Pietrek, 19 kwietnia 2013
Przywędrowali tu podczas okupacji, z Tarnowa;
przyzwoicie mieszczańscy gorliwi katolicy.
Dziadek Kazik pieklił się na leniwych czeladników,
w zakamarkach Kryształowej spijając brandy
do nasączania ciast.
Na babcię mówiło się Blondynka, jakby jej platynowe włosy były
dumą całej rodziny; zawsze w ruchu, w wirze interesów i mężczyzn,
których dobierała sobie zależnie od koloru nieba, kursu dolara
czy aromatu kawy.
Mama nie była wcale to a wcale podobna do dziadka.
Mogłaby być naprawdę piękną żydówką. I nie farbowała włosów.
Nigdy. Dopóki całkiem nie posiwiała. Jednego dnia.
Pietrek, 17 kwietnia 2013
gdy po ojca przyszła irena moja
mama w asyście czarnego jak obsydian
doga o anielskiej sile i cierpliwości
pan doktor chciał odsunąć mnie
od łóżka – tylko bez histerii – chociaż
widziałem jego twarz i być może
mówił jedynie do siebie a ja próbowałem
nadal trzymać ojca za rękę jak gdyby
rigor mortis powinien dotyczyć nas obu
korytarzami sfrunęły troskliwe siostrzyczki
z surowym płótnem spowijając ciało czystością
i spokojem nieuniknionego a tato został ze mną
rozmawiamy czasem
niemal się zgadzając
Pietrek, 13 kwietnia 2013
cóż po pustych korytarzach
że ach! bez kapciuszków
po ciemku przed ciemkiem
tylko szuru szur stópka
macu mac rączka o się!
coś dało po nosie
w szufladki schowki składziki
podnóżki podłóżka a psik! arrasik
piesek mlask kotek prask
szczurek myk tatko w krzyk
matula bidula i się stało
pstryk!
światło wpadło
co mię zjadło
potem przychodzili
dziewczyny jak kaliny
obcy chłopcy dziarscy
starcy silni i mobilni
pili co śpiewali posnęli wstawali
nie było kogo to nie pochowali
a ja znów szuru szur
cmoku cmok ciii!
cichuteńko tuż o krok
bok w bok
jak obłok
Pietrek, 8 kwietnia 2013
płacimy chętnie i słono
za niezbędne towary
lecz niczego więcej nie da się już upchnąć
w minimalistycznych wnętrzach
więc patrzymy z wysokości balkonów
na lśniące osiemnastokołowce
o łbach wściekłych byków
jak pędzą wprost z fabryk na wysypiska
pustynie pustyń gdzie nawet ptaki
wyzdychały z głodu mimo skrzydeł
zwolnieni z obowiązku zasypywania latryn
i przymierzania wieczorowych kreacji
nadzy patrzymy z balkonów na zachód
nadzy
aż do kości
Pietrek, 10 grudnia 2012
znużony
z lekką nadwagą
w zenicie duszy
w sile zwątpienia
roztrwoniwszy wszystkie uśmiechy
mężczyzna zasiada
na wprost balwierskiego lustra
szron osypuje się ze skroni
w małe zaspy u stóp
jest wielkie ukojenie
w pogodnej paplaninie
chłodnym dotyku
zręcznych rąk
alicja w wieku jego córki
jest bezpieczna i swobodna
po drugiej stronie
myśli:
kto ostrzyże go
ogoli umyje
to już inny sen
Pietrek, 13 listopada 2012
rozpiździuchany jestem jakiś
no
każdy kawałek
kawałeczek z kawalątków
kiedyś puści fastryga
klej kit nit
i wszystko frrruuu!
droga mleczna andromeda
rozsypana
tylko
nie dla astronogów
paproszki
pośród nerwów zdeptanych
alejek
szkielety ławek
sterczą
przy szkieletach róż
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
23 listopada 2024
Myśldoremi
23 listopada 2024
z oddechem we włosachsam53
23 listopada 2024
2311wiesiek
23 listopada 2024
Psychologia wskazuje wzórdobrosław77
23 listopada 2024
ZnaniMarek Gajowniczek
23 listopada 2024
Delikatny śniegvioletta
22 listopada 2024
niemiła księdzu ofiarasam53
22 listopada 2024
po szkoleYaro
22 listopada 2024
22.11wiesiek
22 listopada 2024
wierszejeśli tylko