JoT Eff

JoT Eff, 7 march 2012

czasowniki atakują

za cienką ścianką, dzielącą łóżko ergoline
od poczekalni,rozsiadają się czasowniki.
rozbieram się, zażywam pigułkę maksimum
słońca w minimalnym czasie. skłamał,
nie przyszedł, nie dzwoni, bolą najbardziej
piszczący głosik. nareszcie szum ergołóżka
zagłusza globalny lęk uczącej się czekać.
po solarium piję czarną, bez cukru. mężczyźni 
piją taką kawę, jakie lubią kobiety. moi gustują
w średniej, białej, przesłodzonej. pozostawiam
gorycz, lecz coraz łatwiej o dwubiegunowych. 
obok rozsiada się: przyszedł, wyszedł, nie
powiedział, zostaw, nie chcę, nie mogę,
płacę, jadę, uciekam. jestem w pracy.
dziewczyny w pokoju śniadaniowym
bombardują: nie mów, nie daj,
nie pozwól, nie wpuszczaj, oddaj,
odejdź, pomyśl, tęsknię
za rzeczownikiem
miłość.


number of comments: 11 | rating: 11 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 23 march 2011

to co zapamiętałam nie ma dowodu tożsamości

wiem tylko, że była niedużą Francuzką i uczyła
swojego języka w szkole przy stawach w Pilicy.
nie pamiętam jak zwracała się do niej moja babka.
 
pamiętam, że rzadko trzymała mnie za rękę,
lubiła kręte, wąskie ścieżki w kocikowskich lasach
i natrętnie przyglądać się moim jasnym włosom.
 
kojarzę ją z dźwiękiem cienkiego szkła, w którym
mieszała w przegotowanej wodzie cukier z cytryną
i krzykiem: nie zachłyśnij się, wspomnieniem

kogoś kto topi się w sieni, pijąc łapczywie
marynatę ze słoja z korniszonami, jeszcze zanim
wysiadła z transportu. bałam się,

że jak ona, nie będę mieć dzieci, bo zarazi mnie
swoim Claubergiem. na nic zdawały się słowa babki,
że jest całkowicie uleczalny, że właściwie już go nie ma.


number of comments: 23 | rating: 11 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 23 january 2012

ważka

nie ściągaj butów, błyszczących jak świtezianki w słońcu.
rankiem spojrzę w okno. jasność pozostawi ciemne plamy
w oku, szybciej niż pamięć po twojej wizycie.
 
śnię cię zawsze w naszym starym mieszkaniu,
zadłużonym dzisiaj do granic kredytowej płynności.
wzruszasz ramionami zamiast podać liczby,
które padną w lotto.
 
chociaż mnie przytul. 

wyciągasz ręce, dotykamy się,
a ty znowu zmieniasz mnie w ważkę.
 
i cóż z tego, że potrafię unieść się nad jeziorami,
jeśli skrzydła tną,  a zbliżeń unikają wszyscy.


number of comments: 15 | rating: 11 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 20 june 2012

wiersz polski

Ej, wracaj już do domu. Twoja matka czeka.
Na pewno dziś przyrządzi najlepsze gołąbki.
Te, o których potrafisz rozprawiać bez końca;
jak najpierw na półtwardo gotuje się w rondlu
kapustę, gdy słoninę topi się na skwarki,
i na skwarkach dopiero przysmaża cebulę.
Twoja matka się skarży, że znów źle się czuje,
że boli ją kolano, niezbyt dobrze widzi,
coś gniecie, w piersiach dusi i pod mostkiem kłuje.
Nogi już nie te same, już tak nie potrafi
jak kiedyś, biec za tobą naokoło stołu.
Teraz cię nie dogoni, nie oberwiesz szmatą,
choć asłużyłeś sobie przez ostanie lata,
kiedy to odkładałeś funt do funta, aby.
A skończyło się tylko łez wylanych morzem,
gdy tuż przed przyjazdem, rzuciłeś – nie mogę.
Ej, wracaj już do domu. Twoja matka czeka
na wszystkie swoje dzieci rozsiane po świecie.
Jak jednoroczne żyto masz mocne korzenie,
od kolan do Polan, wrosłe w polską ziemię.


number of comments: 15 | rating: 11 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 31 march 2011

polski chłopak po odprawie w Pyrzowicach, ląduje na Victoria Coach Station

jutro rano wstanie
wyczyta z mowy ciała dzień dobry
i będzie przerzucał skrzynki z mięsem
spocą mu się dłonie
nie z wysiłku
nie ze strachu
ze wstydu
że pojutrze nic się nie zmieni
prócz nowej pary rękawic


number of comments: 28 | rating: 10 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 28 january 2011

burżujka

mama kupiła żelazny piecyk z wielką rurą.
postawiła go w pokoju, w którym umierały
nasze babki. on nie wygasa zbyt łatwo,
mówi, i nie kopci tak strasznie.
 
pytam czemu. czemu kupiła burżujkę. czemu
nie chce tych świąt z nami. a ona, żebym
po zmroku nie wychodziła bez potrzeby.
 
ubieram za dużą kurtkę. idę. zaglądam w okna
innym ludziom, ale nie umiem sobie wyobrazić,
ani ich pogodnych historii, ani siebie samej,
jak dawniej.


number of comments: 19 | rating: 10 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 21 march 2012

podobieństwo do osób, które żyły, jest możliwe

przyjeżdżajcie po mnie natychmiast
napisałam z kolonii w tysiąc dziewięćset
siedemdziesiątym ósmym roku
na pocztówce z Warszawy

i ciągle to wołanie
jest aktualne

zanim tata zawiązał krawat
wiedział że po niego przyjdą
powiedział zobaczycie
oni po mnie przyjdą lecz
zajęci pukaniem się w czoło
nie zapytaliśmy o nich

jeśli wy po mnie przyjedziecie
oddajcie mi odwagę bo
sama sobie jej nie odebrałam


number of comments: 7 | rating: 10 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 24 october 2011

wizyta



nie lubię oplatać słów bluszczem. walę prosto z mostu,
dlatego mama przeze mnie płacze. wiem, że to źle,
ale uczyłam się dyplomacji, siedząc pod drzwiami
z nożem do krojenia powszedniego chleba.

noc w noc oszukujemy siebie, wymyślamy kłamstwa
w rozpaczliwej nadziei, że jutro staną się prawdą.
i stają się. po śmierci miałyśmy być szczęśliwe,
obiecałyśmy to życzliwemu Bogu, a modlimy się

o reinkarnacje. odjeżdża autobus. wskakuję jeszcze
z paczką papierosów i rozmienionymi pięć euro, żeby
mama miała na ubikację. czeka ją długa podróż,
bo ona boi się latać, znikąd donikąd.


number of comments: 14 | rating: 10 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 27 october 2011

podróż do krainy słodyczy

- bratu

białe ściany, góry pościeli na tapczanach.
bawimy się żołnierzykami. za drzwiami
toczy się wojna, czym głośniej, tym ciszej
walimy klockami w nasze wojska. to czas
największych i najdłuższych bitew.

tak łatwo zasypiasz, wystarczy, że przeczytam
kilka stronic. wierzymy w cud (jak Marynia z baśni,
której miłość do dziadka do orzechów jest w stanie
zdjąć czar z pokracznej figurki), ale nie nadchodzi.
pewnie dlatego, że to mysi król.

lepimy baby z piasku. jesteś bardziej cichy niż inne
dzieci, za to ja mielę językiem, jakbym mieszała im
myśli, nie dopuszczę pytań. wstyd.  i tak powstanie
mit, że jestem ta silniejsza. nie jestem, chociaż
w moich żyłach płynie więcej krwi.


number of comments: 13 | rating: 10 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 19 april 2013

Wandale i Wanda

Wanda wychodzi bez alprazolamu
najgorzej czuje się w windzie
za to Ren ją zaskakuje
tylko kilka pań z pieskiem

Wanda siada na drewnianej
wbetonowanej ławce
tej przy 737 kilometrze

Niczym się nie różnią
uwięzione w miejscu
porżnięte scyzorykiem


number of comments: 16 | rating: 9 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 17 april 2013

Jadwiga i Rhein

Jadwiga dzisiaj nie pracuje
lecz nadal ma czerwoną twarz
jakby bez przerwy obsługiwała
prasowalniczy stół z wytwornicą pary
 
Jadwiga nie pamięta albo nie chce
myśli o tych których mija
o transwestycie z kilkoma pieskami
o starcu z buteleczką lekarstw
 
Jadwiga chwali teraźniejszość
ponieważ na nią może liczyć
gdy gdzieś jej dziecko zostaje
zbyt młodą mamą
 
Jadwiga spogląda na rzekę
przy siedemset trzydziestym siódmym kilometrze
porównuje się do wyżłobionego koryta
przez powierzchniowy naturalny ciek


number of comments: 11 | rating: 9 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 17 april 2013

Bożenka

nadaj mi imię, a stworzysz mnie


Bożenka najpierw wyrzeka się języka
potem Polaczków a teraz swojej wiary
bo czyż człowiek nie jest obłąkany kiedy wierzy
że świat stworzony został w sześć dni

Świat Bożenki tworzy Max
konsekwentnie dzień po dniu
z niemiecką perfekcją
obdarza cennym oświeceniem

Bożenka usuwa historię
w gogle odwiedzanych przez nią stron
choć Max po polsku nie rozumie
i nie biłby jej jak ojciec matkę

Bożenka każdego dnia szlifuje niemiecki
by prowadzić z Maxem konwersacje
które nie przemieniają się w dyskusje
dlatego Max wierzy
że będą z niej jeszcze ludzie
a potem może zmienią jej imię


number of comments: 11 | rating: 9 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 24 june 2011

Boże Ciało



Taczki mojej babki
naładowane kamieniami
z wolna w stukocie chodaków
posuwają się do przodu kopniaki
skutecznie podnoszą z ziemi zmuszają
do pośpiechu chyba że zaczniesz rzęzić
nabrzmiejesz spienisz zamienisz z kamieniami
nie zamienisz jeszcze mnie bierzesz w sześćdziesiątym
ósmym na ręce pewnie pachnę jak te niemowlaki krzywisz się
widziałaś owczarki niemieckie wygryzały matkom z brzucha bucha
dym z kominów ludzie umierają wszy smród brud łaźnia dezynfekcja
chwytaj szmaty razy gruba niemra używa pejcza biegnij biegniesz nie wolno
zmuzułmanić  zamienić z kamieniami musisz myśleć jak kamień o pomieszczeniu
o ubraniach o sprzętach ale nie tęsknić za nim za nią za Piaskami za Brynicą za domem
coraz ciszej płynie w moich żyłach numer trzydzieści siedem tysięcy sześćset dwadzieścia
osiem szczególnie dzisiaj gdy mieszkam idę nad Ren wskrzeszę ogień piekę z judaistami z hindusami
z chrześcijanami i z islamistami z ateistami kiełbaski w kraju w którym praca czyni wolnym od zaraz.


number of comments: 11 | rating: 9 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 6 july 2011

migawka




bez wahania(?)rozbieram się do naga.
ciało mam lekkie, nieuformowane
piersi, biodra. poznaję w puderniczce
mamy - odbicie splotu włosów gejszy.
smakuję na początku i na końcu.
środek. znalazłam w brudowniku świerszczyk
(już nie zapomnę; niedużej blondynki
z fryzurą pazia, skórą umazaną
mechanicznym smarem, - odcisków palców
na każdej czarno-białej fotografii).
jestem zdenerwowana, zaraz wejdzie
mama z nocnikiem mojego braciszka.
teraz, gdy wiem, jak to jest być kobietą.


number of comments: 35 | rating: 9 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 17 january 2012

hotel na środku drogi

byłam portierem
tak napisano na świadectwie
pracy było więcej niż przyjmowanie
i wydawanie kluczy
 
myślałam jestem recepcjonistką
patrząc roześmiane twarze
widziałam nadzieję 
 
na każdej zmianie 
dotknęłam więcej
niź korespondent 
 
sączące się rany
otwarte złamania,
pęknięte blizny
gdy zdawali pokój
mówiłam "zapraszamy ponownie"


number of comments: 13 | rating: 9 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 20 october 2011

a u mnie tato ciągle lato i kwitną maki

nad tobą chłód, wrzosy i marmur.ktoś poprawił literki pędzlemz czarną farbą, choinkę wyciął, tę z ogrodu, bo ciut za blisko rosła grobu i trzeba byłoją przesadzić.nic nie powiem, dość
jej fartuch wypił soli.
nadal to boli, każde z imion,
obarcza siebietylko winą, 

więc gdybyś widziałoczy mamy, nie dałbyś: kreślić, ciąć, tej pani. 


number of comments: 27 | rating: 9 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 16 march 2011

tęsknota

najpierw wyleciałeś, potem napisałeś;
mówiłem, że ty tu, ja tam, i że będzie
problem. zaczęłam odliczanie. potem

snuję się po mieście. szukam naszych śladów.
są wszędzie. nienawidzę tego miasta bez ciebie.
wracam. wącham pościel: sanktuarium keiko mecheri.
 
związałam się z laptopem jak krucha żona złotnika
z oknem, której piękną formę gościec przykuł do łóżka,
non stop odświeżam pocztę,, płaczę
 
wbrew twoim prośbom; nie chcę, żebyś była
smutna, nie po to się poznaliśmy, żebyś była
smutna - a ja myślę, że po to.


number of comments: 16 | rating: 9 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 25 february 2011

Geny

Ojciec nigdy nie był dobrym alkoholikiem,
ani samobójcą. Udało mu się jedno
i drugie, ale po wielu próbach.
 
Źle znosił życie. Bardziej nadawał się
na martwego. Kochałam go i nie
rozumiałam. Jolka twierdzi,
 
że jestem taka sama. Wściekam się,
bo cóż może wiedzieć ktoś, kto miał
z nami tylko wspólną klatkę schodową.






z cyklu "z Jolką"
czyta Wanda Szczypiorska
http://www.supershare.pl/?d=ED1AEEA32


number of comments: 20 | rating: 9 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 25 february 2011

* * * ( w domu bez wiary nie ma cudów)

w domu bez wiary nie ma cudów. przemoc
wchodzi z przekręceniem klucza. dźwięk
zamków jest gorszy od obcych, a za oknem
halny. a po halnym tylko ruina i rozpacz.

w wakacje wyjeżdża się na wieś. pije herbatę
w cienkiej porcelanie, aż do zbiorów orzechów
laskowych. rok w rok czekam na wakacje, a one
znikają w mgnieniu oka jak ich bohaterowie.

zimą, z Francji, przychodzą paczki pełne
pomarańczy. buty dostają się bratu bez względu
na rozmiar. nie lubię pomarańczy i wszystkiego,
co rośnie tam, gdzie nie mam w czym dobiec.

kiedy umiera strach, zostają po nim grzechy,
obrzydliwe i nikomu niepotrzebne, jak zęby
w szklance. a potem już wiem, że życie
mija szybciej niż wakacje.


number of comments: 26 | rating: 9 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 2 february 2011

o literackiej uczciwości i o tym, jak wiedźma potraktowała Whartona

Już nie pamiętam kiedy tak sobie
siedziałyśmy na ławeczce w mroźne,
słoneczne popołudnie. Patrzymy,

jak drepczą gołębie, jedzą moją bułkę,
kochają. Jolka mówi; przynajmniej one,
wszystkie, łączą się w pary na całe życie.

Nieprawda, w Ptaśku czytałam
historię o gołębiej kurwie, co dymała się,
co kilka dni z innym. Ta wiedźma

przechodziła ludzkie pojęcie.
Sprowadzała najlepszych samców.
Same szlachetne odmiany, przy czym

była brzydka. Łapała na swój seksapil.
Uśmiecham się porozumiewawczo (w końcu
uśmiecham się do Jolki) i czekam

(całą sekundę), co odpowie Jolka:
wiesz, ty uwierzysz w każdą bzdurę,
którą opowie ci byle pisarczyk, i tyle.



/ z cylku "z Jolką"/http:/
/www.supershare.pl/?d=95E4C8492
- czyta Wanda Szczypiorska.


number of comments: 29 | rating: 9 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 27 february 2011

* * * (wiem, co to miłość)

wiem, co to miłość, bo widziałam
dziadka przy furtce z Węglarzową,
jak babcia ich obserwowała,
dyskretnie, kryjąc za zasłoną
słów "marchwi nie dość dziś obrałeś"
zazdrość. samowar, biały obrus,
herbata w cienkiej porcelanie,
każdy michałek pokrojony,
podany w poskręcanych palcach,
podwieczorkowa ich rozpusta -
- roztapiać czekoladę w ustach.

to miłość. ubrać ją w sukienkę,
tę, w której było jej najwdzięczniej,
ułożyć włosy, domknąć wieko,
żyć bez niej.

koło furtki, częściej,
zaczyna kręcić się sąsiadka,
pytam, więc dziadka, jak najgrzeczniej:
- z tej Węglarzowej miła babka?
a dziadek na to: - Joaś nie wiem,
nie mógłbym spojrzeć w oczy Helen.


number of comments: 19 | rating: 9 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 2 march 2011

Wspomnienie w tempie rubato

Mam dziesięć lat. Od trzech mieszkamy w fliglówce.
Fliglówkę wybudował mój tata. Pomnik stoi do dziś.
Kiedy spoglądam na niego po latach, nie widzę
kwadratowego klocka z dziewięcioma lokalami,
z suszarnią przy piwnicach, ale nasz dom. Mój

i Jolki. Jolka mieszka piętro wyżej, z bratem
i z rodzicami. Nocami przesiadujemy na korytarzu,
szepczemy o chłopakach. Jeszcze wtedy nie
wiem, że jak bawię się bez Jolki w ciuciubabkę,
chłopcy kładą się na posadzkę i zadzierają głowy.

Nie domykamy drzwi i dlatego w naszej kuchni
mieszka mysz. Zostawiam dla niej ser, ale
i tak woli  torebki z cukrem na kartki.
Życie takie już jest, zależne od tego, by
nie znaleźć się w nieodpowiednim miejscu,

w nieodpowiednim czasie. Życie nie ma szans, gdy
przebiega przed nosem taty. Tata ćwiczył palce na
sonacie. Do perfekcji opanował późny okres;
śmierć z wbitym widelcem, śmierć w krawacie, życie
w nieodpowiednim czasie i spektakularny finał.



z cyklu "z Jolką"

Rubato* (z wł., oznacza dosłownie obrabowanie) - chwiejność tempa wynikająca z dowolnego wydłużania i skracania dźwięków, lecz takiego, by średnie tempo na przestrzeni odcinka granego rubato było zgodne z oryginalnym.


number of comments: 20 | rating: 9 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 18 june 2012

Powrót sąsiada z naprzeciwka, czyli gallus gallus domesticus - "KURA TO ISTOTA ŻYWA"

sąsiadowi wyłączono prąd 
zaraz po tym jak spłonęło 
dziesięć tysięcy kurcząt 
w Boguchwale 
i przestał wierzyć 
w kosmitów 
ma tylko butlę gazową 
do połowy pustą 
gallus gallus domesticus 
powtarza niczym mantrę 
 
gotuje wodę na chińską zupę 
choć wie że to Chińczycy
 wynaleźli sztuczne wylęganie 
 
gallus gallus domesticus
siorbie by zagłuszyć głosy 
 
czyta 
„na szczęście nikt nie ucierpiał” 
„pewnie teraz zdrożeją jajka” 
 
bierze spray i pisze na murze 
tuż pod „SENS TO MIT”
 „KURA TO ISTOTA ŻYWA” 
 
Gallus gallus domesticus 
niestety nie jest zaklęciem 
a spray zaczarowanym ołówkiem 
- oświadcza starszy aspirant


number of comments: 1 | rating: 8 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 11 july 2011

ciąg dalszy nastąpił

Jestem jak Święty Antoni ze Stęszewa. Lubię być czysta,
stać w miejscu, nigdzie się nie wybierać. Czasem ktoś
złamie zakaz i dotknie eksponatu. Czasem nawet draśnie.
Eksponaty łatwopalne. Bezpiecznie nam tam, gdzie gaśnice
bywają mylone z dziełami sztuki, a pomylone Cześki nie
zawracają drewnianej głowy.


number of comments: 5 | rating: 8 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 12 july 2011

Cześka ( tytuł roboczy - nie ma świętych dla lesbijek)

Nie takiej sławy spodziewano się dla Cześki,
jaką Cześka miała we wsi. Matka już trzy razy
przewróciła się w grobie, a zmarła tak jakoś,
zaraz, po Cześki porodzie. Ponoć nie pokazuje
się obcym niechrzczonego dziecka po zmroku,
ale jaki to był obcy - stryjek ze Stęszewa. Może
kto zapomniał zawiązać czerwoną kokardkę przy
kolebce, bo dziecek w domu było już sześcioro,
a wszystkie na skaranie boskie płci żeńskiej.
 
Nie takiej sławy spodziewano się dla Cześki,
jaką Cześka miała we wsi. Nawet babka z lasu
przyszła na ratunek - darmo. Do wiadra mleka
wrzuciła gwoździe. Kogo miały kłuć w brzuchu -
ten był winny. Tak umarła Gabrysia na zapalenie
wyrostka. Nie wezwano na czas doktora. Przejść
miało od zdzielenia miotłą w głowę. Ileż to razy
psy zlizywały słoninę ze stóp Cześki, a białko
w misce, przy jej głowie i tak ścinało się w kobiecą
postać. Już lepiej by było, gdyby jako siódma
z rzędu, przyduszała chłopów we śnie.
 
Nie spodziewano się tego po Cześce, więc
znaleźli jej takiego, co śpiewał przy jedzeniu.
Bronek niezbyt dorosły, chłop rosły. Owszem
widział konie, ale nijak nie umiał się zabrać
do Cześki. Wystarczy, że na niego spojrzała.
Od tych „czornych oczu” prosięta zdychały,
a co dopiero bronkowy rolek. Nie musiała, więc
chodzić z Bronkiem do chlewa. Mogła chodzić
na łąki. Jedyny chłop, do którego po drodze
gadała, to drewniany Antoni z dzieciątkiem.
 
Nie tego spodziewano się po Cześce, ale
zawsze pokornie klęczała. Porządny owczarz,
co głowę Żyda zakopuje koło zagrody, żeby wilki
nie wykradły owiec lub jaki inny czesiny urok,
słyszał jak płakała. Od tej jej rozpaczy żal mu
robiło się dziewczyny. Widać było, że naprawdę
durzyła się w Gabrysi jak chłop w babie.


number of comments: 23 | rating: 8 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 12 february 2012

***

Niemcy
            budziły mnie w nocy jękiem starych ludzi.
kładłam się między nimi, szturchałam, krzyczałam:
nie mogę przez was spać! dziecko, przywołujące ciszę;
zaczynali miarowo oddychać, milczeć, gdy rodził się
lęk - głodny jak więźniarki z obozu, nie do pozbycia.
przypomina fantomowy ból z zagojonego kolana dziadka.
Nie mów do mnie,
                        że to obcy kraj. Wyrosłam na nim
na pannę z uginającymi się kolanami niczym fasolka
na wacie.


number of comments: 8 | rating: 8 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 4 february 2011

Wojtyto

Śnieży. Spacerujemy tropami
dzieciństwa. Nad świniarnią
mieszkał staruszek z trumną.

Dorośli go omijali, a dzieci
podglądały w szparach okiennic.
Któregoś popołudnia zgubiłam

braciszka. Mama go znalazła,
siedział na trumnie i jadł,
pajdę chleba z cukrem.

Śmierć i życie. Mogę wybrać
urnę, postawić na półce. Wojtyto
umarł, ktoś go znalazł, pochował

i zrobił wielkie sprzątanie.
Widziałyśmy, rozpadającą się
trumnę, wyrzuconą przez okno.

Raz śnieży, raz świeci słońce.
Spacerujemy. Kiedyś w taką
pogodę dzieci lepiły bałwany.

Jolka mówi, że życie jest
jak bałwan w słońcu, strasznie
go dużo na samym początku.



/z cyklu "z Jolką"/
http://www.supershare.pl/?d=AE20E2032
- czyta Wanda Szczypiorska.


number of comments: 24 | rating: 8 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 30 november 2011

regulamin

byłeś grzeczny
dostaniesz cukierka
to Halloween w USA
każdy kto zapuka napcha się darmowymi słodyczami
z Bogiem też tak jest
mówi dam ci szanse
jeśli je wszystkie wykorzystasz będziesz miał lepiej
tylko mówi tak
że nie słyszysz
grasz


number of comments: 6 | rating: 8 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 14 march 2011

Bąbelki

Jolce puchną oczy. Bez powodu
- stwierdza i sięga po butelkę żywca.
   Życie lubi wzbierać jak piana z piwa,
   nalanego pochopnie do środka,
   zamiast pieścić delikatnie ściankę
   szklanki.

   Zobaczyć można tylko to, co wypływa
   na powierzchnię, a co skrywa się
   na dnie, można jedynie sobie wyobrażać.
Jolce drży pękający kącik ust.
Zmora dzisiejszej cywilizacji.

Tulę ją. Czuję, jak się wyślizguje,
ale będę trzymać. Tak długo, aż
zabraknie sił. Przyjaźń.
   Kolejny raz możemy się nie wspiąć.
   To, co ponad, zawsze wymaga wysiłku.

Mówi, że on wrócił. Znowu. W znowu
jest tyle sensu, co w odpalaniu petard
w dzień.
   Dużo huku, a jasność dnia wyklucza
   oglądanie fajerwerków.



z cyklu  ' z Jolką"


number of comments: 15 | rating: 8 | detail

JoT Eff

JoT Eff, 5 april 2011

nie ma na to tytułu

Jolka nie jest już dzieckiem,
więc nie będzie to czarna wołga.
Jolka nie jest już młodą dziewczyną,
więc nie będzie to czarna beemka.
Wymyśli coś innego, coś,
co będzie rosnąć.
Nie będzie umiała tego nazwać,
a to będzie rosnąć,
aż nie przeciśnie się
przez żaden otwór w głowie.
Znajdzie wyjście, jak Ernest
Hemingway, szerzej otworzy usta.





z cyklu z Jolką


number of comments: 26 | rating: 8 | detail


  10 - 30 - 100  



Other poems: Wandale i Wanda, Kindermädchen, Kopciuszek i przeznaczenie, Bożenka, Jadwiga i Rhein, Tryptyk nowej emigracji, Czasowinda, Karma dla psa, czyli straszna historia z morałem, W poszukiwaniu straconych, siedem tłumaczeń, podrywacz, wiersz polski, Powrót sąsiada z naprzeciwka, czyli gallus gallus domesticus - "KURA TO ISTOTA ŻYWA", Na trzecim piętrze rusza się firanka., podobieństwo do osób, które żyły, jest możliwe, „Piękne i jedna gruba”, zapiski przedśmiertne, * * *, czasowniki atakują, ***, Niezmienność, Kiedy nie zasypiam, ważka, hotel na środku drogi, kamelie, erupcja, wiersz dla synka - przełożyła M. Chojnacka, regulamin, nie jestem trzeźwa, nie, nie, nie, Sztuka wyboru, Lektor, zwiastun, Dwanaście prac przeciw przemocy domowej, Klucz, podróż do krainy słodyczy, mój wiersz noir, wizyta, o wujaszku Józiu, * * * (dziwna ta miłość), a u mnie tato ciągle lato i kwitną maki, a numer mój sześćdziesiąt osiem, Joanna Fligiel, "O, jakżeś uszczęśliwiony, że Jezusa w rękach masz", Cześka ( tytuł roboczy - nie ma świętych dla lesbijek), ciąg dalszy nastąpił, Przydrożni święci mieszkają w muzeach, migawka, Boże Ciało, Rozpacz, Nomada, Dorotka, Cyganiak, To jest miłość, nie ma na to tytułu, polski chłopak po odprawie w Pyrzowicach, ląduje na Victoria Coach Station, Rezonans, to co zapamiętałam nie ma dowodu tożsamości, Sprzątanie, umieć być szczęśliwym, Dziedzictwo, czyli traktat o patrzeniu przed siebie, tęsknota, Ja, trzy, pięć, osiem, Studium samotności, Bąbelki, kolor dzieciństwa, spreadshirts, bezsenność, Kapelusz, Tłusty czwartek, Tajemnice przeciwgruźlicze, czyli Szopen z pozycji ryczki, Wspomnienie w tempie rubato, *** (Starość ma oczy słońcem zmęczone), Wujek Chlebny w Czeladzi, po tym jak zobaczył swój guzik w księgarni - memoriał, * * * (wiem, co to miłość), ale jest niedziela, Krótka historia nordycka, * * * ( w domu bez wiary nie ma cudów), Geny, Makatka, Świat - Fiat, dziewczynka i dziewczynka, konieczność, Kamikaze, Nadzieja, Być jak pchła, Trzeba uśpić psa, Brahms, pani Ania sprząta, czyli definicja szczęścia, ...- - - ... ( ratujcie nasze dusze), Wojtyto, Trzecia, to będzie smutny wiersz, o sensie życia, w tonacji czarno-białej, Krajobraz nadreński, o literackiej uczciwości i o tym, jak wiedźma potraktowała Whartona, Nawroty, czyli o Ewce z pierwszego piętra, której nie boją się tylko gołębie., powroty, Lekcja miłości, nie wg. Antoine'a Watteau, burżujka,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1