Mirosław Ostrycharz, 28 april 2011
Zrobiło się nagle tak cicho
jak wtedy, gdy pękło mi serce.
Jakby wiatr zamknął okno
z widokiem na gwarne podwórze.
Sączę smaki gorzkie i słodkie
jak z cukierka słonego z lukrecją.
To jest cisza jak piołun trująca.
Można po niej już nie usłyszeć.
Mirosław Ostrycharz, 27 april 2011
Jak łąka zalana wodą,
życie zalane pamięcią.
Ponad uśpioną powierzchnię
wystają osty i chwile.
Idąc chlupoczę,
pamiętam.
Mirosław Ostrycharz, 18 november 2010
Słoneczne popołudnie w jabłoniowym sadzie.
Przez osy nadgryzione jabłko leży w trawie
i słońca blask drzew cienie na murawie kładzie,
na liściu czarny motyl siadł i śni się prawie
w jabłoniowym sadzie.
Sad szumi w lekkim wietrze, lśni sierpniowe słońce,
zapala złote muchy wśród cienistej trawy.
Słodyczy pełen owoc chwytam w ręce drżące
i gryzę go z pośpiechem, chłonę miąższ cierpkawy,
lśni sierpniowe słońce.
Z dziecinną wtenczas wiarą urzeczony patrzę,
jak z pieśnią wiejskich sadów zrywa się ku wiośnie
stęsknione moje ciało, jaśniejsze i gładsze.
Jak cień mój z cieniem drzewa zrasta się radośnie,
urzeczony patrzę.
Mirosław Ostrycharz, 20 october 2010
Jak córki dojrzewają nam chwile,
tyle przeżyć razem z nimi mamy.
Jak je sobie ukształtujemy,
jak je na świat wydamy ?
Niech będą mądre - mówi rozsądek -
niech w świat idą z wiedzą pod rękę,
a serce woła, że jednak woli,
by były zmysłowe i piękne.
Mirosław Ostrycharz, 25 september 2010
Jesień pełna żalu, pora zadumania,
ściernisk, dymów z ognisk, pogrążona w mgłach,
chora na samotność, bliska opętania,
jeszcze barwą liści mami w słońca skrach,
nagość drzew poświatą księżyca przesłania,
złote smutki topi w brudnych kałuż szkłach,
ale nikt już nie wierzy,
by śniegi mogła przeżyć.
Mirosław Ostrycharz, 25 september 2010
Rozpuściła gałęzie na wietrze
wierzba skrzywiona.
Zaplątała się jesień we wrzosach,
cicha, zamglona.
W sinej mgiełce za dalą dal ginie,
droga za drogą.
Spadłe liście wśród trawy się palą
krwawą pożogą.
Zżółkłe brzozy i klony czerwone
w wietrze się chwieją.
Moja cicha jak jesień samotność
idzie aleją.
Mirosław Ostrycharz, 2 september 2010
Pewien malarz z miasta małego
chciał Van Goghem zostać, kolego.
Żeby osiągnąć jakieś wyniki,
przerysowywał wciąż "Słoneczniki",
ale szło mu to raczej nie tego.
Mirosław Ostrycharz, 2 september 2010
Pewna pisarka i czytelniczka
całe swe życie - do pamiętniczka.
Gdy myśli dzikie,
to biegła z krzykiem
je wpisać do swego świerszczy(cz)ka.
Mirosław Ostrycharz, 30 august 2010
klangor o zmierzchu
jesień zamyka lato
kluczem żurawi
Mirosław Ostrycharz, 8 august 2010
Trochę mi szkoda,
że jak stojąca woda.
Ciągle narzekam,
że nie jak rzeka.
I żal, że z deszczem
ciężkie powietrze,
a chciałbym jeszcze
jak ptak na wietrze.
Mirosław Ostrycharz, 1 august 2010
Taka to chwila. Wiatr tnie po twarzy,
przechodzą chmury po twoim niebie.
Rozmyślasz o czymś... Martwisz się ? Marzysz ?
Na spacer idziemy, czy każde w siebie ?
Za chwilę wszystko będzie inaczej,
kiedy obejmę cię i zakręcę.
W roześmianych twych oczach zobaczę
park pełen liści, skry słońca i więcej...
Mirosław Ostrycharz, 1 august 2010
Wyjdźmy do ogrodu – niech rozproszy mroki,
cienie chwil minionych, ich kondukt żałosny.
Widzisz ? Noc pożera wiszące posoki
żywicy zastygłej na pniu starej sosny.
Czujesz powiew wiatru ściągniętego z drzewa
przez opadające złotych liści strzępy ?
Czy słyszysz, jak cisza w alejach zalewa
kroków naszych w trawie pogubione dźwięki ?
Pójdźmy do tych krzewów, co stoją w milczeniu –
- lecz to nie milczenie, to odcień szelestu,
i nie krzewy stoją, lecz ich wierne cienie –
- lustrzane odbicia zmarniałych agrestów.
Nad stawem mieniącym się złudnie w oddali
ogrodowe cienie zamarły w ukryciu.
Na wodę liść opadł i rozbudził fale.
Rozechwiał się ogród w zniszczonym odbiciu.
Mirosław Ostrycharz, 31 july 2010
Nie spotykam już ciebie, ale znów powraca
krajobraz pełen wspomnień. W dzień bladoniebieski
nad stawem krzywa wierzba we mgle się zatraca,
gdy przemierzam spacerów naszych puste ścieżki.
Chociaż dziś się w pamięci plączą i inaczą,
i to, co było proste, tłumaczą zawile,
to wciąż we mnie są żywe - myśli, sny i chwile,
chwile, które dla ciebie pewnie mało znaczą.
Mirosław Ostrycharz, 30 july 2010
Przez szyby moich okien zapatrzonych w dale
przychodzi pieśń o krwawym szaleństwie przestworzy,
o niebie, które płonie barwnie i zuchwale,
gdy modlę się o ciebie do gasnącej zorzy.
Tak trudno wierzyć oczom, gdy patrzą na wodę,
na tę mgłę, co zalśniła szkarłatem w bezkresie
i zgasła za drzewami... Odgadnąć nie mogę,
czy trwa nadal w twym sercu, czy w dalekim lesie...
We fioletach noc idzie cicho, bezszelestnie,
w ciemnościach gasną resztki wieczornego czaru.
Ja patrzę w twoje oczy i widzę w nich jeszcze
ogień cisz purpurowych, blask tego pożaru.
Mirosław Ostrycharz, 30 july 2010
Jak rzeka płynie, jak dzika rzeka,
toczy się szumnie jak wartka woda,
w blasku opływa grusze w ogrodach,
z cienia mulistych bagnisk ucieka,
bulgocze, kipi w nagłych przełomach,
grąży w topieli pnie powalone,
nurt uspokaja w cieniu pod klonem,
śpi w starorzeczach cicha, zmętniona.
Pamięć – omszona starych drzew kora.
Zdarzenia – jabłka słodkie i kwaśne.
Życie jak rzeka żłobi swe własne
zakola, sypie z piasku mierzeje,
pieni się, szemrze, nim się rozleje
w jasną, przejrzystą wodę jeziora.
Mirosław Ostrycharz, 30 july 2010
Na jasnym niebie nad widnokręgiem
zawisły czarne i sine pręgi.
Z góry skłębione, płaskie od spodu
prawie zakryły słońce zachodu.
Tylko nieliczne pasma promieni
jak wstęgi złote wśród chmur się mienią
i już ich nie ma. Oddal milcząca.
Zmierzch gasi ślady zachodu słońca.
Mirosław Ostrycharz, 24 july 2010
Wiatr trzciny rozwiewa.
W wodzie ich obraz tańczy rozchwiany,
blaskiem i cieniem drga na przemiany.
Nadjeziorne drzewa
stoją bez ruchu w ciemnej zieleni.
W ciszy wieczoru nic ich nie zmieni.
To jestem hardy,
jak drzewo twardy,
spokojny idę w życiową zamieć,
to drżę jak trzcina.
Wiatr mnie przegina,
smutku kropelka serce mi łamie.
Mirosław Ostrycharz, 24 july 2010
Wiatr zgina ponad wodą strzępiaste, wiotkie trzciny,
na drodze pyłem kurzy,
szamocze się i skrzypi w gałęziach jarzębiny
i w krzakach dzikiej róży.
Po mym letnim marzeniu, po moim śnie jedynym
- odgłos jesiennej burzy.
Czas gna mnie jak wiatr chmurę w oddale niespokojne,
wciąż nie wiem, dokąd wiedzie – po miłość czy na wojnę.
Mirosław Ostrycharz, 24 july 2010
Noc świerszczami się kołysze.
Bzu pobliski wonny krzew
szelest liści wtapia w ciszę.
Droga mroczy się wśród drzew,
noc świerszczami się kołysze.
Płyną znikąd ćmy puszyste
w połyskliwą szyby miedź.
Dal się grąży w mgły srebrzyste,
pająk w ciemność rozpiął sieć,
płyną znikąd ćmy puszyste.
Czerń pulsuje mgłą przestworu,
w mroku obco śni się klon,
ponad ciemną ścianą boru
skrzy się gwiazd w pustkowiu strwon.
Czerń pulsuje mgłą przestworu.
Noc świerszczami się kołysze.
Księżyc jaśnią srebrnych smug
mylne znaki w stawie pisze,
cień mój idzie w dal bez dróg,
noc świerszczami się kołysze.
Mirosław Ostrycharz, 20 july 2010
Srebrzy się kropla deszczu na sczerniałej korze,
przemokły liść łopocze w rudej bukowinie
jak strzępiasty, złotawy jesieni proporzec,
nim wiatrem poniesiony w głąb lasu popłynie.
Czarna chmura przetacza się w szare głębiny.
Dąb zatrzeszczał i gałąź upadła z łoskotem.
Jak grona ściętej mrozem kruchej jarzębiny
rozsypały się wróble pod skrzywionym płotem.
Odszedł samotny Osjan zabłoconą drogą,
strach na wróble podarte postradał gałgany
i nie mam dokąd wrócić, i nie mam do kogo.
Wiatr w alejach prowadzi liści karawany.
Mirosław Ostrycharz, 20 july 2010
Po długiej zimie, śniegu i mrozie,
po czasie pustki, nudzie i grozie,
i oddaleniu
do łąk zielonych, do drzew szumiących
i do jałowców w polu rosnących
wracam w milczeniu.
Cuda wiosenne garną się ku mnie
obce i dziwne. Nazwać nie umiem
ich po imieniu.
Na nowo uczę się słów i rzeczy,
snów zatajonych w żółcieniach mleczy
i w liści drżeniu.
Kwitnące biało w sadach czereśnie
śnią się i dzieją się jednocześnie
w oczu olśnieniu.
Mirosław Ostrycharz, 19 july 2010
Cichy wieczór
z wolna ponad wsią zapada
i usypia drzewa w sadach.
Ciszą, chłodem
niech ogarnie i nas dwoje,
ukołysze swym spokojem.
Mirosław Ostrycharz, 16 july 2010
Rozedrze ciszę suchy grzmot
i w pustkę się przetoczy.
Smutek zaczai się jak kot,
zajrzy ci prosto w oczy.
Zadławi serce nagły lęk
i cierniem utkwi na dnie.
Wyrwany z gardła żalu jęk
w przepastną noc upadnie.
Wybuchnie w oczach wrogi mrok,
urwie się krzyk rozpaczy,
twój przelękniony, dziki wzrok
niczego nie zobaczy.
Mirosław Ostrycharz, 16 july 2010
- Dokąd o zmierzchu odchodzisz Osjanie,
samotny, z twarzą tak chmurną jesiennie,
jak liści powolne w śmierć opadanie
i jesień, co w oczach twych żyje i we mnie ?
Dokąd odchodzisz, gdy na niebie całym
zmierzch się czerwieni jak witraż płomienny,
ze starą lutnią i z pieśnią przebrzmiałą,
która wciąż jeszcze gra w tobie i we mnie ?
- Odchodzę z twarzą pochmurną jesiennie
w otchłań wieczoru krwawiącą boleśnie,
by mrocznym wzgórzom wyśpiewać w pieśni
wszystko, co żyje i umiera we mnie.
Mirosław Ostrycharz, 16 july 2010
To już koniec,
słotny koniec października.
Wiatr rozrzuca
brudne liście po chodnikach.
Ulicami
chodzę cichy, zadumany,
trochę smutny.
Znowu żyję marzeniami.
Sny i myśli
zjawiają się jakby znikąd.
Pukam w ciszę,
odpowiada mi muzyką.
Mirosław Ostrycharz, 14 july 2010
Zielonych traw wahadła stawiając na straży,
przed natrętnym spojrzeniem kryjąc naszą miłość,
garniemy się, wtulamy w ciepło naszych twarzy,
wplątani w burze zmysłów i w uczuć zawiłość.
Tak dobrze nam w tej cichej, bezpiecznej ustroni
- w kwiatach nasze spojrzenia, oddechy w źdźbłach trawy.
Zgadujemy wargami z muszli naszych dłoni,
jakie jeszcze czekają nas sny i zabawy.
Wtedy upiór nicości, który ptaki płoszy
strwożone na gałęziach w mrocznej pustce boru
- bezsilny – patrzy chciwie z otchłani wieczoru
na nas wtulonych w siebie i pełnych rozkoszy.
Mirosław Ostrycharz, 14 july 2010
Gdy tulisz się do mnie z dziecinną ufnością
u schyłku wieczoru, radośnie wzruszona,
zagarniam pośpiesznie twe ciepło w ramiona,
ocalić cię pragnę przed mroczną nicością.
Zwabiony twym czarem, jak zwierz z głębi leśnej
w drapieżnym uścisku gwałtownie cię pieszczę
i włosy całuję, i piersi twych dreszcze,
i chłonę warg słodycz w ciemności bezkresnej.
Porywam cię nagle w rozkoszy przepaście.
Gdy ból ukojenia poraża nam kości,
twój oddech gorący w mej twarzy bladości
powoli stłumiony wilgotnym snem gaśnie.
Mirosław Ostrycharz, 14 july 2010
Porywam cię w objęcia, ty wzbraniasz się jeszcze,
jakbyś chciała się bronić przed własną tęsknotą,
ale dotyk mej wargi budzi sny i dreszcze
na twych ustach już chętniej lgnących ku pieszczotom,
więc po chwili się garniesz śmielej w me ramiona,
z zapachem twego ciała żądza we mnie wzbiera.
Wzburzona mą pieszczotą, rozkoszą zamglona
głębina twoich oczu od szczęścia zamiera.
Chłoniemy potem długo od czarów ogromu.
Wtulony w twoje włosy zasypiam już prawie,
zaczynasz opowiadać, ja słucham ciekawie
słów, których prócz mnie nigdy nie mówisz nikomu.
Mirosław Ostrycharz, 8 july 2010
Od topól smugi cienia padają w poprzek drogi,
w porywach wiatru jabłoń rozprósza białe kwiaty,
na miedzach i gościńcach rozrania się o głogi
zmierzch zimny, purpurowy toczący się w zaświaty.
Pajęczyn wisiorami skrzywiony płot srebrnieje,
zatratą barwnych świateł rozlane lśnią kałuże
i słońca śmierć powolna milczące wzrusza knieje,
gdy w pokłębionych chmurach szkarłatne płoną burze.
Ostatni blask upada pozłotą w sad pobliski,
w głębi ogrodu skrzypią targane wiatrem drzewa,
puszyste ćmy się garną w żółtawe szyb rozbłyski.
Za nimi płomień świecy kołysze cieni dreszcze,
wraz z blaskiem chybotliwym mój sen twą dłoń ogrzewa,
ty patrzysz w chwiejny ognik i nie wiesz o tym jeszcze.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
1 may 2024
0105wiesiek
1 may 2024
DogmaticallySatish Verma
30 april 2024
Justice PureSatish Verma
29 april 2024
AmnesiaSatish Verma
28 april 2024
Pan pokląskwa w ostatnichJaga
28 april 2024
CompromisedSatish Verma
27 april 2024
Uśmiech z trawkąJaga
27 april 2024
By KissesSatish Verma
26 april 2024
The EntitySatish Verma
25 april 2024
QuartzSatish Verma