gabrysia cabaj | |
PROFILE About me Friends (62) Forums (1) Poetry (317) Photography (24) Postcards (6) Diary (100) |
gabrysia cabaj, 1 february 2012
Wrzącymi palcami, językiem -
szorstko,
jakbyś długo nie miał nic w ustach.
Chcę rozpłynąć się, dźwięcząc,
uniesiona westchnieniem wirować.
Śpiewaj mnie, kołysz, poplątaj -
tak lubię
ciebie słuchać:
w rozgałęzieniu nocy i dnia,
w miękkiej dolinie mgły
i gdy lecimy do góry,
a potem zasiej maczkiem,
póki leciutko nie opadnie
światło,
którym za nas oddycham.
.
gabrysia cabaj, 23 june 2012
Narwę bzu pełen kosz -
sprzedam serce swe za grosz.
Kto by tam chciał półwieczną pompę ssąco-
-tłoczącą? Ani tym ogrzać, ani pospawać.
Teraz tylko zajmuje miejsce, jak ten stary
ładowacz z Humpolca, który po kupieniu,
ze szczęścia, łzy wycisnął , prawie równe tamtym,
gdy urodziło się nasze pierwsze
dziecko.
Ani tym opryskać słodyszka w rzepaku,
drobiu nie nakarmić, świeżych ryb nie nałowić.
Trzepoce się jak sroka po drzewach,
krzakach - cudze gniazda przepatruje.
Lata z tą miotłą i lata.
Bzy rozsypię pod stopami,
niech pocierpią jak my sami;
biedne, dzikie bzy.
.
gabrysia cabaj, 21 may 2011
skupmy się na przykład na nerkach
jak muszą dzielnie pracować żeby krew
była jasna i czysta w niebieskich żyłach
i na pęcherzu o gładkich ścianach i na jelitach
skupmy się na wnętrzu organizmu żywego
o 5.13 kiedy budzimy się do kolejnego dnia
wchodzimy do toalety oddając produkty uboczne
moja muszla klozetowa ma półkę gdzie widać
i treść i formę - barwę jednolitą a teraz będzie
rzecz o szambie choć mamy wiek XXI i mieszkamy
w sercu skanalizowanej Europy
można być za daleko od zbiorczej nitki więc trzeba
unieść betonową pokrywę i spójrzmy i naocznie
doświadczajmy przysłów o gównie i oliwie
jeszcze tylko ocenić poziom zamówić beczkę
- na miejscu płaci się rachunek
.
gabrysia cabaj, 21 july 2011
Wiele mi dałeś, Panie -
i jeszcze niepokój; dałeś pory roku.
Uzbroiłeś w cierpliwość, abym umiała
żyć, nawet kilka razy.
Dostałam rozum kobiecy, piersi,
brzuch pełen dobrej ziemi i duszę
skaczącą we mnie jak kangur.
Serce mi dałeś przestrzenne,
które bić mogło
nawet między nutami.
Za wszystko dziękuję ci, Panie -
a za te,
no wiesz, gorzko-słone, słodkie,
no te - kiełkujące pod
powiekami,
najbardziej.
.
gabrysia cabaj, 14 may 2013
Tutaj nie ma przypadku -
jesteśmy umówieni.
Zakładam żakiet, zapinam pasy.
Tak pewnie prowadzisz, synu,
jedną ręką,
nutą nonszalancji.
To coś znaczy, że tata usiadł
za tobą.
Mówisz - spoko, znam kod do bramy.
Twoja Marta, królewna, wychodzi
spod pióra:
w obcisłej granatowej sukience,
z tą złotą ozdobą,
upięty dobierany warkocz,
pszeniczny kłos.
Taka dzisiaj (po)ważna, skupiona.
Niby krew z krwi (matka ma oczy kosa)
a z żebra,
skóra zdjęta z ojca.
Nigdy nie myl jej z Barbie.
.
gabrysia cabaj, 13 february 2012
Bez powodu pogładzić po włosach.
Tę jedyną dłoń wziąć w swoje
ręce i przytulić do policzka.
Potem stanąć przy oknie
i słyszeć noc - za sobą widząc jego
odbicie.
Akt z wilgą
Bez powodu pogładzić po włosach.
Tę jedyną dłoń wziąć w ręce
i przytulić do policzka.
Potem stanąć przy oknie
i słyszeć noc - za sobą widząc
odbicie.
.
gabrysia cabaj, 14 december 2012
Prześladują mnie żywe obrazy zabitych
i cierpiących, widok ciał, egzekucji, rannych dzieci*
13 grudnia 2012 roku o godzinie trzynastej z minutami
zagotowały się kartofle; srebrzyste wieko podskakując,
wypuszcza nadmiar pary, jak zeszłowieczna lokomotywa
i zaraz przenosimy się na pustynię; i co tam widać?
Dramatyczną scenę, która swego czasu wstrząsnęła
sumieniami świata: sudańskie dziecko (sama skóra i kości)
za plecami sęp, czekający na tłusty kąsek. Ot, migawka.
Czego nie widzimy to człowiek za obiektywem – podobno
przegonił tego zwiastuna śmierci, podobno usiadł później
pod drzewem i długo podobno płakał, modląc się do Boga
podobno myślał o swojej córeczce.
Idziemy dalej, do następnego obrazu: Trang Bang (pod-
skakuje pokrywka) – wietnamska wioska w tle, zniszczona
przez napalm. Grupa dzieci uciekających szosą w przyszłość
- pośród nich naga dziewczynka – ten ból na twarzy nie do
przeżycia, jakby chciała wyskoczyć w biegu
z poparzonej skóry.
A gdyby tak podpalić szyny i choćby przez moment widzieć
pędzący pociąg? Ach, gdyby tak zobaczyć jak znika w innej
rzeczywistości, w nieznanym wymiarze.
Gdyby się nie przyznać, że stale chodzi za mną człowiek,
na którym powieszono psy. Gdyby się nie przyznawać,
nie pisać, nie czuć tego, nie widzieć nic po -
za garnkiem.
*Kevin Carter
.
gabrysia cabaj, 14 may 2011
te złote ciała dwa dni czekały na werandzie
aż wziąć je do kuchni i dokładnie rozebrać
miejsce na blacie musi być czyste i nóż
ostry by spełnił zadanie do tego deska
i mała siekierka już ja wiem do czego
więc najpierw ta mniejsza co ma skórę w kratkę
cienką jak pergamin i toczone piersi wzdłuż
mostka przecinam żeby wyjąć filet i drugi
potem nogi u nasady pleców zwichnąć w biodrach
oba skrzydła odjąć i złamać zostaje korpus
rąbany siekierką w niedługich odcinkach
z drugą jest tak samo tylko więcej tłuszczu
to co się nadaje do stopienia w smalec
obok góra mięsa którą składam w porcje
a jeszcze niedawno widziałam na stawie
kąpały się z rozkoszą godną białych łabędzi
nie jestem oprawcą nie mam złych zamiarów
boli mnie głowa i mam po łokcie ubabrane
łapy wycieram i zakrwawione miejsca
.
gabrysia cabaj, 12 july 2016
Tak już nikogo nie kochać do zwariowania tak za nikim nie tęsknić w zapamiętaniu tak niczemu się nie dziwić żadnej roślinie żadnemu zwierzęciu żadnemu człowiekowi żadnemu kamieniowi nie wołać hej kamieniu żadnej wodzie żadnemu przedmiotowi wierszom żadnym słowom tak się nie kłaniać nie pragnąć niczego co w zasięgu wzroku tak wpatrywać się w niebo nocą tak słuchać wiatru nocą tak w okno o księżycu tak witać brzask a potem jeszcze na trochę zasnąć tak lekko się budzić wychodzić i wracać
.
gabrysia cabaj, 30 july 2013
Kiedy się wku, wtedy w chu
przezywam życie,
bo życie należy przezywać
za wszy:
od nieudanych akacji,
od rana do wieczora,
odtąd - dokąd?
Oddawaj młodość! - krzyczę
do życia - ty skarbonko, ty!
Zwracaj - wołam - zęby,
dzieju, zgryzusie.
Stracone twarze ludziom prawym.
Lewym - buty.
Odkręcaj piekło na torach, Belzebu.
Nie wpuszczaj w kanał, kanalizo.
A ono zabiera mi oddech, światełko,
oblewa potem. Przezywam was,
letnie burze,
te złośliwe żniwiarki.
Ciskam gromy, jasne cholery.
Ty filozofio z łaski wiatru!
Ty, ty!
My i nasze e-mocje, e-noce,
e-rupcje,
eee - róbta co chceta, ale wreszcie
pokaż światu miejsce ciała
mistrza Ju!
.
gabrysia cabaj, 18 july 2013
Pestkując owoce myślałam
o cmentarzu
i o tym, że się ubabrałam
jak Rewolucja Kulturalna
w Chinach -
takie malutkie te dzikie wiśnie
chyba za karę.
Rój pestek rośnie w oczach.
Pocieszam siebie: nie idziesz
na łatwiznę
i myję najmniejsze słoiki
przy czym
zastaje mnie północ.
Z rana obchodzę ogród:
tu bukszpan
obok jałowiec płożący, duży
polny kamień
na polu dochodzi rzepak, powoli
dojrzewa pszenica -
tam wszędzie jest jakiś pies pogrzebany.
Może to pies przechodni?
Po mrówkach już ani śladu
.
gabrysia cabaj, 13 may 2011
rodziła ze mną taka czarna
z Kościuszki
moje pierwsze jej trzynaste
chętnie brała ode mnie
słoiki z rosołem
nie chciała karmić małego
(wyglądał jak pisklę ptaka)
darła mordę że nie ma mleka
gdy wychodziła sama dałam jej
kompot z truskawek
więcej miała dostać z Francji
.
gabrysia cabaj, 29 july 2011
Może myślicie, że jakiś rys biograficzny, a w życiu!
Jeżeli o mnie chodzi, może być nawet o niczym -
dajmy na to o renklodach zielonych, które dojrzewają;
właśnie - chcesz posmakować? bardzo duże, mięsiste.
Nie, nie odchodzą od pestki, chociaż to ważne, aby
odchodziły, bo gdyby - to wtedy można z nich robić
dżemy lub nawet powidła: tyle w nich słodyczy.
O czym by tu jeszcze... hmm... może o żniwach,
że zapowiadały się niezłe, bo grube pszenice,
ale jak będzie tak dalej lać, to wypłucze z nich
gluten i cena - cena zleci na łeb na szyję, a jak, nie daj
Bóg, porośnie w kłosach, wtedy tylko na paszę,
no i rzepak, który dostał w kość przez tę cholernie
długą zimę i teraz czekaj - wypatruj tatka słonecznego
latka, żeby wymłócić, bo już od sierpnia przychodzi
czas na poplony i siewy ozimin.
Ach! przecież papierówki: no cóż, tyle ich już spadło
i same psiarki; to co, że ekologiczne - każde z robaczkiem;
jakby się człowiek zebrał i zawziął, można by zrobić
marmoladę złotą jak miód, jak wtedy, gdy były dzieciaki,
a teraz? ee tam... niech gęsi zeżrą i osy się napasą.
.
gabrysia cabaj, 17 january 2012
Jak na dłoni widać, że niełatwo iść
ludziom skrępowanym grubą warstwą ubrań;
spowalnia temperatura bliska zeru.
Czy my jesteśmy duże muchy (tym szybsze
w reakcji, im cieplej)? I bynajmniej nie chodzi tu
wyłącznie o fizyczne podobieństwo, które, zgoda,
może budzić kontrowersje lub sprzeciw,
ale o mentalność owadów lecących przed siebie,
szukających źródeł pokarmu, czy osobników
gotowych do jedności w przelotnym akcie.
Och, jak mnie nudzą mgły na polach,
śnieżne łachy na drzewach drażnią.
Z łuku bioder wypuszczona strzała - bez echa,
bo dalej brak zasięgu;
pragnienia, które ogranicza przyroda,
osobisty pejzaż, cykliczność zmiennych pór,
gnuśne trwanie w zakamarku oka.
.
gabrysia cabaj, 6 april 2012
Panie, czy mamy uderzyć mieczem?
Anioły w dżinsowych kurtkach
i cherubiny w czapkach z daszkami.
W kolejce Piotry, Tomasze
z innymi Apostołami.
Jeszcze pół litra, dwie zgrzewki
i wina bułgarskie, bo tanie.
A Chrystus Drogą Krzyżową
od stacji do stacji -
noga za nogą, noga za nogą
musi dojść na Golgotę,
zapłacić kartą.
Wszystko będzie ok -
ma debetową.
.
gabrysia cabaj, 28 june 2013
Nie klikam w „To lubię”
nie strzępię języka – ja tutaj żydzę
w myśl przysłowia: kochajmy się..
Kiedy przynosi morze kopru
na biały stolik, wtedy odpływam
Ktoś mi odwraca rzeczne kleksy,
pod nos podsuwa Piękne Istoty.
Coś tu nie pasi, że świerszcz
to konik,
i dziwnie tak czytać: Creatures.
Koper odmierzam po trzy garście,
po cichu
kładąc się w brzuchu mężczyzny
i mruczę na pomysł
wody z ogniem,
jakby to było synchronicznie -
a tu mi oddech złóż
na karku,
niech będę uspokojona.
Nie tak wysoko jak na łące
i nie uciskiem o podgardle,
niżej trochę,
jakbyś chciał obierać
pomarańcze.
Niżej -
pod żebra,
potem tnij na wylot
do cna -
sokiem po palcach
. . . . . . . . . . . . . .
Więcej już kopru mi nie przynoś.
Chcesz?
Zaparzę nam herbaty
.
gabrysia cabaj, 2 june 2012
Pasterz owiec pocałowal mnie na powitanie
w usta, a przedtem darowałam jemu obraz,
który nadal wisi u mnie w korytarzu. Przysłał
sługę do odgarniania śniegu - miał różowe
od mrozu policzki i szczęście w uśmiechu;
wtedy stanęłam opodal, patrząc z bliska,
jak na wzniesieniach bawią się trzy jaszczurki.
Nic nie musiałam robić, czując absolutnie
magicznie, że czyny mogą być wrogiem
myślenia, że co się zdarzy później
już jest krojone i szyte,
jak sny pod wymiar człowieka:
te wszystkie poszewki, powłoki,
prześcieradła.
Nad ranem siły, które już tylko drzemią,
to amulety chroniące mnie od "złego oka".
.
gabrysia cabaj, 29 october 2011
wtedy ciągnęliśmy mały wóz piaszczystą starą drogą
byliśmy zdecydowani a naszym stopom obutym
w ognistą młodość i siłę niestraszne były zimy zawiane
i płonące spocone lata niestraszne wojny cudze powodzie
wichry susze śmierć która nie tknęła nikogo z bliskich
swoją chromą lodowatą kosą
więc może tam należało zadawać pytania o sens
pytania czy właśnie wtedy w tej drodze za którą wiadukt
prowadził do reszty świata będziemy właściwie?
ale nie! otóż nie! bo chodziło o wybór proszę ciebie
o ten moment założenia wędzidła o zwózkę siana
chodź ze mną mój koniu będziemy w milczeniu iść
nie po to wyruszyłem w drogę żeby z niej zawracać
nie po to idę w zaprzęgu by w drugą stronę szarpać
ale tego nie można zrozumieć ot tak obligatoryjnie od uzdy
proces pojmowania bywa zaskakujący nas i uciążliwy
to wychodzenie z lęku wychodzenie z przepaści
spod ściany deszczu tego niewłaściwego miejsca
które jednak nie mogło być żadnym innym miejscem
a tutaj to nie jakaś przystań tylko stajnia stajenka
mój miły już wieczór się zbliża spójrz na ten mrok
za oknem jutro niestrudzony dzień jutro od nowa
nasza leśna i kręta
.
gabrysia cabaj, 29 june 2011
Wieczorem jak ryba leżąca na brzegu; odpinam
nogi, a głowę odkładam na stolik - tuż obok
okulary i fenickie lustro. Ręce? Wyrzucam
za horyzont bioder - daleko od brzucha.
Jeszcze mi tylko nadaj sen spokojny,
co by tak czy owak doczekać tam któregoś
jutra.
Przecież porzeczki do rwania. Tak.
Delikatne, czerwone grona, to być -
może najistotniejszy z powodów
życia.
.
gabrysia cabaj, 16 march 2012
Wczoraj zleciał do mnie (nie)
Anioł w szarym
płaszczu do ziemi.
Błysnął złotym zębem
ale to drwina, prawda?
Wtedy skończył się najdłuższy
dzień w życiu.
Dalej w noc (nos) na kwintę.
Esencję diabli wzięli.
Wodo, wodo - powoleńku.
Strzepnęłam panu, proszę pana
pajączka z kołnierza.
O, tutaj chodzi - maluśki,
oj, maluśki.
Anioł błysnął zębem.
.
gabrysia cabaj, 22 august 2011
Ktoś kiedyś dawał mi Kraków,
a ja nie wzięłam Krakowa;
na Brackiej gołębi z dachów.
W złotej dorożce - bez głowy
nie umiem zmieścić Krakowa.
Nie wzięłam grodu, bo nie chcę
myśli zaprzątać nim sobie.
I co mi po starym mieście,
co po królewskim Krakowie
i po gołębiach nad głową?
A swoją drogą, to śmieszne,
że komuś można dać miasto;
i później gdzie go umieścić?
W moim ogrodzie za ciasno
na Kraków - choćby i własny.
.
gabrysia cabaj, 2 september 2011
to podjąć decyzję by w końcu zdjąć te szafki w kuchni
pochować naczynia zmyć tłuste plamy ze ścian z sufitu
równo położyć świeżą warstwę białej farby emulsyjnej
później znów można poustawiać na właściwe miejsca
pojemnik na chleb deskę do krojenia mikrofalówkę
srebrny kubek z dużym uchem fajansowe pojemniki
moi spodziewani goście zawsze sami się obsługują
.
gabrysia cabaj, 21 july 2011
*
Gdybym miała płetwę ogonową,
nie musiałabym zakładać kapci.
*
Kiedy nie śpię, jakoś chodzę.
Kiedy śpię, też nie śpię, ale
inaczej.
*
Ostatnio piję kawę mieloną.
Przedtem też piłam, ale nie
mieliłam.
*
Dzisiejsze gazety serwują
i odbija się echem.
*
Mam dużo wspólnego z leniwymi
pierogami, a nóż, widelec i one.
*
W tym roku znowu wczasy pod
gruszą - własną na szczęście
niestety.
*
Mój syn zaręczył na Śnieżce -
Królewna przyjęła.
*
Jezu, jak mnie już nuży to pisanie,
a jak Ciebie musi nużyć to wiszenie.
.
gabrysia cabaj, 25 december 2011
miałam małą scysję o szarej godzinie przeszłego
poranka przemawiała ciałem nie znoszącym sprzeciwu
zaczęłam kurczyć się do rozmiaru dziecka
bo tak to już jest moi drodzy krzyk ptaka spłoszy zrani
cierpiącego głusi go nie słyszą ich ratunek w uszach
szlachetne zdrowie nikt się nie dowie ile mnie kosztuje
milczenie
sprawa poszła o przestrzeń i zbyt gęste powietrze
w małej kuchni zabrakło miejsca dla nas obu
więc poszłam
zjeżona do siebie czytać poematy tudzież pomniejsze
formy twórczości lirycznej kwiląc w duchu odchodziłam
w innej barwy świat ciche ściany ciche firanki cichuteńkie
biurko na nim prawdziwa dynia która nigdy nie przeistoczy się
w złotą karocę
patrzcie ją panna z mokrą głową królewna za dychę
i widziałam wieżę wysoką czarnego rycerza na wieży
za płotem lasy szerokie w lasach wąwozy trakty wądoły
dalej rzeka myśli płynęła do kogo czego? komu co?
powiedzieć że tak to już jest gdy ludzie zmieniają się
w paprocie
później złożyłam broń obosieczną schowałam igły
przyjmując skruszone uściski jakby mi podano skrzydła
mogłam bez przeszkód pichcić w kuchni tańczyć i wykładać
na stół jabłka
orzechy i pomarańcze
trochę mchu pod obrus
sianko
.
gabrysia cabaj, 16 september 2013
Nie musiał zamykać oczu,
z pasją grając na skrzypkach.
Mówili na niego Frock.
Miał duże ręce
mój ojciec chrzestny -
Myszk Franciszek.
.
gabrysia cabaj, 11 july 2013
Miało być tak pięknie, nie? Cudownie i wogóle:
u la la!
Tak, mówię, bo tak się kiedyś odpowiadało
na 'czy nie?'
Ale to wszystko takie zmienne.
Ale to wszystko takie płynne
Mieliśmy wyszykować sobie gniazdko, znieść
jajko, wysiedzieć młode. Mieliśmy, nie?
Więc jej powiadam, że widocznie nie.
Calineczka z Krainy Czarów właśnie siedzi
ze mną w ogrodzie. Schudła już cztery gramy,
co naprawdę widać. Teraz
przepatruje garaże, kurniki, altanki, stancje -
szuka miejsca,
zraniona o kant stłuczonego jutra.
Wie kto zawinił, tak? Bredzę coś
o sobie, w końcu
stawiam z głupia frant na gałęzi sosny,
którą kiedyś posadziłam, gdy już nie było
co robić.
Jest taka śliczna.
.
gabrysia cabaj, 13 july 2011
Pan, miły panie - z pana Maestro,
bo grasz na skrzypcach i saksofonie.
Pan, drogi panie, jesteś orkiestrą
i dyrygentem z tym piórkiem w dłoni.
Z pana harmonii czułym kobietom
robi się ciepło między nutami,
dlatego kocham pana; niestety,
nie z wiolonczelą, a z gęślikami.
.
gabrysia cabaj, 30 september 2011
Bo to jest tak, stokrotko:
w którą by stronę iść,
nie ominiesz czasu.
Mały ptaszku -
możesz zawracać lub lecieć
skosem; tylko wydłużasz drogę
ścinając kilka zakrętów więcej.
Masz swoją wiosnę, lato i jesień,
kwiatku - w której więdniesz,
gdy nam zieleń w głowach; stopy
zagrzebane w ciepłym piasku.
A motyl?
Jest królem swoich dni, zanim zaśnie.
A liść?
O, liść jest z jeszcze innej bajki.
.
gabrysia cabaj, 1 june 2012
Płoszyliśmy koty i sroki
czające się na młode kosy
w gnieździe zbudowanym
w gęstwinie forsycji,
machając ręką na dochodzące
czereśnie.
Od lat nie ruszamy gromady chrustu
akurat przy wjeździe,
pomimo, że poprzerastał
dzikim bzem i pokrzywą -
z uwagi na małe, kolczaste piłki,
które pewnego dnia wytaczają się
na drogę.
Bocianie gniazdo z roku
na rok rośnie coraz wyżej i wyżej,
a ja się zastanawiam,
jak mogło do tego dojść,
że w naszym domu jest tak dużo
pustego miejsca, pełnego
dziecięcej ciszy.
.
gabrysia cabaj, 31 december 2011
jak zwykle o tej porze
dzień się budzi w kolorze
będzie trochę hałasu północą
my będziemy ci sami
jakby ciut niedospani
w kalendarzu cyferki przeskoczą
i tygodnie pobiegną
nam wspomnienia wybledną
oczy inne obrazy zobaczą
niby wszystko tak samo
kłaść się nocą wstać rano
wskazówkami zegary zahaczą
popłyniemy bezwolni
rzeką dat nieudolni
a mielizny nam błędy wybaczą
pogodzeni z przeszłością
przy nadziei z radością
że się dni jeszcze trochę ślimaczą
najlepszego kochani
nieszczęściami zrypani
niech nam kury fortuny wygdaczą!
.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
27 may 2024
No ComplaintsSatish Verma
26 may 2024
Between Whips And TetherSatish Verma
25 may 2024
Travesty Of TruthSatish Verma
24 may 2024
The Saga Of BreakupSatish Verma
23 may 2024
The Saga Of BreakupSatish Verma
22 may 2024
Na końcu świataJaga
22 may 2024
Playing ChessSatish Verma
21 may 2024
The TrialSatish Verma
20 may 2024
Za ciepło się ubrałaJaga
20 may 2024
Leaves Are Changing ColorsSatish Verma