być głośno
niemilknące burze braw słodkie jak pękate czereśnie
deszcze nagród na festiwalach których nazwy
dopiero
zostaną odpowiednio wyprostytuowane

i oczywisty śnieg

z zakazaną bielą która posłuszna wyłącznie instynktowi
szargania świętej pustki by nie była uniewinniona
więc
będziemy moczyć, umaczać, zamaczać
aż po okładki z lasów na lewitującym horyzoncie

wiało gdy śpiewali bez fałszu

bo każdy w nich wierzył i spieszył się by wierzyć
wcześniej niż zlatujące się zewsząd groupies
które tylko zwęszyły meteorologiczną padlinę
a już topnieją im ślizgawki
kieszenie poplamionych mrożonym absyntem
serwetek grożą przerwaniem
tam wałów i moralnych hamulców

jasna sprawa że inwestują we wschód gwiazd

we wszelki wypadek
niech ślepy los dalej ma wyłupane a one będą swoje
że blondyn zajdzie dalej niż myśli
a łysy umrze ciut wcześniej
ten w okularach milczy i nic nie notuje
ma lepszą pamięć do własnych wierszy
niż ta przepowiadana dookoła
mgła


number of comments: 9 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 2 june 2011

organoleptyczna różnica między mosoniem a poetą

błońska jest zazdrosna i mówi
ty to już mosoń masz za dobrze, wiesz?

ty nawet się nie zatrzymuj bo

peleton hien czyha na słabość, wiesz?


oto jest całkiem dziewicza przestrzeń,
ognisko miejsc gdzie hipotetyczne
płaszczyzny równoległe zwęźlają się
w splot origami albo uczuciowy hieroglif.

wierzyć czy ufać, trwać czy brać za blef?
już błońska wie co robi, pokazując mi
świeżo oswojone wersy - masz tu mosoń żyletę!
tnij, z twojej krwawej woli nie zaboli.


kiedyś strzeli mi z bańki hurtem.
podlipniak by mi tego nie zrobił
- syknie
nad wodospadem juchy z czegoś
co dotąd było mi nosem do poezji.


number of comments: 4 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 24 may 2010

everyman

Jan K. był profesjonalnym zerem.
po godzinach pasjami grywał w filmie,
jako nigdy nierzucający się w oczy,
przedstawiciel idącego skądkolwiek tłumu.

Jan K. arcymistrz żywej przeciętności,
castingi wygrywał bez kropli potu.
jako istna masowość, stadność, wielość,
był wzorcowym ucieleśnieniem próżni.

Jan K. kolekcjonował cudzość wszelaką
i orgazmował, gdy przebijała go na wylot.
polerował więc przejrzystość namiętnie,
aby stała się jego nową błoną niewidką.

Jan K. miał pomysł na film-arcydzieło,
w którym umierają wszyscy bohaterowie,
a po śmierci budzą się już jako on sam.
za bohaterstwo taki zbiorowy wszechraj.

Jan K. cierpliwy był jak sam czas.
cierpliwy był jak czas...
jak sam czas...
aż...


number of comments: 5 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 2 november 2016

ikar

spadł

próbował się odbić
od dna

ale
nie trafił


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 11 june 2011

jak jeden do sześćdziesięciu tysięcy

sześćdziesiąt tysięcy poetów
to więcej niż niejedna armia
inaczej mówiąc te sześćdziesiąt tysięcy
to sporo mniej niż żądnych urugwajskiej krwi
na Maracanie podczas pamiętnego
finału Copa del Mundo 1950

więc
z jednej strony siła słowa
a z innej słowo o sile
trudno zdecydować
czy pójść na dno ze świadomością
czy popłynąć z prądem
bezwładnie i analfabetycznie

ja - kropla w pęczniejącym morzu
znajdę ujście w przeciętnym oceanie
i przeżyję pod prąd

jest nadzieja
ten słynny brazylijczyk
co kopał skórzankę tak bajecznie
że muchy zastygały z zachwytu
on umie czytać pisać i nosić garnitur
bez podpowiedzi

stać go na uśmiech rdzenną bielą
mnie stać na ratunkowe wuwuzele
bynajmniej


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 31 october 2016

nekro-erotyk czyli zakamarki pewnej cmentarki

 
na zapałek pudełku
zbyt duże obrazki
jeśli chcesz rozbuchać płomień
to potrzeba draski
a nie cyców na ladzie
gdyby na olimpiadzie zgasł znicz
przybiegłaby każda picz - na to licz
gdy słuchasz bajki o dmuchaniu
to dmuchasz dajkę po wysłuchaniu
jak ciężko o dobry knot
oparta o płot
aż mdli
gdy jeszcze w niejednym się tli
nie bądźmy źli
to kwestia reklamy - tak mamy
że ciepło w promocji
masz tu ogrzej dłonie
rozgrzane pośladki - więc trzyj choćby o nie
trzyj długo aż zaiskrzy iskra i zaskoczy
płomień - nieśmiało się napatoczy
nie zalej tylko skarpet woskiem
buty możesz - lekko one dziadowskie
tak się czasem zdarza
że przeszłość z tobą wraca z cmentarza


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 30 october 2016

scena po napisach

taki czas, że za godzinę znów będzie druga w nocy. 
czas dokończeń, więc wyrozmawialiśmy wszystkie
lepkie słowa na dziś. ostatecznie zrobiło się cieplej.

wierzmy że od alkoholu. nadzieja niech jeszcze sobie
pozipie pod prąd. nie trzeba dobijać tego, co niedopite.
ach, gdyby chłód mógł mówić - pewnie opowiedziałby

o sześćdziesięciu minutach wymazywania z zegarów, 
kalendarzy, ale nie z pamięciometru. a my? jeszcze 
perwersyjniej obróciliśmy się w to samo nic. milcząc.


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 12 august 2011

pciuk '81

teraz gdy postanowiłem być empatyczny
wypełza ze mnie oksytocyna
a wtedy gdy bezmyślne słowa ryły się
samodzielnie tu i tam wiało

od okna byłem pusty

historio ty kurwo - to mogło być prześmieszne
w końcu listopada osiemdziesiąt jeden
byliśmy nadal dziećmi tylko bożonarodzeniowe
marzenia dopiero eksperymentowały

by się wygodnie ukorzenić

nikt nie mógł wiedzieć że zakurzona paprotka
na cierpliwym parapecie przeżyje tamtego
z nas który nie ufał chóralnemu
wyginaniu nazw ulic skwerów - nazwisk

wypadających na asfalt

tamten szczególny horyzont ostrych zdarzeń
ten sam w którym podglądaliśmy
gwiazdy nim wyschły i przedrzeźniały piasek
z internowanych klepsydr - boli

do dziś miewam przyciężkie kieszenie


number of comments: 4 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 22 october 2016

tymczasem



Tymczasem 
w samo południe
Marianna wypływała na biało-czeski
balkon
i wypatrywała
Holandii
osiodłanej ukochaną ręką

Tymczasem
wiele inkarnacji później
Marianna nie-Marianna
wypływała na gorąco-blaszany dach
i opalała plecy
od Złotego Stoku po Wojsławice
z przerwą na próbę
focha

Tymczasem
obie wyprzedziły
swój czas
o epokę i o sekundę 


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 22 may 2010

jakby to było wczoraj

jakby to było wczoraj
w spoconych dłoniach paprotka na krótkotrwały
ciąg dalszy iluzji

nie mogłem sobie
odmówić więc dynamicznie zbulwersował sąsiadów
rozmachem afektu

gdy ofiara miłości
niedorzecznie wleczonej na siłę poszybowała
parabolą pięciu pięter

beton jest trwalszy
niż "będę cię kochała zawsze i wszędzie mój ty"
beton zabił paprotkę

trzynaście lat pogrzebu
ile potrzeba żelbetu by zabazgrać zmrużenie oczu
zagłuszyć pieprzone

wczoraj


number of comments: 5 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 11 august 2016

wiersz na urlopie

Sierpień. Nawiedził bez zapowiedzi i został.
Jak inne pasożyty, komary i domokrążcy,

dla których znów jestem łakomym celem.
Miesiąc dopadnięć i uniknięć. Będę unikał

z całych sił - tak mi dopomóż ktokolwiek,
więc ruszam w poszukiwaniu. Pozostawiam

za sobą nieobecność, brak zainteresowania,
tubkę kremu przeciw insektom i kroplę krwi. 

Niech krzepnie leniwie. Wezmę siebie tam
gdzie mnie nie ma i doprowadzę do ideału.

Niechaj od udanego nicnierobienia nabiegnę
w zakwasy. Przetlenienia i tak dostanie sierpień.


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 16 december 2011

1979

pisałem do domu listy. w nich Godzilla, jak przepowiedziany
żywioł, masakrowała Tokio i wszelkie okolice. słońce powoli
konało w tętniącej purpurze, gdy w kolonijnej higienistce

kiełkowały hipotezy, że dokumentnie spaczono mi dzieciństwo,
jeżeli wszędzie widzę tylko trupy, pożogę i krew. coś we mnie
głęboko zapiekło, gdy z miłości straciłem środkowy paznokieć.

teraz "fuck you" wydawało się zanadto upośledzonym symbolem,
by się z nim rzucać na pierwszy plan. żadne tam tango-przytulango
nie może wchodzić w grę, gdy niedowartościowani konkurenci liczą

na skuchę "króla zielonej nocy". to jest mój bal. trzeba zachować
dystans do siebie. pomaga przestrzeń na odległość usztywnionych
ramion i zapocone dłonie. przeszkadza wszystko inne. małolata

wepchnięta siłą w objęcia - niedzisiejszy ten ból. wciąż jestem
jeszcze ciągle małym chłopcem a nie już prawie mężczyzną,
więc wbijam w siebie ocalone dziewięć paznokci, aż kropelki

limfy zrosną się w poemat o Godzilli. moja czerwień zmieszana,
a gorzka. już to wiem: koperty najlepiej kleić na świeże łzy.
z kolonii napiszę długi list, a w nim świadomie pominę prawdę.


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 20 september 2016

agata kornhauser-duda wita rodaków w samym sercu jackowa

poradnik lepszej damy
pomija nieistotne szczegóły 
na temat smalcu
pakowania owoców morza w gazetę
New York Times z 11 września
ale za to dobitnie kreśli:

otóż pamiętaj
by witać podróżnych
choćby gwizdami
skandami melorecytacją
puentą świeżoupieczonego dowcipu
bez reszty przed i zanim
otóż pamiętaj 
by odróżnić jeden oddech
od drugiego litościwą ciszą
(ale nie modlitwą - żle się kojarzy)
niech trwa choćby
na "dziękuję" albo "spierdalaj"
chyba wiesz którym palcem, co?

nie po to podróżowaliście przez ocean
by przyjąć upokorzenie w milczeniu
lub skwitować niesmak 
bezradnym masogestem 
mimikrą odruchową zeligowszczyzną
bądź szczytem tego polackiego 
kornhauserdudaizmu

ach kochanie
tej zawleczki już nie wbijesz
ponownie w granat
odłamki jeszcze nie wiedzą
że zawirują aż wstyd


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 21 october 2016

fizycznie

 
możesz mnie objąć ale
nie oczekuj że będę w jakiś sposób
zobowiązana do wdzięczności
za przyjemności się płaci
choćby nagłym chłodem w głosie
stężeniem mięśni
łatwiejszą ode mnie pogardą
mój chłopcze
wrośnięty w cudzego mężczyznę
nie ma powodu byśmy tej nocy ukrywali
że to zaledwie dwustronne rozładowanie 
fizjologii
wagon węgla poczułbyś
we wszystkich chrząstkach i węzłach żył
o które się zwykle nie podejrzewasz
bądź więc wdzięczny
za dar efektywnego zapominania
bez emocjonalnych zakwasów
i idź już
w siebie


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 27 september 2016

miss haribo

sugerują, że najlepiej smakuje ananasowy,
i któryś z zielonych, ale potwierdzę gdy przełknę.
zanim żel rozpłynie się w ustach, musi przetrwać
bachanalia. burzę pomysłów. głupawkę na jeden gryz.
nudzi mi się. niech się misie pieprzą w ustawionych
orgiach. trójkąty i kwadraty. sado, maso. anal, oral
w kolorach jesieni, bunga-bunga w aromatach zbliżonych
do rzeczywistości. teraz sugerujesz by nadać żelkom
rangę przesiąkniętych przez alkohol niedźwiedzi,
wysłać na podbiegunową misję w czeluść zamrażarki, 
utopić w rozbutelkowanym spirytusie, wycisnąć sok 
jak limfę. ossać się w słodyczy. ostateczna perwersja
nie mieści się w ustach, gdy miażdżę ich paroksyzm.
ponoć mówią, że najlepiej do głowy idzie ananasowy.
potwierdzić mogłaby ta, która mnie nie wypluje.


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 7 october 2011

mistrzostwa polski w wybieraniu czyjejś przyszłości

specjaliści od tego by było mi jeszcze lepiej kopią się
po ukrytych pod stołem goleniach. mnie jest dobrze.
całkiem. znów wylewam się z siebie przenajlepszym mną

na powitanie, na pożegnanie, na wyminięcie przy urnie.
to widowisko specjalnej troski. średnio raz na cztery lata
osobiście mogę się do siebie zwrócić: mój ty narodzie ty!

i nigdy nie jestem prawdomówny. msza telewizyjna
z dwoma szamanami naraz nie wypleniła szeptów znad głowy.
daj mu szansę, daj mu swoją naiwność, daj mu gwizdek

i pozwól ogłosić radykalny faul walkowerem. w tej grze
nie wygrywa najlepszy. w tej lidze zwycięża demokratyczne
wuwuzele. przecież my od zawsze woleliśmy mieć śmieszniej.


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 13 october 2016

brudna poezja II

ainz zwai drai
polizai polizai

a kolega trybuła
w damskiej ubikacji
napisał

gópi admin
gułpi adnim
głupia dmin

kakałem

jak czytałem
to się popłakałem


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 8 july 2016

fus

w hierarchii skojarzeń na dziś, gładko umieszczasz mnie 
gdzieś między darmowym wichajstrem do powiększania
zdumionych oczu, a bajglem na przyobiecane potem-potem.

tracę na znaczeniu, ale jeszcze tego nie zauważam.
jeszcze pławię się w luksusach przeszłości i udawanej
we dwoje pieprznej wersji mitologii. jeszcze nawlekam cię

na nić rozkoszy jak ten bonusowy koralik. jeszcze nurzę się
w intymnych iluzjach, przywidzeniach, mirażach za które będę
odpowiedzialny już tylko sam solo. jeszcze snuję jakąś przyszłość

w której pewien dżedaj na białym mercedesie wyrywa z ciebie
księżniczkę tylko po to by posłuchać jak wyje w tobie
niepospolita dzikość. otóż Leio - ten przyszły czas nie nastąpi.

już szkoda planowań. domyślny harmonogram emocjonalnego
dojrzewania wylądował w przegródce "przejrzyj gdy znajdziesz
jakąś moc". dowolny czas perfidnie unika znalezienia jak my

gdy podczas zabawy w chowanego najdłuższą frajdą było 
nie dać się przedwcześnie odnaleźć. pogubiłem się na dobre,
utknąłem na wcisk. to przyzwyczajenie, to nawyk, to coś

na niby. niezauważalny, przeźroczysty, o temperaturze otoczenia,
o kolorach tła i bez choćby smaku nadającego chęć życiu.
już jestem fusem, który zadrży po raz ostatni. przy spłukaniu ust.


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 11 january 2017

zero zero

to możliwe że właśnie gramy w piłkę życia. przez bure
zielsko sunie nasz atak za atakiem na bramkę z dwóch 
otoczaków pod niewidzialną poprzeczką. podaj! podaj!

podaj! drze się echo między depresyjnie poszarzałymi
blokami. każdy głupi by podał. na skrzydło, w uliczkę,
do kumpla na szpicy. ale nie ma bata! sam was wykończę,

bo jest w plecy albo pogrom, bo gramy w nieparzystych 
drużynach, a bramkarz broni razem z młodszym bratem.
nie mogli się dogadać który z nich jest tomaszewskim.

strzelam tego karniaka. bo była ręka, spalony, ostry faul 
nad faulami. bo mama jak końcowa syrena woła na krupnik.
bo trzeba rozstrzygnąć, kto komu śmieszną oranżadę.

bez arbitrażu już jesteśmy cwani. już wiemy, że remisy
są dla frajerów. liczy się posiadanie piłki w ubitym polu.
tajna broń - korki z dedeeru - jutro zrobią mnie tu królem.


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 8 may 2015

nowy wspaniały przypadek

1. niebiernik
(nie komu i nie czemu)
zawsze nie teraz

2. zbędnik
(nie po co i nie dlaczego)
dotyczy li i wyłącznie
badziewia

3. Podrzędnik
(nie przed czym i nie po czym)
polecany dla skromnych
nieśmiałych
i frajerów

4. przepełniacz
(nie za mało i nie za dużo)
bóg honor i strzelnica
rynna kloaka i cukierpudernica

5. zaleśnik
(nie mniej i nie więcej)
ekologicznie czyli
w równych szpalerach
drzew

6. wypukacz
(nie tą, nie tamtą i nie za ile)
jeszcze nie
a potem nagle
już nie

7. ożesz
(nie tymi słowami)
stan
tłumaczenia
nie wymagający

patrz op cit
zgrzyt


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 29 january 2016

szarzyzna

 
najpierw bielizna
potem od koloru
do wyboru
tu szrama tam blizna
a na koniec sznyt
wszystko jedno

czas się przyznać
byle do celu 
bez zbędnych
dziur - głęboko
wejść w sedno
po rozespany świt


number of comments: 1 | rating: 3 | detail


  10 - 30 - 100  



Other poems: ciepło, prawie czerwiec, implozje, Kobieta niejedno ma imię, sekcja 090221/1, sun tzu, bardzo krótki wiersz o skrajnościach, infected. third wave, cień, dramat w jednym procencie, z definicji: czekanie, jutro też będzie maj, demony poezji, reszty nie trzeba, konwulsje, przeciągi, mosiądz, mech, zezwierzęcenie, miłość, Astipalea, Okjokull, perseidy, w środku nocy Yossarian wyzwala Bolonię, sztuka odejmowania, tool in concert, antyemotyk, odmrożenia, nic się nie zmienia, nie ma miłości, Hiob, spowiedź, traktat o człowieczeństwie, amputacja, inna, black hole, kim nie jestem, Zajączki, Wenus nie ubiera się u Prady, felidae, Anna od przypadków, czas strat, monologizm, mroźny poranek, pestycydy, czas niepogody, Odpowiedź, stracenia, majowe popołudnie, stary wiersz a może, niedziś, wryty, mglisto, don kichot, wewnątrz zbioru wspólnego, aktualizacja, głębiec, tetris, najlepszy, żaden wiersz, Rybeńka, firma portretowa mosoń, za wcześnie na jesień, podziw, mrozki, właśnie zawalił mi się świat, niedożycie, impresje z 24 Głogowskich Konfrontacji Literackich (4), impresje z 24 Głogowskich Konfrontacji Literackich (3), impresje z 24 Głogowskich Konfrontacji Literackich (2), impresje z 24 Głogowskich Konfrontacji Literackich (1), popielec, tryb prywatny, wyć z miłości, niedochodzony czyli tribjut tu świetlicki, pan Cogito przechodzi w dozwolonym miejscu czyli tribjut tu herbert, krawężnikowanie czyli a tribjut tu białoszewski, odwet, krwawienie, wiersz niemiły, powtarzając że cię kocham, *** (napisz do niej), międzygalaktyczne święto poezji, w dniu poezji żule rozmawiają o pierwszym dniu wiosny, jeśli dziś wtorek to jesteśmy w chile, odwilż, translacja II (od-porno-ść), plagiat, translacja, teoria wszystkiego, nieobecni, jednym strzałem, gry w pa pa, wiersz drżący, the winter is coming, 69, nieme kino, what a wonderful Facebook, bez pożegnań, jeślina (pieśń penelopy), obdarowywanie, kilka słów o wietrze, nowe czasy, bye bye sweet world, cyrograf, numery, numery..., 73,2, dzień stworzenia godzina próby, o jedną wieczność, węzły II, o dojrzewaniu w poezji, śpiewająco, zapach mężczyzny, ciemność (hejtsbuk 2017), husianie na ścianie, stacja XII: józef k. wjeżdża na tor siódmy peron trzeci, początek świata, z perspektywy kosmosu, jednym ukłuciem, autoportret z tęczą (hejtsbuk 2017), przysposobienie do życia w niewoli uczuć, erotyk na kartę, maso, mayday mayday, bardzo krótki wiersz o tłustym czwartku, mrrrau (hejtsbuk 2017), jeszcze jeden wiersz o zimnie (hejtsbuk 2017), hołd dla premieropodobnej (remiks literacki), żadna historia (hejtsbuk 2017), akt wszechwiary, lutowisko, przez zamieszczenie, chędożyć, dowód na ostateczne istnienie zimy, zero zero, przedsmak, oko na niebie, białopomidorowi, listopadlina, 2016, ikar, nekro-erotyk czyli zakamarki pewnej cmentarki, scena po napisach, beep beep, tymczasem, chazan story, fizycznie, brudna poezja II, brudna poezja, Elbląg Road, język na biegi,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1