Pietrek, 13 lutego 2012
jesteś endemitem wygłodniałą kulturą
ludnie zamieszkujesz archipelag ciała
ubrań pokoi pożytecznych sprzętów
którymi ocean uwodzi kamieniste plaże
śmiałe spojrzenia halsują w nieznane
wysyłasz gesty na wyprawy kupieckie
w ładowniach słów zwały świecidełek
woń alkoholu zapchlonej dżumą wełny
szok kulturowy należy rozumnie łagodzić
i zbawiać krnąbrne dusze tym gorliwiej jeżeli
pięknie tańczą czy śpiewają niesforni jak dzieci
aborygeni na powitanie zwycięskiej armady
Pietrek, 5 października 2013
zmąconą mam głowę
jak stawik a włosy ołowiane
ciągną w muł
oczy
rozpostarte wewnątrz
nie widzą co wiedzą
wypływa moja głowa ze mnie
nade mną buja boja głowy
rozdęta
chrzczę więc dłońmi głowę
bojo płyń leć fruń lewituj
nietoń
w dnomorskie
morszczyny
na brunatne nice
falowania w mrok
Pietrek, 19 września 2013
idziemy w góry
po męskość
po kobiecość swą
idziemy w góry
przecież są
schodzimy w dół
by zgolić mroźny zarost
wczorajszy strach
i ból
lecz życie wciąż umyka
nie łasi się do nóg
więc zaganiamy je
na piarg na grań na szczyt
ogniem pochodni naszych
płoną gwiezdne łby
nadziane na wierzchołki gór
pamięci AH
Pietrek, 6 maja 2012
są dni
które otorbiają się
w pamięci
ot
po prostu
coś umiera
nie żądając nawet
minuty milczenia
w zamian
za swoje kilka molekuł
oswobodzonej pustki
Pietrek, 22 marca 2012
...to tylko bohater plastikowego serialu
barracuda siedemdziesiąt jeden
w kolorze lemon twist tnie miasto
jak lancet kauteryzując zaułki
nie ma tu zbyt wiele a wszystko
zdaje się być na właściwym miejscu
jak inspektor dominguez uroczo
bezradny wobec samego siebie
kapitan bridges poskramia kobiety
i mężczyzn unikając własnych sideł
a ordery nie defasonują mu pysznych
kamizelek
może to faktycznie takie łatwe
patrzeć jasno mówić wprost
dbać o najbliższych
bez względu na konsekwencje
Pietrek, 7 czerwca 2012
barwy wietrzeją złuszczane
warstwa po warstwie
odcieniom wsącza się moc
światła szamotanina
ustaje
subtelne kontury załamania
miękkie i ostre zmarszczki
sugerujące charakter
nic takiego
podłoże wypiło tyle życia
ile mogło teraz usycha
na wieki wieków amen
inni przychodzą później szeptem
smakują wino dyskutując koszty oprawy
dyskretnie
by nie urazić
wszak
to nie na ich rachunek
całe wydarzenie
Pietrek, 13 czerwca 2012
czasem fantazjuję że maluśkiego
zabrał krup
lub sanhedryn aż tak nie obawiał się nowinek
jakie były by wyprawy bo przecież nie krzyżowe
dumne okręty białych dzikusów
obładowane paciorkami kukurydzy
a córka wodza największy skarb kula
mogła zaznać rozkoszy i mądrości
nieznanych dotąd jej miedzianozłotemu ludowi
ale to tylko czcze gdybanie
jak paradoks wolnej woli
pułapka idealna
bo czyż absolut może być nią obdarzony
skoro jest nieomylny
i sam siebie zaklął
w doskonałości boskich zamysłów
Pietrek, 17 czerwca 2012
z jednej kropli wody
wiem o oceanie
i wydmach w które się zapadnie
na zimowy sen
listek brzozy jest brzozą
brzeziną całym zboczem
wrzosiejącym na chłodzie
a horyzontem pyłki gór
unosi wiatr
do chrztu
Pietrek, 1 listopada 2013
piekło jest wybrukowane
dobrą wolą zbyt dosłownie
traktując przysięgi
słono płacimy za teatralną
wierność rekwizytom
ty ciągle ze mną
a mimo to czuję
że jestem kimkolwiek
pełna zgody na wszystko
godzisz się nie na mnie
jak kolumb
lekceważąc amerykę
niezmiennie przepływasz
w urojony orient
Pietrek, 27 grudnia 2011
jakoś łatwiej mi uwierzyć w narodziny
wędrownego filozofa
o łagodności równej ubóstwu
niż w powstanie z martwych
pstrokate matrioszki królestw
przecież niczego nie wiemy na pewno
więc łatwo obudzić lęk i nadzieję
płoche rodzeństwo
inaczej mają się sprawy z miłością
tej warto uczyć się nieprzerwanie
jak języków
mimo wątpliwości czy braku talentu
Pietrek, 26 grudnia 2011
kwiaty jak żywe pachną więdną
cukrowe szkło tłucze się z jękiem
jest gorzkie i rani
dobrze rozumiem co znaczy służba
Królowej umyto już krocze
lecz Słońce nie zajdzie dziś dla niej
kanarki są zbyt małe by ukoić
książęcą podagrę
co innego serce papugi moje serce
Pietrek, 7 grudnia 2011
na kropli światła
kroplą bazaltu
rozcieram kroplę
czasu
tak powstaje kolor zielony
słychać w nim pomruk jesieni
Pietrek, 29 grudnia 2011
