Laura Calvados | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (51) Poezja (103) Proza (3) Fotografia (46) Grafika (10) Pocztówka poetycka (19) Dziennik (94) |
Laura Calvados, 1 września 2014
asana martwe ciało. martwe ciało. asana. ciało
ciało
ciało
jaki ma sens krew wędrująca bez początku i końca, zanim nie wyjdzie poza obieg (krew zlewa się przelewa się w nieskończoność ciała).
jaki jest początek krwi. jaki jest koniec krwi. jaki jest początek ciała. jaki jest koniec ciała.
krew nie ma początku nie ma końca nie ma środka.
jakie jest martwe ciało. jakie jest
ciało
(martwe ciało
może trwać
w nieskończoność)
Laura Calvados, 24 stycznia 2014
Mięso kiedy równo odchodzi od psa to jest czas, żeby się przyjrzeć kogo się kochało, jak też karmiono mnie
i czym. W gładkiej sierści można zatopić palce, kły i łzy (najczęściej wszystko na raz, bo w trójcy jednaki jest sens). I cierpienie; że też masz ochotę jeszcze o tym rozmawiać w pojedynczych listach, które nie pachną atramentem w czasie kiedy wszyscy zapomnieli posługiwać się dłonią do czego innego jeszcze, niż do bicia.
Nagraj lęk na taśmę, jak skowyczysz; pokażesz synowi, kiedy dorośnie.
Córka już sama wie dobrze, jak to jest.
We śnie rysuję połamanymi kredkami, żebyś wiedziała jak bardzo cię kocham, na długość i na szerokość ramion, i na wysokość na jaką wspinam się na koślawych palcach, żeby patrzeć za okno jak przycinasz jabłonie na noc. Zbierasz potem wszystkie owoce spod drzewa, a ja rozciągam w palcach srebrzyste pierścionki twoich włosów, wyplątując pojedyncze liście, które opadły na białe kolana, zmarznięte od poprzednich zim.
Mięso kiedy nierówno odchodzi od psa to już nie jest czas, żeby się namyślać, ani płakać; czyli, że za późno.
W zmierzwionej sierści nie szukaj niczego; nie dźwigaj ciała, nie odwracaj pyska do światła, żeby ogrzać.
Kiedy skończysz - raźno otrzep dłonie z ziemi i wróć do domu, jak wczoraj; będę czekać w drzwiach z koszem pełnym owoców i srebrnych wstążek.
Laura Calvados, 24 czerwca 2013
VOTUM
POEMAT DLA SARAJ
Votum (Saraj nie wróci)
I
Święta Teresa od Dzieciątka Jezus nie sprawi, że okaleczona siostra wróci do domu, uzna swoją winę; na powrót ucałuje pierścień matki i płaszcz ojca. Ogolą jej głowę: miedziane druty opadną pod drewniany stołek. Chaim zamiecie wszystkie włosy niespiesznie zachowując jeszcze wbrew zakazowi jeden mały pukiel z głowy siostry (na potem, jak powie) - może się jeszcze przydać, kiedy będziemy próbowali znów ją przywołać.
Saraj wywieziono, żeby nigdy nie wróciła. Zapomniała języka, którym mówi. Więc wtedy właśnie, ona nie wróci. Matka ani ojciec nie płacze. Nikt nie płacze po Saraj. Tylko jest cierń, wielki jak stare drzewo z Ogrodu Synaj.
Cierń jest podzielony między cztery osoby tak, że każdy ma swoją część i ona wystarcza.
Saraj nic nie wie o cierniu. Albo też wie,
ale udaje, że nie rozumie już nic
w naszym języku.
Votum (Saraj nie wróci)
II
Saraj cała jest lękiem.
Miedziane druty na jej głowie drżą. Oczy, bezpańskie psy porzucone ledwie, jeszcze śpią pod bramą; nie wejdą już nigdy.
Do domu wnosili nas wszystkich pojedynczo. Wywożenie było wspólne. Na jednym drewnianym wózku przeciążonym od ciał wszystkich sióstr (ciało Chaima wyniesiono osobno, był zupełnie taki niepodobny).
Saraj oszalała ze strachu.
Miedziane druty wypadły jednej nocy jak porażone gromem. Ciała spadały kolejno, wózek złamał się pod nami wreszcie, aż mężczyzna ukląkł z wysiłku wynosząc nas wszystkie
na rękach, znowu pojedynczo. Patrzyłam jak Saraj zakrywa usta ręką tak, że nie było widać wcale twarzy, jakby miała tylko puste miejsce po wszystkim.
Saraj zabrała matkę.
Nikt nie wymienił imienia, nie padło ani słowo. Zamknięto pokój i tak drzwi zostały jeszcze wyważone; okna bez szyb. Dym gryzł mnie w oczy, choć widziałam tylko przez jedną powiekę. Zdjęto nam buty.
Saraj nie nosiła butów.
Ciała opadły na dno. Dół zasypano wapnem więc miałam znowu jeszcze bardziej białe usta. Śmiałyśmy się – małe dziewczynki – do swoich białych ust. Chaim leżał nieruchomo, jakby spał bardzo znowu zmęczony. Matki nie widziałam już nigdy.
Saraj z łysą głową nie wyglądała jak mała dziewczynka.
Nie tylko my byliśmy w dole, także inne małe dziewczynki podobne trochę do nas. Niektóre poznałam, choć miały zamknięte oczy i nie uśmiechały się. Wtedy już wiedziałam, że Chaim nie śpi; nie jest zmęczony. Z nosa, na białe wapno twarzy ciekła krew. Nie widziałam jego rąk, tylko inne, zupełnie obce, ciemne ręce jak zasypują nasz dół całkiem nagle robi się ciemno wtedy zaczęłam płakać, Saraj złapała mnie za ramię.
Na wszystko jeszcze raz opadły liście.
Votum (Saraj nie wróci)
III
Saraj nie żyje.
Po raz pierwszy zabito ją w pociągu. Także ja nie zdążyłam jej powiedzieć, że wyjeżdżam na Ałtaj; już raczej nigdy się nie zobaczymy.
Wzięłam w dłonie jej nieruchomą głowę: długo myślałam jaka jest do mnie niepodobna.
-
Saraj nigdy nie była podobna do nikogo. Najpóźniej ze wszystkich nauczyła się mówić.
Nie ogoliła głowy. Nie modliła się.
Uciekła.
Matka ani ojciec nie płakali. Saraj nienawidziła domu. Nie kochała nikogo. Z jednym palcem obciętym za nieposłuszeństwo zawsze tylko milczała.
-
Saraj nie żyje.
Po raz drugi zabito ją w mieście. Saraj zawsze bała się miasta. Chodziła tylko jedną ulicą, po lewej wzdłuż muru. Na drodze Saraj stanął mężczyzna. Wysoki.
Saraj uklękła. Nie wstała.
Matka ani ojciec nie płacze. Nikt nie płacze po Saraj.
Ciernie wyciągam z palców co dzień rano.
Krew ma kolor dojrzałych malin.
Votum (Saraj nie wróci)
IV
Ślady po Saraj znikają
Pamięć po Saraj znika. Głos
z ni
ka
twarz znika uda ust
a
miedziane włosy lalki.
Krochmalona chusteczka, kołnierzyk. Papierośnica. Buty. Klucze do domu.
Klucze do domu.
TĘSKNI Ę ZA TOBĄ (ocenzurowano)
Votum (Saraj nie wróci)
V
Klucze do domu leżą pod kamieniem przy drzwiach
żeby Saraj, kiedy wróci – mogła wejść.
Od roku nie zmienia się nic. Nikt nie pyta
na głos, tylko wstydliwie na uboczu
czasem
matka, ani ojciec nie płacze. Nikt nie płacze po Saraj.
(Saraj nienawidziła domu. Nie kochała nikogo).
Saraj wie wszystko o cierniu. Rozumie wszystko
w naszym języku. Cierń jest podzielony między cztery osoby
tak, że każdy ma swoją część i ona wystarcza.
Saraj ma inny cierń. Niepodzielony. Nie nazywa go
jeszcze, tylko ja widzę, że rośnie jak nigdy dotąd.
Silny, odżywiony we krwi, której nie znam.
Ślady po Saraj znikają. Nie ma wejść, ani drobnych rąk
na poręczy. Brakło nam czasu na wszystko na wszystko
ja wiem, że ty wiesz;
trzymam wszystkie twoje włosy schowane
na inny czas, na inne miejsce
nigdy w pociągu.
Ty wiesz.
Chaim także więcej nie pyta, jest tylko zgoda na wszystko;
ciemna, milcząca.
Votum (Saraj nie wróci)
VI
Saraj ma usta z kamienia; wąskie i zaciśnięte. Jej miłość jest gorzka, dlatego nie możemy jej jeść. Jej miłość jest gorzka, dlatego marnuje się;
ciemnieje.
Kamienne usta Saraj nie wymawiają już naszych imion, tylko przekleństwa. Saraj wpatruje się w wodę tak, że szkło jej oczu odbija każdą, najmniejszą nawet ciemność.
Saraj gdy myśli o śmierci nigdy jej nie nazywa, zbyt mocno się boi.
Mówi o niej:
cynkowa butelka, kloszowa sukienka, biała kamelia.
W kamiennych ustach jest wejście do ciemnego brzucha, na jego dnie leżą zmęczone węże.
Saraj krzyczy z bólu, kiedy widzi nas we śnie.
Węże z jej brzucha budzą się, wychodzą
--
Nagle - nasze usta pełne są cudzej krwi, która zasycha na jej białych ramionach
Votum (Saraj nie wróci)
VII
Łagodne oczy Saraj kamienie na białej gładkiej pustyni przychylne obcym nieprzychylne swoim z krwi znienawidzonym
ciało które wydało Saraj nie ma nic na swoją, ani jej obronę.
Chmury wiszące nisko, nad ustami ciągną ponad ramiona,
teraz będzie czas.
Saraj jesteś kamieniem w moim pustym ogrodzie
podlewanie twoich korzeni zawsze kończy się
płaczem
pożarem
VIII
Będą patrzeć na tą, którą przebili i boleć nad nią, jak się boleje nad jedynakiem, i płakać będą, jak się płacze nad pierworodnym. W owym dniu będzie wielki płacz w Dolinie Cedron, podobny do płaczu w Hadad-Rimmon na równinie Megiddo[1].
[1] Trawestacja za Księgą Zachariasza, 12:11
Laura Calvados, 30 kwietnia 2013
Łagodne oczy Saraj
kamienie na białej gładkiej pustyni
przychylne obcym nieprzychylne
swoim z krwi znienawidzonym
ciało które wydało Saraj nie ma nic
na swoją, ani jej obronę.
Chmury wiszące nisko, nad ustami ciągną ponad ramiona,
teraz będzie czas. Saraj jesteś kamieniem
w moim pustym ogrodzie
podlewanie twoich korzeni zawsze kończy się
płaczem pożarem
Laura Calvados, 30 marca 2013
Saraj ma usta z kamienia, wąskie i zaciśnięte. Jej miłość jest gorzka, dlatego nie możemy jej jeść. Jej miłość jest gorzka, dlatego marnuje się; ciemnieje.
Kamienne usta Saraj nie wymawiają już naszych imion, tylko przekleństwa. Saraj wpatruje się w wodę tak, że szkło jej oczu odbija każdą, najmniejszą nawet ciemność.
Saraj gdy myśli o śmierci nigdy jej nie nazywa, zbyt mocno się boi. Mówi o niej: cynkowa butelka, kloszowa sukienka, biała kamelia.
W kamiennych ustach jest wejście do ciemnego brzucha, na jego dnie leżą zmęczone węże.
Saraj krzyczy z bólu, kiedy widzi nas we śnie. Węże z jej brzucha budzą się, wychodzą
--
Nagle - nasze usta pełne są cudzej krwi, która zasycha na jej białych ramionach
Laura Calvados, 25 stycznia 2013
Kiedyś znów przyjdzie wiosna i nie będzie już śmierci, ani Krakowa; podziemnych przejść w tunelach nieoświetlonych miast. Nie będzie tęsknoty śniegu zmarzniętych dłoni lisich kołnierzy wilgotnych Sportów z pomiętej paczki.
Kiedyś znów będzie wiosna i młodzi chłopcy na Krakowskim Przedmieściu i stare dziwki na Żoliborzu.
Wódka znów będzie czysta i silna jak odwilż ’56. Czołgi znów będą jeździć, rodzice będą nas płodzić – na przemian: wyże i niże. Ciągle
na hakach będzie kiełbasa, na półkach ocet i nylonowe szaliki dla samotnych mężatek. Nie będzie czekania w kolejkach, nie będzie tańczenia w SPATiF-ie, tylko musi przyjść wiosna, mieć przydział na życie, radio tranzystorowe i nową powieść Kundery. Wcześniej
przyjdzie grudzień; stanie się nic. Generał o 19.30 wystąpi w odznakach i okularach. Ciemność w zbiorczych paczkach będzie na wagę; import z Zachodu na Wschód.
Nie będzie ludzi spadających ze schodów, znikających bez słowa i dokumentów
*
Wreszcie
obiecali nam, że kiedyś znów przyjdzie wiosna i nie będzie już śmierci, ani Krakowa więcej.
a Niemki znów będą piękne
Laura Calvados, 24 stycznia 2013
zwierzęta przechodzą przez bramy skute lodem
skulone, o sierści pełnej kruchego srebra
atłasowe oczy wystają za progiem ciemności
na długość rozbłysku, na milimetr snu;
na cierpliwe zamknięcie wieka
zwierzęta nie noszą imion, dlatego
jest czas, żeby to widzieć i nie płakać po nich.
Skóry goją się, srebro ciemnieje sierść
schnie na ogniu
srebro ciemnieje
srebro ciemnieje
na oczach moich ślepych zwierząt.
Laura Calvados, 24 stycznia 2013
Lodowata ze strachu o ciebie odgryzam sobie głowę potem
płaczę tak, że w końcu na zawsze już stajesz się błękitny
skuty lodem, lutowy chłopiec bez ojca ani
matki
Kobaltowe dziecko siwieje mi w ramionach;
przejrzyste żyły dłoni służą do otulania zamykania
zatrzaskiwania drzwi nad głową, kiedy są
sny.
Lodowata ze strachu o ciebie rzucam się na łóżko
wtedy wszystko jeszcze jest zimą; moje ciało nie służy więcej
niczemu. Mówią - nie mogłam ciebie urodzić całego, tylko
po kawałku. Wreszcie
kiedy zmarznięty stoisz w ogrodzie przysiadają na tobie
sikorki, wydłubują słoninę odwracasz się do mnie jeszcze
raz, a potem wszystkie ptaki na zawsze
odlatują i wtedy właśnie zaczynają się
niebo i wszystkie te
ciepłe kraje
Laura Calvados, 10 stycznia 2013
kiedy twoje ciało bezwiedne przechadza się
w cieniu Cergowej z szuflady matczynego biurka
wyciągam dla ciebie komplet kluczy, teraz
otwieraj kolejne drzwi
-
Otwieraj, Łagodny.
Patrz na daty, przyglądaj się. Pamięci.
Tablicy.
Przypomnij sobie, tamto lato na kolanach
Złotej. – Doskonale pamiętam, gdy sięgając do prapoczątków
dzieliłem się na czworo*.
Cicho. - Teraz słuchaj. Teraz będą inne cienie,
całkiem jeszcze nieostygłe; poprzecinane
wskroś, na głównej ulicy Heidelbergu.
Już wiesz – mówi matka. Zamknij szufladę.
Teraz zabiorę wszystkie klucze.
Stąpaj rozważnie.
Pod górą rozpływają się naraz wszystkie ścieżki
Zawsze już powrót wydaje się
niemożliwy
* fraza pochodzi z wiersza Jana Belcika "Lekcja"
Laura Calvados, 23 grudnia 2012
Klucze do domu leżą pod kamieniem przy drzwiach
żeby Saraj, kiedy wróci – mogła wejść.
Od roku nie zmienia się nic. Nikt nie pyta
na głos, tylko wstydliwie na uboczu
czasem
matka, ani ojciec nie płacze. Nikt nie płacze po Saraj.
(Saraj nienawidziła domu. Nie kochała nikogo).
Saraj wie wszystko o cierniu. Rozumie wszystko
w naszym języku. Cierń jest podzielony między cztery osoby tak,
że każdy ma swoją część i ona wystarcza.
Saraj ma inny cierń. Niepodzielony. Nie nazywa go
jeszcze, tylko ja widzę, że rośnie jak nigdy
dotąd. Silny, odżywiony we krwi, której nie znam.
Ślady po Saraj znikają. Nie ma wejść, ani drobnych rąk
na poręczy. Brakło nam czasu na wszystko na wszystko ja
wiem, że ty wiesz;
trzymam wszystkie twoje włosy schowane
na inny czas na inne miejsce
nigdy w pociągu.
Ty wiesz.
Chaim także więcej nie pyta, jest tylko zgoda na wszystko;
ciemna, milcząca.
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga
21 listopada 2024
4. KONTAKT Z RZECZYWISTOŚCIĄBelamonte/Senograsta
20 listopada 2024
FIANÇAILLES D'AUTOMNEsam53
20 listopada 2024
2011wiesiek
20 listopada 2024
3. Uogólniłbym pojęcieBelamonte/Senograsta
20 listopada 2024
Mówią o nich - anachronizmMarek Gajowniczek
19 listopada 2024
Bielszy odcień bieliMarek Gajowniczek
19 listopada 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.
19 listopada 2024
RozbitekYaro
19 listopada 2024
1911wiesiek