15 june 2010
akt czegokolwiek
czerwiec. Słupsk o tej porze roku wygląda równie bezbarwnie,
że gdyby zamknąć oczy, to mógłby być Kościanem (w gardle).
tu i tam, sunące po wyświechtanych trotuarach nieistotne istoty,
skądś dokądś, o coraz bardziej docelowych spazmach groteski.
brakuje tylko samozwańczego blondyna, który rozrzuciłby
tu i ówdzie, szrapnele jaskrawożółtych skórek po cytrusach.
jakby banany, swą podstępną obślizłgością, zdolne były wnieść
w ten zastygły na betonowo pejzaż szansę improwizacji.
tak. mógłbym zstąpić łaskawie, ale ręce zajęte mam walizkami,
a Słupsk (albo to Szamotuły) mi się przydarzył powierzchownie.
tu i teraz, nie wejdę głębiej, w to nazbyt przewidywalne miasto,
by nie natknąć się na pole minowe czegokolwiek. pułapki bolą.
powiem wprost. od żadnego wejrzenia nie będzie nam po drodze.
ja to wiem, a ty łaskawie nie zwrócisz uwagi podczas piruetu.
następnym razem znów cię wezmę za podrabiany Kołobrzeg, wbrew
oburzeniu przygodnych kolejeńców. ruszą, byle dalej od nas.
21 may 2024
2105wiesiek
21 may 2024
The TrialSatish Verma
20 may 2024
Za ciepło się ubrałaJaga
20 may 2024
Leaves Are Changing ColorsSatish Verma
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma