Arwena, 30 july 2011
cholerne marzenia!
spełniają się komuś
kto ich nie ma
taki rodzi się gnojem posiada
mamę i tatę
okrada z instynktu
i złota które ojciec przywiózł z Bułgarii
oni udają on nie
w końcu oboje skaczą z mostu
dopija starość
bosa dziewczynka
/może być z zapałkami/
siedzi na poręczy krzesła
gwałcona spojrzeniem
potem widelcem
obiera ziemniaki nigdy ich nie je
w chlewie podgryza świniom pazury
zagląda do kościoła
kości wiesza na klamce
bóg milczy
tyle się już nagadał do wyższych rangą
zabieram dziecko do domu
ciepło ma jada regularnie
treściwie
ale nie da się pogłaskać
przytulić
dziewczynka z marzeniami
które spełniły się po drugiej stronie ulicy
Arwena, 17 december 2011
za pięć północ
w zimnych skarpetach
i głębokim dekolcie
przywykam do ciemności
łykam tabletki z powietrza
unoszę jak balon
wcale nie lekko
ostatni wywołany numer
nie ma takiego numeru
Arwena, 13 january 2012
pytasz czy rozumiem kiedy otwierasz drzwi wychodzę pierwsza
czekam przy zlewie rozcieńczając noc do świtu
potykam się o kartony w które spakowałeś wczoraj a pleśnieje do jutra
nic nie wyrzucam będziemy pamiętać jak dużo uzbieraliśmy za czas
wart każdego grosza
lubię zapach świadomości parzy się teraz w kubku była ziarnem
zmielonym w twojej głowie każdego ranka kiedy siadam obok gorąca
przykładasz lód
zostaję na później
Arwena, 6 march 2012
wszystko układa się tak
jakby nigdy przedtem nie leżało
tkwię obok niespokojna
w klepsydrze piach
zniecierpliwił się w kamień
wszystko trzeba roztrząsać od nowa
świt lubi obiecywać
przyjmuję kilka dobrych monet
może uda się przetrwać małe klęski
Arwena, 15 december 2011
przed snem najpierw zapadają ramiona
głęboko w to nic że cię nie ma
okna przebierają w ulubione zasłony
jeśli noc coś ukrywa
nie pozwolą zajrzeć do środka
utulanki to takie mruczenie
w miękki koc udaje że ma wąsy
drapie w brzuch pazurami
przesiedzę na parapecie
blisko bladej skóry świtu
pachnie tytoniem
kobieta za zakrętem
wsiada do nocnego baru
kasuje bilet w jedną stronę
Arwena, 9 november 2011
wiatr zapomniał
że to czas zasypiania
podrywa do szaleństwa
i przyciska deszczem do serca
chociaż bije równie mocno
chcę do ciebie
zaciągam najostrzejszy z zapachów
rozkładającej bezsilnie jesieni
bez celebracji zgniatam w garści
jakby nie warto było mieć
i doczekać zimy
Arwena, 12 august 2011
smutek kruszy
lato w kasztanowe ziarnka
tyle mnie łaknie poukładanych
w motyle obrazów
pieszczotliwie gubią dotyki
traw spłoszonych pod naszymi ciałami
lato nie zapamięta mojego imienia
chociaż kwiaty na twoich zdjęciach
nie przekwitają
ale i nie zakwitają
Arwena, 4 november 2011
pociągi wybijają z zadumy blaszane wisiorki
wieczory schodzą się do czasu
aż wyblakną instrukcje powtórzeń
proszę wsiadać tylko jak
kiedy nikomu nie spieszno oddać pocałunek
zaciągnąć niepowrotem
szczególnie ciężko nieść bagaże
nie wszystkie podróże trwają krótko
więc i ty dźwigasz swoje oddalenie
Arwena, 21 october 2011
nie potrafisz odejść bo nie nauczyłam cię samotności
gdzie będziesz?
po drugiej stronie
ale gdzie?
po drugiej stronie ciebie
więc nie mogę tęsknić
nie musisz
z tej odległości nie czuć rozstania
tak nagle się pojawia
a my umieramy
od siebie
Arwena, 25 august 2011
wyznania płowieją w chwili dotyku
w mowie piśmie zamyśleniu
kwitną wilgotne od zmierzchu
zachodzących wspomnień
ta droga prowadzi w nas środkiem
dotykiem
fanaberią kochanków
wśród markotnych wdów
przezornie
samotnych
zachodząc oburącz
dębowe poręcze sypialni
tracą pragnienia nieczuli grzeszni
kłamią
odchodząc
zapominają
rozkoszuj wolniej
między łopatkami opadłych skrzydeł
dotykaj
jesteś w tym sobą
szczelnie we mnie pełnia
spoczywaj
Arwena, 24 august 2011
bałagan świadczy za mnie. diabelski kocioł wrze. ogonowa na wątróbkach. nie ma warunków. pod stołem klejące miejsca moich słabości. jestem błędnie oznaczonym punktem stałym. w kierunku wyjścia pajęcze koszule w srebrną kratkę. fason roku na wybiegu między oknem a wyjściem. stop. okno to też wyjście. dla zdesperowanych much uginających się pod ciężarem tłustych skrzydeł.
wychodzę. cierpliwość drzew kojąca. wśród swoich refren myśli nie boli. niebo odrywa się chmurami. kto by kolan nie ugiął pod ich ciężarem. odpowiedzialność z metką. nic do siebie. nie dojeżdżają autobusy w miejsca gdzie przystanki osiwiały od ciągłych zmian pór roku. usiądę teraz w kosztownych bortach z wnętrza mojej skomplikowanej sytuacji. jeśli uznam że warto.
Arwena, 18 october 2011
zastanawiam się
w co się ubrać tym razem
zanim zaparkuje na twoim podjeździe
chcę żebyś krzyknął z podniecenia
nie strachu
może wplącze wstążkę we włosy
przecież nie znosisz gumek
są takie mało romantyczne
przyniosłam butelkę wina
pustą ale dodam jej wdzięku
wstawię kwiaty od ciebie
dostane je przecież
jak co roku
dawno mnie tu nie było
pachnie inną kobietą
nie ma kwiatów
paczka gumek
wystroiłam się
a ty zmieniłeś adres
nigdy nie zrozumiem mężczyzn
kiedy kobieta prosi czekaj
ma na myśli wieczność nie chwilę
czy jakoś tak ;)
WW ;)
Arwena, 16 september 2011
przemycam sen
na wielkim prześcieradle
gdzie ksieżyc wyleguje
nadgryzione brzegi
/nikt nie zaśnie dziś głodny/
niespokojna
trzy kroki do piekła
trzy do nieba
nie muszę tam iść
nikt nie musi
wystarczy dobranoc
Arwena, 14 october 2011
byle komu drzwi nie otwiera
dębowe zatrzymują przed progiem
wścibskie klucze grzebią pewność
że nikogo nie ma po drugiej stronie
codziennie rano parzy herbatę
rozmyślona zamawia kawę na wynos
wychodząc nie uczy się jego ramion na pamięć
każdego dnia wygląda przecież inaczej
wczoraj wrócił z błekitnym cieniem na powiekach
kilka dni temu ściął warkocz
w środę przyprowadził przybłędę w myślach
nadała mu imię poco on wybrał inaczej
sama chciałaś powiedział botak zostaje z nami
kiedy zwichnęła rękę wezwał ślusarza
chociaż uparła się nie zaglądać tam więcej
otworzył okno a ptaki przez ciemość obsiadły
żyrandol nie chciała obcych w domu ale
tak było lepiej pozwoliła uwić gniazdo
podrzuciła nawet kilka jajek
wolała kiedy siedział w fotelu
czekając na pierwsze młode
pewnej nocy w dach uderzył piorun
spłoneli młodo tuż po wykluciu
nikomu nie przyszło do głowy
zajrzeć pod skorupkę
przed wywiezieniem gruzu
a tam zaczęło się życie
nie ma pewności czy te ptaki były dzikie
czy tylko miejsce zasypały liście
nie grabione przez starego ogrodnika
najważniejsze że drzwi są nadal zamknięte
dębowe
Arwena, 28 september 2011
drzewa rosną mocnym w głąb
tak łatwo o złudzenia
kiedy człowiek z piłą spaceruje po lesie
ptaki nie odlatują do ciepłych krajów
z powodu zimna
ale żeby tym co mają na to mniej sił
zostawić przebrane krople jarzębiny
siwe kobiety nie farbują włosów dla urody
ale żeby mężczyźni nie bali się starości
a świat złożony z okruchów dobra
klei się do nieba lepką jak lukier
słabością
Arwena, 14 september 2011
odkryłam dziś
że wprowadziła się do mnie mysz
koniec lata uczepiony chmury
poszybował do Nibylandii
wypakuje błękitne koszule
przewietrzy anielską cierpliwość
do słońca
a moja mysz?
zostanie do wiosny
pod miotłą która już się nie przyda
piasek z dzikich plaż rozniósł przeciąg
a kurz nie trzyma się kaloszy
grzyby najlepiej biorą o piątej rano
a ser ma dziury nie z powodu myszy
jak inaczej pokonać lęk przed szarością?
Arwena, 15 october 2011
w wąskim korytarzu
nie zmieścimy więcej
staromodnych butów
jeszcze nie wyjeżdżajmy
z czasem litość przechodzi w czekanie
musimy zostać
i pozwolić by dojrzały wspomnienia
bez rozstań
Arwena, 5 august 2011
pytasz mnie jak to będzie
zerwane łańcuchy
wolnością wgryzą szczęki
w duszne pokoje cmentarzy
patrz samosiejki na grobach
mówią martwa cisza słyszy cienie
a tu kwiaty pod grzywą z marmuru
kaleczą zielenią szarości
ubieramy dziurawe latawce
w szum morza na zapleczu świata
męczennicy liczą na wieczność
która obierze ich ciała z życia
Arwena, 12 october 2011
na serdecznym
znowu ucisk
wysoki brunet
lekko zadarty nos
uszy po sobie
oczy szkliste
lekko zaciągnięte
smutkiem
dla towarzystwa
umowa na czas określony
rok
nie dłużej
pies by się przywiązał
a jedno z nas
oczekuje zerwania
dobre uczynki
spełniają własne pragnienia
dla nas nikomu nie chciało się
być człowiekiem
Arwena, 25 december 2011
herbata bardziej czarna
słona earl grey w torebce
jeszcze poudajemy święta
ona przemoknięta
ja obok drzemię
kolędujcie
tak łatwiej znieść ciszę przy stole
posłucham jak wśród dziennej
żal się rozchodzi westchnieniem
Arwena, 18 october 2011
nie zdążę wszystkiego napisać
spadnę z huśtawki
a diabeł wykopie mnie do nieba
nie tak się umawialiśmy
w niebie wszyscy święci
w piekle wszyscy nagrzani
nie trzeba leczyć szaleństwa
brać pigułek na melancholię
można w kółko pić z nerwicą natręctw
można w kółko pić z nerwicą natręctw
można w kółko pić z nerwicą natręctw
wyskoczyć oknem
wrócić ciągle tym samym
wypalonym abstynentem
kiedy się wysypią ostatnie sekundy
w ciszę po której nikt nie zakrzyczy
bóg odcedzi dobre chwile
dotknę twojego ramienia
nikt nie zwątpi dokąd zmierzamy
Arwena, 2 august 2011
ludziom potrzeba wiary, szczególnie w śmierć
wyszła po cichu
stare deski w korytarzu
przegapiły moment
kapcie pod łóżkiem
ciepłe jeszcze
więc jak
pomadka jest wyraźniej czerwona
na lekko uchylonych ustach
mów!
milczy
ta sukienka którą ma na sobie
źle ją znosi
nie układa się między nimi
nic ją to nie obchodzi
na palcach /głupio/ żeby jej nie zbudzić
wychodzę
teraz wyraźnie słyszę
jak skrzypi podłoga w korytarzu
wracam
siedzimy przy stole
dzwonie do niej
nie odbiera
telefon rozbija ciszę o żal
ono staje się kamieniem
dźwigam cierpliwie czekając na ból
Arwena, 8 august 2011
ile tego
zmieściłam w kieszeniach
mały ogryzek z oczkami
objedzony przez czas
przytulam ciało do łokci
skóra odurzona ciasnotą
wspomnień nie da się wyhodować
nie głaskane zdychają po kątach
spakuję większość w worki
oddam uzależnionym od puszek po czekoladkach
nakręcanych kurczaczków serwetek w biedronki
pustych doniczek martwych plakatów
starych płyt z filmami których tytułów nie rozumiem
perfum bez zapachu bukietów jakie lubię
mogłabym poukładać w całość
znaleźć wytłumaczenie
wyjaśnić parę spraw
wypłakać w męski rękaw
oderwany od ciała
dotyk
wymyślić
wybieram jutro
mogę kogoś spotkać
Arwena, 10 october 2011
jeśli zostanę tylko w nich
nie zdarzy się nic
czyż nie pragnąc jak radzą
zadowolę serce
i ułoży się we mnie wygodnie
zanim ciało zamknie oczy
zmęczonym odruchem
na pożegnanie
nie domyślaj się
bądź pewien
jeśli w słowach
przebierasz
co z kochaniem
które piszę ci w listach
milczysz
więc albo układasz je w sobie
albo nie wiesz kim jestem
Arwena, 14 december 2011
od kiedy skorzystałam
z dodatkowego nakrycia stołu
nie podchodzę do szopki
przyglądam się jezuskowi z daleka
kolejny rok a on nie rośnie
tyle kołysanek mleka w proszku
pełnych piersi
życzeń jałmużny
modlitw litanii
spowiadanych i rozgrzeszonych
tyle pokut
wszystko na nic
wszystko na niego
jedna gwiazda betlejemska
nie rozjaśni mroku
Arwena, 19 november 2011
nie kłóć nas
nie owijaj w papierek
z nutą słodyczy na wierzchu
nawet lizak się klei
obudzimy się obok
tego właśnie dnia
w mniej szekspirowskim wydaniu
bo nikt nie umrze z miłości
drobni jak kilka groszy w miejskiej fontannie
dzieci czyszczą regularnie dno
wydrapują inicjały na kruchym marmurze
takie czasy wszystko pęka
skoro już jesteśmy pod jednym adresem
może warto posprzątać
jest i światło
małe urodzinowe świeczki
razem będzie ze sto lat
osobno o wiele krócej
zostajemy po czasie
w miejscu dozwolonym dla dwojga
bez przesiadek
i tatuaży większych niż te z przeszłości
ptaki odlatują
liście gniją
a my dojrzewamy w łóżku dla par
Arwena, 22 september 2011
w dziewięćdziesiątym
szewc puścił z dymem
nieodebrane buty
piwnice zapełnił
trampkami za pięć złotych
trochę mi było smutno
on nie narzekał
częściej widywał się z ludźmi
bez lady za którą kiedyś
ukrywał interes
wtedy nikt nie pytał
czy to się opłaca
teraz każdy wie
ile zarabia na parze
więc woli
jak przychodzą osobno
i nikt nikomu nie liczy
Arwena, 26 february 2012
podzielimy włos na czworo nasze łóżko w ćwiartkach
na każdej inny odcień świtu w męskiej koszuli
z obnażoną piersią przypominam kobietę
wsuń dłoń pod skórę otwiera się przed tobą
nie próbuj sztuczek z językiem rozczesałam włosy
gubię zapach a jeszcze wczoraj byłam
kolacje na mieście zamówione miejsce
przy nocnym stoliku gratis lampka czerwonego wina
jak kobieta do dyspozycji kiedy nie chce się wracać
do czyjegoś domu
a jak mi się przyśnisz to ci powiem
że przecież leżysz
obok
Arwena, 30 november 2011
urodziłam się zaklęta w dziecko
zielony anioł zepchnął mnie do wody
opiłam się na długo
jeszcze wymiotuję rzęsami
muszle tłumaczą język
nie dziwią źrenice jak perły
usta z których zlizuję łuski
pękają od fraz
wytrawne jeziora
opłakują miejscowe wzgórza
kamienie wypływają z boku
rozmyślone przylegają do dna
nie zaczepiaj wody patykiem
Arwena, 12 march 2012
na garbatego słonia
na wszystkie wyliniałe lisy
na wilki bezwyjce konie parzystokopytne
zwierzynę hodowlaną tuczoną na wagę
na wszystkie ptaki nieloty i na oślice
powiadam ci
prędzej słońce bujnie nad inną planetę
zanim się nakarmię mięsnym kotletem
dla Szarotki ;) czepiaj się ;))))
Arwena, 2 december 2011
udaję że w podróż
pakuję z zapasem na tydzień
a wracam za chwilę
w kieszeniach kamienie
kilka ziarenek trawy
szarlotka w srebrnej blaszce
gotowe listy na poste restante
z zasady nie zdjemuję butów
płaszcz wieszam na klamce
ramionami opieram niechęć
a wracam bezczelnie
mus jabłkowy
poczekam do lata
poczekaj za mnie do zimy
Arwena, 19 september 2011
nie żyję ekologicznie
nie segreguję śmieci
nie wpłacam oszczędności
na konto fundacji uratuj zebrę
nie zapisałam się do partii
nie solidaryzuje się
nie zbieram ulotek
/wyślizgują się z pieca/
targuje jajka z tróją
które znoszę cierpliwie
w nadętych kobiałkach
kozaki kupuje zimą
z płaszcza nie wyrosłam
torebka tylko czarna
a włosy pod kolor czasu
chleb dzielę z ptakami
ziemię z kwiatami
a dzień kiedy mija
nie kradnie zmęczenia
tylko zostawia noc w boa
nie pytam dlaczego
/już nie/
po co komu wiedza
na której nic się nie upiecze
a skup otwierają dopiero
po dziewiątej
Arwena, 8 october 2011
myślisz że lubi kwiaty z łąki
jak chleb prosto z pieca
jeszcze ciepłe od słońca
pachnie zbożem
a sukienka
spodoba jej się w maki
może lepiej jak pójdzie ktoś w spodenkach
martwi mnie że rozmyśli się zatem
nie śpieszno mi
może wrócę ptakiem?
panie boże
jeśli łaska proszę żeby nie bolało
ją przecież bardziej
kiedy wrócę tu następnym razem
będzie lepiej jak teraz zaśniesz
z wiatrem
otwórz tylko serce i kochaj
Arwena, 28 february 2012
łagodnieje w świetle
słucha letniej ciszy
w delikatnym wietrze
kiedy jestem obok
nie ujmuje cienia
a jeśli cię nie ma?
to po prostu nie ma
Arwena, 16 july 2012
idę na wino. idziesz z mną?
nie odmawiaj resztek złudzeń
że nam się uda odhaczyć
na liście szczęśliwych ludzi
założę męską marynarkę
może nakopią mi do dupy
bez chęci wstanę kilka razy
żeby nie było – jeszcze żyję.
mówisz że wychodzi drogo
i upija się powoli
mam czas
w przeciwieństwie do pieniędzy
zasłonię lustro.
Arwena, 5 august 2011
nie zdążę wszystkiego napisać
zanim spadnę z huśtawki
diabeł wykopie mnie do nieba
nie tak się umawialiśmy
w niebie wszyscy święci
w piekle wszyscy nagrzani
nie trzeba leczyć szaleństwa
brać pigułek na melancholię
można w kółko pić z nerwicą natręctw
można w kółko pić z nerwicą natręctw
można w kółko pić z nerwicą natręctw
swobodnie wyskoczyć oknem
wrócić ciągle tym samym
wypalonym abstynentem
kiedy się wysypią ostatnie sekundy
w ciszę po której nikt nie zakrzyczy
dusza odcedzi dobre chwile
dotknę ramienia opatrzności
nikt nie zwątpi dokąd zmierzam
Arwena, 7 october 2011
nieśpieszny ten uśmiech
jakby z drugiej ręki
przenoszony od dziecka
niepewny
czy rozciąga się od ucha do ucha
czy tylko grabi twarz
nie bój się
przecież tylko mnie czytasz
Arwena, 10 september 2011
wszystkie dziwki mojego życia
w głowie a nad
hula hop
plastikowe matki boskie
latarki pobożnych
komu poświe/ę/cić?
skłony przysiady
bieg przez płot/ki/
zarywam godziny
darowanemu wybijam zęby
dziewica rodzi bliźniaki
nudne słońce
jasno ciepło
nic więcej
nawet przez zamknięte okno
robi swoje
a ja szukam cienia
za męską marynarką na wieszaku
Arwena, 8 september 2011
tak mi żal listów nagich
obok kopert rozdartych
białych
ciągle mylisz adresy
pomieszkuje
między ostrzem a winą
nie odbierasz telefonów
okna prześwitują zielenią
skąd mam wiedzieć że kot
to kot a nie kilka sfilcowanych róż
w letnim kapeluszu na rondzie
tuż obok trzeciego oka
zamieszkuje myśl
natrętna liże znaczki
zakochuje nas w sobie
piszę wierszem
bo kiedy dzwonię
zawsze krzyczysz że to pomyłka
Arwena, 20 october 2011
ok zadzwonię
a ty mi powiesz
chwilowo jestem nieosiągalny
twoje palce wykręcają
numery z pamięci
szkoda że nie do mnie
gubisz zasięg kiedy pojawiam się
po drugiej stronie łóżka
czuję tą odległość
potem nagle potrzebujesz ciepła
próbując dopasować klucz do wyjścia
zabierasz drzewo do lasu
rąbiesz ile się da
wyjmuję po was drzazgi z tyłka
to nie uczucie
sms po którym nakrywam cię bez spodni
nie czyni was parą
nie mam wątpliwości
łączy was jeden numer
nic więcej
poczekam na sygnał
kiedyś będziesz wolny
Arwena, 31 july 2011
nie piję
na kacu wszystkie wieści złe
pamiętam szklany kościół przy piekarni
przemodlony pijackim daj złotówkę
brakuje na wstęp do edenu
dla żywych powrót gratis
nie mogę pić
kolorowe jarmarki odjeżdżają
po drugiej butelce wyję
nie chcę do raju po pijaku
do piekła trafiam na trzeźwo
nie odróżniam góra czy dół
tylko droga dłuższa
Arwena, 4 september 2011
kobieta z kotem na głowie
wyłożyła karty
powiedziałam nie
zdjęła wiatr z górnej półki
rozpuściła konie galopem
kot ani drgnął
krzyknęła znam twoją przyszłość
ale nie powiem
powinnaś być wdzięczna
bo prawda mogłaby cię zabić
czego bać się bardziej
zapytałam
śmierci czy tego co ją sprowadzi
kobieta parsknęła
kot się obudził
przeciągnął i przeskoczył
na górną półkę
tą z wiatrem
czy opowiadałam wam już
jak zahaczyłam o kawałek nieba?
Arwena, 9 october 2011
jasnowidzenie kiedy nikt nie patrzy
a jednak czuje
synoptyk bólu na skrawkach cierpienia
z rozsypanych liter współczucia
zapisuje nasze nazwisko
takie mam życzenie
poukładać zgodnie z przeszłością
rok za rokiem wszystkie zdarzenia
w których nie powiodłeś się szczęściem
dlatego ciągle piszę
mdli od nie czytania
ale ty czuwasz
bo kiedy znika słowo a zostaje pierwsza
zgadujesz bezbłędnie
znasz mnie
i nie zamierzasz zrezygnować
z pewnego
Arwena, 10 october 2011
próbuję napisać
od miesiąca
zaczynam tytułem
/jest oczywisty/
wracam do kuchni
cebula nauczyła mnie
obchodzić się ze sobą
delikatnie
żadnych łez!
w pokoju obok
córka delektuje świt
zagląda od strony okna
nie potrzebuje dla zachęty
odsłoniętych kotar
robi swoje chociaż przynudza
/tak twierdzi noc/
na kanapie pies liże kość
tyle jego ile się podzielimy
nie znosimy parówek
w koszulkach z nadrukiem
jeszcze nie ogrzewam
dom ciągle przeżywa
romans ze słońcem
chociaż nie ma już dla niego
czasu
na obiad kotlety
nie wiem czy to ważne
ale w kuchni
mieszkam najdłużej
więc zdradza mnie
zapach
zostaje w listach
które wysyłam
na złość zapominającym
że piszę ze zrozumieniem
patrzę w okno
rozbierają ulicę
ze wstydu wymiotuje gruzem
zastanawiam się czy już martwa
a sekcja zwłok jest konieczna
wiadomo że morderstwo doskonałe
dobija
zaklepuję czas na nic
gotowa jestem znieść złość
ale cholera jasna
nie mogę napisać o szczęściu
mogłabym skłamać
tym którzy czekają
odrobiłam lekcje
bardzo starałam się
/albo wcale/
nie powinno mieć wpływu
na to co potrafię
a czego nauczyła miłość
o niej w szkole wieść niosła
obowiązkowa lektura
w przekładzie
grafomańskich belfrów
nie nabrali nikogo
odą do szczęścia
której nie odważył
napisać się nikt
więc dlaczego ja
Arwena, 6 february 2012
w tłumie chorym na wyobraźnię
zagram do pierwszych braw
mogłam urodzić się psem
zachować twarz
zamiast tatuażu małą bliznę
moknie wiatr
rozpuszcza latawce
to nie wina nieba
odcięłam sznurek
Arwena, 11 august 2011
nie szarp
słów ze mnie zdartymi od zaparć łokciami
nie pozbędę się wyrzutów
wszystko ci jedno
jak wychowujemy dzieci
nie mogą żyć częścią twojej wiary
w blaszane garnitury
kumulacji zaciągniętych /niespłaconych/ kredytów
paciorkami wody na głębokości
wszystkich nieszczęść tego świata
enigmą z kluczem dla niezainteresowanych
dla ciebie mogą dla mnie muszą
od wschodu do zachodu w ciągłości
kaszlu kichania pierdzenia czytania
tylko być
ile utopiłam siebie w ogórkowej
kiedy macałeś mnie po tyłku
przelotem między moim
a twoim różnym pożądaniem
kury wydziobują niewiernym kogutom
dziurę w głowie
czerwone grzebienie nie są oznaką dominacji
ale porażki
kolacja bez odgrzewania
bądźcie punktualni
Arwena, 11 august 2011
uległe ptaszyska
przenoszą gniazda na moje parapety
noc świtem odbija w szybie odloty
czekanie uzbraja wysiłek
oswajam poczytalność
oko w oko z grubą warstwą nieba
które nie mieści się w oknie
więc nie przychodzi do mnie
na świeże croissanty
kanibalizm
tłumaczy porażkę nadętej wielkości
na stole nieotwarte koperty
listy piszą urzędy
czasami ludzie liżą jeszcze brzegi kopert
zostawiając ślady których znaczenia nie nadał im nikt
wybiegam z domu
czarne kruki zdziwione
znam tysiąc sposobów by uciec
oknem wychodzi się tylko raz
Arwena, 24 december 2011
będzie dalej
śnieg się skończy
górami zejdą połacie
zacni szczodrzy
zatroskani wobec siebie
zniesiemy kolejnych świąt
przesilenie
i choć nas nie ma
w lustrzanej bombce
jak anielski włos łaszę się do ciebie
matka pyta a byłeś dla niej dobry?
poczekam
spełnisz się
wigilijnym życzeniem
Arwena, 1 december 2011
łatwo zmyślać
gorzej domyślać
tak!
nasze słowa leżą pod wycieraczką
jak zasuszone gówno
czasem wdepniesz
ale się nie klei
więc i nie roznosi
nasza poezyja składa się z groszy
nosimy je w dziurawych skarpetach
dlatego gubimy płenty
kaśka z warzywniaka tak nie lubi
bo ona się nie domyśla że tytuł
chwali pana
a pan ma zadane nie tłumaczyć
tyle że kaśka rymuje
więc pan nie łapie łapek
niezręcznie bigosić
kiedy rosół bulga w garze
śmiać kiedy trumna wyrasta na parapecie
krzyczeć kiedy kobieta grzeszy na mężczyźnie
a on zdrowieje bo przez chwilę pomyślał
że ten wiersz jest dla niego
Arwena, 15 november 2011
bój się boga Roy
miłość to nie pędzel na czubku
różowego coś na kształt rodzynki
Roy zabierz mnie stąd!
wymyśliłaś sobie
zsunął buty i zasnął pod kocem
nie było miejsca na nic więcej
męcząca jesteś naga
pod palcami zadrżały filtry wspomnień
przepuścił najpierw oddech by po chwili
krzyk łapczywej ciszy rozerwał krtań
nie możesz być taki zimny Roy
wszystko tu bije światło ja
falujące namiętności
skrzypi słyszysz Roy zbudź się do cholery
nie dotykaj mnie Bonnie
strącił jej włosy z brzucha
burczał whisky
rozplątany pępek i znowu skomlał jak szczeniak
uderzył raz a potem drugi
zdążyła upaść zanim wyciągnął rękę
zejdź do mnie
najbardziej masywna część
drewniany bochen
puchnie od światła
Arwena, 18 november 2011
wracam po czapkę
trochę posiwiał listopad
odprowadzę cię pod ramię
poniosę zeszyty
a teraz będziemy się żegnać
bez ust skoro zacięły się w mowie
a może to niedomówienie
idę dalej
no to po słowie kochani
Arwena, 12 december 2011
żeby tak słowa miały moc
której od nich oczekuję
ciepłe łapy
szerokie plecy i głowę na moich udach
w chwilach zwątpienia usta bliżej ucha
wilgotne słowa wchodzą łatwiej do serca
pożądam na odległość
wypalam ostatniego papierosa
po skończonej frazie na s
może jesteś kobietą?
nic o tobie nie wiem
a kleję się do szyby jak wycieraczka
po kim te łzy do cholery?
i zimno
nie wjadę w tłum bez świateł
by wyłowić twoje spojrzenie
z miliona zamkniętych powiek
pod którymi obietnice
dojrzewają do płaczu
Arwena, 17 november 2011
pierwszy najgłośniejszy
powtarzalny cichnie przyzwyczaja
biała bluzka
przezroczysta od wybielaczy
cuchnąca w miejscach blisko ciała
luźna pod pępkiem
żeby coś mogło wyrosnąć z winy
z tej krzywdy zdechnąć
spokój niepokój raz
rozejdźmy się
msza do szóstej rany
komuś bije dzwon
Arwena, 2 march 2012
w moim małym niebie
wszystko zamyka się na klucz
nie ma cienia za progiem
próbuję chwilę
zanim stracisz smak ust
nieme i matowe jak oczy
też są na klucz
nie widzę jak świt
odsłania pustkę po tobie
Arwena, 7 december 2011
i tak nie wierzę w zimę
bardziej jak tęczę niewiadomych kolorów
mam okulary z jednej strony matowe
ale potrafię wejść na drzewo i skoczyć
nauczyłam się latać kiedy ziemia pode mną
skrzypiała od potworów
możesz mnie jeszcze uratować
z ptactwa lekko zakrzywionych dziobów
wyłowić jak złotą rybkę
przeciekam
Arwena, 6 august 2011
nie chcę być nikim innym
nigdzie indziej
obraz podchodzi robakami
ścianę dzieli na pół
świat w twoim wykonaniu
ucieka po naciągniętych szybach
daleko
szerokoustne zlewy
zapycha plaga mielonych
nie odgrzewam ani ich ani ramion
ciężko utopiona w pierzach
uczulona na ptactwo
w rozkładających się piórach
zasypiam
ścielisz sobie na strychu
tam wszystko przypomina dom
Arwena, 12 october 2011
powiedz co byś chciał
gwiazdkę bez nieba? mało męskie
a może parę butów o zakrzywionych noskach
niech do ciebie pasują
upiekę szarlotkę teraz wiem jak
nie przesłodzę
albo dam ziół przesuszonych letnim zapachem
kiedy ciężko sercu szczypta na wrzątek
obiecuję
pomoże
a zielone oczy zaczepione w rzemyk
/jak polną drogę/
spacer myśli na skróty przez jesień
wyglądają spokojnie w twoją stronę
w kilka ciepłych słów ubiorę poduszki
niech uśpią całowaniem
ja nie mogę
a ty chcesz miłość
nic nie warta moja
zobacz jak pięknie nam w pastelach
czerwień wszystko psuje
kaleczy spięte dłonie
kiedy nie wiadomo co powiedzieć
jeśli wystarczyć musi
dziękuję
Arwena, 16 august 2011
patrząc z góry
wszystko maleje do rozmiaru wróbla
nikogo to nie martwi
szczególnie kominiarzy
zbieramy pióra
zazdroszcząc ptakom gościnności nieba
tych którym się udało
czasami dopadają tragedie
ziemia staje wtedy na wysokości
Arwena, 27 april 2012
nie wprowadzaj go do mnie
nie waż się skubać piór
wymiotuję ptakami
zamknij usta robią wrażenie
nie ma nic o pieprzeniu
dużo więcej kiedy poruszasz
biodrami rozsiadając pleśń
w którą zaszłaś
musisz się zaczepić a potem unieść
nic więcej nie wiem
Arwena, 4 march 2012
wiosna we mnie nic nie budzi
no może chęć do przesiadki
mam wolne serce a brak uwagi tuczy
dlatego zwalniam na zakrętach
jej wysokość płacząca zadziera nosa
gałęzie słodko smukłe aż mdli takie
cienkie w pasie
a mnie się nie da wziąć w pół
przełożyć przez blat
bez smarowania świecę jak po paście
zanim skruszeję zacznę odliczanie
moja dieta cud
twoje może będę za tydzień
Arwena, 21 january 2012
gdybym była biedronką
nosiłbyś mnie w kieszeni
mały robaczek w cieniu
ubrana w te same swetry
wspinam się do głowy
udając że latasz
unoszę
wracam spod skrzydeł
zasypiaj obok
i tylko trzy kropki
nie dają mi spokoju
nie wie pan czy brzeg w ogóle istnieje?
tak
pana pytam
pan się boi
no cóż
proszę zatem złapać mnie za rękę
podobno razem tak szybko się nie tonie
Arwena, 11 november 2011
dni w których powstają
są wyjątkowo otwarte
na oścież wchodzą w umysły
z zakrzepem wyobraźni
postrzelone
o tym nie wolno zapomnieć
zostają cienie na wylot
i zapach
kadzidła w małej kapliczce
przy krzyżu żeby porównać
wyraźniej
kiedy nie można już nic
a chciałoby się poczuć
Arwena, 14 september 2011
zabierz mnie
odważnie przekrocz próg
błoto nie przeszkadza
nikogo nie obejdą ślady skąd przychodzisz
rozdziały nabiorą zmarszczek
w najpikantniejszych momentach posiwieje akt
lubisz mnie
byłeś tu kilka razy
rozmyśliłam się
i tak wykopałeś dół
konika przygniotły skrzypce
próbował zagrać
dla ciebie
przerosłeś go trawą
nie róbmy z tego wielkiej sprawy
rutyna?
więc chodźmy
pozwólmy zetrzeć kurz
Arwena, 30 september 2011
nie mogę zamknąć walizki
może to przez bluzki
niepoukładane w kostkę
może przez pośpiech
pociągi nic o nas nie wiedzą
konduktor rozkłada ręce
kiedy pytam o czas
kto to wie
ktoś powinien
na przykład pan
na pana czeka przesiadka
a na mnie ukochany
co będzie jeśli pociąg
nie przyjedzie o czasie
może sobie pójdzie
na inny peron
przypadkiem
chwyci w ramiona
inną torbę podróżną
wypakuje w domu
poukłada w szafie
zaparzy kawę rozmasuje nogi
westchnie ależ cię to miasto zmieniło
a ja
a pani wróci ze mną
lepiej nie wiedzieć
gdzie i kiedy
skończy
się podróż
Arwena, 14 march 2012
nie zrzucę przedwiośnia lato przyjdzie o czasie
w płatkach dzwonków miedzianych
dusznych sierpniowych łąkach
policzkach jak maki kiedy przewracam sukienkę
na chłodniejszą stronę -dmuchasz na ciepłe
studzisz żebym mogła znieść rozstanie
i te wszystkie dmuchawce co odlatują donikąd
miejsc w których bywam kiedy obietnice
spełniają się innym -piszesz w liście
jeszcze nie teraz jeszcze poczekajmy
Arwena, 23 december 2020
Czekam nie przeglądając się w oknie.
Cienie najszybciej odchodzą po wszystkim.
Pozbieram się z westchnień.
Jeszcze uśmiech - ledwie uniesienie, kosmyk.
Przebarwienie od pocałunków.
Był i nieznośny ten zapach po nim (za chwilę będę tęsknić)
- otwieram okno by się przekonać.
Nie rozmawiam z nikim, kto chciałby wypisać receptę
i nawet nie mrugnąć
żeby cię przypomnieć. A ja wolę wiedzieć
komu zależy. Dla kogo mam się pozbyć guza, albo
odpocząć, bo już nie ma nic więcej.
I nie pamiętam czy zamknęłam to okno,
czy nadal jest z niego widok, którego nie zapomnisz.
Arwena, 4 august 2011
mój ojciec zawsze mawiał
nie wiem co
nosił
goło nie chodził
czasami wychodził przed
czy miał dom
przyglądał się
co widział
zaciągając
fajkę czy papierosa
rozmyślał
o nas czy dziwkach
pracował
gdzie /w końcu za coś gnił/
lubił kiedy
mogę tylko zgadywać!
był sam kiedy umarł
ciasno uwięzły krtań duchy
żebrał o litość
wiem bo zacisnął palce na zdjęciu
pochowałem go bez butów
Arwena, 31 january 2012
jeśli nam się zdarzy
to od kogo odejdzie
od małej dziewczynki
czy smutnego chłopca
może się zawaha
albo trzaśnie drzwiami
zrobi awanturę
że nikt o nią nie dba
a może zwyczajnie skłamie
żeby oddać się innemu
spakuje kilka sukienek
tylko na jaką porę
bo jeśli się rozmyśli
to przecież pójdzie dalej
Arwena, 15 august 2011
idą drogą
śmierć niesie słabszych
ileż się trzeba naśpiewać
żeby serce chciało bić
miasto całe w latarniach
oszukanym motylom płoną skrzydła
jeszcze się lepi czas do zegara
wartę trzyma chłopiec z kamieniem
kobiety piorą bandaże
płynie bezsilność rzeką
bezradne drzewa
układają się ciszą z wiatrem
teraz orkiestra
wieńce kokardy
krótkie spódniczki
puste garnitury
jest na co popatrzeć
żeby tylko była pogoda
Arwena, 16 november 2011
wszystko nam się wtedy wydawało
prawdziwe mieliśmy tylko marzenia
ubrani w sztywne mundurki
wyprowadzaliśmy sztandar w szeregi historii
czerwona oranżada i nikt nie oczekiwał
że ugasi pragnienie po jednym łyku
krtań spluwała krzykiem
kiedy skórzany pas zaciskał szyję kolegi
wróciliśmy po latach wymówek
i kurwa mać nikt nie zapytał
czy mieliśmy równie gówniane życie
stara i pomarszczona
przemawia nad mogiłą
grozi zapadnięciem w każdym
wyciągamy papierosy i oranżadę
czas opróżnia butelkę
do dna dochodzą ostatni
Arwena, 6 october 2011
nie wiem o tobie więcej
jak o czasie podarowanym
w prezencie
przewiązanym krótką wstążką
tyle żeby starczyło
i nie rozsypało zawartości
nie kolekcjonuję uczuć
są tam gdzie powinny
pozostawione na pastwę
rozstania
bardzo się staram
nie pisać pod włos
więc nie gryź proszę ręki
która przeprowadziła cię
na drugą stronę
Arwena, 28 november 2011
najwięcej treści w obrazach jest na brzegach
te które nie wysychają spod pędzla ociekają prawdą i zatrzymują się na wysokości pępka
tam mniej więcej składa się człowiek do sedna i wymyślenia
szarość lekko napoczętych bierze się z źle dobranych filtrów
te stanowią niewyraźne kolory których nikt wcześniej nie ustalił
z nazwaniem nie ma co uprawiać filozofii
są niekiedy bardziej bezbarwne od tonu w jakim można je spotkać
kiedy umieszcza dłonie i nadaje im dotykalność
zwichnięte łokcie w grymasie wykręcenia abstrahują od źle wypełnionej przestrzeni
ta z litości przyjmuje drzewa i usadza na nich ptaki skrzydłami do góry skoro tam nic nie porusza będzie im wygodniej w tej przed chwili nieodlotu
kluczem do zejścia jest marmurowa twarz i nadęte policzki
frazy z bujną roślinnością przerastają długą grzywkę zaczesaną na kamienie
nazwie go padliną wydłubie śrut i resztki pokarmu
na tym obrazie fikcja jest tak prawdziwa a malarz tak szalony
że wykrwawia się po kropli które rozpuszcza woda więc nie zielone jeziora i rzeki
ale breja na brzegach obrazu tam są dowody
Arwena, 19 august 2011
zerwij
ciężkie w liczydłach korale
/doliczyć się nie mogę/
gubię monety szczęścia
wydaję resztę z napiwku
od życia
kilka
zaraża zgniłą zielenią
nadgryzione łaski boskie
nie zakleją dziury
prezenty rozdane
mniejsza o
Arwena, 4 march 2012
podróż nocą trwa krócej
to już ostatni las
drzewo skończone
niepierwszy liść i pąki
drzemią świt niedaleko
słońce wzeszło
o szóstej dwadzieścia
nie wszędzie jasno
.....
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
10 may 2024
Koza na wypasieJaga
10 may 2024
10.05wiesiek
10 may 2024
Wielki wypasJaga
10 may 2024
Tangerines SingSatish Verma
9 may 2024
0905wiesiek
8 may 2024
0805wiesiek
8 may 2024
Touching EverywhereSatish Verma
7 may 2024
0708wiesiek
6 may 2024
Taking RevengeSatish Verma
5 may 2024
Poetic JusticeSatish Verma