gabrysia cabaj | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (62) Forum (1) Poezja (317) Fotografia (24) Pocztówka poetycka (6) Dziennik (100) |
gabrysia cabaj, 12 lipca 2016
Tak już nikogo nie kochać do zwariowania tak za nikim nie tęsknić w zapamiętaniu tak niczemu się nie dziwić żadnej roślinie żadnemu zwierzęciu żadnemu człowiekowi żadnemu kamieniowi nie wołać hej kamieniu żadnej wodzie żadnemu przedmiotowi wierszom żadnym słowom tak się nie kłaniać nie pragnąć niczego co w zasięgu wzroku tak wpatrywać się w niebo nocą tak słuchać wiatru nocą tak w okno o księżycu tak witać brzask a potem jeszcze na trochę zasnąć tak lekko się budzić wychodzić i wracać
.
gabrysia cabaj, 28 czerwca 2016
Cześć, różo, moja ty piękna!
Czyżby to cienie pod oczami?
Czy chodzisz nocą, gdy śpię, zmieniając
suknię na czarną?
I kto? I co? Nie wiem...
Do kogo mówisz najcichszym z głosów,
do swojej garstki?
Wczoraj opowiedziałam o tobie córce -
nie za dużo: że ocalałaś po zimie,
ale mało było nadziei,
że wielkokwiatowa znaczy również
wysoka,
i że nie wrośniesz w drzewo.
O czym myślała, wracając, ale
miała plan,
żeby obciąć dolne gałęzie daglezji
- wtedy krzyknęłam! Słyszałaś?
.
gabrysia cabaj, 21 czerwca 2016
Siedziała w ogrodzie,
w doniczki sadziła czerwone pelargonie,
a ziemia sypała się
na stół,
na jej białe uda,
w trawę.
Siedziała przy stole
ubrana w czerwone korale,
pelargonie;
i tak się sypała,
jak siedziała, sadziła[...]
.
gabrysia cabaj, 13 czerwca 2016
Ona szuka przejścia - już dwa razy
była w tym domu, tylko nie wie, co znaczy dom,
do niego schody,
wie co wschód i zachód.
Próbuje.
Kiedyś przyszła za zapachem chleba,
a nie korytarzem w prawo
przez zielony pokój do mojej sypialni,
żeby jej ktoś otworzył drugie drzwi wyjściowe,
te do ogrodu.
Czasami, nie zważając na ludzi
pod drzewami przy stole,
przechodzi białą werandę,
pochyla długą szyję
pod gałęzią cyprysu i idzie do sadu, do wody.
Patrzy jednym okiem z ukosa - najbielsza,
najczystsza.
.
gabrysia cabaj, 7 czerwca 2016
"a kto powiedział, że was zapraszam do mieszkania?"
(jeśli tylko)
Tak naprawdę rozmawiam tylko z niektórymi motylami i pszczołami,
chociaż są to bardzo krótkie i zwyczajowe dobrego dnia, ulotne
pozdrowienia, życzenie spokojnej nocy, gdy słońce chowa się
za czereśnią. Z kolei mrówki nie mają czasu na czcze gadaniny,
ponieważ stale są zajęte, co rozumiem i jestem im za to wdzięczna.
Zasiedziałam się tutaj - pamięta o tym moim miejscu jeden trzmiel,
kilka ważek i ćma, której w zasadzie nie znam, taka bezszelestna.
Ktoś mógłby pomyśleć, że jestem wpatrzona tylko w siebie lub
arogancka, ponieważ nie zapraszam do mieszkania żadnych pająków,
ślimaków, chrząszczy, gąsienic, et cetera, ale widzę wszystko,
co dookoła, więc jak się tu nie bać?
.
gabrysia cabaj, 5 czerwca 2016
Ktoś mnie odwiedził, ktoś zza oceanu,
a ja w jakimś domu, naszym ale innym,
pośród swoich ale obcych. Bardzo chciałam
uszanować gości, przedstawić rodzinę,
poczęstować kawą. Nie mogłam
niczego znaleźć. Wszyscy płynęliście
w swoje strony. Jak już znalazłam
kawę, nie było czajnika, gdy znalazł się czajnik,
nie było wody, najlepiej w porcelanie -
brudne filiżanki - a oni czekali.
Opadły mi ręce, zwiesiłam głowę. Kiedy
znów ją podniosłam, nikogo
- już poszli.
.
gabrysia cabaj, 2 czerwca 2016
Dzwonią że umarła,
że jak szła korytarzem, tak się przewróciła.
Ale ile lat? tego nie wiedzą, mówią bardzo stara,
i na jakiej ulicy to, w jakim obcym mieście, jeszcze
raz powtarzają ulicę, godzinę - te wszystkie
niezbędne informacje, żeby trafić,
bo do nich też dzwoniono.
Trzeba mieć jakiś kontakt, pierwszą myśl
do kogo by tu... komu przekazać?
A tu grom z ciemnego nieba, bo przecież
w młodości wyrzekła się rodziny
i całe życie tylko siostrzyczki, siostrzyczki...
i Jezu, Jezu, mój słodki Jezu.
Za starzy jesteśmy, żeby teraz szukać, błądzić,
no i jeden raz u nas była - wystawiliśmy
stół i krzesła pod jabłoń.
Poszła do domu do leżącej na łożu,
gdy my z dziećmi w cieniu
czekaliśmy aż wróci.
.
gabrysia cabaj, 25 maja 2016
Gdyby, dmuchawcu,
jakimś cudem być tobą -
a gdzie wiara?.
i przeczytałam ciebie caluśką
od końca jednym tchem
a potem tak się poczułam jak dmuchawiec
który dopiero co wstąpił do nieba
gdy już nie miałam nadziei Eva podarowała mi zorzę
mam obwisłe piersi nie to co ty
i chyba wypada mi macica
jakim cudem jestem tobą a pomimo uznania
nie potrafię zaklinać słów
od suszy
od śmierci
od wszystkich boleści
tego ranka rozmawiałam z łysym dmuchawcem
że gdyby doczepić mu oczy
mógłby na przykład udawać
małego strusia
Wiersz dedykuję Małgosi od Szeptoducha
gabrysia cabaj, 21 maja 2016
Coś by się chciało, albo kogoś uratować,
choćby jeża,
który był w kanale nie wiadomo od kiedy,
o suchym pyszczku -
bierze się więc jeża ostrożnie, z włosem,
jak kulę nieszczęścia
i mówi do niego: tu tu, do ogródeczka,
pod okap,
pod paprocie.
Nieba chciałoby się przychylić, żeby tylko
napił się z pudełka,
żeby jadł z ręki, spojrzał choć raz człowiekowi
w oczy oczami jak czarne perły.
I podgląda się, czy kula będzie żyć,
czy się rusza -
co i rusz podchodząc - aż nagle go nie ma.
Od tej chwili wiadomo -
jeszcze w zagąszcz patrzy się długo,
czy liść jaki drgnie,
cień może przemknie...
.
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
25 listopada 2024
refleksjasam53
25 listopada 2024
AniołyBelamonte/Senograsta
25 listopada 2024
Wróciłem do domu, MamoArsis
24 listopada 2024
Nie ma lekko...Marek Gajowniczek
24 listopada 2024
0018absynt
24 listopada 2024
0017absynt
24 listopada 2024
0016absynt
24 listopada 2024
0015absynt
24 listopada 2024
2411wiesiek
24 listopada 2024
Ile to lat...doremi