15 czerwca 2013
Mała planeta z jednym drzewem, którego nie ma
Na tej planecie przeoczonej przez czas -
było, nie było, rosło, nie rosło, gdzie tylko,
jeśli tylko, gdzieniegdzie - pomimo.
Dajmy na to, załóżmy - bezwiednie.
Na wszelki wypadek.
Bez poczucia formy i nazwy;
ruchu, dźwięku, barwy, trwania, przemijania
nie odczuło.
Nierozumne, nieporównywalne.
To było wtedy i wtedy.
Nie było, nie minęło.
Stało w pobliskiej dali. Nie stało
przypuszczalnie.
I to nie-całość i nie-wyjaśnienie.
Nie było dowodów na coś i na nic.
Nikt nie przejeżdżał tamtędy.
Nikt nie spojrzał.
Niezaczęte, nieskończone.
Bez cienia, chyba. Nigdzie.
Wszędzie.
A czas, który biegł, to był czas biegnący
nierównomiernie -
nagle
potrafił się przepleść w dobierany warkocz;
związać w luźny supeł jak plastikowa wstążka
na kwiatach lub prezencie.
Dnie jak i noce zaczęły zmieniać scenografie
przez zagięcie przestrzeni, co oznaczało,
że można
w pełnym słońcu pójść dalej
w postrzępiony brzeg ciemności
lub
blisko po północy stąpać
ulicami niespodzianie wyłonionego,
z księżycowej poświaty,
miasta,
z grą cieni i odgłosem śpiewu jakby
szklanych ptaków.
Ten czas potrafił wymazywać momenty
przejść
w jakimś nieznanym kierunku,
by za chwilę sprawiać wrażenie, że już
stamtąd wraca.,
lecz wiadomo: to tylko taka jego fantazja -
żart, który nie każdemu mógł się podobać.
Ale tu nikt nie rozliczył czasu.
.
12 maja 2025
sam53
11 maja 2025
Yaro
11 maja 2025
wiesiek
11 maja 2025
Marcin Olszewski
11 maja 2025
Marek Jastrząb
11 maja 2025
violetta
10 maja 2025
wiesiek
10 maja 2025
dobrosław77
10 maja 2025
AS
10 maja 2025
sam53