21 july 2010
opowieści lasku smołdzińskiego
spaliny mąciły w głowach nie gorzej niż pierwszy
wdech marihuany. coraz łatwiej było drzeć z gardeł,
że jeszcze jeden ułan dzisiaj i refren o Kryśce
z przytupem o smołdziński asfalt. gdzieś przed nami
szumiało morze obiecane, pamiętasz? mojżeszowałem,
że jeśli przestaniesz śpiewać, to otworzę ci suchy
tunel aż do samej Szwecji. tak łatwo było wyjść
z domu z jednym celem i jedną kanapką. ze smalcem
była, ale gdy pokochaliśmy wydmy, tłuszcz wtopił się
w podrabiany przez kitajców plecak. głód? łaknęliśmy
życia jarając na zmianę ekstra mocnego i popijając
marzenia skwaśniałym kompotem z węgierek. udawaliśmy
że to jest już ten hakslejowy świat, to niby Shangri-La
błyszczące zza witryn sklepów Baltona. pod wieczór
rudy milicjant wylegitymował nas z raju. na 48 godzin.
26 november 2024
2611wiesiek
26 november 2024
0021absynt
26 november 2024
Gdy rozkołysze wiatrJaga
25 november 2024
AfrykankaTeresa Tomys
25 november 2024
2511wiesiek
25 november 2024
0019absynt
25 november 2024
Pod skrzydłamiJaga
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0015absynt