7.1
zaciszny bar
i kilka pięknych
smutnych dziwek
melancholijny
barman-transwestyta
serwuje imbirowe piwo
przed barem park
z ławkami dla bezradnych
i nikt nie musi
patrzeć w lustro
i nikt nie musi
czuć się ważny
7.2
zaciszny bar
w nim kilka pięknych
niemalże nawróconych dziwek
w oparach sarkastycznej melancholii
sączących imbirowe piwo
szalony barman-transwestyta
(co, prawdę mówiąc, tęgo tu popija)
ciągle poprawia henną wspomnień
elegancki wieczorowy makijaż
przed barem tylko parę ławek
dla samotników
i dla duchów wolnych
na horyzoncie park
francuski park
z bukszpanem
ciętym w rokokowe formy
w bukszpanie drżą nieśmiałe wiotkie glify myśli
jak rozćwierkane wróble
których dokarmiać
zaniedbywaliśmy
Pietrek, 16 listopada 2013
poczuwam się
do tego wiersza
zmawiam świadomy
skrajnej naiwności
doboru słów
kadencji zgrzytania
zębami
Pietrek, 27 stycznia 2012
*
księżniczka amidala ma brzydką zniekształconą twarz
głowę Goi otulił kir
czy byłeś w pracowni mistrza czułeś zapach
terpentyny lnianego oleju mastyksu
jak osocze krwi
czy widziałeś fraktale świata
przyszpilone do zadymionych ścian
gdy stają się jedną płaszczyzną
zgęstkiem nieskończoności
gotowym do wielkiego wybuchu
czy ujrzałeś to zrozumiałeś czy zapamiętasz
że nie wystarczy patrzeć
tak jak nie wystarczy mówić
trzeba jeszcze okazać się
organicznie niezdolnym
do przeżywania kłamstw
*
dziewiętnastowieczne szpitale psychiatryczne
wyobrażam sobie jako zmurszałe bastylie o zaostrzonym rygorze
administrowane przez stetryczałych fałszerzy
i dobrze urodzonych matkojebców
ektoplazma intensywną wonią moczu pokrywa nierówności
kamiennych posadzek wyżłobienia tysięcy stóp uciekających
przed odartymi do kości zmysłami które czas wybieli
i utwardzi lecz ich nie strawi na pożyteczne drobiny
jak gdyby były kiedyś pośledniejszym życiem
bez szans na zmartwychwstanie
*
świat jest dziecięca piosenką
w rytm blaszanego werbla i trąbki drwi
z konduktów i nie ogląda się za siebie
przeskakując lekko z kamienia na kamień
Pietrek, 9 grudnia 2011
wszedł
wyszedł
i poszedł
Pietrek, 30 czerwca 2012
no i przyszli windykatorzy
czy liczyłem że im ucieknę
nawet nie są specjalnie srodzy
ot szaraczki z zaplecza piekieł
przyszli siedzą
i nic nie mówią
tylko patrzą
pustymi oczami
to ja sam
wszyściutkie długi
rączo spłacam
twoimi snami
Pietrek, 30 grudnia 2011
sumienie po burty zagracone
balastem który przydaje równowagi na falach
i choć brnę grubo poniżej linii wodnej cezury
tonę ku horyzontom wciąż w jednym kawałku
konsekwentny rozbitek
ocean paradoksów ołowiane grzbiety
pochyla i podnosi łamie i pożera
wiatr jest słony wilgotny kres świata
widoczny wyraźnie ciągle w tej samej
nieprzebytej szarości
unoszą mnie prądy to gorące to zimne
nocą śnią się portowe knajpy i zaułki
lecz stałego lądu nie potrafię przemierzać
chcąc nie chcąc
mam zawsze
stopę wody
pod kilem
Pietrek, 15 listopada 2011
dzień chłodny skupiony
pełen niedopowiedzeń
oddychasz nim
wręgi żeber z kojącym wysiłkiem
cichutko śpiewają
pod naporem czasu
dookoła nic
tylko migotliwe falowanie miasta
chmury gołębi zebrane
na deszcz oliwnych gałązek
Pietrek, 16 listopada 2011
przetarte oczy wyświechtane spojrzenia
spłowiały oleodruk z cyganką i maurem
ściany to są ściany
wzrok zahacza o nerwy
pajęczyn z much i pająków
solidarnie obmarłe
a oknem horyzont przebija
powieki jak gwóźdź
aż do mózgu spływa horyzontem
przestrzeni jałmużna
jest radość usmarkana i powaga w mundurku
sól przeciw duchom i fajans na stole
deski jak organy skrzypiące na jutrznie
by modłom dodać otuchy
nim zmienią się w sople
i runą z pod sufitu
pokruszone na krople
co ani już słone
ani nie są mokre
Pietrek, 10 grudnia 2012
znużony
z lekką nadwagą
w zenicie duszy
w sile zwątpienia
roztrwoniwszy wszystkie uśmiechy
mężczyzna zasiada
na wprost balwierskiego lustra
szron osypuje się ze skroni
w małe zaspy u stóp
jest wielkie ukojenie
w pogodnej paplaninie
chłodnym dotyku
zręcznych rąk
alicja w wieku jego córki
jest bezpieczna i swobodna
po drugiej stronie
myśli:
kto ostrzyże go
ogoli umyje
to już inny sen
Pietrek, 10 grudnia 2011
Po siedmiu latach przymusowej pracy
ubodzy mogą osiedlić się na pograniczu.
