Poetry

Mirosław Ostrycharz
PROFILE About me Friends (11) Poetry (128)


Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 3 may 2011

Haiku niedowidzące

lecą żurawie
tylko trochę za krótkie
może to gęsi



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 28 april 2011

Cisza

Zrobiło się nagle tak cicho
jak wtedy, gdy pękło mi serce.

Jakby wiatr zamknął okno
z widokiem na gwarne podwórze.

Sączę smaki gorzkie i słodkie
jak z cukierka słonego z lukrecją.

To jest cisza jak piołun trująca.
Można po niej już nie usłyszeć.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 27 april 2011

Powódź

Jak łąka zalana wodą,
życie zalane pamięcią.
Ponad uśpioną powierzchnię
wystają osty i chwile.
Idąc chlupoczę,
pamiętam.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 18 november 2010

W sadzie

Słoneczne popołudnie w jabłoniowym sadzie.
Przez osy nadgryzione jabłko leży w trawie
i słońca blask drzew cienie na murawie kładzie,
na liściu czarny motyl siadł i śni się prawie
w jabłoniowym sadzie.
 
Sad szumi w lekkim wietrze, lśni sierpniowe słońce,
zapala złote muchy wśród cienistej trawy.
Słodyczy pełen owoc chwytam w ręce drżące
i gryzę go z pośpiechem, chłonę miąższ cierpkawy,
lśni sierpniowe słońce.
 
Z dziecinną wtenczas wiarą urzeczony patrzę,
jak z pieśnią wiejskich sadów zrywa się ku wiośnie
stęsknione moje ciało, jaśniejsze i gładsze.
Jak cień mój z cieniem drzewa zrasta się radośnie,
urzeczony patrzę.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 20 october 2010

Chwile

Jak córki dojrzewają nam chwile,
tyle przeżyć razem z nimi mamy.
Jak je sobie ukształtujemy,
jak je na świat wydamy ?

Niech będą mądre - mówi rozsądek -
niech w świat idą z wiedzą pod rękę,
a serce woła, że jednak woli,
by były zmysłowe i piękne.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 25 september 2010

Jesień

Jesień pełna żalu, pora zadumania,
ściernisk, dymów z ognisk, pogrążona w mgłach,
chora na samotność, bliska opętania,
jeszcze barwą liści mami w słońca skrach,
nagość drzew poświatą księżyca przesłania,
złote smutki topi w brudnych kałuż szkłach,
 
ale nikt już nie wierzy,
by śniegi mogła przeżyć.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 25 september 2010

* * *

Rozpuściła gałęzie na wietrze
wierzba skrzywiona.
Zaplątała się jesień we wrzosach,
cicha, zamglona.
 
W sinej mgiełce za dalą dal ginie,
droga za drogą.
Spadłe liście wśród trawy się palą
krwawą pożogą.
 
Zżółkłe brzozy i klony czerwone
w wietrze się chwieją.
Moja cicha jak jesień samotność
idzie aleją.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 2 september 2010

Pewien malarz z miasta małego

Pewien malarz z miasta małego
chciał Van Goghem zostać, kolego.
Żeby osiągnąć jakieś wyniki,
przerysowywał wciąż "Słoneczniki",
ale szło mu to raczej nie tego.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 2 september 2010

Pewna pisarka i czytelniczka

Pewna pisarka i czytelniczka
całe swe życie - do pamiętniczka.
Gdy myśli dzikie,
to biegła z krzykiem
je wpisać do swego świerszczy(cz)ka.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 30 august 2010

klangor o zmierzchu

klangor o zmierzchu
jesień zamyka lato
kluczem żurawi



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 8 august 2010

* * *

Trochę mi szkoda,
że jak stojąca woda.
Ciągle narzekam,
że nie jak rzeka.
 
I żal, że z deszczem
ciężkie powietrze,
a chciałbym jeszcze
jak ptak na wietrze.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 1 august 2010

Taka to chwila

Taka to chwila. Wiatr tnie po twarzy,
przechodzą chmury po twoim niebie.
Rozmyślasz o czymś... Martwisz się ? Marzysz ?
Na spacer idziemy, czy każde w siebie ?
 
Za chwilę wszystko będzie inaczej,
kiedy obejmę cię i zakręcę.
W roześmianych twych oczach zobaczę
park pełen liści, skry słońca i więcej...          
 



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 1 august 2010

Ogród

Wyjdźmy do ogrodu – niech rozproszy mroki,
cienie chwil minionych, ich kondukt żałosny.
Widzisz ? Noc pożera wiszące posoki
żywicy zastygłej na pniu starej sosny.
 
Czujesz powiew wiatru ściągniętego z drzewa
przez opadające złotych liści strzępy ?
Czy słyszysz, jak cisza w alejach zalewa
kroków naszych w trawie pogubione dźwięki ?
 
Pójdźmy do tych krzewów, co stoją w milczeniu –
- lecz to nie milczenie, to odcień szelestu,
i nie krzewy stoją, lecz ich wierne cienie –
- lustrzane odbicia zmarniałych agrestów.
 
Nad stawem mieniącym się złudnie w oddali
ogrodowe cienie zamarły w ukryciu.
Na wodę liść opadł i rozbudził fale.
Rozechwiał się ogród w zniszczonym odbiciu.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 31 july 2010

* * *

Nie spotykam już ciebie, ale znów  powraca
krajobraz pełen wspomnień. W dzień bladoniebieski
nad stawem krzywa wierzba we mgle się zatraca,
gdy przemierzam spacerów naszych puste ścieżki.
 
Chociaż dziś się w pamięci plączą i inaczą,
i to, co było proste, tłumaczą zawile,
to wciąż we mnie są żywe - myśli, sny i chwile,
chwile, które dla ciebie pewnie mało znaczą.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 30 july 2010

Modlitwa wieczorna

Przez szyby moich okien zapatrzonych w dale
przychodzi pieśń o krwawym szaleństwie przestworzy,
o niebie, które płonie barwnie i zuchwale,
gdy modlę się o ciebie do gasnącej zorzy.
 
Tak trudno wierzyć oczom, gdy patrzą na wodę,
na tę mgłę, co zalśniła szkarłatem w bezkresie
i zgasła za drzewami... Odgadnąć nie mogę,
czy trwa nadal w twym sercu, czy w dalekim lesie...
 
We fioletach noc idzie cicho, bezszelestnie,
w ciemnościach gasną resztki wieczornego czaru.
Ja patrzę w twoje oczy i widzę w nich jeszcze
ogień cisz purpurowych, blask tego pożaru.
 



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 30 july 2010

* * *

Jak rzeka płynie, jak dzika rzeka,
toczy się szumnie jak wartka woda,
w blasku opływa grusze w ogrodach,
z cienia mulistych bagnisk ucieka,
 
bulgocze, kipi w nagłych przełomach,
grąży w topieli pnie powalone,
nurt uspokaja w cieniu pod klonem,
śpi w starorzeczach cicha, zmętniona.
 
Pamięć – omszona starych drzew kora.
Zdarzenia – jabłka słodkie i kwaśne.
Życie jak rzeka żłobi swe własne
zakola, sypie z piasku mierzeje,
pieni się, szemrze, nim się rozleje
w jasną, przejrzystą wodę jeziora.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 30 july 2010

* * *

Na jasnym niebie nad widnokręgiem
zawisły czarne i sine pręgi.
 
Z góry skłębione, płaskie od spodu
prawie zakryły słońce zachodu.
 
Tylko nieliczne pasma promieni
jak wstęgi złote wśród chmur się mienią
 
i już ich nie ma. Oddal milcząca.
Zmierzch gasi ślady zachodu słońca.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 24 july 2010

* * *

Wiatr trzciny rozwiewa.
W wodzie ich obraz tańczy rozchwiany,
blaskiem i cieniem drga na przemiany.
 
Nadjeziorne drzewa
stoją bez ruchu w ciemnej zieleni.
W ciszy wieczoru nic ich nie zmieni.
 
To jestem hardy,
jak drzewo twardy,
spokojny idę w życiową zamieć,
 
to drżę jak trzcina.
Wiatr mnie przegina,
smutku kropelka serce mi łamie.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 24 july 2010

Wietrznie

Wiatr zgina ponad wodą strzępiaste, wiotkie trzciny,
na drodze pyłem kurzy,
szamocze się i skrzypi w gałęziach jarzębiny
i w krzakach dzikiej róży.
Po mym letnim marzeniu, po moim śnie jedynym
- odgłos jesiennej burzy.
 
Czas gna mnie jak wiatr chmurę w oddale niespokojne,
wciąż nie wiem, dokąd wiedzie – po miłość czy na wojnę.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 24 july 2010

* * *

Noc świerszczami się kołysze.
Bzu pobliski wonny krzew
szelest liści wtapia w ciszę.
Droga mroczy się wśród drzew,
noc świerszczami się kołysze.
 
Płyną znikąd ćmy puszyste
w połyskliwą szyby miedź.
Dal się grąży w mgły srebrzyste,
pająk w ciemność rozpiął sieć,
płyną znikąd ćmy puszyste.
 
Czerń pulsuje mgłą przestworu,
w mroku obco śni się klon,
ponad ciemną ścianą boru
skrzy się gwiazd w pustkowiu strwon.
Czerń pulsuje mgłą przestworu.
 
Noc świerszczami się kołysze.
Księżyc jaśnią srebrnych smug
mylne znaki w stawie pisze,
cień mój idzie w dal bez dróg,
noc świerszczami się kołysze.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 20 july 2010

O zmierzchu

Srebrzy się kropla deszczu na sczerniałej korze,
przemokły liść łopocze w rudej bukowinie
jak strzępiasty, złotawy jesieni proporzec,
nim wiatrem poniesiony w głąb lasu popłynie.
 
Czarna chmura przetacza się w szare głębiny.
Dąb zatrzeszczał i gałąź upadła z łoskotem.
Jak grona ściętej mrozem kruchej jarzębiny
rozsypały się wróble pod skrzywionym płotem.
 
Odszedł samotny Osjan zabłoconą drogą,
strach na wróble podarte postradał gałgany
i nie mam dokąd wrócić, i nie mam do kogo.
Wiatr w alejach prowadzi liści karawany.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 20 july 2010

Powrót

Po długiej zimie, śniegu i mrozie,
po czasie pustki, nudzie i grozie,
i oddaleniu
 
do łąk zielonych, do drzew szumiących
i do jałowców w polu rosnących
wracam w milczeniu.
 
Cuda wiosenne garną się ku mnie
obce i dziwne. Nazwać nie umiem
ich po imieniu.
 
Na nowo uczę się słów i rzeczy,
snów zatajonych w żółcieniach mleczy
i w liści drżeniu.
 
Kwitnące biało w sadach czereśnie
śnią się i dzieją się jednocześnie
w oczu olśnieniu.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 19 july 2010

* * *

Cichy wieczór
z wolna ponad wsią zapada
i usypia drzewa w sadach.
 
Ciszą, chłodem
niech ogarnie i nas dwoje,
ukołysze swym spokojem.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 16 july 2010

Rozedrze

Rozedrze ciszę suchy grzmot
i w pustkę się przetoczy.
Smutek zaczai się jak kot,
zajrzy ci prosto w oczy.
 
Zadławi serce nagły lęk
i cierniem utkwi na dnie.
Wyrwany z gardła żalu jęk
w przepastną noc upadnie.
 
Wybuchnie w oczach wrogi mrok,
urwie się krzyk rozpaczy,
twój przelękniony, dziki wzrok
niczego nie zobaczy.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 16 july 2010

Osjan

- Dokąd o zmierzchu odchodzisz Osjanie,
samotny, z twarzą tak chmurną jesiennie,
jak liści powolne w śmierć opadanie
i jesień, co w oczach twych żyje i we mnie ?
 
Dokąd odchodzisz, gdy na niebie całym
zmierzch się czerwieni jak witraż płomienny,
ze starą lutnią i z pieśnią przebrzmiałą,
która wciąż jeszcze gra w tobie i we mnie ?
 
- Odchodzę z twarzą pochmurną jesiennie
w otchłań wieczoru krwawiącą boleśnie,
by mrocznym wzgórzom wyśpiewać w pieśni
wszystko, co żyje i umiera we mnie.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 16 july 2010

* * *

To już koniec,
słotny koniec października.
Wiatr rozrzuca
brudne liście po chodnikach.
 
Ulicami
chodzę cichy, zadumany,
trochę smutny.
Znowu żyję marzeniami.
 
Sny i myśli
zjawiają się jakby znikąd.
Pukam w ciszę,
odpowiada mi muzyką.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 14 july 2010

* * *

Zielonych traw wahadła stawiając na straży,
przed natrętnym spojrzeniem kryjąc naszą miłość,
garniemy się, wtulamy w ciepło naszych twarzy,
wplątani w burze zmysłów i w uczuć zawiłość.
 
Tak dobrze nam w tej cichej, bezpiecznej ustroni
- w kwiatach nasze spojrzenia, oddechy w źdźbłach trawy.
Zgadujemy wargami z muszli naszych dłoni,
jakie jeszcze czekają nas sny i zabawy.
 
Wtedy upiór nicości, który ptaki płoszy
strwożone na gałęziach w mrocznej pustce boru
- bezsilny – patrzy chciwie z otchłani wieczoru
na nas wtulonych w siebie i pełnych rozkoszy.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 14 july 2010

* * *

Gdy tulisz się do mnie z dziecinną ufnością
u schyłku wieczoru, radośnie wzruszona,
zagarniam pośpiesznie twe ciepło w ramiona,
ocalić cię pragnę przed mroczną nicością.
 
Zwabiony twym czarem, jak zwierz z głębi leśnej
w drapieżnym uścisku gwałtownie cię pieszczę
i włosy całuję, i piersi twych dreszcze,
i chłonę warg słodycz w ciemności bezkresnej.
 
Porywam cię nagle w rozkoszy przepaście.
Gdy ból ukojenia poraża nam kości,
twój oddech gorący w mej twarzy bladości
powoli stłumiony wilgotnym snem gaśnie.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 14 july 2010

* * *

Porywam cię w objęcia, ty wzbraniasz się jeszcze,
jakbyś chciała się bronić przed własną tęsknotą,
ale dotyk mej wargi budzi sny i dreszcze
na twych ustach już chętniej lgnących ku pieszczotom,
 
więc po chwili się garniesz śmielej w me ramiona,
z zapachem twego ciała żądza we mnie wzbiera.
Wzburzona mą pieszczotą, rozkoszą zamglona
głębina twoich oczu od szczęścia zamiera.
 
Chłoniemy potem długo od czarów ogromu.
Wtulony w twoje włosy zasypiam już prawie,
zaczynasz opowiadać, ja słucham ciekawie
słów, których prócz mnie nigdy nie mówisz nikomu.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 8 july 2010

Wieczorem

Od topól smugi cienia padają w poprzek drogi,
w porywach wiatru jabłoń rozprósza białe kwiaty,
na miedzach i gościńcach rozrania się o głogi
zmierzch zimny, purpurowy toczący się w zaświaty.

Pajęczyn wisiorami skrzywiony płot srebrnieje,
zatratą barwnych świateł rozlane lśnią kałuże
i słońca śmierć powolna milczące wzrusza knieje,
gdy w pokłębionych chmurach szkarłatne płoną burze.

Ostatni blask upada pozłotą w sad pobliski,
w głębi ogrodu skrzypią targane wiatrem drzewa,
puszyste ćmy się garną w żółtawe szyb rozbłyski.

Za nimi płomień świecy kołysze cieni dreszcze,
wraz z blaskiem chybotliwym mój sen twą dłoń ogrzewa,
ty patrzysz w chwiejny ognik i nie wiesz o tym jeszcze.




10 - 30 - 100  




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1