Istar | |
PROFILE About me Friends (84) Forums (3) Poetry (425) Prose (10) Graphics (3) Postcards (17) Diary (159) |
Istar, 13 april 2014
wschód, zachód, między nimi
pora na istnienie dla innych.
w samym środku kosmosu
jeśli wszechświat ma środek
znajduje się przystań -
dla mnie i ciebie godziny
rozłąki są jak puls gwiazd,
które nie umierają w dzień,
słońce jest tylko kryjówką.
ale to nic nie znaczy,
nie znaczy, że nas nie ma
Istar, 2 february 2014
całował nieśpiesznie,
omdlałą wziął w ramiona,
między barki jak wiosła,
nie bałam się płynąć
to zawrót głowy
nie choroba, rzeka
we mnie, rozkosz
silniejsza od miłości
gdy zbliżył usta
ciepłe, wilgotne jak
po letnim dreszczu
bliżej, coraz bliżej siebie,
mocniej, coraz mocniej
we mnie
jestem trawą, nie lustrem
chociaż tylko niebo widzę,
to prawda
Istar, 12 november 2013
wierniejsza jak rzeka, z wolna
przeprawiam na kolejny brzeg
życia upływa tam dalej do środka
czegoś wyobrażalnie skończonego
wznieca plażę lepi ciepłem
na widokówkach posłanych listem
nie zdradzi jak nam dobrze
nieprawdziwa ja i ty nie morze
przychodzimy przeplatamy chłodem
i nie wiedzieć czemu tak jest dobrze
Istar, 1 december 2013
po czasie, niezręcznościach, nagości przed lustrem
nie tobą, między nami most z baśni jednodniowy.
przejść i nie wrócić. dlatego nie jesteś królem
a ja królową z warkoczem do ziemi. źródeł.
przez może, góry, oko, domy na krawędzi,
ludzi w kolejkach, zakochanych albo zamyślonych,
koty przybłędy, mchy, przegniłe pestki, puste łodzie,
wiklinowe dłonie zmęczonej staruszki, piekące usta,
język i duszę
aż wypłynie kropla. pomyślisz - teraz skończy się
albo zacznie. a usycha na kamień. ten pod żebrami.
uderza ale nie bije. dlatego jest ciężko.
i ta odległość. chociaż to tylko rzut kamieniem.
Istar, 18 november 2013
schodzą się poranne koty. mgła usnuła mleczną
drogę, a te miauczą i zawodzą melodię przybłędy.
śnią drzewa otwarte jak domy dla ciężarnych
pełne duchów o pogodnych twarzach leśnych ludzi.
wczorajszy zmierzch i wątłe jeszcze
świtem opierzone pisklę. z gniazda dochodzi
trel, matka zaraz wstanie, pójdzie do fabryki
przed, nakarmi ciepłem. ot jesienna niekolejność.
inna zagubiona wróci, płaczem opowie zwidy.
melodią, bo przecież łzy to nic innego jak śpiew
duszy. a gdzieś utyka zegar, właśnie stanął na
szóstej. komu życie bez celu, wskazówki nie ruszy.
a kot na parapecie oswaja się z człowiekiem,
przez szybę widać ciepło w środku - nic się nie budzi.
Istar, 23 august 2013
trwały do ich starości - różnej,
bo każdemu inaczej doskwiera samotność.
nie chciało być mną
przez sny które gubią sieroty
powracający zmierzch i ciepłe kamienie
jak liczydła jak rozterki jak piach zbity pięścią
można napełnić usta kroplą
zasłonić lustro nie widzieć kiedy
w garści nic nie rośnie
albo uchwycić koniec jak tęczę
niewidzialną obręcz na niebie
które też potrzebuje starości
kolorowe landrynki
na kieszeń albo w papierowe torebki
kolejka nigdy się nie skończy
Istar, 4 november 2013
i nic na to
ani szal wełnianosuty
skarpetki frote
nic a nic
a dobrze
Istar, 26 august 2013
obudziłam się naga a przecież
kobieta nie powinna budzić się sama
zwilżam wargi nauczona mówić
ale słów w ciszę nie da się
powiedzieć
założę letni powiew świtu
w zakamarkach o których nie wiem
/aż wstyd być sobą/ dopowie
wracam do twoich obrazów
w znajome uliczki z marzeń
nic tu nie znaczy słowo
przeciw kolorom
kiedy dzieci kłamią cicha rozpacz
buduje w nich świat złudzeń
tak łatwo wybaczyć kiedy się mylą
dokąd prowadzi droga którą idę
nie wiesz a ja nie powiem
skąd wracam ale mijając twój ogród
widziałam najpiękniejsze
nie zapomnij
dla Johy
Istar, 26 september 2013
spotkałam na porannym spacerze człowieka.
widywałam go wcześniej, ale spod kaptura
nie wyglądała żadna z twarzy. dziś się uśmiechnął.
pomimo deszczu zdjął pelerynę, zarzucił jak
wiosło na lewą burtę ramienia i popłynął mokrą ścieżką.
charakterystyczny chód uspokoił psa z odwagą
ruszył mu na przeciw. człowiek gestem uniesionej ręki
dał znać, że nie obawia się ubrudzić od łap wspartych
na jego boku. zbliżyłam się, nie tak jak podchodzi
się na zawołanie, ale zwyczajnie, udając że idziemy
w tym samym kierunku.
zawsze najpierw spoglądam na dłonie. te jak konar
drzewa o słabym korzeniu. w oczach mrok świtu i ciepło
wyniesone w garstce uczuć. czekoladowa skóra,
bakaliowa cera -
moje serce wymiotuje kawałkami szkła.
kiedy okno rozstrzaskało się na posadzce wyzbierałeś
tylko te większe, cała reszta wśliznęła się we mnie,
z bólem, ale bez śladu.
.ma pani pięknego psa.
.tak, ale nie potrafię go nauczyć posłuszeństwa, cóż,
miłość musi wystarczyć za zaufanie.
spojrzał i zasunął kaptur bluzy na twarz, dość głęboko,
tak, że powieki zniknęły pod czarną płachtą cienia.
położył dłoń na moim ramieniu. delikatnie uścisnął.
przyspieszył kroku i minął.
pies otarł się grzbietem o moje nogi.
zamerdał i pociągnął w stronę domu.
Istar, 1 november 2013
nikt mi nie umarł, nikt bliski
dziadka rozstrzelali niemcy
w zaduszki
a on odchodzi i odchodzi
Istar, 14 october 2013
ten sam nieprzypadkowy peron
on - nie przyjeżdża
ona -
wraca po liściach
zdarzyło się przecież
on - czekał
ona -
jej tam nie było
przez jesień do
zimy, szelest
liść do liści
on - czeka
przebłysk słońca
w szczelinie
ona -
nazbyt młoda
zbytmłodość odurza
już w nim senność po niej
Istar, 5 november 2013
nigdy nie powinnam zacząć łykać tych tabletek.
poranne mdłości, mocniejsze papierosy, więcej wódki.
coraz mniej snu, częściej ludzie - znajomości do dna.
seks bez urzeczeń. nie obchodzą słowa, dotykamy się
pod. dłonie ogrzewa między udami. nie zostanie do jutra.
matka odstawiła od piersi dzień przed narodzeniem.
połamane kości zrosły się obojętnie. najbardziej
potrzebna, nie ma z czego żyć. inicjał.
apetyt, abstynencje, senność. coraz mniej
ludzi /nie licząc ekspedientki, która nie czeka/.
wszystkich obchodzą słowa. nikogo ja.
Istar, 8 september 2013
musisz uwierzyć, że to co dobre
nie pojawia się siłą
widzę matkę ptaków
między oknem a dachem
utkała coś na kształt ramion
wydłubuje z traw złote nitki
wiatr je usnuł
bawiąc się latem w przeplatanki
deszczu srebrne łańcuszki
zdobią długie szyje dachów
matka chroni pisklę
od głodu, ognia i wojny
jest mniejsze od piąstki
którą zaciska dziecko
matka odchyla palce
drobne jak witki młodej wierzby
przykłada do ust uczy pamiętać
kiedy braknie odwagi
by spojrzeć w jej oczy
ten dotyk to droga od serca
pójdziesz w dobrą stronę
Istar, 14 july 2013
bliżej nocy
dzień składa się pospiesznie
jak wachlarz byle nie połamać kości
mogliśmy nie wiedzieć
tamtego lata tak się darzyło
zakochać
Istar, 17 july 2013
nie wolno przywyczajać się do ludzi
mieć uczucia dla innych
malować usta żeby wyglądać
kiedy patrzą w okno
lepiej mieć zwierzę
byle jaskółkę
ta chociaż przepowie że będzie padać
Istar, 17 june 2013
idzie człowiek drogą nie swawoli, kuleje. do nikąd nie spieszno.
kosz niesie z wikliny, pusty. wędruje od świtu, nie wie dokąd,
a zgadywać nie umiem. po ludziach rzadko widać czego chcą.
obiecuję wyleczyć duszę. moje dłonie już nie drżą, linia życia
z blizną /nie podchodź do mnie z nożem!/ usta zrastają się
tylko kiedy piszę. bo z kim porozmawiać w kilku słowach.
mógłbyś ją zdradzić. ze mną. przepraszam, już łykam.
obiecałam wyleczyć duszę. wieczorem wracam i ptak
wraca. człowiek z koszem wiklinowym, pełnym, też idzie.
dokąd? nie wie.
Istar, 27 october 2013
leżysz pod szpitalnym kocem
dokąd tak pędzisz swoje serce
nie płacz, wyjdę z psem na spacer
śniłam mysz, dwie, mogłam je przegonić
a zjadłam, krew płynęła mi po palcach
też się boję
i nasza mama
siedzi na kamieniu przed domem
chce spróbować raz jeszcze
a nie potrafi wybrać
Istar, 13 october 2013
stara, pomięta /jak/ kartka z wierszem który wydał się głupstwem
w wyżłobione miejsca ktoś upuścił kamienie
odszedł - a ona nie widzi, może nie patrzy
ręka jak u mężczyzny - tłumaczy bycie ojcem
właśnie wyszła z łóżka mętnej wody
coś czego nie potrafi powstrzymać
- tonięć
zgubiłam dziecko, daj Boże temu dziecku matkę,
ojca sen spokojny
Istar, 11 november 2013
przyniosłam bukiet, księżyc jeszcze ciepły
kot sączy kawę o szóstej przed świtem
wszystkim jest wygodnie
pies liże rany, przyjemnie w zetknięciu z szorstkim
koc pachnie sianem, a ciebie choć nie ma - czytam
że czas upływa nie szybciej jak innym nad rozlanym
mlekiem. nie tęsknię, a dzieje się we mnie tyle o tobie
z dala od ust, wszystko
Istar, 19 october 2013
pomyślałam że to sen, ale
tak rzadko śni mi się matka
przyszła - dotknęła czoła
masz gorączkę - mówi
że umarłam
nie chciałam umierać
i znowu wracać
uczyć się imion, kto jest ojcem,
kto siotrą, czyja to wina
że jestem blada jak figurka anioła
mówi że mogę zostać jak tylko
urosnę
Istar, 10 may 2013
jeśli się boję sznuruję dzieciom buty
rosną tak szybko kiedy słowa
przychodzą z łatwością
nie chcą zostawiać śladów
powinnam wrócić do środka
rozsypać
nic nie układa się lecząc
Istar, 27 september 2013
widziałam dziś fotografię, dzieło
jedna z ostatnich odsłon płodu kobiety
falujące ramiona, skóra - nie wystarczy
dotknąć, można pomylić z czymś późnym,
szpetnym, okaleczonym
patrzy na mnie - tak jak spojrzałaby
na siebie, brodę podpiera dłonią, nogę
założyła na drugą by uchować od złego
puste w ramionach istoty
jest matką, ale nie jest, czyjąś
ale niczyją. własność uzależnia
jak patrzenie które nie porusza
kobietą
Istar, 28 november 2012
odkąd droga zawęża się pod drugą
przeczuwając rozstanie doręczamy
ostatni szept z wiarą że powroty
naglą do obietnic
przekładamy stopy w kolejne warstwy
idąc coraz głębiej podczas gdy inni
zostawiają w oknie milczące cienie
odprowadza nas chłód i dźwięk kluczy
gubionych na ulicy tuż za zakrętem
ostatnia lampa gasi pragnienie nocy
Istar, 9 november 2013
nie opowiadała bajek
czytała nekrologi szkicując
na brzegach głosu krzyż
pochylony z marmuru,
chce pomnik, niewysoki
coś na długi czas po tym
jak przyjdzie zapomnieć
wyobraź sobie - jestem inna
chwieję się nad tym grobem
niezakorzeniona wierzba,
a przecież zielenie się jeszcze
z wiosną, każdym świtem
lwica lichej skóry
niemierzonej na matczyne
serce
dziećki pora siano uchować
łąki uciszyć, choćta moje
matka woła, jeść da, natuli
tak dobrze
tak dobrze
Istar, 13 november 2013
ciekawe, czy na koniec dostanę order
przeznaczą co po mnie do użytku
na wiele pokoleń,
pomyślcie o pomniku
albo murem ogrodzonej kamienicy
niech od wejścia nazwą mym imieniem
pierwszy ze schodów, na kolejne -
piąć się trzeba, dach wysoko, stamtąd
lepiej widać jakie to wszystko mniejsze
a jak już przyjdzie trzasnąć, byle
z hukiem
Istar, 9 december 2013
święty uchyla drzwi, tylko na palcach,
prosi - żeby nie było świstu, chrobotania
śladów żeby nie było, na miły Bóg
bo nas przechszczą, przegonią
anioł ustawia zegar, bije nierówno
a przecież wszystko ma rytm,
kukułki stare próchno oznajmia cud
dzieje się, nie ma większych cudów
dziecku śni się że lata, dotyka gniazd
księżyc uchyla niebo, nie trzeba się bać
że głód, i skąd wina na ojcowski niepokój
tylko święty się dziwi, drzwi zamyka.
nie czeka za progiem.
Istar, 30 november 2013
mają po tyle lat, na ile wtedy ważne było kochać.
nie wiem ile ja, ale nie różnię się od nich śmiechem.
malujemy usta jak kobiety. noszą moje sukienki,
płyną w nich, że nie wiem kiedy kończy się sen.
może nie śpię, tylko mrużę oczy od tych słońc.
dobrze być kochanym dzieckiem. już nie rosnę
one tak przytulają mnie jak kogoś smutnego,
przecież nie widać że ja.
dziś to radość. wróżby na przyszłość,
jest na wysokości gwiazd. trzeba tylko wspiąć się
dorosnąć. inaczej świat zmienia się w obłok
i płynie, płynie rzeką błekitną do stóp innej wody.
nie czeka. my tak. jutro pójdziemy na lody.
znajdę pracę, chociaż nie muszę, bo dzieci
przecież nie pracują. pogubimy się jeszcze nie raz
w chowanego. ale dom zostawiam otwarty.
na wszelki wypadek.
Istar, 5 december 2013
trudno nie wierzyć w dzieciństwo, kiedy wierzy się w latawce.
niebo do którego spieszno wszystkiemu co lżejsze. myślom.
ludziom spełnionym jak życzenie sto lat szczęśliwie.
to żyją. do starości, która nie zaskakuje niczym innym. trwa
wystarczająco długo by zapomnieć i zbyt krótko by oswoić, że
tak właśnie było. na fotografiach radość. nikt nie chce smutku.
po wszystkim, łatwo pomylić uśmiech ze łzą, która nie jest
w niczym wielką.
Istar, 4 august 2013
jak szybko dochodzą od ciebie
wiatr je cumuje na brzegu
północ
moczę nogi w kałuży fajerwerków
dzieciaki wzdychają na ich widok
a ja z księciem dopijamy herbatę
przykładając ucho do poduszki
szumi
jutro ma być jeszcze goręcej
nie wybiorę się nad Odrę
dziczeję, nie ciągnie mnie do ludzi
i osiodłanych łodzi
Istar, 10 august 2013
musisz już iść
ale nie zamykam drzwi
chociaż to dom na sprzedaż
może pozwolę ci zabrać okno
z widokiem na drzewa
pokój układa się wśród gruzu
schody plączą w górę i dół
rozgrzbujemy kurz szukając
fragmentów siebie
gniazdo mieści się w dłoni
to wszystko
Istar, 24 august 2013
trwamy na okruchach jak ptaki mimowolnie
otwierają dzioby na chrzęst łamanego chleba
od nas wymaga się słów w zamian
na czas słońca kominy pełne są piskląt
ich matki mylą dom z oknem otwartym
na zachód - jakby wpraszało chłodne noce
czas jest niepodzielny może się wydawać
że wędrujemy a on tylko wskazuje drogę
najkrótszą by zdążyć się cofnąć
przysiadają na ramieniu otwartych dłoniach
nigdy obok - tak ufać mogą tylko pewni skrzydeł
Istar, 21 december 2013
wszystko będzie jak dawniej. i chłód,
a śnieg tylko w bajce, miód na stole
z utopioną łyżką.
nikt nie płacze tylko my dzieci
poustawiane pod ścianą jak
drwa na opał
oczy ma otwarte jak okna
żeby mogła wyjrzeć
wracaj do domu na obiad
szkoda, bo może myśli, że to już
a nieba nie ma
Istar, 23 december 2013
żeby rosły we mnie kwiaty
dzikie winorośla
na spadzistym dachu ogrodu
między jednym a drugim rokiem
włosy pod czapką
dzieci tak małe że strach brać
na ręce
żeby rosły we mnie kwiaty
Istar, 27 september 2014
szelest jak za pierwszym razem. głębiej czuję
odchodzące lato. morze, które i tym razem
okazało się zbyt daleko, żeby mogło udać się
dostrzec w samotności odrobinę szczęścia.
kolejny październik nie ma dla mnie dobrych wieści.
przychodzą tylko białe kartki w kopertach. niebieskich
jak lustra odwrócone do nieba. mogę przeglądać się
godzinami. i czekać. z tak daleka nie można wrócić
na jedną porę roku. kocha się poza czasem.
Istar, 6 february 2014
musisz wyjść od nich do ludzi
- niepodobni a potrafią czytać,
choć tylko piszą listy
i porzucają nas
dla kopert błękitnych papeterii*
w pewnym mieście,
wieczór
przyszli poeci i
zdecydowani,
nie tłumią mas
znają się na tym
poświadczą:
to jest wiersz!
Joanna podaje kawę
lubi to miejsce i tych
- nie wie że poetów
większość ściszona
podkręca w innych
szum - o co do cholery
chodzi temu w berecie
od czasu do czasu
przyjdzie Ktoś, Ktoś
od niebieskich papeterii
wypije kawę, może dwie
dotknie błyszczącej okładki
nawet przeczyta wiersz,
na chybił trafił. nie trafi
*ja
Istar, 5 february 2014
ostatni raz jestem twoją córką
więcej nie przyjdę, znajdę sobie
inną matkę, jeszcze są kobiety
które tak o mnie myślą
jakbym była z nich, więc
chyba warto, warto żyć za to.
nazywam się po mężczyźnie
którego wybrałaś. jeszcze
mam ten uśmiech, ale
brakuje mu światła.
gapię się w lustro
i mam wrażenie
że nie znasz się
na ludziach
powinnaś nią być
a nie winną bycia
chyba przez to, że nie
karmiłaś mnie piersią
i to jest w tobie.
na za późno.
Istar, 29 july 2014
klęcząc, na wpół przytomny odmawiasz wiersz,
niby do mnie, a słowa znajome z rozmów
z tamtą kobietą.
miłość po pierwsze przechodzi od dłoni.
od tego zaczyna się ciepło. domagam się,
a istnieję tylko od twoich słów.
nic wiecej stać się dla nas nie może.
Istar, 13 january 2014
przyjaciółka obchodzi dziś urodziny,
kiedyś obchodziła mnie, nadal to robię
tylko nie dzwonię o każdej porze, bo każda
jest inna od tej kiedyś
kilka słów życzeń. nie zdrowia, szczęścia
dobrych uczynków dla świata z kolorowych
gazet, które przynosi sąsiadka
zobacz jak się innym powodzi, jakie mają figury
pełne usta, jakie domy i ciepłe podłogi
psy rasowe, szkolone na dobrych obywateli
siadamy do stołu. pamiętam upiekła placek,
ja kupiłam czekoladę. wtedy była zima, teraz
zimy nie ma, a chłód przejmujący wszystkim
chyba się wybiorę nad rzekę. tam gdzie rosła
i nie topiłam się nie umiejąc pływać. ojciec
postawił na szczęście, nie Boga. to ja się modliłam.
spójrz, zawsze jest miejsce dla niego.
mimo że miejsca nie ma.
życzę ci morza, wiatru kiedy żeglujesz,
i serca tak spokojnego, jak to, które bije
w sikorce. lubię sikorki.
Istar, 6 february 2015
trzy kolory.
złoty jak śmierć
srebrny jak odejmowanie czasu
biel - kiedy jeszcze nie wiadomo
błękit na skraju granatu
gdzie przemienia się
w szarość każdego rodzaju
jest jeszcze coś
zastanowienie, myśl
w stu kolorach
tysiącu i więcej
jeśli sen nie istnieje
to do czego się budzisz
Istar, 1 may 2014
bliskość. związek między ćmą a nocą.
nie wracają na stałe. tak długo pieszczą,
aż zmienią się w popiół. wiatr nie pyta
czyje to wspomnienia. nie lubi wiedzieć,
umarłby z głodu, gdyby przejął się chwilą.
i mi nie daje spać drozd śpiewak, szum
świeżych traw z piekarni lasu kusi tak,
że błąkam się po okolicy czując.
a drzew tu nie ma. wracam usnąć.
komu powiedzieć, już jestem.
Istar, 27 january 2014
pierwszy raz zobaczyłam jak kwitną
ziemniaki, pole przypomina otwarte
dłonie mężczyzny - jest taki, że
ziemia sama lgnie do nich.
skóra staje się ciężka, szara, nosi
ją dumnie jak ptak skrzydła, ptak
który nie potrafi latać.
z tym mężczyzną wchodzę do domu
karmię i zbliżam do ciała
jest cieplej jak za oknem
sierpień w nas płonie
słońce o jakim nie marzy
nikt pragnący tego lata
morze śni się nocami, dryfujemy
wewnątrz fale łagodnie zmywają
brzeg, ślady istnienia po których
wszystko zaczynamy jak nowe -
nowe dręczy nas, usypia w noce
za dnia rozdziela tysiącem pragnień.
wychodzi. dom zatrzaskuję na oślep.
przypomniała się miłość, jeszcze
do mnie wróci.
Istar, 12 february 2014
sam ból to za mało żeby cierpieć
trzeba umierać w bólu dzień po
dniu żeby umieranie było
ich nieprzeżytym życiem
jeśli jest niebo, a przecież widzę że jest,
jeśli idzie się do tego nieba życiem, jeśli
jest Bóg, przecież widzę że nie ma, jeśli
się mylę, bo jestem zła i nie tak wyobra
żałam sobie teraz, jeśli boję się a strach
upomina że cierpienie uszlachetnia, jeśli
dziecko czuje ten strach i woła że nie ch
ce, nie chcę umierać, że boli i boi się za
mknąć oczy bo kiedy je otwiera widzi że
kat jest człowiekiem, nie potworem z ba
jek dla niegrzecznych dzieci, jeśli świat
dźwiga się z takich historii, pnąc po wię
cej, dokąd poszli i pójdą ci chłopcy odp
rowadzani na skraj ciemności przez
szukam w pojęciach słowa
żeby nazwać postać której
nie powinno się nazywać
która nie powinna istnieć
której nie powinno udać się
wyjść z nocnych koszmarów
do dzieci
Istar, 24 may 2014
teraz kiedy jest tak i tak, chciałabym żeby i tobie
było lepiej. mogłabyś przypłynąć zamiast śnić
że latasz. ciągle ten strach i strach. czego się boisz.
wszystko to wina człowieka. czyż to nie on sprowadził
cię, dał dom i zasłonił okna, żeby nie wpadało światło.
a kiedy wyjechał zostawił ci kota. dlatego jesteś spokojna.
zwierzęta przywiązują się do miejsc, nie ludzi.
a u mnie, wszystko do góry nogami. czuję, jakbym
znów miała dziesięć lat i wisiała na trzepaku głową
w dół. matka krzyczy - zejdź bo spadniesz, a mi tak
dobrze z jej troską i moją wyobraźnią. chciałabym,
żebyś była tam ze mną.
Istar, 28 may 2014
może to umartwianie sprawiło
żadna z pór cię nie przypomina
ale ta późna jesień moich dłoni,
moje wśród wspomnień obcowanie
zdarza się, że płaczę
nikt nie wie, że za tobą
we snach biorę cię na ręce
nie wiem czy wszystko będzie dobrze,
ale już nie tęsknię, jak kiedy w moich
ramionach, nigdy już cię nie będzie
Istar, 1 june 2014
odeszłam na chwilę,
dłuższą jak spóźnione szczęście
nie ma was przy mnie
/albo mnie przy was/.
muszę nie słyszeć,
nie widzieć dokąd poszłyście,
skąd przyjdzie mi wracać po was
czuwam
to prawie jak modlitwa
o tyle się wtedy prosi i za wiele
trzeba dziękować
ale was nie ma,
a ja już jestem
matką
Istar, 31 may 2014
opuściłam kołyskę zaraz po przebudzeniu
już wtedy myślałam jak dorosły
człowiek pełen trocin z drzew
tego ogrodu
kupili mi rodzinę
posadzili trupa pod oknem.
pamiętam setki wdów
zebrały się nad jego głową
jest jeszcze dzieckiem
niech płacze
- nawet nie umiałam
śmiać się w chwili radości
Istar, 3 may 2014
nie żyję.
a jakby życia mniej w każdej chwili.
noc nie chce zaprzyjaźnić się z ludźmi.
czekam, a tylko chłód przejmujący.
w słowach nie czuję otuchy. nie słychać
tych słów kiedy piszę. strach mówić,
bo może się okazać, że samotność
nie jest głucha.
Istar, 26 june 2014
pomyślałabym człowiek.
gdybym potrafiła latać
co by o mnie pomyślał
ten ptak
co przysiadł na ramieniu
próbując odnaleźć sens,
doszukując się miejsca
jeśli jestem drzewem
usiłując zrozumieć
wolę i niemożliwość
doszukując się miejsca
jeśli jestem drzewem
jeśli miałam złudzenia
Istar, 27 february 2015
Nigdy nie będę bardziej niezależna.
Dzieci noszą za duże buty,
z siotrami nie rozmawiam,
babcia umarła a mąż się ożenił.
pracuję nad sobą, odkładam
coraz więcej książek na półkę
noszę holtera bo myślę,
że moje serce choruje nie przez ciebie.
próbuję się rozbiec, ale w tej drodze
nie ma nic niezwykłego.
i cel przestaje się liczyć
kiedy ciągle wracam do domu.
z panem od gazu
mamy taką samą datę urodzin.
kiedy mnie odwiedza ciągle mówi
nawet kiedy przestaję słuchać.
wystarczy mu że jestem.
widzi to po unoszących się piersiach.
wiesz jak będzie, mamo.
kupię paczkę malboro
i zwykłą czystą wódkę. pójdę za dom,
na tory. jest takie miejsce gdzie się kończą.
rośnie tam drzewo. dzikie.
piękne kiedy kwitnie, ale owoce
ma gorzkie. trudno być w jego cieniu,
ale mi się uda. zapragnę wtedy wszystkiego.
i wszystko będzie mi jedno.
Istar, 18 june 2014
spłonąłbyś dla mnie?
pytam, bo lubię wiedzieć
na ile mogę sobie pozwolić.
żaden tam deszcz
czekanie do lata,
bo wtedy rozwiązują się domy
i można wygnać człowieka
na wszystkie strony, mówiąc
- teraz świat należy do ciebie.
życie nie ma tylu ulic.
Istar, 16 january 2014
Tomek ma kalendarz. Nie podoba się.
Kalendarz, nie Tomek. Tomka lubię za to,
że smakuje wszystkiego po trochu. Nie
głodzi się, nie przejada. Jest gejem i dobrze
mi z tym. Nie różni się od innych z miłości.
Kalendarz ma dwanaście stron. Na każdej
fragment nagiego ciała. Problem w tym,
że nagie zawsze obnaża uprzedzenia.
Pije kawę i zerka na męskie pośladki.
Nie obchodzi mnie kto jeszcze patrzy.
Łukasz zebrał tłum. Tłum staje się coraz
większy. Porusza, faluje, odgradza się od.
Stają auta, ludzie wyglądają z okien,
szczują psem, a tłum idzie swoje.
Łukasz nic się nie boi, woła psa
i idą z tłumem. Nie jest sam.
Tłum idzie dalej, chociaż on
w tym tłumie odchodzi.
Szymon gra w klasy. Za rysowanie
kredą po chodniku grozi mandat.
Dzieci kiedyś martwił deszcz,
teraz martwią dorośli. Nie dlatego
że milczą, ale przestali wierzyć w kolory.
I łatwiej wydać grosz jak chwilę. Chwila
nic nie znaczy, grosz przynosi szczęście.
Czasu nie kupisz za żadne pieniądze.
Pomóż tym, którym brakuje wszystkiego.
Ja. Nie wiem co tu robię. Kończę powieść.
Stoję pod Mocnym Aniołem. Gdzieś na pewno
widać gwiazdy /nie stąd/ i księżyc jest
pełniejszy. Krągły jak bochen chleba którego
nie żal dla biednych. Odradza się każdego
dnia, i widzą skąd w nich tyle miłości.
Nawet kiedy słońce zapomina wyjść na chwilę.
Ważniejszą jak grosz znaleziony na ulicy,
gdzie tłum porywa do szaleństwa,
nawet tych co mają kalendarze, tych
co dbają o wszystkie dzieci, nie tylko nasze.
I tych co ze śmiercią im po drodze,
żeby ktoś inny mógł z tej drogi zboczyć.
Istar, 15 january 2014
to żaden gość nie otwieraj
komornik przyszedł po twoje
zlicytuje ostatnią kość
ostatnie sprzeda natchnienie
pewnie pomyślisz wiersz
w który nie zdążysz tchnąć
życie o wszystkim w nim jest
lecz ani słowa odchodzę
Istar, 22 november 2014
a może tu nie o miłość chodzi.
bo przecież nie ma tyle szczęścia
żeby każdemu dać kochać.
więc jak to jest między nami,
dotyk umiemy opisać
nie wiedząc co czują dłonie
w moich i twoich dłoniach.
nie wybrzydzamy żadną chwilą
nawet tą, kiedy w oknie widać
już tylko jak firanka zadarta opada
Istar, 26 december 2014
tylko wydajemy się - mnożąc - szczęśliwi.
w żłobie leży żeby innym było wygodnie,
że popatrz dziecko, ja się chyba bardziej
staram, a taka matka boska mogłaby
więcej, dlaczego tylko brud, smród i
koryto. piąta rano, idę ulicą, za chwilę
świt roztrzaska mi głowę, ale jeszcze
ciemno. pierwszy mróz przełamuje
się z ciszą. tylko wtedy dobrze czuję.
moje serce nie śpi nigdy, a wydaje się,
że kiedy wychodzę i ono rusza w rytmie
- przecież musi być dobrze.
szósta. nie mierzę więcej ponad tę chwilę.
po prostu jestem i nie ma w tym planów
na przyszłość. krok jest pójściem dalej
ale i krok może pozwolić nam wrócić.
Istar, 31 january 2014
żebyś pamiętał, że pisałam
wiersze dla ciebie
przepełnione miłością
co działa się tylko mi i tobie.
o sukienkach, westchnieniach
mężczyzn - bo nie było ciebie.
lato się jakoś nam nie zdarza.
pierwszego ktoś od nas odszedł.
na drugie - stare miasto i grosz
wrzucony do rzeki, żeby wrócić
do ciebie
ale się nie spełniło
i już nigdy więcej. nie będę kochać.
bardziej od wspomnień są drzewa,
dlatego błąkam się po tobie.
Istar, 18 october 2014
już nie będzie takiej miłości
nie powtórzy się imię
ulice takie szerokie
okna odległe od siebie
czuje się niekochanie
okno na zachód. nie powinnam przy nim błyszczeć
jakbym była widzialnym natchnieniem.
bo twoje ulice są puste, słońca zaszłe, a czas to zrywa
to zawiesza listy na drzewach.
bez względu na słabość, która odejmuje od życia,
cierpliwię się, wypatruję. jesteś o słowo ode mnie.
posłuchaj,
nie mogę dotknąć słowa.
Istar, 11 march 2014
dziad stary i baba niemłoda, a w rękach
cały zaświat - pięć świń, naście kur, krowa
bezimienny pies, kotów więcej jak mleka,
żywy kwiat w wazonie, pająk, wróble
za oknem, oswojone, starzy nie gonią,
gniazda przepełne, a i deszczu nie trzeba
siedzą blisko na osobności, bezsłowem,
mrużą oczy nasiąknięte, gdy płaczą
jakby w środku napełnia się studnia,
a dna nie ma
łodzi pełno, a oni wpław, wbrew sobie
ale w zgodzie, drzew im szkoda, nie ludzi
/dlatego palą węglem/
stół też ma nogi, dokąd pójdzie, donikąd
stary obiecuje nie usnąć, nie znurzyć się
łupnią
a w tych kołyskach ułożą dzieci pełna okolica
nikt nie pyta skąd tyle, chodzą boso gdy świta
już ich pełno w ogrodzie czekają, aż im się z
ptakami okazja nadarzy i okruch przypadnie.
wiarę mają w obcych, swoje ich nie karmią,
nie ma z czego, a jak jest, sami jedzą
starość lubi mieszać w głowach, ale się nie dają,
drzwi ten dom nie ma, ścieżka prosta, do nieba
idą stara i starzec, a piór wszędzie, choć aniołów
nie widać, a dzieci
Istar, 4 january 2014
przyszłość jest za chwilę
nie potrzeba miłości,
tylko otwartych ogrodów
i chleba z masłem
ciepła
od słońca, od ziemi, od nieba deszczu
powrotu dzikich gęsi
żeby nie bolało w piersiach
kiedy biegnę
ludzi może nie być, przepraszam,
wokół mnie tylko las
cichy, pobłażliwy
jestem pewna być drzewem
Istar, 7 september 2014
zachowuję się tak, jakby wszystko było od początku.
uczę dzieci chodzić i nawlekać jarzebinę. uważne.
dostrzegają, że kasztanowce tego roku chorują.
grudki uczepione gałązek wyglądają jak kokony.
zaraz wykluje się z nich coś czego nie będzie można
zatrzymać. jesień trzeba przebyć. w cieple wspomnień
i z marynowaną papryką. dwa słoiki. ile by nie było.
już się nie tłumaczę z upuszczonych talerzy. hałas
dźwiękiem przypomina przejeżdżający pociąg.
więc nie biegną, nie mają świadomości, że leci
mi z rąk. że kaleczę palce. że krew, plamy
trudne do usunięcia. na to wszystko przychodzi
burza. kładzie się deszczem. znów przecieka okno.
okrywam ją. wszystko żeby zdążyć
odpracować zeszłe lata. zatrudnić się do byle roboty.
tak, trudno poruszać się w przeszłości
nie mogąc nic dostrzec. iść trzeba. wiatr otwiera
drzwi. jakby ktoś przeszedł. i nie zatrzymał się. nie
zapytał kto tu mieszka i dlaczego jest tak cicho.
Istar, 22 december 2013
sen przeniesiony
albo jawa wyssana z piersi nocy
jeśli mnie poczną chcę się urodzić
czy to nie dziwne
spacer od oka do okna
parterowych kamienic o stromym dachu
żeby nikomu nie przyszło do głowy się zabić
tej nocy ludzie zostawiają drzwi otwarte
zamykają domy
staram się o adpocję
mówią, że masz już matkę
nie zaczepiajcie wariatek
niech wracają do łóżek
w razie gdyby się stało.
a więc śmierć wyobraźni
*ja, jak już będę z powrotem
Istar, 24 august 2014
w plasitkowym kubku podają mi
koraliki. próbuję nawlec kilka.
ładne, a każą połknąć.
kiedy byłam mała babcia
rozsypywała je w łóżku
jak wszystkie wyzbierasz
przyjdzie mama.
biegnę z nią snem żeby zdążyć.
o moim niebie Bóg nie słyszał,
dlatego nie pyta dokąd idę
Istar, 8 december 2013
chciałabym dostać list
długi list o nas, z daleka
nie spotkamy się bardziej
gdyby świat nagle oszalał
ze wszystkich wybrałbym ciebie
słyszę kroki
sekundy w tykaniu zegara
jak nie odchodzisz, bo cię nie ma
Istar, 8 october 2013
mieszkam obok, a nawet nie wiem jak masz na imię
zostawiam jabłka na schodach i pęczek pietruszki
na parapecie skubią go ptaki ale tylko czynią bałagan
z ciekawości która nie zaspokoi ich głodu odlatują
na drugą stronę ulicy coraz bliżej nieba skąd już
nie wrócą zanim dowiem się jak masz na imię
czy to takie ważne nie wiem, ciekawi mnie historia
imion moje nadano w furii zanim babka okrzyknęła
Baśką matka wybrała z kalendarza takie co się
wymawia bez złudzeń że nie mówimy o dziecku
wczoraj widziałam cię w oknie chciałam zawołać
ale co krzyknąć do nieznajomego. na drzwiach
pod kołatką tylko inicjał, nazwisko po którym nie
spodziewam się więcej jak dobrych relacji sąsiedzkich
- Kowalski, jakbyś wprowadził się podtrzymać tradycję
że w każdym miejscu zawsze jakiś taki się trafi
może zawołam hej proszę pana ale wtedy
wyznaczę granicę której nie przekroczysz bo przecież
do kogoś w tym samym wieku takie proszę pana
znaczyć może jedno - dystans
pytałam sąsiadów ale też nie wiedzą
posiedzę na ławce przed domem może zejdziesz
zapytasz jak ja mam na imię ale cię to nie obchodzi
chyba jesteś gejem albo masz żonę
tylko jak to ostatnio modne mieszkacie w różnych miejscach
z konieczności dorobienia się rzeczy zbędnych
jak mnie kiedyś zagaisz to cię zaproszę do siebie
można utknąć w miejscu całkiem wygodnie i z sensem
salon kuchnia sypialnia korytarz z oknem. łazienka! drzwi
na zatrzask. okna na ulicę i od podwórza. kawy, herbaty?
za tydzień wejdziesz jak do siebie. za dwa zostaniesz na noc.
za rok cię poślubię. tylko jak ci dam na imię.
Istar, 28 september 2013
ile w niej podobieństwa raz jest kwiatem raz sarną
oczy mróży jakby w oddali było więcej do zobaczenia
tak cicho po niej nic nie gmatwa jeszcze nie nazywa
śpiewa albo mruczy jak kot gdy przysypia
coraz częściej rozumie coraz mniej z człowieka
budzi się przy piersi zmęczonej ale ciepłej
jeszcze zdąży a już biegnie przed siebie
dziecinnie proste
Istar, 19 october 2013
odkąd mam ten stan ślinię się jak dziecko
przed chwilą posiłku
wzrusza mnie każdorazowość domysłów
kim był, kim on był
czy kimś bliskim
na dowód z nazwiskiem
niewiele da się zapomnieć
pieszcząc
nieczule ścisnął krtań, jakby dusił
uratował mnie krzyk - ktoś najbliższy
wybiegłam w kapciach na śnieg
nie zwracając uwagi, że to już maj
i jesień
Istar, 16 november 2013
mimo to, tylko schylam się by ucałować
ją w czoło, jest tak drobna, jak nie moja
matka. włosy, podobne liściom, których
wiatr nie oszczędza żadnej jesieni.
przez okulary łatwiej wymigać się
od spojrzeń, w moje oczy. są ciemne,
kasztanowe, wolę mówić o nich piwne
- jak ojciec. boi się, bo jej siotra mówi,
że w rodzinie zapadamy na dziwne
choroby, przez te oczy.
jeszcze ci nie potowarzyszę kochana
uśmiecha się tylko, po raz pierwszy
jestem matką, a ona, zupełnie jak
dziecko zasypia w połowie drogi
do domu.
Istar, 27 august 2013
nie mam widoku gór
letniej łąki w czapie lasu
koronkowych pól i domu
z drewnianym uchem na wróble
starzeję by pragnąć mniej
coraz trudniej byłoby się wspiąć
rwać chwast doglądać drzew
przegonić mysz z pola w dom
ptaki udobruchać czerstwym ciachem
a ty nic, jak ten kamień w beczce
pod nim bliziuteńko każden jeden drugiego
a ty nic tylko cud! i czekasz
a Bóg śpi w nogach jak zbity pies
i nawet on nie wróci nam czasu
Istar, 6 november 2013
nie proś Boga, ma ważniejsze sprawy
- właśnie ratuje arktyczne misie
bąć dla klimatycznej odmiany
- afrykańskie baobaby
śmielej, w takt wschodu buszującego słońca
pierwszy gest - pogładź letnią skórę
przeczesz dłonią niesforne włosy
kiedy cię nie było zakwitła środa, pachnie
pomarańczą kandyzowaną w miodzie
ta sukienka, o której myślałaś wczoraj
teraz wydaje się nazbyt płowa
nie dedykuj dniu żadnej historii
żyj chwilą a z jutrem od nowa
:)
Dobrego Dnia Kochani
Istar, 2 november 2013
drogi rozchodzą się na wiele dróg,
którymi nie sposób iść w pojedynkę.
przed cień wiodą pantofle, które matka
przerobiła z letnich na jesienne.
mają mocniejszy kształt,
w podmokłą ziemię zagłębiają się
gdy ruch na drodze spowalnia.
ślady po których powinnam pójść
by wrócić.
pusto. spacer wśród liści gnijącej melancholi.
Innych obijających o brzeg. rwą fale dźwięków
na miliony słów. nie niesie echo.
za nikim nie tęsknię tak, jak za tymi
co żyją. chociaż chcą aby do nich
nie mówić. więc jednak, śmierć.
Istar, 30 november 2013
pod ekologiczną kołdrą,
w łóżku na odleżyny.
kiedy nie wie co nie, a co tak
jak pokręcić głową by znaczyło
kawałek po kawałku amputują
byle serce biło, byle nie żal
że odeszła nie doznając łaski
boska zamierzona na wielki grzech
a ona co może mieć w tym lichym ciele
jak suszona śliwka z największą w sobie pestką.
już się nie narodzi z udręk. myślą że nie czuje,
po oczach - bo zamknięte kiedy przychodzi ból.
Bóg z nią wróci na drogę.
poszukać domu.
