Poetry

Mirosław Ostrycharz
PROFILE About me Friends (11) Poetry (128)


Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 20 july 2010

O zmierzchu

Srebrzy się kropla deszczu na sczerniałej korze,
przemokły liść łopocze w rudej bukowinie
jak strzępiasty, złotawy jesieni proporzec,
nim wiatrem poniesiony w głąb lasu popłynie.
 
Czarna chmura przetacza się w szare głębiny.
Dąb zatrzeszczał i gałąź upadła z łoskotem.
Jak grona ściętej mrozem kruchej jarzębiny
rozsypały się wróble pod skrzywionym płotem.
 
Odszedł samotny Osjan zabłoconą drogą,
strach na wróble podarte postradał gałgany
i nie mam dokąd wrócić, i nie mam do kogo.
Wiatr w alejach prowadzi liści karawany.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 20 july 2010

Powrót

Po długiej zimie, śniegu i mrozie,
po czasie pustki, nudzie i grozie,
i oddaleniu
 
do łąk zielonych, do drzew szumiących
i do jałowców w polu rosnących
wracam w milczeniu.
 
Cuda wiosenne garną się ku mnie
obce i dziwne. Nazwać nie umiem
ich po imieniu.
 
Na nowo uczę się słów i rzeczy,
snów zatajonych w żółcieniach mleczy
i w liści drżeniu.
 
Kwitnące biało w sadach czereśnie
śnią się i dzieją się jednocześnie
w oczu olśnieniu.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 19 july 2010

* * *

Cichy wieczór
z wolna ponad wsią zapada
i usypia drzewa w sadach.
 
Ciszą, chłodem
niech ogarnie i nas dwoje,
ukołysze swym spokojem.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 16 july 2010

Rozedrze

Rozedrze ciszę suchy grzmot
i w pustkę się przetoczy.
Smutek zaczai się jak kot,
zajrzy ci prosto w oczy.
 
Zadławi serce nagły lęk
i cierniem utkwi na dnie.
Wyrwany z gardła żalu jęk
w przepastną noc upadnie.
 
Wybuchnie w oczach wrogi mrok,
urwie się krzyk rozpaczy,
twój przelękniony, dziki wzrok
niczego nie zobaczy.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 16 july 2010

Osjan

- Dokąd o zmierzchu odchodzisz Osjanie,
samotny, z twarzą tak chmurną jesiennie,
jak liści powolne w śmierć opadanie
i jesień, co w oczach twych żyje i we mnie ?
 
Dokąd odchodzisz, gdy na niebie całym
zmierzch się czerwieni jak witraż płomienny,
ze starą lutnią i z pieśnią przebrzmiałą,
która wciąż jeszcze gra w tobie i we mnie ?
 
- Odchodzę z twarzą pochmurną jesiennie
w otchłań wieczoru krwawiącą boleśnie,
by mrocznym wzgórzom wyśpiewać w pieśni
wszystko, co żyje i umiera we mnie.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 16 july 2010

* * *

To już koniec,
słotny koniec października.
Wiatr rozrzuca
brudne liście po chodnikach.
 
Ulicami
chodzę cichy, zadumany,
trochę smutny.
Znowu żyję marzeniami.
 
Sny i myśli
zjawiają się jakby znikąd.
Pukam w ciszę,
odpowiada mi muzyką.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 14 july 2010

* * *

Zielonych traw wahadła stawiając na straży,
przed natrętnym spojrzeniem kryjąc naszą miłość,
garniemy się, wtulamy w ciepło naszych twarzy,
wplątani w burze zmysłów i w uczuć zawiłość.
 
Tak dobrze nam w tej cichej, bezpiecznej ustroni
- w kwiatach nasze spojrzenia, oddechy w źdźbłach trawy.
Zgadujemy wargami z muszli naszych dłoni,
jakie jeszcze czekają nas sny i zabawy.
 
Wtedy upiór nicości, który ptaki płoszy
strwożone na gałęziach w mrocznej pustce boru
- bezsilny – patrzy chciwie z otchłani wieczoru
na nas wtulonych w siebie i pełnych rozkoszy.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 14 july 2010

* * *

Gdy tulisz się do mnie z dziecinną ufnością
u schyłku wieczoru, radośnie wzruszona,
zagarniam pośpiesznie twe ciepło w ramiona,
ocalić cię pragnę przed mroczną nicością.
 
Zwabiony twym czarem, jak zwierz z głębi leśnej
w drapieżnym uścisku gwałtownie cię pieszczę
i włosy całuję, i piersi twych dreszcze,
i chłonę warg słodycz w ciemności bezkresnej.
 
Porywam cię nagle w rozkoszy przepaście.
Gdy ból ukojenia poraża nam kości,
twój oddech gorący w mej twarzy bladości
powoli stłumiony wilgotnym snem gaśnie.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 14 july 2010

* * *

Porywam cię w objęcia, ty wzbraniasz się jeszcze,
jakbyś chciała się bronić przed własną tęsknotą,
ale dotyk mej wargi budzi sny i dreszcze
na twych ustach już chętniej lgnących ku pieszczotom,
 
więc po chwili się garniesz śmielej w me ramiona,
z zapachem twego ciała żądza we mnie wzbiera.
Wzburzona mą pieszczotą, rozkoszą zamglona
głębina twoich oczu od szczęścia zamiera.
 
Chłoniemy potem długo od czarów ogromu.
Wtulony w twoje włosy zasypiam już prawie,
zaczynasz opowiadać, ja słucham ciekawie
słów, których prócz mnie nigdy nie mówisz nikomu.



Mirosław Ostrycharz

Mirosław Ostrycharz, 8 july 2010

Wieczorem

Od topól smugi cienia padają w poprzek drogi,
w porywach wiatru jabłoń rozprósza białe kwiaty,
na miedzach i gościńcach rozrania się o głogi
zmierzch zimny, purpurowy toczący się w zaświaty.

Pajęczyn wisiorami skrzywiony płot srebrnieje,
zatratą barwnych świateł rozlane lśnią kałuże
i słońca śmierć powolna milczące wzrusza knieje,
gdy w pokłębionych chmurach szkarłatne płoną burze.

Ostatni blask upada pozłotą w sad pobliski,
w głębi ogrodu skrzypią targane wiatrem drzewa,
puszyste ćmy się garną w żółtawe szyb rozbłyski.

Za nimi płomień świecy kołysze cieni dreszcze,
wraz z blaskiem chybotliwym mój sen twą dłoń ogrzewa,
ty patrzysz w chwiejny ognik i nie wiesz o tym jeszcze.




  10 - 30 - 100  




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1