16 january 2012
bezdomny na gigancie gdzieś w kosmosie obok nas
noc czy dzień w ulicznym jestem zgiełku
pod niebem neonów rozczepioną przędę jaźnią
przeganiany klaksonami w głośnym krzyku aut
pokazuje środkowy palec na przejściu
a z bramy ścieli się muzyka
pijany grajek zgięty w pół
z chodnikowych petów
wskrzesza nuty
zaprawiam z nim kolejne wina
z kapelusza pieniędzy nędznych drzazg
składamy w toasty modlitwę do nieba
dziękując za dary z krzyża dnia
a saksofon czaruje nam dziwki do snu
co wylazły skulone zimnem zza rogu
jeszcze pudrem strzepują swe twarze
i pomadki czerwienią odcisną piętno
na szklanych szyjach
gwintowanych marzeń
jeszcze wina ze cztery i Hajda
zabawmy się w miłość
jutro znowu bladym świtem
znikniemy w oczach ludzi
by wieczorem nową
odnaleźć nadzieję
na dnie butelki
utopić życie
lub czekać
na śmierć
bez nikogo
15 may 2025
wiesiek
14 may 2025
wiesiek
13 may 2025
marka
13 may 2025
marka
13 may 2025
marka
13 may 2025
marka
13 may 2025
marka
13 may 2025
wiesiek
13 may 2025
Eva T.
12 may 2025
wiesiek