Jarosław Baprawski, 8 december 2011
zniszczone damy
uwielbiają pijaków
pijacy na równi ze złodziejami
i całą resztą męskiego grona
kocha się w kurwach
żenią się z dziewicami
czasami
każdy może upaść
trafić na swojego
lub swoją
miłość
to po prostu
ustrzelić białego kruka
i jeszcze żeby na koniec nie stwierdził
że był to kruk farbowany
a może tak naprawdę wcale nie strzelał
tylko był frajerem
tokująco toczacym
odwieczne boje
o damy
czy chodziło o miłość
ucieczkę przed samotnością
bycie razem w bogactwie
w nędzy już nieteges
czy bardziej chodziło o dupę
jej status qwo
posiadanie na wyłączność
są zasady
takie i siakie
w większości łamane
bardziej strach przed zdradą
postawiony na
na ostrzu noża
dymiącej spluwie
załatwiłby sprawę
lecz to już bezprawie
nie wierząc w zaufanie
prawdziwą miłość
zdradzony kochanek
może wyhuśtać się na linie
silniejszy zostanie pijakiem
a ten co miał w dupie miłość
był najsilniejszy
i po sprawie
śmieje się damie prosto w ryja
robił ją w balona pół życia
ma dorosłe dzieci na boku
dwie wille i basen
głupia ździra
za tęczówkami pięknie umalowanych oczu
pod pięknym ciałem boskich kształtów
delikatność lub potwór
budzący z faceta ciamajdy
z jakiegoś obszymura
czułego kochanka lub drania
faceta z jajami lub total zero
i wszystko na odwrót
a gdzie jest poezja
poezja
jest pośrodku
na granicy zatartej w ludziach
porosła trującym bluszczem zakłamania
pochwałą sielankowości i piękna wszystkiego
co nas otacza
pomijając ciemną stronę życia
tkwimy w szambie po uszy
Jarosław Baprawski, 14 december 2011
kobiety mogą być ostre jak brzytwa
lub tępe jak trzonek noża
te które znałem miały w sobie wszystko
i były bezwstydnie soczyste
spływały po języku
po brodzie
po piersiach
po udach
po pościeli
w każdym miejscu na ziemi
w każdej pozycji względem słońca
wiecznie pijany
kochałem wszystkie
będąc na drodze donikąd
nie mogłem zatrzymać żadnej
na dłuższą metę
z dnia na dzień
nakładały coraz więcej wosku
coraz więcej piły
były jak corvetty
z mega przebiegiem
niedozajechania z pozoru
popędziły dalej
w niekończoncych się wirażach
wypalają resztki z rezerwy marzeń
żyjąc wyjściem na prostą
umierają na przypadkowym zjeździe
prowadzą się bardzo swobodnie
każdy chce się przejechać
tylko niewielu jest stać
na garaż
Jarosław Baprawski, 15 february 2012
byłem młodym biednym poetą
ten sam sweter przetarte łokcie
jakaś bułka z niesłodkim kefirem
i wiatr wolności w rozprutym szwie
zbyt długo zeszło
nim poskładałem elementy
okazało się że jestem szejkiem arabskim
który zamiast nafty znalazł złoża słów
w przelanym na papier
kielichu goryczy
zrozumiałem
że teraz mogę do woli
pierdolić nawet na pustyni
za garść piachu
Jarosław Baprawski, 2 april 2012
kiedyś rozpacz spłynie w oczy
na żarówkach tylko ćmy
komar który ugryzł wczoraj
jawi się niczym bóg
wszystkie kurwy
które dotkną mojej szaty
na kolanach niech golgotę przejdą swą
nie ja stwórcą
nie ja dzwigiem
nie ja drewnem
jestem tylko tym
co pisze wiersze
Jarosław Baprawski, 28 november 2011
zwykły poranek
zaparza kawę
ćwierkanie wróbli
zagłusza łopot skrzydeł
zwiastowanie
kocham cię tato
dobra nowina
bosymi stópkami
rozdeptała resztki
zamyślenia na twarzy
policzki na ustach
i uśmiechu najsłodsze buziaki
w gilgotkach radości
ciałko pachnące matką
z dziecięcą radością
przekładasz kanapki
i idziesz do roboty
nowo narodzony
Jarosław Baprawski, 2 april 2012
dziś nie przyjdę moja mała
rozbił się mój wielki wóz
dziś przepłynę równik
albo zginę
i w butelce pustej
wyślę list
idź do chuja
nie zawracaj dupy mi
najpiękniejsze to co było zabierz z sobą
razem z matką spakuj swe walizki dziś
pokochałem ciebie w blasku świecy
podpalając chrustu stóg
nie wiedziałem
że tak blisko jestem salem
ser smakował na kanapkach bardzo mi
na zakupach w lidlu zrozumiałem
jesteś sam wózek pchaj
Jarosław Baprawski, 1 february 2012
przychodzą rano pijani jak szpadle
zakrwawieni pobici spod remizy
ziomek ratuj resztki honoru
na pstrym koniu
fortuna i my
a co ja wam kurwa kmicic
spalić mam całą wieś
zapite ryje puste łby
wezmę bejsbola
i kilku łyków
zawiśnie
na chirurgicznym wyciągu
świeże kwiaty w wazonie
kontrastują z fioletem
pawich oczek
kompanija
la comprasita
głupie jasie
Jarosław Baprawski, 5 march 2012
byłem dzisiaj w lumpeksie
przejrzałem łachy zachodnie
gwiazda dawida na metce
wprawiła w konsternację
kolejowę rampę hebronu
potem wypiłem ze cztery piwa
z ludzmi bez imion
bez znaczenia
potem stopiłem słoniny
na pyszny smalec z cebulką
zajadałem się ze smakiem
wpatrzony w nową kurtkę
i widziałem twarze
i widziałem te piece
i widziałem tam siebie
i złamałem się kromką chleba
z bezpańskim psem bez imienia
Jarosław Baprawski, 28 december 2011
wycie ulicy
obudziło mnie schlanego
mętny wzrok nie doganiał ostrości
syf powietrza meliny
wgniatał moje ego
w odór pościeli
zlanej wódką
nie wiedziałem
co będzie lepsze
śmierć
czy tkwienie w wegetacji
-ja pierdole
przecież już nie żyje
-nie histeryzuj
wyszło z półświadomości
dasz radę
rusz dupę
usiadłem
przypalając papierosa
przypomniałem sobie
kurewsko piękną towarzyszkę nocy
spotkaną wczoraj
bez przypadku
-może do niczego nie doszło
rude włosy i jej nagość przeczyły
nie mając na sobie nic
nawet wstydu
powalała czerwienią ust
dziewczęcą jeszcze twarzą
zmieszaną z rzeczywistością
kotwiczyła mój stan
-spierdalaj do domu
poganiany rozszczepioną jaźnią
ubrałem się
uciekając przed spojrzeniem z lustra
wczołgałem się w życie
bukietem kwiatów
mijając litościwe uśmiechy
podobnych sobie robali
wracałem
-ty pijaku
wyłkała żona
stawiając na stole
talerz gorącego rosołu
pachnącego rodziną
-słony ten rosół
kocha mnie jeszcze
czy to jej łzy
utopione w kółkach tłuszczu domowej zupy
próbują obudzić sumienie
Jarosław Baprawski, 17 december 2011
tabunem dzikich koni
rozbiegły się myśli
w śladach kopyt
odciśnięta tajemnica
słabe padły na początku
bieląc szkielety nagich kości
szalone pędzą nad przepaść
świadome braku skrzydeł
tylko pegazy
postawią kopyta
pijąc ze źródła
rozpalą gwiazdy
słowami wplecionymi w grzywy
Jarosław Baprawski, 15 december 2011
w moim domu
jest dużo poetów
ja zbieram pety
prosto z ulicy
kromki chleba ze smalcem
przekładam nędzą
soloną cebulą
częstuję
wykrzywiają usta
trupiobladych twarzy
więc śpiewam im pieśni o kurwach
gram na harmonii wzruszeń
próbuję obudzić życie
oni palą moje wiersze
Jarosław Baprawski, 28 march 2012
'bez jedzenia i bez spania"
najpiękniejsza moja pieśń
może mi wyłączą prąd
w blasku świecy
lady śmierć
w chuju mam historię świata
tak jak losy moje po
pierwsza miłość
inicjacja
na butelce kreskę zrób
najpiękniejszych spodni kanty
wywiązany w biegu krawat
usta ewki z każdym łykiem
jeszcze bliżej
do pytania
Jarosław Baprawski, 13 march 2012
jeszcze dziwki nie zasnęły
a już płaczesz nad stosem
unosi się para butelek
w odstępach kamertonu
paganini napina zwieracze
przygrywa załośnie nad stolikiem
patrząc w twoje oczy
czekam kiedy pierdolnie struna
a on dokończy potrójne morderstwo
wyręczy mnie gitara
wyprutego z łopatki wieprza
nagotuję ci żurku białego
tylko odpierdol się
od białej kiełbasy
Jarosław Baprawski, 11 december 2011
przychodzisz
siadasz
wyjmuję niewidzialny beret
naciągam głęboko na oczy
rozpływam
pomiędzy jezykiem
i podniebieniem
płynę krawlem przez zupę
kotletem zatykam wybuch
mam gdzieś
twoje historie
o rozlanej żółci mamusi
niestrawionych skwarkach szefa
koleżance z pracy
która straciła włosy
w bójce przed sklepem
jakieś życiowe rupiecie
wysypujesz na środek stołu
przestań pierdolić
i raz
mnie
posłuchaj
wychodzę
jak nie wrócę sam
to z kolegami
jeden raz
w życiu
nic nie mów
przełknąć wszystko
z jednym kotletem
zdjąć beret
jak zwykle zmywamy talerze
wspólne śmieci lądują w koszu
idziemy do pokoju odnaleźć zalety
we własnych fotelach
jest nam bliżej
do cukiernicy
dotyku dłoni
uśmiechu
łóżka
Jarosław Baprawski, 9 february 2012
towarzystwo szemrane za stołem
tępym wzrokiem wpatruje się w blat
choć harmonii pożółkły flippery
miechy pełne wezbranych nut
nie za wiele potrzeba do szczęścia
żeby drożność utrzymać żył
i martwica nie groźi nam kończyn
prócz infekcji z nieczystych dziew
tararara rara ra ra
ochrypłe głosy fałszują songi
puste stągwie czekają na cud
w drodze na górę czaszki
z czupryn majaczą sny
o cyganie
co zapierdoli
wszystkie gwoździe
i młot
i o ewce
z alergią na jabłka
z zakazanych z miłości drzew
Jarosław Baprawski, 8 january 2012
pamiętasz
jak fajnie było kiedyś
gdy naga tańczyłaś na stole
najpiękniejsze standardy
czesterfildy i kawior z ruskim szampanem
rozpalał pocałunki na twoich udach
pachniałaś erotoplenną winnicą
igristoje wprost z piersi
i najpiękniejsze balony
nad mokrą cipką
woziła muzyka
każdej nocy płonęła melina w złotych zębach
rozpływała się wódka najmocniejsza na świecie
dużo tego było najdroższa nataszo
och dużo
aż strach wspominać
białoruska księżniczko
leżysz teraz równo nie martwisz się niczym
zawsze gdzieś pędziłaś w kurewskim tangu
bębenek nakręcał pięć pustych komór
czas strzelił szóstkę na chybił trafił
ostatnią zapałką
zapalę znicz
i pójdę samotny
po równi pochyłej
poganiany księżycem
coś tam wykrzyczę o miłości
rozpalając w mroku światełka
bilardowego rozbicia
bez białej bili
nawet gwiazdy
są takie rozpłakane
poprzez szyjkę butelki
wszystko jest gorzkie
bez ciebie wariatko
Jarosław Baprawski, 29 march 2012
nie trzyj oczu szkoda rzęs
rozcieranych dłonią chwil
jeszcze dzisiaj obudź się
z wiarą w ludzi podnieś wzrok
przejdź ulicą zdepcz kałuże
przez otwarte usta chwyć
krople deszczu słonych złudzeń
uwięzony w gardle popij kęs
jeśli boli
to jest życie
mimo że to suchy chleb
na chrzanowym liściu
z bratnią duszą
będzie lżej
Jarosław Baprawski, 7 december 2011
resztki mgły rozsuwają zasłony okien
gdzieś pod stołem spóźniony nietoperz
obija ściany szukając sufitu
który zamienił się rolą z podłogą
zlewasz z butelki resztkę kolorów
przecierasz pomarszczoną ceratę
dziurkami w chlebie zaciągnij się życiem
wszysko kurwa już dawno rozlane
jeszcze tylko do końca doturlać wózek
na dnie wądołu rozłożyć bagaż
nakryć się kartą przeznaczenia
czy wtasować się w talię
nowego rozdania
co ty
pierdolisz
karty odkryte leżą na stole
tkwisz z rękawem
w gównie po uszy
razem z dżokerem
leżącym pod stołem
zbieraj majdan
jeśli dasz radę
i wypad
z teatru
Jarosław Baprawski, 21 march 2012
jeśli nie masz ochoty na jutro
wysiądź z auta zatrzaśnij drzwi
jeszcze pożyj tym życiem z przeszłości
nim zagonisz się w wyścig martwych dusz
i odpocznij na pętli od złudzeń
wykup bilet w dwie strony od dziś
jeśli słowa są tańsze od wiary
tak naprawdę nie tracisz nic
tylko czas który biegnie na bieżni
niech poleci z wiatrem w zgubną dal
najpiękniejsze są właśnie wspomnienia
które okręt rzucą z burzy w sztorm
tak jak w życiu najpiękniejsze są dziewczyny
chwile szczęścia pośród dzikich leśnych kniej
i ich usta na piersiach mężczyzny
znaczą więcej niż obecnej chwili sens
moje dziwki najpiękniejsze wy anioły
dzisiaj za was wzniosę toast swój
pośród skrzydeł potarganych śpiewiam piosnkę
o tych sercach które zesłał mi Pan Bóg
Jarosław Baprawski, 29 november 2011
karaluch wyszedł z dziury
patrząc na świat
współczesnego prymitywu
od rana napierdala muza
piętro niżej młodzież
szykuje tornistry do szkoły
kurwa skończyła się gandzia
smród papierosów
przewierca ściany
najebany tatuś
śpiewa na schodach
mamusia nie przebiera ziemniaków
zamknij mordę
ty skurwysynie
to pani docent
on z taczką magistra na budowie
zdechnę tu razem z nimi
pozorując inny gatunek
wpoję dzieciom
reguły jaskiniowców
najważniejsze przetrwanie
konsumujcie
to przeszłość
wpierdalajcie
drży na końcu języka
niewypowiedziane
Jarosław Baprawski, 16 january 2012
ożeniłeś się
to teraz nie świruj
że ci źle
bierz kanapki
swój krzyż
i do roboty
tu nie ma przyjemności
to nie jest
butelka wódki
i koledzy
sam chciałeś
mając do wyboru
rzut monetą
małżeństwo
albo kapłaństwo
z seksem na rancie
dałbyś radę
teraz już wiesz
ciała jamiste
to nie jest głowa
Jarosław Baprawski, 3 april 2012
śmiejecie się kurwa gdy płaczę
gdy tak naprawdę nie mam nic
i gdzieś mam wasze wzruszenia
potargane skrzydłami poetów
tyle wiecie co piędz
ziemi która mnie skryje
ponad łopatą
księdzem i grabarzem
pozostawię na kamieniu napis
chuj wam w dupę
Jarosław Baprawski, 19 december 2011
współcześni ludzie
to pożeracze własnych mózgów
żerujący na własnym gównie
ulepionym z nie swoich zdań
biedni bogatych
bogaci biednych
wszystko co przemielą
rozparzone języki
żrą pomiędzy sobą
na każdym kroku
polityków
prezydentów
obywatele obywateli
kurwa
jak pięknie
dumnie to brzmi
a może
karmiciele i dawcy
grabarze połączonych sztabów
nad urnami pełnymi prochów kłamstw
spopielonych między ustami
a
mikrofonem
kamerą
plebsem
a ekranem
w telegotowaniu na twardo
jajogłowych pederastów
ciągnących sobie druty
po zejściu wizji
z orbity
na ziemię
osranych
zaszczanych
obrzyganych
zachlanych
na ziemię syfu
monopoli
taniego wina
agencji towarzyskich
poselskich biur
miast
wsi
a na ulicy leżą wszyscy
równo w gównie
obyczajowa śmietana
pierwszej strony gazety
i obowiązkowo
wysokiego szczebla
prowokacja
z tłustej czcionki
arcy kurwa
sekretarka
asystentka
cichodajka
bez pracy
skruszone damy
nakarmią motłoch rewelacją
seksualnych dewiacji
pseudoliderów
prawicy
lewicy
skrajnych ugrupowań
centro olewaków
zacnych ludzi
na szlaku
na flaku
na fleku
wszyscy są karmą
wszyscy pożywieniem
wszyscy małpami łykającymi kit
padłem żerującym na tonącej łajbie
mimo to
popierdolmy
jeszcze o ideach
wartościaciach
państwie
komórce
invitro
bogactwie
gejach
lesbijkach
anarchii
o lewych rękach do pracy
i innych chujach mujach
nie mówmy
codziennie
popijam to wódą
spłukuję do szamba
z resztkami kaca
szczęśliwy jak mało kto
piszę swoją poezję
sam czytam
i czekam
na wielki wybuch
fanatycznej wolności
Jarosław Baprawski, 20 november 2011
zawsze biegałem najszybciej
wciąż pierwszy
najlepszy
wspaniały
lecz chyba słabo trenowałem
w prawdziwym wyścigu
wypierdoliłem się wraz z życiem
na pierwszym zakręcie
na łeb spadło mi małżeństwo
samochód co wiecznie się pierdoli
raty za mieszkanie
rachunki
prąd
telefon
tablice dekalogu
skopały mi rozum
na dodatek córka
oznajmiła że w ciąże zaszła
kurwa
co za życie
codziennie oglądam
podeszwy od spodu
znowu podnieśli ceny paliwa
jutro wzrośnie akcyza
czy wejdziemy w strefę euro
polacy ruszyli do niemiec
czytam ze zwitków gazet
przybitych gwożdziem obok sedesu
spłuczka kieruje je do żródła
szambo
szambo też jest pełne
wywóz gówna
para stów
chuj
mam dość
jutro niedziela
żonka drze się z kuchni
-masz drobne na ofiarę
-tak
jutro sam się położę
wypiję ile dam radę
oddam wszystko
by stanąć na chwilę
świat niech zapierdala
ja nie biegnę
zrywam kontakt
jestem żoną alkoholika
wyznanie na zwitku
wcale się nie dziwię
podcieram tyłek
idę spać
kurwa
zapomniałem spłukać
do szamba
które to okrążenie
w dupie to mam
a żonka
-chcesz seksu
śpij
jutro ci oddam
wszystkie pieniądze
tylko śpij
-zabezpieczyłaś się
-no coś ty
musisz wyskoczyć
kurwa
mieszkam na parterze
jutro niedziela
wysłuchamy kazanie
jak miliony innych
pobiegniemy
do komunii
i komunikanta
przecelebrujemy naszą świętość
zaledwie do ławki
jeszcze krzyżyk na drogę
i start
na golgotę
żonka
-jakie jutro spodnie włożysz
te od garnituru
-nie
dżinsy
-włóż te od garnituru
kurwa
o d p i e r d o l s i ę
krzyczę całym ciałem
nie otwierając ust
komory serca drżą
komórki mózgu zalane krwią
jądra pękły
-dobrze
te od garnituru
śpij
Jarosław Baprawski, 17 december 2011
rozłożyć się w poprzek na łóżku
każdy z muszlą szklaną przy uchu
kołysać w śpiewnym alzheimerze
można
wyczekiwanym świtem
pobiec przez pustynię
w rajskich smakach
opłukać języki
można
na ulicy
zanurkować
w studzienkę
i wyjść dnem morza
na brzegu wyprowadzenia
powrócić do domu z niewoli
można
wypić ostrygi
zasłuchać się w szumie
wody w muszli klozetowej
wszystko można
hasta maniana
kubusie puchatki
Jarosław Baprawski, 26 march 2012
dziwki są samotne
wiatr hula po kieszeniach
kłębek dymu podzielony na cztery
smakuje jak piosenka johna lennona
wszystko przez czas
nieodpowiednią chwilę urodzin
wtedy powracam do nieznanych budowniczych
chińskiego muru przez pryzmaty ostatecznego rozwiazania
chcę zrozumieć zdolnego hodowcę drobiu
jak mam to wyczytać ze słów
nie miałbyś tej władzy nade mną
gdyby nie była Ci dana z góry
ogólnie pierdolę to w czapkę
tak jak miłość
Jarosław Baprawski, 18 january 2012
w butlach wina
żyło tysiące marzeń
odeszła żona
Jarosław Baprawski, 15 january 2012
siedzę w wygodnym fotelu
moczę nogi w blaszanej misce
jakaś nowa dupcia podaje mi lufę
a ja już nie mam siły
jej golnąć
kurwa
nie mam rewolweru
pierdolnąłbym prosto
pomiędzy żuchwy
tonę ołowiu
nalać ci jeszcze
a co odpowiedziałby hemingway
będąc na moim miejscu
lub ja na jego
nie wiem
lej kurwa bo nie wyrobię
może napiszesz wiersz
pokochamy się
Heniu
zrób sobie sama
lub pokochaj kogoś innego
z każdym dniem będziemy dalej
z uporem maniaka kruszyć skrzydła
o szklane tafle betonowych spojrzeń
nie pamiętam już nawet dzieciństwa
jedyne piękno które jeszcze pamiętam
to moja pierwsza miłość
na poddaszu
i jej piersi
ciepłych pąków
zaróżowienie
i wilgoć
Jarosław Baprawski, 10 january 2012
założyłem na siebie zgrzebny wór
przewiązałem powrozem konopnym
i wszedłem na przedmieścia miasta
tłumy przywitały mnie entuzjazmem
graniczącym z euforyczną obojętnością
pod pierwszym sklepem wybrałem dwunastu
najbardziej obdartych i wynędzniałych nędzników
pomijając zbędne savoir virve przeszliśmy do bruderszaftu
do wieczora byli już moi
unurzałem ich ze trzy razy
w pobliskiej rynsztokowej kałuży
nadając każdemu ludzki przydomek
dalszy ciąg potoczył się z górki
zaintonowaliśmy rezerwę
maszerując w wiersze
gdy deklamowałem redutę
płakali jak sierotki
zabrakło naboi
ordon padł
potem
mi skończyła się flota
więc zdjąłem worek
i ruszyłem z kartą
na pustynię
a oni za mną szeptali
czyż to nie jest ten poeta
Jarosław Baprawski, 20 march 2012
są jeszcze kurwa dziwki na świecie
które sądzą że seks jest dla bogaczy
maszerując przez jabłczane sady
wycisną soki z okiennej pelargonii
pospołu z teściową zasuną firanki
a tak naprawdę ich już nie ma
tak jak chleba bez mąki
nie zastąpią trociny
mojego głodu
za widokiem dziecka
z rozpłaszczonym noskiem
i uśmiechem beztroski za szybą
Jarosław Baprawski, 16 february 2012
umieram
a jeszcze kołysze się serce
czuję wczorajszy oddech
i presję otoczenia
na sponiewieranej duszy stopy tysięcznego tłumu
i widzę ich każdy odcisk w krzywym odbiciu haluksów
chciałbym krzyknąć wypierdalać
umieram wyjebana zgrajo
lecz muszę trwać
na pograniczu
Jarosław Baprawski, 27 december 2011
matko moja ty wiesz
nigdy nie chciałem łez
nad pijackim moim żywotem
całowałem twoje ręce
nad grobem twoich marzeń i wierzeń
podziwiając ciebie w tym czerwonym świecie
którego nie rozumiałaś z nad matczynego stołu
nad którym chleb jawił się tęsknotą
za ogniskiem suchych kłosów
i ziarna pod stopami
kocham cię
i
to jest najważniejsze
bardziej niż to
że nikogo nie zabiłem
nie okradłem z własnej godności
postawiłem mamo nas wszystkich
ruletka kręci się nad twoim grobem
w swiatełku mojego znicza
sil wu ple
Jarosław Baprawski, 16 january 2012
noc czy dzień w ulicznym jestem zgiełku
pod niebem neonów rozczepioną przędę jaźnią
przeganiany klaksonami w głośnym krzyku aut
pokazuje środkowy palec na przejściu
a z bramy ścieli się muzyka
pijany grajek zgięty w pół
z chodnikowych petów
wskrzesza nuty
zaprawiam z nim kolejne wina
z kapelusza pieniędzy nędznych drzazg
składamy w toasty modlitwę do nieba
dziękując za dary z krzyża dnia
a saksofon czaruje nam dziwki do snu
co wylazły skulone zimnem zza rogu
jeszcze pudrem strzepują swe twarze
i pomadki czerwienią odcisną piętno
na szklanych szyjach
gwintowanych marzeń
jeszcze wina ze cztery i Hajda
zabawmy się w miłość
jutro znowu bladym świtem
znikniemy w oczach ludzi
by wieczorem nową
odnaleźć nadzieję
na dnie butelki
utopić życie
lub czekać
na śmierć
bez nikogo
Jarosław Baprawski, 3 december 2011
nie ma wyjscia z labiryntu
jest bezwzględny przymus
ulepić resztkę siebie
z tego co zostało
graniczy z cudem
na dzień dobry
niewłaściwym pinem
zblokowałem bankomat
kolejka niecierpliwych
wsciekłym wzrokiem
wychłostała plecy
muszę kupić pół litra
papierosy i kawę
zdenerwowany
chętnie bym ich zjebał
pozostałem człowiekiem
na skraju paniki
w ataku depresji
spadłem ze schodów
najmądrzejszy z tłumu
przyłożył kamieniem
alkoholowej choroby
przeszli nade mną
tacy dumni
i zdrowi
obrzucili gównem
kwiecistych epitetów
było tak świątecznie
bożonarodzeniowo
bankomaty rzygały królami
pastuszkowie witali
odarty ze złudzeń
stałem nad żłóbkiem
Jarosław Baprawski, 24 november 2011
noc ci wpina
gwiazdy we włosy
księżyc srebro
na usta kładzie
w pocałunkach przemierzam szczyty
gorących piersi zmysłowe wulkany
patrzysz na mnie
z uśmiechem mówiąc
przestań pieprzyć
te głodne kawałki
dobre dla dziewczyn
z krainy bajek
chodz i zrób robotę
porządnie mnie przeleć
dokładnie
raz przy razie
ty mój poeto
Ooooooo!
teraz rozumiesz
prawdziwy wiersz
recytujmy
inwokacja już była
Jarosław Baprawski, 7 january 2012
kochanie tak bardzo cię kocham
gwoździe i młotek nie ranią
tak bardzo
jak słowa
potrzebuję nowej fali
na której wniosę się powyżej ciebie
by zdominować to wewnętrzne coś
co pozwoli mi być w pełni kobietą
o ja pierdolę
trwajmy
Jarosław Baprawski, 25 march 2012
z rozbitych marzeń układam witraże
w szklanym sacrum zamykam bajkę
o facecie który chciał tylko okruchu
a z miłości dostał piekarnię
z córką młynarza
nie było mu łatwo
ciągła pylica i stres
mimo że przepił wiatraki ojca
ona jedna po grób
dzieliła kłos
Jarosław Baprawski, 28 november 2011
w ciemnej nocy
wilgotnej ulicy
oślizły bruk
oplutym językiem
liże podeszwy
wysadzonych z siodła
tradycjonalistów
rozkołysane tułowia
niesione promilami
gasną w bladych
światłach latarni
na oddechach
parujących wódą
w rozcinanym zębami neonów
obrazie śmierdzącego miasta
zimny pisk szczurów
szelesci prutą folią
populistycznych czipsów
ze śmietników plugawego życia
histerycznym odruchem
pukają do okien
słowa piosenek
dupy moje dupy
dupy i dupeczki
śpijcie kurwa łachmany
pedalskie
dziady wy
polewaj nie pytaj
my Polacy
Jarosław Baprawski, 1 march 2012
wołam do ciebie w ciemne noce
w rozpaczliwym skowycie
tęsknię za gestem
matko mamulku
najdroższa mi istoto
jakże kurwa pojebały mi się drogi
jak bardzo pragnę twojej dłoni na głowie
tego spojrzenia
i tych łez trwogi
na dołku
kraty
w ciszy korytarza
poszedłem światem
ścieżką godną królów
przy tobie byłem cesarzam
zdobywcą kolumbem
wsród złodziei
zostałem
wybacz serce
jeszcze wspomina
wyrzuty sumienia
zostawiam chrystusom
madonna moja czarna
matko litościwa
perełko
Jarosław Baprawski, 31 december 2011
naprawdę
mam złamaną nogę
potrącił mnie samochód
który w moim kraju nie ma hamulców
dwanaście ibupromów popiłem
dwunastoma piwami
czuje się hujowo
jak moje ubezpieczenie
do drugiego nowego roku
na koniec w tym dniu
dołaczam Wam życzenia
cytując słowa bukowskiego
bezczelnego jak ja
"opieram głowę o białą
lodówkę i mam ochotę wydać z siebie
ostatni skowyt życia ale
jestem większy niż góry"
powodzenia najdrożsi:)
Jarosław Baprawski, 15 january 2012
wypijemy po kielichu
a pierdolić
wypijemy
co nam zostało
tylko pić
póki turla się życie
napełniaj szklanki
wejdziemy na fazę
niech napięcie
wyrzuci kopytami
wszystkie bezpieczniki
wystrzeli nas w kosmos
tak
z parkowej ławki
popatrzymy na marsa
a marsjanie na nas
Jarosław Baprawski, 31 march 2012
gdy noc ciemna
i nie widać scieżek w mroku
istynktownie po omacku czuję szlak
zawieszony między piersią a oddechem
wspinam się na krawędzie ciepłych warg
gdzieś nade mną pod powieką płoną gwiazdy
choć nie widzę oddam wszysko za ten szept
Jarosław Baprawski, 30 november 2011
wsłuchany w amplitudy myśli
błądzę w roztańczonych trawach
przesuwam wzrokiem
delikatne kontrasty barw
krzykiem żurawi
powracam w przeszłość
na styku nieba i ziemi
szum skrzydeł duszy
i ja
łzy spływające w środku
zamazują zarysy wyrazistości
zacierając abstrakcyjną akwarelę
niedosytu mijajacego życia
wtulony w polny głaz
chłonę chropowatośc skóry
na twardej surowości trwania
okrywam stopy kocem mchów
by zgasnąć w słońca zachodzie
zimnej stronie cienia
nie żałuję niczego
Jarosław Baprawski, 27 march 2012
syf
mogiła i dziwki
w szatańskim śpiewie
biała noc
zorza polarna
w świetle lodówki
igloo z duszy spiewa Ave Maryja
ojcze nasz przekłada
sałatkę z papryką
śledź kona
przebity widelcem
duszy już nie ma
jest pociąg do wierszy
lecz o czym tu pisać
gdy nie bije serce
może tylko o dzieciństwie
kromce chleba z masłem i solą
dłoniach ojca który chciał
bym nie nosił tenisówek
kosmyku włosów mamy na policzku
uśmiechu siostry ponad świadectwem z paskiem
poprzez pryzmat pierogów
z goryczą czarnej kawy
wybaczcie
proszę
Jarosław Baprawski, 4 february 2012
kiedyś
pamiętam strzeliłem
pięćdziesiąt punktów na pięć
dla jednej cipki z podlasia
odałem belki i pet
potem poszedłem przez zaspy
w ciemną pochmurną noc
przez pola orane i lasy
by zdązyć ogarnąć ją
nim inny za nią się wezmie
przytuli spaskudzi niebogę
która będzie mi kurwą
najdroższą dziwką
być może żoną
a sierżant co pisał glejty
trzydniewgo urlopu i laby
powiedział króko
kurwy są twoje
bądz chłopem
i wróć na czas
olałem go z góry jak mogłem
wartownik na bramie oddał cześć
w pierwszym sklepie uzupełniłem płyny
niedostatku siarkowodorów
dla otuchy i odwagi wypiłem trzy setki rojalu
w wyniku spotkania armii czerwonej
pod jedną z przydrożnych knajp
jak doszedłem do celu
byłem gotowy do seksu
na łuku kurskim rozbiłem resztki
złudzeń niedoszłego teścia
o chłopcu który nie bał się wideł
lecz ćwiartkami do piekła szedł
Jarosław Baprawski, 7 february 2012
wracam nad ranem zgłuszony jak neptyk
cztery kurwy prowadzą mnie pod pachy
na wykręconych obcasach szpilek
jeszcze tylko dwa jebane kroki
do rana okradną mnie z resztek
z poetyckich uniesień mojego życia
zapierdolą marzenia z portfela
zostawią tylko sam tytuł
i fotografię na której
nagotuję zupy cubulowej
jak niegdyś ona
przesolę
zapominając
że jeszcze kocham
kompotem z suszonych śliwek
popiję sny w zimnym barłogu
gdzieś tam ciągle majaczysz
z butelką piwa nad ranem
już nie jako lekarz
żółcią mi stoisz
nad klapą
jestem tylko
obłąkanym poetą
Jarosław Baprawski, 22 january 2012
mówiłaś
nasza miłośc przetrwa wszystko
dziś wyjemy jak kojoty
na sali rozpraw
obnażeni do kolonoskopi
wygnańcy edenu
wszystko przez żmiję
która nagotowała kompotu
z suszonych jabłek
tamtego drzewa
pozostały ogryzki
z naszej pierwszej randki
i choć dałaś na trzeciej
nigdy cię kurwa nie zapomnę
z widokiem tej jabłoni pod którą spadłaś
przy samej dupie odrąbię rękę
sięgającą po grzeszny owoc
w przystópach
Jarosław Baprawski, 11 march 2012
odeszła jedna żona
drugą sam wygnałem
z domu została sterta popiołu
miną lata nim pozbieram w całość
porwne zawieruchą wiersze
w myślach ubijam tratwę
lecz tak naprawdę nie czuję bryzy
nadciśnienie tętnicze i kłopoty z błędnikiem
stawiają pod znakiem zapytania
możliwości staru w kolejne
próby wyjścia z impasu
uzależniony od przypływu
budzę się w śpiewie syren
robinson crusoe trzyma kroplówkę
a piętaszek czarny jak asfalt
masuje mi aorty
na dziurawej drodze
kończę slalom gigant
z ostatnią lokatą
Jarosław Baprawski, 12 december 2011
w moim świecie śmierdzące skarpety
to zawsze rozmnożone bakterie
nie ma kwiatów o pąkach diamentowych
i z szamba nie skrzeszę magii
nie jestem czarodziejem
lecz tym który wtyka palec
w odwieczny dylemat
poetyckiego gówna
czy bić pianę
z tego czego nie ma
robić wodę z mózgu
mydląc oczy
zachwycającą formą
czy wędrować krawędzią
zdrowego rozsądku
opisać prawdę
wyzwolić z kajdan iluzji
zagubionego człowieka
dwadzieścia cztery godziny na dobę
faszerowanego kłamstwem
telewizyjno reklamowych bilbordów
niekończącego się szczęścia
każda płytka ulicznego chodnika
zawiera piasek wodę i cement
a oprócz barwnika
jeszcze krew i pot brukarza
lecz kto świadomie
popadnie w niełaskę czytelnika
zamiast lawendowych zapachów
wydobędzie smród kurewsko samotnej ulicy
upomni się o chleb dla matki bez grosza
porzuconej przez męża i państwo
nakarmi obdartych bezdomnych
koczujących na obskórnych dworcach
zauważy samotne staruszki
pozostawione same sobie
z węglarką węgla
a naprzeciwko
niekończące się oferty
lazurowych wybrzeży słonecznej Turcji
rozpalone neonami kryształowe witryny
przepięknych sukni i smokingów
czerwone chodniki pełne gwiazd
za uśmiech których fotograf
kasuje majątek
i prawda
nic mnie tak nie boli
jak dramat tych najmniejszych
straconych z oczu dzieci
nad brzegami rzek
jeziorek
stosów śmieci
jestem w szoku
czy ten świat
to jeszcze jest poezja
a my to jeszcze ludzie
nie wiem
i to mnie przeraża
Jarosław Baprawski, 10 march 2012
że czasami mam dość poezji pijaków
przepisów na jajka w majonezie
galarety z nóżek na dworcach
miłości francuskiej o świcie
ogólnie kocham wódkę
kwiatostany marihuany
harmonię i skrzypce
codzienne biadolenie dziwek
doprowadza mnie do szału
łapię się za i przeciw
jak można powiesić się dla jednej dupy
trzy razy z rzędu nieszczęsliwej
wtedy nie wiem
czy rżnąć jeszcze czy płakać nad losem
mogę przecież wskrzesić jakieś padło
upominające się o miejsce
w moich wierszach
nie ma miłości
na środku wersalki
zapierdalam cudzą miedzą
wsród klekotu bocianów
niestraszne mi kosy
obawiam się o mięśnie kegla
w młodości miażdżyła banany
dzisiaj nie trzyma moczu
po dwóch piwach
i ośmiu winach
Jarosław Baprawski, 22 december 2011
codziennie z zaciśniętą pętlą w drogę
drogi której nie czuję pod stopami
lecz wiem że jest pokrętna
i do dupy jak wzgardzony taboret
i mogę żyć z tym sznurem
i mogę przebierać nogami
w nicości bezwolnie dyndając
otwartymi oczami patrzeć w sufit
szarpać na haku lub spokojnie zdechnąć
pogodzony jak kukiełka
na którą zabrakło materiału
lub tchnienie stwórcy było zbyt słabe
by dała radę dzwignąć główną rolę
w teatrzyku życia
mogła pić
pierdolić
a nawet kochać
w kilku odsłonach
rozłożyła wszystkie role
fikcyjnych bohaterów
pozostała sobą
wywrócona na drugą stronę
między sceną a kurtyną tańczy na wietrze
za pijanym suflerem przekręca kwestię
w poezję bez picu
dopóki hak w suficie
Jarosław Baprawski, 21 january 2012
w obliczu niefortunnego zbiegu okoliczności
wiedziony koleiną młodzieńczej fantazji
dopchałem się do poradni uzależnień
kochających alkohol inaczej
po zderzeniu z mega ciężarówką betonu
pozostały jedynie fragmenty pamięci
w animuszu szczątkowej fryzury
parę blizn z uśmiechem szelmy
niezniszczalna potencja
na sam widok pani psycholog
zaczesuję bandycki przedziałek
a ona patrzy i czuję jej bezradność
gdy stawia diagnozę
czytając kabaretowy życiorys można odnieść wrażenie
że pana przypadek i doświadczenia nie są zwykłym skeczem
albo pijaństwo i poezja
do wyboru najgorszy asortyment kobiet
albo trzeźwość i proza
śmierć samotna w zapomnieniu
anonimowy alkoholizm
Jarosław Baprawski, 12 december 2011
chodzę ulicami
zaglądając kobietom w oczy
ciągle sam
wystraszony
kładę się cieniem
pod rzęsami ich pięknych oczu
we łzach spływam
im po policzkach
skarmiany okruchami
kobiecej dobroci
po słodyczy czekoladowej
przenikam uśmiechem
w otwarte serca uczuć
w papierkowe sreberka
zawijam marzenia w pytanie
czy też mnie szukasz
mamo
Jarosław Baprawski, 14 march 2012
przychodzę czwarta
może piąta nad ranem
w śpiewie śmieciarek
uśmiechnięty w ryj
pukam do drzwi
w pościeli miękiej
jak puch marny kobiety
przytulony do piersi śnię
objęty gestem
odarty z przestępstw
wali mnie los całego świata
wylizać ci cipkę mała
jaruś miej litość
śpij
Jarosław Baprawski, 23 november 2011
głowa mi pęka w tym nienormalnym domu
pakować się zdziry i won mi z chałupy
skończyło się wracam do życia
koniec
heniek pierdolnięty jesteś daj pospać
wczoraj tak kryśkę gniotłeś po nocy
zmęczona jestem niewyspana rozbita
a ty się rzucasz z samego rana
niedochlany jesteś czy źle ci dała
sylwia ty się odwal od mojej szparki
no nie baby nie wytrzymam wypierdalać
wiersz chcę napisać
na dziś
na odnowę
jak mam się skupić
butelka pusta
usta suche
coś gadacie
kto was zrozumie
jak wy same
takie głupie
heniek a o czym ten wiersz napiszesz
o was bezmyślne rury
a o mnie napiszesz że ładna jestem
ładna jesteś ale głowę masz do dupy
a w wierszu chodzi
by miał duszę
delikatnośc i piękno
a wy takie jesteście puste
bez ambicji
tak mi wstyd za was
no i gdzie goła mi tu idziesz
nie widzisz że piszę
heniu
heniu
jutro napiszesz
rzucisz picie
może nawet wygrasz w totka
lub znajdziesz pracę
wszystko się zmieni
kupisz dziś flaszkę
heniek
ty to zawsze popadasz w przygnębienie
gdy w twoich oczach te marzenia
chodz do pokoju
dam ci za darmo
tylko już przestań
no nie płacz
heniu
heniuśku
heniuńku
ty marzycielu
poeto
Jarosław Baprawski, 29 november 2011
przychodzimy nad ranem
kran dalej kapie
to samo łóżko
z nową twarzą
wygląda bosko
mechanicznie zmieniam płyty
otwieram butelkę
kolorując złudzenia
pukamy się do czwartej
w przerwach na siku
trochę dymu
lampka wina
wraz z naftą
gasną tematy
resztkę ciepła
wcieramy w ciała
do południa
wyczarujemy z fusów
niezgodność charakterów
nie patrząc w oczy
zamieciemy pod dywan
stertę rozczarowania
jak zwykle
nacisnę stop
trzask w głośnikach
zagłuszy kroki za drzwiami
sąsiadka krzyknie przez ścianę
kurwiarz i pijak
wysmaruję jej klamkę gównem
rozkocham
po ślubie
wyrzucę w pizdu
te płyty
naprawię kran
posadzę drzewo
Jarosław Baprawski, 1 december 2011
mówiła że kocha
może mieszkać pod mostem
pierdoliła o miłości
nawet przez sen
teraz śpi
w drugim pokoju
mówi że ją duszę
zaciskam pętle
czyta harlekiny
rozwiązuje krzyżówki
na koniec miesiąca płacze
że nie ma na podpaski
ja piorę
gotuję obiady
i dymam
jej najlepszą koleżankę
Jarosław Baprawski, 1 december 2011
cześć pijaki
łachudry
pięknoty
stare dupy
obszczymury
złodzieje i degeneraci
wchodzę na melinę
a ona pieje w zachwycie
cześć pierdolcu
siema wariacie
klepią po plecach
wóda się leje
pełne garnuchy
zalane blaty
mordy się smieją
ślubowanie
braterstwo
muza płynie
nieprzerwanie
wyzwiska
krzyki i wrzaski
walimy wszyscy
lecz wszystko to mało
ręce już chodzą
za gardło
za ciuchy
wyrzuty
żale
a w mordę
ten z tym
a tamten za tamtym
napierdalamy
nie patrzymy
krew
zęby
kopy i jęki
pisk dup
i cisza
później nostalgia
dalsze picie
zwycięzcy wybaczają
pokonani przepraszają
jedni się mądrzą
drudzy słuchają
łoimy dalej
coś pieprzymy
tulimy
pocieszamy
płaczemy
rzygamy
szczymy
rzęźimy
śpimy
słońce wstaje
my już dawno
co niedopite
dopijamy
melanż życia
ktoś dochodzi
inny znika
nawet śmierć
nas łączy
w innm składzie
rzeka płynie
melina też
porywa nurtem
bezpowrotnie
nieśmiertelna
mutuje
brak szczepionki
Jarosław Baprawski, 25 march 2012
faceci biją się po mordach
w każdym kącie i o każdej porze
w zadymionej knajpie znajdzie się jakaś dupa
stworzona tylko po to by wykonać na niej kolejny wyrok
rozjechać czołgiem nie pytając o imię
tak najzwyczajniej na świecie
powtarzać za wszystkimi
utarte slogany
kurwy kochają złodziei
kto nie pije ten jest żydem
Jarosław Baprawski, 1 april 2012
najpiękniejsze jest uczucie
że zostałeś sam
na lodzie
nie szukaj zrozumienia
gdy nazwą cię samobójcą
przepłyniesz przez życie
ponad wrakami
bo jesteś większy
niż lodołamacz
Jarosław Baprawski, 11 december 2011
kiedy nie masz już wiatru
połóż się na falach
poczuj chwilowy dryf
zapatrz się w niebo
zapal fajkę
zaciągnij bogiem
wszystko widzi
więc wyciągnij flachę
postaw na stół
rozlej w garnuchy
złóż w modlitwę
rozwiązane z szeptów
wspólnej ciszy języki
i mów
wyrzuć za burtę
wszystkie bagaże
rozsyp wszystkie bóle
odetnij kilometrowy trał zwatpienia
razem z kotwicą
wewnętrznych rozterek
rozwieś uprane myśli
między dzisiaj
a jutro
co wyschło zakładaj
zaprasuj kanty
przetrzyj glany
rozłóż siły
między wiatrem
a żaglem
masz wiosła
i gwiazdy
nie pierdol się z życiem
jak matka z łobuzem
każdy ma swój port
każda łódz kapitana
ty też masz
wszystko
Jarosław Baprawski, 20 december 2011
jeszcze tylko przepłukam gaźniki
i rura do dechy gaz
miniemy opłotki poranka
wjedziemy spod rynny
toastem w niagarę
zocha dupo ty moja
twojego męża zdrowie
no co
nie ta dziurka
klepnij się w plecy
nic
tylko pogratulować
on daleko
ty stawiasz
wspólnie pląsamy
i jest fajnie
jak w polsce
kurwa
Jarosław Baprawski, 17 december 2011
w płomieniach rozpaczy
płonę bezsilnością
załamane ręce
poszukają ukojenia
na wodach jeziora
różanego ogrodu
przesuwam czółenka nadziei
w perełkach powtarzanego imienia
pięćdziesiąt wzgórz
dookoła cichej doliny
z jednym wejściem
dziewięciu kroków
na pierwszym skrzyżowaniu
dzielimy resztki ryby
z okruchem chleba
pójdę dalej
ciernistym brzegiem
w matczynym wzroku
koralik za koralikiem
kielichem goryczy
w objęcia syna
Jarosław Baprawski, 4 march 2012
nadchodzą w takie dni
kiedy gwiazdy wołają imiona
dłonie wiatru przypominają beznadzieję
na szlaku drogi wiodącej donikąd w koncercie
jakiegoś ruskiego zespołu
biełyje rozy biełyje rozy
ileż kurwa to lat
bez szabel
w dłoni
zaśpiewajmy jeszcze raz
w ograniczonym składzie
subtelniej wsłuchamy się w głosy
czy to kurwa jeszcze jest chór
czy może ostatnie akordy
chuj go wie
i tak to zostawmy
platonicznie bez odpowiedzi
najważniejsze pokonać
pierwsze minuty świtu
utrzymać szyk
wypełnić lukę
wybitym zębom
przywrócić uśmiech
rozkoszując się ciepłem
wiosennej ofensywy
chmielowe tyczki
napełniają kufle
polski oktoberfest
kołobrzeg
Jarosław Baprawski, 13 february 2012
nie posądzam o nic nikogo
i nawet nie wiem czy ciebie kocham
po tylu latach wojen domowych
nie stygnie szklanka
źrenice spoko
lecz zwężone tętnice
upominają się o dawkę tlenu
który wyparował wraz ze stołem
nie pamiętam zapachu kawy
miłość znam tylko z bazaru
fotografia nad łóżkiem
doprowadza do szału
psy wyjące w zaprzęgu
śmiejesz się
jak śmierć biała
rozlana w kieliszki
Jarosław Baprawski, 25 march 2012
bardzo lubię stany na pół gwizdka
zastanawiam się wtedy nad trasą żeglugi
mimo że gwiazdy strzelają focha
odwrócone dupą od konstelacji urodziń
oddałbym wszystko
za jedną balangę z bukowskim
wspólnym rżnięciu jakiejś dupy w kolejarza
pierdoleniu o wszystkim i o niczym
i by świat uwięziony w cieniu człowieka
przestał maszerować obok
stanął na chwilę
stanął na tydzień
wyrzygał pod płotem
swoje wszystkie zbrodnie
tak jak mój kumpel
który zjadł frytki
zwrócił całe ziemniaki
Jarosław Baprawski, 22 december 2011
odwrócona dupą
rzuca w twarz z całą złością
co podać
pół litra żołądkowej
podaje po trzecim
ludzie mówcie wyraźnie
otwiera kasę
i nie ma drobnych
nikt nie ma drobnych
zabiera flachę
nikt nie chce rozmienić
moja ostatnia stówa może być fałszywa
sąsiad z góry może być transwestytą
kurwa
gdzie ja jestem
i kto mnie woła
czy to dzieje się naprawdę
Jarosław Baprawski, 27 november 2011
dość już mam ciebie
twoich zupek bez wyrazu
kostka rosołowa
szyderczo roześmiana
smacznego
spływa zębami
hamując okiem z plakatu
bo zupa była za słona
wezmę cię do dobrej knajpy
beczka soli przed nami
Jarosław Baprawski, 12 january 2012
czasem biorę się z życiem za bary
sto dwadzieścia pięć gram
mniej więcej pół szklanki
zgrzyta w przełyku
wydech przez nos
i kęs cebuli z łupiną
wypluwam przed siebie
wyzuty z wszelkich uczuć
poprawiam strzałkę kompasu
i ruszam w plener naprawiać świt
Jarosław Baprawski, 7 march 2012
matka tak mnie pokochała
że z żadną żoną nie żyję dłużej
niż statystyczne siedem lat
ile można zjeść zupy bez wyrazu
ile czasu można żyć w kłamstwie
upajając się jedynie szalonymi nocami
w dzikim nieokiełznanym ordukaniu słońca
pomiędzy sezonową pracą
pije wściekle
rażony comiesięcznie
piorunem burzy hormonów
buduję przezornie swoją arkę
sam startując na poszukiwania
kolejnych zielonych
Jarosław Baprawski, 3 april 2012
ciemny pokój monitora biały ekran
cząstkę siebie gdzieś wysyłam bezpowrotnie
to co było co minęło to co przyjdzie
w dupie mam zgrany w dwa
teatrów twarze
jeszcze patrzę w oczy losu który trzyma kij
nim rozmieni się na drobne mieszka twarz
dobry boże pozwól jeszce raz
poczuć się
lincolnem posród szrotów
Jarosław Baprawski, 11 december 2011
przeminęły
z echem wspomnień
strzały korków
od szampana
a z serpentyn
tylko łupież
nie ma ryżu
już we włosach
jeszcze słyszysz
dźwięk moniaków
co na schodach
turlają się szczęściem
niepisanym
tobie
po latach powiesz
piękny był czerwiec
wrzesień
październik
i tych parę fotografii
za weselnym stołem
całe życie
trzy rozwody
stara komoda
wesołe ramki
i ja
fotogeniczny
Jarosław Baprawski, 1 april 2012
na ulicach jęk klaksonów agonalny płaszcza stan
nie przeraża wbrew przeciwnie kontrastuje z tynku tłem
dokąd pędzi rozszalały tętent tłumów
co w witrynach zgubił oczy ludzkiej twarzy
jeszcze może tylko grupka smętnych panów
w ciemnej bramie rozkoszuje się nektarem
złotych renet bez pośpiechu łyk za łykiem
po falstarcie strzał z gaznika cofa wstecz
na butelce wąż co kusił słodką ewkę
zmienił się w cukrowej waty śnieżny kłąb
dokąd pędzisz kurwa losie zajebany
czyżby mało ci dziś było moich łez
za tym koniem co się z wozu odpiął dyszla
z uniesionym łbem do rzeźni poszedł sam
Jarosław Baprawski, 11 march 2012
dzisiaj gwiazdy spadają deszczem
po twojej stronie cały kosmos
i droga mleczna
pomyśl marzenie
wyciągnij ramiona
tylko nie pij sama
czarna dziuro
Jarosław Baprawski, 5 december 2011
to co było nie wróci
bumerangiem wspomnień
w pieprzeniu sumienia
zapity na amen
ostatni aborygen
tamte dziewczyny
już dzieciate
jak nie z jednym
to z drugim
najważniejsze
becikowe
nie zbaczam z kursu
droga prosta
nie mogę się zgubić
nawet pijany
instynktownie
czytam z gwiazd
w pochmurną noc
tak czasem
sobie myślę
ile przygód
jeszcze przede mną
flach niewypitych
butów zdeptanych
kobiet gotujących
na przemian obiady
w tej samej kuchni
co druga to żona
panna lub wdowa
nie wnikam
ścierek nie zmieniam
ja je wyrzucam
ze skarpetami
do kubła
pod zlewem
osobista kolekcja
klaser kancerów
drzwi też wyrzuciłem
nigdy się nie zamykały
w domu przeciąg
wentylacja
bez zarzutu
czuję się wspaniale
Jarosław Baprawski, 18 march 2012
przechadzam się ulicami
przypatrując się płaskim twarzom
w brudnych kałużach piję wodę z ptactwem
czarniejszym od ślepoty bułhakowa
z psami zjednoczony przeciwko hyclom
w ćwierkaniu pospolitych wróbli
w niekończącej się opowieści
przekręcam pierścień arabelli
powracam kurwa stachurą
znad fontanny do teatru
zgrany w dwa ognie
płonę i gaszę resztki człowieka
najzwyklejszą wyborową
zapijajam wszystkie
zdeptane sprawy
na szarych chodnikach
karaluchy i pluskwy
tym co zostało karmię motyle
Jarosław Baprawski, 22 november 2011
wzięłaś mnie za rękę
prowadząc po swoich piersiach
na każdym skrzyżowaniu
mam zielone
wyszeptałaś imię
inne niż moje
tir rozjechał mi głowę
niczego nie poczułem
teraz przechodzę na czerwonym
z piskiem hamulców
rozdarte chałapy
ślepaku
życie ci niemiłe
Jarosław Baprawski, 4 december 2011
zła kobieta
wchodzi bez pukania
prosto do salonu
usiądzie w fotelu
rozchyli uda
zmruży oczy
bez słów
uśmiechem
powie
do nogi
przybiegniesz
bez ociągania
zrobisz stójkę
zaaportujesz uczucia
wycałujesz stopy
strzelisz minetę
sam sobie
nałożysz koronę
ogłosisz królem
wygłosisz orędzie
spętany stułą
otworzysz oczy
zwiedzając zoo
zobacz kochanie
mam ręce goryla
spojrzy na ciebie
i powie
wyprostuj się
kurwa
jak ty wyglądasz
młodzież
szaleje ze śmiechu
popatrz
jaka fajna dupa
widziałeś jej chłopa
daj spokój
to jakiś odpad
na pewno
ma dopalacza
ten ledwo żyje
z takimi szkłami
nie trafi w dziuplę
niedojad
dostaniesz zawału
skręcisz wylewem
jakoś dożyjesz
lub dostaniesz kopa
tylko nie kręć głową
masz jeszcze rentę
Jarosław Baprawski, 19 november 2011
za zimną bramą
pożydowskiej kamienicy
kocie łby
wystają z rynsztoków
na krawężnikach
gromadka dzieci
o buziach sinych
puszcza zapałki
w śmierdzącym potoku
porwane koszule
nie chronią od zimna
trzeźwa matka
wątpliwa sprawa
tylko te oczy
głęboko smutne
wypadają obco
na brudnej ulicy
ojciec menel
gdzieś leży za rogiem
gołe i bose
maluchy
sprzedadzą puszki
podzielą groszki
gorzki to cukier
czy jest ktoś chętny
podzielić się życiem
wzrok tłumów
pobiegł sklepieniem
ciało Chrystusa
amen
Jarosław Baprawski, 27 november 2011
ze świtem dnia
opada z oczu mgła
klaksony ulicy
zadzierają kołdry brzegi
kolejny dzień
blaszanym kapslem
otwiera sklepikarz
i pierwszy łyk
znajomy smak
jeży mi mózg
przenika wskroś
głodowy mulak
bez biletu
z górnej półki
kasuję
kolejne przystanki
na żądanie
błyskają fleszem
butelki dna
a rura pali
martenowskim piecem
na przekór losowi
pomyślisz-i chuj
jadę do Perth
witaj australio
dżipies i simlock
stoją pod sklepem
trzęsące dłonie-
-sponsora brak
idziemy bracia
do kiosku ruchu
wody brzozowej
butelek rząd
nie można tak tracić życia
trzeba z żywymi do przodu iść
ale czy oni
wezmą nas z sobą
bo przecież-
-każdy z nas
to trup
Jarosław Baprawski, 3 april 2012
słowa tylko słowa
słowa
matki mojej wczoraj urodziny
ja pijany na melinie płonę
gdzieś w zanadrzu koniczyna
w moich oczach nie ma blasku
kurwy gaszą świece z każdym krokiem
na wykroku łapię usta
zarażone fałszem
i przegrywam w gierkę bierki
niczym skoczek szachownicy
zapierdalam gdzieś tam w przyszłoś
nieświadomy jezusa
bo jestem panem
Jarosław Baprawski, 27 march 2012
pamiętam całe życie
dziadka nad stołem do pokera
typów o twarzach bez miłości dla dzieci
żołnierza armii krajowej
przymuszonego do roli kata
który wyhuśtał się na pętli socjalizmu
meliny i kurwy mojego masta
umierały wraz z moim wiekiem
przemianowano ulice
z kirszbauma na traugutta
pozostali złodzieje
i ja
młody
niepokalane poczęcie
Jarosław Baprawski, 31 january 2012
czuję czasem ogromny ciężar
podzwignięcia puchowych poduszek
namokniętych łzami nieszczęsliwych kobiet
wszystkie przewinęły się przez kołowrotek
własnych kurewsko nieestetycznych wrzecion
umysłu spętanego wyobrażeniem o świecie niewolników
przykutych kajdanami do wioseł armady galer
tylko po to by mogły popłynąć w zakamarki
popierdolonego świata własnych imaginacji
wyssanych z mlekiem obłąkanych matek
które same sobie spierdoliły młodość
z pierwszym napotkanym błaznem
pod miejscową knajpą łachudr
straconych dla ludzkości
obszczywęgłów
i co tu wymagać daj
posiadając tyle serca
co brudu za paznokciem pianisty
lub widoku słońca we wzroku ślepca
poduszki do pieca
umysły do reinkarnacji
z pozycji outsidera
Jarosław Baprawski, 6 december 2011
bladym świtem
skarmiona okruchem
myśl
dasz radę
zapiąć koszulę
codzienności
dziurka
za dziurką
guzik
za guzikiem
dasz radę
zarzucić na łeb
przepocone chomąto
zacisnąć krawat
dasz radę
wczołgać się
w życie
już za progiem
będziesz stał
jesteś zbyt hardy
by klęczeć
dasz radę
idź
pod prąd
depcz chwasty
przytulaj kwiaty
wnzieś się
ponad
Jarosław Baprawski, 7 january 2012
nadchodzą takie dni
kiedy usta co szeptały
kocham
spływają tym czymś
co nazwę wspomnieniem
będą piętnem na szyi pocałunków
które parzą
będąc kamieniem
moich własnych cierpień
zamknięciem rozdziałów
ścieżką
ścieżynką
z tego
co pozostało by wierzyć w miłość
bańką mydlaną
które jako dziecina
puszczałem na schodach
ciesząc się światem
potrzebując kolejnych istnień
iskierek
na wyszywance która zwie się życiem
pod rozgwieżdżonym niebem
Jarosław Baprawski, 22 november 2011
w krzyku tłumu
światło rozpala czaszkę
zawisłeś bezimienny
postronny z pozoru
poszybujesz
za jedynym głosem
który widziałeś
przed złamaniem kolan
z piętnem
startym w obietnicy
czy to ty
a może ten drugi
kruczoczarny element
bez oka
stał prawdą
obok światła
dwa wymiary zła
na tle jednego dobra
i na odwrót
ciągła równowaga tła
to jak gra
w trzy karty
stawką życie
rozdaje szuler
Jarosław Baprawski, 27 december 2011
gdy zaprosiłem ciebie
rozsiadłaś się w moim życiu
pozostając więcej niż kumplem
czymś z pogranicza wędrowca i brata
może nadam ci kształt syna lub córki
dla której będę szukał słów wytłumaczenia
wzbierającej fali fascynacji dla typa z ciemności
na którego skale rozbijemy swoje wszystkie marzenia
i moje szczere chęci legną w gruzach
bym powstał rano do dalszego
niekończącego się oblężenia
własnych słabości
jako wolny
niepoddał się woli autodestrukcji
lecz otulił ci kolana kocem puszystych wierszy
tak jak róże otaczające nasz dom
zamknęły swoje spojrzenia
na tym co najpiekniejsze
na oknach
Jarosław Baprawski, 16 february 2012
przychodzimy
jeszcze usta śpiewają
jeszcze nogi tanczą
coś pierdolimy
jakieś kanapki słanie łóżka
między kołdrą a prześcieradłem
stwierdzam że nie jestem napalony
wypijam szklankę wody
i tobie podaję papierosy
tylko daj mi spokój
wyrwałaś mi ręce na parkiecie
a klejnoty mam nadwyrężone w bójce
o twoją cnotę i lekkie obyczaje
zawierania znajomości
weź się odpierdol
Jarosław Baprawski, 19 february 2012
co się dziwić
że klisza czasami się rwie
skoro film zajechany do granic
a projektor z ubiegłego wieku
upomina się o smar
tylko nieśmiertelny reżyser
bez kastingu obsadza kolejne role
racząc pełnym kielichem
idących na śmierć
pierdoląc zakończenie
sciska tą swoją tubę
i krzyczy
improwizuj bez kaskadera
niech poleje się krew
lub zdychaj
Jarosław Baprawski, 3 december 2011
weszliśmy na salę
skurczeni do ziemi
krzyk paraliżował oddechy
nogi w górę
na boki
oprzeć stopy
zostałem przy głowie
zaschło mi w gardle
na sam widok narzędzi
zasypali mnie pytaniami
czy będę nagrywał kamerą
czy robił zdjecia
byłem w szoku
chciałem uciekać
nie zostawiaj
zostałem
pchałem czołgi
i parłem przez okopy
pierwszy raz
modliłem się szczerze
by spuściła ręczny
dojechała płaczem
byłem dumny
z naderwanym uchem
pogryzioną ręką
całowałem jej usta
oczy i dłonie
wykiprowałaś
jak stara
mam syna
Jarosław Baprawski, 6 march 2012
czasem piję tydzień
czasem dwa miesiące
śnią mi się kurwy i policjanci
sanitariusze i zakład pogrzebowy
ksiądz z szufelką
popielec
potem wracam
jednym jajkiem na miękko
przywracam funkcje życiowe
przyswajania pokarmów
w jednym słowie modlitwy
zamykam całą wiarę
litości
snów nie życzę wrogom
grając w karty z całym piekłem
przekładam epizody
jest remis
tak myślę
czyściec mam
nie wyjęty
pokuta to podstawa
post zbawieniem
walczę o każdy milimetr
serce bije
Jarosław Baprawski, 9 december 2011
spotkałem kumpla
pijany bełkotał przy barze
moja żonka to jędza
całe życie byłem ślepy
teraz wiem
resztę odkryłem
w senniku
przyśnił mi się taboret
sny nie kłamią
piję trzeci tydzień
postawiłem mu kolejkę
powiedziałem coś durnego
pomyślałem pierdoli
powód zawsze się znajdzie
nie wszystkim się układa
w nocy przyśnił mi się las taboretów
widocznie nabił mi bzdury do głowy
moje kochanie krzątało się po kuchni
widząc że nie śpię
jej słodkie usta zmieniły się w megafon
sprzątnij te swoje ciuchy
wszystko porozwalane na środku pokoju
na skarpetach pojechała koncertem życzeń
w trzech słowach
starła mi uśmiech otworzyła oczy
nie rozumiesz idioto
jeszcze nie wierzyłem
resztę rozwiała jej mamusia
to ty jeszcze śpisz
nie jesteś w robocie
bez mojej córki
byłbyś bosy i goły
O kurwa pomyślałem
nazwałbym cię po imieniu
oszczędzę dzieciom widoku
pakowania ciuchów
nie sprawdzałem w senniku
z każdą minutą przecieram oczy
byłem pośród wilczyc
czarownice z salem
to przy nich
sierotki małgosie
teraz już razem z kumplami
łoimy tekilę zlizując sól z piersi dziwek
zagryzamy cytryną prosto z talerzyka
wzgórków łonowych
żyć nie umierać
tylko tak trochę głupio było na początku
teść to prawie jak ojciec
ale pije równo i dupom nie odmawia
zdrowie tatuś
ale nam się trafiły
kule u nogi
przeżyjemy
pieprzyć senniki
Jarosław Baprawski, 7 march 2012
w purpurowych oczach
matowieją pryzmaty
przekrzywione światła
wypaczonej rzeczywistości
igrając z żywiołem
drążysz pokłady
na krawędziach wyobraźni
w resztkach bezpiecznej bryzy
szaleństwo zagłusza rozwagę
kotwicę rwij
wybrałeś
jeden krok za daleko
jedna wódka za dużo
i nie ma portu
latarni
jest pełne morze
jeden krok
środek cyklonu
tysiąc mil do brzegu
Jarosław Baprawski, 15 march 2012
życie jest piękne
chciałbym spróbować maliny
z twoich piersi zlizać krem
pójśc za rękę
tam gdzie nikt nie poszedł
uprawiać seks
i zwariować
wsród tych polan leśnych
wsród jagodzianej krzewiny
wypełnić miłością
albo
zapnijmy jeszcze raz
Jarosław Baprawski, 14 march 2012
ojcze któryś jest w niebie
składam się do ciebie
w modlitwie
dlaczego stworzyłeś narzędzia
dlaczego świat pędząc nad przepaść
wzgardza twoim imieniem
zamień się ze mną na jedną chwilę
poczuj smród kurew w szalonym śpiewie
dopóki szklanki pełne
uwolnimy barabasza
umywam ręce
na kaca
won
Jarosław Baprawski, 13 march 2012
gdy spoglądam na minę teścia
i obwisłą dupę teściowej
jestem bliżej sycyli
w pielgrzymce przez watykan
poszukuję spowiednika
który mnie rozgrzeszy
z przestrzelonych kolan
w myślach czerpię
kolejne setki
niech biegną sami
w paraolimpijskiej sztafecie
odnajduję męstwo
w szkockiej whisky
z lodem
płoną podłogi
Jarosław Baprawski, 13 march 2012
umarłem dzisiaj wsród ludzi
którzy konali bez jęku
widziałem na ich włosach
jeszcze ziarenka ryżu
z gołębiami konał mendelson
w ostatnim akordzie
resztka życia
i agonia
kurewsko zjebanych marzeń
rodzinę i pikniki z grillem
wyrywałem z żebrem
w okrzyku
daj mi kurwa boże kobietę
która pokocha na złe
przeżyje na pieśni
topiąc smalec
na dobre
kromką suchego chleba
zagryzie biedę
w pragnieniu
ponad
Jarosław Baprawski, 20 december 2011
dno szuflady
wyłożyłem piętkami
wypieczonego chleba
z czasem zmienią się w suchary
dla głodnych spadkobierców
myszy i moli
pełnymi kieliszkami wpływam
w ostatnie wiersze
z papilarnych linii na szkle
pozostała biografia
reszta stoi pod zlewem
ułożona w chronologiczną całość
spis treści
zamkniętych rozdziałów
zaledwie cztery strony
mojego świata
to wszystko
moja ostatnia para butów
lakierowanych
siedmiomilowych
Jarosław Baprawski, 23 february 2012
och listonoszu
przyniosłeś wiadomość
zabiłbym gdybym wiedział
niewinny gołąb na progu
pozwu rozwodowego
upuścił zawleczkę
skuty kajdamami
obłaskawiam w myślach
szybkiego w działaniu kata
groteskowo ostrzącego miecz
na resztkach materialnych srodków
niezbędnych do utrzymania tętna
z jedynego żywiciela
przemieniam się w drapieżcę
dusząc co noc bestię
wyhodowaną
na piersi
Jarosław Baprawski, 21 december 2011
położyłem się na gwiazdach
i zasnąłem na poduszkach
piersi poszewek
napisałem symbole
naszych imion
bez znaczenia
usta płonęły ogniami
tamtego wiatru co zgasł
na żagli oceanie
tylko ty
i ja w tobie
prosto na wiatr
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
1705wiesiek
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
1505wiesiek
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma