JoT Eff

JoT Eff, 28 november 2011

Lektor

Bogdan mówi: napisz wiersz świąteczny z Jolką,
bo Jolka to nie byle kto, choć nie czyta książek,
Nadaje się na bohaterkę filmu Agnieszki Holland.
 
Jolka w każdą niedziele znosi wózek i jadą do Kocioła.
Wieczorem wyciągą podnośnik wannowy.Odkąd go ma,
jest im dużo łatwiej. Cały podnośnik jest wodoodporny.

Bez obaw można go używać. Jedynie po kąpieli,
należy pilota odwiesić i pozostawić do wyschnięcia. 
Bogdan nie wie, że ja nie piszę wierszy na zamówienie.

Myśli, że jednak napiszę,a on przeczyta na opłatku,
zorganizowanym przez artystów Polonii niemieckiej.
Kto wie, czy nawet i nie holenderskiej, jak ostatnio.

Bogdan czyta tak, że wszyscy płaczą.To sztuka
umieć rzucać wzruszenia ludziom, którzy 
z zachwytem raportują i skomlą o więcej. 

Bogdan też jest bohaterem,
chociaż o tym nie wie .


number of comments: 11 | rating: 12 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 21 november 2011

zwiastun

tuż przed zaczyna się ziębnąć, aż do oddzielenia
mięśni od dwustu sześciu kosteczek. masz wrażenie,
że kowadełko, strzemiączko, młoteczek wracają
do łuków skrzelowych, ale nie słyszysz plusków
wód płodowych, wewnętrznych głosów, pisków,
ani sprzężeń - absolutnie nic - cisza.
nie widzisz światła, tunelu i żadnego filmu
jak babcia stawia przed tobą na ganku kakao,
rodzisz dziecko, czy kolejny raz wychodzisz za mąż,
widzisz pogłębiającą się ciemność.


padłeś - powstań, wstajesz, jesteś w tym samym miejscu,
ja akurat w Düsseldorfie na starym mieście, nie było mnie
zaledwie minutę, uklękłam i nie reagowałam,
przechodnie zrobili kółeczko, pytali, czy wezwać karetkę,
ale miałam tylko wilgotne spodnie, chyba się posikałam.
 
zmartwychwstałam i czuję się lepiej niż przed reklamą
śmierci. jak dziecko mam stłuczone kolana.


number of comments: 17 | rating: 12 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 17 november 2011

Dwanaście prac przeciw przemocy domowej

Klucz

Człowiek jest tak chory
jak to, co ukrywa.
Wie o tym dobry Bóg.

Nie żyje. Potknął się
nie jeden raz, lecz w środę
spadł również  ze schodów.

Bóg dał mu kilka dni na zrozumienie
syna, że rodziną jest się dzięki miłości,
a nie dzięki więzom krwi.

Nie wszyscy mają tyle
szczęścia, więc przepadają
wraz ze swoimi sekretami.

Jaką masz tajemnicę?
Przecież w każdym zamku
jest też sala tortur.

***

Sztuka wyboru

Zanim tata uderzył pierwszy raz mamę,
wybrałam ich na rodziców dlatego, że on grał
pięknie na fortepianie, a ona z wdziękiem nosiła
sukienki, które zamawiała dla niej babka u najlepszego
krawca w mieście. Nie wiedziałam jeszcze, że
krawiec szył je prawie za darmo, bo oboje łączyła
szczególna więź z obozu koncentracyjnego.

Tata był przystojny, pomijając odstające lekko
uszy, które od dziecka ukrywały pod blond
loczkami zakochane w nim bezdzietne ciotki,
stare folksdojczki z racją na czas wojny
na 2200 kalorii. Był śmiały i bezpośredni,
nikt nie przypuszczał, że tylko po wódce.
Żal mi go było, gdy ciotki obsiadały tatę,
jak wrony cienką gałązkę wierzby. Uginał się
od tych wszystkich ”kra"; że mama nie jest
dla niego odpowiednią partią.

Postanowiłam dać im siebie; małą, ładną
dziewczynkę, ze wszystkimi aryjskimi cechami,
nawet uszy miałam od taty ładniejsze tzn.
mniejsze i przylegające do głowy. Po raz pierwszy
przestało mi się podobać, kiedy tata wyciągnął
ze skrzynki widokówkę od kolegi mamy z wojska,
na której było napisane "nie zapomniałem jaka
jesteś śliczna, gdy wrócę, chciałbym się z Tobą
spotkać". Zanim przeczytałyśmy treść, piekły nas
policzki, również ze wstydu, bo tak źle wybrałyśmy,
a potem, zrozumiałam; nie kocha się ludzi dlatego,
że na to zasługują  i zostałam tam, gdzie mama.
 
* * *

a numer mój sześćdziesiąt osiem

Urodziłam się wbrew naturze. Mama schudła
do porodu, chociaż babcia dbała o nią jak o swoją
matkę, po powrocie z Ravensbrück. Wyglądały
podobnie; z wydętymi brzuchami, z twarzami,
obrzuconymi krostami. Potem znowu Bóg chciał,
bym umarła, lecz lekarka włożyła mnie do balii
z zimną wodą i gorączka skończyła się tylko
zapaleniem ucha. Siedziałam zmęczona bólem
na kolanach taty, ale to ja ściągnęłam na siebie
kawę. Na pamiątkę zrobiono fotografię buźki
z ustami w podkówkę i obłożonych opatrunkami
kończyn. Jestem na niej. Jestem jeszcze
na kilkunastu smutnych, innych, schowanych
w czerwonym pudełku za książkami. Odkąd
sama robię zdjęcia, uśmiecham się. Nie ma
nic bardziej zwodniczego od uśmiechu. Myślę
sobie, że jeśli was oszukam to
i siebie uratuję.

***

pętliczek, czerwony stoliczek


czy bije, krzyczy, czy mocno trzyma i szczypie
i co robi matka, czy też krzyczy,
czy nadal uprzejmie segreguje gazety.
może leży z nimi, nieodpowiednio, na stoliczku,
być może leży, upadła, może omdlała, zdziwiona,
że tyle krwi, tyle krwi, tyle krwi wypływa
z jednego potłuczonego nosa.

czy bije, krzyczy, czy mocno trzyma i szczypie,
i co robi najpierw, najpierw sadza na kolana,
pyta, jak mocno go kocham, a potem szczypie.
chcesz zejść z kolan, przytrzymuje i krzyczy;
jesteś taką samą suką jak ona, tylko czekać,
tylko czekać, aż dostaniesz cieczki i byle pies,
byle pies cię wyrucha, a potem bęc.

jeśli jest zwinna może uciec do łazienki,
na klatkę, po schodach do piwnicy,  przeczekać może,
może nawet wsiąść do pociągu byle jakiego z kamieniami
w gardle, z zaciśniętymi pięściami, najczęściej boso. konduktor,
konduktor to pikuś w porównaniu z facetem w garniturze,
którego wszystko denerwuje, chyba, że akurat matka zaklinuje się w progu,
no to wtedy na kogo wypadnie na tego bęc, bęc, bęc, bęc, bęc, bęc, bęc, bęc

***

podróż do krainy słodyczy

- bratu

białe ściany, góry pościeli na tapczanach.
bawimy się żołnierzykami. za drzwiami
toczy się wojna, czym głośniej, tym ciszej
walimy klockami w nasze wojska. to czas
największych i najdłuższych bitew.

tak łatwo zasypiasz, wystarczy, że przeczytam
kilka stronic. wierzymy w cud (jak Marynia z baśni,
której miłość do dziadka do orzechów jest w stanie
zdjąć czar z pokracznej figurki), ale nie nadchodzi.
pewnie dlatego, że to mysi król.

lepimy baby z piasku. jesteś bardziej cichy niż inne
dzieci, za to ja mielę językiem, jakbym mieszała im
w głowach myśli, nie dopuszczam pytań, wtyd i tak
powstanie mit, że jestem ta silniejsza. nie jestem,
chociaż w moich żyłach płynie więcej krwi.

***


Samobójstwo jest zwykle uważane za dzieło rozpaczy. Jeśli
ta opinia odpowiada prawdzie - a wcale nie jest pewne, czy odpowiada
prawdzie zawsze, bo literatura (a i życie) zna samobójstwa, które z
rozpaczą niewiele mają wspólnego - aby zrozumieć psychologiczną dynamikę
samobójstwa, trzeba badać rozmaite formy rozpaczy, które nas do śmierci
zbliżają czy do niej popychają.
     - Stefan Chwin - "Samobójstwo jako doświadczenie wyobraźni"
 
 
Rozpacz
 
Mój tata nie był zrozpaczony. Bał się.
Mówił, że po niego przyjdą. Tam, gdzie
udał się, miało ich nie być. Tego był pewien.
 
Nigdy nie wahał się, użyć słów ani ręki.
Był dużym mężczyzną. Przystojnym
i eleganckim. Nie lubił pięknych kobiet,
lecz je kochał. Nie umiał się zdecydować,
którą bardziej.
 
Mój tata wierzył ludziom w zło w ustach.
Powtarzał je krzykiem. Chowaliśmy się
pod kołdry, ale wyciągał nas po kolei.
Podnosił do góry jak prosięta, żeby
spojrzeć w oczy. Nie bał się.
 
Mój tata zawsze szukał kluczy,
drobnych i mojego ojca. Czasem
był nim sekretarz, który jeździł
czarną wołgą. Czasem lekarz od spraw
kobiecych, co mieszkał blisko dworca.
Czasem któryś ze Skaldów.
 
Mój tata nie był zrozpaczony.
Zawiązał krawat i przykurczył nogi.

***

przedstawienie

widok jest tragiczny; dres adidasa,
podkurczone nogi, solidny krawat,
sina twarz, krew z nosa i z ust,
i czerwony znak na szyi po
przetarciu skóry, oczy,
nie pamiętam.

kiedy odcina się, rzęzi. to resztki
powietrza wydostają się z płuc.
nachylasz się, myślisz - żyje;
- a kuku, jestem śmierć,
możesz mnie powąchać,
możesz mi naskoczyć
i włożyć do worka.

***

Dzisiaj tutaj posprzątam

jestem na cmentarzu. mam takie fajne rękawiczki,
w których widać tipsy. powinnam odmalować cyfry.
teraz trzeba blisko podejść, żeby je odczytać.
nie zrobię tego. tak jest dobrze. nie gniewam się
jak odszedł. gniewam się jak żył. mój syn
nazywał go grubą Bertą i grał z nim "dla Elizy"
na keyboardzie. piekące i gorące. wspomnienie
kłujące w oczy. wylewa się i płynie. wykrzywia
twarz jakby miała się rozsypać. pojawia się
gość z ryżową szczotką. jego uścisk przeraża mnie
śmiertelnie. o nic nie pyta, a ja czuję się jak ryż,
który leży obok mydła.


***

Dorotka
 
Nie wiem, jak to jest stracić mamę w szóstej klasie
i dziewictwo na klatce schodowej z żołnierzem.
Mieć brzuch i nie mieć dziecka.
 
Wiem, jak to jest; zdążyć przed gniewem,
zamknąć się w łazience., leżeć na posadzce,
nadsłuchiwać, czy udało się uciec matce.
 
Nawijam włosy na różowe wałki, by rano potrząsać
loczkami, jak ty. Dwa aniołki z pierwszej ławki.
Nie brakuje nam skrzydeł.
 
Wznosimy się ponad wszystkich, z którymi przyszło,
czy nie przyszło, nam mieszkać. Codziennie,
aż do zmierzchu.
 
Bywa, że spotykamy się na cmentarzu. Odwracamy
twarze w przeciwne strony świata. Nie lubimy siebie,
gdy każda odnawia przeszłość.
 
Już nie dowiem się; jak traci się matkę w szóstej klasie,
dziewictwo na klatce schodowej z żołnierzem.
Mieć brzuch i nie mieć dziecka.
 
Ty wiesz; jak to jest być szybką, zamknąć się w łazience,
leżeć. Mam jeszcze wosk w skrzydłach. Ty nie
musisz nadal skręcać włosów.

***

Nomada

Swędzi mnie pieprzyk na plecach.
Damian podrapał swój i umarł. Nie od razu,
po przerzutach. Miał tego raka wszędzie.
Płakał, kiedy zrobili mu ostatni rezonans.

Mama też miała czerniaka. Jeszcze zanim
ja się urodziłam. Może dlatego mnie nie chciała.
Jestem, bo babka zapytała: - chyba po to
pobierają się ludzie, żeby mieć dzieci?

 Nie przywiązuję się do niczego. Nie kolekcjonuję.
Zostawiam domy jak roztargnieni rękawiczki
w tramwajach. Gubię przyjaźnie.
Żal mi tylko nazajutrz.

***

wizyta

nie lubię oplatać słów bluszczem. walę prosto z mostu,
dlatego mama przeze mnie płacze. wiem, że to źle,
ale uczyłam się dyplomacji, siedząc pod drzwiami
z nożem do krojenia powszedniego chleba.

noc w noc oszukujemy siebie, wymyślamy kłamstwa
w rozpaczliwej nadziei, że jutro staną się prawdą.
i stają się. po jego śmierci miałyśmy być szczęśliwe,
obiecałyśmy to życzliwemu Bogu, a modlimy się

o reinkarnacje. odjeżdża autobus. wskakuję jeszcze
z paczką papierosów i rozmienionymi pięć euro, żeby
mama miała na ubikację. czeka ją długa podróż,
bo ona boi się latać, znikąd donikąd.

***

Joanna Fligiel

Wszystko się od czegoś zaczyna:
od odry, od gorączki po odrze,
od matki niedoszłej baletnicy,
od ojca niespełnionego pianisty i od dysleksji,
od atropiny, którą wkrapiano mi przez lata
w zdrowe oczko albo od całego dorastania
pod kołdrą i nadaje się imię, i nazwisko.

 
Wszystko się na coś zwala:
na odrę, na gorączkę po odrze,
na matkę niedoszłą baletnicę,
na ojca niespełnionego pianistę i na dysleksję,
na atropinę, którą wkrapiano mi przez lata
w zdrowe oczko albo na to całe dorastanie
pod kołdrą. W końcu nadaje się imię:
Niewarto. Dzisiaj mam tylko nazwisko,
które nadal wymawiają jakbym była żartem.


number of comments: 27 | rating: 12 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 5 november 2011

Klucz

Człowiek jest tak chory
jak to, co ukrywa.
Wie o tym dobry Bóg.

Nie żyje. Potknął się
nie jeden raz, lecz w środę
spadł również  ze schodów.

Bóg dał mu kilka dni na zrozumienie
syna, że rodziną jest się dzięki miłości,
a nie dzięki więzom krwi.

Nie wszyscy mają tyle
szczęścia, więc przepadają
wraz ze swoimi sekretami.

Jaką masz tajemnicę?
Przecież w każdym zamku
jest też sala tortur.


number of comments: 5 | rating: 7 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 27 october 2011

podróż do krainy słodyczy

- bratu

białe ściany, góry pościeli na tapczanach.
bawimy się żołnierzykami. za drzwiami
toczy się wojna, czym głośniej, tym ciszej
walimy klockami w nasze wojska. to czas
największych i najdłuższych bitew.

tak łatwo zasypiasz, wystarczy, że przeczytam
kilka stronic. wierzymy w cud (jak Marynia z baśni,
której miłość do dziadka do orzechów jest w stanie
zdjąć czar z pokracznej figurki), ale nie nadchodzi.
pewnie dlatego, że to mysi król.

lepimy baby z piasku. jesteś bardziej cichy niż inne
dzieci, za to ja mielę językiem, jakbym mieszała im
myśli, nie dopuszczę pytań. wstyd.  i tak powstanie
mit, że jestem ta silniejsza. nie jestem, chociaż
w moich żyłach płynie więcej krwi.


number of comments: 13 | rating: 10 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 25 october 2011

mój wiersz noir

większość dnia leżę i gapię się na Audrey
Hepburn. nic specjalnego - reprodukcja
rozciągnięta na pół ściany, zerka na mnie
przez lewe ramię, w dłoni trzyma
papierosa w lufce, ale się nie zaciąga,
taka jest samodzielna, swobodna, poza
tym bardzo jej ładnie z chochlikowym
uśmieszkiem.

nie czuję się zakłopotana, ubieram się
przy niej, rozbieram do naga, czasem
nawet kocham. Audrey nie jest damą
powściągliwą z tajemniczą twarzą Lisy.

późno wstaję, idę do łazienki, myję zęby.
w międzyczasie włączam ekspres, jeszcze
jakieś trzy miesiące wcześniej otwierałam
drzwi na balkon, by wymienić powietrze.
teraz mi się nie chce. wracam do Audrey.
piję kawę. kiedy piję to patrzę za okno.
jest już zimno, wszystko zmierza
do odejścia.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 24 october 2011

wizyta



nie lubię oplatać słów bluszczem. walę prosto z mostu,
dlatego mama przeze mnie płacze. wiem, że to źle,
ale uczyłam się dyplomacji, siedząc pod drzwiami
z nożem do krojenia powszedniego chleba.

noc w noc oszukujemy siebie, wymyślamy kłamstwa
w rozpaczliwej nadziei, że jutro staną się prawdą.
i stają się. po śmierci miałyśmy być szczęśliwe,
obiecałyśmy to życzliwemu Bogu, a modlimy się

o reinkarnacje. odjeżdża autobus. wskakuję jeszcze
z paczką papierosów i rozmienionymi pięć euro, żeby
mama miała na ubikację. czeka ją długa podróż,
bo ona boi się latać, znikąd donikąd.


number of comments: 14 | rating: 10 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 22 october 2011

o wujaszku Józiu

proszę, niech mama opowie jak było,
gdy się piechotą do szkoły chodziło:
w granatowym mundurku
z białym kołnierzykiem,
ze schowanym głęboko
na sercu krzyżykiem
lub o krawcu, proszę,
niech mama opowie,
tym, co go te dolary
przeżyły w komodzie.

lub o Feli,
co razem w szkole i po szkole,
która wyjechała z niedużym tobołkiem
do ziemi świętej, do swoich musiała,
choć to rzecz była ostatnia, której Fela chciała.

lub o wujaszku Józiu
na wszystkich portretach,
o zwalonych pomnikach, o radzieckich grzechach,
tak mi mamo zwyczajnie o tym wszystkim powiedz,
żeby człowiek wiedział - kim był zwykły człowiek.


number of comments: 12 | rating: 5 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 20 october 2011

* * * (dziwna ta miłość)


dziwna ta miłość, co nie widzi
oczu kochanych, rozmarzonych,
ust nie maluje pocałunkiem
w jej wyobraźni wypieszczonym.
dziwna ta miłość bez podziwu:
jak dziś jej ładnie w nowej bluzce,
jak błękit dobrze na niej leży,
w oczach odbity niczym w lustrze
dziwna ta miłość jest dla innych,
bo jakaś taka... niedzisiejsza?
co dzień śle długie, tkliwe listy,
wykleja znaczki na kopertach.
dziwna ta miłość, co nie szepcze
słów czułych wprost do jego ucha,
a jednak zmienia czas na lepszy,
choć ślepa jest i całkiem głucha.


number of comments: 31 | rating: 14 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 20 october 2011

a u mnie tato ciągle lato i kwitną maki

nad tobą chłód, wrzosy i marmur.ktoś poprawił literki pędzlemz czarną farbą, choinkę wyciął, tę z ogrodu, bo ciut za blisko rosła grobu i trzeba byłoją przesadzić.nic nie powiem, dość
jej fartuch wypił soli.
nadal to boli, każde z imion,
obarcza siebietylko winą, 

więc gdybyś widziałoczy mamy, nie dałbyś: kreślić, ciąć, tej pani. 


number of comments: 27 | rating: 9 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 18 october 2011

a numer mój sześćdziesiąt osiem





 
Urodziłam się wbrew naturze. Mama schudła
do porodu, chociaż babcia dbała o nią jak o swoją
matkę, po powrocie z Ravensbrück. Wyglądały
podobnie; z wydętymi brzuchami, z twarzami,
obrzuconymi krostami. Potem znowu Bóg chciał,
bym umarła, lecz lekarka włożyła mnie do balii 
z zimną wodą i gorączka skończyła się tylko
zapaleniem ucha. Siedziałam zmęczona bólem
na kolanach taty, ale to ja ściągnęłam na siebie
wrzątek. Na pamiątkę zrobiono fotografię buźki
z ustami w podkówkę i obłożonych opatrunkami
kończyn. Jestem na niej. Jestem jeszcze
na kilkunastu smutnych, innych, schowanych
w czerwonym pudełku za książkami. Odkąd
sama robię zdjęcia, uśmiecham się. Nie ma
nic bardziej zwodniczego od uśmiechu. Myślę
sobie, że jeśli was oszukam to i siebie
uratuję.


number of comments: 14 | rating: 7 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 18 july 2011

Joanna Fligiel

Wszystko się od czegoś zaczyna:
od odry, od gorączki po odrze,
od matki niedoszłej baletnicy,
od ojca niespełnionego pianisty i od dysleksji,
od atropiny, którą wkrapiano mi przez lata
w zdrowe oczko albo od całego dorastania
pod kołdrą i nadaje się imię, i nazwisko.

 

Wszystko się na coś zwala:
na odrę, na gorączkę po odrze,
na matkę niedoszłą baletnicę,
na ojca niespełnionego pianistę i na dysleksję,
na atropinę, którą wkrapiano mi przez lata
w zdrowe oczko albo na całe dorastanie
pod kołdrą. W końcu nadaje się imię
Niewarto. Dzisiaj mam tylko nazwisko,
które nadal wymawiają jakbym była żartem.


number of comments: 30 | rating: 16 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 13 july 2011

"O, jakżeś uszczęśliwiony, że Jezusa w rękach masz"

Przydrożni święci mieszkają w muzeach

Świętego Antoniego widziano ostatnio w Muzeum
w Stęszewie. Uwięziono go z dzieciątkiem Jezus
na ręku w momencie, gdy szeptało „Bóg Cię Kocha”.
Tylko Cześka szuka go wszędzie. Zawodzi: Antoni,
Święty Antoni, patronie ubogich i zagubionych, dzieci
i narzeczonych, gdzie jesteś?! Nikt nie powiedział
pomylonej Cześce, że Święty ma się nieźle. Nie odrąbią
mu łobuzy ani rąk, ani nóg, ani najświętszego języka.
Stoi sobie wyczyszczony i gotowy do zdjęcia, i nie musi
słuchać próśb o znalezienie utraconego szczęścia Cześki.


Nie ma świętych dla lesbijek: Cześka

Nie takiej sławy spodziewano się dla Cześki,
jaką Cześka miała we wsi. Matka już trzy razy
przewróciła się w grobie, a zmarła jakoś tak
zaraz po Cześki porodzie. Ponoć nie pokazuje się
obcym po zmroku niechrzczonego dziecka,
ale jaki to był obcy - stryjek ze Stęszewa.

Może kto zapomniał zawiązać czerwoną kokardkę
przy kolebce, bo dziecek w domu było już sześcioro,
a wszystkie na skaranie boskie płci żeńskiej.


Nie takiej sławy spodziewano się dla Cześki,
jaką Cześka miała we wsi. Nawet babka z lasu
przyszła na ratunek - za darmo. Do wiadra mleka
wrzuciła gwoździe. Kogo miały kłuć w brzuchu -
ten był winny. Tak umarła Gabrysia - na zapalenie
wyrostka. Nie wezwano w porę doktora. Przejść
miało od zdzielenia w głowę - miotłą.


Ileż to razy psy zlizywały słoninę ze stóp Cześki,
a białkow misce przy jej głowie i tak ścinało się
w kobiecą postać. Już lepiej by było, gdyby
jako siódma z rzędu, przyduszała chłopów
we śnie.


Nie spodziewano się tego po Cześce, więc
znaleźli jej takiego, co śpiewał przy jedzeniu.
Bronek był niezbyt dorosły, ale bardzysty i wieki,
owszem widział konie, ale nijak nie umiał
zabrać się do Cześki. Wystarczy, że spojrzała.
Od tych czarnych oczu prosięta zdychały,
a co dopiero bronkowy rolek.


Nie musiała Cześka chodzić z mężem do chlewa.
Mogła chodzić na łąki, obejmowac drzewa. Jedyny chłop,
do którego po drodze gadała, to drewniany Antoni
z dzieciątkiem.


Nie tego spodziewano się po Cześce, ale
zawsze pokornie klęczała. Porządny owczarz,
co głowę Żyda zakopuje koło zagrody, żeby wilki
nie wykradły owiec lub jaki inny czesiny urok,
słyszał jak płakała. Od tej jej rozpaczy żal mu
robiło się dziewczyny. Widać było, że naprawdę
durzyła się w Gabrysi jak chłop w babie.


ciąg dalszy nastąpił

Jestem jak Święty Antoni ze Stęszewa. Lubię być czysta,
stać w miejscu, nigdzie się nie wybierać. Czasem ktoś
złamie zakaz i dotknie eksponatu. Czasem nawet draśnie.
Eksponaty łatwopalne. Bezpiecznie nam tam, gdzie gaśnice
bywają mylone z dziełami sztuki, a pomylone Cześki nie
zawracają nam drewnianej
dupy.


number of comments: 16 | rating: 2 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 12 july 2011

Cześka ( tytuł roboczy - nie ma świętych dla lesbijek)

Nie takiej sławy spodziewano się dla Cześki,
jaką Cześka miała we wsi. Matka już trzy razy
przewróciła się w grobie, a zmarła tak jakoś,
zaraz, po Cześki porodzie. Ponoć nie pokazuje
się obcym niechrzczonego dziecka po zmroku,
ale jaki to był obcy - stryjek ze Stęszewa. Może
kto zapomniał zawiązać czerwoną kokardkę przy
kolebce, bo dziecek w domu było już sześcioro,
a wszystkie na skaranie boskie płci żeńskiej.
 
Nie takiej sławy spodziewano się dla Cześki,
jaką Cześka miała we wsi. Nawet babka z lasu
przyszła na ratunek - darmo. Do wiadra mleka
wrzuciła gwoździe. Kogo miały kłuć w brzuchu -
ten był winny. Tak umarła Gabrysia na zapalenie
wyrostka. Nie wezwano na czas doktora. Przejść
miało od zdzielenia miotłą w głowę. Ileż to razy
psy zlizywały słoninę ze stóp Cześki, a białko
w misce, przy jej głowie i tak ścinało się w kobiecą
postać. Już lepiej by było, gdyby jako siódma
z rzędu, przyduszała chłopów we śnie.
 
Nie spodziewano się tego po Cześce, więc
znaleźli jej takiego, co śpiewał przy jedzeniu.
Bronek niezbyt dorosły, chłop rosły. Owszem
widział konie, ale nijak nie umiał się zabrać
do Cześki. Wystarczy, że na niego spojrzała.
Od tych „czornych oczu” prosięta zdychały,
a co dopiero bronkowy rolek. Nie musiała, więc
chodzić z Bronkiem do chlewa. Mogła chodzić
na łąki. Jedyny chłop, do którego po drodze
gadała, to drewniany Antoni z dzieciątkiem.
 
Nie tego spodziewano się po Cześce, ale
zawsze pokornie klęczała. Porządny owczarz,
co głowę Żyda zakopuje koło zagrody, żeby wilki
nie wykradły owiec lub jaki inny czesiny urok,
słyszał jak płakała. Od tej jej rozpaczy żal mu
robiło się dziewczyny. Widać było, że naprawdę
durzyła się w Gabrysi jak chłop w babie.


number of comments: 23 | rating: 8 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 11 july 2011

ciąg dalszy nastąpił

Jestem jak Święty Antoni ze Stęszewa. Lubię być czysta,
stać w miejscu, nigdzie się nie wybierać. Czasem ktoś
złamie zakaz i dotknie eksponatu. Czasem nawet draśnie.
Eksponaty łatwopalne. Bezpiecznie nam tam, gdzie gaśnice
bywają mylone z dziełami sztuki, a pomylone Cześki nie
zawracają drewnianej głowy.


number of comments: 5 | rating: 8 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 8 july 2011

Przydrożni święci mieszkają w muzeach

Świętego Antoniego widziano ostatnio w Muzeum
w Stęszewie. Uwięziono go z dzieciątkiem Jezus
na ręku w momencie, gdy szeptało „Bóg Cię Kocha”.
Tylko Cześka szuka go wszędzie. Zawodzi: Antoni,
Święty Antoni, patronie ubogich i zagubionych, dzieci
i narzeczonych, gdzie jesteś?! Nikt nie powiedział
pomylonej Cześce, że Święty ma się nieźle. Nie odrąbią
mu łobuzy ani rąk, ani nóg, ani najświętszego języka.
Stoi sobie wyczyszczony i gotowy do zdjęcia, i nie musi
słuchać próśb o znalezienie utraconego szczęścia Cześki.


number of comments: 13 | rating: 5 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 6 july 2011

migawka




bez wahania(?)rozbieram się do naga.
ciało mam lekkie, nieuformowane
piersi, biodra. poznaję w puderniczce
mamy - odbicie splotu włosów gejszy.
smakuję na początku i na końcu.
środek. znalazłam w brudowniku świerszczyk
(już nie zapomnę; niedużej blondynki
z fryzurą pazia, skórą umazaną
mechanicznym smarem, - odcisków palców
na każdej czarno-białej fotografii).
jestem zdenerwowana, zaraz wejdzie
mama z nocnikiem mojego braciszka.
teraz, gdy wiem, jak to jest być kobietą.


number of comments: 35 | rating: 9 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 24 june 2011

Boże Ciało



Taczki mojej babki
naładowane kamieniami
z wolna w stukocie chodaków
posuwają się do przodu kopniaki
skutecznie podnoszą z ziemi zmuszają
do pośpiechu chyba że zaczniesz rzęzić
nabrzmiejesz spienisz zamienisz z kamieniami
nie zamienisz jeszcze mnie bierzesz w sześćdziesiątym
ósmym na ręce pewnie pachnę jak te niemowlaki krzywisz się
widziałaś owczarki niemieckie wygryzały matkom z brzucha bucha
dym z kominów ludzie umierają wszy smród brud łaźnia dezynfekcja
chwytaj szmaty razy gruba niemra używa pejcza biegnij biegniesz nie wolno
zmuzułmanić  zamienić z kamieniami musisz myśleć jak kamień o pomieszczeniu
o ubraniach o sprzętach ale nie tęsknić za nim za nią za Piaskami za Brynicą za domem
coraz ciszej płynie w moich żyłach numer trzydzieści siedem tysięcy sześćset dwadzieścia
osiem szczególnie dzisiaj gdy mieszkam idę nad Ren wskrzeszę ogień piekę z judaistami z hindusami
z chrześcijanami i z islamistami z ateistami kiełbaski w kraju w którym praca czyni wolnym od zaraz.


number of comments: 11 | rating: 9 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 19 june 2011

Rozpacz

Samobójstwo jest zwykle uważane za dzieło rozpaczy. Jeśli
ta opinia odpowiada prawdzie - a wcale nie jest pewne, czy odpowiada
prawdzie zawsze, bo literatura (a i życie) zna samobójstwa, które z
rozpaczą niewiele mają wspólnego - aby zrozumieć psychologiczną dynamikę
samobójstwa, trzeba badać rozmaite formy rozpaczy, które nas do śmierci
zbliżają czy do niej popychają.

     - Stefan Chwin - "Samobójstwo jako doświadczenie wyobraźni"
 
 
Rozpacz
 
Mój tata nie był zrozpaczony. Bał się.
Mówił, że po niego przyjdą. Tam, gdzie
udał się, miało ich nie być. Tego był pewien.
 
Nigdy nie wahał się, użyć słów ani ręki.
Był dużym mężczyzną. Przystojnym
i eleganckim. Nie lubił pięknych kobiet,
lecz je kochał. Nie umiał się zdecydować,
którą bardziej.
 
Mój tata wierzył ludziom w zło w ustach.
Powtarzał je krzykiem. Chowaliśmy się
pod kołdry, ale wyciągał nas po kolei.
Podnosił do góry jak prosięta, żeby
spojrzeć w oczy. Nie bał się.
 
Mój tata zawsze szukał kluczy,
drobnych i mojego ojca. Czasem
był nim sekretarz, który jeździł
czarną wołgą. Czasem lekarz od spraw
kobiecych, co mieszkał blisko dworca.
Czasem któryś ze Skaldów.
 
Mój tata nie był zrozpaczony.
Zawiązał krawat i przykurczył nogi.


number of comments: 26 | rating: 20 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 16 june 2011

Nomada

Swędzi mnie pieprzyk na plecach.
Damian podrapał swój i umarł. Nie od razu.
Po przerzutach. Miał tego raka wszędzie.
Płakał, kiedy zrobili mu ostatni rezonans.
 
Mama też miała czerniaka. Jeszcze zanim
ja się urodziłam. Może dlatego mnie nie chciała.
Jestem, bo babka zapytała: - chyba po to
pobierają się ludzie, żeby mieć dzieci?
 
Nie przywiązuję się do niczego. Nie kolekcjonuję.
Zostawiam domy jak roztargnieni rękawiczki
w tramwajach. Gubię przyjaźnie.
Żal mi tylko nazajutrz.


number of comments: 13 | rating: 19 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 8 june 2011

Dorotka





 
Nie wiem, jak to jest stracić mamę w szóstej klasie
i dziewictwo na klatce schodowej z żołnierzem.
Mieć brzuch i nie mieć dziecka.
 
Wiem, jak to jest zdążyć przed gniewem.
Zamknąć się w łazience. Leżeć. Na posadzce.
Nadsłuchiwać, czy udało się uciec matce.
 
Nawijam włosy na różowe wałki, by rano potrząsać
loczkami, jak ty. Dwa aniołki z pierwszej ławki.
Nie brakuje nam skrzydeł.
 
Wznosimy się ponad wszystkich, z którymi przyszło,
czy nie przyszło, nam mieszkać. Codziennie,
aż do zmierzchu.
 
Bywa, że spotykamy się na cmentarzu. Odwracamy
twarze w przeciwne strony świata. Nie lubimy siebie,
gdy każda odnawia przeszłość.
 
Już nie dowiem się; jak traci się matkę w szóstej klasie,
dziewictwo na klatce schodowej z żołnierzem.
Mieć brzuch i nie mieć dziecka.
 
Ty wiesz; jak to jest być szybką. Zamknąć się w łazience.
Leżeć.  Mam jeszcze wosk w skrzydłach. Ty nie
musisz nadal skręcać włosów.


number of comments: 21 | rating: 12 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 10 may 2011

Cyganiak

/pamięci Stanisława Goli/


Ten wiersz będzie miał rok - trzydziestego lipca.
Pisze się długo, bo zagraża śmierci. Wolno
przyjmuje postać, aby mógł zmartwychwstać.
Boi się, że umrze dwukrotnie: w niezrozumieniu
i bólu. Jeszcze jest nagi, bez grzbietu,
jak Dostojewski z półki Stasia Goli.

Ten wiersz jest sarną; płochą i zranioną.
Słabą, jak staruszek na balkonie, który woła
o pomoc dla uwięzionego zwierzęcia. Stoi
przy bukowym potoku. Patrzy jak nędznicy
grają butelkami w zielone. Płacze w ciszy,
a gdy otrze łzy, zgaśnie światło w jego oknie.

Ten wiersz jest z prowincji, więc jest skromny
jak renta polskiego dobrobytu. Tęskni do pastwisk
pod asfaltową drogą. Chce się włóczyć niczym
zakochani po Cygańskim Lesie. Zagrać w piłkę.
Nie śmieje się z upadku Ikara. Temu wierszowi
topią się słowa. Sposobi się do odejścia.


number of comments: 24 | rating: 19 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 6 may 2011

To jest miłość

To jest Klara. W siódmej klasie zachorowała
na schizofrenię. Dziś wygląda jak staruszka. Uśmiecha się
do mnie. Mówi, że przypominam dziewczynkę z podstawówki,
z którą chłopcy zamykali się w sali i musiała uciekać oknem.
Klara nie może wiedzieć. Kiedy uciekałam, spędzała czas
w szpitalach. Myślę sobie, może Klara jest Bogiem.
 
To jest Marek. Marek jest niewidomy. Już jako chłopiec
pieścił opuszkami płatki kwiatów i nazywał je po łacinie. Dzisiaj
jest ogrodnikiem. Uśmiecha się do mnie. Uśmiecha się do Klary.
Mówi, że pachnie jak lewkonia długopłatkowa. Czuję przyjemny
zapach maciejki. Rozchodzi się z każdym ruchem Klary,
zaraz po tym, jak Marek dotknął jej dłoni, na dzień dobry.
Myślę sobie, może Marek jest Bogiem.


number of comments: 96 | rating: 36 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 5 april 2011

nie ma na to tytułu

Jolka nie jest już dzieckiem,
więc nie będzie to czarna wołga.
Jolka nie jest już młodą dziewczyną,
więc nie będzie to czarna beemka.
Wymyśli coś innego, coś,
co będzie rosnąć.
Nie będzie umiała tego nazwać,
a to będzie rosnąć,
aż nie przeciśnie się
przez żaden otwór w głowie.
Znajdzie wyjście, jak Ernest
Hemingway, szerzej otworzy usta.





z cyklu z Jolką


number of comments: 26 | rating: 8 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 31 march 2011

polski chłopak po odprawie w Pyrzowicach, ląduje na Victoria Coach Station

jutro rano wstanie
wyczyta z mowy ciała dzień dobry
i będzie przerzucał skrzynki z mięsem
spocą mu się dłonie
nie z wysiłku
nie ze strachu
ze wstydu
że pojutrze nic się nie zmieni
prócz nowej pary rękawic


number of comments: 28 | rating: 10 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 26 march 2011

Rezonans

Tego dnia ojciec ucieszy się po raz pierwszy,
że matka umarła wcześnie. Modli się niemo:
”Błogosławiony jesteś Ty, Pan nasz Bóg,
Król świata, który stwarza owoc winorośli.”
 
Może celowo pomylił modlitwy, ściśnięty
ze wszystkimi w piwniczce na wino, a może
słowa mają dwojakie znaczenie, albo
ważne jest tylko to, że nadal je wypowiada.
 
Człowiek, gdy się boi, oddałby wszystko,
żeby przyśpieszyć czas, ale nie ma
niczego do zaofiarowania, czego
czas nie mógłby zabrać sobie sam.
 
Strach trzęsie ciałem jak wiatr drżącymi
topolami. Najpierw wyciągają najstarszą,
a na końcu Ryfkę. Kiedy drżenie ustaje,
znowu pojawia się wyczekiwanie.

Ojciec pokazuje aryjskie uszka córek.
Tak myśliwi prezentują wypchane zwierzęta.
Jego palce odcisną na skórze głowy łyse ślady.
Jej nadzieja będzie resztą włosów,
którą przysłoni wspomnienia.


number of comments: 17 | rating: 12 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 23 march 2011

to co zapamiętałam nie ma dowodu tożsamości

wiem tylko, że była niedużą Francuzką i uczyła
swojego języka w szkole przy stawach w Pilicy.
nie pamiętam jak zwracała się do niej moja babka.
 
pamiętam, że rzadko trzymała mnie za rękę,
lubiła kręte, wąskie ścieżki w kocikowskich lasach
i natrętnie przyglądać się moim jasnym włosom.
 
kojarzę ją z dźwiękiem cienkiego szkła, w którym
mieszała w przegotowanej wodzie cukier z cytryną
i krzykiem: nie zachłyśnij się, wspomnieniem

kogoś kto topi się w sieni, pijąc łapczywie
marynatę ze słoja z korniszonami, jeszcze zanim
wysiadła z transportu. bałam się,

że jak ona, nie będę mieć dzieci, bo zarazi mnie
swoim Claubergiem. na nic zdawały się słowa babki,
że jest całkowicie uleczalny, że właściwie już go nie ma.


number of comments: 23 | rating: 11 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 18 march 2011

Sprzątanie

Jolka stwierdziła, że nie jest w stanie
polubić ludzi. Starała się, ale są
strasznie głupi. Nie rozumieją, 

że co wyrzucą, do nich wróci: krzywdę,
kłamstwo, dwutlenek węgla wymienią
na samotność, raka i trzęsienia ziemi.

Postawiła dom z własnym kominem,
więc częściej spogląda w niebo. Niepokoi się 
cudzym dymem. Nie grodzi posesji,

a śnieg topnieje i widać gołą prawdę
o ludziach. Pytam, czy ten wywód
dotyczy rzeczy, które wkłada do worka?

Przecież nie podrzucili tego Marsjanie.
Niby nie, ale zawartość może mylić.
Niektóre śmieci wyglądają jak części

kosmicznego statku. Może dziura ozonowa
jest wielkim wsypem, a Ziemia wielkim
kosmicznym wysypiskiem nieszczęść?

Jolka puka się w czoło, jakbym była
tak samo mądra jak oni i odwraca się
tyłem do człowieka.



z cyklu z Jolką
http://www.supershare.pl/?d=324AC5E42
czyta Wanda Szczypiorska


number of comments: 16 | rating: 4 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 18 march 2011

umieć być szczęśliwym

Może w tym właśnie leży istota dzieciństwa,
umieć być szczęśliwym bez żadnego określonego powodu.
                             Pierre La Mure




Najwięcej mnie zostało przy tej leśnej drodze,
tej, co prowadzi prosto z Woli Kocikowej
na Ryczów. Mija Brzuchacz, na który nie wolno
było dzieciom się wspinać. I tak się wspinały.

To były dobre czasy. Żyła jeszcze babcia.
Krzątała się przy piecu zaniepokojona,
co tak długo robimy daleko od domu,
czy aby na ten Brzuchacz nie przyszło się komu

wdrapywać. Parys biegał po lesie za nami,
zanim zdechł biedactwo i został pogrzebany
pod tym włoskim orzechem, co go wuj Michał ściął,
bo dużo dawał cienia i przestała kwitnąć
malwa, co jej teraz nie ma.

Nie ma też smolinosów - żołtobarwnych  lilii
i spacerów wieczornych z babcią po ogrodzie,
nie ma dziadka przy studni z drugiej strony domu,
została tylko droga w Woli Kocikowej.

...najwięcej mnie zostało przy tej właśnie drodze,
tej, co prowadzi prosto z Woli Kocikowej
na Ryczów. Mija Brzuchacz, na który nie wolno
było dzieciom się wspinać. Ciągle się wspinają.


number of comments: 16 | rating: 4 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 17 march 2011

Dziedzictwo, czyli traktat o patrzeniu przed siebie

Kiedy żyła jeszcze babka i kilka innych mniej lub bardziej
mi bliskich osób, siadałam na ganku i obserwowałam niebo.
Chmury przybierały kształty, o których teraz nie mają pojęcia.
 
Babka przepowiadała, że tak będzie, że tak być powinno
i jest w tym sens. Podsuwała pod nos kubek gorącego kakao
lub galaretkę z owocami w zależności od pory roku.
 
Cała dzieciarnia z wioski marzyła o babcinej galaretce
w kryształowych pucharkach. Pewnego popołudnia
przyglądałam się chmurom tak natrętnie, aż zerwał się
 
porywisty wiatr. Deszcz. Grad wielkości kurzych jaj.
W kamiennej piwniczce nadsłuchiwałyśmy zniszczeń.
W każdym westchnieniu babki słyszałam umierające lilie.
 
Trzydzieści lat później umierała babka. Leżała spokojnie
w szpitalnym łóżku, w moim dziecięcym pokoju.
Powiedziała, żebym więcej nie patrzyła w niebo.


number of comments: 23 | rating: 15 | detail


  10 - 30 - 100  



Other poems: Wandale i Wanda, Kindermädchen, Kopciuszek i przeznaczenie, Bożenka, Jadwiga i Rhein, Tryptyk nowej emigracji, Czasowinda, Karma dla psa, czyli straszna historia z morałem, W poszukiwaniu straconych, siedem tłumaczeń, podrywacz, wiersz polski, Powrót sąsiada z naprzeciwka, czyli gallus gallus domesticus - "KURA TO ISTOTA ŻYWA", Na trzecim piętrze rusza się firanka., podobieństwo do osób, które żyły, jest możliwe, „Piękne i jedna gruba”, zapiski przedśmiertne, * * *, czasowniki atakują, ***, Niezmienność, Kiedy nie zasypiam, ważka, hotel na środku drogi, kamelie, erupcja, wiersz dla synka - przełożyła M. Chojnacka, regulamin, nie jestem trzeźwa, nie, nie, nie, Sztuka wyboru, Lektor, zwiastun, Dwanaście prac przeciw przemocy domowej, Klucz, podróż do krainy słodyczy, mój wiersz noir, wizyta, o wujaszku Józiu, * * * (dziwna ta miłość), a u mnie tato ciągle lato i kwitną maki, a numer mój sześćdziesiąt osiem, Joanna Fligiel, "O, jakżeś uszczęśliwiony, że Jezusa w rękach masz", Cześka ( tytuł roboczy - nie ma świętych dla lesbijek), ciąg dalszy nastąpił, Przydrożni święci mieszkają w muzeach, migawka, Boże Ciało, Rozpacz, Nomada, Dorotka, Cyganiak, To jest miłość, nie ma na to tytułu, polski chłopak po odprawie w Pyrzowicach, ląduje na Victoria Coach Station, Rezonans, to co zapamiętałam nie ma dowodu tożsamości, Sprzątanie, umieć być szczęśliwym, Dziedzictwo, czyli traktat o patrzeniu przed siebie, tęsknota, Ja, trzy, pięć, osiem, Studium samotności, Bąbelki, kolor dzieciństwa, spreadshirts, bezsenność, Kapelusz, Tłusty czwartek, Tajemnice przeciwgruźlicze, czyli Szopen z pozycji ryczki, Wspomnienie w tempie rubato, *** (Starość ma oczy słońcem zmęczone), Wujek Chlebny w Czeladzi, po tym jak zobaczył swój guzik w księgarni - memoriał, * * * (wiem, co to miłość), ale jest niedziela, Krótka historia nordycka, * * * ( w domu bez wiary nie ma cudów), Geny, Makatka, Świat - Fiat, dziewczynka i dziewczynka, konieczność, Kamikaze, Nadzieja, Być jak pchła, Trzeba uśpić psa, Brahms, pani Ania sprząta, czyli definicja szczęścia, ...- - - ... ( ratujcie nasze dusze), Wojtyto, Trzecia, to będzie smutny wiersz, o sensie życia, w tonacji czarno-białej, Krajobraz nadreński, o literackiej uczciwości i o tym, jak wiedźma potraktowała Whartona, Nawroty, czyli o Ewce z pierwszego piętra, której nie boją się tylko gołębie., powroty, Lekcja miłości, nie wg. Antoine'a Watteau, burżujka,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1