Istar, 14 november 2013
drzewo nie drzewo
- człowiek
ptaki niczym krople
nie mogą wykluć się
niebu
co ziemi z chmur
obłokom z mchu
noc
wyobraź sobie
wchodzę
zapalam światło
wyobraźnia działa
Istar, 8 august 2013
sprawy i tak się ułożą
bez powodzenia albo pomyślnie
jutro, za chwilę, bez znaczenia
czas jest bezwględny
kobieta pod czarnym parasolem
przestępuje z nogi na nogę.
sprawia wrażenie chorej.
osuwa się po ścianie.
parady roznegliżowanych gości słaniają się
po bruku jak wczorajsze gazety.
butelki odgrywają kościelne dzwony
Jan od mleka zawsze jest pierwszy, jak wiadomość
która przychodzi zamiast człowieka.
deszcz ustąpił przed świtem. kobieta zamknęła parasol.
resztki makijażu spłynęły kolorując chodnik.
ciemno szare okna rozbłysły światłem. ktoś użył siły
by je otworzyć i wpuścić dzień na chwilę przed wyjściem.
splunęła krwią. z jej oczu wydarły się ostatnie ćmy nocy.
weszła w tłum. jak inne kobiety spieszące do szwalni.
nikt nie odróżni bólu który to sprawił.
Istar, 12 october 2013
jest jak chrząstka liścia, nie płacze, usta pierzchną
od światła - stara lampa a nie da usnąć, sprawdza
czy nie brakuje wspomnień, czy ma dokąd wracać
bliżej okna, to samo drzewo kołacze, żadnych łez
a kuli się jak dziecko, mamo
całym ciałem przylega, szeleści
ze wszystkich sił opada a tak cicho, że nikt nie wie
czy to już, czy tylko jesień
Istar, 12 september 2013
żeby więcej jak kłamstw i cudołożnic
było czystych pościeli
nie oszukała go z miłością
wiadomo było, że ma dobre serce
zostaje z tymi co inni nie chcą
może dlatego złapała go za rękę
żeby bał się zostać - czuła, że to przywilej
zdradzonych kobiet
wtedy wrócił, przytrzymał ją na chwilę
między ustami a ziemią zrywając
suknię śłubną, którą ubrała do trumny
rosłam w matce niczyjej, błogosławiona
bo ile można czekać
Istar, 11 november 2013
przestrzeń wolna od złudzeń,
pełna życzeń i wspomnień chociaż
siadamy jeszcze razem do stołu
drzewo które rośnie wolne
a ogródzone, przycięte,
żeby nie zdziczały owoce,
gałęzie nie poszły piechotą
do nieba
dżem o którym tak wiele
pisałam zeszłej jesieni,
jeszcze zalega półki,
nie dziwi że z naszej wiśni
nic już nie będzie
ziemia
upadla się pod człowieka
biją dzwony kościelne
niektórym kwitną drzewa
sroka myli gwiazdy z wisiorem
nie dolatuje głęboko
pustynny błękit wypełnia trzewia
zdycha z myśli
ceruję kolejną historię
o dobrym świecie, ludźmi
o brodatym Józefie z dworca
i jego małym zwierzątku
które pewnie przeżyje
by zaraz później uschnąć
nic tak nie umiera człowieka
jak nieobecność bliskich
sklepowej z rybnego, Jadzi
co ma męża na wózku,
bo pił za dużo, za mało kochał
żeby cieszyć się na trzeźwo.
jak ona nie płacze codziennie
nie poddaje gehennie
wraca, pachnie rzeką, myje ciało
najdelikatniej, jakby ból rozchodził się
przez ręce
dziewczyny z ulicy wiosennej,
rzadko wychodzą z okna
może to wina księżyca, a może matki
która jest każdą dobrą porą -
a może wszystkim
czego nie ma w zabawie
w życie po cichu
morze to nie wolność
to odpłyń
Istar, 29 december 2014
jeszcze wczoraj było święto, a już dzisiaj
pal licho. gdybym czytała więcej książek.
nie wiem czy to dobrze pisać,
kiedy o życiu nic nie wie się z książek.
przerzucam strony jak dni i oczekuję,
a tam, ciągle jest się młodym
i kocha się tak samo jak wtedy,
gdy się brało powieść pierwszy raz
z regału biblioteki. zakurzoną i podarowaną.
po cóż nam wiedzieć więcej, chyba tylko
po to, żeby nie przestawać. płakać, mówią
nad książką. tak mówią, a płaczą nad sobą.
Istar, 4 january 2015
pamiętam cię. wychodziłam z domu
o piątej trzydzieści by zdąrzyć na autobus,
na który wcale nie musiałam się spieszyć.
tak wcześnie, a już byłam piękna
i zapach, którym otaczałam ciepło
miejsca stojąc w kolejce do wyjścia
pamiętam schylałam się po upuszczone
rzeczy, sprawiając wrażenie nierozgarniętej
a przecież tylko chciałam cię zatrzymać
i żeby patrzył, widział, jest taka kobieta.
aż kiedyś zbliżyłam się by dotknąć
jego dłoni, w rękawiczce, tak bałam
się oszaleć przez ten dotyk, że wybrałam
zimę. więc nie było kwiatów, łąk zielonych,
nie mogłam mieć żalu o to. o nic. mogłam
tylko czekać na motyle, na jego wiosnę.
tamtą i jeszcze jedną jesień
Istar, 13 april 2016
to jeden z tych dni kiedy brakuje cię najmniej.
dzieci roznoszą woń mleka, aż staje
się nieznośna i muszę przestać gładzić brzuch,
bo wygląda jakbym rozmawiała z duchami.
nic nie poradzę na nieobecność ciał, kiedy
ich dusze są najodleglej i nie mogę wybrać
imion, bo noszą już czyjeś.
to jeden z tych dni kiedy brakuje cię najbardziej.
już się stało i nie mogę nawet pomyśleć, że wrócisz.
więc opowiadam im, że pewnie umarłeś, lecz bez
wiary w niebo twoja dusza istnieje w ciagłym zadziwieniu
- jak pył, zapach, niedostrzeżenie. coś tak małego,
że nie wiem jakich uczuć mam doznać by to dostrzec.
Istar, 29 november 2015
mogę leżeć godzinami udając rzecz,
którą ktoś kiedyś położył na łóżku i wyszedł.
nie zakochałam się w obrączkach
nawet usta nieśmiałe
i niesłodkie od nich pocałunki zostaną
tylko w pamięci fotografii
okna i oczy wszystko jedno co widać
czemu mogą przyglądać się przypadkowi
przechodnie. znam wiele kobiet, w których
mogłabym się zakochać, nie dlatego że są
piękne z powodu miłości, o którą ktoś się
jeszcze upomni i o czerwoną sukienkę,
z którą dobrze mi kiedy leży obok,
rzucona niedbale przez pośpiech
i przez niego
Istar, 29 march 2015
niebo rozjuszone
a nie słychać jak wyje
kły szczerzy
musi być cicho
leżę wpół martwa, skorupa pęka
chcę wrócić do was
Boże jak tu cicho
nic nie wiem o podróżach
nigdzie dotąd nie byłam
stąd wiem że nie wrócę
nikt na mnie nie czeka
to ja zawsze czekałam
tylko w różnych miejscach
trzeba było krzyczeć
a nie się upijać
cicho
Boże, jak tu cicho
drzewa kłamią
że je dusze karmią
a nikogo nie ma
imion nie pamiętam
Istar, 21 august 2015
kobiety martwią się wyglądem
przyjaźń rozpada się miłość odwleka
a ludziom pokazują tylko profil
tyle dobrego ile zdołają przeczytać
przez myśl łatwo trafić do kłębka
nie napełnią ich słowa, nie pozbawią
głodu, ale przeprowadzą przez płaskie lustra
w których odbicia nie są żadnym powodem
Istar, 26 december 2014
mama mówi, że wszystko byłoby inaczej
gdyby nie emigrowali w czterdziestym piątym.
siotry zakonne, które wychowały babcię z sieroctwa,
ocaliły w niej wojnę i wyzwoliły czas umierania. z żalu,
tęsknoty za matką i ojcem nie pozwoliła się kochać.
nawet Bóg w całej swojej okazałości
nie przekonał jej do wiary w człowieka.
Przyjmując, że wtedy, w tamtym zamkniętym
sierocińcu nikt jej nie skrzywdził, nie miała
powodów. gdyby mogła kochałaby miłością głupich.
takie kochanie sprowadza na nas niebo,
podczas gdy pod nogami ziemia wgryza się
w żyły i żadna amputacja nie oddali
nas od śmierci. a czas, który wydzieramy
jej z gardła, jest potrzebną tylko nam chwilą.
żeby się rozstać.
Istar, 1 august 2014
trzeba przyjąć wszystko jakim stało się.
jest nie można obrócić w popiół. zdmuchnąć z dłoni.
lubię leżeć blisko. na twoim ramieniu nocuje ćma.
papieros parzy palce, popiół strzepujesz do kubka.
oblizuję się po twoich ustach.
wszystko wierne jest temu wyobrażeniu.
wiatr buszuje w workach na strychu. poupychane
płaszcze i szale. jeśli przyjdzie zima. trudno wierzyć
we wszystko, dlatego nie zatrzymuję cię już dłużej.
Istar, 29 july 2014
zostało kilka nieznośnych wspomnień
jak to o górze, na którą wspiął się ojciec
a my zbieraliśmy kamienie, żeby dzieci
biegnąc do szkoły nie pokaleczyły stóp.
i żeby nie mogły powiedzieć, nie chcemy
tu być.
na wianki rwało się mlecz. przed pytaniem matki
gdzie byłaś, trudno było się ukryć. odpowiedzieć:
w pobliżu nie ma domów, w których są
szczęśliwe dzieci. a na łąkach przy torach,
ziemia zawsze taka dobra, i rośnie, i rozlewa się.
nikomu nie odmówi. a człowiek może powiedzieć: nie.
wchodziliśmy do rzeki kiedy była wodą, teraz nawet
nie płynie. statki grzezną i my stoimy nad brzegiem.
jesteśmy wtedy cicho, trzymamy się za ręce. matka
stoi daleko i patrzy. to w wodę to w oczy.
a w tym spojrzeniu jest jak ziemia, i chociaż stoi
w miejscu, rośnie, rozlewa się. taka dobra.
Istar, 24 april 2014
jedna mroźna noc,
a jabłoń straci młode.
i pan odszedł,
jakby nic się nie stało,
dokąd - pan nie zapytał,
że daleko - cóż, podróże
nie kończą się na świecie
Istar, 29 june 2014
jest po niej cicho tak
jakby nic się nie stało,
bo on
nie odgradzał się
od niczego do nikogo
a Bóg swoje.
Istar, 17 june 2014
umarły dla mnie. nosiłam je w kieszeniach,
jak odpustowe pierścionki. przebierałam,
zawsze w mroku. nikt nie wiedział co
mam w środku zaciśniętych dłoni.
nie pytał.
jeszcze tylko zbiorę te,
które wypchnęłam na drogę
- powróciły odgubione.
może komuś przyda się
książka jak drzewo
usiądzie pod nim,
da cień
da i słowo
będziemy pamietać
17.06.2014
Istar, 14 june 2014
dużo w nas miejsc zapamiętanych.
spacery do rana, widok starej gruszy,
zapach czekolady na moście długim.
wnętrze dłoni mam teraz zajęte.
ciągle coś robię żeby było lepiej.
znoszę i komplikuję, jak nie idzie
na dobre, gniewam się na siebie.
a ty przykładasz policzek do szyby.
widać, to tylko cienie przybliżają
się do nas. ludzi tam nie ma.
Istar, 29 november 2014
ile zostało w nas z ludzi podobnych.
zasypiają twarzą do ściany, a ich garby
nie pozwalają nikomu wtulić się w obok.
łatwiej smucić się bo dzień trwa za krótko
by zdążyć ze szczęściem z byle powodu.
a ja czekam. głupie to czekanie na kogoś.
malowanie ust i zlizywanie zaschłej pomadki,
czerwień blednie w róż, a róż płowieje do warg.
wtedy widuję ciebie, kiedy jeszcze świt we mnie
niedojrzałym promieniem słońca trzyma się
mocno ściany, a przelatujące za oknem ptaki
to tylko złudzenie, i świst wiatru, którego
nic nie trzyma.
jesteśmy podobni
Istar, 15 august 2014
przekonałam się, że mogę spać godzinam
jak płynąć łódką. woda, której boję się
nie stanowi o tym. bowiem zmierzam
po płótnie. twoja dłoń kieruje mną
na wprost przed słońce. jasno, chociaż
mieszkam w piwnicy, a koty dzielą się
ze mną mlekiem. nikt nie wie dokąd
prowadzą drzwi, nigdy nie próbował
wyjść. a ty kolejny obraz odwracasz
twarzą do ściany. żadnych ram.
Istar, 8 may 2014
zmieniła się, widać po kapeluszach.
w słomkowym zamieszkał pająk, miły dom.
zasypia siedząc na schodach, wsparta
o wiadro deszczówki. naraz wszystko
odczarowuje się. ludzie często mówią
że ich boli, nie wiadomo czy coś ponad
czują. chodzę do niej zmyć podłogę,
nastawić rosół i dopilnować, żeby pies
wrócił
nie uznaje nocy, za dnia czas mija
we śnie. kiedy pytam co tam, mówi
że szkoda wracać. zapach, dotyk
starej wełny, szorstkiej i znoszonej.
z czułością nakłada ją na palce,
jakby przędła na nowo.
uśmiecha się przy tym nie wiadomo
do kogo. coś stuka w kuchni, przewraca
się w pokoju. piec zimny a dycha, pewnie
zimuje wiosnę.
ludzie nie przychodzą. pisze listy,
odpowiadają modlitwą. karmią młode,
chociaż te nigdy nie urosną.
grabią liście, jakby nie miało znaczenia
zapomnieć. tak się boją umarłych.
Istar, 4 march 2014
mówię do drzew. drżą.
obejmuję delikatne chrząstki
obleczone suchą skórą, pąki
niecierpliwią się, w ramionach
matki kwilą, nie spieszy ich,
jeszcze chce być senną.
teraz ma w piersiach kamienie,
z odleżyn, tak się dzieje kiedy
człowiek przestaje mówić
podobnie umiera drzewo
odtrąca je ptak, coraz ciszej.
jakby wiatr w miejscu.
kłosy do ramion, ale to już
popiół. drzewo można ściąć,
człowiek musi odejść.
Istar, 18 april 2014
Jedynym bólem jaki przeraża mnie w śmierci, jest to,
że można umrzeć nie z miłości.
Gabriel Garcia Marquez
mówić do nikogo,
to jak czynić znak krzyża
wierząc, że Bóg słyszy
bicie serca.
jakby mniej oddechów,
już się nie zachłysnę,
coraz płyciej, ze wspomnień,
gdy dotyk zbliżał potajemnie
nie by ukryć lecz wzruszyć
co mówisz
to echo, na powrót wszystkie
wykrzyczane słowa, wiersze
spowiadane ludziom a nieczytelne.
jestem. gdzie jest ktoś jeszcze
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
1605wiesiek
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
1505wiesiek
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga