Arwena, 27 february 2012
lekkie zagięcia nie świadczą o podróbce
jakość materiału ma znaczenie
kiedy niedobrze nam w szarościach
lustra kłamią na korzyść
jeśli mają dobry dzień
w złe stoją nagie i nic
nikt nie mieści się w ramach
zadośćuczynienie przychodzi nocą
bez świadków i światła określić wpływy
udawać wykrochmalony kołnierzyk
trzyma głowę w pozycji teraz
zaczepiam cię jak różę wieszam na zapadce
to miejsce w którym marszczę się na piersiach
udowodnij że jestem młodsza
drżącą dłonią przekładam ustami usta
żebyś poczuł namiętność jak słodycz
Arwena, 2 december 2011
udaję że w podróż
pakuję z zapasem na tydzień
a wracam za chwilę
w kieszeniach kamienie
kilka ziarenek trawy
szarlotka w srebrnej blaszce
gotowe listy na poste restante
z zasady nie zdjemuję butów
płaszcz wieszam na klamce
ramionami opieram niechęć
a wracam bezczelnie
mus jabłkowy
poczekam do lata
poczekaj za mnie do zimy
Arwena, 18 october 2011
w szkole miałyśmy podobne stopnie
równie białe kołnierzyki
tylko kredki łamały się w rożnych kolorach
znałyśmy te same wyliczanki
na kogo wypadnie na tego bęc
przetrwałyśmy wybierając różnych bogów
chciałam być taka jak ona
odchodzić z klasą na puentach kobiecej dumy
farbowała włosy na miedź
błyszcząc jak rybia łuska
kiedyś byłyśmy podobne
teraz ona uczy a ja dryluje owoce
Arwena, 9 october 2011
jasnowidzenie kiedy nikt nie patrzy
a jednak czuje
synoptyk bólu na skrawkach cierpienia
z rozsypanych liter współczucia
zapisuje nasze nazwisko
takie mam życzenie
poukładać zgodnie z przeszłością
rok za rokiem wszystkie zdarzenia
w których nie powiodłeś się szczęściem
dlatego ciągle piszę
mdli od nie czytania
ale ty czuwasz
bo kiedy znika słowo a zostaje pierwsza
zgadujesz bezbłędnie
znasz mnie
i nie zamierzasz zrezygnować
z pewnego
Arwena, 8 september 2011
biedronki
wplecione w polne warkocze
nadużyły cierpliwości
więc człowiek posyła je do nieba
nie czeka
kto rozmiaru kilku kropek
udźwignie bochenek
od zawsze mamy problem z wiarą
jej wyrzeczenie
skraca czas oczekiwania
i studzi życie
posyła do łóżka nienajedzonym
i budzi głodnym
a biedronki zawracają w połowie
nieba
kto by tam uwierzył
Arwena, 5 october 2011
to kobiety w większości
składają się z wody
kiedy wypłakują
ramiona nerki stopy
w kałuży po nich
zostają sukienki
i suche kalosze
Arwena, 1 october 2011
wchodzi na scenę
między powlekany próżnią fotel
a stolik z odebranymi prawami
do rodzinnych obiadów
udaje
że zna ich wszystkich na pamięć
rozprasza tłum
otwierając puszkę kawy
przegotowana tysiąc razy woda
paruje nad głowami
wyciąga tabliczkę
czekolady
może kogoś
da się jeszcze
uratować
większość wychodzi
odwiesza kurtki
reklamówki z chlebem
parasole
lektury
może wszystko
będzie dobrze
Arwena, 17 november 2011
pierwszy najgłośniejszy
powtarzalny cichnie przyzwyczaja
biała bluzka
przezroczysta od wybielaczy
cuchnąca w miejscach blisko ciała
luźna pod pępkiem
żeby coś mogło wyrosnąć z winy
z tej krzywdy zdechnąć
spokój niepokój raz
rozejdźmy się
msza do szóstej rany
komuś bije dzwon
Arwena, 12 october 2011
powiedz co byś chciał
gwiazdkę bez nieba? mało męskie
a może parę butów o zakrzywionych noskach
niech do ciebie pasują
upiekę szarlotkę teraz wiem jak
nie przesłodzę
albo dam ziół przesuszonych letnim zapachem
kiedy ciężko sercu szczypta na wrzątek
obiecuję
pomoże
a zielone oczy zaczepione w rzemyk
/jak polną drogę/
spacer myśli na skróty przez jesień
wyglądają spokojnie w twoją stronę
w kilka ciepłych słów ubiorę poduszki
niech uśpią całowaniem
ja nie mogę
a ty chcesz miłość
nic nie warta moja
zobacz jak pięknie nam w pastelach
czerwień wszystko psuje
kaleczy spięte dłonie
kiedy nie wiadomo co powiedzieć
jeśli wystarczyć musi
dziękuję
Arwena, 8 september 2011
tak mi żal listów nagich
obok kopert rozdartych
białych
ciągle mylisz adresy
pomieszkuje
między ostrzem a winą
nie odbierasz telefonów
okna prześwitują zielenią
skąd mam wiedzieć że kot
to kot a nie kilka sfilcowanych róż
w letnim kapeluszu na rondzie
tuż obok trzeciego oka
zamieszkuje myśl
natrętna liże znaczki
zakochuje nas w sobie
piszę wierszem
bo kiedy dzwonię
zawsze krzyczysz że to pomyłka
Arwena, 16 september 2011
żyję szybko
i chcę szybkich wierszy
nie krótkich
ale zwyczajnych
jak kaczka czy drabina
w mięcie na niestrawność
w melisie na szał
w liście na głowę
chcę je w paczce papierosów
jeden po drugim
wypalić inicjały
mieć duszności i z głowy
że nie wiadomo o co chodzi
Arwena, 14 september 2011
odkryłam dziś
że wprowadziła się do mnie mysz
koniec lata uczepiony chmury
poszybował do Nibylandii
wypakuje błękitne koszule
przewietrzy anielską cierpliwość
do słońca
a moja mysz?
zostanie do wiosny
pod miotłą która już się nie przyda
piasek z dzikich plaż rozniósł przeciąg
a kurz nie trzyma się kaloszy
grzyby najlepiej biorą o piątej rano
a ser ma dziury nie z powodu myszy
jak inaczej pokonać lęk przed szarością?