Tylko tam są wolni, nikt nie narzuca im
żadnych praw.
Nathanielu...
Kiedy Białe Włosy zginie, Mogua zje jego serce,
ale wcześniej weźmie pod nóż jego córki - by wiedział
że jego nasienie zostało zgładzone.
Nathanielu...
Skoro naciągają to prawo wedle uznania, straciło ono
dla nas jakąkolwiek wartość.
Nathanielu
cały świat stanął w ogniu
To prawdziwy jedwab, zwiększa donośność o 40 yardów.
Nathanielu...
Francuscy oficerowie będą chronić brytyjskich oficerów.
Nathanielu...
Jestem La Longue Carabine, Sokole Oko. Moja śmierć
przyniesie Huronom chwałę.
Nathanielu
oni spłynęli jak ptaki
z rozpalonych skał w dolinę
mój Nathanielu
Pietrek, 30 grudnia 2011
pluszowy miś tuli się chętnie
jest ciepły mięciutki w dotyku
nie zdradzi nie ucieknie
a te urocze próby manipulacji
tylko wzmagają czułość
zasypiacie z uśmiechem
może się zrobić dziwnie
przy próbie zacieśnienia wzajemnych relacji
ten rodzaj aktywności
nie jest dla każdego
jednak warto budować
trwałe związki partnerskie
w oparciu o solidniejsze podstawy
niż seks
Pietrek, 15 grudnia 2011
1.
pisarz to musi być
ktoś z jajami
czaroszaradziej
z całą kolekcją woluminów
alembiki suspensoria suszone traszki
salamandry i prawidła
szyte na miarę
cycate cytaty
2.
poeta rozmemłana dziwka
śpi pod szynkwasem
w zakopconym barze
tylko leży
i jęczy
się dotknąć
prawie nie pozwala
ślini się
w samotności liczy banknoty
jeden za drugim
raz dwa trzy
zawsze nieodmiennie
fałszywe
Pietrek, 23 listopada 2011
kupiłem kieszonkową wulgatę gutenberga
ilustracje jakiegoś warchoła
pewnie pedzia
dawali jeszcze w promocji coś o czarodziejstwie
lubię mana jego filmy są takie energetyczne prawdziwe
ale było mi już ciężko
zbyt ciężko nosić to wszystko
ze sobą
gazety wciskają się wszędzie
na klatki schodowe do skrzynek
depczę korespondencję
z kolorowego wszechświata
nie każda wiadomość jest dobra
neoplasma czego to nie wymyślą
by mi wcisnąć kolejny chłam
myję twarz myję twarz myję
ręce męczące dni duszne noce
budzą mnie szelesty pomruki
skrzypienie paganinich
to pewnie roztocze
pożerają tandetne
trupiecie sąsiadów
Pietrek, 29 listopada 2011
planuję, przesypuję, ustawiam...
od wczesnego rana planuję
co zrobić z tak pięknie rozpoczętym
wieczorem
przesypuję chropawe sekundy
w nadziei na tłusty samorodek
niezdolny do uczciwej pracy
pod światło ustawiam puste dłonie
rzucając cieniami zajączków
o zarośniętą twarz
Pietrek, 26 listopada 2011
zerodowany szkielet
biurka z yale
dobrze zachowana
część szczęki z oksfordu
ząb mądrości
który był paznokciem
udem i kawałkiem ucha
a okazał się być kamyczkiem
pozostaną
po nas
tylko natchnione
sykstyńskie
malowidła naskalne
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
17 maja 2024
1705wiesiek
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
1505wiesiek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta
14 maja 2024
Z pamiętnika duszyMisiek
14 maja 2024
Wyznanie majoweArsis
14 maja 2024
Z dymem pożaruMarek Gajowniczek
13 maja 2024
PozostałośćArsis