Ananke | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (120) Forum (1) Poezja (100) Proza (11) Fotografia (84) Grafika (36) Dziennik (26) |
Ananke, 28 lipca 2013
Ostrożnie jak saper na polu minowym,
przemierzam ostępy wyposażona
w domowej produkcji wykrywacz fałszu.
Saper myli się tylko raz,
ja po wielokroć.
Wyławiam jak rybak
pożądane dźwięki, nuty i oktawy,
przezornie zagłuszając rozsądek.
Jak wirtuoz przerzucasz całe akompaniamenty,
mistrzowsko zeswatanych słów.
Tak lekko, śpiesznie i radośnie,
wlewam je przez uszy,
segreguję, układam tematycznie,
nadając każdemu numer i datę.
Czasem po latach,
kiedy zostały mi tylko one,
wyciągam przyżółkłe karty
i z uśmiechem na twarzy,
przywołuję dawne melodie.
Ananke, 4 lipca 2013
Na dywanie z pereł rosy i mgieł,
przetykanym ostatnim tchnieniem światła,
kąpie się światło pełni.
Strudzone dźwięki, kładą się do snu
pomiędzy miękkość oddechów ziemi,
ustępując miejsca swym nocnym braciom.
Czerwcowy wieczór przyodział się w czerń,
której tonów i odcieni tyle,
ile gwiazd odbitych w tafli jeziora.
I nastał czas święta ognia i wody,
urodzaju, płodności i miłości.
Języki rozpalonych ognisk,
lubieżnie tańczą z ciemnością,
przenikając się wzajem i wielbiąc.
Na śnieżnej bieli sukien dziewcząt,
zmysłowo pląsających wokół ognia,
igrają nocne światła i cienie,
układając się w magiczne symbole.
Śpiewy i radosny śmiech weselników,
niosły się echem, budziły nocne zjawy.
Roziskrzone gwiazdami lustro jeziora,
przyodziały rzucone wianki,
uplecione z wonnych ziół i kwiatów.
Popłynęły prośny zakochanych,
odprowadzane wzrokiem w zadumie,
aż noc i ciemność pochłonęły wianki.
Wybiła północ, śmiechy i harce ścichły,
szepty nocy przejęły ciszę.
Śmiałkowie, których orężem miłość,
idą po mityczny kwiat paproci,
zakwitający raz o północy,
co wskazuje swoim blaskiem drogę
do ukrytych głęboko w ziemi skarbów.
Choć tego kwiatu jeszcze nikt nie znalazł,
a drogowakazem i światłem dwojga
robaczki świętojańskie i księżyc,
idą mężnie w odmęty nocy pary
a kwiat paproci w spojrzeniu zakochanych.
Ananke, 2 lipca 2013
Uwięziony w kłębowisku norm i nakazów,
niewolnik przyzwoitości i oczekiwań,
zagubiony w prawach fizyki i geometrii,
miotał się z prawdą w dłoniach
niczym obłąkany w napadzie szału.
Jeszcze wczoraj żeglarz,
przemierzający morza i oceany,
dziś, pełzające wczoraj,
w smolistej niemocy pragnień.
Tlący się w trzewiach bunt,
mnożył z zażartą impulsywnością,
ostro ciosane słowa,
wypluwane wściekle w nieczułą rzeczywistość.
Krzyk nienarodzonych niesie się większym echem
niż ta bezsilna próba sił z samym sobą.
Szyderczy los, czasem łamie ducha
niczym wiatr źdźbło suchej trawy.
Nakazuje przyodziać się
w sutannę pokory i czekać.
maj 2012
Ananke, 17 czerwca 2013
Wytatuowałam twoje imię,
odkryjesz je patrząc głęboko.
Tak wiem, że to na zawsze,
nie wymaże go czas,
nie wyblaknie od światła.
Czasem bliżej do gwiazd niż do człowieka,
bywa, że jesteś sam, choć w tłumie.
I choć tęsknota nie jedno ma imię
im jesteś bliżej, tym ciebie mniej.
Na wspólnym poligonie
kotłują się wizje, mieszają marzenia,
które zraszamy nadzieją i wiarą,
a one kwitną w kolorze purpury.
I choć byś rzekł, że to imaginacja
spytam, czy w życiu nie ma jej więcej?
Ananke, 17 maja 2013
W szpilkach nie do pary
i z gazetą sprzed roku w dłoni,
bez celu przemierzała miejskie ulice
budząc współczucie albo drwiny.
Ludzkie łokcie i natarczywe klaksony aut
nadawały jej kierunek.
Przypominała bilardową kulę,
którą wytrawny gracz odbija po wielokroć.
Jej nieprzytomne spojrzenie nikło na chwilę
gdy zbierała z chodnika pełzające ślimaki.
Potem prześladowała ją myśl,
że jak zawsze zawrócą.
Jakimś cudem nogi zawsze niosły pod dom.
Stał taki sam, a jednak inny,
bo to z czym z niego wybiegła
wyblakło, rozproszyło się myślami,
tylko tak trudno zgubić siebie.
Ananke, 12 maja 2013
Uśpiona na samym dnie,
wyrwana ze snu znajomym szeptem,
jak oswobodzony z niewoli więzień,
chwytała wolność pełną piersią.
Kpiła z pryncypiów i nakazów,
ładu, pokory i posłuszeństwa.
Wbrew tchórzliwym siostrom,
dumna stanęła na barykadach.
Wbrew pobratymcom i rodakom,
co kierowali się logiką,
i praw wszelakich kodeksami,
nieokiełznana i harda
jak rewolucja wywracała,
wypracowany porządek rzeczy.
To nic, że światu jest utrapieniem
i że rodowód dają jej szaleńca.
Co jednym zbędne i fanaberią,
innym zbawieniem i darem losu.
10.11.2011
Ananke, 30 kwietnia 2013
Nim zgasnę i nastanie wieczna ciemność,
trzeba mi prawdy,
serwowanej jak wykwintny kawior
na najlepszej chińskiej porcelanie.
To nic, że może nie smakować,
wyliżę talerz do ostatniej okruszyny.
Nim zgasnę, zanurzę się po szyję
w ferii dźwięków, barw i woni,
wetrę je w skórę do granic przyswajalności.
Wypełnię źrenice światłem
pochodzącym z każdej szerokości geograficznej,
zostawię ślady tam, gdzie stąpał tylko bóg.
Na koniec ochrzczę się prawdziwym imieniem
i będę sobie sędzią, katem i ofiarą.
Ananke, 29 kwietnia 2013
Z kołtunem zgryzot w żołądku,
przełykasz kolejną gorzką pigułkę,
krzywiąc usta w grymasie uśmiechu
bo przecież jesteś silny.
Czasem łatwiej strawić szkło
niż kolejną cierpką prawdę.
Choć ciężko unieść ciało,
a oddech sprawia ból,
to nadal wierzysz, że przyjdzie taki dzień,
w którym pokonasz strach.
I dla Ciebie nadejdzie wiosna,
przecież każda zima kiedyś mija.
Jutro z lekkością bańki mydlanej,
ulecisz ku przyszłości.
Na błękicie nieba zatacza koła biały orzeł,
już wiesz, że jest twoimi oczami i uszami,
wystarczy tylko zamknąć oczy.
Ananke, 25 kwietnia 2013
Bliźniacze dni leniwie turlają się
po wyboistej drodze gęsto wysadzanej,
echem nieśmiałych słów modlitwy.
Słowa ciągną się smoliście,
mijający ludzie, dają złudzenie ruchu.
Drepcząc w miejscu widzę wokół
ciągle te same, jednakowoż szare twarze.
Trwa podróż wokół własnej osi.
Zawrotne tempo rozmazuje kontury.
I jeszcze raz i jeszcze, jak na karuzeli.
Noce depczą po piętach dniom,
nie da się wysiąść choćbyś gryzł i przeklinał.
Zamykając oczy, zobaczysz więcej.
W głuchej ciszy, usłyszysz siebie.
Trzeba tylko wierzyć, że może jutro, kiedyś, niedaleko.
Ananke, 20 kwietnia 2013
Nie bój się tego, co wbrew tobie,
bogom, ludziom i opatrzności,
zrodziło się głęboko pod skórą
i nieśmiało wyziera ku światłu,
niemo walcząc o przetrwanie.
Piękno nie może być złe,
choć czasem rodzi się w czasie i przestrzeni
nie gotowych na jego przyjęcie.
Żeby wiedzieć, iż lód jest zimny
a wrzątek gorący, nie musisz go dotykać.
Czy widząc pięknego, rajskiego ptaka,
musisz nadać mu wpierw nazwę
by cieszyć oczy widokiem?
Czy będzie ci lżej,
jeśli Niagarę nazwiesz strumieniem,
pustynię garścią piachu,
a ocean kałużą ?
5.12.2011
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
22 listopada 2024
niemiła księdzu ofiarasam53
22 listopada 2024
po szkoleYaro
22 listopada 2024
22.11wiesiek
22 listopada 2024
wierszejeśli tylko
22 listopada 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga