JoT Eff | |
PROFILE About me Friends (26) Forums (3) Poetry (99) Prose (10) Photography (4) Diary (3) |
JoT Eff, 19 april 2013
Wanda wychodzi bez alprazolamu
najgorzej czuje się w windzie
za to Ren ją zaskakuje
tylko kilka pań z pieskiem
Wanda siada na drewnianej
wbetonowanej ławce
tej przy 737 kilometrze
Niczym się nie różnią
uwięzione w miejscu
porżnięte scyzorykiem
JoT Eff, 19 april 2013
Martyna wie co trzeba
zrobić człowiekowi
żeby wyszedł na ulicę
żeby pozwolił się krzywdzić
Martyna wie że płacz
tylko nakręca oprawcę
jest taka sama
lubi jak płaczą dzieci
Martyna zostawia je
na śmietnikach
kiedy słyszy ich lęk
biegnie na pomoc
Tuli je mocno całuje
a gdy drżenie
drobnego ciałka ustaje
czuje się spokojna
Matka Ann nigdy nie miała
takiej dobrej niani
bo kamerka nie monitoruje
śmietnika
Martyna dostaje
dodatkowe sto euro
lecz i tak odejdzie
kiedy Ann zacznie mówić
JoT Eff, 18 april 2013
Beata idzie do niemieckiej wróżki
za dwadzieścia pięć euro
dowie się jak długo tu zostanie
tak myśli dopóki nie poznaje Miriam
Miriam kładzie karty i wmawia dziewczynie
że wszystko zależy od niej samej
że zawsze są dwie drogi
którymi może podążać
Beata chce znać przeznaczenie
i jeśli już nie imię swojego księcia
to przynajmniej miejsce w którym go pozna
w końcu płaci dwadzieścia pięć euro
Miriam radzi zaufać sobie inaczej
żaden z nich nie okaże się księciem
ani ten młody brunet z dalekiego kraju
ani starszy obrzydliwie bogaty blondyn
którzy stoją przy Beacie
w kartach
Miriam na Beacie nie zarobi
Beata drugi raz nie przyjdzie
bo są kobiety jak narody
którym trudno wznieść się ponad
powszechnie przyjęte poglądy
JoT Eff, 17 april 2013
nadaj mi imię, a stworzysz mnie
Bożenka najpierw wyrzeka się języka
potem Polaczków a teraz swojej wiary
bo czyż człowiek nie jest obłąkany kiedy wierzy
że świat stworzony został w sześć dni
Świat Bożenki tworzy Max
konsekwentnie dzień po dniu
z niemiecką perfekcją
obdarza cennym oświeceniem
Bożenka usuwa historię
w gogle odwiedzanych przez nią stron
choć Max po polsku nie rozumie
i nie biłby jej jak ojciec matkę
Bożenka każdego dnia szlifuje niemiecki
by prowadzić z Maxem konwersacje
które nie przemieniają się w dyskusje
dlatego Max wierzy
że będą z niej jeszcze ludzie
a potem może zmienią jej imię
JoT Eff, 17 april 2013
Jadwiga dzisiaj nie pracuje
lecz nadal ma czerwoną twarz
jakby bez przerwy obsługiwała
prasowalniczy stół z wytwornicą pary
Jadwiga nie pamięta albo nie chce
myśli o tych których mija
o transwestycie z kilkoma pieskami
o starcu z buteleczką lekarstw
Jadwiga chwali teraźniejszość
ponieważ na nią może liczyć
gdy gdzieś jej dziecko zostaje
zbyt młodą mamą
Jadwiga spogląda na rzekę
przy siedemset trzydziestym siódmym kilometrze
porównuje się do wyżłobionego koryta
przez powierzchniowy naturalny ciek
JoT Eff, 16 april 2013
Maria, Chińczycy i sroki
Maria mieszka na piątym piętrze
i nie chce wracać do Polski
choć jej niemiecki jest słaby
a mąż wraca późnym wieczorem
Maria mieszka w mieście ludzi
o wszystkich kolorach skóry
kształtach oczu i religiach
ale nie chodzi do Kościoła
Maria wsypuje sól do kąpieli
i je mandarynki bo wierzy
że uchronią ją przed nowotworem
i kosztują mniej niż jedno euro
Maria nie chodzi na spacery
siedzi na balkonie i obserwuje
jak sroki doprowadzają
małego ptaszka do rozpaczy
Maria chce wstać i rzucić w nie
mandarynką ale przypomina sobie
że na szóstym mieszkają Chińczycy
dla których sroka jest symbolem radości
Maria zaczyna płakać zbyt cicho
żeby sama mogła się usłyszeć
więc nadal nie chce wracać
Wstaje i wstawia wodę na ryż
Elżbieta też nie chce wracać do Polski
Niemiecki Elżbiety nie jest wcale lepszy
chociaż ma niemieckiego Freunda
musi pracować i pracuje
jak większość Polek w Niemczech
Elżbieta myje starych ludzi
odwdzięczają się jej uśmiechem
i dziesięcioma euro za godzinę
Tych ludzi jest coraz więcej
Elżbieta ma coraz mniej sił
więc zaczyna boleć ją głowa
jak niemiecką Frau
i Freund przestanie być zadowolony
Elżbieta będzie szukać innego Freunda
bo nie chce spać w kontenerach
z satelitarną anteną na dachu
i powiewającą biało–czerwoną flagą
które mijam wjeżdżając na most
łączący Düsseldorf z Neuss
Ola
Olę od marzeń boli dupa
(sama tak żartuje)
choć nadal jej szklanka
jest w połowie pełna dotąd
dokąd ma ważną kartę zdrowia
Oli nikt nie zmuszał
nie porywał z dyskoteki
nie odebrał paszportu
nie wie czy żałuje
Ola przesypia podwieczorki
bo największy ruch jest w porach
na Mittagessen
Nic więcej nie wiem
o Oli.
Mittagessen - obiad, lunch, przerwa w pracy na jedzenie.
JoT Eff, 8 march 2013
Być kobietą to nie takie wcale proste.
Zwłaszcza wtedy, kiedy jesień goni wiosnę,
ale co tam, ja się wcale nie poddaję,
kokietuję sprawnie nadal swoim czarem.
(Tak przynajmniej jeszcze dziś mi się wydaje.)
Trzeba wiedzieć, co to znaczy make sceniczny
Jestem w końcu z rodu kobiet pełnokrwistych
(no, a czasem dobrze dodać kroplę whisky).
Dbać o ducha. Kąpać ego w komplemencie,
bo czy nie jest dla kobiety "całym szczęściem",
kiedy widzisz w oczach prawie swego synka,
że potwierdza się teoria „z piciem wina”.
(że czym starsze, to tym lepsze – oto chodzi,
a nie mylić, że po winie piękno wschodzi)
No, a kiedy znowu jesień jest na sprincie,
jak najszybciej trzeba znaleźć się przy windzie,
jak amulet ściskać mocna nową szminkę,
wsiąść szybciutko w swą prywatną czasowindę.
Być kobietą to nie takie wcale proste.
Zwłaszcza wtedy, kiedy jesień goni wiosnę,
ale co tam, ja się wcale nie poddaję,
kokietuję sprawnie nadal swoim czarem.
(Tak przynajmniej jeszcze dziś mi się wydaje.)
Trzeba wiedzieć jak się nosi kapelusze!
Niekoniecznie robić rzeczy, które musisz.
I przenigdy się nie wolno zbisurmanić.
No, bo wiosna wtedy całkiem jest do bani.
W szafie ukrywać swoje drobne tajemnice:
halki, szpilki, wąskie spodnie i spódnice.
Trochę miejsca pozostawić dla kochanka,
lecz przy sobie mieć wiernego Pana Janka.
Może być, że Janek w końcu pójdzie w długą.
Trzeba wtedy mieć alternatywę drugą:
jakąś pasję, jakąś miłość ( do muzyki?),
i bez Janka można pisać limeryki.
A po Janku, pewnie się pojawi Jerry.
Trzeba w miłość, tylko w miłość, trzeba wierzyć!
Jeśli wierzysz to kobietą być jest proste.
Każda miłość, w każdym sercu, czyni wiosnę!
Wiem, banalne znów w utworze zakończenie,
lecz banalne, przecież życie ma zwieńczenie.
To tak z okazji 8 marca. Z najgłębszego archiwum, gdy będąc trochę po trzydziestce myśłałam, że już jestem stara :-))
Oczywiście wiersz nigdzie nie publikowany poza portalami ;-)
JoT Eff, 22 january 2013
(stary, poprawiony tylko)
Nie ma psa - powiedziała mama, kiedy zadzwoniła późnym
popołudniem. Mama spędziła kilka dobrych dni u mnie.
Nazywała mnie swoją córeczką, a ja ją moją mamusią.
Jadzia od Koclęgów zajmowała się psem,
a ja zajmowałam się mamą.
Ale Jadzia nie lubiła lizania, odpychała psa,
a on i tak wskakiwał na jej kolana. Uciekał i wracał.
Obwąchiwał ludzi na przystankach, wył nocami,
bo w nikim nie wywąchał mamy.
Mama musiała wracać.
Nie ma psa – powiedziała mama, kiedy zadzwoniła późnym
wieczorem, gdy już rozpakowała walizkę z psiej kiełbasy
i kaszy jaglanej, którą dostała w kościele dla najbiedniejszych
w Unii Europejskiej i wyciągnęła z torebki szczotkę
z prawdziwego włosia do czesania sierści.
Szukała, szukała. Wołała, wołała: Misiek, Misiek.
Pies wabił się Misiek jak przystało na porządnego
psa ze wsi, choć nie był swój. Przyplątał się
niczym moja mama. Obcy był. Stary był.
I nie lubił dzieci.
Nie ma psa – powiedziała mama,
kiedy podniosła już słuchawkę. Czekała.
Czekała. Czekała.
Następnego roku zmarła Jadzia.
JoT Eff, 19 december 2012
Najpierw jest zapach pudru i szminki,
perfum z flohmarktu, skruszonej pralinki,
pomiętych wydruków z bankomatu,
czerwonej wstążki, obsuniętej z kwiatów
(chociaż nie zbieram takich pamiątek).
List, niewysłany w ubiegły piątek,
aparat, by czas zatrzymać w blasku,
dwie małe muszle, naparstek piasku,
gumki do włosów, pilniczek, wsuwki,
paragon fiskalny z sopockiej taksówki.
i zdjęcie żaby, co miała być księciem,
lecz nie pomogło całować zawzięcie,
żaba żabą i tak pozostała,
choć Sopot świadkiem
- bardzo się starałam.
I moje myśli zapisane wierszem,
wytarta płyta Alicji Majewskiej,
słownik niemiecki - miałam się uczyć!
Wszystko w niej znajdę, oprócz tych kluczy.
JoT Eff, 24 september 2012
Wiersz dla synka
Tak nie staje się niewidzialnym, synku.
Wiem, też ściskałam mocno powieki,
a i tak wszedł księżyc. Teraz mieszka we mnie.
Najpierw boimy się tego, co za oknem,
potem tego, co w nas, lecz tylko
w ten sposób stajemy się dorośli.
z tomiku "GENY" - autor Joanna Fligiel
The poem for my sonny
This is not the way to be unseen, my son.
I know, I would myself clench my eyelids,
still the moon has risen. Now it dwells in me.
At first we fear what's outside the window,
only to later dread what dwells inside us,
but that's the only way we can grow up.
na angielski przełożył Janusz Solarz
Poéme à mon fils
Ce n'est pas ainsi que l'on devient invisible, mon petit garçon.
Je sais, moi aussi je fermais très fort mes paupières
mais pourtant, la lune est entrée. Depuis, elle habite en moi.
Au début, nous avons peur de ce qu'il y a derrière la fenêtre,
ensuite, de ce qui est en nous mais c'est seulement
de cette manière que l'on devient adulte.
na francuski przeł. Beata Zbikowska
Gedicht fuer Sohn
So wird man nicht unsichtbar, mein Sohn.
Ich weiss, ich habe auch die Augen fest gekniffen,
aber der Mond ist doch gekommen. Jetzt lebt er in mir.
Erstens haben wir Angst davor, was hinter dem Fenster ist,
dann vor dieses in uns, aber nur
auf diese Weise werden wir Erwachsen.
na niemiecki przeł. Johanna Kern
Poema para hijo
Asi no te haces invisible, hijito.
Yo se, tambien cerraba fuerte los párpados,
pero a Luna entro. Ahora esta dentro de mi.
Primero tenemos miedo de lo fuera de la ventana,
despues de lo que esta dentro, pero solo
de esta manera nos hacemos adultos.
na hiszpański przeł. Marko Hernaiz
Poesia a mio figlio
Così non si fa mai invisibile, mio figliolo.
So bene, anch’io stringevo forte le palpebre,
e pure è entrata la luna. Adesso abita in me.
Prima abbiamo paura di quello che c’è fuori la finestra,
poi di quello dentro noi, ma soltantodi
questo modo diventiamo adulti.
na włoski przeł. Krzysztof Jeleń
i jeszcze jedno włoskie tłumaczenie wprost z Italii!
Poesia per mio figlio
Non si diventa invisibile cosi, figliolo.
Lo so, anch'io chiudevo forte gli occhi,
ma la luna è entrata lo stesso. Ora vive dentro di me.
Prima abbiamo paura di quello che si trova al di fuori della finestra,
poi di quello che c'è dentro di noi,
ma solo in questo modo diventiamo adulti.
na włoski z włoch, przetłumaczył Łukasz Ruda.
Ποίημα για τον γιο
Έτσι, δεν γίνεσαι αόρατος γιε μου.
Ξέρω, και εγω έσφιγγα δυνατά τα βλέφαρα μου.
Παρ’όλο αυτό εμφανίστηκε το φεγγάρι. Τώρα, παραμένει μέσα μου.
Πρώτα, φοβόμαστε ότι είναι κρυμμένο πίσω απο το παράθυρο, ύστερα,
αυτό που κρύβεται μέσα μας.
Μα μόνο με αυτό το τρόπο, γινόμαστε μεγάλοι.
Na język grecki przełożył - Withkacy Zaborniak
JoT Eff, 31 august 2012
Dla M.
Wysyłasz zdjęcie z suczką. To York, ta sierść nie uczula,
a przypomina jak drażniło mnie pociąganie nosem,
nieodbieranie telefonów, pojawianie się jak gdyby.
Pisanie, jakbyś mnie znał, bo książki kochałaś
nade wszystko. Nieprawda, nie umiałam się skupić
nawet na tytułach, gdy byłeś blisko. Jak gdyby
nigdy nic się nie zdarzyło, odpowiadam.
Współczuję wszystkich nieszczęść, które
układają się w pasmo, prowadzące do źródła.
Dobrze się czujesz - pytam. Fatalnie, tylko dzieci
trzymają mnie przy życiu. Miotam się niczym kotka
w klatce, nad którą właśnie zaczął krążyć kanarek.
JoT Eff, 20 june 2012
Ej, wracaj już do domu. Twoja matka czeka.
Na pewno dziś przyrządzi najlepsze gołąbki.
Te, o których potrafisz rozprawiać bez końca;
jak najpierw na półtwardo gotuje się w rondlu
kapustę, gdy słoninę topi się na skwarki,
i na skwarkach dopiero przysmaża cebulę.
Twoja matka się skarży, że znów źle się czuje,
że boli ją kolano, niezbyt dobrze widzi,
coś gniecie, w piersiach dusi i pod mostkiem kłuje.
Nogi już nie te same, już tak nie potrafi
jak kiedyś, biec za tobą naokoło stołu.
Teraz cię nie dogoni, nie oberwiesz szmatą,
choć asłużyłeś sobie przez ostanie lata,
kiedy to odkładałeś funt do funta, aby.
A skończyło się tylko łez wylanych morzem,
gdy tuż przed przyjazdem, rzuciłeś – nie mogę.
Ej, wracaj już do domu. Twoja matka czeka
na wszystkie swoje dzieci rozsiane po świecie.
Jak jednoroczne żyto masz mocne korzenie,
od kolan do Polan, wrosłe w polską ziemię.
JoT Eff, 18 june 2012
sąsiadowi wyłączono prąd
zaraz po tym jak spłonęło
dziesięć tysięcy kurcząt
w Boguchwale
i przestał wierzyć
w kosmitów
ma tylko butlę gazową
do połowy pustą
gallus gallus domesticus
powtarza niczym mantrę
gotuje wodę na chińską zupę
choć wie że to Chińczycy
wynaleźli sztuczne wylęganie
gallus gallus domesticus
siorbie by zagłuszyć głosy
czyta
„na szczęście nikt nie ucierpiał”
„pewnie teraz zdrożeją jajka”
bierze spray i pisze na murze
tuż pod „SENS TO MIT”
„KURA TO ISTOTA ŻYWA”
Gallus gallus domesticus
niestety nie jest zaklęciem
a spray zaczarowanym ołówkiem
- oświadcza starszy aspirant
JoT Eff, 3 april 2012
Przyszła do mnie w nocy.
Szczekałyśmy przez chwilę.
Żadnych demonicznych twarzy,
tylko moja i Emily. Strasznie
duże miała dłonie, jak facet.
Obudziłam się o ósmej,
Emily w moim śnie śni
spokojnie, więc
zostawiam ją
samą.
Wrócę do niej , tak
jak wracam do snów z tatą.
Tata czeka na mnie zawsze
za tą samą siatką z drobnym oczkiem.
Dotykamy się końcem
palców.
JoT Eff, 21 march 2012
przyjeżdżajcie po mnie natychmiast
napisałam z kolonii w tysiąc dziewięćset
siedemdziesiątym ósmym roku
na pocztówce z Warszawy
i ciągle to wołanie
jest aktualne
zanim tata zawiązał krawat
wiedział że po niego przyjdą
powiedział zobaczycie
oni po mnie przyjdą lecz
zajęci pukaniem się w czoło
nie zapytaliśmy o nich
jeśli wy po mnie przyjedziecie
oddajcie mi odwagę bo
sama sobie jej nie odebrałam
JoT Eff, 16 march 2012
Nikt nie zna ich imion. Nikt ich nie spamiętał.
Był dół. Nie ma dołu. Jest połowa sierpnia.
Wzgórze nad stawami, drzewa jeszcze młode.
Jedzie na furmance kilka ze Bzur kobiet.
Mieli zamiar zabić (po to były pałki)
Żydówki ubrane w koszulki i majtki.
Nikt nie zna ich imion. Nikt ich nie spamiętał.
Ocalały słowa z powojennych zeznań;
kto zabił i ile (gdzie okuli pałki)
ubranych Żydówek w koszulki i majtki.
Pierwszy zatłukł cztery. Drugi tylko jedną.
Pięciu je gwałciło. Jeden zapamiętał.
Budzi się historia w pożółconych księgach.
Nad boczkowskim lasem znów się niebo ściemnia.
Szepczą nad stawami głosy martwych kobiet;
trwalsza ludzka pamięć czy wodne sitowie?
* tytuł w cudzysłowie, bowiem słowa pochodzą z 1948 roku, ze zeznania świadka, który widział Żydówki, przewożone na furmankach, tuż przed bestialskim ich zamordowaniem w okoliczach Bzur w 1941 roku.
Ten mord był wyjątkowo okrutny. - Kobiety były bite metalowymi, okutymi wcześniej w kuźni pałkami, kilka z nich na pewno zostało zgwałconych. Wszystko działo się nad jamą, którą wcześniej wykopali sprawcy. Po wszystkim ofiary zostały zasypane ziemią. Wg. prokuratury nie ma najmniejszych wątpliwości, że oprawcami byli Polacy.
JoT Eff, 15 march 2012
Dzisiaj czuję się młodo. Miałam sen zdrowej kobiety.
Mąż mnie zdradził, a ja zwyczajnie byłam zazdrosna.
Żadnych głów między udami, po prostu przyłapani
na piciu soku ze świeżo wyciśniętych pomarańczy.
Potem jego oczy zaszklone jak wtedy, gdy pierwszy
raz na ruchomych schodach wzięłam go pod rękę.
Powiedział, że się zakochał. Boli mnie każda cząstka.
JoT Eff, 7 march 2012
za cienką ścianką, dzielącą łóżko ergoline
od poczekalni,rozsiadają się czasowniki.
rozbieram się, zażywam pigułkę maksimum
słońca w minimalnym czasie. skłamał,
nie przyszedł, nie dzwoni, bolą najbardziej
piszczący głosik. nareszcie szum ergołóżka
zagłusza globalny lęk uczącej się czekać.
po solarium piję czarną, bez cukru. mężczyźni
piją taką kawę, jakie lubią kobiety. moi gustują
w średniej, białej, przesłodzonej. pozostawiam
gorycz, lecz coraz łatwiej o dwubiegunowych.
obok rozsiada się: przyszedł, wyszedł, nie
powiedział, zostaw, nie chcę, nie mogę,
płacę, jadę, uciekam. jestem w pracy.
dziewczyny w pokoju śniadaniowym
bombardują: nie mów, nie daj,
nie pozwól, nie wpuszczaj, oddaj,
odejdź, pomyśl, tęsknię
za rzeczownikiem
miłość.
JoT Eff, 12 february 2012
Niemcy
budziły mnie w nocy jękiem starych ludzi.
kładłam się między nimi, szturchałam, krzyczałam:
nie mogę przez was spać! dziecko, przywołujące ciszę;
zaczynali miarowo oddychać, milczeć, gdy rodził się
lęk - głodny jak więźniarki z obozu, nie do pozbycia.
przypomina fantomowy ból z zagojonego kolana dziadka.
Nie mów do mnie,
że to obcy kraj. Wyrosłam na nim
na pannę z uginającymi się kolanami niczym fasolka
na wacie.
JoT Eff, 30 january 2012
Styczeń w Neuss przechodzi do historii.
Przymrozki dopiero przed nami, zapowiada
ciepło pogodynka. Na wszelki wypadek mamy
już dwie kołdry i nadzieję w postaci jednej
sypialni. Udaję, że zielone papużki nadal
siedzą na akacji, choć niedawno ktoś je
przegonił, pod osłoną słów o zagrożeniach.
Wrócił gołąb, siwy i poczciwy, lecz bez żony.
Chłód zawsze zaczyna się od nóg, tak mówiła
prababcia babci, wypychając buty gazetami,
więc chłód zawsze zaczyna się od nóg,
których nie można razem zapleść w warkocz.
JoT Eff, 25 january 2012
Już jesteś taka stara jak ta makatka z jeleniem
w mieszkaniu pani Stefy - tej, co wiązała kwiatki
sznurkiem i układała w sterty, a Jan je wywoził
do miejscowych kwiaciarni. Róże, goździki i wieńce,
pełne były ich szklarnie, a krew asparagusowa.
Masz takie same ręce jak korzenie tamtych świerków,
rosnących obok drogi prowadzącej do początku.
Jestem małą dziewczynką. Z okna mojego pokoju
widać niski budynek. Wychodzi się z niego z marszem
Fryderyka Chopina. Garbus z miętówką w kieszeni
szeptem woła mnie "asiu". Objadam się cukierkami.
Ktoś sztywno śpi na stole. Będzie naszą tajemnicą.
Garbus głośno się śmieje, a ja boję się księżyca,
który raz na jakiś czas podgląda zza szyby,
mamo.
JoT Eff, 23 january 2012
nie ściągaj butów, błyszczących jak świtezianki w słońcu.
rankiem spojrzę w okno. jasność pozostawi ciemne plamy
w oku, szybciej niż pamięć po twojej wizycie.
śnię cię zawsze w naszym starym mieszkaniu,
zadłużonym dzisiaj do granic kredytowej płynności.
wzruszasz ramionami zamiast podać liczby,
które padną w lotto.
chociaż mnie przytul.
wyciągasz ręce, dotykamy się,
a ty znowu zmieniasz mnie w ważkę.
i cóż z tego, że potrafię unieść się nad jeziorami,
jeśli skrzydła tną, a zbliżeń unikają wszyscy.
JoT Eff, 17 january 2012
byłam portierem
tak napisano na świadectwie
pracy było więcej niż przyjmowanie
i wydawanie kluczy
myślałam jestem recepcjonistką
patrząc roześmiane twarze
widziałam nadzieję
na każdej zmianie
dotknęłam więcej
niź korespondent
sączące się rany
otwarte złamania,
pęknięte blizny
gdy zdawali pokój
mówiłam "zapraszamy ponownie"
JoT Eff, 5 december 2011
kochanie, koszule wyprasuję jutro.
dzisiaj zamartwiam się smugami na podłodze.
wiem jak bardzo nas kochasz, więc stosuję
najlepsze środki. wycieram dokładnie zakamarki
pod meblami. ścigam go, lecz on wzbija się w powietrze
wbrew mojej woli, powoduje zmiany klimatu, staram się
pilnować stężeń, ale kurz namnaża się o wiele szybciej
niż nasza miłość.
JoT Eff, 5 december 2011
The poem for my sonny
No, sonny, this won't make you invisible.
I know I used to clench my eyes as well,
and yet the moon rose. I am his sky now.
At first we are afraid of what is out of doors,
and then what may be in us. My sonny,
this is the only way to grow up.
przeł. Magalena Chojnowska
Wiersz dla synka
Tak nie staje się niewidzialnym, synku.
Wiem, też ściskałam mocno powieki,
a i tak wszedł księżyc. Teraz mieszka we mnie.
Najpierw boimy się tego, co za oknem,
potem tego, co w nas, lecz tylko
w ten sposób stajemy się dorośli.
autor Joanna Fligiel
JoT Eff, 30 november 2011
Mogłam zjeść czekoladę,
ale nie chciałam przytyć,
wiec wypiłam koniak,
i dostałam pokrzywki,
nie wiem, po co kobieta ma okres,
nie dosyć, że może rodzić,
to jeszcze musi krwawić,
tego nie mógł wymyślić Bóg,
Bóg wymyślił kobietom pismo,
żeby mogły się porozumiewać spokojniej
niż mówiąc.
JoT Eff, 28 november 2011
Zanim tata uderzył pierwszy raz mamę,
wybrałam ich na rodziców dlatego, że on grał
pięknie na fortepianie, a ona z wdziękiem nosiła
sukienki, które zamawiała dla niej babka u najlepszego
krawca w mieście. Nie wiedziałam jeszcze, że
krawiec szył je prawie za darmo, bo oboje łączyła
szczególna więź z obozu koncentracyjnego.
Tata był przystojny, pomijając odstające lekko
uszy, które od dziecka ukrywały pod blond
loczkami zakochane w nim bezdzietne ciotki,
stare folksdojczki z racją na czas wojny
na 2200 kalorii. Był śmiały i bezpośredni,
nikt nie przypuszczał, że tylko po wódce.
Żal mi go było, gdy ciotki go obsiadały
jak wrony cienką gałązkę wierzby. Uginał się
od tych wszystkich ”kra"; że mama nie jest
dla niego odpowiednią partią.
Postanowiłam dać im siebie; małą, ładną
dziewczynkę, ze wszystkimi aryjskimi cechami,
nawet uszy miałam od taty ładniejsze tzn.
mniejsze i przylegające do głowy. Po raz pierwszy
przestało mi się podobać, kiedy tata wyciągnął
ze skrzynki widokówkę, na której było napisane
"nie zapomniałem jaka jesteś śliczna, gdy wrócę
z wojska, chciałbym się z Tobą spotkać". Zanim
przeczytałyśmy treść, piekły nas policzki, również
ze wstydu, bo tak źle wybrałyśmy, a potem,
zrozumiałam; nie kocha się ludzi dlatego,
że na to zasługują i zostałam tam, gdzie mama.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga