JoT Eff | |
PROFILE About me Friends (26) Forums (3) Poetry (99) Prose (10) Photography (4) Diary (3) |
JoT Eff, 7 march 2012
za cienką ścianką, dzielącą łóżko ergoline
od poczekalni,rozsiadają się czasowniki.
rozbieram się, zażywam pigułkę maksimum
słońca w minimalnym czasie. skłamał,
nie przyszedł, nie dzwoni, bolą najbardziej
piszczący głosik. nareszcie szum ergołóżka
zagłusza globalny lęk uczącej się czekać.
po solarium piję czarną, bez cukru. mężczyźni
piją taką kawę, jakie lubią kobiety. moi gustują
w średniej, białej, przesłodzonej. pozostawiam
gorycz, lecz coraz łatwiej o dwubiegunowych.
obok rozsiada się: przyszedł, wyszedł, nie
powiedział, zostaw, nie chcę, nie mogę,
płacę, jadę, uciekam. jestem w pracy.
dziewczyny w pokoju śniadaniowym
bombardują: nie mów, nie daj,
nie pozwól, nie wpuszczaj, oddaj,
odejdź, pomyśl, tęsknię
za rzeczownikiem
miłość.
JoT Eff, 23 march 2011
wiem tylko, że była niedużą Francuzką i uczyła
swojego języka w szkole przy stawach w Pilicy.
nie pamiętam jak zwracała się do niej moja babka.
pamiętam, że rzadko trzymała mnie za rękę,
lubiła kręte, wąskie ścieżki w kocikowskich lasach
i natrętnie przyglądać się moim jasnym włosom.
kojarzę ją z dźwiękiem cienkiego szkła, w którym
mieszała w przegotowanej wodzie cukier z cytryną
i krzykiem: nie zachłyśnij się, wspomnieniem
kogoś kto topi się w sieni, pijąc łapczywie
marynatę ze słoja z korniszonami, jeszcze zanim
wysiadła z transportu. bałam się,
że jak ona, nie będę mieć dzieci, bo zarazi mnie
swoim Claubergiem. na nic zdawały się słowa babki,
że jest całkowicie uleczalny, że właściwie już go nie ma.
JoT Eff, 23 january 2012
nie ściągaj butów, błyszczących jak świtezianki w słońcu.
rankiem spojrzę w okno. jasność pozostawi ciemne plamy
w oku, szybciej niż pamięć po twojej wizycie.
śnię cię zawsze w naszym starym mieszkaniu,
zadłużonym dzisiaj do granic kredytowej płynności.
wzruszasz ramionami zamiast podać liczby,
które padną w lotto.
chociaż mnie przytul.
wyciągasz ręce, dotykamy się,
a ty znowu zmieniasz mnie w ważkę.
i cóż z tego, że potrafię unieść się nad jeziorami,
jeśli skrzydła tną, a zbliżeń unikają wszyscy.
JoT Eff, 20 june 2012
Ej, wracaj już do domu. Twoja matka czeka.
Na pewno dziś przyrządzi najlepsze gołąbki.
Te, o których potrafisz rozprawiać bez końca;
jak najpierw na półtwardo gotuje się w rondlu
kapustę, gdy słoninę topi się na skwarki,
i na skwarkach dopiero przysmaża cebulę.
Twoja matka się skarży, że znów źle się czuje,
że boli ją kolano, niezbyt dobrze widzi,
coś gniecie, w piersiach dusi i pod mostkiem kłuje.
Nogi już nie te same, już tak nie potrafi
jak kiedyś, biec za tobą naokoło stołu.
Teraz cię nie dogoni, nie oberwiesz szmatą,
choć asłużyłeś sobie przez ostanie lata,
kiedy to odkładałeś funt do funta, aby.
A skończyło się tylko łez wylanych morzem,
gdy tuż przed przyjazdem, rzuciłeś – nie mogę.
Ej, wracaj już do domu. Twoja matka czeka
na wszystkie swoje dzieci rozsiane po świecie.
Jak jednoroczne żyto masz mocne korzenie,
od kolan do Polan, wrosłe w polską ziemię.
JoT Eff, 31 march 2011
jutro rano wstanie
wyczyta z mowy ciała dzień dobry
i będzie przerzucał skrzynki z mięsem
spocą mu się dłonie
nie z wysiłku
nie ze strachu
ze wstydu
że pojutrze nic się nie zmieni
prócz nowej pary rękawic
JoT Eff, 28 january 2011
mama kupiła żelazny piecyk z wielką rurą.
postawiła go w pokoju, w którym umierały
nasze babki. on nie wygasa zbyt łatwo,
mówi, i nie kopci tak strasznie.
pytam czemu. czemu kupiła burżujkę. czemu
nie chce tych świąt z nami. a ona, żebym
po zmroku nie wychodziła bez potrzeby.
ubieram za dużą kurtkę. idę. zaglądam w okna
innym ludziom, ale nie umiem sobie wyobrazić,
ani ich pogodnych historii, ani siebie samej,
jak dawniej.
JoT Eff, 21 march 2012
przyjeżdżajcie po mnie natychmiast
napisałam z kolonii w tysiąc dziewięćset
siedemdziesiątym ósmym roku
na pocztówce z Warszawy
i ciągle to wołanie
jest aktualne
zanim tata zawiązał krawat
wiedział że po niego przyjdą
powiedział zobaczycie
oni po mnie przyjdą lecz
zajęci pukaniem się w czoło
nie zapytaliśmy o nich
jeśli wy po mnie przyjedziecie
oddajcie mi odwagę bo
sama sobie jej nie odebrałam
JoT Eff, 24 october 2011
nie lubię oplatać słów bluszczem. walę prosto z mostu,
dlatego mama przeze mnie płacze. wiem, że to źle,
ale uczyłam się dyplomacji, siedząc pod drzwiami
z nożem do krojenia powszedniego chleba.
noc w noc oszukujemy siebie, wymyślamy kłamstwa
w rozpaczliwej nadziei, że jutro staną się prawdą.
i stają się. po śmierci miałyśmy być szczęśliwe,
obiecałyśmy to życzliwemu Bogu, a modlimy się
o reinkarnacje. odjeżdża autobus. wskakuję jeszcze
z paczką papierosów i rozmienionymi pięć euro, żeby
mama miała na ubikację. czeka ją długa podróż,
bo ona boi się latać, znikąd donikąd.
JoT Eff, 27 october 2011
- bratu
białe ściany, góry pościeli na tapczanach.
bawimy się żołnierzykami. za drzwiami
toczy się wojna, czym głośniej, tym ciszej
walimy klockami w nasze wojska. to czas
największych i najdłuższych bitew.
tak łatwo zasypiasz, wystarczy, że przeczytam
kilka stronic. wierzymy w cud (jak Marynia z baśni,
której miłość do dziadka do orzechów jest w stanie
zdjąć czar z pokracznej figurki), ale nie nadchodzi.
pewnie dlatego, że to mysi król.
lepimy baby z piasku. jesteś bardziej cichy niż inne
dzieci, za to ja mielę językiem, jakbym mieszała im
myśli, nie dopuszczę pytań. wstyd. i tak powstanie
mit, że jestem ta silniejsza. nie jestem, chociaż
w moich żyłach płynie więcej krwi.
JoT Eff, 19 april 2013
Wanda wychodzi bez alprazolamu
najgorzej czuje się w windzie
za to Ren ją zaskakuje
tylko kilka pań z pieskiem
Wanda siada na drewnianej
wbetonowanej ławce
tej przy 737 kilometrze
Niczym się nie różnią
uwięzione w miejscu
porżnięte scyzorykiem
JoT Eff, 17 april 2013
Jadwiga dzisiaj nie pracuje
lecz nadal ma czerwoną twarz
jakby bez przerwy obsługiwała
prasowalniczy stół z wytwornicą pary
Jadwiga nie pamięta albo nie chce
myśli o tych których mija
o transwestycie z kilkoma pieskami
o starcu z buteleczką lekarstw
Jadwiga chwali teraźniejszość
ponieważ na nią może liczyć
gdy gdzieś jej dziecko zostaje
zbyt młodą mamą
Jadwiga spogląda na rzekę
przy siedemset trzydziestym siódmym kilometrze
porównuje się do wyżłobionego koryta
przez powierzchniowy naturalny ciek
JoT Eff, 17 april 2013
nadaj mi imię, a stworzysz mnie
Bożenka najpierw wyrzeka się języka
potem Polaczków a teraz swojej wiary
bo czyż człowiek nie jest obłąkany kiedy wierzy
że świat stworzony został w sześć dni
Świat Bożenki tworzy Max
konsekwentnie dzień po dniu
z niemiecką perfekcją
obdarza cennym oświeceniem
Bożenka usuwa historię
w gogle odwiedzanych przez nią stron
choć Max po polsku nie rozumie
i nie biłby jej jak ojciec matkę
Bożenka każdego dnia szlifuje niemiecki
by prowadzić z Maxem konwersacje
które nie przemieniają się w dyskusje
dlatego Max wierzy
że będą z niej jeszcze ludzie
a potem może zmienią jej imię
JoT Eff, 24 june 2011
Taczki mojej babki
naładowane kamieniami
z wolna w stukocie chodaków
posuwają się do przodu kopniaki
skutecznie podnoszą z ziemi zmuszają
do pośpiechu chyba że zaczniesz rzęzić
nabrzmiejesz spienisz zamienisz z kamieniami
nie zamienisz jeszcze mnie bierzesz w sześćdziesiątym
ósmym na ręce pewnie pachnę jak te niemowlaki krzywisz się
widziałaś owczarki niemieckie wygryzały matkom z brzucha bucha
dym z kominów ludzie umierają wszy smród brud łaźnia dezynfekcja
chwytaj szmaty razy gruba niemra używa pejcza biegnij biegniesz nie wolno
zmuzułmanić zamienić z kamieniami musisz myśleć jak kamień o pomieszczeniu
o ubraniach o sprzętach ale nie tęsknić za nim za nią za Piaskami za Brynicą za domem
coraz ciszej płynie w moich żyłach numer trzydzieści siedem tysięcy sześćset dwadzieścia
osiem szczególnie dzisiaj gdy mieszkam idę nad Ren wskrzeszę ogień piekę z judaistami z hindusami
z chrześcijanami i z islamistami z ateistami kiełbaski w kraju w którym praca czyni wolnym od zaraz.
JoT Eff, 6 july 2011
bez wahania(?)rozbieram się do naga.
ciało mam lekkie, nieuformowane
piersi, biodra. poznaję w puderniczce
mamy - odbicie splotu włosów gejszy.
smakuję na początku i na końcu.
środek. znalazłam w brudowniku świerszczyk
(już nie zapomnę; niedużej blondynki
z fryzurą pazia, skórą umazaną
mechanicznym smarem, - odcisków palców
na każdej czarno-białej fotografii).
jestem zdenerwowana, zaraz wejdzie
mama z nocnikiem mojego braciszka.
teraz, gdy wiem, jak to jest być kobietą.
JoT Eff, 17 january 2012
byłam portierem
tak napisano na świadectwie
pracy było więcej niż przyjmowanie
i wydawanie kluczy
myślałam jestem recepcjonistką
patrząc roześmiane twarze
widziałam nadzieję
na każdej zmianie
dotknęłam więcej
niź korespondent
sączące się rany
otwarte złamania,
pęknięte blizny
gdy zdawali pokój
mówiłam "zapraszamy ponownie"
JoT Eff, 20 october 2011
nad tobą chłód, wrzosy i marmur.ktoś poprawił literki pędzlemz czarną farbą, choinkę wyciął, tę z ogrodu, bo ciut za blisko rosła grobu i trzeba byłoją przesadzić.nic nie powiem, dość
jej fartuch wypił soli.
nadal to boli, każde z imion,
obarcza siebietylko winą,
więc gdybyś widziałoczy mamy, nie dałbyś: kreślić, ciąć, tej pani.
JoT Eff, 16 march 2011
najpierw wyleciałeś, potem napisałeś;
mówiłem, że ty tu, ja tam, i że będzie
problem. zaczęłam odliczanie. potem
snuję się po mieście. szukam naszych śladów.
są wszędzie. nienawidzę tego miasta bez ciebie.
wracam. wącham pościel: sanktuarium keiko mecheri.
związałam się z laptopem jak krucha żona złotnika
z oknem, której piękną formę gościec przykuł do łóżka,
non stop odświeżam pocztę,, płaczę
wbrew twoim prośbom; nie chcę, żebyś była
smutna, nie po to się poznaliśmy, żebyś była
smutna - a ja myślę, że po to.
JoT Eff, 25 february 2011
Ojciec nigdy nie był dobrym alkoholikiem,
ani samobójcą. Udało mu się jedno
i drugie, ale po wielu próbach.
Źle znosił życie. Bardziej nadawał się
na martwego. Kochałam go i nie
rozumiałam. Jolka twierdzi,
że jestem taka sama. Wściekam się,
bo cóż może wiedzieć ktoś, kto miał
z nami tylko wspólną klatkę schodową.
z cyklu "z Jolką"
czyta Wanda Szczypiorska
http://www.supershare.pl/?d=ED1AEEA32
JoT Eff, 25 february 2011
w domu bez wiary nie ma cudów. przemoc
wchodzi z przekręceniem klucza. dźwięk
zamków jest gorszy od obcych, a za oknem
halny. a po halnym tylko ruina i rozpacz.
w wakacje wyjeżdża się na wieś. pije herbatę
w cienkiej porcelanie, aż do zbiorów orzechów
laskowych. rok w rok czekam na wakacje, a one
znikają w mgnieniu oka jak ich bohaterowie.
zimą, z Francji, przychodzą paczki pełne
pomarańczy. buty dostają się bratu bez względu
na rozmiar. nie lubię pomarańczy i wszystkiego,
co rośnie tam, gdzie nie mam w czym dobiec.
kiedy umiera strach, zostają po nim grzechy,
obrzydliwe i nikomu niepotrzebne, jak zęby
w szklance. a potem już wiem, że życie
mija szybciej niż wakacje.
JoT Eff, 2 february 2011
Już nie pamiętam kiedy tak sobie
siedziałyśmy na ławeczce w mroźne,
słoneczne popołudnie. Patrzymy,
jak drepczą gołębie, jedzą moją bułkę,
kochają. Jolka mówi; przynajmniej one,
wszystkie, łączą się w pary na całe życie.
Nieprawda, w Ptaśku czytałam
historię o gołębiej kurwie, co dymała się,
co kilka dni z innym. Ta wiedźma
przechodziła ludzkie pojęcie.
Sprowadzała najlepszych samców.
Same szlachetne odmiany, przy czym
była brzydka. Łapała na swój seksapil.
Uśmiecham się porozumiewawczo (w końcu
uśmiecham się do Jolki) i czekam
(całą sekundę), co odpowie Jolka:
wiesz, ty uwierzysz w każdą bzdurę,
którą opowie ci byle pisarczyk, i tyle.
/ z cylku "z Jolką"/http:/
/www.supershare.pl/?d=95E4C8492
- czyta Wanda Szczypiorska.
JoT Eff, 27 february 2011
wiem, co to miłość, bo widziałam
dziadka przy furtce z Węglarzową,
jak babcia ich obserwowała,
dyskretnie, kryjąc za zasłoną
słów "marchwi nie dość dziś obrałeś"
zazdrość. samowar, biały obrus,
herbata w cienkiej porcelanie,
każdy michałek pokrojony,
podany w poskręcanych palcach,
podwieczorkowa ich rozpusta -
- roztapiać czekoladę w ustach.
to miłość. ubrać ją w sukienkę,
tę, w której było jej najwdzięczniej,
ułożyć włosy, domknąć wieko,
żyć bez niej.
koło furtki, częściej,
zaczyna kręcić się sąsiadka,
pytam, więc dziadka, jak najgrzeczniej:
- z tej Węglarzowej miła babka?
a dziadek na to: - Joaś nie wiem,
nie mógłbym spojrzeć w oczy Helen.
JoT Eff, 2 march 2011
Mam dziesięć lat. Od trzech mieszkamy w fliglówce.
Fliglówkę wybudował mój tata. Pomnik stoi do dziś.
Kiedy spoglądam na niego po latach, nie widzę
kwadratowego klocka z dziewięcioma lokalami,
z suszarnią przy piwnicach, ale nasz dom. Mój
i Jolki. Jolka mieszka piętro wyżej, z bratem
i z rodzicami. Nocami przesiadujemy na korytarzu,
szepczemy o chłopakach. Jeszcze wtedy nie
wiem, że jak bawię się bez Jolki w ciuciubabkę,
chłopcy kładą się na posadzkę i zadzierają głowy.
Nie domykamy drzwi i dlatego w naszej kuchni
mieszka mysz. Zostawiam dla niej ser, ale
i tak woli torebki z cukrem na kartki.
Życie takie już jest, zależne od tego, by
nie znaleźć się w nieodpowiednim miejscu,
w nieodpowiednim czasie. Życie nie ma szans, gdy
przebiega przed nosem taty. Tata ćwiczył palce na
sonacie. Do perfekcji opanował późny okres;
śmierć z wbitym widelcem, śmierć w krawacie, życie
w nieodpowiednim czasie i spektakularny finał.
z cyklu "z Jolką"
Rubato* (z wł., oznacza dosłownie obrabowanie) - chwiejność tempa wynikająca z dowolnego wydłużania i skracania dźwięków, lecz takiego, by średnie tempo na przestrzeni odcinka granego rubato było zgodne z oryginalnym.
JoT Eff, 18 june 2012
sąsiadowi wyłączono prąd
zaraz po tym jak spłonęło
dziesięć tysięcy kurcząt
w Boguchwale
i przestał wierzyć
w kosmitów
ma tylko butlę gazową
do połowy pustą
gallus gallus domesticus
powtarza niczym mantrę
gotuje wodę na chińską zupę
choć wie że to Chińczycy
wynaleźli sztuczne wylęganie
gallus gallus domesticus
siorbie by zagłuszyć głosy
czyta
„na szczęście nikt nie ucierpiał”
„pewnie teraz zdrożeją jajka”
bierze spray i pisze na murze
tuż pod „SENS TO MIT”
„KURA TO ISTOTA ŻYWA”
Gallus gallus domesticus
niestety nie jest zaklęciem
a spray zaczarowanym ołówkiem
- oświadcza starszy aspirant
JoT Eff, 11 july 2011
Jestem jak Święty Antoni ze Stęszewa. Lubię być czysta,
stać w miejscu, nigdzie się nie wybierać. Czasem ktoś
złamie zakaz i dotknie eksponatu. Czasem nawet draśnie.
Eksponaty łatwopalne. Bezpiecznie nam tam, gdzie gaśnice
bywają mylone z dziełami sztuki, a pomylone Cześki nie
zawracają drewnianej głowy.
JoT Eff, 12 july 2011
Nie takiej sławy spodziewano się dla Cześki,
jaką Cześka miała we wsi. Matka już trzy razy
przewróciła się w grobie, a zmarła tak jakoś,
zaraz, po Cześki porodzie. Ponoć nie pokazuje
się obcym niechrzczonego dziecka po zmroku,
ale jaki to był obcy - stryjek ze Stęszewa. Może
kto zapomniał zawiązać czerwoną kokardkę przy
kolebce, bo dziecek w domu było już sześcioro,
a wszystkie na skaranie boskie płci żeńskiej.
Nie takiej sławy spodziewano się dla Cześki,
jaką Cześka miała we wsi. Nawet babka z lasu
przyszła na ratunek - darmo. Do wiadra mleka
wrzuciła gwoździe. Kogo miały kłuć w brzuchu -
ten był winny. Tak umarła Gabrysia na zapalenie
wyrostka. Nie wezwano na czas doktora. Przejść
miało od zdzielenia miotłą w głowę. Ileż to razy
psy zlizywały słoninę ze stóp Cześki, a białko
w misce, przy jej głowie i tak ścinało się w kobiecą
postać. Już lepiej by było, gdyby jako siódma
z rzędu, przyduszała chłopów we śnie.
Nie spodziewano się tego po Cześce, więc
znaleźli jej takiego, co śpiewał przy jedzeniu.
Bronek niezbyt dorosły, chłop rosły. Owszem
widział konie, ale nijak nie umiał się zabrać
do Cześki. Wystarczy, że na niego spojrzała.
Od tych „czornych oczu” prosięta zdychały,
a co dopiero bronkowy rolek. Nie musiała, więc
chodzić z Bronkiem do chlewa. Mogła chodzić
na łąki. Jedyny chłop, do którego po drodze
gadała, to drewniany Antoni z dzieciątkiem.
Nie tego spodziewano się po Cześce, ale
zawsze pokornie klęczała. Porządny owczarz,
co głowę Żyda zakopuje koło zagrody, żeby wilki
nie wykradły owiec lub jaki inny czesiny urok,
słyszał jak płakała. Od tej jej rozpaczy żal mu
robiło się dziewczyny. Widać było, że naprawdę
durzyła się w Gabrysi jak chłop w babie.
JoT Eff, 12 february 2012
Niemcy
budziły mnie w nocy jękiem starych ludzi.
kładłam się między nimi, szturchałam, krzyczałam:
nie mogę przez was spać! dziecko, przywołujące ciszę;
zaczynali miarowo oddychać, milczeć, gdy rodził się
lęk - głodny jak więźniarki z obozu, nie do pozbycia.
przypomina fantomowy ból z zagojonego kolana dziadka.
Nie mów do mnie,
że to obcy kraj. Wyrosłam na nim
na pannę z uginającymi się kolanami niczym fasolka
na wacie.
JoT Eff, 4 february 2011
Śnieży. Spacerujemy tropami
dzieciństwa. Nad świniarnią
mieszkał staruszek z trumną.
Dorośli go omijali, a dzieci
podglądały w szparach okiennic.
Któregoś popołudnia zgubiłam
braciszka. Mama go znalazła,
siedział na trumnie i jadł,
pajdę chleba z cukrem.
Śmierć i życie. Mogę wybrać
urnę, postawić na półce. Wojtyto
umarł, ktoś go znalazł, pochował
i zrobił wielkie sprzątanie.
Widziałyśmy, rozpadającą się
trumnę, wyrzuconą przez okno.
Raz śnieży, raz świeci słońce.
Spacerujemy. Kiedyś w taką
pogodę dzieci lepiły bałwany.
Jolka mówi, że życie jest
jak bałwan w słońcu, strasznie
go dużo na samym początku.
/z cyklu "z Jolką"/
http://www.supershare.pl/?d=AE20E2032
- czyta Wanda Szczypiorska.
JoT Eff, 14 march 2011
Jolce puchną oczy. Bez powodu
- stwierdza i sięga po butelkę żywca.
Życie lubi wzbierać jak piana z piwa,
nalanego pochopnie do środka,
zamiast pieścić delikatnie ściankę
szklanki.
Zobaczyć można tylko to, co wypływa
na powierzchnię, a co skrywa się
na dnie, można jedynie sobie wyobrażać.
Jolce drży pękający kącik ust.
Zmora dzisiejszej cywilizacji.
Tulę ją. Czuję, jak się wyślizguje,
ale będę trzymać. Tak długo, aż
zabraknie sił. Przyjaźń.
Kolejny raz możemy się nie wspiąć.
To, co ponad, zawsze wymaga wysiłku.
Mówi, że on wrócił. Znowu. W znowu
jest tyle sensu, co w odpalaniu petard
w dzień.
Dużo huku, a jasność dnia wyklucza
oglądanie fajerwerków.
z cyklu ' z Jolką"
JoT Eff, 5 april 2011
Jolka nie jest już dzieckiem,
więc nie będzie to czarna wołga.
Jolka nie jest już młodą dziewczyną,
więc nie będzie to czarna beemka.
Wymyśli coś innego, coś,
co będzie rosnąć.
Nie będzie umiała tego nazwać,
a to będzie rosnąć,
aż nie przeciśnie się
przez żaden otwór w głowie.
Znajdzie wyjście, jak Ernest
Hemingway, szerzej otworzy usta.
z cyklu z Jolką
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga