gabrysia cabaj | |
PROFILE About me Friends (62) Forums (1) Poetry (317) Photography (24) Postcards (6) Diary (100) |
gabrysia cabaj, 13 september 2011
miałam suknię w niebieskie kwiaty
i oczy pod kolor sukni
ręce ktoś mi ułożył w sam raz
do łapania wiatru
wierzyłam w baśnie Andersena
i że Bóg może cuda w kościele
Świętego Krzyża na starym mieście
rozmyślnie wsiadłam do autobusu
by dalej pójść polną drogą i krzewić się
ubrana w przeróżne odcienie
miłości
.
gabrysia cabaj, 10 september 2013
Jakby ziemia miała zrodzić przejście
do wszystkich drzwi
Wieśniak M
Błogosławiliśmy młodym-
pierwszy raz w życiu
widziałam taką łzę
na dziewczęcym policzku,
jakby to strumień rodził perłę.
Ślubując przed Bogiem, ludźmi
i młodziutkim kapłanem,
przyrzekli się nie opuścić, więc
z hukiem obsypaliśmy ich kwiatami,
nie żałując przy tym groszy.
Gdy patrzyłam jak tańczy,
przypomniało mi się, że będąc
chłopcem, podkradał ojcu klucze,
a wujkowie przywozili dla niego
całe pęki, które zakopywał
w ziemi.
Nie wiem,
kiedy i gdzie, ale ten erotyczny
musiał być na tym samym kółku,
co od serca.
.
gabrysia cabaj, 4 october 2013
Kamień i rdza w łazience
jakoś nikomu nie przeszkadza
więc trzeba podwinąć spódnicę i boso
z pomocą szczoteczki do zębów
dać czadu!
Wieczorem
założyć suknię karminową
i sandałki ze srebra -
przyjedzie mały wóz
przecież przyjedzie mały wóz
wtedy wsiądę do niego
mówiąc: pierdol się świecie!
i odjadę
.
gabrysia cabaj, 13 september 2013
w tym domu teraz tak puściej
i ciszej
na paluszkach poduszkach
wszystkie drzwi za plecami
rób coś zrób
aromatyczny dżem z gruszek
ze szczyptą imbiru
wyjedź stąd wróć
do kogo do siebie do czego
dlaczego nie
wtedy możesz otworzyć
by zamknąć
zobaczysz
.
gabrysia cabaj, 1 september 2013
nic mnie tak nie załamuje
jak niezasłużone skręcanie się
w chorobie która nie wybierając
nie przebiera w środkach bólowych
nie ma nikogo na względzie
wiekiem ani uznaniem
nigdy mi mama nie mówiła
o tej młodej jeszcze z wieżowca
że to nie grzech bo taki lot
musiał być wystarczająco długi
teraz jakże mam się pozbyć tych kilku
zdań we mnie złożonych toksyny
widoku jak tamtej sprzed lat wielu
pośród sreber księżyca w zielonej sukni
wymienionej z lodowatą wodą
żeby nie myśleć czytam Intruza
pięknej Stephenie Meyer od Zmierzchu
do godziny duchów i tak zasypiam
metafizycznie śnię o grotach jaskiniach
przyszłości co będzie już było i jest
dualizm umysłu dobro czasami wygrywa
z sobą w kości pełgające wiją się po ścianie
(ach!) światło i cień dusz które umierają
bezpowrotnie gdy jednym cięciem otworzyć
oczy
.
gabrysia cabaj, 16 september 2011
znaleźć kamyk i wrzucić do wody -
jest moment zetknięcia z powierzchnią
czytaj tak jakby czas nagle stanął
nie dając żadnej innej interpretacji
prócz faktu wody i kamienia w związku
przyczynowo-skutkowym wiesz że będzie
poruszenie
jakiego słowa użyć jaki obraz przedstawić
który nie uczyni
.
gabrysia cabaj, 5 september 2011
dziś nic nie robię - leżę jak prosię
różowe słonie (ach ileż ich zmieścić się
może w pokoju)
na jednym żaba i pasikonik
inny biedronkę dźwiga na grzbiecie
reszta w wierzbinach i tataraku
a z każdej trąby motyle kwiaty
wiatr nam za oknem może pogwizdać
słońce bieliznę suszyć na linkach
.
gabrysia cabaj, 30 september 2011
Bo to jest tak, stokrotko:
w którą by stronę iść,
nie ominiesz czasu.
Mały ptaszku -
możesz zawracać lub lecieć
skosem; tylko wydłużasz drogę
ścinając kilka zakrętów więcej.
Masz swoją wiosnę, lato i jesień,
kwiatku - w której więdniesz,
gdy nam zieleń w głowach; stopy
zagrzebane w ciepłym piasku.
A motyl?
Jest królem swoich dni, zanim zaśnie.
A liść?
O, liść jest z jeszcze innej bajki.
.
gabrysia cabaj, 25 september 2011
Wynajęła mieszkanko dla dwojga wieczorem,
gdy na ścianach pełgały światła z ulicy. Dzień
odsłonił kilka niedoróbek; z ołówkiem w ręku
weszła w niuanse pogoni za królikiem; na wszelki
wypadek zostawiając pusty nawias, śmieje się
trochę smutno: przecież nie jest typem Kopciuszka,
nawet wtedy, gdy zrani się o kant stłuczonego
jutra.
.
gabrysia cabaj, 16 september 2013
Nie musiał zamykać oczu,
z pasją grając na skrzypkach.
Mówili na niego Frock.
Miał duże ręce
mój ojciec chrzestny -
Myszk Franciszek.
.
gabrysia cabaj, 12 july 2016
Tak już nikogo nie kochać do zwariowania tak za nikim nie tęsknić w zapamiętaniu tak niczemu się nie dziwić żadnej roślinie żadnemu zwierzęciu żadnemu człowiekowi żadnemu kamieniowi nie wołać hej kamieniu żadnej wodzie żadnemu przedmiotowi wierszom żadnym słowom tak się nie kłaniać nie pragnąć niczego co w zasięgu wzroku tak wpatrywać się w niebo nocą tak słuchać wiatru nocą tak w okno o księżycu tak witać brzask a potem jeszcze na trochę zasnąć tak lekko się budzić wychodzić i wracać
.
gabrysia cabaj, 1 october 2013
U nas tymczasem
w porządku: zerwane jabłka, orzechy
suszą się w kobiałkach.
Super sweter dostałam w 3D
w kolorze późno-wrześniowym.
Robione ręcznie solidne wzory;
ma siedem dużych guzików,
których zapiąć się nie zawaham.
Dom ogrzewany jest drewnem, więc
normalnie - jak w bajce.
Mówię wam - i wtedy się otwierają
drzwi - wlatuje motyl - siada mi
na dłoni, trochę szumu robi
ten pawik rusałka.
Aniele boży stróżu mój
ty zawsze przy nich stój: na przejściach
dla pieszych do i ze szkoły.
Zajmuj wolne miejsce w aucie,
a gdy wchodzą do sklepu, nie czekaj
z założonymi skrzydłami -
prowadź..
A kiedy wychodzą - rozglądaj się
czy ktoś w pobliżu nie ma broni;
i broń ich w razie kogo
ode złego,
w razie czego - zasłoń.
.
gabrysia cabaj, 6 october 2013
Śpij skarbeńku, śpij,
słodkie bajki śnij:
o konikach płowogrzywych,
o krainach przeszczęśliwych,
śnij skarbeńku, śnij.
Śpij słoneczko, śpij,
słodkie bajki śnij:
o tych łąkach umajonych,
o tych gajach przezielonych,
śnij słoneczko, śnij.
Śpij kochanie, śpij,
słodkie bajki śnij,
zaraz ciebie ukołyszę
i zaśpiewam jeszcze ciszej:
śnij kochanie, śnij,
śnij kochanie, śnij..
.
gabrysia cabaj, 12 september 2011
Koń
jaki jest, każdy widzi - mówi wielbłąd,
i nie przechodzi przez ucho igielne.
Gęś domowa
tym się różni, że niezbyt lotna - dom,
to ostateczność i wtedy nie ma już nic
do gęgania.
Kogut
gdy dobry, tylko udaje, że ma robaczka,
dlatego jest taki chudy.
Pies
który szczeka, nie gryzie - przekonał się
po czasie człowiek nagle mądry inaczej.
Kura
Ktoś jej robił koło pióra,
więc zamknęła dziób,
ponieważ miała swój rozum
w jajku.
Kot
Ten to był pies na baby, dlatego zarywał
noce, a myszy harcowały całymi dniami
pod miotłą.
Krowa
Dobry gospodarz wie, że łaciatą
należy zasuszyć przed
rozwiązaniem, bo inaczej będzie lecieć
mu cieńką stróżką.
Barany
nie liczyły się nocą, więc wilk
miał ułatwione zadanie
i nie musiał świecić oczami.
.
gabrysia cabaj, 17 september 2011
cukierki z kramów odpustowych
anyżki mleczne i miętuski
cudowna woda ze studzienek
odpust zupełny - boże krówki
pątnicy z sercem na patyku
lody kręcone watą z cukru
korale wstążki i łańcuszki
drewniany motyl na dwóch kółkach
święte obrazy podświetlane
magiczne kule z szopką w śniegu
błogosławieństwo i balonik
w drodze powrotnej święty Krzysztof
zwijają kramy objazdowe
znawcy patronów okolicznych
gipsowa Matka Boska leży
z niebieską łezką na policzku
.
gabrysia cabaj, 9 october 2011
razu pewnego ropucha
rzekła - niech jest zawierucha
dam ja wam wszystkim popalić
i dalej - jak nie zacznie walić
bąbelków puszczać na fali
straszyć swymi brodawkami
rechotać wyśmiewać się z żab
że karaś srebrzysty to drab
że staw zbyt piękny dla kaczek
aż biedne dostały sraczek
kijanki z żabiego przedszkola
ukryły się już do wieczora
zielona zmęczona akcją
musiała się zająć kolacją
więc nagle zaczęła tłumaczyć
irrr - to się ślimak zślimaczył
i jeszcze jak gdyby nigdy nic:
dla skrzeku zrobiłam ten wic!
.
gabrysia cabaj, 3 october 2011
O czym napisać? - pytam młodego człowieka
(nakłada lody karmelowe na dwa talerzyki
w niebieskie rumianki). Myśli, oblizując łyżkę
z każdej strony; patrzy w okno. - O żółtych
liściach w ogrodzie. Ale zółte liście tylko z grabów,
drabów (skojarzenie) stu pięćdziesięcio-letnich.
Niemożliwe! - powiedział niedawno świadek
nauczający o prawdziwym Bogu. Jego żonę
zachwyciły drzewa, gdy piliśmy kawę pod
topolą. Dostałam Strażnicę i obiecano mi
Zmartwychwstanie. Na koniec od nich ukłon
za ucztę, a ja poszłam zbierać kartki z wierszami,
które wiatr porozwiewał jak suche, suche liście.
.
gabrysia cabaj, 29 july 2011
Może myślicie, że jakiś rys biograficzny, a w życiu!
Jeżeli o mnie chodzi, może być nawet o niczym -
dajmy na to o renklodach zielonych, które dojrzewają;
właśnie - chcesz posmakować? bardzo duże, mięsiste.
Nie, nie odchodzą od pestki, chociaż to ważne, aby
odchodziły, bo gdyby - to wtedy można z nich robić
dżemy lub nawet powidła: tyle w nich słodyczy.
O czym by tu jeszcze... hmm... może o żniwach,
że zapowiadały się niezłe, bo grube pszenice,
ale jak będzie tak dalej lać, to wypłucze z nich
gluten i cena - cena zleci na łeb na szyję, a jak, nie daj
Bóg, porośnie w kłosach, wtedy tylko na paszę,
no i rzepak, który dostał w kość przez tę cholernie
długą zimę i teraz czekaj - wypatruj tatka słonecznego
latka, żeby wymłócić, bo już od sierpnia przychodzi
czas na poplony i siewy ozimin.
Ach! przecież papierówki: no cóż, tyle ich już spadło
i same psiarki; to co, że ekologiczne - każde z robaczkiem;
jakby się człowiek zebrał i zawziął, można by zrobić
marmoladę złotą jak miód, jak wtedy, gdy były dzieciaki,
a teraz? ee tam... niech gęsi zeżrą i osy się napasą.
.
gabrysia cabaj, 30 september 2011
już nie ma szpaków -
wciąż jagody aronii
czekają nocy
prześwit jesieni -
dużo trawy pod rosą
osiodłał pająk
z drzewa liść leci
na ławeczkę w ogrodzie
- drży babie lato
.
gabrysia cabaj, 6 september 2011
Pamiętam dzień, kiedy przyjechał - rozłożył się
na Świńskim rynku - nad Wisłą. Pobiegliśmy tam
oglądać karła w białym podkoszulku i karlicę, która
była jeszcze mniejsza.
Widziałam jak się mył w emaliowanej misce. Ona
zamiatała drewniane schodki kwiecistą spódnicą.
Miasto dostało gorączki: z tuby wylewała się muzyka,
na murach tłustymi literami krzyczały plakaty obok
wyblakłych - Wszyscy do urn!
Byliśmy całą klasą - w dwuszeregu zbiórka!
Werble szczekały, konie tańczyły do świstu bata
całe w czerwonych pióropuszach, akrobaci zwisali
spod kopuły, klaun uszyty z jaskrawych łat.
Tresowane, białe pudelki. Tygrys z płonącą obręczą
w łapach, lwy na pudłach. Słoń posłusznie podpierał się
trąbą, stojąc na przednich nogach.
Nigdy nie widziałam czegoś podobnego. Pamiętam
piasek w sandałkach i wiór w pośladku. W drugiej
połowie zemdliło mnie i wychowawczyni
pozwoliła mi wyjść.
Wczoraj wróciłam, nosząc Wodę dla słoni
jak strach i współczucie.
.
gabrysia cabaj, 9 september 2011
upomniała się o dwie pozycje Miłosza
informacja że kara już wynosi 15, 50
nie robi na mnie wrażenia
teraz kluczę nad kłamstwem
najbardziej prawdopodobnym
zapłacę ile trzeba
jeszcze dodam wszystkie nieczytane
Nory Roberts
dorzucę romantycznych szaleńców
których sześć lat temu nie oddała
moja najmłodsza
.
gabrysia cabaj, 11 september 2011
kiedy słońce w zachodzie różowe chmury
na pobliskiej topoli rozlega się śpiew rzekotki
między swoimi w artystycznym nieładzie stolika
z nadgryzionym jabłkiem w roli głównej
wiatr miesza dym z rusztu i późne cykanie świerszczy
koty w trawie bawią się niczym parkowe wiewiórki
to jest ta chwila opisywana przeze mnie
że wszystko o właściwym miejscu i czasie
wchodzące do świadomości przez skórę
.
gabrysia cabaj, 18 september 2011
To już dzień? Budzisz mnie z obowiązku.
Ja nie chcę otwierać oczu. Jeszcze nie -
ciągną mnie wrzosowiska.
Motyl siadł. Kryję twarz w lepszym świecie.
A pszczoły grają na cytrach. Nie budź mnie -
jestem na wrzosowisku.
Brzozy cień. Ważki dwie w cichym locie.
Jesień o lato się oprze. Nie ma mnie -
zostaję na wrzosowiskach.
.
gabrysia cabaj, 5 july 2011
Całe życie buduje się relacje z innymi,
ale i tak przed ostatecznym musimy sami
sobie spojrzeć w oczy, a tu fiasko, bo już
wzrok nie ten i pamięć zawodzi, i kark
robi się sztywny, a Pan Bóg siedzi taki
zachmurzony na niebieskim tronie, rusza
paluchami w sandałach i mówi: oj, ludzie,
ludzie...
.
gabrysia cabaj, 10 august 2011
Kto żyje wolno - żyje dłużej
W dzień śpi, a nocą daje upust
drapieżnym instynktom.
Rankiem kładzie na progu,
jak na ołtarzu ofiarnym,
umęczone ciałka ptasząt
i myszy.
Po co to robi? Nie wiem -
trochę mnie smuci,
ale wiem, że i tak ma gdzieś
nas wszystkich.
Rudym kłębuszkiem leżąc na
kanapie, wysysa z łapek
ślady własnych ścieżek. Z futra
zlizuje gwiezdny pył i wiatr idący
z księżycem.
W oczach jak bursztyny długo
rozważa każdą decyzję - powoli,
z ociąganiem, jak gdyby wierzył
w powtarzalność
życia.
.
gabrysia cabaj, 2 july 2011
prawdziwi mężczyźni mają twarze z wapnem
kurwy i chuje wypluwając przez ramię
chuderlawe torsy błyszczące od deszczu
do kobiet podchodzą na rozstajnych nogach
kiedy rosną murem - w rękach kruszą cegły
łapiąc równowagę aż na cztery kielnie
pod czapkami z daszkiem noszą płowe strzechy
dwaj mleczni młodzieńcy - pomocnicy diabła
.
gabrysia cabaj, 22 august 2011
Ktoś kiedyś dawał mi Kraków,
a ja nie wzięłam Krakowa;
na Brackiej gołębi z dachów.
W złotej dorożce - bez głowy
nie umiem zmieścić Krakowa.
Nie wzięłam grodu, bo nie chcę
myśli zaprzątać nim sobie.
I co mi po starym mieście,
co po królewskim Krakowie
i po gołębiach nad głową?
A swoją drogą, to śmieszne,
że komuś można dać miasto;
i później gdzie go umieścić?
W moim ogrodzie za ciasno
na Kraków - choćby i własny.
.
gabrysia cabaj, 27 august 2011
Od pewnego czasu, ale nie wiadomo dokładnie
od kiedy, bo co jest i było i będzie w przyszłości
pomiesza się i zawiśnie w nieokreślonym, więc
można by rzec, że w niebieskim niebie, które
wydawać się może czarną dziurą - wszystko stanęło
na głowie.
Nawet Stwórca na swoim wszechwładnym tronie
znieruchomiał do góry nogami. Chmury usytuowane
na opak, a z każdej zwisało po jednej czystej duszy,
niby sople spod śniegowych czap na dachu.
Ktoś postronny mógłby odnieść wrażenie, że do
nieba przystawiono niewyobrażalnie wielkie
zwierciadło wody, w którym odbija się życie wieczne,
lecz w okolicy zabrakło postronnych, więc właściwie
można sobie tylko tak imaginować.
Dziwnie wyglądał pisarz, ponieważ odkąd wyszedł
ze skóry, wszystkie jego zapiski wysypały się
w niebyt, a on, nieświadomy, dalej ściskał swój
pusty już brulion, czekając Bóg wie na co.
Tymczasem nad Ziemią wzeszło Słońce i tak jak
zachodzące - było jedną wielką, ciepłą różą.
.
gabrysia cabaj, 15 october 2011
To moja działka.
Nie podchodź ty człowieku
- Pan liczy kości.
.
gabrysia cabaj, 3 october 2011
Choćby jeszcze ta jesień. Kałuże, które należy
omijać. Nie myśl, że patrząc w nie, wejdziesz
głębiej -
to nie świat równoległy. Prawdą jest trawa, co
do której nie można mieć wątpliwości. Warsztat
pachnący sosną, narzędzia do obróbki drewna,
schody na strych i do piwnicy.
W książkach można się utopić przed wyjaśnieniem:
czego dotkniesz, zostaje skażone raz na zawsze.
Potem już tylko ułożyć się; zagrzebać w przytulnej
pieczarze.
Otrzepując szron z futra, dopiero wiosną znowu ciała
nabrać.
.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
1 may 2024
0105wiesiek
1 may 2024
DogmaticallySatish Verma
30 april 2024
Justice PureSatish Verma
29 april 2024
AmnesiaSatish Verma
28 april 2024
Pan pokląskwa w ostatnichJaga
28 april 2024
CompromisedSatish Verma
27 april 2024
Uśmiech z trawkąJaga
27 april 2024
By KissesSatish Verma
26 april 2024
The EntitySatish Verma
25 april 2024
QuartzSatish Verma