Arwena, 8 august 2011
ile tego
zmieściłam w kieszeniach
mały ogryzek z oczkami
objedzony przez czas
przytulam ciało do łokci
skóra odurzona ciasnotą
wspomnień nie da się wyhodować
nie głaskane zdychają po kątach
spakuję większość w worki
oddam uzależnionym od puszek po czekoladkach
nakręcanych kurczaczków serwetek w biedronki
pustych doniczek martwych plakatów
starych płyt z filmami których tytułów nie rozumiem
perfum bez zapachu bukietów jakie lubię
mogłabym poukładać w całość
znaleźć wytłumaczenie
wyjaśnić parę spraw
wypłakać w męski rękaw
oderwany od ciała
dotyk
wymyślić
wybieram jutro
mogę kogoś spotkać
Arwena, 12 october 2011
na serdecznym
znowu ucisk
wysoki brunet
lekko zadarty nos
uszy po sobie
oczy szkliste
lekko zaciągnięte
smutkiem
dla towarzystwa
umowa na czas określony
rok
nie dłużej
pies by się przywiązał
a jedno z nas
oczekuje zerwania
dobre uczynki
spełniają własne pragnienia
dla nas nikomu nie chciało się
być człowiekiem
Arwena, 27 august 2011
tak się upiłam delikatnie
z wierzchu
jakby półmrokiem
wkręcam ostatnią żarówkę
czekam
świerszcze piszą
partyturę na długość nocy
gdyby przyszło mi do głowy
zasnąć
podglądam cię
od słowa do słowa
udajesz
czy kochasz
Arwena, 25 august 2011
wypcham cię piórami
albo nadmucham helem
polatasz sobie
skoro taki jesteś zdołowany
plaże pamiętasz bez piasku
wszędzie kamienie słona woda
ja w czarnej sukience
ty tłumaczyłeś turystce
jak dojść
zachodzę w głowę
po co tyle ujadasz
oszlifowany kamień osadzony
w obroży
wepchnąłeś mi ukradkiem
pod lipą
budę postawiłeś w miesiąc
nie szczeknęłam ani
kiedy wracając po północy
ogonem zacierałeś ślady
potem jedliśmy z jednej miski
jakby nic się nie wydarzyło
a teraz skomlisz
szczeniaku
Arwena, 4 march 2012
podróż nocą trwa krócej
to już ostatni las
drzewo skończone
niepierwszy liść i pąki
drzemią świt niedaleko
słońce wzeszło
o szóstej dwadzieścia
nie wszędzie jasno
.....
Arwena, 24 september 2011
tylko liście kiedy przekwitają drzewa
zmieniają nadzieję w pewność
nieprzytulnie pomyślisz wilgotno
ale tak jesień rozpina las w sieni
przy drodze głowy w wielkich kapeluszach
przesiadują nudne seriale i wiadomości
z pierwszej ręki smakują nieprzebrane
z drugiej bywa zatruwają życie
Arwena, 6 august 2011
nie chcę być nikim innym
nigdzie indziej
obraz podchodzi robakami
ścianę dzieli na pół
świat w twoim wykonaniu
ucieka po naciągniętych szybach
daleko
szerokoustne zlewy
zapycha plaga mielonych
nie odgrzewam ani ich ani ramion
ciężko utopiona w pierzach
uczulona na ptactwo
w rozkładających się piórach
zasypiam
ścielisz sobie na strychu
tam wszystko przypomina dom
Arwena, 18 september 2011
marnujesz talent
usłyszałam przez sen
o świcie
wyprałam zeszyty
odwirowałam ostatnie słowa
teraz białe kartki nabierają słońca
wierzę w reirkarnację
Arwena, 21 january 2012
gdybym była biedronką
nosiłbyś mnie w kieszeni
mały robaczek w cieniu
ubrana w te same swetry
wspinam się do głowy
udając że latasz
unoszę
wracam spod skrzydeł
zasypiaj obok
i tylko trzy kropki
nie dają mi spokoju
nie wie pan czy brzeg w ogóle istnieje?
tak
pana pytam
pan się boi
no cóż
proszę zatem złapać mnie za rękę
podobno razem tak szybko się nie tonie
Arwena, 22 september 2011
w dziewięćdziesiątym
szewc puścił z dymem
nieodebrane buty
piwnice zapełnił
trampkami za pięć złotych
trochę mi było smutno
on nie narzekał
częściej widywał się z ludźmi
bez lady za którą kiedyś
ukrywał interes
wtedy nikt nie pytał
czy to się opłaca
teraz każdy wie
ile zarabia na parze
więc woli
jak przychodzą osobno
i nikt nikomu nie liczy
Arwena, 19 september 2011
nie żyję ekologicznie
nie segreguję śmieci
nie wpłacam oszczędności
na konto fundacji uratuj zebrę
nie zapisałam się do partii
nie solidaryzuje się
nie zbieram ulotek
/wyślizgują się z pieca/
targuje jajka z tróją
które znoszę cierpliwie
w nadętych kobiałkach
kozaki kupuje zimą
z płaszcza nie wyrosłam
torebka tylko czarna
a włosy pod kolor czasu
chleb dzielę z ptakami
ziemię z kwiatami
a dzień kiedy mija
nie kradnie zmęczenia
tylko zostawia noc w boa
nie pytam dlaczego
/już nie/
po co komu wiedza
na której nic się nie upiecze
a skup otwierają dopiero
po dziewiątej
Arwena, 16 august 2011
patrząc z góry
wszystko maleje do rozmiaru wróbla
nikogo to nie martwi
szczególnie kominiarzy
zbieramy pióra
zazdroszcząc ptakom gościnności nieba
tych którym się udało
czasami dopadają tragedie
ziemia staje wtedy na wysokości
Arwena, 15 october 2011
w wąskim korytarzu
nie zmieścimy więcej
staromodnych butów
jeszcze nie wyjeżdżajmy
z czasem litość przechodzi w czekanie
musimy zostać
i pozwolić by dojrzały wspomnienia
bez rozstań
Arwena, 27 october 2011
niewybredna struchlała jak suszona śliwka
co za smak tylko nie rozpuszcza się w ustach
coraz częściej ubiera półgolfy
którymi szczelnie zasłania piersi
ma też zamiar spakować się
/nawet z kosza na brudną bieliznę/
uciec od bólu który właśnie w tej chwili
tworzy listę spieprzonych spraw
to tylko wiatr myśli
kiedy listopad głaszcze ją po głowie
rozbiega się na chwilę
mija półcieniem bez blasku i figury
wierzy we wszystko czego nie można więcej
i że jesteśmy tu na zawsze
Arwena, 30 november 2011
urodziłam się zaklęta w dziecko
zielony anioł zepchnął mnie do wody
opiłam się na długo
jeszcze wymiotuję rzęsami
muszle tłumaczą język
nie dziwią źrenice jak perły
usta z których zlizuję łuski
pękają od fraz
wytrawne jeziora
opłakują miejscowe wzgórza
kamienie wypływają z boku
rozmyślone przylegają do dna
nie zaczepiaj wody patykiem
Arwena, 15 november 2011
bój się boga Roy
miłość to nie pędzel na czubku
różowego coś na kształt rodzynki
Roy zabierz mnie stąd!
wymyśliłaś sobie
zsunął buty i zasnął pod kocem
nie było miejsca na nic więcej
męcząca jesteś naga
pod palcami zadrżały filtry wspomnień
przepuścił najpierw oddech by po chwili
krzyk łapczywej ciszy rozerwał krtań
nie możesz być taki zimny Roy
wszystko tu bije światło ja
falujące namiętności
skrzypi słyszysz Roy zbudź się do cholery
nie dotykaj mnie Bonnie
strącił jej włosy z brzucha
burczał whisky
rozplątany pępek i znowu skomlał jak szczeniak
uderzył raz a potem drugi
zdążyła upaść zanim wyciągnął rękę
zejdź do mnie
najbardziej masywna część
drewniany bochen
puchnie od światła
Arwena, 31 october 2011
zaglądasz przez ramię
czego się boisz?
zaplatam włosy z trawy
i kilka głupotek po drodze
stokrotki chabry rumianek
przypinam broszki
czerwone w trzy kropki
taki mały lifting emocjonalny
pięć motyli
w miejsce gdzie każda wariatka
powinna mieć skrzydła
sączę jagodową chmurę
nikt w mieście nie wie
ile zawdzięcza szalonej kobiecie
a tobie?
najpierw odebrać rozum
czy dać siebie
Arwena, 18 november 2011
wracam po czapkę
trochę posiwiał listopad
odprowadzę cię pod ramię
poniosę zeszyty
a teraz będziemy się żegnać
bez ust skoro zacięły się w mowie
a może to niedomówienie
idę dalej
no to po słowie kochani
Arwena, 1 december 2011
łatwo zmyślać
gorzej domyślać
tak!
nasze słowa leżą pod wycieraczką
jak zasuszone gówno
czasem wdepniesz
ale się nie klei
więc i nie roznosi
nasza poezyja składa się z groszy
nosimy je w dziurawych skarpetach
dlatego gubimy płenty
kaśka z warzywniaka tak nie lubi
bo ona się nie domyśla że tytuł
chwali pana
a pan ma zadane nie tłumaczyć
tyle że kaśka rymuje
więc pan nie łapie łapek
niezręcznie bigosić
kiedy rosół bulga w garze
śmiać kiedy trumna wyrasta na parapecie
krzyczeć kiedy kobieta grzeszy na mężczyźnie
a on zdrowieje bo przez chwilę pomyślał
że ten wiersz jest dla niego
Arwena, 28 october 2011
wyrwane z kontekstu
bez sensu jest mówić o czymś, a nie wiedzieć gdzie to jest
Rafał Muszer
uniesienia farbują na czerwono
niekoniecznie wtedy chcemy zejść z krzyża
przybicie ma większy sens niż modlitwy na próżno
przemarzła ta ziemia w której jeszcze wczoraj
wygrzebałam miejsce na zabawki
poukładam kości najmniejsze
ubiorę w sznurek
za każdym razem pęka inaczej
zanim coś powiesz
dam ci powód do milczenia
Arwena, 28 august 2011
miejsce które jest światem
skurczyło się do słów
wymagania wzrosły dotyki zmalały
ba!
nie ma ich na tyle by odczuć
siebie w pamiątkach
badania statystyczne doprowadzają do klęski
nadzieje że kilka ciepłych numerków
los wyciągnie w odpowiednim momencie
i rzuci na pożarcie zakochanej kobiecie
litości
nie znajdziesz w słabościach
moich uniesień siebie
nie dotykaj mnie marszcząc brwi
na złość strzepuję kolor z rzęs
mrugamy do siebie od dawna
zerwij co kusi pchnij przed siebie
idź za w moją stronę
chcę się unieść na palcu
serdecznym dotykiem w głąb
Arwena, 31 august 2011
moim zdaniem
wszystko zostało napisane
czas wyciągnąć walizkę
spod łóżka
wygodnie złożyć w kostkę
reszta ułoży się sama
w okoliczności łagodzące
dla niepożegnań
można mieć wszystko gdzieś
trzeba tylko zwiznąć żagle
i wejść do butelki
oraz mieć kogoś kto ostatecznie
pociągnie za sznurek
Arwena, 18 august 2011
to śmieszne układać brzegiem
na głębokości wszystkich doznań
muszle pełne korali zimnych martwych
listy powielane krajobrazem nieszczęść
w butelkach po słodkim winie
pachną wiśnią z dalekiego wschodu
ich białe kwiaty dopinają niebu chmur
nie idę śmiałością w twoje ramiona
kocham mrok cierpliwy
mojej odmienności
w który wciskasz detale prawdy
bolą o tobie
wino wskrzesza niebo do nocy
pij
Arwena, 28 september 2011
drzewa rosną mocnym w głąb
tak łatwo o złudzenia
kiedy człowiek z piłą spaceruje po lesie
ptaki nie odlatują do ciepłych krajów
z powodu zimna
ale żeby tym co mają na to mniej sił
zostawić przebrane krople jarzębiny
siwe kobiety nie farbują włosów dla urody
ale żeby mężczyźni nie bali się starości
a świat złożony z okruchów dobra
klei się do nieba lepką jak lukier
słabością
Arwena, 20 october 2011
ok zadzwonię
a ty mi powiesz
chwilowo jestem nieosiągalny
twoje palce wykręcają
numery z pamięci
szkoda że nie do mnie
gubisz zasięg kiedy pojawiam się
po drugiej stronie łóżka
czuję tą odległość
potem nagle potrzebujesz ciepła
próbując dopasować klucz do wyjścia
zabierasz drzewo do lasu
rąbiesz ile się da
wyjmuję po was drzazgi z tyłka
to nie uczucie
sms po którym nakrywam cię bez spodni
nie czyni was parą
nie mam wątpliwości
łączy was jeden numer
nic więcej
poczekam na sygnał
kiedyś będziesz wolny
Arwena, 22 october 2011
wszystko na raz
tupie tak głośno
że wykręca powietrze
zatem duszno?
tak
i nie wiecznie
Arwena, 9 november 2011
wiatr zapomniał
że to czas zasypiania
podrywa do szaleństwa
i przyciska deszczem do serca
chociaż bije równie mocno
chcę do ciebie
zaciągam najostrzejszy z zapachów
rozkładającej bezsilnie jesieni
bez celebracji zgniatam w garści
jakby nie warto było mieć
i doczekać zimy
Arwena, 4 august 2011
mój ojciec zawsze mawiał
nie wiem co
nosił
goło nie chodził
czasami wychodził przed
czy miał dom
przyglądał się
co widział
zaciągając
fajkę czy papierosa
rozmyślał
o nas czy dziwkach
pracował
gdzie /w końcu za coś gnił/
lubił kiedy
mogę tylko zgadywać!
był sam kiedy umarł
ciasno uwięzły krtań duchy
żebrał o litość
wiem bo zacisnął palce na zdjęciu
pochowałem go bez butów
Arwena, 8 november 2011
krawędź od skoku dzieli chęć
szczęśliwi nabrani na moment
kurwa mać nie można
zawrócić a zapowiadało się
był temat rozwinięcie
dobry scenariusz jakaś tam rola
pierwszy raz
zielone łzy beatrycze
Arwena, 11 august 2011
uległe ptaszyska
przenoszą gniazda na moje parapety
noc świtem odbija w szybie odloty
czekanie uzbraja wysiłek
oswajam poczytalność
oko w oko z grubą warstwą nieba
które nie mieści się w oknie
więc nie przychodzi do mnie
na świeże croissanty
kanibalizm
tłumaczy porażkę nadętej wielkości
na stole nieotwarte koperty
listy piszą urzędy
czasami ludzie liżą jeszcze brzegi kopert
zostawiając ślady których znaczenia nie nadał im nikt
wybiegam z domu
czarne kruki zdziwione
znam tysiąc sposobów by uciec
oknem wychodzi się tylko raz
Arwena, 17 september 2011
wyjęła klucze. pęk wisiorków. złoty od Stefana. srebrny od Jeremiego.
ten z niebieską obwódką wokół palca od Marka. lubiła go. najbardziej.
bezbłędnie trafiał nawet na wielkim kacu.
zaczyna taniec.
rozpuszcza kok. spinka jak każda imitacja sprawdza się dla niecierpliwych.
ale nie teraz. wymaga czasu a ten przegryza się z miętówką. pies nie zawodzi.
po godzinie oboje wiemy że nie wejdę a on nie wyjdzie. jedyny powód dla którego
nie poprosiła o klucz. nie lubi się oswajać.
zapalił światło.
zamknął okna żeby nie wpuścić żadnej ćmy. nie zna się na motylach.
szczególnie tych bezsennych. papieros jest ostatnim punktem w zaprogramowanym czekaniu. wyszła na palcach a wróciła po winie. jak on nie wierzył w bajki. i długie włosy. kto się tak zapuszcza na stare lata. usnął.
jesień i pada. więc dlaczego czuje suchość w ustach. zlizała już wszystkie akty z lustra.
jest wyjście. ale nie ma klucza. poczeka. i zaprzyjaźni się z psem.
Arwena, 7 december 2011
i tak nie wierzę w zimę
bardziej jak tęczę niewiadomych kolorów
mam okulary z jednej strony matowe
ale potrafię wejść na drzewo i skoczyć
nauczyłam się latać kiedy ziemia pode mną
skrzypiała od potworów
możesz mnie jeszcze uratować
z ptactwa lekko zakrzywionych dziobów
wyłowić jak złotą rybkę
przeciekam
Arwena, 13 october 2011
otwórz mnie
dobry rocznik
wytrawny z lekką nutą
zapowiedzi pijaństwa
za to że od czekania do ciebie
tyle zatopionych myśli
na zimę dotyk przebiera
w rękawiczkach
na pogodę
bawełniane podkoszulki
żeby było miło
i miękko pod palcami
na usta w kroplach
pocałunki miętowe zielone
leczą z obietnic
pachnie gorzką czekoladą
zdradą
kiedy pijana plącze się
pod kocem nie czują ciepła
na ostatnią chwilę
puste lampki napełnia
noc
być
może
zamiast
Arwena, 28 november 2011
najwięcej treści w obrazach jest na brzegach
te które nie wysychają spod pędzla ociekają prawdą i zatrzymują się na wysokości pępka
tam mniej więcej składa się człowiek do sedna i wymyślenia
szarość lekko napoczętych bierze się z źle dobranych filtrów
te stanowią niewyraźne kolory których nikt wcześniej nie ustalił
z nazwaniem nie ma co uprawiać filozofii
są niekiedy bardziej bezbarwne od tonu w jakim można je spotkać
kiedy umieszcza dłonie i nadaje im dotykalność
zwichnięte łokcie w grymasie wykręcenia abstrahują od źle wypełnionej przestrzeni
ta z litości przyjmuje drzewa i usadza na nich ptaki skrzydłami do góry skoro tam nic nie porusza będzie im wygodniej w tej przed chwili nieodlotu
kluczem do zejścia jest marmurowa twarz i nadęte policzki
frazy z bujną roślinnością przerastają długą grzywkę zaczesaną na kamienie
nazwie go padliną wydłubie śrut i resztki pokarmu
na tym obrazie fikcja jest tak prawdziwa a malarz tak szalony
że wykrwawia się po kropli które rozpuszcza woda więc nie zielone jeziora i rzeki
ale breja na brzegach obrazu tam są dowody
Arwena, 14 september 2011
rzucasz na tył siedzenia. złote obrączki na przegubach już cię nie obejmę.
musisz zasłużyć sobie na guziki mówiłeś. pozwalałeś szoferowi gwałcić moje piersi.
nieprzytomna znosiłam komplementy. od sławy dzieliło mnie kilka szwów.
główna rola przypada tobie. jak u Chaplina. gest wystarczy za tysiąc słów chociaż nikogo nie dotyka. tyle razy prosiłam nie znoś smutnych scenariuszy. to jak zakażenie duszy. od ciągłego zła rozpuszczasz krzyk w mojej głowie.
ból przemawia najczęściej. wiem też że najciszej. odchodzę. zostawiam ci moje ręce.
nasza wspólna decyzja a krew tylko moja. to będzie naprawdę dobry film. tylko się przewinie.
Arwena, 1 august 2011
dopłyń we mnie do początku
spierzchłe słowem dotyki dopal
nie targuj strata wielka ból mętny spokojny
ustąp z miejsca wejdź pomiędzy
zobacz ile słów tyle tęsknot lepkich
ostatnia pierwszą życiem pięknieję
w najcichszej pielgrzymce do spełnienia
szepty duszy
gorączka ciała
pożądanie
Arwena, 2 august 2011
ludziom potrzeba wiary, szczególnie w śmierć
wyszła po cichu
stare deski w korytarzu
przegapiły moment
kapcie pod łóżkiem
ciepłe jeszcze
więc jak
pomadka jest wyraźniej czerwona
na lekko uchylonych ustach
mów!
milczy
ta sukienka którą ma na sobie
źle ją znosi
nie układa się między nimi
nic ją to nie obchodzi
na palcach /głupio/ żeby jej nie zbudzić
wychodzę
teraz wyraźnie słyszę
jak skrzypi podłoga w korytarzu
wracam
siedzimy przy stole
dzwonie do niej
nie odbiera
telefon rozbija ciszę o żal
ono staje się kamieniem
dźwigam cierpliwie czekając na ból
Arwena, 14 september 2011
zabierz mnie
odważnie przekrocz próg
błoto nie przeszkadza
nikogo nie obejdą ślady skąd przychodzisz
rozdziały nabiorą zmarszczek
w najpikantniejszych momentach posiwieje akt
lubisz mnie
byłeś tu kilka razy
rozmyśliłam się
i tak wykopałeś dół
konika przygniotły skrzypce
próbował zagrać
dla ciebie
przerosłeś go trawą
nie róbmy z tego wielkiej sprawy
rutyna?
więc chodźmy
pozwólmy zetrzeć kurz
Arwena, 4 september 2011
kobieta z kotem na głowie
wyłożyła karty
powiedziałam nie
zdjęła wiatr z górnej półki
rozpuściła konie galopem
kot ani drgnął
krzyknęła znam twoją przyszłość
ale nie powiem
powinnaś być wdzięczna
bo prawda mogłaby cię zabić
czego bać się bardziej
zapytałam
śmierci czy tego co ją sprowadzi
kobieta parsknęła
kot się obudził
przeciągnął i przeskoczył
na górną półkę
tą z wiatrem
czy opowiadałam wam już
jak zahaczyłam o kawałek nieba?
Arwena, 21 july 2011
ojciec porzucił
matka biła
fizyk macał
on nie kochał
sięgam po kromkę chleba
gorzką od soli zapamiętam
nie ustępuje ból głowy
z szamba genów uprzemysłowionych ciałem
nie rusza coś czego nie powącham
szaleństwo to dobra teoria na lęk nie pierwotny
nabyty targiem od boga za oczy brzuch stopy
utopionych w wariacjach moich
twoje ale wyrzuca na brzeg
nie! boli
to nic że nie rozumiesz
nie płacz
szaleństwo ma dobrą matkę
Arwena, 23 december 2020
Czekam nie przeglądając się w oknie.
Cienie najszybciej odchodzą po wszystkim.
Pozbieram się z westchnień.
Jeszcze uśmiech - ledwie uniesienie, kosmyk.
Przebarwienie od pocałunków.
Był i nieznośny ten zapach po nim (za chwilę będę tęsknić)
- otwieram okno by się przekonać.
Nie rozmawiam z nikim, kto chciałby wypisać receptę
i nawet nie mrugnąć
żeby cię przypomnieć. A ja wolę wiedzieć
komu zależy. Dla kogo mam się pozbyć guza, albo
odpocząć, bo już nie ma nic więcej.
I nie pamiętam czy zamknęłam to okno,
czy nadal jest z niego widok, którego nie zapomnisz.
Arwena, 2 march 2012
w moim małym niebie
wszystko zamyka się na klucz
nie ma cienia za progiem
próbuję chwilę
zanim stracisz smak ust
nieme i matowe jak oczy
też są na klucz
nie widzę jak świt
odsłania pustkę po tobie
Arwena, 5 august 2011
nie zdążę wszystkiego napisać
zanim spadnę z huśtawki
diabeł wykopie mnie do nieba
nie tak się umawialiśmy
w niebie wszyscy święci
w piekle wszyscy nagrzani
nie trzeba leczyć szaleństwa
brać pigułek na melancholię
można w kółko pić z nerwicą natręctw
można w kółko pić z nerwicą natręctw
można w kółko pić z nerwicą natręctw
swobodnie wyskoczyć oknem
wrócić ciągle tym samym
wypalonym abstynentem
kiedy się wysypią ostatnie sekundy
w ciszę po której nikt nie zakrzyczy
dusza odcedzi dobre chwile
dotknę ramienia opatrzności
nikt nie zwątpi dokąd zmierzam
Arwena, 31 july 2011
nie piję
na kacu wszystkie wieści złe
pamiętam szklany kościół przy piekarni
przemodlony pijackim daj złotówkę
brakuje na wstęp do edenu
dla żywych powrót gratis
nie mogę pić
kolorowe jarmarki odjeżdżają
po drugiej butelce wyję
nie chcę do raju po pijaku
do piekła trafiam na trzeźwo
nie odróżniam góra czy dół
tylko droga dłuższa
Arwena, 16 september 2011
każdy ma swój początek który nadaje mu koniec
rozchodzimy się
majątek dzielimy na pół
w pokoju obok
słychać pierwszy krzyk dziecka
Arwena, 10 september 2011
wszystkie dziwki mojego życia
w głowie a nad
hula hop
plastikowe matki boskie
latarki pobożnych
komu poświe/ę/cić?
skłony przysiady
bieg przez płot/ki/
zarywam godziny
darowanemu wybijam zęby
dziewica rodzi bliźniaki
nudne słońce
jasno ciepło
nic więcej
nawet przez zamknięte okno
robi swoje
a ja szukam cienia
za męską marynarką na wieszaku
Arwena, 25 august 2011
wyznania płowieją w chwili dotyku
w mowie piśmie zamyśleniu
kwitną wilgotne od zmierzchu
zachodzących wspomnień
ta droga prowadzi w nas środkiem
dotykiem
fanaberią kochanków
wśród markotnych wdów
przezornie
samotnych
zachodząc oburącz
dębowe poręcze sypialni
tracą pragnienia nieczuli grzeszni
kłamią
odchodząc
zapominają
rozkoszuj wolniej
między łopatkami opadłych skrzydeł
dotykaj
jesteś w tym sobą
szczelnie we mnie pełnia
spoczywaj
Arwena, 10 october 2011
jeśli zostanę tylko w nich
nie zdarzy się nic
czyż nie pragnąc jak radzą
zadowolę serce
i ułoży się we mnie wygodnie
zanim ciało zamknie oczy
zmęczonym odruchem
na pożegnanie
nie domyślaj się
bądź pewien
jeśli w słowach
przebierasz
co z kochaniem
które piszę ci w listach
milczysz
więc albo układasz je w sobie
albo nie wiesz kim jestem
Arwena, 8 october 2011
myślisz że lubi kwiaty z łąki
jak chleb prosto z pieca
jeszcze ciepłe od słońca
pachnie zbożem
a sukienka
spodoba jej się w maki
może lepiej jak pójdzie ktoś w spodenkach
martwi mnie że rozmyśli się zatem
nie śpieszno mi
może wrócę ptakiem?
panie boże
jeśli łaska proszę żeby nie bolało
ją przecież bardziej
kiedy wrócę tu następnym razem
będzie lepiej jak teraz zaśniesz
z wiatrem
otwórz tylko serce i kochaj
Arwena, 30 september 2011
nie mogę zamknąć walizki
może to przez bluzki
niepoukładane w kostkę
może przez pośpiech
pociągi nic o nas nie wiedzą
konduktor rozkłada ręce
kiedy pytam o czas
kto to wie
ktoś powinien
na przykład pan
na pana czeka przesiadka
a na mnie ukochany
co będzie jeśli pociąg
nie przyjedzie o czasie
może sobie pójdzie
na inny peron
przypadkiem
chwyci w ramiona
inną torbę podróżną
wypakuje w domu
poukłada w szafie
zaparzy kawę rozmasuje nogi
westchnie ależ cię to miasto zmieniło
a ja
a pani wróci ze mną
lepiej nie wiedzieć
gdzie i kiedy
skończy
się podróż
Arwena, 17 december 2011
za pięć północ
w zimnych skarpetach
i głębokim dekolcie
przywykam do ciemności
łykam tabletki z powietrza
unoszę jak balon
wcale nie lekko
ostatni wywołany numer
nie ma takiego numeru
Arwena, 11 august 2011
nie szarp
słów ze mnie zdartymi od zaparć łokciami
nie pozbędę się wyrzutów
wszystko ci jedno
jak wychowujemy dzieci
nie mogą żyć częścią twojej wiary
w blaszane garnitury
kumulacji zaciągniętych /niespłaconych/ kredytów
paciorkami wody na głębokości
wszystkich nieszczęść tego świata
enigmą z kluczem dla niezainteresowanych
dla ciebie mogą dla mnie muszą
od wschodu do zachodu w ciągłości
kaszlu kichania pierdzenia czytania
tylko być
ile utopiłam siebie w ogórkowej
kiedy macałeś mnie po tyłku
przelotem między moim
a twoim różnym pożądaniem
kury wydziobują niewiernym kogutom
dziurę w głowie
czerwone grzebienie nie są oznaką dominacji
ale porażki
kolacja bez odgrzewania
bądźcie punktualni
Arwena, 18 october 2011
zastanawiam się
w co się ubrać tym razem
zanim zaparkuje na twoim podjeździe
chcę żebyś krzyknął z podniecenia
nie strachu
może wplącze wstążkę we włosy
przecież nie znosisz gumek
są takie mało romantyczne
przyniosłam butelkę wina
pustą ale dodam jej wdzięku
wstawię kwiaty od ciebie
dostane je przecież
jak co roku
dawno mnie tu nie było
pachnie inną kobietą
nie ma kwiatów
paczka gumek
wystroiłam się
a ty zmieniłeś adres
nigdy nie zrozumiem mężczyzn
kiedy kobieta prosi czekaj
ma na myśli wieczność nie chwilę
czy jakoś tak ;)
WW ;)
Arwena, 20 july 2011
wcisnęłam się w sześćdziesiąt kilo mięsa
panteonem osobowości
nabrzmiałe piersi dzwonią o pełnej godzinie
nadmiarem wody mogłabym zapełnić
wszystkie zakotwiczone łona
żaglowce cumują coraz śmielej
bez obaw co port to bękart
wargi które oblizujesz w osobności
zawsze cytując obrażasz
powinieneś urodzić się jednorożcem
z penisem na czole
mityczny bóg gwałtu w moim przekładzie
jest wyjątkowo umięśniony mimiką
rozprasza
twój odór kiedy się rozkładam
tak właśnie śmierdzą konie na wybiegu
Arwena, 20 july 2011
jeszcze nie wiem co chcę jesienią
zimne słońce zajdzie kiedyś rdzawo
i oprawię ciepło ciała rtęcią
słodkie wino odsączę z poranka
gdzieś tam będziesz zapatrzony w niebo
porozrzucam myśli po trawniku
nic nie powiesz kiedy ciężko wsiąkną
zamkniesz dłonie by uścisnąć litość
potem wózek pchniesz w kierunku drogi
zaplątane koła między stopy
dotknę wierszem weź mnie chociaż siłą
szepniesz prozą kiepsko w nocy spałem
Arwena, 12 september 2011
na koloniach
z przepakowanych plecaków
szybko wietrzeje zapach
płynu do zmiękczania
w białe podkoszulki
wciska się smród
kuchni polowej
przypalone placki
smakują powoli
dobre zostaje pod lasem
na złe
spakowane szyszki
suszone komary
patyki rzeźbione w inicjały
pierwszych miłości
których nie zapomina się
do końca życia
przez kilka dni
większość nie opala w słońcu
nic poza buzią
pełną jagód i uśmiechu
kiedy bledną siniaki
można w końcu
podgrzać krew
ale właśnie wtedy
wracają do domów
świeżo malowanych
ścian od których
odbija się kac
a w wiadomościach
porannych najpierw ofiary
pogoda na końcu
Arwena, 14 october 2011
byle komu drzwi nie otwiera
dębowe zatrzymują przed progiem
wścibskie klucze grzebią pewność
że nikogo nie ma po drugiej stronie
codziennie rano parzy herbatę
rozmyślona zamawia kawę na wynos
wychodząc nie uczy się jego ramion na pamięć
każdego dnia wygląda przecież inaczej
wczoraj wrócił z błekitnym cieniem na powiekach
kilka dni temu ściął warkocz
w środę przyprowadził przybłędę w myślach
nadała mu imię poco on wybrał inaczej
sama chciałaś powiedział botak zostaje z nami
kiedy zwichnęła rękę wezwał ślusarza
chociaż uparła się nie zaglądać tam więcej
otworzył okno a ptaki przez ciemość obsiadły
żyrandol nie chciała obcych w domu ale
tak było lepiej pozwoliła uwić gniazdo
podrzuciła nawet kilka jajek
wolała kiedy siedział w fotelu
czekając na pierwsze młode
pewnej nocy w dach uderzył piorun
spłoneli młodo tuż po wykluciu
nikomu nie przyszło do głowy
zajrzeć pod skorupkę
przed wywiezieniem gruzu
a tam zaczęło się życie
nie ma pewności czy te ptaki były dzikie
czy tylko miejsce zasypały liście
nie grabione przez starego ogrodnika
najważniejsze że drzwi są nadal zamknięte
dębowe
Arwena, 26 september 2011
jeszcze mnie tam nie ma
w wynajętym pokoju
urządził się rok
przemalował ściany
trochę szarości beżów
w kątach posadził las
domy chcą żyć
dopóki cegła nie skruszeje
a przeszłość rozpala w kominie
drzewem nie z naszego ogrodu
domy chcą żyć
muszę tylko rozpocząć partyturę
Arwena, 6 october 2011
nie wiem o tobie więcej
jak o czasie podarowanym
w prezencie
przewiązanym krótką wstążką
tyle żeby starczyło
i nie rozsypało zawartości
nie kolekcjonuję uczuć
są tam gdzie powinny
pozostawione na pastwę
rozstania
bardzo się staram
nie pisać pod włos
więc nie gryź proszę ręki
która przeprowadziła cię
na drugą stronę
Arwena, 17 october 2011
wyobrażam sobie
malowaną pod światło
pierwszy raz
ożywam
wracam
z kiedyś do chwili
marz/n/ę
nie śnię
ćmy nie śpią
przyciąga je ciepło
Arwena, 18 october 2011
nie zdążę wszystkiego napisać
spadnę z huśtawki
a diabeł wykopie mnie do nieba
nie tak się umawialiśmy
w niebie wszyscy święci
w piekle wszyscy nagrzani
nie trzeba leczyć szaleństwa
brać pigułek na melancholię
można w kółko pić z nerwicą natręctw
można w kółko pić z nerwicą natręctw
można w kółko pić z nerwicą natręctw
wyskoczyć oknem
wrócić ciągle tym samym
wypalonym abstynentem
kiedy się wysypią ostatnie sekundy
w ciszę po której nikt nie zakrzyczy
bóg odcedzi dobre chwile
dotknę twojego ramienia
nikt nie zwątpi dokąd zmierzamy
Arwena, 19 august 2011
zerwij
ciężkie w liczydłach korale
/doliczyć się nie mogę/
gubię monety szczęścia
wydaję resztę z napiwku
od życia
kilka
zaraża zgniłą zielenią
nadgryzione łaski boskie
nie zakleją dziury
prezenty rozdane
mniejsza o
Arwena, 5 august 2011
pytasz mnie jak to będzie
zerwane łańcuchy
wolnością wgryzą szczęki
w duszne pokoje cmentarzy
patrz samosiejki na grobach
mówią martwa cisza słyszy cienie
a tu kwiaty pod grzywą z marmuru
kaleczą zielenią szarości
ubieramy dziurawe latawce
w szum morza na zapleczu świata
męczennicy liczą na wieczność
która obierze ich ciała z życia
Arwena, 10 october 2011
próbuję napisać
od miesiąca
zaczynam tytułem
/jest oczywisty/
wracam do kuchni
cebula nauczyła mnie
obchodzić się ze sobą
delikatnie
żadnych łez!
w pokoju obok
córka delektuje świt
zagląda od strony okna
nie potrzebuje dla zachęty
odsłoniętych kotar
robi swoje chociaż przynudza
/tak twierdzi noc/
na kanapie pies liże kość
tyle jego ile się podzielimy
nie znosimy parówek
w koszulkach z nadrukiem
jeszcze nie ogrzewam
dom ciągle przeżywa
romans ze słońcem
chociaż nie ma już dla niego
czasu
na obiad kotlety
nie wiem czy to ważne
ale w kuchni
mieszkam najdłużej
więc zdradza mnie
zapach
zostaje w listach
które wysyłam
na złość zapominającym
że piszę ze zrozumieniem
patrzę w okno
rozbierają ulicę
ze wstydu wymiotuje gruzem
zastanawiam się czy już martwa
a sekcja zwłok jest konieczna
wiadomo że morderstwo doskonałe
dobija
zaklepuję czas na nic
gotowa jestem znieść złość
ale cholera jasna
nie mogę napisać o szczęściu
mogłabym skłamać
tym którzy czekają
odrobiłam lekcje
bardzo starałam się
/albo wcale/
nie powinno mieć wpływu
na to co potrafię
a czego nauczyła miłość
o niej w szkole wieść niosła
obowiązkowa lektura
w przekładzie
grafomańskich belfrów
nie nabrali nikogo
odą do szczęścia
której nie odważył
napisać się nikt
więc dlaczego ja
Arwena, 7 october 2011
nieśpieszny ten uśmiech
jakby z drugiej ręki
przenoszony od dziecka
niepewny
czy rozciąga się od ucha do ucha
czy tylko grabi twarz
nie bój się
przecież tylko mnie czytasz
Arwena, 30 july 2011
cholerne marzenia!
spełniają się komuś
kto ich nie ma
taki rodzi się gnojem posiada
mamę i tatę
okrada z instynktu
i złota które ojciec przywiózł z Bułgarii
oni udają on nie
w końcu oboje skaczą z mostu
dopija starość
bosa dziewczynka
/może być z zapałkami/
siedzi na poręczy krzesła
gwałcona spojrzeniem
potem widelcem
obiera ziemniaki nigdy ich nie je
w chlewie podgryza świniom pazury
zagląda do kościoła
kości wiesza na klamce
bóg milczy
tyle się już nagadał do wyższych rangą
zabieram dziecko do domu
ciepło ma jada regularnie
treściwie
ale nie da się pogłaskać
przytulić
dziewczynka z marzeniami
które spełniły się po drugiej stronie ulicy
Arwena, 15 august 2011
idą drogą
śmierć niesie słabszych
ileż się trzeba naśpiewać
żeby serce chciało bić
miasto całe w latarniach
oszukanym motylom płoną skrzydła
jeszcze się lepi czas do zegara
wartę trzyma chłopiec z kamieniem
kobiety piorą bandaże
płynie bezsilność rzeką
bezradne drzewa
układają się ciszą z wiatrem
teraz orkiestra
wieńce kokardy
krótkie spódniczki
puste garnitury
jest na co popatrzeć
żeby tylko była pogoda
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
21 may 2024
The TrialSatish Verma
20 may 2024
Za ciepło się ubrałaJaga
20 may 2024
Leaves Are Changing ColorsSatish Verma
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma